To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ja, moja żona i nieślubne dziecko

Anonymous - 2015-08-05, 06:26

jacek12k napisał/a:

lustro napisał/a:
Moze pozwolić jej życ dalej w spokoju, z dala od Ciebie, tak jak ona chce?

Skup sie na swoim małżeństwie.
Zacząłeś proces powrotu, dwa miesiące to dopiero wstep. Masz o czym myśleć, o co sie starać, o co zabiegać... a tamtą sprawę zostaw.



Mojej żonie BARDZO zależy żeby wiedzieć czy mam to dziecko czy nie, mi też na tym zależy żeby wiedzieć więc nie zostawię tamtej sprawy, byłoby by to bardzo głupie nie wiedzieć czy mam dziecko czy nie.


No, i to właśnie jest chciejstwo.
Ja chcę, mnie zależy...i nie zostawię, bo ja chcę i dla mnie to ważne...

Nie bierzesz zupełnie pod uwagę, że w tym układzie nie jestes tylko Ty. Jest jeszcze kilka innych osób, które nie mają prawa do spokojnego zycia, bo Ty chcesz inaczej?
Jest ta Dorota, która układa sobie swoje życie bez Ciebie. Ty ją zostawiłeś dla zony. Jeżeli ma malutkie dziecko, to jest to tym trudniejsze.
Jest jakis facet, który chce byc ojcem dla tego dziecka. A moze to jego dziecko? I Twoje mieszanie się, manifestowanie swojej obecności w tym układzie, może dla niego stanowić sporą przeszkodę, choćby emocjonalną.
Jest dziecko, które ma prawo do spokojnego dzieciństwa, kochającej rodziny, do mamy i taty. A Ty koniecznie musisz w to wejść, bo przeciez Ty chcesz.
Czy będziesz ojcem na co dzień dla tego dziecka? NIE. Bo Ty chcesz być z zoną.
Ale musisz zaznaczyć swoją obecność, choć inni tego sobie nie życzą.
A przecież dla dziecka nie jest ojcem ten kto spłodził, a ten co wychował.

Poza tym - jeżeli dziecko zostało poczęte w trakcie trwania małżeństwa, to uznaje się je za małżeńskie. I nie jestem przekonana, czy masz formalne prawo domagać się badań genetycznych jeżeli matka dziecka tego sobie nie zyczy i oświadcza, że ojcem dziecka jest np. jej mąż.

Nie podoba Ci się Jacku to, co piszę.
To Twoje życie i Twoje decyzje. Ale czasem warto wziąć pod uwagę, że swoimi decyzjami możemy zrujnować życie innym. I to tylko dlatego, że takie mieliśmy "widzi mi się".
Moze warto jednak sie nad tym zastanowić i wybrać mniejsze zło?
Mało to zła juz było do tej pory?

I mam jeszcze pytanie - a jeżeli się okaże, że to dziecko jest Twoje, to co to zmieni?
A jeżeli sie okaże, że to dziecko nie jest Twoje, ale jego matka przez Twoje działania została z nim sama, to co wtedy zrobisz?
Czy w obu przypadkach zajmiesz się matka i dzieckiem? A jeżeli tak - to w jaki sposób?
I Twojej żonie to sie bedzie podobało?

Anonymous - 2015-08-05, 07:52

Dziękuję Ci lustro za tę odpowiedź.

I bardzo Cię proszę o:

1. Uświadomienie sobie, że to czego ja chcę to (tylko i nic więcej):
- dowiedzieć się czy to dziecko naprawdę się urodziło
- dowiedzieć się czy jest moje

2. Jeszcze jedną odpowiedź biorąc pod uwagę punkt 1.

Anonymous - 2015-08-05, 09:08

ja rozumiem Jacka i jego chęć dowiedzenia się, jaki jest stan faktyczny sytuacji
Jacek ma prawo wiedzieć, i dziecko w przyszłości też, kto jest ojcem- niezaleznie od tego, kto będzie je wychowywał
zakłamanie od początku tej sytuacji daje niemal pewność, że sytuacja w przyszłości będzie jeszcze bardziej skomplikowana

życie ze świadomością, że byc może ma się dziecko nie daje spokoju- ani Jackowi, ani żonie Jacka
Prawda jest ważna
jesli okazę się, że dziecko nie jest twoje- będzie to zamknięcie tematu
jeśli okaże sie, że tak- to wtedy pomyślisz dalej, co robić i jak się zachować
my chyba najlepiej wiemy, jak kończy się życie oparte na niedomówieniach i niewyjasnionych sytuacjach

dziecko nie jest właśnością matki

może niekoniecznie z detektywem w tle, lub szukaniem na siłę- to takie trochę wymuszanie
sposób dochodzenia o prawdy też jest ważny

Anonymous - 2015-08-05, 09:17

Ja również rozumiem Jacka i jego chciejstwo w dowiedzeniu się prawdy o dziecku--------czy wogóle jest, kim jest jego ojciec biolog. itp.
Bez tej wiedzy Jacek i jego żona nie zbudują swojego szczęścia, bo:
Bety napisał/a:
my chyba najlepiej wiemy, jak kończy się życie oparte na niedomówieniach i niewyjasnionych sytuacjach


może i potrzebny będzie detektyw, może sprawa w sądzie.
jedno wiem napewno-sprawę pomimo ze jest bolesna załatwić trzeba.

