To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - A jeśli moje małżeństwo jest nie ważne w oczach w Boga?

Anonymous - 2015-06-17, 12:55

Czuję,że moja dusza jest zapełnionym smietnikiem, a śmieciarka nie przyjeżdża,żeby go opróżnić.
Poczytałam sobie forum i znalazłam wiele odpowiedzi, które mnie nurtowały,ale czuję się jeszcze gorzej, ponieważ, jako osba o słabej wierze nie mam pojecia jak teraz wszystko odkrecić. Bardzo załuję,że nie zachowałam czystości przed slubem,że zwiazałam się z osoba nie wierzącą,że zdecydowałam się na ciaże przed slubem i wszystkiego żałuję całego swojego życia, oraz tego ,ze nie posłuchałam rad mojego ojca i swojego chrzestnego, którzy byli przeciwni mojemu zwiazkowi. Teraz jest za późno, bo mój mąz jest nie zmienny, on nie ma potrzeby nawracania się i zycia z Panem Bogiem. Jak ja sama mam to uczynić, ogarnął mnie nie samowity żal i smutek co ja zrobiłam ze swoim życiem i nie wiem co robić dalej.Kocham mojego męza i nie chce odchodzić od niego ,żeby ratowac swoją dusze, chciałabym,żeby kiedyś bylo mi dane kochac sie z moim męzem w zgodzie z Panem Bogiem, spróbowałam nawet powiedziec o tym mojemu męzowi, on powiedział, ze poznał mnie inna, a teraz wymyslam jakies rzeczy i nagle swieta chce być, powiedział,ze jak ja chce seks według jakis kalendarzyków, to on nie będzie wogóle sie ze mną kochał. I teraz jest mi przykro, bo sama nie wiem co robić,żeby nie ranic więcej Pana Boga, a tęsknię za męzem i naszym seksem. Porażka jestem zagubiona.

Anonymous - 2015-06-17, 13:45

Kiwi, dopóki żyjesz, nigdy nie jest za późno :-) Koniecznie przeczytaj książkę F. Rivers "Batszeba" - można czytać jak zwykłe romansidło, a można jako książkę o trudnych życiowych wyborach kobiet i odnajdowaniu Boga w tych trudnościach. Ta konkretna część cyklu jest napisana jakby specjalnie dla Ciebie :-)
Anonymous - 2015-06-17, 13:58

NIRWANNA
Chętnie przeczytam, poprosze siostre,żeby mi zakupiła w Polsce i w lipcu juz bedę czytac, ale mam pytanko, czy ja muszę opuscic męża i Synowi rozbić jego świat? Bo przeczytałam w internecie kawałeczek opisu książki, o trudnych wyborach dokonywanych przez kobiety, ale ja przecież sama nie jestem i nie mogę tak sama podjąć wyboru ,mam męża jakiego mam,ale naprawde, on tam na serca dnie jest dobrym człowiekiem, i mam syna i kocham ich i nie chciałabym niszczyć naszej rodziny.Chciałabym,żeby Pan Bóg nas uratował razem wszystkich.

Anonymous - 2015-06-17, 14:05

Cytat z Pierwszego Listu św Pawła do Koryntian, 7, 1-16
Cytat:
1Teraz chciałbym odpowiedzieć na pytania z waszego listu. Uważam, że najlepiej jest się nie żenić. 2 Ale ze względu na niebezpieczeństwo rozwiązłości seksualnej niech każdy mężczyzna ma żonę, a kobieta – męża. 3 Mąż ma dbać o seksualną stronę życia żony, a żona – męża. 4 Żona przekazuje władzę nad swoim ciałem mężowi, a mąż – żonie. 5 Nie zaprzestawajcie współżycia ze sobą, chyba że za wspólną zgodą na krótki czas, aby skupić się na modlitwie. Potem jednak powróćcie do siebie, aby szatan nie kusił was, wykorzystując to, że nie potraficie zapanować nad waszymi pragnieniami. 6 Jest to tylko moje zalecenie, nie absolutny nakaz. 7 Chciałbym bowiem, żeby wszyscy, tak jak ja, mogli obejść się bez małżeństwa. Ale każdy z nas ma inny dar od Boga: jeden taki jak ja, drugi – inny.

