Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Nie widzę wyjścia z sytuacji..... :(
Anonymous - 2015-07-20, 17:56 Temat postu: Nie widzę wyjścia z sytuacji..... :( Witam serdecznie, nie chce się przedstawiać z imienia dlatego też będę Malutka. Jestem 2 lata po ślubie, dzisiaj mamy rocznicę, która i tak spędzamy osobno. Ja tu, mąż tam. Nawet samo słowo mąż ciężko przechodzi mi przez usta. Mamy 18 miesięczne dziecko, moje oczko w głowie. Syn. Wyczekiwany, żadna wpadka. Jeszcze gdy z mężem nie mieliśmy ślubu ( konkordatowy) zamieszkalismy razem. I od tamtej pory toczy się wieczna wojna między mną, nim a jego rodzicami. Nie mam już siły walczyć o naszą rodzinę. Zawsze byli przeciwko mnie, a gdy mąż i tak postawił na swoim, wzięliśmy ślub. Jego rodzice bardzo źle mnie traktowali, z resztą wiecznie mają coś do powiedzenia. Gdy byłam w ciąży przez nich o mały włos a stracilabym dziecko ale kategoryczny zakaz chodzenia, stresu, nerwów i mnóstwo leków i udalo się urodzić aż po terminie.
Nie potrafię lubić a nawet akceptować tych ludzi. Mąż mówi że musi stać po środku by scalic rodzinę. Ciągle próbuje mnie do nich zmusić ale ja ich po prostu nienawidzę. Za to co mi robili, za to ze nawet po ślubie próbują zniszczyć nasz związek i nasza rodzinę. W zasadzie się im to udało. . Nie mieszkamy razem. Podejmowałam rozmowy o rozwodzie, wielokrotnie mówiłam że już nie wrócę. Tylko czy to jest wyjście? Nie. Nie po to slubowalam przed Bogiem aby teraz się poddać i przestać walczyć o rodzinę, o to by syn miał pełna rodzinę. O męża i nasze małżeństwo.
Chcę walczyć! Po raz kolejny.
Mąż obiecał, że się zmieni. Jak zawsze z resztą. Ale ciągle mu wierzę. Wierzę, że okaże mi uczucia, że będzie dbał o mnie i o naszego syna. Ze zbudują razem więź. Wierzę, że któregoś dnia powiemy daliśmy radę mimo wszystko!!
Tylko co ja mam począć z tymi ludźmi, tymi jego rodzicami którzy wiecznie się wtracaja w nasze życie?? Doszło do tego, że nikt z jego rodziny nawet dalszej się do mnie nie odzywa, ponieważ teściowa tak namieszala, a mieliśmy świetne kontakty. Nie mogę pozwolić na to by spotykali sięz wnukiem sam na sam bo mam obawy o życie syna. Teść jest alkoholikiem a teściowa chyba ma coś z głową. Tylko, że im to nie pasuje. Bo oni by chcieli żeby wnuk był z nimi sam i bez przerwy. Za każdym razem gdy dzwonią, gdy się spotykają przychodzi nabuntowany.
Kurcze, to wszystko jest takie haotyczne...:(
Nie wiem już co mam robić, jak postępować by nasze małżeństwo przetrwało. Wiem że to dla nas próba, ale ona trwa już 4 lata. I wiem, że jego rodzice wciąż wygrywają.
Anonymous - 2015-07-20, 18:30
Malutka
Z ewangelii wg św Mateusz 19:5
Cytat: | I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem |
oraz przykazanie 4:
Cytat: | Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. |
lub w innym dłuższym brzmieniu:
Cytat: | Czcij ojca twego i matkę, jak ci przykazał Pan, Bóg twój, abyś żył przez długi czas i żeby ci się dobrze wiodło na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. |
Przed Tobą tylko zadania. Spróbować doprowadzić, żeby oba te warunki były spełnione jednocześnie.
Niby proste, ale ile małżeństw się o ten problem rozbiło.
Malutka22 napisał/a: | Nie potrafię lubić a nawet akceptować tych ludzi. |
A gdyby tak potraktować ich jak swoich rodziców?
Jeżeli jesteście (czy macie być) jak jedno ciało, to jedno ciała ma tych samych rodziców, czyli rodzice męża są też Twoimi rodzicami...
Anonymous - 2015-07-20, 18:50
Wiem, że tak powinno być...
Teście ogólnie są katolikami, ciągle chodzą do kościoła ale nie akcpetujac mnie na samym początku też nie postępowali zgodnie z religia. Gnebili mnie psychicznie, ciągle wydzwaniali że mam zostawić ich syna, już nawet gdy byli po ślubie czy gdy byłam w ciąży. Nie potrafię ich w ogóle jakkolwiek traktować. A wiem że oni nie odpuszcza.
