To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - czekanie na cud

Anonymous - 2015-08-17, 10:36

duzapanna napisał/a:
Mąż jest wulgarny, chamski, zaczynam się go po prostu bać :(


Mam to samo, to nie jest ten sam człowiek. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Dlaczego się tak dzieje ? Nie potrafię tego zrozumieć.

Anonymous - 2015-08-17, 10:55

Dziś mi napisał ze nie będę miała spokoju póki się nie wyprowadze. A jeszcze wczoraj twierdził że chce ustalić warunki żebym nie była pokrzywdzona.
Anonymous - 2015-08-17, 10:59

mąż czegos chce, a Ty utrudniasz, stoisz na przeszkodzie jego "szczęścia"
gdyby nie Ty realizowałby bez przeszkód swoje plany, które w obecnej sytuacji wydają mu się jak najbardziej słuszne
dlatego całą niemoc i wynikająca z tego agresję kieruje w Twoją stronę

wiele razy na forum było już to wyjaśniane- nie należy tego tak bardzo brać do siebie
po prostu tak jest na tym etapie i już

jest szansa, że gdy mąż "załapie" , że Ciebie to niewiele rusza, to przestanie

Anonymous - 2015-08-17, 11:01

Nie daj się zastraszyć mężowi. Nie reaguj na jego zaczepki czy to słowne, czy pisane.
On Cię prowokuje, utrudnia życie, aby "mieć Cię z głowy".
Nie usuwaj mu się sama z jego drogi. Niech on weźmie na siebie ciężar opuszczenia rodziny.

Anonymous - 2015-08-17, 11:02

to teraz zastrasza i to jest przemoc

masz prawo mieszkać w mieszkaniu i masz prawo mieć spokój

ja mojemu męzowi napisałam, że jak sie nie uspokoi z przemoca slowną zgłosze sprawę do ośrodka pomocy społecznej jako przemoc (wczesniej sie skonsultowałam ze specjalistą, czy faktycznie to jest przemoc, i była)
po tym sie uspokoił na dobre

Anonymous - 2015-08-17, 11:04

teraz się dużo decyduje w Twoim małżeństwie i zachowaj spokój

mąż sprawdza na ile może sobie pozwolić

tak jak pisze Twardy, zachowaj swoją pozycje, nie atakuj nie prowokuj, ale tez niczego mu nie ułatwiaj
stabilnie :-)

Anonymous - 2015-08-17, 11:57

Witam Cię Duzapanna. Właśnie przerabiam to samo co ty.współczuję ci bo wiem co czujesz, jak czytam twoje posty to stwierdzam że u mnie jest tak samo. Tylko ze u mnie są zaangażowane małe dzieci i to jest dla mnie duży ból. Będziemy się razem wspierać.Z Bogiem
Anonymous - 2015-08-17, 12:10

Dziękuję za wszystkie wasze rady. To dla mnie ważne ze nie jestem całkiem sama.
Jestem w szoku ze coś takiego się dzieje. Zachowania i słowa których nigdy bym się po moim mężu nie spodziewała.
Minął jeden dzień a już są wulgarne smsy, groźby ze mnie wyrzuci, że zmieni zamki, że pozaluję, i takie nie wprost ze coś mi grozi.

Anonymous - 2015-08-17, 17:37

Nie kasuj żadnych esemesów, wiadomości.
Anonymous - 2015-08-17, 21:05

Czytam jeszcze raz to co napisaliście i próbuję się ustawić do pionu.
Już myślałam że złapałam trochę siły, że jakoś sobie radzę, a tu znów nieznane przede mną i strach zagląda w oczy.

Mąż przegrzebał mi laptopa pod moją nieobecność. Szuka na mnie "haków". Podobno smaruje pozew rozwodowy w tym tygodniu.

Mam w sobie tyle gniewu, na który nigdy sobie nie pozwalałam. Czuję i zawód zbierający się przez całe sześć lat, i krzywdę, i ból. Rozumiem jego cierpienie. I w ogóle wszystko co się z nim dzieje. A jednocześnie nie pojmuję jak może robić z siebie taką świętą ofiarę.

