To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - czekanie na cud

Anonymous - 2015-08-26, 20:54

Są takie dni jak dziś, gdy doskonale Cię rozumiem. Coraz częściej ten etap dotyka i mnie. Już dziś wyzalilam się Gosi... Samo to mi pomoglo. Dziękuję Gosiu.
Widzisz duzapanno wydawalo mi się, że kapitulacje ogłosiłam juz dawno... Ale wciąż sie miotam. Raz jest dobrze raz źle, ale coraz częściej myślę po prostu o spokojnym, bez nerwów życiu samej z córką. Zrobilam krok 1,2,3,4... Stanelam w miejscu. I znowu ppowróciły miotania. Czemu te nasze męża takie zatwardziale? Im wolno popełniać błędy i to koszmarne... Nas byle co dyskwalifikuje

Anonymous - 2015-08-27, 06:53

MonikaMaria3 napisał/a:
Czemu te nasze męża takie zatwardziale? Im wolno popełniać błędy i to koszmarne... Nas byle co dyskwalifikuje
Monia, wiesz, że tyle mamy, tak nas traktują, na ile pozwalamy?
Anonymous - 2015-08-27, 08:27

To na tym forum usłyszałam - mamy to, na co się godzimy.

Po pierwszym buncie i przemyśleniu sprawy ( na własnym przykładzie) mogę powiedzieć - prawda.
Tylko trudno, naprawdę trudno, jest przestać się godzić po latach "zaniedbań" w tej materii.
Ale da się :-)

Anonymous - 2015-08-27, 09:32

lustro napisał/a:
To na tym forum usłyszałam - mamy to, na co się godzimy.

Po pierwszym buncie i przemyśleniu sprawy ( na własnym przykładzie) mogę powiedzieć - prawda.
Tylko trudno, naprawdę trudno, jest przestać się godzić po latach "zaniedbań" w tej materii.
Ale da się :-)


Dopisałbym raczej .... dopasowujemy nasze "godzenie się (wymagania)" do rzeczywistości
i wtedy jest łatwiej- mniej szarpania.

Anonymous - 2015-08-27, 10:06

DP u mnie takie 'odpuszczenie' zaowocowało tym, że moimi zachowaniami, wypowiedziami itd przestał 'kierować' mąż, a zaczął Chrystus :) tzn. wcześniej zastanawiałam się co powiedzieć, czego nie mówić, co zrobić, żeby mąż był zadowolony, aby go nie urazić, nie popsuć chwil 'dobrych' , ale które były dobre moim kosztem, moimi ciągłymi ustępstwami. Teraz robię, mówię to co powinnam jako wyznawca Chrystusa i to przynosi owoce w moim życiu - w myśl słów 'gdy Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko inne jest na swoim'.

Nie wiem, czy wyraziłam się jasno - mama nadzieję, że nie zwariowałam :)

Anonymous - 2015-08-27, 10:12

ktos ostatnio tak powiedział do mnie: to, że mąż robił tak i tak to jedno, ale jak to sie stało, że dopuściłaś do tego, aby mąż tak krzywdził rodzinę i Ciebie?
sa dwie strony: ktoś robi, ktoś sią na to godzi

dobre pytanie!

Anonymous - 2015-08-27, 16:39

duzapanna napisał/a:

macko, to co napisałam nie znaczy że rezygnuję z małżeństwa czy że nie uważam go za ważne, czy że nie zamierzam nic robić. Zwyczajnie po ludzku widzę że nie ma już nic co mogłabym zrobić w tej chwili. Nawet nie to że nie mam sił. Przede wszystkim nie mam możliwości.


Czy to znaczy, że próbowałaś i się nie udało i uważasz, że wyczerpałaś możliwości?
Możliwości zawsze są, można np powtarzać to co się już robiło, że nie podziałało nie znaczy, że kiedyś nie zadziała.
Ale nie chodzi o to, że ja krytykuję czy nie rozumiem, że ktoś nie daje rady.
Bardziej filozoficznie się zastanawiam czy można przestać próbować i czy to jest zgodne z tym co Bogu obiecaliśmy.

Napisałaś: Czy chcę walczyć o małżeństwo? Nie oraz Ogarnelam się na tyle ze nie muszę już zabiegać o męża. Nie musisz? Nie chcesz? Może słowa źle dobrane, ale jednak dosyć jednoznaczne. Można nie chcieć i nie musieć? Co z tego zwalnia?



duzapanna napisał/a:

Zdaję się na Boga w 100% Jak On będzie chciał to pokaże co robić, wskaże rozwiązania. Na mój rozum rozwiązań nie ma.


Zdać się dobrze, ale to chyba nie może oznaczać zaniechania tego co do nas należy.
Jeśli należy - patrz wyżej.

