To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Ja, moja żona i nieślubne dziecko

Anonymous - 2015-08-02, 17:43
Temat postu: Ja, moja żona i nieślubne dziecko
Witam,

Jestem tutaj nowy. Wszystkich serdecznie pozdrawiam. Chciałbym Wam się przedstawić na początku oraz przedstawić moją sytuację.

Mam na imię Jacek, żonę, z którą rozwiodłem się ponad dwa lata temu i razem z nią syna który skończy niedługo 21 lat.

Na przełomie kwietnia/maja tego roku postanowiłem wrócić do żony. W sumie to postanowienie dojrzewało we mnie spory czas. Wiele wątpliwości musiałem się pozbyć, wiele lęków zaakceptować zanim stało się to decyzją z którą poszedłem do żony, ale od maja usilnie o nią zabiegam.

W październiku zeszłego roku dowiedziałem się, że będę miał dziecku z inną kobietą. To dziecko z informacji, które posiadam urodziło się prawie trzy tygodnie temu. Niestety nie jestem pewny tych informacji ponieważ nie ufam jego matce(?) i nie mam żadnych twardych dowodów. Na moje prośby o jakiekolwiek konkretne informacje (jak data urodzenia) otrzymuję odmowę. Do skomplikowana sytuacja, której sam do końca nie rozumiem i nie jestem pewny.

Chcę tę całą sytuację uporządkować. Całość oczywiście zajmie mi co najmniej kilka lat (tak mi się wydaje).
Jednak już teraz chciałbym uporządkować stan prawny w relacji z dzieckiem i jego matką. Chcę wiedzieć czy to dziecko w ogóle jest, czy jest moje, a jeśli tak to być formalnie jego ojcem, płacić alimenty, a także włączyć się jakoś w jego wychowanie. To oczywiście zależy mocno od tego jak będzie postępować odbudowywanie mojego małżeństwa, ponowne nabieranie zaufania między mną i żoną itd. Ale jestem tu dobrej myśli, żona wie oczywiście o całej sytuacji i nie odrzuciła mnie (choć decyzji czy chce być znowu ze mną też jeszcze nie podjęła).

Matka dziecka nie chce mi udzielić żadnych informacji konkretnych, mam z nią kontakt tylko przez telefon. Twierdzi także, że jest mężczyzna, który chce z nią być i dać nazwisko dziecku i że to jej decyzja będzie czy ja w ogóle to dziecko kiedykolwiek zobaczę.

To na czym mi bardzo teraz zależy to oprócz tego co pisałem wcześniej poznanie mojej sytuacji od strony prawnej. Nie ufam matce dziecka i chcę wziąć sprawy w swoje ręce, ale nie bardzo wiem jak się do tego zabrać.

Możecie coś poradzić?

Anonymous - 2015-08-02, 18:44

jacek12k,
Witaj na forum.
Dylematy prawne wzgledem dziecka, o ktorym nawet nie wiesz czy jest Twoje raczej bym sobie odpuscila i skupila sie nad odbudowa relacji z zona.
Z tego co piszesz jakos nie wynika dlaczego nie ufasz potencjalnej matce "swojego" dziecka i wogole to jakos niejasno opisales. Skoro dziecko sie urodzilo, a Ty do ojcostwa nie jestes zapraszany to sie nie angazuj dopoki nie bedziesz mial 100 % pewnosci, ze jestes tym ojcem, zwlaszcza ze nie wiaze ta kobieta z Toba w przyszlosci wychowania tegoz dziecka. Sam napisales, ze informacje niepewne wiec sie na nich nie skupiaj tylko zajmij tym co realnie wiesz, czyli malzonka.

jacek12k napisał/a:

Na przełomie kwietnia/maja tego roku postanowiłem wrócić do żony.

Bez wzgledu na to jak potocza sie inne sprwy to ta relacja z zona bedzie najwazniejsza relacja miedzyludzka Twojego zycia i w niej i na niej bedziesz budowac inne sprawy, a wiec poukladaj sobie priorytety.
Tu na forum staramy sie budowac nasze i malzenskie zycie na stawianiu Boga w centrum naszego zycia, dajemy Mu we wszystkim pierwszenstwo i dlatego wszystkie relacje miedzyludzkie zawsze sa po relacji malzenskiej

Bog, malzonkowie, dzieci, rodzice i tesciowie, reszta swiata. Jak tego sie przestrzega to wiele, bardzo wiele spraw uklada sie niejako samych i w dobrym kierunku.
Skoro zona jest na etapie decyzyjnym co do waszego dalszego pozycia to ten wlasnie czas poswiec Jej i sobie, a sprawa dziecka sama sie wyklaruje, niczego nie rob na sile, bo popsujesz wiecej niz uporzadkujesz.