8 Tym, którzy jeszcze nie zawarli małżeństwa, i tym, którzy owdowieli, radzę, aby pozostali w stanie wolnym, tak jak ja. 9 Jeśli jednak trudno im wytrzymać, niech wstąpią w związek małżeński. Lepiej jest tak postąpić, niż płonąć wskutek niezaspokojonych pragnień.

10 Małżonkom nakazuję – już nie ja, ale sam Pan: Żona niech nie odchodzi od męża. 11 Jeśli jednak odejdzie, niech pozostanie samotna albo niech się pogodzi z mężem. Także mąż niech nie porzuca swojej żony.

12 Pozostałym małżonkom mówię teraz od siebie, nie z nakazu Pana: Jeśli wierzący mężczyzna ma niewierzącą żonę, a ona chce z nim żyć, niech jej nie opuszcza. 13 I jeśli wierząca żona ma niewierzącego męża, a ten chce z nią zostać, też niech go nie opuszcza. 14 Wierząca żona przybliża bowiem do Boga niewierzącego męża, a wierzący mąż przybliża do Boga niewierzącą żonę. W przeciwnym razie dzieci należałoby uznać za nieprawe, a tak – są święte.

15 Jeśli jednak niewierząca strona chce odejść, niech to zrobi. Strona wierząca nie musi pozostawać w tym małżeństwie – Bóg powołał was bowiem do życia w pokoju. 16 Przecież nie masz pewności, żono, że doprowadzisz niewierzącego męża do zbawienia. Ani ty, mężu, nie jesteś pewien, że twoja żona przyjmie zbawienie.

Anonymous - 2015-06-17, 14:48

Teraz to ja już z gupiałam całkiem....

Już w ogóle nic nie rozumiem, to po co Pan Bóg stworzył kobiete, po co miłosć do przeciwnej płci, skoro najlepiej sie nie żenić? To jak bysmy się mieli rozmnazać jak nalepiej zyc samemu to jest nie do zrozumienia przynajmniej prze zemnie. Naprawde można zwariowac od tego wszystkiego. Im bardziej to wszystko zgłębiam tym bardziej jestem załamana.

Anonymous - 2015-06-17, 19:09

kiwi28 napisał/a:

Już w ogóle nic nie rozumiem, to po co Pan Bóg stworzył kobiete, po co miłosć do przeciwnej płci, skoro najlepiej sie nie żenić?

Witaj kiwi,
ten fragment
Jacek-sychar napisał/a:
7 Chciałbym bowiem, żeby wszyscy, tak jak ja, mogli obejść się bez małżeństwa. Ale każdy z nas ma inny dar od Boga: jeden taki jak ja, drugi – inny.

trzeba czytac nie tylko jako pouczenie ale przede wszystkim w kontekscie kulturowym tamtych czasow zeby dobrze go zrozumiec. Tak w skrocie chodzilo Pawlowi o to, aby mezczyzna gloszacy Ewangelie raczej byl wolny, m.in. stad potem wzial sie potem celibat, bo zwlaszcza w czasach Pawla kaznodzieje byli wedrowni. Cos jak dzis o, Adam Szustak. Latwiej wiec bylo podrozowac bez zony , dzieci, a czasem i tesciow lub nie narazac sie na rozlaki i zwiazane z tym pokusy. Jest tez aspekt tego, ze brak rodziny uniemozliwial szantaz takiego kaznodziei przez jego przeciwnikow lub zadawanie mu dodatkowego bolu by dla ziemskiej i ludzkiej milosci rodzinnej wyparl sie Jezusa i Ewangelii ( to widac dobrze w historii meczenstwa zony i corki sw. Piotra, ktore zamordowano na Jego oczach wg, tradycji Kosciola) Latwiej sie bylo tez utrzymac samemu niz z rodzina, Pawel pracowal tam gdzie glosil, nie utrzymywaly go Koscioly.
Nie tyczy sie to absolutnie wszystkich i Pawel nie jest przeciwnikiem malzenstwa, jest tylko za rozsadkiem dla tych ktorzy gloszac narazaliby dodatkowo swoje rodziny gdyby je zalozyli. :-D stad wspomina o roznych darach dla ludzi. On ma celibat, inny malzenstwo

