To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - To już jest koniec, nie ma już nic....

Anonymous - 2015-11-06, 14:27

Magda1911 napisał/a:
chciał w sobote zabrać małego do marketu budowlanego (?)

Magdo
Market budowlany dla chłopaka może być ciekawszy od wesołego miasteczka!
Tyle różnych technicznych świecidełek! Dla facetów markety budowlane są jak sklepy jubilerskie dla dziewczyn. Godzinami mógłbym tam chodzić i podziwiać te skarby. Dla mnie tylko księgarnie dorównują marketom budowlanym. Niektórzy faceci lubią też sklepy RTV a inni salony samochodowe.

Jeżeli jednak nie pozwalasz synowi wyjść nigdzie z ojcem, to nie ma o czym rozmawiać. Tylko żebyś z syna nie zrobiła sobie zastępczego męża. Jak przelejesz na niego za dużo swoich uczuć, to on może tego ciężaru nie udźwignąć. Chłopakowi potrzebny jest ojciec!

Anonymous - 2015-11-06, 14:35

Być może masz rację, tylko skąd mam mieć pewność, że pojadą do marketu a nie do "panienki". Mąż zabrał syna tam po trzech tygodniach jak się wyprowadził z domu i przedstawił mu że to jest męża nowy dom.

Naprawdę nie wiem co robić, a z drugiej strony nie potrafię się pogodzić z tym że moje dziecko ma przebywać w takiej patologii.

Jacek-sychar napisał/a:
Tylko żebyś z syna nie zrobiła sobie zastępczego męża.

Staram się nie obarczać dziecka tą sytuacją on ma dopiero 4 lata. Aczkolwiek, napewno wyczuwa że już nic nie jest takie jak było.

Anonymous - 2015-11-06, 14:52

Magda1911 napisał/a:
Naprawdę nie wiem co robić, a z drugiej strony nie potrafię się pogodzić z tym że moje dziecko ma przebywać w takiej patologii.



To bardzo dziwna sprawa. Twój mąż zostawił normalny, spokojny, szczęśliwy dom i wybrał patologię?

Anonymous - 2015-11-06, 15:03

To tak jak mój... ja też nazywam to jego życie teraz patologią...,bo dla mnie nie jest normalne, że mieszka się z kochanką i jeszcze dziecko musi w tym uczestniczyć...

to cytat z portalu adonai.pl

..... Dzieci i młodzież przytłacza słabość, nieodpowiedzialność i zło czynione na ich oczach przez "dużych", w których szukają siły rodzącej nadzieję oraz radość własnego odnajdywania się w świecie. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby lepiej uwiązać kamień młyński i wrzucić go w morze (Mk 9, 42). Gdybyż chociaż tak się miały sprawy, że zło i zwyciężająca słabość były nazwane po imieniu. Miara zgorszenia powiększa się tym bardziej, im więcej w otaczającej nas atmosferze niewierności, egoizmu, tchórzostwa pojawia się kłamliwych usprawiedliwień, rozmywania odpowiedzialności. Dorośli gorszą "małych" swoimi grzechami, a dobijają leżących na ziemi brakiem skruchy i otwartego przyznania się do winy. Gorszą niezdolnością do nawrócenia i pracy nad sobą. Kiedy ojciec odchodzi z domu z inną kobietą - łamie dzieciom kręgosłup. Gdy potem stara się wprowadzić je w znajomość ze swoją nową partnerką w "normalne" przyjacielskie relacje kopie leżących na ziemi...

Anonymous - 2015-11-06, 15:06

Dziwne, tylko chyba zbyt późno się o tym dowiedział i pewnie dowiaduje nadal. Między nami naprawdę było dobrze, nigdy się nie skarżył że coś mu się nie podoba, ja też nie. Np. byłam zdziwona kiedy dowiedziałam się że kowalska mieszka ze swoją matką, która nie reaguje na to że na święta wielkanocne wyrzuca ojca swojego dziecka a po dwóch tygodniach przyjmuje mojego męża, potem dowiedziałam się ta sama matka porzuciła ją jak on miał dwa miesiące i była na zasadzie pojawiam się i znikam aż w końcu zniknęła na 10 lat i wróciła dwa lata temu już jako wrak człowieka. Więc jak miała zwrócić uwagę córce że robi żle, albo przynajmniej że tak sie nie postępuje ?
Anonymous - 2015-12-13, 00:36

Mam dziś ciężki dzień, dowiedziałam się że kowalska prawi dziś urodziny swojej córki a mój mąż zaprosił na nie swojego brata, siostrę i mame czyli moją teściowa. Oczywiście wszyscy się tam stawili w komplecie. Tak bardzo to boli że ma pełną akceptację ze strony swojej rodziny, ale coż... Przykro mi bo na urodziny naszego syna nie przyszedł i powiedział mi że on nie jest automat i że moja rodzina nie będzie go umoralniać. Babcia też się nie zjawiła ani ciocia chociaż zapraszałam a teraz wszyscy zgodnie pomaszerowali do przyszywanej wnuczki i bratanicy. Ręce opadają do samej ziemi.

Powiedzcie mi kochani jak tak można, co trzeba mieć w środku ? Nie mam już siły, chciałabym o nim zapomnieć żeby ten koszmar już się skończył.

Anonymous - 2015-12-13, 08:12

Magda - to o czym piszesz, że mąż odcina się konsekwentnie od Ciebie i syna to głębokie ciosy, że jego rodzina bierze w tym udział to bardzo bolesne, rozumiem Cię.

Mimo tego jak źle, niegodnie i bez sumienia oni postępują, Ty możesz żyć!!!

