To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ja, moja żona i nieślubne dziecko

Anonymous - 2015-08-06, 16:15

lustro napisał/a:
chyba jednak nie do konca rozumiesz co chce Ci powiedzieć, albo rozumiesz, tylko...patrzy wyżej ;-)


chyba nie rozumiem, może powiesz tak po prostu ;-)

Anonymous - 2015-08-06, 18:07

jacek12k napisał/a:
lustro napisał/a:
a konkretniej co masz na myśli ? :->


Chodziło mi o to, że już nie będę odpowiadał na poprzedni Twój długi post tylko kontynuował rozmowę niejako od zera. Bardzo chciałbym skorzystać z dobrych rad, jak się zachować w tej sytuacji, silnie, stanowczo, ale też bardzo delikatnie. Gdzie tej stanowczości powinno być dużo, a gdzie mało lub gdzie powinienem całkowicie odpuścić.

Trudno jednak oto kiedy rozmowa zbiega na to co ja źle robię choć ... wcale tego nie robię :)


Jacku12k

Więc odpowiem tak - nie, nie zgadzam się.
Odpowiedz na mój post i na pytania, które Ci się stawia.

Wydaje Ci się, że bardzo sprytnie manipulujesz rozmową, a my jestesmy tak naiwne, że tego nie widzimy.
Unikasz odpowiedzi, udajesz, że czegos nie rozumiesz, piszesz, że czegoś nie robisz, albo nie pisałeś, opowiadasz wybrane fragmenty, które pasują Ci do własnej koncepcji a resztę pomijasz stwierdzeniem, że to nie na ten post historia, że za duzo pisania, albo coś nie warto pisac...motasz.

Więc zacznij zachowywać sie jak prawdziwy facet i stań uczciwie z rozmówcami.
Nie udawaj, że nie ma tematu.

Poza tym - stosuj w rozmowie tą samą zasade wobec siebie, co wobec innych.
Napisałes do Kingi2 ( bardzo życzliwej i merytorycznej)
A może wystarczy nie dopowiadać sobie tego czego w poście nie ma ;)
choc jej wywód dokładnie opieral się na tym, co sam napisałeś.
Ale nie uważasz za niewłaściwe pisać do mnie
Hmm, znowu widzisz we mnie "chciejstwo" jakieś - czyżby to projekcje Twoich własnych przeżyć na moje życie?

Przykro mi - nie jesteś uczciwym rozmówcą.
Nie chcesz wcale naszych rad, tylko utwierdzenia się we własnym zdaniu.
Stąd Twoje pomijanie pytań, udawanie niezrozumienia...
jestes jednym wielkim chciejstwem nastawionym na siebie, na to co Ty chcesz, oczekujesz, potrzebujesz...w nosie masz innych.
Nie pytał byś Kingę o jakim chciejstwie mówi, gdy była mowa o oburzeniu zony wobec Twojej chęci noszenia znowu obraczki, gdybys nie był nastawiony na siebie.
Nie zastanowiłes się nad jej uczuciami w tej sytuacji, bo gdybys się zastanowił nie dziwił bys się, że sie wkurzyła.
Tym bardziej nie zastanowiłes sie nad jej uczuciami wobec całej tej sytuacji.
Po prostu - Ty dorosłes do powrotu, Ty chcesz (to i tamto), Ty sie liczysz...

Tak się nie da daleko zajść,
Na moje oko powinienes sie zatrzymać, moze nawet cofnąć i mocno pomyslec nad sobą.


I piszę to, co widac gołym okiem z Twoich postów.
Tylko czy Ty potrafisz to dostrzec?

Anonymous - 2015-08-06, 21:13

lustro napisał/a:
Więc odpowiem tak - nie, nie zgadzam się.
Odpowiedz na mój post i na pytania, które Ci się stawia.


Proszę bardzo

lustro napisał/a:
Wydaje Ci się, że bardzo sprytnie manipulujesz rozmową, a my jestesmy tak naiwne, że tego nie widzimy.


Nie wydaje mi się, jestem pewny na 100%, że nikim tu nie manipuluję. Przyszedłem tu szukać pomocy, a nie oszukiwać obce mi osoby.

lustro napisał/a:
Unikasz odpowiedzi, udajesz, że czegos nie rozumiesz, piszesz, że czegoś nie robisz, albo nie pisałeś, opowiadasz wybrane fragmenty, które pasują Ci do własnej koncepcji a resztę pomijasz stwierdzeniem, że to nie na ten post historia, że za duzo pisania, albo coś nie warto pisac...motasz.


