To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - A jeśli moje małżeństwo jest nie ważne w oczach w Boga?

Anonymous - 2015-06-12, 21:27
Temat postu: A jeśli moje małżeństwo jest nie ważne w oczach w Boga?
Witam wszystkich serdecznie,
opiszę swoje wątpliwości, ponieważ nie mam odwagi zapytać o to księdza w konefesjonale, może tu,, jakiś''ksiądz mi odpowie.
Przed ślubem miałam wielu chłopaków współżyłam z nimi i korzystałam z życia nie zastanawiając się za bardzo nad swoja wiarą,wychowałam się w rodzinie w, której te wartości były mi przekazane, ale z czasem rodzice sie oddalili od siebie i w końcu żyja pod jednym dachem jak lokatorzy, mam nie kocha ojca, ojciec jest bardzo religijny ale w moich oczach fanatycznie bo swoim zyciem nie daje swiadectwa wiary,za to modli się czesto i gęsto, było duzo kłotni z ojcem i do dziś nie mam z nim dobrych stosunków, więc jak poznałam swojego przyszłego męza ojciec był przeciwny poniewaz stwierdził,że z oczu mu źle patrzy, ale dziś wiem,że tu miał rację, w tedy chciałam mu zrobic na złość i sie z nim spotykałam, nie kochałam go na poczatku wogóle mi sie nie podobał fizycznei poznalismy się przez przypadek, pochodzi on z rozbitej rodziny w, której była przemoc i alkohol, rodzice jego są po rozwodzie.Było w nim duzo agresji i wachania w uczuciach i nastrojach, pewnego razu powiedziałam mu,że nie chce z nim byc bo go nigdy nie pokocham, ale sypialiśmy razem,on był nie ugięty i nie chciał sie odczepić, był agresywny przed ślubem, jak nieraz się sprzeciwiłam,albo go obraziłam bo zbyt seksownie sie ubrałam, abył zazdrosny chorobliwie, to wykręcił mi reke, popchnał mnie a nawet grozil ,że sie zabije, jak go ciagle zostwiałam, mineły trzy lata chorego zwiążku, w pewnym momencie podczas tych trzech lat zakochałam się w nim tak mi się wydawało moze juz była uzależniona od niego, zaczełam mówic o ślubie i dzieciach nie chciał tego słuchać, w pewnym momencie chciałam miec dziecko i celowo zaszłam w ciaże,pojechaliśmy na wakacje, juz było zle między nami, jak wrócilismy powiedział mi,że chciał odejść ode mnie, powiedziałam mu,że nie musimy brac slubu,ze ja chciałam dziecko a ojcem może być, jednak za kilka dni powiedział,że weźmiemy ten ślub.No i był piękny slub. Po ślubie był koszmar nienawisc jego była do mnie ogromna przepłakałam całą ciaże był agresywny i chamski, bolało mnie to b w ciąży hormony sprawiły,że byłam nadwrażliwa.Po porodzie nie było lepiej, aczkolwiek ojcem był wspaniałym, jednak mnie traktował jak zło konieczne pewnego razu mnie pobił, wyrzuciłam go z domu mieszkaliśmy z rodzicami, chciałam rozwodu miałam juz dość, wiedziałam,że źle zrobiłam.(Dodam,że w cześniej nie przejmowałam się wiara nie byłam osoba silnie wierzaca, raczej takim katolikiem ochrzczonym, w tym całym kryzysie zblizyłam sie do Pana Boga, ale nie na tyle jak prawdziwi wierzacy ludzie do dziś jestem nie porzadna, a jednak kocham Pana Boga).
Było już za późno. Po kilku dniach chodził i pzrepraszał ,że się zmieni w koncu się ugiełam, póxniej okazało się, że nie miał gdzie sie podziać bo rodzice go pod dach nie chcieli wziąść.
ak to się kręcilo już na swoim później przemoc nie ustająca i nerwy miałam dość,az pewnego razu tak mnie pobił,że wyglądałam jak worek treningowy bo zajrzałam mu do tel. a on romansowała sobie z jakąś, wyprowadziłam sie do rodziców musiała z pracy zrezygnować,bo z taka twarza nie dalo sie wyjść do ludzi, byłam na policji go zgłośić,ale czułam sie tam jeszcze bardziej upokorzona, wiec wycofałam zeznania, chciałam rozwodu.Poszłam do swojej parafii porozmawiać o tym z ksiedzem, on mnie namwił,że jak mąż chce się zmienić,żeby przyszedł ze mna, mój mąż jest nie wierzący był w komuni itd. do kościoła nie chodzi, ale mi nie zabrania i szanuje moja wiarę nie wyśmiewa,obchodzi z nami świeta dla atmosfery, ale nie modli sie z nami mamy jednego syna,dzis ma 11lat a my jesteśmy 12 lat po ślubie, no więc mąż latał z nowu i przepraszał po pół roku wróciłam do niego, ale nie było dobrze i tak zylismy na takiej równi pochyłej, były jakieś momenty lepsze,ale to nie to, w 2010r wyjechał za granice mieliśmy ogromne kłopoty finansowe,które dodatkowo doprowadzały do następnych afer, poczułam ulgę bo wiedziałam,że jest to szansa dla mnie na pozbycie sie go z mojego zycia.Powiedziałam mu to przez skypa,że to koniec i wtedy się zaczeło rozmowy,których wcześniej nie było, były łzy i mój strach co zrobić, ale było coraz lepiej, na odległość go kochałam jak nigdy i czułam,że on mnie też, zapomniałam dodac,że był do wyjazdu uzależniony od gier komputerowych co dodatkowo prowadziło do awantur.Po trzech latach przyjechalismy do niego, dopóki pracował było super miałam meza bardzo dobrego, od roku nie