Anonymous - 2015-08-02, 19:29

Dziękuję za odpowiedź :)

kinga2 napisał/a:
Dylematy prawne wzgledem dziecka, o ktorym nawet nie wiesz czy jest Twoje raczej bym sobie odpuscila i skupila sie nad odbudowa relacji z zona.


To właśnie jest element budowania relacji z żoną. Wiem, że także jej bardzo zależy żeby wiedzieć jaki jest stan faktyczny. Mocno mnie namawiała żebym koniecznie coś zrobił i się dowiedział czy jestem ojcem dziecka czy nie. Także we mnie ta niepewność powoduje napięcia, które nie pomagają budować relacji z Martą.

kinga2 napisał/a:
Z tego co piszesz jakos nie wynika dlaczego nie ufasz potencjalnej matce "swojego" dziecka i wogole to jakos niejasno opisales.


Bo to długa historia i sporo pisania by było, a mój post i tak już długi się zrobił. Na pewno w innych postach historię wyjaśnię.

kinga2 napisał/a:
Skoro dziecko sie urodzilo, a Ty do ojcostwa nie jestes zapraszany to sie nie angazuj dopoki nie bedziesz mial 100 % pewnosci, ze jestes tym ojcem, zwlaszcza ze nie wiaze ta kobieta z Toba w przyszlosci wychowania tegoz dziecka.


No właśnie chcę tę pewność uzyskać, mam silne podstawy myśleć, że jeśli sam jej nie uzyskam to będę żył w niepewności do końca życia, a tego zdecydowanie nie chcę. I moja żona też nie.

Dlatego właśnie zamierzam coś zrobić. Jedyne co mi do głowy przychodzi to wniesienie sprawy do sądu o ustalenie ojcostwa. Problem tylko taki, że nie znam dokładnie jej danych. Nie znam adresu i nie jestem pewny czy nawet nazwisko jej znam.

Jeżeli jakieś informacje mogłyby pomóc jakieś pomysły dać to pytajcie.

Anonymous - 2015-08-02, 20:22

Witaj Jacku cieszę się że do nas dołączyłeś :lol:
Oczywiście zgadzam się z Kingą, że naprawa relacji z żoną jest na pierwszym miejscu, ale myślę też podobnie do ciebie, że ważne jest ustalenie czy jesteś ojcem "tego dziecka". Nie mam żadnego doświadczenia w takich sprawach, ale może warto zapytać prawnika, jak to wygląda od strony prawnej? Czy można w ogóle to sprawdzić i jak? Ja zrobiłabym to jak najszybciej.

Anonymous - 2015-08-02, 20:28

jacek12k napisał/a:
wniesienie sprawy do sądu o ustalenie ojcostwa. Problem tylko taki, że nie znam dokładnie jej danych. Nie znam adresu i nie jestem pewny czy nawet nazwisko jej znam.



Skoro to taki problem to detektyw powinien rozwiazac sprawe. Ty sie tam nie pokazuj, bo jak zaczniesz dziewczyne nachodzic zglosi sprawe na policje i bedziesz mial klopoty. Agencja detektywistyczna powinna Ci pomoc ustalic fakty i wtedy podejmiesz dalsze kroki, sam sie w to nie pakuj skoro matka dziecka robi uniki. Ma ku temu jakies powody.

Anonymous - 2015-08-02, 21:36

Ania65 napisał/a:
ale może warto zapytać prawnika, jak to wygląda od strony prawnej


jutro zamierzam dostać taką poradę prawną, mam już kilka adresów gdzie można takową uzyskać.

kinga2 napisał/a:
Agencja detektywistyczna powinna Ci pomoc ustalic fakty


Kontaktowałem się z dwiema agencjami, każda chciała minimum 4000 zł nie gwarantując za wiele, trochę mnie ta kwota odrzuciła na starcie, ale jak nie wymyślę nic innego to pewnie z tego rozwiązania skorzystam.

