To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Wątek Wertora1

Anonymous - 2015-07-09, 10:33

Mój mąż powiedział mi że mnie nie kocha i nie wiem jak dalej żyć jesteśmy po ślubie 25 lat ,każda chwila jest ciężka modlę się ale tracę sens życia bo nie nauczyłam się zyc bez niego.
Anonymous - 2015-07-09, 10:37

Witaj Wertor na naszym forum

Może lepiej by było, gdybyś założyła swój wątek w dziale:
Strona Główna » Kryzys małżeński » Rozwód czy ratowanie małżeństwa?
tutaj:
http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=2

Gdy wejdziesz na podany link, będziesz miała przycisk "nowy temat". Jak go wybierzesz, będziesz mogła założyć swój wątek.

Pozdrawiam

Anonymous - 2015-07-10, 22:10

Cytat:
Mój mąż powiedział mi że mnie nie kocha i nie wiem jak dalej żyć jesteśmy po ślubie 25 lat ,każda chwila jest ciężka modlę się ale tracę sens życia bo nie nauczyłam się zyc bez niego.


Witam wertor1, ja też ctery lata temu usłyszałam od meza, że mnie nie kocha.
Mój maż nie odszedł, ale postanowił żyć obok. A Twój?
Wiem co przeżywasz. Napisz coś więcej proszę, wtedy łatwiej będzie nam Ci pomóc.

Przytulam i otaczam modlitwą.

Anonymous - 2015-07-12, 20:57

Nie umiem się tu poruszać na tym forum a potrzebuję pomocy w mojej sytuacji ,kryzys w moim małżeństwie trwa od 2lat od kiedy mąż zaczął wspominać,ze chciałby wolności że coś mu się wypaliło ja zaczęłam czuć ze go tracę i on też już zmienił się były wyprowadzki ,jego ucieczki od rozmowy a ja za każdym razem błagałam żeby wrócił i wracał ale coraz bardziej wściekły i nieobecny i teraz kolejny raz napisał że nie wróci ze nic między nami nic nie będzie aja tęsknię i rozpaczam nie mogę znaleźć sobie miejsca .myślę gdzie jest ,co robi dlaczego go nie ma w domu .już myślę ze tracę zmysły .najgorsze ze moje dzieci muszą patrzeć na mój stan
Anonymous - 2015-07-14, 12:52

Tak bardzo boli gdy najbliższa ci osoba twoja druga połowa nie chce cię znać ,.Myślałam ze to ten który będzie ze mną do starości ,cieszyłam się ze mam dobrego męża i tak nagle nie mam go.Jak ukoić ten ból czy on minie?
Anonymous - 2015-07-14, 12:57

Ten ból będzie coraz mniejszy. Z czasem da się z nim żyć, ale czasami będzie się odzywał ze zdwojoną siłą.
Trzeba się do niego przyzwyczaić i nauczyć z nim żyć.

Anonymous - 2015-07-14, 13:16

Jacku, ból będzie coraz mniejszy tylko wtedy, gdy nie zdominuje nas myślenie o oddalonym małżonku, tęsknotach i rozpamiętywaniu ciągłym.

Będzie mniejszy gdy oddamy te sprawy Panu Bogu, zajmiemy sie sobą i dziećmi.

Do szczęśliwych ludzi wracają małżonkowie :lol:

Błaganiami, płaczem nic nie wskóramy, lecz zyskamy pogardę.

Prozaicznie trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i działać dla dobra swojego i dzieci bo inaczej jak pisze Wetror " już myślę ze tracę zmysły "

wertor czytaj forum, literaturę tu polecaną, słuchaj rekolekcji.....Mi dużo pomogło, choć jak poczytasz moje wpisy bardzo sie wzbraniałam i wynajdywałam różne ale.... :oops:

Anonymous - 2015-07-14, 13:19

Masz jakieś dobre rady Jacku ? Jak z tym bólem/złością żyć ?
Ja nie jestem w stanie rozmawiać w żoną a ona twierdzi, że obrałem strategię "zero kontaku" i celowo nie odbieram telefonów. Na szczęście są SMSy i mejle. Mam nadzieję, że po jakimś czasie (rok, 2 czy może więcej) będzie łatwiej ...