pracuje, i znów gra, co mnie wkurza, ale nie jak w tedy gra bo ma czas ,ale z nami też go spędza ja ogladam filmy on gra, ne ujmuje to zbytnio, tylko mnie denerwuje,jak przeklina podczas grania. Teraz jest dobrze,wiadomo,że się kłócimy, jak wszyscy,ale go kocham i on mnie wybaczyłam mu wszystko, on się zmienił, mogę na nim polegac itd.Ale... mam też dylemat ponieważ nasz sex nie jest taki religijny, ja juz nie chcę miec więcej dzieci mam 35lat, ale to nie tylko wiek, po prostu nie chcę, Przez całe małzenstwo w czesniej czasem też, uprawialismy stosunek przerywany, czasem, pigułki ale tylko dla tego,że byłam chora i przez krótki czas brałam, ale wykorzystaliśmy ten czas maksymalnie, teraz jest stosunek przerywany,ale chcę dodać,że gdyby nie udane życie seksualne to bylibyśmy ju z po rozwodzie, i nie czuję sie wykorzystywana przez męża jak przedmiot ani on też, jesteśmy teraz szczęśliwi po ogromnych kryzysach, mój chrzestny powiedział,ze to małzeństwo roku nie przetrwa jesteśmy juz dwanaście lat.No właśnie czasem wkurzam sie na niego i mówie,że odejde, ale go kocham a jak się pokłocimy to umiemy się pogodzić najpierw romowa a wieczorem wiadomo i jestesmy teraz szcześliwi, jako małżeństwo z takim seksem nie wiem jak mam to opisać, nie czuję się niewolnikiem obliczania dni płodnych, zreszta,przy nie regularnym okresie i tak to jest do bani, kochamy sie kiedy mamy ochote i mimo,że juz więcej dzieci nie chcemy miec oboje, to jak by ta metoda zawoidła to urodze bez dwóch zdań,i nie moge zrozumieć tych argumentów na ten temat negatywnych, nie mam pretensji,że tak kościół mówi bo jest to w Bibli napisane po prostu nie rozumiem.. I tu jest mój dylemat tyle przeszłam z tym człowiekiem i jestesmy razem i kochamy się bardziej niz kiedyś, ale że on jest nie wierzący a ja tak na 70% ponieważ nawet jak próbuję sie nawrócic to nie mam szans sama nie dam rady więc doszłam do jakiegos tam stopnia i dalej sama nie mogę pójść, nawet jakbym wprowadziła ten kalendarzyk to tylko dla Pana Boga, bo mi z takim seksem jest dobrze. Zresztą mój mąż i tak się na takie coś nie zgodzi, jak skończy w środku to tylko dla tego,że czasem ryzykujemy, a nie ze ma byc po Bożemu, mam wiele grzechów z przeszłośći chodzi o rozwiązłość, jestem dziewczyną o gorącym temperamencie i myslałam ze jak bedę mieć męża to już tego grzechu miec nie będę a jakiś czasem temu dowiedziałam się ,że to też jest gzrechem, przepraszam Pana Boga,ża taki seks,że nie czuję żalu ani skruchy, przepraszam bo wiem,że go to rani.A gdyby nie to życie seksualne to juz by nas nie było jako małzeństwo, albo jak teraz przestaniemy tak ię kochac ,albo całkowicie bede odmawiac ,żeby nie gzreszyć to wbrew sobie i będę ja nieszcześliwa i mój mąż i ropadnie sie to wszystko co zbudowalismy ze zgliszczy. Teraz moje pytanie bo sie zastanawiam nad ta naszą historią czy to małżeństwo skreslone od poczatku przez wszyskich wziete przez osobe nie wierzaca troche wierzącą bez przygotowania do małżeństwa bez świadomości jak seks ma wygladać i tak dalej, w sumie w kościele to była barzdiej uroczystość dla gosci i dla mnie żeby mieć ładną suknie i zdjecia.żaw iarą zateskniłam później jak czytrałam jak wyprowdzić małżeństwo z kryzysu natknełam się na ta strone i wiele innych pare lat temu. Teraz żałuję,że nie byłam dziewicą ,że nie dałam sobie szansy poznać innego męza również wierzacego.Teraz już tego kocham co mam i nasz syn wyrósł na wspaniałe dziecko o wrazliwym serduszku wychowuję go w wierze katolickiej bo chcę,żeby on kiedyś był takim mężem dla swojej żony,którego ja nie poznałam.Pan jezus powiedział,że nigdy nie jest za późno na zmiane,ale jak dokonać zmian w takiej sytuacji to jest trudne bo teraz tworzymy rodzine mocno zrzyta i kochajaca sie, ale z małymi problemami, ktre pokonujemy bez problemów, nie wyobrażam sobie,że mogłabym mieć teraz innego męża.Proszę nie dawać mi rad typu ,ze mogłam w cześniej mysleć bo podkreslam nie byłam super wierzaca i nie wiedziałam wielu rzeczy pytam co teraz mam zrobic z tym naszym seksem.Czy to małżeństwo wogóle jest poświęcone przez Pana Boga? bo mam takie wątpliwości starałam się to w miare dokładnie przedstawić, ale przeciw jest jeszcze wiecej natomiast nie da się tego wszystkiego opisać. Musiałabym książke napisać:)Proszę o odpowiedź ponieważ nie wiem jak z Panem Bogiem rozmawiać, przez to wszystko, a wiem,że zostanę potepiona przez ten seks, a jak nie seks to rozwd z jego braku, więc chyba ratunku nie ma dla mnie.Dziękuję jak to ktoś wogóle przeczyta, przepraszam za wszystkie błędy zdaje sobie z nich sprawę ,ale tak szybko pisałam jednym tchem,zeby jak najmniej mi uciekło, bo to jest wążne żeby znać ta historie ,aby dobrze mi poradzić.Dziękuję

