To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Papież Franciszek o stwierdzaniu nieważności małżeństwa

Anonymous - 2015-09-12, 19:39

Cytat:
Dajcie człowieka - a choroba się znajdzie .
........ choróbka jasna :mrgreen:


Noo ;-) zgadza się, jak to było w jednej komedii:
"Nie ma ludzi zdrowych, są tylko nie przebadani" - coś pamiętam w tym stylu było :mrgreen:

Anonymous - 2015-09-13, 00:02

Cytat:
Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie - powiedzenie (maksyma) z okresu PRL, przypisywane prokuratorowi ery stalinowskiej w ZSRR, Andriejowi Wyszyńskiemu

Anonymous - 2015-09-14, 05:12

Metanoja1 napisał/a:
Iwonabiel,
przypuszczam, że wiem, co jest Twoim problemem, w którym ugrzęzłaś na swoją własną zgubę.
Szemranie.
Szemranie, którego następstwem zawsze jest... zgorszenie, którego dostąpiłaś i w którym się utwierdzasz i którym usprawiedliwiasz swoją postawę odejścia i tzw. słabą wiarę.
Bardzo Ci współczuję i życzę wyjścia z kryzysu wiary i wszystkiego dobrego.
Z Panem Bogiem. :-D
Metanoja


Przypuszczam jednak, że nie wiesz. Żadna ze znanych mi definicji "szemrania" nijak nie pasuje do mojej sytuacji, zatem...

W niczym sama się nie utwierdzam, tym bardziej na własną zgubę. Trzeba być opornym na informację lub ograniczonym umysłowo, by nie widzieć, nie wiedzieć, nie dostrzegać, nie analizować otaczającej rzeczywistości. Takie zamknięcie się na prawdę (niewygodną i gorszącą, to prawda) obraża Pana Boga, który NA PEWNO nie chciał Kościoła takiego, jakim jest teraz, w całej swojej postaci. Nawet jeśli zakładał, że tworzą go ludzie grzeszni, których takimi stworzył. Widział to Jan Paweł II protestując przeciwko budowaniu mu nowych pomników, sprzeciwia się temu Franciszek, robiąc rzeczy dotychczas niepodobne papieżom czy głosząc niepopularne hasła, które nie są realizowane przez tych, którzy właśnie powinni realizować je jako pierwsi.

Kryzys wiary w Kościół (w tej postaci, jakiej jest, w Kościół Katolicki) nie jest kryzysem wiary w Boga, więc nie masz mi czego współczuć. Miliony ludzi nie widziało księdza na oczy i nie wierzę w to, że jeśli są dobrymi ludźmi, to po swojej śmierci nie dostąpią łaski widzenia Boga. Nie sądzę, żeby jakikolwiek ksiądz był mi potrzebny do czegokolwiek, czego wymaga ode mnie Bóg.

Ale wiecie, zadziwia mnie ogólna tu skłonność do diagnozowania ludzi po przeczytaniu zaledwie kilku postów, stanowiących promil promila życia danej osoby.

Wiem, że tu nie pasuję. Szukam czegoś innego, głębszego. Nie pozorów i takiego ślepego przywiązania się do zasad, organizacji. Pozorów dosyć mam w swoim życiu, nie tego szukam. Ponieważ forum jest moderowane i posty są najpierw czytane przez modów, a potem puszczane, albo i nie (czytałam o tym aluzje tu na forum, więc nie jest to rzadkość), w związku z tym nie ma szans, bym spotkała osobę podobnie myślącą do mnie.

Jakieś mam przeczucie, że mój post też nie zostanie opublikowany, choć przecież nie nakłaniam do rozwodów, ani do rozstań. Piszę w kulturalny sposób, nie używam wulgaryzmów, piszę tylko o sobie i swoich wątpliwościach. Bóg dał mi prawo do posiadania takowych. Ale cóż...

Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam Was,

I.

PS Gdyby ktoś mnie czytał i miał podobne wątpliwości, proszę o kontakt na priv, może razem będzie raźniej dochodzić do jakichś konstruktywnych wniosków, żyć jakoś dalej trzeba...

