To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - czekanie na cud

Anonymous - 2015-09-27, 07:05

DP stałe czytam Twój wątek bo Twoja historia bardzo podobna do mojej. Jestem nowa osobą na forum i dziękuję Bogu ze mogłam tu trafić i wiele się dowiedzieć. Jest mi okropnie ciężko bo mój mąż również bardzo mocno odczuwa zranienie i traktuje mnie jak największego wroga. My mamy dwoje dzieci które na to patrzą i w tym tkwią. Jest mi bardzo ich żal bo nie rozumieją tej całej chorej sytuacji.Uświadomiłam sobie ze męża nie zmienię ale mogę zmienić siebie i jutro właśnie biorę udział w rekolekcjach o uzdrowienie. Bardzo proszę o modlitwę. Samoa
Anonymous - 2015-09-27, 08:00

Samoa przylgnij do Boga, szukaj Go całą sobą. On ma moc nie tylko uzdrowic Twoje serce, ale tez naprawi skutki Twoich grzechow, zaopiekuje się Twoimi dziećmi i mężem.
Masz moja modlitwę.

Anonymous - 2015-10-06, 20:22

Uczę się dojrzałych postaw, bez obrażania się, bez wyrzutów i manipulowania emocjami. Czasem smsujemy z mężem - tylko tyle i aż tyle.
Wiem juz, że nie ma powrotu do tego co było, i że ja nie chcę tego powrotu. Nie chcę relacji pełnej wzajemnego uzależnienia, uwieszenia się na sobie. Chcę abyśmy mogli oboje w wolny sposób wybrać siebie nawzajem.

Dużo było nieuporządkowania w moim postrzeganiu miłości, bliskości, relacji i Bóg to wszystko uzdrawia krok po kroku. Ja to porządkuję z Nim.

Mam trochę problemów takich czysto pracowo-materialnych. Ale widzę że Bóg rozwiązuje trudności gdy Mu zaufam. Im więcej Go uwielbiam, nawet w dołku i smutku, tym więcej dostaję, takich konkretnych rzeczy. Ni stąd ni zowąd wpadają zamówienia, znajdują się rozwiązania. Bóg chętnie odpowiada na wołanie tych, którzy decydują się szukać odpowiedzi tylko w Nim.

«W utrapieniu moim wołałem do Pana,
a On mi odpowiedział.
Z głębokości Szeolu3 wzywałem pomocy,
a Ty usłyszałeś mój głos.
4 Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza,
i nurt mnie ogarnął.
Wszystkie Twe morskie bałwany i fale Twoje
przeszły nade mną.
5 Rzekłem do Ciebie: Wygnany daleko od oczu Twoich,
<jakże choć tyle osiągnę, by móc> wejrzeć na Twój święty przybytek?
6 Wody objęły mnie zewsząd, aż po gardło,
ocean mnie otoczył,
sitowie okoliło mi głowę.
7 Do posad gór4 zstąpiłem,
zawory ziemi zostały poza mną na zawsze.
Ale Ty wyprowadziłeś życie moje z przepaści,
Panie, mój Boże!
8 Gdy gasło we mnie życie,
wspomniałem na Pana,
a modlitwa moja dotarła do Ciebie,
do Twego świętego przybytku.
9 Czciciele próżnych marności5
opuszczają Łaskawego dla nich.
10 Ale ja złożę Tobie ofiarę,
z głośnym dziękczynieniem.
Spełnię to, co ślubowałem.
Zbawienie jest u Pana».

Jon 2, 3

Anonymous - 2015-10-22, 09:09

Kilka dni temu chciałam Wam napisać, że coś się dzieje. Spotkaliśmy się parę razy z mężem, zaczęliśmy rozmawiać. Nagle tyle rzeczy zaczął rozumieć. Byłam w szoku i nie rozumiałam skąd ta zmiana. Mówi że może chciałby spróbować jeszcze raz. Że też nie rozumie skąd się to wzięło, że może moje modlitwy zostały wysłuchane.

No i w ramach tej nowej szczerości powiedział że zdradza/ał mnie ostatnio. Jeszcze jak mieszkaliśmy razem pojechał na woodstok i tam się zaczęło. Bo dla niego małżeństwo nie istnieje i przysięga nie obowiązuje, bo ja ją złamałam.
Jakoś tam się spodziewałam tego, wiedziałam że on chce za wszelką cenę kogoś znaleźć. Ale boli i tak. Bardzo. Zwłaszcza po tym jak na nowo rozbudziła się we mnie nadzieja że możemy się porozumieć.

No i teraz on skądś jest gotów spotykać się, próbować. A ja nie wiem czy potrafię. Ten jego nałóg, uzaleznienie od pornografii i czatów, traktowanie kobiet jak rzeczy, żeby się sprawdzić, totalne kierowanie się emocjami, bo on tak teraz czuje więc tak jest.

Kolejny raz: Boże działaj jak chcesz, bo ja sama to się na to nie piszę. Wolę żyć sama, niż zastanawiać się czym w tym tygodniu będzie się kierował mój mąż.

Anonymous - 2015-10-23, 10:12

Myślałam: nie chcę mieć z nim już nic wspólnego, dajmy sobie spokój, po prostu nie dam rady. Zostanę sama i tak będzie mi dobrze. Coraz lepiej odnajduję się w samotności i coraz mniej jest ona samotnością, bo mam swoją wspólnotę, znajomych.