Anonymous - 2015-06-12, 21:43

Kiwi, witaj na forum :-)
Na początek mam prośbę - używaj znaków przestankowych, i proszę sprawdzaj literówki i inne błędy zanim wyślesz post. Teraz bardzo trudno się to czyta, więc i trudno Ci pomóc.
Jeśli dobrze zrozumiałam Twój dylemat - chodzi Ci o to czy małżeństwo Twoje jest ważne ze względu na brak wiary męża, częściowo Twojej, i niezgodny z nauką kościoła katolickiego seks?

Anonymous - 2015-06-12, 22:02

Przepraszam, postaram się to porawić, ale tak szybko to pisałam.Tak o to mi chodzi, i czy ja jako taka grzeszna osoba przed pobraniem sie wogóle miałam prawo i czy to jest właśnie wazne w oczach Boga,że tacy grzeszni ludzie zawarli taki sakrament. :-(
Anonymous - 2015-06-12, 22:09
Temat postu: ważne małżeństwo
Kiwi o tym czy małżeństwo było ważne stwierdza sąd kościelny. Mówiąc szczerze odrodzam pójścia do sądu. W moim pojęciu to co piszesz to jest uzależnienie. W małżeństwie seks służy prokreacji. Najlepiej udajcie się do mądrego spowiednika, mąż widać, że się pogubił we wierze. Potrzeba działania twórczego.
z Panem Bogiem
tempus