Nie unikam, czasami wybieram na co odpowiedzieć, ale to nie unikanie jest powodem.
Jak piszę, że nie rozumiem to znaczy że nie rozumiem.
Jak piszę, że czegoś nie robiłem to nie robiłem.
Moja historia jest dosyć skomplikowana, dzisiaj opowiadałem ją prawniczce, najpierw było prawie pół godziny mojego monologu, a później ponad pół godziny jej pytań i moich odpowiedzi. Czyli prawie godzina mojego mówienia. Trudno to byłoby wszystko spisać tutaj na raz.
Z czasem, jak pisałem wcześniej, pewnie cała historia się ułoży.
Staram się pisać tak jasno i klarownie jak potrafię.

lustro napisał/a:
Więc zacznij zachowywać sie jak prawdziwy facet i stań uczciwie z rozmówcami.
Nie udawaj, że nie ma tematu.


Nie udaję.

lustro napisał/a:
Poza tym - stosuj w rozmowie tą samą zasade wobec siebie, co wobec innych.
Napisałes do Kingi2 ( bardzo życzliwej i merytorycznej)
A może wystarczy nie dopowiadać sobie tego czego w poście nie ma ;)
choc jej wywód dokładnie opieral się na tym, co sam napisałeś.


Odpowiedź Kingi była rzeczywiście bardzo życzliwa i merytoryczna. Starałem się żeby moja też taka była. Mam nadzieję, że jeśli było inaczej Kinga mi o tym powie.

lustro napisał/a:
Ale nie uważasz za niewłaściwe pisać do mnie
Hmm, znowu widzisz we mnie "chciejstwo" jakieś - czyżby to projekcje Twoich własnych przeżyć na moje życie?


Tak wtedy chciałem napisać, cóż mogę powiedzieć więcej ... nie widzę w sobie tego chciejstwa, które Ty we mnie widzisz. Może je zobaczę, naprawdę sporo czasu zastanawiam się nad Twoimi słowami. Jak zobaczę będę Cię przepraszał i Ci dziękował za prawdę, ale teraz nie widzę tego.

lustro napisał/a:
Przykro mi - nie jesteś uczciwym rozmówcą.
Nie chcesz wcale naszych rad, tylko utwierdzenia się we własnym zdaniu.
Stąd Twoje pomijanie pytań, udawanie niezrozumienia...
jestes jednym wielkim chciejstwem nastawionym na siebie, na to co Ty chcesz, oczekujesz, potrzebujesz...w nosie masz innych.


Chciałem skomentować każdą Twoją wypowiedź, ale tego nie będę komentował.

lustro napisał/a:
Nie pytał byś Kingę o jakim chciejstwie mówi, gdy była mowa o oburzeniu zony wobec Twojej chęci noszenia znowu obraczki, gdybys nie był nastawiony na siebie.
Nie zastanowiłes się nad jej uczuciami w tej sytuacji, bo gdybys się zastanowił nie dziwił bys się, że sie wkurzyła.
Tym bardziej nie zastanowiłes sie nad jej uczuciami wobec całej tej sytuacji.
Po prostu - Ty dorosłes do powrotu, Ty chcesz (to i tamto), Ty sie liczysz...


Tak, dorosłem do powrotu i będę to żonie pokazywał cały czas, na różne sposoby, także poprzez noszenie obrączki. Będę ją adorował, przekonywał ją, że ją kocham. Będę jej naprawiał różne rzeczy w domu. Będę jej kupował kwiaty. Będę swojej decyzji mówił swoim znajomym i rodzinie. Będę ją zapewniał, że nie musimy czekać z powrotem do siebie aż każde z nas poradzi sobie ze swoimi wszystkimi problemami. Będę prosił i namawiał innych żeby nas wspierali (pierwszy namówiony i zaangażowany to ksiądz z sycharu oraz część wspólnoty). Będę słuchał o jej problemach dnia codziennego, pocieszał ją, przytulał. Będę jej pomagał jak nadgodziny przyniesie do domu.
Czasem będę słuchał, że za bardzo ją naciskam. Że czuje zbyt dużą presję.
A następnego dnia będę słuchał jej pytania jak moi koledzy z pracy zareagowali na to, że założyłem obrączkę i będę się cieszył jak głupi że zadała to pytanie sama, że jest tym zainteresowana.
I tak będę w kółko.

lustro napisał/a:
Tak się nie da daleko zajść,
Na moje oko powinienes sie zatrzymać, moze nawet cofnąć i mocno pomyslec nad sobą.