Anonymous - 2015-08-05, 12:10

To mnie akurat nie dziwi.
Tu juz było wiele dyskusji na temat "dochodzenia prawdy po trupach".

A ja mam nadal pytanie do Jacka
- i co zrobisz jak się dowiesz czy to dziecko jest twoje?

Anonymous - 2015-08-05, 13:42

Jacku, czy Ty chcesz po trupach?
ja mam wrażenie, że nie :-)

już napisałam: sposób dochodzenia do prawdy tez jest ważny

ja np. bardzo się modliłam, żeby Bóg mi ukazał prawdę o moim małżenstwie i samo się stało- bez mojego udziału. Nastąpił jednoznaczny zbieg okoliczności jasno wskazujący na stan faktyczny.

W moim odczuciu masz Jacek niezbywalne prawo wiedzieć, czy dziecko jest Twoje.
To porządkuje Twoje życie i relacje względem żony i ewentualnie dziecka : jesli nie jest Twoje masz spokojne serce, jeśli jest- podejmujesz decyzję, co dalej.
Trwanie w niepewności miesiącami a nawet latami to jest gotowanie sobie niezłej jazdy emocjonalnej.

Jak dla mnie oczywiste jest Twoje pragnienie wyjasnienia tej trudnej sytuacji. uważam, że to dojrzała, odpowiedzialna postawa.

Anonymous - 2015-08-05, 14:26

Bety napisał/a:
Jacku, czy Ty chcesz po trupach?
ja mam wrażenie, że nie :-)


Oczywiście, że nie. W tej chwili tylko sprawdzam jakie mam możliwości w tym zakresie. Ciągle liczę, że Dorota sama mi umożliwi poznanie prawdy. Jest mi jednak coraz trudniej czekać.

Bety napisał/a:
Trwanie w niepewności miesiącami a nawet latami to jest gotowanie sobie niezłej jazdy emocjonalnej.


To prawda, już te miesiące niepewności powodują u mnie duże napięcia, które narastają :-(

Bety napisał/a:
Jak dla mnie oczywiste jest Twoje pragnienie wyjasnienia tej trudnej sytuacji. uważam, że to dojrzała, odpowiedzialna postawa.


Dziękuje :-)

lustro napisał/a:
A ja mam nadal pytanie do Jacka
- i co zrobisz jak się dowiesz czy to dziecko jest twoje?


Jeśli się okaże, że nie jest moje to będę miał dużo do wybaczenia Dorocie.
Jeśli się okaże, że jest moje to będę chciał doprowadzić do wspólnego podjęcia decyzji "co dalej" przez wszystkie zainteresowane osoby.

Anonymous - 2015-08-05, 14:32

lustro napisał/a:
To mnie akurat nie dziwi.
Tu juz było wiele dyskusji na temat "dochodzenia prawdy po trupach".


Jakoś mi się to nieprzyjemnie czyta. Mam wrażenie jakbyś chciała mi dołożyć za kogoś innego.
Wynika to moje wrażenie chociażby z tego, że piszesz o rzeczach których nie ma w moich postach, np:

lustro napisał/a:
Ty ją zostawiłeś dla zony.


lustro napisał/a:
A Ty koniecznie musisz w to wejść, bo przeciez Ty chcesz.


lustro napisał/a:
Czy będziesz ojcem na co dzień dla tego dziecka? NIE. Bo Ty chcesz być z zoną.
Ale musisz zaznaczyć swoją obecność, choć inni tego sobie nie życzą.