Anonymous - 2015-09-14, 08:40

iwonabiel napisał/a:
Nie sądzę, żeby jakikolwiek ksiądz był mi potrzebny do czegokolwiek, czego wymaga ode mnie Bóg.



Mój kryzys wiary rozpoczął się od szemrania na księży. Dziś jasno widzę kiedy to było i dlaczego tak było.

Naukę, którą od nich słyszałam przerastała moje chęci, taka się czułam mocna :roll: . Potem zaczęłam odchodzić od sakramentów, bo księża mi nie pasowali, to co będę ich słuchać..... :oops: To były moje złe decyzje i opłakane skutki potem następowały.

Z tych właśnie powodów, dziś wiem, że to BŁĄD.

Kapłaństwo tak jak małżeństwo jest sakramentem świętym, danym nam ludziom przez Boga, trzeba je przyjmować z należnym szacunkiem. Nam tu na Forum chyba nie trzeba tłumaczyć co znaczy występować przeciwko Bogu, a występowanie przeciwko kapłaństwu tak rozumiem.

Anonymous - 2015-09-14, 09:06

Iwonabiel,

mój kryzys wiary także zaczął się od słuchania czyjegoś szemrania. Szemrała ... i szemra moja mama. Tak odeszłam sama od Kościoła i sakramentów. Dałam wiarę ludziom szemrzącym i przeszłam na ich stronę sama zaczynając szemrać i przyżywałam zgorszenie. Trudno wyjść z tej sytuacji.

Co złego jest w szemraniu? Buduje postawę faryzeiską, najtrudniejszą do nawrócenia. Pokażę te myślenie na przykładzie. Człowiek myśli sobie (i niesłusznie usprawiedliwia się chętnie sam przed sobą w ten oto sposób):
"Ja jakieś tam grzechy mam, ale ... Dobra Nowina jest taka, że porównując się do tej Goździkowej z piątego piętra, to przy niej jestem istny anioł i właściwie nie mam sobie nic wiele do zarzucenia."
I po co wtedy Kościół, sakramenty, Zbawiciel, kiedy sam sobie człowiek wieści Dobrą Nowinę?
Dostrzegasz w tym analogię do szemrania, myślenia i gorszenia się o np. księżach?


Więcej o szemraniu, gdybyś chciała się wczytać:
http://robertwiecek.pl/?id=5minut&idn=4001

Anonymous - 2015-09-14, 09:54

Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie. Cóż z tego że nazywa je "unieważnieniem małżeństwa". Skutek jest ten sam i proces dokładnie ten sam - ogólnie rzecz biorąc "niezgodność charakterów".

W Biblii św Paweł jasno wypowiedział się, co chrześcijanin ma sądzić o rozwodach (nie użył on wyrazu "rozwód" czy "unieważnienie", tylko opuszczenie).

Wg mnie kościół silnie promuje rozwody - bo jak inaczej nazwać listę możliwych przesłanek do rozwodu, w której mieści się np palenie.

Jak to określił wybitny filozof kolumbijski: Postępowy kler ozdobił dzisiejsze kościoły nie krzyżami, lecz chorągiewkami wskazującymi kierunek wiatru.

A Franciszek jest baaardzo postępowy.

Skoro współcześnie rozwody są na porządku dziennym, to i Kościół dostosował się w podskokach do tych tendencji.

Niektórzy z was uznają to za dobre. Każdy może robić to co chce. Jasne, zgadzam się. Tylko jedna uwaga. Taka postawa nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Może być dobra, miłosierna itd, ale NIE chrześcijańska i każdy kto promuje rozwody NIE jest chrześcijaninem, choćby był papieżem.

