To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - czekanie na cud

Anonymous - 2015-08-02, 22:52
Temat postu: czekanie na cud
Minęło trochę czasu, powoli odbudowuję siebie, chodzę na terapię, zmieniłam pracę. Moje poczucie winy nie jest juz tak paraliżujące. Wraca świadomość tego, jak żyłam zanim zdradziłam męża, jak cierpiałam, jak straszny to był ból. Widzę jak skrzywdziłam męża, ale też rozumiem siebie. Po prostu po kilku latach przyjmowania ran zachowałam się jak zwierzę w klatce.

Mąż nie potrafi i nie chce wybaczyć. Nie pamięta mojego płaczu, próśb żeby zerwał z kobietami. Nie pamięta też dobrych rzeczy. Jeśli było coś dobrego to JA to zniszczyłam. A tak naprawdę to były same złe rzeczy i on się ze mną od 6 lat męczy.

Żyjemy obok siebie jak lokatorzy, jak obcy ludzie. Jest 'dzień dobry' i 'dobranoc' i prawie nic poza tym. No może jeszcze pretensje że nie zrobiłam prania czy zakupów. Nieważne że wracając z pracy po 22 fizycznie nie miałam kiedy i jak.

Chyba nie czuję już takiego wielkiego strachu przed samotnością. Znaczy czuję, taki zwykły lęk przed nieznanym. Ale chyba przeżyję.

Piszę tu, bo nie mam komu się wygadać (poza kotem :) )
I też dlatego, że nie widze już żadnego rozwiązania dla tej sytuacji, żadnej dostępnej opcji, żadnego wyjścia. Po ludzku tkwimy każde w swoim miejscu i nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Nie ma szans.
On został przeze mnie zraniony, nie chce ze mną rozmawiać, nie chce wybaczyć, nie będzie niczego robił. Ja nie widzę powodu żeby się płaszczyć i prosić, skoro od sześciu lat o coś prosze i zawsze trafiam na mur.

Może za 10 lat odkopię ten wątek i napisze dla potomności, że stał się cud. Albo że niestety nie.

Anonymous - 2015-08-03, 14:42

Czasami gdy czytam takie rzeczy ccoś mnie bierze. Mój mąż jest taki sam. Ja jego zranilam, nie on mnie. On mnie tylko 10 lat rani swoimi koleżankami. Ja nie mogę oczekiwac nic, bo za dużo mówię. Te chlopy...
Anonymous - 2015-08-03, 19:12

MonikaMaria3 napisał/a:
Te chlopy...


Moniko, już dwa lata jesteś na forum i jeszcze wrzucasz wszystkich chłopów do jednego worka? ;-)

Anonymous - 2015-08-03, 20:29

Twardy łatwiej jest wrzucić wszystkich do jednego wora :-P a tak na poważnie bardzo niewielu jest takich mężczyzn jak Wy chlopy z Sycharu. Mam dla każdego mężczyzny z forum ogromny szacunek, dlatego że wwłaśnie Was można nazwać prawdziwymi mężczyznami. Walczyć o swoja rodzine dzis chce tak niewielu...
Anonymous - 2015-08-03, 22:26

Dobrze wiem że wszystko jest konsekwencją moich wcześniejszych wyborów. Nie umiałam stawiać granic, nadskakiwalam, chciałam być z nim za wszelką cenę. Wkladalam w to małżeństwo dużo więcej uczuć. Wiec kiedy ja popelnilam błąd, nie ma nic co by męża skłoniło do myśli o odbudowi.

Czasem myślę że skoro wszystko jest tak jednostronne, to może tego małżeństwa po prostu nie ma?

Anonymous - 2015-08-03, 22:45

duzapanna napisał/a:
Czasem myślę że skoro wszystko jest tak jednostronne, to może tego małżeństwa po prostu nie ma?


Jak to rozumiesz "może tego małżeństwa po prostu nie ma"?

Anonymous - 2015-08-03, 22:57

twardy jeśli chodzi o ważność lub nieważność małżeństwa to wiem co kościół o tym mówi.
Bardziej chodzi mi o to ze widzę tylko swój wkład od samego początku. Nie chodzi o to ze mąż nic nie dawał, raczej ze dawał tylko to co nie wymaga wiele wysiłku. Mam wrażenie ze ja jakoś sztucznie podtrzymywalam naszą relację.
Nie widziałam i nie widzę żadnej siły płynącej z jego miłości, ani z sakramentu. Dopóki trwalam to nasz związek jakoś trwał, gdy ja upadłam wszystko się zawalilo.