Anonymous - 2015-08-05, 15:05

Ja rozumiem zarowno stanowisko lustro, ktora swoja postawa wyraza troske o dobro dziecka nie tylko w chwili obecnej jak i w przyszlosci, jego prawo do stabilnej i nie patchworkowej rodziny. Okazuje to tak jak pojmuje najlepiej budujac przewidywania na swojej wiedzy i doswiadczeniu. I jacka 12k tez rozumiem z checia rozwiklania zagadki, wszak to nie zaginiony przedmiot tylko dziecko, za ktore trzeba wziac odpowiedzialnosc. Problem tylko w tym, ze matka potencjalnego dziecka tak skutecznie od tego sie uchyla, aby te odpowiedzialnosc podjal jacek , ze ten fakt jest niezwykle zastanawiajacy i ze wzgledu na to wszelkie dzialania w tej sprawie musza byc wywazone i ostrozne, aby do zaistnialych juz bledow nie dolozyc nastepnych.
Moje pytanie jacku12k jest takie, czy oboje z zona zdajecie sobie w pelni sprawe z powagi sytuacji z jaka przyjdzie wam sie zmierzyc. Dotad poruszacie sie tylko w obszarze domyslow i teorii i wszyscy nie bardzo wiecie na czym stoicie. :-/
1. Ty jacku12k nawet nie wiesz czy odbudujesz realnie swoj zwiazek z malzonka- i to jest najbardziej palaca kwestia, bo:( przy zalozeniu ze jednak sie odnajdziecie z zona na trwale )
- jesli dziecko jest Twoje to zona moze nie udxwignac nie tylko twojego zaangazowania w dziecko z innego zwiazku, ale tez i Twoich czestszych lub rzadszych kontaktow z kochanka, wciaz bedziesz otwieral potezna rane w jej sercu .
- jesli jest Twoje dzieciatko to co zrobisz jesli zona je przyjmie, a ono z czasem gdy dorosnie zacznie byc wobec niej agresywne, w oczach dziecka, zarowno twoja zona jaki potencjalny partner zyciowy matki beda winni tego ze nie mialo pelnej rodziny.
2. Czy jestes przygotowany na samotne ojcostwo, gdyby to dziecko jednak bylo Twoje ? Myslales o placeniu alimentow, ale zycie bywa inne niz by sie chcialo, obie kobiety moga nie chciec lub nie moc wspolnie z Toba wychowywac tego maluszka, co zrobisz ?

To sa powody dla ktorych najpierw musisz miec jasna sytuacje z zona zanim zrobisz cokolwiek w kwestii tegoz dziecka, uswiadom to tez swojej malzonce, bo ona, w moim odczuciu, dziala teraz raczej na bazie uczuc niz rozumu, inaczej okreslilaby sie w stosunku do tego co dalej z waszym zwiazkiem. Skoro tego nie robi to zastanow sie dlaczego i postaraj sie temu zaradzic. Chodzi o to ze Sajgon jaki zafundowales w zyciu swojej zony jeszcze nie posprzatany, a juz fundujesz jej potencjalny Afganistan. Nie oczekuj ze to sie samo ulozy, bo tak nie bedzie. Jesli nawet to dziecko nie jest Twoje to i tak w psychice zony zostanie jakas nutka niepewnosci co do niespodzianek jakie moga ja jeszcze zaskoczyc.

Anonymous - 2015-08-05, 16:09

własnie matka dziecka uchyla sie od udzielenia informacji- nie znamy dlaczego tak się uchyla

sytuacja jest trudna- a w trudnych sytuacjach należy działać klarownie
nie mylić: na ślepo

Anonymous - 2015-08-05, 18:27

Bety napisał/a:
sytuacja jest trudna- a w trudnych sytuacjach należy działać klarownie


Napisz proszę coś więcej co masz na myśli.

Anonymous - 2015-08-05, 18:41

kinga2 napisał/a:
Moje pytanie jacku12k jest takie, czy oboje z zona zdajecie sobie w pelni sprawe z powagi sytuacji z jaka przyjdzie wam sie zmierzyc.


Na to oczywiście nie odpowiem bo nie wiem z czym nam przyjdzie się zmierzyć. Pewne scenariusze możemy sobie wyobrazić, ale czy wszystkie? Pewnie nie.

kinga2 napisał/a:
ale tez i Twoich czestszych lub rzadszych kontaktow z kochanka, wciaz bedziesz otwieral potezna rane w jej sercu .


Hmmm, no i co ja mam na to odpowiedzieć? Jest spora szansa, że tak nie będzie z tą raną. A jeśli tak? Jedyne co mogę zrobić to pracować nad zaufaniem między nami. A to będę robił bez względu na okoliczności.

kinga2 napisał/a:
to co zrobisz jesli zona je przyjmie, a ono z czasem gdy dorosnie zacznie byc wobec niej agresywne


Jeśli od początku będzie dobrze wychowywane to tak nie będzie. A jak będzie? To też teraz nie odpowiem co zrobię, to naprawdę od okoliczności mocno zależy.

kinga2 napisał/a:
Czy jestes przygotowany na samotne ojcostwo, gdyby to dziecko jednak bylo Twoje ?


