To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia JolantyElżbiety

Anonymous - 2015-09-22, 11:17

Lawendowa napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Bety, a jak ty sobie poradziłaś z rozpamiętywaniem przeszłości, co by było gdyby i potem z czekaniem a może wróci? Ja sobie niespecjalnie z tym radzę. Układam sobie w głowie wszystko to co się wydarzyło. Wiem, że muszę zacząć zycie od nowa, ale nie umiem pogodzić się z tym, że między nami wszystko już zakończone. Nie chciałabym jednak spędzić reszty życia czekając, nie czy, a kiedy mój mąż wróci do mnie, bo znam go i wiem, że to się nie stanie. Nie umiem wyciszyć emocji - modlitwa pomaga na krótko, zostają bezsenne noce i rozmyślania.

Ja na poukładanie siebie bardzo polecam program 12 Kroków: http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=77 . Niedługo będą zapisy na kolejną edycję.


Dziękuję bardzo za ten program. Oglądałam go w Telewizji Republika, ale nigdy nie myślałam, że jest dla mnie. Często mówiłam o sobie, że nie mogę zrobić kroku, że drepczę w miejscu. No to idę :-)

Anonymous - 2015-09-22, 11:27

monis napisał/a:
Mąż uderzał w Twój czuły punkt. Wiedzial ze pękniesz prędzej czy później.

dobrze ze teraz jesteś bardziej świadoma swoich reakcji.


Myślę ze wtedy, przez te pieć lat stworzyłaś sobie bezpieczne dla Ciebie ciepełko. Ale niestety przegrzało się i boleśnie oparzyło. Teraz czas opatrywać te rany.

Wyjdź z pułapki, którą zgotowałaś sobie. Wypłyń na głębię:)))



Tak, to prawda, wiedział, że pęknę i miał rację. Dopiero wtedy gdy powiedział, że mnie opuszcza i przestał się do mnie odzywać, postanowiłam poczekać aż to on wyciągnie do mnie rękę. Ale wpadłam w pułapkę, bo jego zamiary były inne. Po prostu szykował się do odejścia. I stało się. Dlatego tak się szarpię z emocjami, bo wyrzucam sobie, że gdybym nie była taka nieugięta jak on, to pewnie jakoś byśmy dzisiaj wciąż byli razem. Ale tego błędu już nie naprawię. Dlatego tak mocno szukam pomocy, bo sama sobie nie poradzę z poczuciem winy, że przez swoją głupotę zniszczyłam małżeństwo - byle jakie, ale jednak :cry:

Anonymous - 2015-09-22, 11:40

Chciałabyś mieć byle jakie małżeństwo Jolanto? Nie wierze........

Chciałabyś być dalej poniżana przez pana-męża?

Chciałabyś być wyzywana i wyganiana w własnego domu??

Nie wierzę w Twoje słowa.
Przemawia tu poczucie winy, a nie Ty.
Niesłuszne poczucioe winy.

To mąż odszedł, nie Ty.
To mąż znalazł sobie inną.
To mąż szykował nową grę i odszedł.
To mąż Cię opuścił.

A to ze dałaś przyzwolenie na rozwód? Wtedy, w tej sytuacji uważałaś ze była to najlepsza decyzja. I tak to traktuj.
Bądź wierna i poszukaj pomocy.
Może właśnie tutaj przejdziesz 12 kroków w przód:))

Anonymous - 2015-09-22, 11:46

JolantaElżbieta napisał/a:
Dopiero wtedy gdy powiedział, że mnie opuszcza i przestał się do mnie odzywać, postanowiłam poczekać aż to on wyciągnie do mnie rękę. Ale wpadłam w pułapkę, bo jego zamiary były inne. Po prostu szykował się do odejścia. I stało się. Dlatego tak się szarpię z emocjami, bo wyrzucam sobie, że gdybym nie była taka nieugięta jak on, to pewnie jakoś byśmy dzisiaj wciąż byli razem. Ale tego błędu już nie naprawię. Dlatego tak mocno szukam pomocy, bo sama sobie nie poradzę z poczuciem winy, że przez swoją głupotę zniszczyłam małżeństwo - byle jakie, ale jednak :cry:

A może z tego odejścia wyniknie dobro, może paradoksalnie jest potrzebny Tobie dystans, aby się nie zatracić. Może uchroni Cię to przed jeszcze większym złem, a może przed odejściem od Boga.

JolantaElżbieta napisał/a:
Kiedyś go o to spytałam, co musiałabym zrobić, żeby między nami było dobrze, czy mam rzucić kościół i Boga? Powiedział, że tak - ale ja mu odpowiedziałam, że nie mogę tego dla niego zrobić.