Ufam Panu Bogu, że z Nim nie zginę. Wołam ciągle ratuj, ratuj! A On wprawdzie podtrzymuje mnie przy życiu, ale żeby to był jakiś specjalny ratunek to nie powiem. Te wszystkie ostatnie lata ciągle się modliłam: uzdrów mnie, napraw, zrób coś z tą depresją, bólem, bo sama nie umiem, bo zwariuję w końcu, nie wytrzymam z bólu. Modliłąm się o wiarę, o wytrwałość, ale starczało mi ich na bardzo krótko. Potem odchodziłam, robiłam głupoty za każdym razem większe. Potem jeszcze rozpaczliwiej chciałam wrócić.
Wiem że moje grzechy to mój wolny wybór. Ale i tak mam żal do Boga że mi na nie pozwolił. Tyle razy powstrzymywał mnie przed czymś, to czemu przed zdradą nie mógł?
Czemu moje życie to od zawsze musi być taki straszny brak wszystkiego: miłości, bezpieczeństwa, zrozumienia, przyjaciół, rodziny. Od 31 lat ciągle mi wszystkiego brakuje i Bóg wcale mi tego nie daje. Mimo że wiem że nikogo nie mam poza Nim. Mimo że nie mam nic do stracenia, nic czego bym się trzymała zamiast Niego.
Chodzę na terapię i to jest dobre, bo pozwala mi siebie zrozumieć, poukładać, uporządkować. A jednocześnie w wielu rzeczach które sobie wyrzucałam jako swoją winę, już tej winy nie dostrzegam. Nie popełniam grzechów z rozmysłem, dla przyjemności, czepiam się czasem czegoś jak tonący brzytwy, bo mi się na dany moment wydaje że nie ma innego wyjścia.
Odkąd pamiętam, wszystkie moje wysiłki kierują się tylko ku temu żeby nie zwariować z bólu.
Bóg mi nalepia doraźne plasterki, ale bólu nie zabiera.

Anonymous - 2015-08-18, 07:49

Kochana, czekasz na cud- a ten cud właśnie się dzieje. Twoje "wyprowadzenie z Egiptu, z domu niewoli" właśnie trwa. Podczas mojego kryzysu często czytałam sobie tę historię Izraela i utożsamiałam ze swoim życiem.
Piszesz o depresji, o smutku, o cierpieniu.
To jest Twoje zniewolenie, twój "dom niewoli".
Z tego Bóg Ciebie wyprowadza, choć nie jest to łatwa droga.
Ja dopiero oparłam się na Bogu, jak odszedł mąż, zrobiłam 12 kroków.
Depresja zniknęła :-)
Lęki odeszły :-)
Jeśli wracają- wiem co robić, żeby sobie pomóc.
Jak dobrze wykorzystasz ten czas- masz szansę na wyzdrowienie, a to inna jakość życia.
Ja dużo bym dała, żeby mąż wrócił, żebyśmy mieli normalną rodzinę. Ale mojego spokoju i zdrowia emocjonalnego nie poświęcę już na to.

Powierzaj się codziennie Bogu- choć dziś tego nie widzisz, idąć jakby po pustyni, w tym "szaleństwie jest metoda", na pisaku jest ścieżka i Ciebie Bóg nią prowadzi.

Anonymous - 2015-08-18, 14:04

duzapanna
na krokach uczę się rozumieć, że Bóg weźmie ode mnie tyle ile ja mu oddam sama
jeśli pozostawiam coś, co chcę sama kontrolować, to On tego mi siłą nie będzie odbierał.....

Anonymous - 2015-08-18, 23:25

Bety, Moc nadziei, czytam Was i zastanawiam się, zresztą nie pierwszy raz, co jeszcze mogę oddać. Co mam zostawić, skoro już dawno wzystko Bogu oddałam. Niczego nie kontroluję, nad niczym nie panuję, co mam jeszcze zostawić?

I doszłam wreszcie do wniosku, że nic :)
Że od dawna przychodzę do Boga ze wszystkim co mam i wszystko fajnie, tylko mówię Bogu: zobacz, przyszłam, rób mi teraz cuda. Szybko bo nie wytrzymam. Teraz, zaraz, weź mi wszystko napraw. Bo widziałam że innym naprawiasz i ja też chcę.

Już od jakiegoś czasu miałam nieprzyjemne przeczucie, że cuda nie muszą być szybkie, a Boże działanie może być mocno rozwleczone w czasie. Jakoś nie wiem, wcześniej na to nie wpadłam.
Parę dni temu słuchałam kazania o. Szustaka do sucharów. O tym, że czasem trzeba być takim depresyjnym sucharem dłuższy czas. Że nie wszystko się da od razu. Że Pan Bóg nie zawsze leci od razu z ratunkiem. Wyłam z bólu słuchając tego. Dosłaownie. Bo ja NIE WYTRZYMAM.
A już dzisiejsze czytanie o Gedeonie, to mnie dosłownie dobiło.
Pan Bóg powiedział "Pójdziesz z siłą jaką masz".
Czyli nie będzie fanfar, znaków, nie czekaj na nic, idź z tym co masz. No fajnie.

A terapeutka powiedziała, że można mnie porównać do rodzącego się dziecka. Boli, boję się, niewiele ogarniam, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
No to nie wiem. Może i idzie. Najtrudniejsze dla mnie to dać Bogu czas.

W sumie dobre to porównanie do Izraelitów wychodzących z Egiptu. 40 lat to strasznie długo. A Mojżesz tyle się nastarał i w ogóle do Kanaanu nie wszedł :shock:

Anonymous - 2015-08-22, 01:30

Po każdym takim dole budzę się o krok dalej. Pomyślałam: dobra Panie Boże, przejdę tę pustynię.
I od tej chwili ciągle mam takie przekonanie, że wszystko idzie bardzo dobrze. Niezależnie od tego jak czuję się przygnębiona, smutna, czy choćby zmęczona, zupełnie niezależnie coś mi powtarza: to nic, wszystko idzie zgodnie z planem.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group