Podołam temu jeśli będzie trzeba. Dzisiaj oczywiście, że nie jestem do tego przygotowany.

kinga2 napisał/a:

To sa powody dla ktorych najpierw musisz miec jasna sytuacje z zona zanim zrobisz cokolwiek w kwestii tegoz dziecka, uswiadom to tez swojej malzonce, bo ona, w moim odczuciu, dziala teraz raczej na bazie uczuc niz rozumu, inaczej okreslilaby sie w stosunku do tego co dalej z waszym zwiazkiem. Skoro tego nie robi to zastanow sie dlaczego i postaraj sie temu zaradzic.


To jest teraz mój największy problem. Jak temu zaradzić. Z jednej strony chciałbym coś robić, ale z drugiej żona mówi, że czuje się przyparta do muru czasami i chce abym jej "odpuścił".

Dzisiaj wróciła z wakacji. Odebrałem ją z dworca i zawiozłem do domu. Tam poprosiłem ją żeby mi dała moją obrączkę, która u niej była bo chcę ją nosić. Bardzo ją to zezłościło, że ją tym "przypieram do muru". Rozstaliśmy się w nerwach niestety :(

kinga2 napisał/a:
Nie oczekuj ze to sie samo ulozy, bo tak nie bedzie.


W ogóle tego nie oczekuję, wręcz przeciwnie, chcę roić jak najwięcej żeby to poukładać, tylko czasem nie wiem jak to najlepiej zrobić.

Anonymous - 2015-08-05, 20:59

jacek12k napisał/a:
lustro napisał/a:
To mnie akurat nie dziwi.
Tu juz było wiele dyskusji na temat "dochodzenia prawdy po trupach".


Jakoś mi się to nieprzyjemnie czyta.


To było skierowane do pań - Bety i Monis.
Jestes tu nowym forumowiczem i nie uczestniczyłes w burzliwych dyskusjach na temat "prawdy po trupach".
Jeżeli odebrałes to do siebie - przepraszam.

Mam wrażenie jakbyś chciała mi dołożyć za kogoś innego.
Wynika to moje wrażenie chociażby z tego, że piszesz o rzeczach których nie ma w moich postach, np:

jacek12k napisał/a:
lustro napisał/a:
Ty ją zostawiłeś dla zony.


a napisałeś : Nie chce kontaktów dopiero od jakiegoś czasu, dopiero od kiedy dowiedziała się, że postanowiłem wrócić do żony, wcześniej chciała.

jacek12k napisał/a:
lustro napisał/a:
A Ty koniecznie musisz w to wejść, bo przeciez Ty chcesz.


a tak nie jest?

jacek12k napisał/a:
lustro napisał/a:
Czy będziesz ojcem na co dzień dla tego dziecka? NIE. Bo Ty chcesz być z zoną.
Ale musisz zaznaczyć swoją obecność, choć inni tego sobie nie życzą.


a to było pytanie, tzw retoryczne.
to dośc żmudna praca, zwłaszcza na tym forum, szukanie cytatów z rozrzuconych postów i cytowanie ich, i zwyczajnie nie bardzo mam teraz na to czas, ale jak bedziesz sie upierał swój wywód podeprę cytatami z Ciebie.


Taka prawda, że Ty stale masz podejście do tego z punktu wodzenia JA.
I tu naprawdę jesteś bardzo konsekwentny.
Ale bywa w zyciu tak, że to co JA chcę, uważam, czuje, potrzebuję...trzeba zweryfikować biorąc pod uwage dobro innych.
Ty na razie zatrzymałeś sie na JA.
Nie bierzesz pod uwage ile zła możesz wyrządzić swoim postępowaniem?
Twoja zona nadal nie jest przekonana co do WAS, jak małżeństwa. ( a czemu nie byliście razem na wakacjach skoro odbudowujecie relacje?)
Mówi Ci, że ją stawiasz pod ścianą.
Ale Ty tego chyba nie czujesz.

Zadałam Ci pytania ja, zadała Kenya...to sa pytania o to, co będzie jeżeli...
potrafisz na nie odpowiedzieć ?
popatrzy na swoje odpowiedzi
nie potrafisz...a wiesz dlaczego? bo nie wszedłeś tak naprawdę w "temat"
nie przemyslałeś go dokładnie, nie obejrzałes z wielu stron, nie przemodliłeś...nie wymyśliłes sam róznych wariantów tego, co dalej...wiec nie wiesz, co zrobisz wtedy, bo po prostu o tym nie myslałes naprawdę poważnie.

Oburzasz sie na mnie. Myslisz, że chce Ci "dokopać" w zamian za kogoś - błąd.
Nie przystajesz do żadnej postaci z mojej historii.
Ale jestem matką i sama kiedyś zastanawiałam się nad tym, co dobre dla mnie, co dla innych...dzieci...to wcale nie jest takie proste.
Efekt motyla - nie boisz się tego?

Anonymous - 2015-08-05, 22:06

Jacku może warto posłuchać konferencji ks. Dziewieckiego, który opisuje sytuacje podobną do Twojej.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group