Anonymous - 2015-09-22, 12:19

Nie Monis, dlatego, że nie chciałam już dłużej tego znosić zachowałam się tak, a nie inaczej. Ale zastanawiam się czy tą decyzją o rozwodzie nie dałam mojemu mężowi przywolenia na cudzołożenie. On poczuł się wolny przed rozwodem, bo sama swiadomość, że już nie będzie moim mężem dodała mu skrzydeł i odwagi. To mnie męczy. Szukam pomocy, przejdę terapię i te dwanaście kroków i może znajdę ukojenie. Mój mąż jest człowiekiem bardzo skrzywdzonym przez swoją matkę, która nie umiała mu dać miłości, wychowany przez ojca nieobecnego egoistę, który nie nauczył go prawidłowych męskich zachowań. U niego w domu nie rozwiązywało się konfliktów, był wojskowy dryl, a jak matka się na niego wściekała, to zawsze wyganiała go z domu, nie rozmawiali z sobą w żaden bliski sposób. I on te wszystkie wzory przeniósł do naszego domu. A ja chciałam mu zbudować inny świat. Dzisiaj widzę, że byłam pyszna sądząc, że wszystko zależy ode mnie. :-/
Anonymous - 2015-09-22, 12:26

Lawendowa, uczepię się tej myśli, że z tego wyniknie jakieś dobro. Masz rację, że ten dystans pozwoli mi się nie zatracić. Ja bardzo chciałabym odzyskać godność,miłość do siebie i szacunek do siebie, która mi się zagubiły przez te lata. Kocham mojego męża, pomimo tego co się stało przez te lata, zawsze będę go miała w sercu, razem z bólem, że nie chciał i nie potrafił mi dać miłości, że nie udźwignął obowiązków małżeńskich, bo małżeństwo pojmował jako darmowy seks i obiad na czas i nieprzeszkadzanie mu w odpoczywaniu przed telewizorem. W moim smutku jest też żal za tym, czego nie miałam, a co on daje teraz tej kobiecie i taka zwykła zazdrość o nią. O to, że udaje jej się coś, co mnie się nie udało. Ale teraz widzę, że zdecydowanie muszę pozbyć się tej pychy i tej zazdrości :cry:
Anonymous - 2015-09-22, 12:28

JolantaElżbieta napisał/a:
pewnie jakoś byśmy dzisiaj wciąż byli razem


Jak "jakoś"?
Kolejne 5 lat bez odzywania się do siebie?
Czy to jest wg Ciebie "razem"?
A może "razem" w taki sposób, że mąż by się nie odzywał, chodziłby do kochanki
a Ty nadal byś ratowała małżeństwo?

JolantaElżbieta napisał/a:
przez swoją głupotę zniszczyłam małżeństwo - byle jakie, ale jednak


Nie mogę spokojnie czytać takich rzeczy.
Kobieto obudz sie !!!!!!
Ty zniszczyłaś?

Anonymous - 2015-09-22, 12:40

grzegorz_ napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
pewnie jakoś byśmy dzisiaj wciąż byli razem


Jak "jakoś"?
Kolejne 5 lat bez odzywania się do siebie?
Czy to jest wg Ciebie "razem"?
A może "razem" w taki sposób, że mąż by się nie odzywał, chodziłby do kochanki
a Ty nadal byś ratowała małżeństwo?

JolantaElżbieta napisał/a:
przez swoją głupotę zniszczyłam małżeństwo - byle jakie, ale jednak


Nie mogę spokojnie czytać takich rzeczy.
Kobieto obudz sie !!!!!!
Ty zniszczyłaś?


Wiem, wiem, macie wszyscy rację, a ja muszę zrobic porządek z emocjami i przyjrzeć się mojemu małżeńśtwu, mojemu mężowi i sobie samej z dystansu i stanąć z prawdą twarzą w twarz. Od rozwodu nie minął jeszcze miesiąc, to wszystko jest świeże i emocje biorę górę nad wszystkim. Na razie szukam sposobu, żeby przetrwać i nie zwariować z bólu i smutku. Już tak się pogubiłam, że nie wiem co jest dobre, co jest prawdą, a co tylko mi się wydaje. Dlatego przyszłam tutaj, bo nie wiedziałam już gdzie szukać pomocy w tym co się ze mną dzieje :cry:

Anonymous - 2015-09-22, 12:45

JolantaElżbieta napisał/a:
O to, że udaje jej się coś, co mnie się nie udało.
pogadamy za 30 lat, wtedy będziesz mogła mi opowiedzieć ze jej się coś udało.
Po amoku przychodzi proza życia. No chyba ze wybrał masochistkę :mrgreen:

JolantaElżbieta napisał/a:
Ale zastanawiam się czy tą decyzją o rozwodzie nie dałam mojemu mężowi przywolenia na cudzołożenie.


Mąż sam wybrał taką drogę.
To że zgodziłaś się na rozwód, nie oznacza ze dałaś mu przyzwolenie na kowalska.
To, ze zgodziłas się na rozwód nie oznaczało, ze sąd da rozwód.