Anonymous - 2015-07-14, 13:43

monis napisał/a:
ból będzie coraz mniejszy tylko wtedy, gdy nie zdominuje nas myślenie o oddalonym małżonku, tęsknotach i rozpamiętywaniu ciągłym.

Tak, to prawda.
Czy ból zęba przechodzi sam z siebie? Należy iść do dentysty. Przez chwilę może boli jeszcze bardziej, ale po chwili pracy nad bólem, przechodzi.

Tak samo jest z bólem po rozstaniu. Wymaga pracy nad nim.
Ja przestałem się interesować żoną, tym co robi i gdzie jest.
Zająłem się sobą, dziećmi i pracą. To daje jakieś spełnienie i dalszy sens życia.
Zająłem się też sobą w taki sposób, że wróciłem do rzeczy, które nie miałem czasu robić będąc z żoną (spacery, wyjazdy w góry) lub których żona nie "tolerowała", bo były "za bardzo męczące".
Ustabilizowałem sobie życie codzienne. Wprowadziłem pewne rytuały, które układają mi moje życie.

monis napisał/a:
gdy oddamy te sprawy Panu Bogu

U mnie jest to praktycznie codzienna msza św. Od czasu jak ją praktykuję, bardzo szybko postępuje proces mojej reintegracji.

4xAS napisał/a:
Jak z tym bólem/złością żyć ?

Nie mam rad.
Ja nie jestem świętym. Nie wiem, czy byłbym w stanie znieść spokojną rozmowę z moją żoną. Ponieważ wszystkie nasze dzieci są już pełnoletnie, więc nie ma potrzeby moich rozmów z żoną.
Ta złość jakoś powoli sama "odparowuje".
Oczywiście pomaga w tym codzienna modlitwa za moją żonę i jej kochanka.

Ja walczę z tą moją "niechęcią" (delikatnie mówiąc) już 5 lat (a może dopiero), ale patrząc historycznie, to pierwszy rok był tragiczny, dwa kolejna lata były bardzo trudne, czwarty rok był ciężki i dopiero ostatni rok jest akceptowalny. Są już nawet dni, że chyba o mojej żonie nie myślę.
Czyli moja metoda to karczowanie chwastów złych myśli. Jak nie myślę wcale o żonie, to nie myślę też źle.
Może i przyjdzie okres ponownych kontaktów, ale to daleka przyszłość, więc czym się teraz przejmować? :mrgreen:

Anonymous - 2015-07-14, 14:11

Mężczyźni chyba łatwiej znoszą cierpienie ,mi wydaje się ze jestem nikomu nie potrzebna ,gdy wychodzę po zakupy wydaje mi się ze wszyscy mówią to ta odzrzucona, mieszkam w małej miejscowości gdzie wszyscy się znają.i boje się spotkać z ludźmi na razie mam urlop.najbliżsi mi doradzają żebym brała leki bo ciągle płaczę wszystkie miejsca które odwiedzam przypominają mi o nim większą połowę życia byliśmy razem.Już mu napisałam że lepiej żebym go nie spotykała bo może łatwiej o nim zapomnę.
Anonymous - 2015-07-14, 14:26

wertor1 napisał/a:
Mężczyźni chyba łatwiej znoszą cierpienie

A ja myślałem całkiem odwrotnie!

Mężczyźni i kobiety trochę inaczej myślą. Mężczyźni są bardziej racjonalni, kobiety bardziej emocjonalne. Jeżeli będziesz się zamykała w swojej emocjonalność, to rzeczywiście będzie Ci bardzo ciężko z tego wyjść.
Ja próbowałem racjonalizować swój stan i próbować sobie wytłumaczyć drogę wyjścia z niego.