Wydaje mi się że jestem dobra żona. Nie idealna rzecz jasna, ale dobra. Mąż źa się miał ugotowane, posprzatane, czyste ciuchy, , okazywalam mu uczucia itd. Nie otrzymywalam nic w zamian...Poza wyzwiskami [edit - nie używamy na naszym forum takich słów, nawet w takiej formie] itp
Nie mam już siły :(
Anonymous - 2015-07-20, 19:03
Malutka
Coś jednak warto zrobić. Jak nic nie będziesz robiła, to się samo nie naprawi.
Może spotkania małżeńskie?
http://www.spotkaniamalzenskie.pl/
Wiele par one uratowały.
Anonymous - 2015-07-20, 19:08
Terapia małżeńska była. Ja się dostosowalam do "zaleceń " zrobiłam wszystko czego mąż ode mnie oczekiwał. spotykaliśmy się z jego rodzicami, ale to nie trwało zbyt długo, bo po każdym spotkaniu z nimi między nami się psulo. A mąż z kolei nie zrobił nic czego ja oczekiwalam, nie dostałam szacunku, miłości, chwili dla siebie której po prostu potrzebowałam, bo w pewnym momencie ważyłam 45 kg. Dopiero teraz mieszkając osobno troszeczkę przytyłam bo dostałam pomoc od swojej mamy.
Mój mąż nie jest złym człowiekiem. Jest świetnym facetem, spełnia się zawodowo, ma dobre kontakty z moją mamą,rodzeństwem z czego się bardzo cieszę.
Tylko kurcze ciągle Ci jego rodzice, oni ciągle psują to co ja zbuduje ciężka praca.
Anonymous - 2015-07-21, 00:59
Witaj,
polecam lekture:
Warto pokochać teściową. - Jacek Pulikowski http://www.malzenska.pl/p...pulikowski.html
Warto naprawić małżeństwo
autor: Jacek Pulikowski http://www.wdr.diecezja.e...pulikowski.html
Anonymous - 2015-07-21, 10:30
Witaj Kingo,
Dziękuję za lekturę, na pewno skorzystam, aczkolwiek mojej teściowej to ja nawet nie chce lubić bo się po prostu nie da. Po tylu latach tego jak mnie traktowali, nie potrafię nawet na nich patrzeć. Wiem, że Bóg uczy wybaczać ale ja nie potrafię. Nie potrafię wybaczyć tego, że mój syn wychowuje się w niepełnej rodzinie bo dzięki teściom ja z mężem nie mogę się porozumieć. Każdy wszystko o nas wie, bo oni się wtrącaja, dziwię się że do dziś jeszcze nie śpią między nami ale to już chyba tylko kwestia czasu.
Chyba się LO prostu poddam i pogodze z tą sytuacją, bo to już za długo trwa. Jestem jak wrak człowieka, nie mam sił na nic a każdego dnia siłę muszę mieć by wychować syna. Nasz związek od pierwszego dnia jest spisany na straty, bo jego rodzice nie mogą pogodzić się z tym, że syn ma już swoją rodzinę.
Anonymous - 2015-07-21, 14:53
Malutka22 napisał/a: |
Dziękuję za lekturę, na pewno skorzystam, aczkolwiek mojej teściowej to ja nawet nie chce lubić bo się po prostu nie da |
Witaj,
naprawde wiem co znaczy trudna osoba bedaca rodzicem naszego wybranka, a potem meza czy zony.
Dlugo mialam z tym problem , bo patrzylam tylko po ludzku i jechalam na wlasnych emocjach, ale kiedy do tej relacji dopuscilam Jezusa i Maryje to nagle zmienilo sie moje rozumienie sytuacji. Zmienilo sie moje nastawienie i ku mojemu zdziwieniu choc nie bylam ( bo tesciowa juz zmarla) ukochana synowa to nigdy nie prowokowala sama zadnych przykrych zdarzen bezposrednio wobec mnie. Sytuacja zelzala.
Malutka22 napisał/a: | Nie mogę pozwolić na to by spotykali sięz wnukiem sam na sam bo mam obawy o życie syna. Teść jest alkoholikiem a teściowa chyba ma coś z głową. |
Widzisz co napisalas, tu jest przyczyna. Choroba alkoholowa tescia i wspoluzaleznienie tesciowej, a moze jeszcze jakis klopot zdrowotny w ciele lub w duchu oraz Twoje obawy o dziecko leza na podwalinie zlych relacji z tesciami. Masz prawo czuc dystans, a nawet obawe.