Anonymous - 2015-06-12, 23:04

Ale mój mąż jest nie wierzący, więc do żadnego spowiednika nie pójdzie, ja pytałam o co innego, a jeśli tu już nie znajdę na to odpowiedzi to juz chyba nigdzie, zreszta nie jest to żadne uzaleznienie bo nie masz pojecia co przeszliśmy razem a jednak od 5 lat jestesmy szczesliwi z małymi potknięciami.Trudno wybieram seks z mężem grzeszny bo mi sie to podoba i jestem z nim szczęsliwa i nasz syn również jest szczęśliwy,że wkoło tyle rozwodów a my jestesmy rodziną razem pod jednym dachem i po wielu kryzysach mamy szacunek do siebie i możemy na sobie polegać, przytulic się i miło jak mąż mi zrobi herbate jak siedze nawet na tym forum co mu się nie podoba to, a rano przyniesie świeże bułki jak syna do szkoły odprowadza. Mam milion innych grzechów więc i tak pójdę do piekła, wiec trudno zaryzykuję i tym wole grzeszny seks niż rozwód.Pociesza mnie fakt,że piekło zostanie zniszczone pewnego dnia i nie bede wiecznie sie tam piekła.
Anonymous - 2015-06-12, 23:36

Kiwi, aleś Ty to ładnie opisała. :-P
Zeby większość facetów miała połowę z tego co piszesz,to frekfencja na forum by zmalała.
Aczkolwiek pytanie czemu Ty odnajdujesz takowe pytania w sobie????
Czy oby jednym brakuje seksu, innym czułości, innym stabilności, innym kasy, innym bliskości, czy oby wszystkim Boga?????????

Anonymous - 2015-06-13, 08:14

Kiwi, może poczekaj ze swoimi postanowieniami co do pójścia do piekła, aż się trochę więcej osób wypowie? Może też poszukaj pomocy w realu? Przed pójściem do sądu biskupiego jest mnóstwo innych dróg i sposobów rozwiązania Twojego dylematu.
Może to być Poradnia Rodzinna w Twojej miejscowości, może być to ksiądz, do którego masz zaufanie, i rozmowa z nim; może to być wyjazd na rekolekcje, może to być pójście na spotkanie Ogniska Sychar (masz takie w okolicy?). Jest poza tym sporo książek dotyczących tematu Cię dręczącego, czytałaś coś? Na forum też znajdziesz dużo innych materiałów - zachęcam do zagłębienia się w nie :-)
A na pewno podstawowe - nauka na bieżąco cierpliwości ;-)

Anonymous - 2015-06-13, 09:57

Kiwi, Pan Jezus dobił się do Twojego serca.
Proste rozwiązania są najlepsze.
Więc dam Ci moją prostą radę:
Zaufaj Panu Jezusowi, dużo się módl i idź Jemu oddać wszystkie problemy. Powiedz Mu: "Panie Jezu nie radzę sobie z tym i z tym, boję się, proszę Cię poprowadź mnie za rękę, Panie Jezu chcę Ci zaufać."
Idź do najlepiej zgromadzenia zakonnego i wyspowiadać się ze wszystkich grzechów jak najszczerzej i wyraź swój żal i powiedz, że nie chcesz już tak postępować ale trudno to teraz zmienić i że masz lęki. Zobaczysz, że otrzymasz umocnienie. Nie oznacza to, że nie będziesz upadać, ale coś drgnie w dobrym kierunku. I tego się trzymaj. Postanów sobie częstą spowiedź i Eucharystię. Niech Pan Jezus będzie Twoim lekarzem. Małżeństwo Wasz jest ważne!