Anonymous - 2015-08-27, 17:30

Macko... To że czasami się odpuści, nie znsczy, ze rezygnujemy. Po prostu każdy potrzebuje restartu, wyłączenia się, odpoczynku. Dziś siadlam sobie na łóżku, rozbeczana i mówię Panu Bogu: Panie Boże Ty wiesz, że chcę dobrze. Mam otwarte serce na męża. Ale kurcze ile można być z kimś kto tak krzywdzi. Wiesz co... Ty rób co chcesz. Ja pasuje. Przepraszam, ale odejdę od niego bo jaki przykład córce daje. Ze mąż to może ponizac i przyjaciolke stawiac na czele? Panie Boże ja wiem, że wszystko możesz, tylko jeszcze czekasz... Ale Ty podpiesz się bo się w końcu rozwiode i będe żyć sama.
I potem trafilam na facebook i link, ze Sycharki są wierne przysiedze. No Pan Bog troszkę zakpil... Ale przypomnial co najważniejsze. I szybko dol minął.

Anonymous - 2015-08-27, 19:33

Wydaje mi się, że przez wiele lat byłam niewolnikiem takich myśli o jakich pisze Mrówka. Myślałam co powiedzieć, jak powiedzieć żeby dobre zrozumiał, co zrobić żeby mnie zauważył, żeby kochał, jak go przyciągnąć do siebie itd. Zawsze on, on, on w centrum mojej uwagi.
Co oczywiście nie znaczy że mąż czuł się taki ubóstwiany przeze mnie bo to się tak nie przekłada. Im bardziej czułam się do niego uwiązana, tym bardziej go nie lubiłam. Więc nie byłam szczególnie dobrą żoną.

Z biegiem terapii oduczam się tej nadodpowiedzialności, przekonania że na wszystko mam wpływ. Właśnie że nie mam. A już absolutnie żadnego nie mam wpływu na męża w tej chwili.

Monika piszesz: Czemu te nasze męże takie zatwardziale?
Trochę rozumiem co moim kieruje. Schematy wyniesione z rodzinnego domu, zranienia, teraz także rany jakie ja mu zadałam. Tylko że za pierwsze nie odpowiadam, za ostatnie przepraszałam nie raz. Nie mam wpływu na to że on nie chce ruszyć z miejsca.
Nie pomogę mu, jeśli ciągle będę brała na siebie podowiedzialność za coś, co leży w jego gestii. Może potrzebny mu czas, okej, ma czas. Tyle że ja nie mogę w tym czasie czekać wpatrzona w niego.

Macko spoko, nie odbieram tego jako wyrzut :)
Zacznę od końca: co do mnie należy teraz? Być wierną, pamiętać że mam męża, modlić się za niego, nie odpowiadać wrogością lub złośliwościami. Tyle. Innych opcji nie dostrzegam. Uważam że zaszkodziłyby i mi i jemu.

Nie rozmawiamy ze sobą i ja tych rozmów już zaczynać nie będę, przynajmniej narazie. Za tydzień zaproszeni jesteśmy na wesele w mojej bliskiej rodzinie. Postanowiłam że parę dni przed poinformuję męża że tam jadę i kiedy wyjeżdżam, jako że jest zaproszony również może jechać ze mną.
Mąż i tak od paru dni ogłasza znajomym jaki ma plan na ów weekend i jest to całkowicie inny plan niż mój, w innej części Polski. Od tygodnia się nad tym zastanawiam, bo na początku chciałam jechać bez słowa. Ale wydaje mi się że tyle będzie dobrze.

Anonymous - 2015-08-27, 20:26

MonikaMaria3 napisał/a:
Macko... To że czasami się odpuści, nie znsczy, ze rezygnujemy. Po prostu każdy potrzebuje restartu, wyłączenia się, odpoczynku.


Rozumiem, że można tego potrzebować. Tylko pytam czy taki "odpoczynek" czy przerwa jest w zgodzie z Bogiem. Wielu mężczyzn tutaj potrzebuje np. kobiecej czułości, przypuszczam, że bardzo potrzebuje. I co też mogą sobie odpuścić na jakiś czas wierność? Bo od małżonki, która poszła gdzieś z kimś innym tego na razie nie dostaną.
Może to jest zbyt radykalne rozumowanie, ale tam jest ta miłość oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci razem wiernością i uczciwością. Nie ma nic o "odpoczynkach".



duzapanna napisał/a:

Macko spoko, nie odbieram tego jako wyrzut :)


I bardzo dobrze, pozwoliłem sobie napisać w Twoim wątku o ogólnym problemie, który mnie zastanawia. Nie jesteś tutaj celem :)


duzapanna napisał/a:

Zacznę od końca: co do mnie należy teraz? Być wierną, pamiętać że mam męża, modlić się za niego, nie odpowiadać wrogością lub złośliwościami. Tyle. Innych opcji nie dostrzegam.


