To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Sakrament małżeństwa a przygotowanie do niego

Anonymous - 2015-08-18, 15:22

Zgadzam się z Waszymi opiniami, ale jak ktoś stwierdził powyżej pewien rodzaj kryzysu zaczął się 10-15 lat temu. Ja osobiście łącze to z wprowadzeniem religii do szkół. Należę do pokolenia, które przerobilo chodzenie do salek katechetycznych (wczesna podstawówka) a potem już kontynuowałam naukę w szkole. Do dzisiaj czuję różnice. Po pierwsze trzeba było gdzieś pójść, zrobić coś dodatkowo od siebie, musieli być w to zaangażowani rodzice. Pojawiały się pytania, i odpowiedzi.
Co było potem? Traktowanie lekcji religii jako jednego z przedmiotów szkolnych i to często po macoszemu. Bardzo żałuję że w taki sposób przerabialam kurs przedmalzenski (wiek 17-18 lat - kto myśli o małżeństwie, dzieciach, odpowiedzialności?). W konsekwencji nie musiałam chodzić przed ślubem na nauki. A może by coś się w mojej głowie rozjasnilo?
Do tego wszechobecna komercjalizacja. Moja córka w tym roku przystepowala do pierwszej komunii świętej. Poza granicami kraju, co jest istotne. Musiała wraz z bliskimi się do tego przygotować. Przychodzić na nauki w swój wolny dzień, sobotę. Poświęcić parę przyjemności. Prawie rok uczono ja min dlaczego jest to tak ważne wydarzenie i żeby nie łączyć tego z oczekiwaniami na drogie prezenty (proszono nas rodziców by kupować upominki o tematyce religijnej) Prosilam i tlumaczylam to całej rodzinie. Jaki efekt? Pierwsza rzeczą jaką jej rodzina zażądała od niej zaraz po obiedzie było otworzenie kopert. Licytacja kto dał więcej, z jakiego złota i z jakimi kamieniami wisiorki. Byłam przerażona, młoda spojrzała na to zdziwiona. "Mamo przecież ty mi tlumaczylas, że tu nie o pieniądze chodzi... "
Od tego wg mnie wszystko się bierze.
Konsumpcja i brak refleksji. Tego uczymy dzieci (mówię ogólnie) a potem się dziwimy, że mąż /żona się "popsuli" i trza wymieniać na kowalskich ;-)
To się rozpisalam
Wybaczcie

Anonymous - 2015-08-19, 18:42

Porównanie z przetargiem średnie:)
Startujący pierwszy raz oczywiście musi potwierdzić kwalifikacje - tak samo jak narzeczeni. Ale on również nie będzie w pełni przygotowany do zlecenia, nie będzie wiedział ile w trakcie realizacji wyjdzie mu zmian, ile poprawek, ile jeszcze papierologii będzie musiał dopełnić, czy nie przeliczył się z kosztami i czasem wykonania, ze względu na swój pierwszy raz to zlecenie będzie dla niego niespodzianką i nauką na przyszłość. Cwaniakiem jest dopiero przy drugim, piątym, dziesiątym przetargu:)
Tak jak z małżeństwem;)

Ciężko się porządnie przygotować do małżeństwa, tym bardziej że tylko wyjątki uczą się na cudzych błędach. No i czy to przygotowanie gwarantuje udane małżeństwo?
nie:)
My byliśmy super przygotowani, oboje jesteśmy wierzący, małżeństwo było dla nas czymś więcej niż białą sukienką i prezentami, mieliśmy wsparcie duchowe w postaci stałego spowiednika który ciągle powtarzał nam: rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie i módlcie się wspólnie. To samo czytałam w dobrych poradnikach małżeńskich które bardzo lubię. I co?
I nie daliśmy rady.
Bo bycia we dwoje musieliśmy się uczyć każdego dnia, nie tylko przed ślubem, nie na naukach i w poradni małżeńskiej.

Czy ksiądz, który odmówi ślubu zrobi dobrze? itak się pobiorą w innym kościele albo przed urzędnikiem.
W jaki sposób Kościół miałby przygotować młodych do ślubu? po jakim czasie stwierdzić, że są już gotowi? w jaki sposób weryfikować ich gotowość?
Odpowiednie wychowanie? rola rodziców?
Nie piję do nikogo, nie chcę nikogo rozwścieczyć ani dowalić, proszę nie odbierajcie tak tego ale... popatrzcie na swoje małżeństwa. Jaki dajecie przykład dzieciom?
Pewnie większość z nas dostawała złote rady dotyczące udanego małżeństwa. I co z tymi radami zrobiliśmy? dlaczego nasze małżeństwa sięgnęły dna?
Wszystko jest tylko teorią.