Zgadzam się, że warto się zatrzymywać i zastanawiać nad sobą.

lustro napisał/a:

I piszę to, co widac gołym okiem z Twoich postów.
Tylko czy Ty potrafisz to dostrzec?


Nie potrafię tego dostrzec o czym Ty w większości piszesz. Pokaż mi to.

---------------------

Odpowiedziałem na każde zdanie z Twojego posta. Nie bardzo wprawdzie rozumiem dokąd zmierzamy w tej rozmowie, ale mam nadzieję, że do czegoś dobrego.

Anonymous - 2015-08-06, 22:03

Jacek, jedno jest pewne w twojej skomplikowanej historii: że jak będziesz pokorny, odważny i cierpliwy oraz jak będziesz czerpał z Boga i mocy sakramentu- uda się.
Jakoś tak myślę, że nawet jak to po ludzku jest zdrowo porąbane, to Bóg obecny w sakramencie będzie sprzyjał. Jasna sprawa, że to będzie egzamin dla Ciebie- ile w tym ochoty, zapału, przygody, wyzwania a ile ciężkiej pracy z przebaczeniem, może odrzuceniem,odzyskiwaniem zaufania itd.
I tu się sprawdzi- tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono.
Jesteście już innymi ludźmi- i Ty i Twoja żona. Pewnie wiele rzeczy, o których teraz nie masz pojęcia nie raz Cię zaskoczy, to będzie jakaś próba dla Ciebie. Na razie masz powera- zdobyć, przekonać, utrzymać relację z żoną, załatwić inne ważne sprawy itd Potem pewnie przyjdzie etap na kolejne sprawy....
Ale masz niepowtarzalną szansę- budować na Bogu swoje małżeństwo, mądrzejszy i bogatszy o doświadczenia. Oby starczyło Ci sił (nie zapału, ale właśnie sił).
Ja tam kibicuję, mnie się podoba kierunek, w którym idziesz. Byleś Boga nie puścił nawet na minutę.

Anonymous - 2015-08-07, 06:26

Jacku

Jesteś mądrym facetem. To Twoje życie i Twoje dziecko. I konsekwencje też Twoje.
Dużo się módl o rozeznanie, wsłuchuj w siebie, a Bóg Cię poprowadzi.

Do wszystkich, a szczególnie do Lustra

Dlaczego tyle agresywnych, narzucających wypowiedzi (oczywiście znowu Lustro)? Po co narzucać Jackowi swoje jedyne słuszne zdanie?
Czym się dzielicie z Jackiem? No bo przecież nie swoim doświadczeniem.
Nie ma jedynie słusznej drogi postępowania w tej sprawie. Stanowisko kościoła też jest podzielone. I w sumie to dobrze, bo daje to pola do indywidualnych rozwiązań bez dylematów moralnych.
Przestań Lustro znowu manipulować rozmówcą, narzucać sposób prowadzenia konwersacji, dociskać do muru. I forsować agresywnie Twojego jedynie słusznego rozwiązania. Przecież Ty nie masz doświadczenia w tej sprawie. Wypowiadaj się na temat zdrad, odczuć osoby zdradzającej. Bo to znasz z autopsji. Ale na Boga nie bądź ekspertem w każdej sprawie.

Sytuacja jest bardzo delikatna. Jest dziecko i jego dobro. Jest żona i jej dobro i trudna sytuacja. Jest kochanka, która została porzucona. Jest zdradzający, być może ojciec.
Fajnie Jacku, że już dużo przeczytałeś i odsłuchałeś. Idziesz dobrą drogą, bo wracasz do żony. I Bóg Cię prowadzi. Zaufaj mu, a droga pojawi Ci się.