Anonymous - 2015-08-03, 23:07

duzapanna napisał/a:
Mam wrażenie ze ja jakoś sztucznie podtrzymywalam naszą relację.


duzapanna napisał/a:
Dopóki trwalam to nasz związek jakoś trwał, gdy ja upadła wszystko się zawalilo.


Możliwe, ale co to zmienia w obecnej Twojej, Waszej sytuacji?
Było, minęło. Dzisiaj jest dzisiaj.

Cytat:
Bardziej chodzi mi o to ze widzę tylko swój wkład od samego początku


Mam w związku z tym co piszesz zadanie dla Ciebie.
Wypisz na kartce siedem zalet męża. Znajdziesz? Dasz radę?

Anonymous - 2015-08-03, 23:30

Ależ ja bez problemu wymienię jego zalety :) i to dużo więcej niż 7.
Mój mąż jest pracowity, obowiązkowy, uczynny, wrażliwy na cudzą krzywdę, wytrzymały na niewygody i fizyczny ból, skromny, z fajnym poczuciem humoru, zna się na różnych rzeczach o których nie mam pojęcia. Jest doceniany w pracy i lubiany przez znajomych.

Tylko ze nigdy nie okazał mi ze jestem dla niego wybrana i jedyna.

Jakie to wszystko ma teraz znaczenie? Takie ze nie ma nawet wspomnień do których można by się odwołać. Nie mogę powiedzieć: zobacz kiedyś mnie kochałes, kiedyś było między nami dobrze. Bo nie było. Bo on miał zawsze niespełnione i niewypowiedziane oczekiwania a ja robiłam wszystko żeby je odgadnąć i się dopasować. Aż w końcu popadłam w marazm i depresję.

Anonymous - 2015-08-03, 23:43

Dobrze, że widzisz zalety męża. Nie każdy to potrafi.

Cytat:
Bo on miał zawsze niespełnione i niewypowiedziane oczekiwania a ja robiłam wszystko żeby je odgadnąć i się dopasować.


Czyli oboje popełnialiście błędy. Jak większość z nas tu obecnych.

duzapanna napisał/a:
Nie mogę powiedzieć: zobacz kiedyś mnie kochałes, kiedyś było między nami dobrze. Bo nie było.


Nawet jeśli byłyby wspaniałe chwile, to po kryzysie zmieniamy się i musimy nauczyć się siebie nawzajem od nowa.
To jak było wcześniej nie bardzo ma znaczenie. Wszystkie nasze żale, rozczarowania musimy i tak zostawić za sobą. A miłe chwile, które kiedyś były?
Na nich i tak nie zbudujemy małżeństwa od nowa. Potrzebne są nowe fundamenty. Na starych się nie buduje, bo znowu dom się zawali.
Nie masz więc czego żałować, że nie było dobrze kiedyś. Ważne jak będzie teraz.

Anonymous - 2015-08-03, 23:58

Szkoda że on nie widzi moich zalet :P
Okazuje się ze mam tylko wady, które dzielnie znosił, a teraz już nie ma ochoty.

W sumie logicznie brzmi to co piszesz ;)
Małżeństwo rozwalone w drobny mak i nie ma się czego uchwycić. Odbuduje się od zera albo wcale.

Anonymous - 2015-08-05, 22:37

Byłam dziś na mszy św z modlitwą o uzdrowienie.
Było sporo uzdrowien fizycznych, sporo proroctw dla różnych osób.
W tych słowach kogo Pan Jezus uzdrawia dziś zostały wymienione WSZYSTKIE moje aktualnie największe problemy i dylematy. Nie ze jedno, wszystkie.
I teraz siedzę niedowierzając i się zastanawiam: czy to było do mnie.
Czy Pan Bóg może uzdrawiac wszystko na raz? No wiem ze może.
Ale czy chce? Czy dla mnie? Czy to się tak da?
Człowiek to jednak głupi jest :D

Anonymous - 2015-08-05, 22:42

duzapanna napisał/a:
Czy Pan Bóg może uzdrawiac wszystko na raz? No wiem ze może.

Ale czy chce? Czy dla mnie? Czy to się tak da?



:mrgreen: :mrgreen:

Tak, Pan Bóg chce uzdrowienia dla Ciebie.

A pozwolisz Jemu aby Cię uzdrawiał?

Anonymous - 2015-08-05, 22:48

No pewnie! Nie mam w tej kwestii juz chyba żadnych oporów :D mogę oddać wszystko, mogę zrobić sobie obciach jak trzeba, każdą instrukcję wykonam ;)
Ale czekam już tak długo i coraz większą nędza i dziadostwo ze mnie wyłazi :( żadnych oznak zdrowia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group