Anonymous - 2015-09-14, 10:00

vernon napisał/a:
Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie
- kościół nigdy nie dopuszcza rozwodów i nigdy nie dopuszczał.jeżeli juz to toczy sie proces o sterdzenia wazności/niewazności sakramentu małżeństwa. :!:
Anonymous - 2015-09-14, 10:49

gogol napisał/a:
vernon napisał/a:
Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie
- kościół nigdy nie dopuszcza rozwodów i nigdy nie dopuszczał.jeżeli juz to toczy sie proces o sterdzenia wazności/niewazności sakramentu małżeństwa. :!:


Wyjaśnij mi proszę różnicę między
a) stwierdzono nieważność małżeństwa, bo jedna lub dwie jego strony doszły do wniosku, że nie były wystarczająco przygotowane do małżeństwa i że z tych czy innych powodów niedostatecznie rozpoznały swoje charaktery (np że partner pali po kątach itd itp) ,co potem skutkowało różnymi problemami
b) sąd rozwiązał małżeństwo, bo jedna lub dwie jego strony uznały, że nie chcą być razem, gdyż ich współżycie nie układa dobrze, zapewne dlatego, że nie rozpoznały dostateczne dobrze swoich charakterów przed ślubem itd

Moim zdaniem jest to to samo, a rozróżnianie na siłę trąci sofistyką.

Anonymous - 2015-09-14, 11:21

Vernon

Jeżeli rozwód jest tożsamy ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa, to czemu prawo cywilne też to rozróżnia?
Rozwód polega na zerwaniu czegoś, co istniało. Stwierdzenie nieważności uznaje, że czegoś wcale nie było. Na pierwszy rzut oka jest to to samo, jednak skutki moralne, prawne i życiowe są znacznie się różniące.

Anonymous - 2015-09-14, 11:34

Jacek-sychar napisał/a:
Vernon

Jeżeli rozwód jest tożsamy ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa, to czemu prawo cywilne też to rozróżnia?
Rozwód polega na zerwaniu czegoś, co istniało. Stwierdzenie nieważności uznaje, że czegoś wcale nie było. Na pierwszy rzut oka jest to to samo, jednak skutki moralne, prawne i życiowe są znacznie się różniące.


Jak to nie istniało? Nawet jeśli źle się działo to - istniało! A jeśli były dzieci w małżeństwie - to też uznajesz je za nieistniejące? Był na forum taki przypadek, ktoś go przywołuje nawet w tym wątku.

Jakie są skutki moralne i życiowe różne dla rozwodu i unieważnienia małżeństwa? Możesz to przybliżyć?

Anonymous - 2015-09-14, 11:39

Szemranie odbywa się zazwyczaj po kątach.

Wydaje mi się, że mając na względzie, szanując, podziwiając stan sakramentu kapłaństwa,
trzeba pamiętać, że należymy do tego samego ułomnego rodzaju stworzeń.

Gdybyż to było takie proste - przyjąć świecenia kapłańskie i tym samym być wolnym od wszelkich grzechów, pokus :mrgreen:

Dlatego, trzeba mimo wszystko odróżnić szemranie od dostrzegania nieprawidłowości i choćby... niepodążanie za nimi ( różne afery seksualne, majątkowe, obyczajowe - jak np. stwierdzenie jednego z kreatorów PR : no i cóż że ksiądź prowadził samochód po lampce koniaku).
Kiedyś na warsztatach w klasztorze, prowadzący - bendektynin, o ogromnej wiedzy, o długim stażu, pełniący różne funkcje m.inn w nauczaniu adeptów kapłaństwa, też dostrzegał ułomności które toczą duchowieństwo w tym głownie duchowieństwo "otwarte". NP. fakt, kiedy świeżo po seminarium ksiądz trafia na parafię w jest automatycznie autorytetem w sprawach wszelakich. Dysonans w poglądach pomiędzy "centrum medialnym" a "centrum miłosierdzia" Polskiego kościoła, mówiąc że słychać chichot diabła słuchając niektórych wypowiedzi, nasączonych jadem i nienawiścią.
To są problemy, wobec których nie możemy być ślepi ani głusi.

Ale, to nie znaczy, że mamy być od razu wątpiący w Kościół jako wspólnotę i hierarchie kościelną jako przewodnika duchowego.

Wiara i zaufanie w Słowo Boże jest podstawą Kościoła.
Natomiast, świadomość tego, że szatan może przyjąć postać autorytetu duchowego jest również potrzebna.
Jak rozróżnić jedno od drugiego ... chyba, jedynie prosząc o ten dar, pracując nad sobą i wyrobieniem wrażliwości sumienia.

