To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy Wy również byliście tak bezsilni???

Anonymous - 2015-08-04, 16:28
Temat postu: Czy Wy również byliście tak bezsilni???
Witajcie! Niedługo minie miesiąc odkąd mój mąż się wyprowadził... Wyprowadził się do mieszkania swojej Mamy, ale nie ukrywam poznał inną kobietę... Mimo wielkiej łaski spotkania fantastycznych osób, mimo wielkiej pomocy w moim sercu jest ogromny ból... Rozrywa mnie od środka... Pytania: Dlaczego mnie opuścił? Dlaczego mnie tak traktuje? Co ja aż tak złego zrobiłam... Każdego dnia budzę się i jest mnie cząstkę mniej.... Z jednej strony potrzeba bycia z kimś, nawet związania się z kimkolwiek (brakuje mi męskiego ramienia, ciepła), z drugiej strony ogromna miłość i tęsknota do męża, chęć bycia wierną Jemu i Jezusowi.... W tym momencie czuję się jak wrzód, którego On najchętniej by się pozbył.... Nie mam sił żyć....
Anonymous - 2015-08-04, 20:06

Tusiu

Przytulam Cię serdecznie. Pamiętam, jaki to ból, miałam myśli samobójcze. Zostań z nami, korzystaj z sychara. Wysłuchaj wszystkiego, co znajdziesz na tym forum, czytaj historie innych osób. Nawet w takich traumach i bólu raczej nie ma oryginalności. Mnie bardzo pomogło słuchanie Adama Szustaka (langusta na palmie).
Poszukaj ogniska sychar w Twojej okolicy. Obecność ludzi w podobnej sytuacji i doświadczeniach jest bardzo kojąca.
Pomodlę się o siłę dla Ciebie.

Anonymous - 2015-08-04, 20:16

Tak, byliśmy tak bezsilni, w poczuciu beznadziei z samooceną -100, ( i czasem dalej tak się czujemy).
Poczytasz sobie za rok co teraz napisałaś i będziesz się śmiała. Może nie do rozpuku ale jednak.
To tak musi być. Taki jest proces. Niektórzy potrzebują chwilowo nawet jakiegoś specyfiku ale to czas jest tu najlepszym lekarstwem.
To boli i jakiś czas będzie bolało. Są tu tacy co bolało ich i 4 lata.
Ja tak miałem od sierpnia' 14 a mogę spać już całą noc od kilku miesięcy - i tak mi szybko poszło. Poszło ... , ech... , ile razy syn mi pisze/mówi, tato weź przeczytaj pocztę, odbierz telefon, przyjedź po mnie tu czy tam, pierwsza myśl zawsze jest jedna - to ona coś do mnie napisała, to ona coś chce mi przekazać, to ona będzie z nim czekać i wsiądzie do auta żeby jechać z nami do rodzinnego mieszkania.
Taki to spokój osiągnąłem. No jakoś da się żyć, nawet wcale, wcale i tak powoli do przodu, jakikolwiek ten "przód" będzie.

Anonymous - 2015-08-04, 20:43

4xAS napisał/a:
. Niektórzy potrzebują chwilowo nawet jakiegoś specyfiku
:-P :-P :-P :-P
4xAS napisał/a:
pierwsza myśl zawsze jest jedna - to ona coś do mnie napisała, to ona coś chce mi przekazać, to ona będzie z nim czekać i wsiądzie do auta żeby jechać z nami

:-| :-| :-| zong niestety :-?

Anonymous - 2015-08-04, 21:02

Dziś zbyt wiele się nasłuchałam... Jestem dz****... I nie potrafi się doczekać aż znikne z Jego życia... Choć to ja byłam tą wierną.... I nigdy Go nie zdradziłam... Czemu musi to tak boleć?
Anonymous - 2015-08-04, 21:26

Tusia1987 napisał/a:
Czemu musi to tak boleć?

Bo gdyby tak nie bolało, to nie miałabyś pojęcia że kochasz.
A kiedy boli, to ma boleć.
Kiedy ktoś chce żeby nie bolało, to z regóły szuka zamiennika. Niestety takie dzisiejsze rady. Nikt jednak nie doszukuje sie tej prawdy że te zamienniki , jakoś dekompresują straty , jednak nie dają stałej radości, i nijak sie mają do trudu bycia małżeństwem POMIMO. ;-)

Anonymous - 2015-08-04, 22:05

Tusia bardzo ci współczuję i przytulam. Każdy z nas doświadczył tego bólu, bezsilności i wszystkiego co teraz czujesz. Pięknie napisane Dabo: Bo gdyby tak nie bolało, to nie miałabyś pojęcia że kochasz.
Spróbuj przylgnąć do Jezusa i płacz, żal się ile potrzebujesz, On jest cały czas z Tobą, On pierwszy przeszedł tą drogę odrzucenia i najlepiej cię poprowadzi.