Nie wierzę mężowi, w żadne jego słowo. A tam gdzie wydaje się być szczery nie wierzę w jego możliwości, bo nałóg, bo ciągłe tkwienie w tym samym. Ale zaraz przyszła myśl: nie wierzę mężowi, ale wierzę Bogu.
Bóg mi obiecał odbudowę małżeństwa. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Poznałam ludzi, których Bóg podniósł z najgorszego bagna, z nałogów, poplątanych sytuacji, chorób fizycznych i emocjonalnych. Czasem robił to w procesie, czasem ot tak w jednej chwili. Bóg jest większy od zniszczenia, które dotknęło mnie i mojego męża.

Cytat:
Rdz 18
9 Zapytali go: «Gdzie jest twoja żona, Sara?» - Odpowiedział im: «W tym oto namiocie». 10 Rzekł mu [jeden z nich]: «O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna». Sara przysłuchiwała się u wejścia do namiotu, [które było tuż] za Abrahamem. 11 Abraham i Sara byli w bardzo podeszłym wieku. Toteż Sara nie miewała przypadłości właściwej kobietom. 12 Uśmiechnęła się więc do siebie i pomyślała: «Teraz, gdy przekwitłam, mam doznawać rozkoszy, i mój mąż starzec?» 13 Pan rzekł do Abrahama: «Dlaczego to Sara śmieje się i myśli: Czy naprawdę będę mogła rodzić, gdy już się zestarzałam? 14 Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana? Za rok o tej porze wrócę do ciebie, i Sara będzie miała syna».



Przebaczenie.

Razem z męzem wyrzucaliśmy sobie nawzajem swoje zdrady, rany. To jest nie do zniesienia. Każde chce żeby drugi zrozumiał ból, okazał skruchę, a jednocześnie samo nie jest w stanie nic z siebie dać. Bo jak wesprzeć jak się samemu tak cierpi. Zamknięte koło. Nie chcę w tym tkwić. Przepłakałam co miałam przepłakać. Nie pozwalam żeby zadane rany nadal mnie niszczyły. Nie muszę sama sobie z tym radzić, to Bóg mnie uzdrawia, nie ja, na Nim się opieram. Postanawiam wybaczyć wszystko co miało miejsce w ciągu już prawie 10 lat naszej relacji. I przeprosiłam.

Anonymous - 2015-10-23, 13:07

Hejka, człowiek czasem jest taki obolały. Druga osoba kojarzy się raczej z cierpieniem. Mimo to zostaje nadzieja - w Panu Bogu. Przytulam w modlitwie.
Anonymous - 2015-12-20, 00:16

Kochani chciałam Wam napisać że żyję :)
To co dla mnie najważniejsze, to jestem o kilometry od stanu w jakim byłam prawie rok temu, od tego wraku jakim się stałam. Jest we mnie Życie, minęła depresja, bez oporów wstaję rano z łóżka, nie boję się wszystkiego, nie budzą mnie koszmary. Z miesiąca na miesiąc lepiej. Zaczynam marzyć, szukam swoich pasji :)

Po ponad dwóch miesiącach separacji, wróciłam do domu i mieszkam z mężem. On prosił mnie o powrót, chciał zaczynać od nowa. Jednak bardzo szybko okazało się że to ułuda. Żyjemy teraz jak współlokatorzy. Bez jakiejś wrogości, ale też bardzo daleko od siebie.

Przechodzę różne fazy, począwszy od: to małżeństwo na pewno jest nieważne, nigdy nie byliśmy do niego zdolni, po: jeszcze kiedyś będziemy razem, jakoś się to poukłada.
Staram się postępować według "listy Zerty", przeredagowałam ją dla własnych potrzeb. Raz lepiej mi to wychodzi, raz gorzej. Czasem może niepotrzebnie się odzywam do niego, paplam coś o swoich sprawach. To przez tą samotność, przez to że nie mam nikogo bliskiego. Trudno nie podzielić się z nikim radością lub obawą.

Czasem nachodzi mnie taki stan totalnego chaosu i zaćmienia. Nie wiem czym się kierować, na czym się skupić, każda sprawa wydaje się przegrana, a każdy pomysł zły. Ale to na chwilę. Zawsze potem wracam do ładu i składu, i wiem że to ktoś konkretny zaciemnia mi obraz i wprowadza zamęt.

Samotność to ciągle coś, co najbardziej mi doskwiera. Nie chodzi nawet o brak męża blisko, ale w ogóle rodziny, przyjaciół. Staram się chodzić na spotkania jednej wspólnoty, chętnie też wróciłabym do spotkań Sycharu, ale pracuję bardzo nieregularnie, i praktycznie zawsze gdy jest jakieś spotkanie, wypada mi praca do późna :/

Przede mną Święta. Nie wiem jeszcze czy spędzę je sama, czy pojadę z moim Lokatorem do teściowej ;) Znów niełatwa decyzja.

Ostatnio koleżanka z pracy powiedziała: w Twoim życiu jest wszystko tak źle, a ciebie to napawa dziwym optymizmem ;)

Anonymous - 2015-12-20, 08:06

Duża panno zapraszam na kilka dni do Ciechocinka - na sylwestra i dni skupienia :mrgreen:
Anonymous - 2015-12-20, 21:43

Mirakulum, chętnie bym przyjechała, ale ani praca, a ni finanse nie pozwalają :(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group