Chyba należy do Ciebie to wszystko co do każdej żony. To co w przysiędze.
Czy powyższe to nie za mało?

duzapanna napisał/a:

Uważam że zaszkodziłyby i mi i jemu.


Tylko jeśli tak można, a do tego mam wątpliwości.

Anonymous - 2015-08-27, 21:13

Macko na pewno nie ma jednego schematu postępowania i bardzo bardzo dużo zależy od konkretnej sytuacji. W takim razie napiszę o konkretach żebyśmy sobie tak tylko nie teoretyzowali.

Każdy potrzebuje bliskości i czułości. Ale w wypadku gdy małżonek mówi: nie kocham cię, nie chcę z tobą żyć to okazywanie czułości uważam za chore. Jak to zresztą miałoby wyglądać?
Mąż wraca z weekendu na którym nie wiadomo gdzie był i z kim, nie raczył nawet powiedzieć że wyjeżdża i kiedy wraca, a żona wita go ciepłą kolacją i propozycją wspólnego wieczoru?

Mój mąż mnie nie chce, za to czasem proponuje mi niezobowiązujący seks w celu wzajemnego zaspokojenia swoich potrzeb fizycznych. Nie bardzo wiem, o czym miałabym z nim rozmawiać wobec powyższego.

Anonymous - 2015-08-27, 21:22

Proponuję zajrzeć do naszej broszury Sycharowskiej, tutaj:
http://www.broszura.sychar.org/
szczególnie koniec strony 13 i początek 14.

Tam jest to jasno wyjaśnione, jak powinniśmy postąpić w różnych sytuacjach.

Anonymous - 2015-08-27, 21:29

macko napisał/a:
Tylko pytam czy taki "odpoczynek" czy przerwa jest w zgodzie z Bogiem. Wielu mężczyzn tutaj potrzebuje np. kobiecej czułości, przypuszczam, że bardzo potrzebuje. I co też mogą sobie odpuścić na jakiś czas wierność? Bo od małżonki, która poszła gdzieś z kimś innym tego na razie nie dostaną.
Może to jest zbyt radykalne rozumowanie, ale tam jest ta miłość oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci razem wiernością i uczciwością. Nie ma nic o "odpoczynkach".


Oczywiście, że akurat taki "odpoczynek" jest zgodzie z Bogiem i z zasadami o których piszesz, a które są w Przysiędze bo nie polega na rezygnacji z małżeństwa tylko na jak to wyżej napisały Panie pewnym resecie w chwilach bezradności....po to żeby spróbować jeszcze raz zebrać siły...
Natomiast czy jest w zgodzie z Bogiem jest "pójście małżonki z kimś innym"...co to ma wspólnego z wiernością i uczciwością? Kto w takim wypadku robi sobie odpoczynek? Kto pozwala Złu dobrać się do opuszczonego małżonka (lub małżonki)?

Anonymous - 2015-08-27, 21:30

Cytat:
Autorem tekstu jest Hermas, jego zaś dzieło
– Pasterz – jest jednym z najważniejszych pism
starochrześcijańskich:
„Panie – powiedziałem –
Jeśli kto ma żonę, która wierzy wPana,
Iprzekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
Czy grzeszy mąż, jeśli dalej znią żyje razem?”
„Tak długo, póki nie wie – odpowiedział –
nie grzeszy.
Jeśli się jednak mąż dowie ojej grzechu,
Aniewiasta nie pokutuje,
Ale trwa wswym porubstwie,
Imąż dalej znią żyje razem,
Staje się współwinny jej grzechu,
Ibierze udział wjej cudzołóstwie”.
„Jakżeż tedy, opanie – pytałem – mapostąpić
mąż,
Jeśli żona trwa wswej namiętności?”
„Niechże ją oddali – odrzekł
Amąż niech żyje samotnie,
Jeśli zaś oddali swą żonę ipojmie inną,
Tedy ion cudzołoży”.
„Ajeśli, opanie – pytałem – niewiasta
poswym oddaleniu pokutuje,
Ichce powrócić do swego męża,
Czy on jej nie powinien przyjąć zpowrotem?”
„Zpewnością – odrzekł –
Jeśli mąż jej nie przyjmie,
Grzeszy iwielką na siebie ściąga winę.
Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył,
aczyni pokutę.
Azatem dla tej pokuty mężowi żenić się
niewolno.
Oto jak się żona imąż powinni zachowywać”.


Dzięki Jacku.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group