Czy ktoś wie, jak adresować pytania do Papieża Franciszka ?
mail, poczta tradycyjna,?
może sms ? :-P

Anonymous - 2015-09-14, 11:44

Vernon

Spójrz na prawo. Rozróżnia ona czynności nieważne prawnie. Niektóre z nich są bezwzględnie nieważne. Wydaje Ci się np., że zawarłeś jakąś umowę (np. z kobietą, zatrudniając ją, że nie zajdzie w ciążę w ciągu 5 lat, ale taka czynność jest bezwzględnie ważna, czyli należy to traktować tak, jakby nigdy tej czynności nie było). Jeżeli zawarłeś ją niewłaściwie, to mimo, że tobie się wydaje że umowa była, to tak naprawdę tej umowy nigdy nie było.
Drugi przykład. Kupiłeś działkę. Zapłaciłeś za nią. Ale nie zrobiłeś tego u notariusza. Do kogo należy działka? Do poprzedniego właściciela i on może ją ponownie sprzedaż. Jak zrobi to u notariusza, to własność przejdzie na inną osobę, która przyjdzie i może Cię wyrzucić z tej działki. Czyli kupiłeś działkę? Nie, Tobie się tylko wydawało, że coś zrobiłeś. Ty tylko straciłeś pieniądze.

Poczytaj trochę na ten temat to zrozumiesz różnice.

A dzieci są :mrgreen: , tylko że nieślubne. :-(

Anonymous - 2015-09-14, 11:54

vernon napisał/a:
Jakie są skutki moralne i życiowe różne dla rozwodu i unieważnienia małżeństwa? Możesz to przybliżyć?

trudno odmówić pewnej racji.
Dla dzieci z małżeństwa, trauma jest taka sama, niezależnie od powodu dla którego rodzina się rozpada.
Ta trauma przełoży się na ich życie dorosłe, niezależnie od tego czy małżeństwa zostało uznane za nieważnie zawarte czy z powodu rozwodu cywilnego.

Kwestie moralne są w przypadku stwierdzenia nieważności bardzo wystawione na szwank.
Trzeba nie lada przejrzystości wewnętrznej swoich intencji.

Jakiekolwiek poczucie fałszu powinno być przesłanką do decyzji o powstrzymaniu od procesu.
Ile osób stać na taką uczciwość ?

Czy wystawiając takie osoby na pokusę fałszu,
w celu uzyskania przez nie stwierdzenia nieważności, które staje się coraz dostępniejsze,
postępujemy właściwie ?

Nie mówię o sytuacjach skrajnych, gdzie np. małżeństwo zostało uzyskane poprzez oszustwo. ( ale nie poprzez skrywanie faktu, ze nogi myję co drugi dzień zamiast codziennie a zęby myję pastą ziołową zamiast miętowej ...)

Anonymous - 2015-09-14, 11:59

Chciałbym jeszcze odnieść się do postu Iwonybiel z soboty na tym wątku, tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...ghlight=#516286

Bardzo ten post mi się nie podoba. Wszyscy księża wrzuceni do jednego worka. Wszyscy wtrącają się do polityki, są zachłanni, mają nieślubne dzieci, kochanki itp.
Na końcu piszesz:
Cytat:
A ZATEM PO CO ONI W OGÓLE SĄ NAM POTRZEBNI?


Spotkałem wielu kapłanów. Żaden nie był taki, jak piszesz. Wielu mi za to bardzo pomogło, szczególnie w czasie mojego kryzysu. Oni nie pozwolili, żeby złość, nienawiść, żal, ból i innych jeszcze wiele złych emocji nie opanowały mojego serca i mojej duszy. Jestem im za to bardzo wdzięczny.

Kapłani są na celowniku wielu złych ludzi, którzy nie mają z nimi żadnego kontaktu, ale ich wszystkich oceniają.
Wiele się mówi np. o opodatkowaniu kapłanów. Nikt jednak nie powie, że oni już płacą podatki. Płacą oczywiście podatki od umowy o pracę, gdy są zatrudniani jako katecheci czy kapelani, ale też płacą podatek zryczałtowany, który zależy od wielkości parafii i jej lokalizacji. Nie jest ważne, czy ludzie mieszkający w tej parafii chodzą do kościoła, czy nie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group