Strasznie trudny, złożony temat sobie wybraliście :)

Anonymous - 2015-08-19, 19:24

Też uważam, że nie da się nikogo teoretycznie przygotowac do zycia, w tym do małżeństwa...tak na 100%

ale to co innego

mnie chodzi o odpuszczanie zasad przez KK, które wcześniej sam KK ustalił
najpierw stawia się wymogi, a potem umozliwia ich omijanie
a na końcu udziela sakramentu...
a potem płacze, że dla ludzi ten sakrament nic nie jest wart w zyciu

Anonymous - 2015-08-20, 09:32

Moim skromnym zdaniem młodzi teraz są bardziej rozsądni niż nasze pokolenie.
Nie pędzą na złamanie karku do ołtarza jak za dawnych czasów.
Szczególnie dotyczy to kobiet. Dawniej w wieku 25 lat kobiety wpadały w panikę bojąc się staropanieństwa, teraz dziewczyny się nie śpieszą i czekają na TEGO faceta.
Zwróćcie uwagę, że ta "plaga" rozwodów dotyczy w głównym stopniu naszego pokolenia.
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.

Anonymous - 2015-08-20, 09:44

Cytat:
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.


Grzegorz - jak to policzyłeś?

Anonymous - 2015-08-20, 09:59

grzegorz_,
a moim skromnym zdaniem teraz nie ma presji na małżeństwo, bo młodzi po prostu mieszkają bez slubu. No i jak coś nie podpasuje to się rozstają po prostu. I dlatego, być może, jest mniejszy odsetek rozwodów, bo nie ma małżeństw tylko konkubinaty.

"Za naszych czasów" nie były modne konkubinaty to i rozwodów było więcej. Choć myślę, że nasi rodzice, wujkowie jakoś bardziej dbali o siebie i swoich małżonków. W mojej rodzinie jest tylko jedna ciocia rozwiedziona. Inni, jeśli dożyli, to mają poważny staż małżeński. Moja sister , ja, kuzynostwo też. Bywało różnie, ale jakoś wszyscy pchamy do przodu i nikomu nie przyszło do głowy się rozwodzić. No i nie zostaliśmy jakoś specjalnie wychowani religijnie, a moje przygotowania do małżeństwa to smiech na sali.

ps
jak byłam młoda to słowo konkubent znałam tylko z kronik kryminalnych w gazetach :mrgreen:

Anonymous - 2015-08-20, 10:27

Grzegorz,
a mało było tutaj na forum młodych małżeństw z rocznym, dwuletnim i niewiele większym stażem, gdzie rozwody stały się faktem lub młodzi się rozstali?

Długie, bardzo przechodzone narzeczeństwa, 10 letnie zamieszkiwania ze sobą przed ślubem, to wszystko odziera małżonków z tego magicznego początku razem po ślubie.
Rodzą się dzieci a oni po 10 latach "chodzenia", w pierwszym roku po ślubie doznają znudzenia, są rozczarowani, nie mają sił by podołać prawdziwemu życiu z prawdziwymi rodzicielskimi obowiązkami, dopada ich pierwszy czasem tak poważny kryzys że rok po ślubie a po 11 latach razem ;-) już nie chcą być razem ani dnia dłużej.

Za moich czasów ((edycja-mod) i na mnie przyszedł czas tak mówić :mrgreen: ) gdy narzeczony się nie określał i chciał zbyt długo chodzić, uznawano że wykorzystuje pannę, że "bałamuci ją" i w takiej sytuacji zwykle ojciec dziewczyny pytał w końcu :
jakie ma pan zamiary wobec mojej córki?
Taki musiał się określić i podjąć dojrzałą decyzję, wóz albo przewóz.
Teraz młodzi mieszkają razem, nikt nikogo o nic się nie pyta, dziewczyny proszą się by narzeczony kupił im w końcu ten pierścionek, żeby zechciał je zobaczyć w roli żony i żeby zechciał się ożenić, Taka desperacja!
Młode kobiety mówią, tyle lat mu poświęciłam a on się nie deklaruje. :-(
Ale po co ma się deklarować, nie musi "kupować browaru" gdy piwko wciąż na stole, schlodzone i gotowe zawsze do wypicia....a jak się ten gatunek znudzi, wybór jest ogromny, zawsze można po inny rodzaj sięgnąć.
ehhhhh, wszystko ma swoją cenę.