Moja tesciowa byla mocno schorowana kobieta, wyizolowana od ludzi, zamknieta w 4 scianach spedzala czas na mysleniu o tym jak zainteresowac soba rodzine, ktora zmeczona jej nieustannym dziwnym dla nich zachowaniem i zagospodarowywaniem bez umiaru ich czasu, nie okazywala jej milosci. Ja bedac nowym czlonkiem rodzny i sama majac w domu chorego rodzica tez nie bylam dla niej podpora, nie udxwignelam tej relacji.
Z perspektywy czasu widze jedno, nic na sile sie nie zrobi,trzeba na wszystko czasu i cierpliwosci, wchodzac w nowa rodzine nie uzyskuje sie drugich rodzicow, ale nowych ludzi zadanych Ci przez Boga, ktorzy dali zycie naszym wspolmalzonkom i posrednio dzieciom. Na nich wlasnie,na relacji z nimi, zwlaszcza gdy sa trudni czy niedojrzali, sprawdza sie dojrzalosc mlodego meza czy zony wchodzacych do rodziny. Kiedy mlodzi sie pobieraja licza na to ze ich radoscia beda sie wszyscy cieszyli i zupelnie nie widza tego, ze tesciowie z obu stron wlasnie przezywaja "zalobe" po swoim dziecku. Choc fizycznie nie umarlo to jednak mentalnie i duchowo juz do nich nie nalezy, a emocjonalnie "staje miedzy nimi rywal nie do pokonania",dorosle dziecko nie jest juz z nimi zwiazane na wylacznosc.
W zaleznosci od stopnia dojrzalosci rodzicow te uczucia albo zostana dobrze przezyte i przeewoluluja w poprawne relacje tesciowie synowa lub ziec albo zatrzymuja sie , kumuluja i eskaluja w kierunku walki o odzyskanie" utraconych" pozycji. Ma na to wplyw wiele czynnikow i trzeba to owzglednic.
Dawny zwyczaj wyjazdow na miodowe miesiace oprocz roli jaka pelnily dla mlodozencow mialy tez te dobra strone, ze rodzice mieli czas w cichosci serca przezyc wlasne uczucia jakie sie w nich rodzily z racji wejscia ich dziecka w doroslosc, przywyknac ze ma swoja rodzine.
W Twoim wypadku jest jednak niepokojacy czynnik jak uzaleznienie tescia i stosunek do niego Twojej tesciowej. Jesli masz uzasadnione obawy co do bezpieczenstwa dziecka, kiedy u nich przebywa to po rozmowie na ten temat z mezem, jak chronic dziecko. ja bym zasiegnela porady zarowno prawnej jak i psychologicznej w tym kierunku. Oprocz dobrej woli i przemiany myslenia o tesciach nie wolno pozwolic sobie na brak wiedzy jak stawiac skuteczne granice niepozadanym zachowaniom osob trzecich wobec maloletniego i siebie. Maz przywykl do swoich rodzicow i niektorych ich zachowan nie odbiera tak drastycznie jak Ty, wiec moze idzcie razem na jakas pogadanke lub wizyte do Al-anon, zeby uslyszal od osoby postronnej jak Ty to odbierasz co dla niego jest normalne w jego rodzinnym domu. To powinno pomoc uspokoic napiecia pomiedzy wami. Wtedy bedzie latwiej znalezc rozwiazania.
Anonymous - 2015-07-21, 15:31
kinga2 napisał/a: | Jesli masz uzasadnione obawy co do bezpieczenstwa dziecka, kiedy u nich przebywa to po rozmowie na ten temat z mezem, |
Oczywiście, że mam uzasadnienione obawy, widziałam jak wypity szarpal swoją wnuczke. Na miejscu tej dziewczynki mógłby byś mój syn a wtedy wiem, że nie to za dobrze by się nie skończyło.
Syn nie przebywa u dziadków bo Postawilam warunek, że jeżeli teść jest pijany dziecka nie zobaczy. Tak mija już 18 miesiąc jak dziecko widział 2 razy. Mąż uważa, że przesadzam, że on przecież tam będzie z synem itd. Tylko, że u mnie w domu nigdy nie było alkoholu, nawet lampki wina.
Mój mąż też lubi wypić, ale chyba tak jak każdy mężczyzna. Na weekend, sobota bądź niedziela. Czteropak. Tylko boję się, że mąż jest genetycznie obciążony choroba alkoholizmu, boję się żeby mąż nie stoczył się jak teść, który z resztą jest po zawale a który też nie podziałał na jego podejście do swojej choroby związanej z alkoholem.
Tak jak wspomnialam wcześniej od wielu miesięcy nie mieszkam z mężem, jednak chce spróbować to ratować, nasze małżeństwo. Postawilam mężowi warunki, które moim zdaniem są najlepszym wyjściem. ( mieszkamy za blisko teściów, praktycznie na jednej ulicy a zmiana mieszkania wiąże się z większymi wydatkami więc na chwilę obecną jest to niemożliwe).