Anonymous - 2015-06-17, 19:39

Dziękuję Kingo za wyjaśnienie :-)
Anonymous - 2015-08-09, 03:37

Kiwi
a co ja mam zrobić z własnym życiem? ZERO szczęścia w życiu, ZERO historii mojego życia., ZERO wspomnień, wrażeń, reminiscencji. Żyję normalnie, rodzina, dom, praca. Wszystko wyblakłe i jakby mechaniczne. Z żoną mi dobrze, bo i ona dobra ale patrzeć się jej w oczy mam kłopot. A już na pewno nie długo i głęboko. Jakby koleżanka bardzo sympatyczna z która można się legalnie przespać. Mam wrażenie że to jakieś grzeszne, bo przecie to raczej doznanie cielesne a nie duchowe, psychiczne. Niedługo stuknie mi 40, małżeństwo 13, a ja mam 4-6 lat. Raczej 4. To takie trochę bezsensowne nie móc patrzeć na zdjęcia sprzed 10 lat, początku małżeństwa, początku znajomości. Życie rozcięte mieczem zdrady. Nie tylko tym. Mam poczucie bycia złym człowiekiem. Bo źle żyłem i się doigrałem, zasłużyłem. Też widzę że czystość przed ślubem to sprawa kapitalnego znaczenia. Sama jedność cielesna to palcem po wodzie pisane zobowiązanie jeśli oparta jest bez odwołania się do pomocy z Nieba.
Ale co tam rozdrapywać historię. Pytanie zasadnicze to jak żyć? A no jakoś trzeba. Po prostu trzeba zrezygnować ze szczęścia doczesnego. A poza tym zawsze może być gorzej. Ja w zasadzie mam wszystko, a nawet za dużo. Nie zasługuję na to co mam. Inni zasłużyli a nie mają.
Tak sobie czasem myślę. Jakbym zdradził żonę to by się rachunki wyrównały, zrozumiałbym w jakiejś mierze ją, może i odrodziła by się miłość, na zasadzie równości doświadczeń, równorzędności tajemnicy własnego życia, świadomości własnej niedoskonałości, żalu, chęci zadośćuczynienia i czego tam jeszcze co czuje człowiek rozproszony doznaniami cielesnymi. Poznam to jak tego doświadczę. Będę już mógł patrzeć w oczy mojej zony, będę widział własne odbicie. Taka cudowna terapia, nieprawdaż. Wyspowiadać się z tego to 15 minut, pokuta w najgorszym razie drugie tyle.

Anonymous - 2015-08-09, 03:46

Orsz, masz chyba gorszy dzień (noc?).
Orsz napisał/a:
Wyspowiadać się z tego to 15 minut, pokuta w najgorszym razie drugie tyle.

Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, co to za piekło, do jednego piekła bycia zdradzonym chcesz dołożyć drugie?? :shock: I nie skończy się tak jak w powyższym cytacie, pokuta i zadośćuczynienie sobie i żonie zajmą Ci dużo dużo dłużej. O ile w ogóle sam sobie przebaczysz, i żona Ci przebaczy. Sam piszesz, że masz wszystko. I chcesz własnoręcznie to wszystko rozwalić? Do czego Ci potrzebna ta autoagresja?
Orsz, idź koniecznie po pomoc. Zanim będzie za późno.

Anonymous - 2015-08-09, 03:53

Spokojnie. ;-) To takie rozważania ad absurdum.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group