Anonymous - 2015-08-05, 09:33

Dziękuję Wam za wsparcie. Nie wiem czy Wy też tak mieliście... Ale ja własnego męża nie poznaje... Zmienił się pod wpływem tej kobiety... Na początku kryzysu przypuszczałam, że jest ktoś w życiu męża. Mąż się zapierał, że nie ma nikogo. Próbowałam naprawić to małżeństwo, ale kiedy wiecznie mój mąż chodził niezadowolony przycisnęłam Go i się przyznał: "poznałem kogoś". Tamtej nocy nie przespałam. Na drugi dzień mąż sam do mnie przyszedł i powiedział, że chciałby uratować małżeństwo, ale nie potrafił sobie poradzić z tym uczuciem do tej kobiety. Postawiłam warunek: Musi zerwać wszelkie kontakty z tą dziewczyną. Zerwał, ona dwa dni później zaczęła do mnie pisać na fb, że nie popuści, że jest prawdopodobnie z nim w ciąży, za chwile napisała, że ze sobą nie spali, że nie chce już z nim być... I tak praktycznie codziennie dostawałam od niej porcję "newsów" z jej cudownymi planami na życie. Raz nawet napisała, że Arek powinien zostać ze mną i mam o Niego dbać....Jak zablokowałam ją na fb. to zaczęły się sms-y. Każdy ruch Arka, wszystko pisała... Byłam już w pewnym momencie tak wykończona, że poprosiłam męża mojej kuzynki, który jest policjantem by zainterweniował, bo już to podchodziło pod stalking... Mój mąż potrafił jednego dnia powiedzieć, że mnie kocha, następnego dnia, że nic do mnie nie czuje.... Raz chciał próbować ratować małżeństwo, zaraz pisał, że chce być z nią. A mimo wszystko kocham Go.... i ciągle w nas wierzę... :( Nie potrafię tego zrozumieć- Arek był zawsze blisko Jezusa (ministrant, oazowicz, animator)... Brakuje mi mojego Arka, bo to jest jakaś Jego kiepska kopia.... :(
Anonymous - 2015-08-05, 09:49

Tusia, z tym niepoznawaniem też tak miałam.
Czy masz wsparcie w realu, takie grono przyjaznych osób, które pomaga Ci przez to przejść? Mi takie wsparcie bardzo pomogło.
Poza tym jest jeszcze jedna rzecz. Jeśli Twój mąż był ministrantem, oazowiczem, to pewnie ma/macie tam spore grono znajomych, przyjaciół, pewnie wśród rodziny też. Wg mnie warto, aby takie grono wiedziało, co się dzieje, podjęło modlitwę za Was, a w realu jednym głosem gadało, że Twój mąż źle robi wkręcając się w związek pozamałżeński. Najważaniejsze w tym gadaniu, aby potępić zachowanie, człowieka nie odrzucając. Takie gadanie nie zawsze skutek przynosi, bo czasem buduje wizję "wszyscy przeciwko nam, ale nasza miłość jest większa i wszystko pokona", ale czasem jednak w dłuższej perspektywie pozwala się z amoku otrząsnąć.

Anonymous - 2015-08-05, 10:30

Nirwanna, mam dużą rodzinę i wsparcie od przyjaciół, należę również Do Diakoni Modlitewnej. Jeśli chodzi o znajomych męża z Oazy czy z grona ministrantów to znam jednego ministranta. Nasi wspólni znajomi coraz częściej namawiają mnie do wzięcia rozwodu i zaczęcia życia na nowo... Na nowo? Jak? Rodzina męża zupełnie wykreśliła mnie z życiorysu. Mimo tego, że wokół mnie tyle wspaniałych ludzi, w nocy skręca mnie z bólu i z tęsknoty.... Zostałam zdeptana przez męża i Jego kochankę.... A tak naprawdę On sobie nie zdaje sprawy jakie rzeczy ona na Niego pisała i nawet Mu nie mówiłam, nie chciałam Go zranić... Moje poczucie wartości jest na poziomie - 100. Jak kiedyś mój mąż zachęcał mnie do chodzenia do kościoła, itd teraz to ja wychodzę na religijną fanatyczkę... Dlatego jestem tutaj. Wielu z Was przeszło to co ja i wiecie co czuję. A czuje wielką pustkę i nawet jeśli coś źle zrobiłam nie mam szans by to naprawić.... :(
Anonymous - 2015-08-05, 11:05