Czy znajdujesz ukojenie u Jezusa? Czy szukasz Go w tym kryzysie? On uleczy każdą Twoją ranę i rany Twojego synka - możesz być tego pewna.

Chcesz zapomnieć o mężu żeby ten koszmar minął ...to musisz podjąć decyzję o przebaczeniu i zacząć mu błogosławić, nie temu co teraz robi, ale jego błogosławić w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Wiem - to dziś może być niewyobrażalnie trudne, ale próbuj, bo warto dla siebie.

Otulam modlitwą.

Anonymous - 2015-12-13, 08:23

Magda1911 napisał/a:
Mam dziś ciężki dzień, dowiedziałam się że kowalska prawi dziś urodziny swojej córki a mój mąż zaprosił na nie swojego brata, siostrę i mame czyli moją teściowa. Oczywiście wszyscy się tam stawili w komplecie. Tak bardzo to boli że ma pełną akceptację ze strony swojej rodziny, ale coż... Przykro mi bo na urodziny naszego syna nie przyszedł i powiedział mi że on nie jest automat i że moja rodzina nie będzie go umoralniać. Babcia też się nie zjawiła ani ciocia chociaż zapraszałam a teraz wszyscy zgodnie pomaszerowali do przyszywanej wnuczki i bratanicy. Ręce opadają do samej ziemi.

Powiedzcie mi kochani jak tak można, co trzeba mieć w środku ? Nie mam już siły, chciałabym o nim zapomnieć żeby ten koszmar już się skończył.



Bo widzisz wokół nas jest tak dużo zła, że ludzie najpierw przestają je dostrzegać, a potem je akceptują i nazywają dobrem.


Wysłałam Ci priva.

Anonymous - 2015-12-13, 08:35

Magda, gdy miałam trudny czas Hubcia zapytała mnie: Gdzie teraz jest Jezus w moim życiu?
To pytanie mnie zaskoczyło. Zaczęłam myśleć o Jezusie, szukać Go w moim życiu, i uświadomiłam sobie, że On jest właśnie przy mnie, w tej trudnej sytuacji, że nie jestem sama.
To była bardzo uzdrawiająca myśl (dziękuję Hubcia :-) )

Jezus jest w sytuacjach skrajnie trudnych, w Ewangelii często Jezus znajduje się na "pograniczu" dwóch obszarów. Twoja sytuacja jest takim pograniczem, stykiem dwóch rodzin, gdzie nie ma nadziei. Ale jest Jezus.

Może fakt, że tak się stało jest dla Ciebie korzystniejszy, może z tej sytuacji ma za niedługo wyniknąć coś dobrego, czego Ty dzisiaj nie widzisz- często tak jest.
Zaufaj.

Anonymous - 2015-12-13, 09:51

JolantaElżbieta napisał/a:
Bo widzisz wokół nas jest tak dużo zła, że ludzie najpierw przestają je dostrzegać, a potem je akceptują i nazywają dobrem.


tak, z czasem ludzie przyzwyczajaja sie do zła i jest im juz ono zupelnie obojetne :-(

Anonymous - 2015-12-13, 16:57

hubcia576 napisał/a:
Mimo tego jak źle, niegodnie i bez sumienia oni postępują, Ty możesz żyć!!!

Hubcia, żyję raz lepiej raz gorzej, przeżyłam już albo dopiero 8 miesięcy i stale powtarzam sobie że w końcu będzie lepiej że kiedyś musi zaświecić słonce, że ta trauma nie będzie trwać wiecznie. Modlę się, wcześniej miałam konkretne prosby teraz mówię: Jezu już nie mam siły zostawiam to Tobie, Ty się tym zajmij.

Izka napisał/a:
ak, z czasem ludzie przyzwyczajaja sie do zła i jest im juz ono zupelnie obojetne

i to jest straszne ale prawdziwe, pamiętam jak teściowa powiedziała mi że nigdy nie zaakceptuje rozpadu naszego małżeństwa i nigdy sie z tym nie pogodzi, a teraz już chyba nie widzi w tym nic złego, jak mi ktoś kiedyś powiedział: samo życie ! Tylko czy tak ma wyglądać życie ?

Anonymous - 2015-12-22, 11:54

Dużymi krokami nadchodzi trudny czas - czas świąt, nie wiem jak je przeżyję ale jakoś trzeba. Posprzątałam i udekorowałam domek, staram się stworzyć atmosferę świąt przede wszystkim dla synka, tak się cieszył jak ubieraliśmy choinkę i wyjmowaliśmy wszystkie ozdoby.

W niedzielę mąż przyjechał do syna, mały oprowadzał go po domu i pokazywał wszystkie ozdoby, w końcu stanął przy takiej dużej bombce na stojaku i mówi;
-Tato, zobacz jaka piękna ta kula
-No, piękna
-w zeszłym roku też tu była
-tak, w zeszłym roku ja też tu byłem...
Jak to usłyszałam,coś mnie przeszyło, przeszedł przeze mnie jakby prąd. No cóż był ale niestety wybrał inną drogę.
Widzę po sobie że wyzbyłam się już złości, teraz chyba najbardziej męczy mnie zazdrość, że mąż tam mieszka, że być może zajmuję się jej dzieckiem, że zaraz urodzi się ich wspólne, a mój syn będzie dzieckiem weekendowym, albo na telefon, że razem przygotowywują się doświąt :-( - brrrr natrętne myśli... wstyd mi :oops:

A wczoraj po raz pierwszy wybrałam się na spotkanie ogniska Sychar, było fajnie, spotkanie opłatkowe, życzenia. Boże, tyle ludzi zmaga się z problemem rozpadu rodziny, zdradą. Wiek i staż małżeński nie gra roli. Jak można to powstrzymać, czy można ?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group