Poprosiłam o to by przez pewien czas nie spotykał się z rodzicami dopóki nie poukladamy swoich spraw i nie naprawimy relacji między sobą.
A spotkania z wnukiem tylko raz w miesiącu, na sali zabaw i tylko gdy teść jest trzeźwy. Sala zabaw jest neutralnym gruntem gdzie wiem ze nie będą mnie obrażać, ponizac itd a nawet jeśli to po prostu wezmę syna i wyjdę.
Tylko, że mój mąż zawsze znajdzie kontrargumenty i powiedział, że też mam się nie spotykać że swoją mama. Jednak dla mnie to jest śmieszne. Zapytałam dlaczego to powiedział " żeby było sprawiedliwie " moja mama bardzo dużo nam pomogła, w organizacji wesela,po porodzie, przy dziecku, nawet teraz gdy przyjęła mnie pod swój dach z dzieckiem. Jestem jej wdzięczna za to ze mimo wszystko jest przy mnie gdy jej potrzebuje. A rodzice męża od początku są nastawieni na mnie negatywnie.
Już naprawdę nie wiem co mam robić. Ludzie też mu mówili że robi źle ale on słucha tylko rodziców którzy nastawiaja go przeciwko mnie.
Anonymous - 2015-07-21, 15:39
Malutka22 napisał/a: | żeby było sprawiedliwie |
Malutka, ale dlaczego nie chcesz spróbować tej "sprawiedliwości"?
Jak chcesz, żeby mąż poświęcił się i nie spotykał się ze swoimi rodzicami, to Ty też powinnaś wytłumaczyć mamie, że chwilowo, dla dobra Twojej rodziny, nie będziesz się z nią spotykała. Powinna zrozumieć. Są telefony, więc nie będzie problemów żeby czasami zadzwonić.
Anonymous - 2015-07-21, 16:25
Dlatego, że odsuwajac się od swojej mamy skrzywdze ja tym. Jak już wspomniałam była przy mnie gdy potrzebowałam jej pomocy i uważam, że nie zasługuje na takie traktowanie.
To nie ona jest problemem w naszym związku lecz rodzice męża. Oni zawsze nas próbowali niszczyć a ona podbudowac i wesprzeć w naszych przekonaniach, racjach, wyborach.
Nie ma takiej opcji abym ja przestała się odzywać do niej, bo nie widzę by próbowała niszczyć moje małżeństwo lecz ciągle powtarza że powinniśmy być razem.
Anonymous - 2015-07-21, 16:41
Malutka22 napisał/a: | To nie ona jest problemem w naszym związku lecz rodzice męża. |
A co uważa Twój mąż? Postaw się na jego miejscu.
Malutka22 napisał/a: | Nie ma takiej opcji abym ja przestała się odzywać do niej, bo nie widzę by próbowała niszczyć moje małżeństwo lecz ciągle powtarza że powinniśmy być razem. |
A jak mąż powie to samo o swoich rodzicach?
To mam pat i pozamiatane.
Anonymous - 2015-07-21, 16:51
4 lata się godzilam na to by jego rodzina mnie gnebila z nim na czele. W końcu się Postawilam i nagle jestem zła żona i zła matka.
Mój mąż nie widzi problemu ale tylko dlatego że to nie jego ktoś niszczy psychicznie a mnie. Kinga dobrze trafiła. Może dla niego zachowanie jego rodziców jest normalne, bo to wszystko było u niego w domu na porządku dziennym ale ja nie będe tolerować takiego zachowania a już na pewno nie alkoholu i próby kontaktu pijanego człowieka z moim dzieckiem.
Koniec kropka.
Albo jest wyjście inne albo nie ma żadnego. Zaczynam się poddawać po prostu.
Anonymous - 2015-07-21, 17:02
Dlaczego ja mam się postawić na jego miejscu? A czy on się postawił na moim? Czy wiedział co czułam gdy przez jego rodziców omal nie straciłam dziecka? Co czułam gdy wydzwaniali do mnie żebym zostawiła ich syna, gdy przed kościołem mówili że nie jestem dla niego? Ich błogosławieństwo była zaklamane. Czy on wie co czułam gdy jego rodzice burza moja przystań? Mój dom, rodzinę która zbudowałam? Czy on wie jak było mi źle z wyzwiskami które leciały w moją stronę z ust jego rodziców?
Nie. I on tego nie rozumie. Przeszłość zostawiam za sobą ale nie oznacza to że muszę ich wielbić. Że muszę wybaczyć jak Bóg każe, nie wybacze. Nikt nie zmusi mnie do tego bym dała się im gnebic i niszczyć psychicznie. Nawet mąż. Jeżeli faktycznie rodzice dopna swego to znaczy że tak musiało być. Bo ja już nie mam siły.
|
|
|