Ty, jako kobieta, chyba musisz w jakiś sposób "zabić" te emocje w sobie, bo inaczej one zniszczą Ciebie.

wertor1 napisał/a:
wydaje mi się ze wszyscy mówią to ta odzrzucona

A może mówią: "To ta dzielna, która dalej trwa mimo zdrady męża?"
Nie wmawiaj sobie rzeczy, których nikt nie mówi. Ty już próbujesz się domyślać niestworzonych rzeczy, czyli emocje "buzują".

Na początku mojego kryzysu wiele osób proponowało mi, żeby poszukał sobie nową osobę. Gdy się burzyłem, mówili: "Poczekaj jeszcze trochę, a sam sobie znajdziesz". Teraz takie rozmowy się skończyły. Wydaje mi się nawet, że niektórzy podziwiają, że można trwać w wierności.
Poczekaj jeszcze trochę, a i Ty możesz być podziwiana.
Nie patrz na ludzi i więcej wiary w siebie. :mrgreen:

Anonymous - 2015-07-14, 14:42

Wertor---------kiedyś, gdy mieliśmy swój kryzys, mój mąż przypłacił go nerwicą, bezsennością. nieraz to odzywa sie do dzisiaj, ale nauczyliśmy sie z nią radzić.

Mężczyźni inaczej myślą, ale też baaardzo przeżywają, choć nie pokazują tego po sobie w myśl zasady-----faceci nie płaczą.;pp

Zastanów sie jakie są powody odejścia męża? Oraz, jak radzi Jacek, trzeba zracjonalizować swoje podejście do całej sprawy. Może spisz na kartce wszystko co Cie gryzie, może napisz tu-----po prostu znajdź ujście.

Emocje niestety w tym tylko przeszkadzają(wiem aż za dużo o tym) :-P

Anonymous - 2015-07-14, 14:45

wertor1 napisał/a:
Mężczyźni chyba łatwiej znoszą cierpienie ,mi wydaje się ze jestem nikomu nie potrzebna ,gdy wychodzę po zakupy wydaje mi się ze wszyscy mówią to ta odzrzucona, mieszkam w małej miejscowości gdzie wszyscy się znają.i boje się spotkać z ludźmi na razie mam urlop.najbliżsi mi doradzają żebym brała leki bo ciągle płaczę wszystkie miejsca które odwiedzam przypominają mi o nim większą połowę życia byliśmy razem.Już mu napisałam że lepiej żebym go nie spotykała bo może łatwiej o nim zapomnę.


Witaj Wertor1

Wymyślasz sobie, co inni mówią. Przestań.
Gadających ludzi jest cały świat. Ale to wcale nie znaczy, że mówią o Tobie źle.
A może mówią - ten bydlak ją zostawił, a to taka fajna babka.
Takich jak Ty jest mnóstwo, to żaden wstyd. I to nie Ty masz się bać pokazać ludziom na oczy.
Ty jesteś ofiarą w tym układzie a nie winowajcą.
Zobaczysz ile życzliwych gestów Cie może spotkać jak nie będziesz się zachowywać jak ktoś, kto zrobił coś złego.

Może i powinnaś brać leki, ale z umiarem. Otępienie nie jest żadnym rozwiązaniem.

Nie wiem, czy to jest dobra rada, może nie na tym etapie...ale może warto odczarować wszystkie miejsca budzące wspomnienia. Zmienić ich znaczenie, kontekst.
To się da. Jak ja to potrafiłam, to Ty tez potrafisz.

Głowa do góry :)
póki żyjemy jest nadzieja

Anonymous - 2015-07-14, 18:36

wertor1 napisał/a:
Mężczyźni chyba łatwiej znoszą cierpienie ,mi wydaje się ze jestem nikomu nie potrzebna ,gdy wychodzę po zakupy wydaje mi się ze wszyscy mówią to ta odzrzucona


Gdy zamienisz pierwsze słowo na "kobiety" to całość odda to co ja uważam od pół roku...reszta idealny opis mnie. Także nie ma reguły.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group