Anonymous - 2015-09-22, 13:43

Monis, tyle czasu, to ja nie mam. A i on ma skończone 57 lat. Nie wiem ile ma ona. Widzę na razie, że on się bardzo stara wyciszyć. Muszę go jeszcze widywać, bo nie wyprowadził się całkiem. Wciąż stoją jego spakowane rzeczy i meble, które zabiera i sprzęt agd. Wlecze się się od dwóch miesięcy, jak się dowiedziałam przed rozwodem, że ma kochankę. A jemu się nie spieszy, żeby to zabierać, bo ma czas do końca miesiąca. Mówią, że ludzie się tak łatwo nie zmieniają, ale on mi wziąż powtarzał, że to przeze mnie jest agresywny i że robię z niego psychicznego, że w to uwierzyłam, a on się będzie bardzo starał przy niej, żeby być innym człowiekiem niż przy mnie. To jego odpowiedź na prośbę, żebyśmy poszli na terapię małżeńską, a on ma problem z agresją.

Zgodziłam się na rozwód wbrew swojej woli, bo to on mnie szykanami zmusił do złożenia pozwu - tak literalnie - ja zaniosłam. Treść uzgadnialiśmy razem, jeszcze zanim dowiedziałam się, że prowadzi podwójne życie. A przed zapowiedział mi, że chce rozwodu, naszą przeszłość uważa za zakończoną, bo ma inny związek i nie chce żadnych mediacji. Nie miałam siły się z nim szarpać, bo samo odkrycie, że mnie oszukiwał, nie dawał mi pieniędzy, kłamał w tak wielu sprawach, sprawiło, że byłam bez życia i woli walki.

Myślę, że inaczej spojrzę na tę sprawę za jakiś czas, choć poraniona będę już zawsze, bo wierzyłam mu bezgranicznie i odkrycie, że był tak bezwzględny i okrutny wobec mnie bardzo mnie przygnębiło.

Mam tyle instynktu samozachowawczego, żeby szukac dla siebie pomocy, bo staję się nieznośna dla dzieci, które wspierają mnie z całych sił, dla znajomych i dla reszty rodziny, która teraz przejrzała na oczy.

I dziękuję wszystkim, którzy tu piszą, bo nie czuję się talka samotna :-|

Anonymous - 2015-09-22, 13:57

Szukaj pomocy tu i na terapii.
Czytaj wątki, znajdziesz tu wiele zdradzonych kobiet i mężczyzn. Poczytaj jak sobie radzili i radzą.
To podbuduje i nakreśli drogę ze można to przetrwać.

Dobrze ze masz wsparcie w realnym świecie u dzieci i rodziny oraz znajomych. To wiele daje.

Anonymous - 2015-09-22, 14:26

monis napisał/a:
Szukaj pomocy tu i na terapii.
Czytaj wątki, znajdziesz tu wiele zdradzonych kobiet i mężczyzn. Poczytaj jak sobie radzili i radzą.
To podbuduje i nakreśli drogę ze można to przetrwać.

Dobrze ze masz wsparcie w realnym świecie u dzieci i rodziny oraz znajomych. To wiele daje.


Potrzebuję wsparcia takiego sycharowego jak mam dalej żyć, bo mamy ślub sakramentalny, który jest dla mnie bardzo ważny. Przecież składaliśmy sobie przysięgę małżeńską przed Bogiem, a mąż nigdy nie występował przeciwko kościołowi i wierze i chodził ze mną na początku małżeństwa do kościoła. Dopiero ostatni rok, może dwa lata były dla niego przełomowe, gdy wykrzyczał mi, że w tego mojego Boga, to on nawet nie wierzy i kwestionował to co jest napisane w Biblii. A dzień przed gdy powiedziałam mu, że ta kobieta jest jego kochanką i zawsze będzie, a ja jego żoną, bo mamy ślub kościelny, to powiedział, że "dla nas to nie ma żadnego znaczenia". Byłam dodatkowo w szoku, bo nigdy dotąd nie zachowywał się w ten sposób, choć nie chciał chodzić do kościoła. Domyślam się, że to jakaś palikociara - przepraszam za język - ale bardzo mnie to irytuje - i że to jej wpływ. To mnie najbardziej boli, bo chciałbym aby mój mąż był zbawiony i zasmuca mnie myśl, że odrzucił wiarę :-(

Anonymous - 2015-09-22, 16:30

nieprawda, że zawsze już będziesz poraniona!

wielu z nas doznało zranienia, a mimo to Jezus uleczył te rany

ja myslałam podbnie jak Ty zaraz po zdradzie męża
a teraz czuję i myślę inaczej- mam energię do życia, widzę głęboki sens mojego życia, przebaczyłam mężowi i jestem zdrowa na duszy
paradoksalnie wyzdrowiałam dzięki kryzysowi po odejściu męża

dla mnie przełomem było "12 kroków" z Sycharem, Nowenna Pompejańska i Msze o uzdrowienie i uwolnienie

Nie potrafię wytłumaczyć, kiedy i jak to sie stało- ale nie dźwigam już na sobie bólu i cierpienia. Narodziłam sie na nowo duchowo.

Tak samo będzie u Ciebie- bo każdy może tego dostąpić. Jeśli poprosi i zbliży się do Boga.

Anonymous - 2015-09-22, 16:35

JolantaElżbieta,
odbierz wiadomość na pw



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group