Anonymous - 2015-08-07, 06:58

nie dręczcie tak chłopaka, ideałem nie jest jak każdy z nas i robi masę błędów jak każdy z nas
ja podziwiam za odwagę i determinację z powrotu z drogi donikąd - chciałabym być na miejscu żony Jacka
żałuję, że mnie nie ma teraz we Wrocławiu, bo z przyjemnością poznałabym osobiście tego Pana i wysłuchała jego historii
tak więc proszę Was bardzo szanowne grono forumowe - pałą po głowie, ale nie zabijcie
pozdrawiam

Anonymous - 2015-08-07, 08:31

mgła1 napisał/a:
Jasna sprawa, że to będzie egzamin dla Ciebie- ile w tym ochoty, zapału, przygody, wyzwania a ile ciężkiej pracy z przebaczeniem, może odrzuceniem,odzyskiwaniem zaufania itd.
I tu się sprawdzi- tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono.


Dzięki Mgła za te słowa, dzięki za wszystkie tylko już nie chciałem całego posta cytować :)
Bardzo jasno i klarownie ujęłaś w krótkim tekście najważniejsze rzeczy dla mnie teraz. Będę wracał do Twojego posta żeby sobie utrwalać co jest ważne.

Anonymous - 2015-08-07, 08:31

no nareszcie ktoś się odezwał

dokładnie tak Renta i Katalotka- popieram

snucie tworów wyobraźni w stylu: "co będzie, gdy...." niczemu dobremu nie służy
i nie wiadomo po co szykować gotowe odpowiedzi na sytuacje, które w ogóle nie muszą się wydarzyć

Anonymous - 2015-08-07, 08:34

sytuacja jest bardzo trudna i dlatego uważam, że jedyna podstawą do budowania doberj relacji z żoną jest budowanie jej na prawdzie i świadomości, jaki jest stan faktyczny
niepewność i gdybanie - w moim odczuciu- tylko dokłada obciążenia

Anonymous - 2015-08-07, 08:36

renta11 napisał/a:
Jesteś mądrym facetem. To Twoje życie i Twoje dziecko. I konsekwencje też Twoje.
Dużo się módl o rozeznanie, wsłuchuj w siebie, a Bóg Cię poprowadzi.


Dziękuję za dobre słowa. Modlę się sporo o rozeznanie, ale też uważam, że Bóg przemawia przez mądrych ludzi, leczy przez mądrych lekarzy itp. Sta moja obecność tutaj i szukanie rozeznania przez rozmowy z Wami :)

Anonymous - 2015-08-07, 08:37

Jacek, moje wsparcie też masz w kierunku, którym idziesz. Jeśli będziesz potrzebował coś "przegadać" jestem do dyspozycji.
Rozumiem Twoją chęć dowiedzenia się, czy dziecko jest Twoje czy nie. Dla mnie to całkiem normalna reakcja.

Anonymous - 2015-08-07, 08:40

katalotka72 napisał/a:
nie dręczcie tak chłopaka


Hahaha, tylko z jedną osobą trudno mi się rozmawia, liczba mnoga nieuzasadniona ;-)

katalotka72 napisał/a:
żałuję, że mnie nie ma teraz we Wrocławiu, bo z przyjemnością poznałabym osobiście tego Pana i wysłuchała jego historii


Pewnie będzie kiedyś okazja, np. na spotkaniu Sycharu we Wrocławiu, a jak nie to kiedykolwiek indziej chętnie się spotkam.

Anonymous - 2015-08-07, 08:56

I ja podobnie jak renta, katalotka i Bety gorąco kibicuję Tobie jacku12k.

Bez dowiedzenie sie prawdy niczego nie zbudujesz przecież.

Szczerość, prawda o faktach to pierwszy krok w budowaniu nowej relacji z zoną.

domysły zburzyły niejedno :-(
jacek12k napisał/a:
Bóg przemawia przez mądrych ludzi, leczy przez mądrych lekarzy itp.

Też tak myslę i trzymaj się ludzi mądrych.

Anonymous - 2015-08-07, 10:10

A ja mam poważne wątpliwości, która z proponowanych tutaj dróg jest lepsza.

Co prawda "prawda Was wyzwoli", ale prawda może też zniszczyć możliwość odbudowania relacji kochanki Jacka z ojcem dziecka (jeżeli ono istnieje). Nie wiem, jak bym postąpił. Może warto poczekać, aż to dziecko się pojawi?
Po co się przejmować na zapas problemami, których jeszcze nie ma?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group