Tusia1987 napisał/a:
Wielu z Was przeszło to co ja i wiecie co czuję. A czuje wielką pustkę


Tusia - z tym się zgadzam. jestem wśród tych, co wiele przeszli i wiele z tego wiem, co czujesz. Poczucie pustki - jest przejściowe, trochę od Ciebie samej zależy jak bardzo zechcesz się jej trzymać i kiedy zapragniesz zostawić pustkę, by.................... żyć pełnią życia :mrgreen: razem z Jezusem Chrystusem, bo w Nim żyjemy, pruszamy się i jesteśmy.

Tusia1987 napisał/a:
i nawet jeśli coś źle zrobiłam nie mam szans by to naprawić.... :(



A z tym się nie zgadzam. Szansę by naprawić to co było źle zrobione ma każdy z nas, nie da się tylko odwrócić przeszłości. :mrgreen:

Anonymous - 2015-08-05, 11:50

Ja i tak zawsze będę gorsza od tej kochanki męża... Byłam z nim w każdej trudnej sytuacji.... :( a On... po prostu odszedł.... W sobotę jadę na modlitwę Wstawienniczą.... Modlę się o nawrócenie mojego męża Nowenną do św. Rity. Ona powinna mnie zrozumieć....
Anonymous - 2015-08-05, 12:12

Tusia1987 napisał/a:
Ja i tak zawsze będę gorsza od tej kochanki męża...


Tusiu droga, a w czymże to kochanka będzie lepsza i to zawsze od Ciebie?
A w czym jest teraz lepsza? Czy rodzaj korespondencji którą Cię częstuje świadczy o czymkolwiek, co ustawia ją w "rankingu" przed Tobą,? Nie wspomnę o jej aktywności dotyczącej romansu z żonatym mężczyzną. Jakąś klasę przejawia ta pani? Ma jakiś styl godny naśladowania?
A tak w ogóle, DLACZEGO porównujesz się do kochanki?

Ja i tak zawsze.......słowa tak wypowiedziane mogą zapaść w Twoje przekonanie na stałe, zatem wystrzegaj się takich "magicznych" zaklęć, bo Twoja psychika jest w stanie kupić taką niedorzeczność a Ty z tego powodu popaść we frustrację na długie miesiące, jeśli nie lata.

Nie Twój mąż, nie kochanka, decydują o tym kim jesteś, NIKT o tym nie decyduje, ani też nikt nie świadczy o Tobie i Twojej wartości. TYLKO TY decydujesz o tym kim jesteś dla siebie i TYLKO TY o tym świadczysz.
Zatem główa do góry. Ty tylko powinnaś znać hasło dostępu do "swojej zawartości".

Tusia1987 napisał/a:
Byłam z nim w każdej trudnej sytuacji.... :( a On... po prostu odszedł....


Nie tacy zatwardzialcy się zawracali z drogi kiedy klapki z oczu im spadły.
Bądź dobrej myśli, choć odradzam stanowczo byś żyła tylko nadzieją na jego powrót.
To czas dla Ciebie. Wiele rzeczy za jakiś czas będzie wyglądało całkiem inaczej. Zmieni się perspektywa, zmieni się twoja percepcja.....ty się zmienisz. Daj sobie szansę.
Będzie dobrze :-)

Anonymous - 2015-08-05, 12:40

Dziękuję za słowa, które dodały mi otuchy....
Skąd takie przekonanie, że jest lepsza? Nie raz mąż to podkreślał: "Ona mi się tak podoba, a Ty już nie jesteś taka jak kiedyś". Fakt, przytyłam od hormonów (niedoczynność tarczycy, endometrioza leczona sterydami). Nawet fakt, że mam krótsze włosy dyskryminuje mnie jako żonę. Są rzeczy o których nie będę pisać (za bardzo bolą), ale fakt jest taki, że cokolwiek bym nie zrobiła będę tą gorszą w oczach męża... Najbardziej mnie zabolał fakt gdy powiedział, że nie nadaje się na matkę i przez moment chyba wolał by ONA była w ciąży.... Tak jakby miał za skórą diabła, który wie gdzie uderzyć!

Hasłem miesiąca było: "Kasia jest w beznadziejnej sytuacji, zakochała się w żonatym facecie, który też twierdzi, że jest zakochany w niej, a wraca ciągle do żony."
A w jakiej ja beznadziejnej sytuacji jestem tego nie widział... Upokorzona, odrzucona... :( :-/



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group