Anonymous - 2015-08-20, 11:05

Ehhh kenya mój Tato to nawet rozmówił się na osobności z moim przyszłym mężem i mojej siostry również. Takie tzw męskie rozmowy :-)

Teraz jak piszesz młodzi mają wszystko pod nosem i nie warto im się starać

kenya napisał/a:
Młode kobiety mówią, tyle lat mu poświęciłam a on się nie deklaruje.
Ale po co ma się deklarować, nie musi "kupować browaru" gdy piwko wciąż na stole, schlodzone i gotowe zawsze do wypicia....a jak się ten gatunek znudzi, wybór jest ogromny, zawsze można po inny rodzaj sięgnąć.


Młodzi myślą ze jak będą zyc bez ślubu to będzie wspaniale, cudownie zawsze i wszędzie. A jak przychodzi proza życia,kłopoty, kryzys to się poddają, bo o co mają walczyć? I jeszcze rodzina się cieszy ze tak sie kulturalnie rozstali, ze dobrze ze nie mieli ślubu bo wtedy byłby rozwód a tak wszystko bezboleśnie...

Tylko czy aby napewno bezboleśnie??

Anonymous - 2015-08-20, 11:06

hubcia576 napisał/a:
Cytat:
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.


Grzegorz - jak to policzyłeś?


Nie liczyłem, po prostu sprawdziłem dane GUSu.

"Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą
średnio ok. 14 lat"

tak nawiasem o separacjach

"w 2012 r. orzeczono ich ok. 2,4 tys.
Co roku odnotowuje się też kilka przypadków zniesienia separacji, tj. powrotu do
małżeństwa, jednak większość pozostających w prawnej separacji małżeństw wnosi o rozwód "

źródło
http://stat.gov.pl/cps/rd..._pl_do_2012.pdf

Anonymous - 2015-08-20, 11:13

tylko ile małżeństw "Waszych" czasów jest szczęśliwe? :)
ja znam jedno.
Ludzie starszego pokolenia rzadko się rozwodzili bo to był skandal.

Anonymous - 2015-08-20, 11:13

"Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w. "

Słowo NIE (Ci którzy wchodzili w związki....)
wkradło sie przypadkowo

powinno być :
"Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w. "

Anonymous - 2015-08-20, 11:25

1803, moje jest szczęśliwe(pomimo byłych zawirowań), moich rodziców było, mojej siostry, wujostwo niedawno obchodzili złote gody, dziadków było.
Moi kuzynowie też nie narzekają;))
Nikt z w/w wymienionych nie żyje obok siebie lecz razem. wychowali dzieci, wnuków sie doczekali...

A z pokolenie młodych to kiepsko.........tylko mój 1 siostrzeniec jest w szczęśliwym związku. Ma mądrą żonę i mieszkają za granicą, a co za tym idzie odpadł problem mieszkania i finansowy, a to ważne przecież teraz w tych poparpanych czasach.

Inni to albo rozwiedzeni, albo single, albo takie właśnie chodzenie po 3 lata i więcej....bez zobowiązań bo zawsze coś stoi na przeszkodzie....
albo bez ślubu zyją....

Anonymous - 2015-08-20, 11:26

monis napisał/a:
mój Tato to nawet rozmówił się na osobności z moim przyszłym mężem i mojej siostry również. Takie tzw męskie rozmowy


No widzisz monis, jakiego mądrego ojca masz.
Dojrzały mężczyzna, ojciec córek, wyczuje czy drugi mężczyzna (potencjalny zięć) ma dobre zamiary lub ich nie ma. Ma radary nastawione na niegodziwców, wszak jego kochane córeczki oddaje na "wieczne użytkowanie", zatem jest bardziej uważny :-)

Teraz takich rozmów nie ma się w zwyczaju przeprowadzać. Nawet gdyby ojcu przyszło to do glowy,panny boją się by mlodego czasem nie spłoszyć nadmiarem oczekiwań. ;-)
Im wyższa poprzeczka na początku, tymi skuteczniejszy odsiew - tak uważam.
Choć i "artystów" od kamuflażu można spotkać na swojej drodze życia, że nawet ojciec może nie pomóc.

Anonymous - 2015-08-20, 11:43

Dziekuję kenya. Mojego Taty już niestety nie ma wśród nas:((

Ale myślę, ze mój mąż jest podobny w tych sprawach, to i córka nasza będzie bezpieczna:))
Takie rozmowy uważam za wręcz konieczne, a panna nie powinna o nich wiedzieć( my nie wiedziałyśmy).

Ja tam wogóle lubię takie tradycyjne podejście do sprawy.
Oświadczyny, potem proszenie ojca o rękę córki na kolanach z pierścionkiem, potem narzeczeństwo, potem ślub.......i zyją długo i szczęśliwie :mrgreen:

I do tego potrzebny jest właśnie ojciec jako mężczyzny wzór dla córki.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group