Anonymous - 2015-08-02, 21:54

jacek12k napisał/a:
Kontaktowałem się z dwiema agencjami,

We Wroclawiu i okolicy chyba jest jeszcze pare, warto poszukac jeszcze, pewnie znajdziesz mniej finansochlonna.

Anonymous - 2015-08-02, 22:00

Matka dziecka jest z Warszawy, to też pewną trudność stanowi. We Wrocławiu łatwiej by mi było coś ustalić.

Jakby ktoś mógł może polecić jakąś agencję byłbym wdzięczny. Wystarczyłoby mi tylko dane osobowe uzyskać, a resztą sąd by się zajął. Uzyskanie danych osobowych osoby o której wiem gdzie pracuje (duży szpital) nie musi chyba 4 kPLN kosztować.

Anonymous - 2015-08-02, 22:04

Podziwiam mężczyzn, którzy wracają do żon. Moj nie odszedl fizycznie, ale emocjonalnie nie ma go od lat. Co Cię zmienilo?
Anonymous - 2015-08-03, 08:28

MonikaMaria3 napisał/a:
Co Cię zmienilo?


To długi proces, który ciągle się dzieje i sporo zmiany jeszcze przede mną.

Początek kłopotów w małżeństwie pewnie dosyć standardowy. Niedoceniane problemy między nami. Nie umiałem o nich rozmawiać i ich rozwiązywać. Problemy narosły aż wybuchły. Potem próby ratowania małżeństwa. Zakończyły się niestety moją depresją i wyprowadzką z domu.
Później wszedłem w kilka związków z innymi kobietami. Później znowu zacząłem spotykać się z żoną żeby spróbować do niej wrócić, ale niestety ta próba zakończyła się złożeniem wniosku rozwodowego przeze mnie i następnie rozwodem.

Po rozwodzie mój kontakt z żoną się urwał właściwie całkowicie. Zostały tylko sporadyczne rozmowy o naszym dorosłym już synu.
Zniknęły jakiekolwiek pozytywne emocje, jakiekolwiek rozmowy co u kogo słychać, jakiekolwiek wspieranie się w codziennych i niecodziennych problemach itd.

A teraz co powodowało zmianę na lepsze. To było ileś wydarzeń rozbitych w czasie.

Pierwsze to było poznanie Beaty, która pomagała mi wrócić do Boga. Nie bardzo to wtedy mi (jej) się udało, wręcz przeciwnie, skończyło się tym, że staliśmy się parą. Jednak rozmowy z nią o związkach niesakramentalnych, a tym jak ważna jest komunia święta dla niej spowodowały, że skończyłem ten związek. Zostaliśmy jednak przyjaciółmi i jesteśmy nimi do dzisiaj. Nie ma po prostu seksu i planowania wspólnego życia.

Później był książka "Droga rzadziej wędrowana", którą napisał Morgan Scott Peck. Dla mnie jest to cudowna książka. Autor bardzo dużą część tej książki poświęca miłości. Temu czym miłość jest, a może nawet bardziej czym ona nie jest - nie jest przywiązaniem, uzależnieniem, emocjami, wdzięcznością, kateksją (patrz google ;-) ) itd. Miłość to wola otwarcia się na inną osobę w celu rozwoju duchowego siebie i jej.
Ta książka uświadomiła mi wtedy kilka rzeczy:
- że Marta mnie nie kochała,
- że dobrze zrobiłem, że odszedłem,
- i że ja ją kochałem i nadal kocham.
Tak wtedy myślałem i czułem, nadal było wiele żalu i złości we mnie za wszystkie krzywdy których doznałem.

Później zaczął się mój powrót do Boga, który zaczął się kursem Alfa. Równocześnie pojawiła się Dorota z którą prawdopodobnie mam dziecko. Zaczął się też czas olbrzymich napięć, stresów spowodowanych relacjami z Dorotą. Na razie powiem, że jak się dowiedziałem, że jest w ciąży to równocześnie dowiedziałem się, że nieprawdą jest, że mieszka niedaleko mnie tylko w Warszawie i że nieprawdą jest po rozwodzie bo nadal ma męża.

Po kursie Alfa było Seminarium Uzdrowienia Wewnętrznego. Tam nauczyłem się wybaczać. Po wielu latach terapii i pracy nad sobą dopiero na tym kursie dowiedziałem się, że wybaczenie to coś zupełnie innego niż zapomnienie, zaufanie czy pojednanie. Że wybaczenie (podobnie jak miłość) to moja decyzja.
I wybaczyłem mojej żonie wszystko o co miałem do niej żal czy złość. I jedyne co zostało do niej to ta czysta miłość. Wtedy jeszcze niepoparta za bardzo działaniem więc jeszcze bardzo bardzo słaba.

Miałem wtedy też sporo rozterek. Czy powinienem wracać do żony czy budować relację z Dorotą i dzieckiem. To drugie na początku przeważało. Byłem przekonany, że dziecko jako osoba najbardziej niewinna i najbardziej bezbronna jest najważniejsza. Uważam, że rola ojca w wychowaniu dziecka jest bardzo, ale to bardzo ważna.
Spowiadałem się i rozmawiałem o moich rozterkach z księdzem Orzechowskim z Wrocławia. Powiedział mi wtedy coś bardzo mądrego. Tak uważam. Powiedział, że on mi nie powie co ja powinienem zrobić, czy wrócić do żony czy zbudować związek z Dorotą. Powiedział żebym pojechał na rekolekcje ignacjańskie i tam w modlitwie znalazł odpowiedź. Pojechałem.

Później był czas pokonywania lęków i zastanawiania się czy:
- jeśli żona był z kimś w międzyczasie i inny mężczyzna ją miał to czy będę potrafił to zaakceptować
- czy te wszystkie przeszkody, które były między nami (i nadal są niektóre ważne) nie zniszczą nas znowu - jakoś wtedy nie myślałem, że może być w stałym związku
- czy zaakceptuję, że prawdopodobnie nie będę miał kontaktu z dzieckiem moim i Doroty
- czy w końcu jestem gotów na to, że jak już tę decyzję podejmę to żona powie po prostu "nie"

Kiedy już uporałem się z tymi lękami poszedłem do żony, powiedziałem jej o całej sytuacji i o tym, że podjąłem decyzję, że wrócę do niej.

Ten mój powrót trwa już kilka miesięcy. Na dobre od początku czerwca. Wtedy dopiero żona "zaskoczyła", że naprawdę chcę wrócić. I wtedy zaczęły się nowe wyznania.

Ale to już historia nie na ten post :)

Anonymous - 2015-08-03, 11:26

Bardzo chciałabym aby mój mąż podjął taką walkę o nasze małżeństwo, ale boję się że nie ma o czym marzyć :-( On jest teraz innym człowiekiem, wulgarnym, traktuje mnie jak wroga. Jeśli chodz o Boga jest bardzo daleko od Niego. Nie chodzi do kościoła, jak byliśmy razem chodził a przy odejściu powiedział mi że robił to bo ja tego chciałam. Smutne. Pod wpływem czego nastąpiła w Tobie taka przemiana i chęć ratowania małżeństwa ? Pozdrawiam.
Anonymous - 2015-08-03, 11:37

Magda1911 napisał/a:
Pod wpływem czego nastąpiła w Tobie taka przemiana i chęć ratowania małżeństwa ?


Magdo, odpowiedź dałem już w poprzednim poście kiedy MoniceMarii odpowiadałem.
Czy Twoje pytanie to prośba o więcej informacji czy może wysłałaś swój post zanim mój poprzedni przeczytałaś?

Anonymous - 2015-08-03, 15:09

Jacku, piszesz:
"Ta książka uświadomiła mi wtedy kilka rzeczy:
- że Marta mnie nie kochała"
że tak zapytam: a skąd to wiesz, czy dobrze rozumiem, że z książki?
Dlatego to wyłapałam, bo mój mąż z uporem mówił i wciąż to powtarza, że go nie kochałam i nie kocham, czym do szału mnie doprowadzał. Swoje projekcje wciskał mi, usprawiedliwiając własne emocjonalne trudności/ niedomogi/ zranienia.
Chyba ja lepiej wiem, jak się mają moje uczucia, decyzje niż on, który odszedł i żąda rozwodu?
No chyba, że żona powtarzała Ci to słowami i czynami, to inna sprawa.

Anonymous - 2015-08-03, 16:14

mgła1 napisał/a:
bo mój mąż z uporem mówił i wciąż to powtarza, że go nie kochałam i nie kocham, czym do szału mnie doprowadzał. Swoje projekcje wciskał mi, usprawiedliwiając własne emocjonalne trudności/ niedomogi/ zranienia.


Zadziwiające :shock: , bo u nas, tj. w moim małżeństwie jest tak ja piszesz Mgła1.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group