Anonymous - 2015-06-13, 13:31

Ale ja nie chcę iść do sądu biskupiego,chciałam tylko porady ewentualnie ksiedza, czy moje watpliwości sa słuszne, ja nie moge na rekolekcje chodzić, ani nie mam zaufanego spowiednika, mieszkamy za granicą jest jeden kościół polski, ale ciężko mi się tam spowiadać, bo jest tylko jeden ksiądz, na cała parafię, modlę się z synem codziennie wieczorem, i staram się być lepsza w innych grzechach bo jest ich sporo, ale najgorsze jest to,że ja jestem z mężem bardzo szczęśliwa, nie wiem jak to wytłumaczyć bo nie tylko ten seks u nas jest, ale mam w nim też wsparcie i moge liczyc w codziennych obowiązkach i normalnym życiu, naprawdę kochamy się ten seks nas dodatkowo z cala i naprawdę nie rozumiem czemu jest taki grzeszny? Nie wiem czy To Pan Jezus zapukał do mojego serca, chciałabym iść jego drogą bo w czesniej byłam bardzo daleko, a jednak ta wiara została mi zaszczepiona, i teraz po latach chciałabym bardziej się zblizyc do Pana Boga, a jest to trudne w tej sytuacji gdzie ja nie czuje za ten grzech żalu,więc sama juz nie wiem czy jestem osoba wierzacą czy chciałabym być przez strach przed piekłem, troche mnie ta wiara przeraza, że za czasem banalne grzechy trafia sie do piekła.
Anonymous - 2015-06-13, 13:45

Kiwi, witaj.
Zachecam Cie do wrzucenia w wyszukiwarke hasla o. Ksawery Knotz. To uznany autorytet w Kosciele, od dawna zajmujacy sie interesujaca cie tematyka seksu w malzenstwie. Z pewnoscia wiele spraw sie wyjasni jesli spokojnie i z uwaga wysluchasz jego rekolekcji czy poczytasz ksiazki, artykuly itd. Zainteresuj sie tez naprotechnologia-poczytaj o niej. To metoda lecznicza dla malzenstw z problemem prokreacyjnym, w twoim wypadku byc moze pomoglaby w uregulowaniu cykli miesiecznych. Przepraszam za byli, ale nie am polskiej czcionki. :-D

Anonymous - 2015-06-13, 17:39

Dziękuję, czytałam o wypowiedziach tego księdza i dokładnie nie żałujemy sobie doznań dokładnie jak ów ksiądz to przedstawia z tą jednak różnicą,że stosunek nie kończy się w środku,a nie rozumiem czemu miałam o naprotechnologi poczytać bo przyznam ,że pierwszy raz takie określenie słyszałam,ale ono jest o leczeniu bezpłodnosci, a ja nie jestem bezpłodna, i dlatego nie mamy pełnego stosunku, ponieważ nie chcemy już więcej dzieci.Co też jest dodatkowym grzechem, nie wiem co mam więcej powiedzieć. Z drugiej strony przecież wiekszość małżeństw rozpada się z braku namietnosci, bo np. życie według kalendarzyka staje sie frustrujące, i zazwyczaj jeden z małżonków odchodzi do kochanka.Wszytkie osoby jakie znam też uważaja się za katolików i jak się podzieliłam z nimi moimi watpliwościami, to przyznali,że taki seks jest grzeszny według wiary,ale oni też tak żyją, i gdyby nie ten seks właśnie to przez trud życia i obowiązków problemów, juz dawno by się rozstali, więc było by jeszcze wiecej rozwodników, a później by doszedł grzech cudzołóstwa i to jest chyba strasznie skomplikowane.
Anonymous - 2015-06-13, 20:06

Jeśli problemem tym grzesznym jest niepełny stosunek i brak kalendarzyka (czyli nieokresowa wstrzemięźliwość), to zastanów się nad znaczeniem wstrzemięźliwości. Zamysł Boży jest taki, że okresowa wstrzemięźliwość ma wartość. Wyobraź sobie sytuację, że któreś z Was zachorowało i nie jest zdolne do tego by współżyć. I co wtedy, skoro Wy nie umiecie się powstrzymać i być wstrzemięźliwi i macie na to swoje nie-Boże metody??? Co wtedy zrobicie? Czy wtedy nie łatwiej o zdradę małżeńską i stresy tej chorej osoby???

Poczytam TEOLOGIĘ CIAŁA.

Anonymous - 2015-06-13, 20:21

Cytat:
Mam milion innych grzechów więc i tak pójdę do piekła, wiec trudno zaryzykuję i tym wole grzeszny seks niż rozwód.


Ta wypowiedź świadczy o tym, że wasza seksualność nie jest taka jak powinna być, wynika z lęku przed rozpadem związku, nie wynika z szacunku wzajemnego, wręcz go wyklucza. Jest swoistym ZABEZPIECZENIEM przed rozpadem. Czyli de facto gdyby choroba czy cuś, to małźeństwo wisi na włosku... nie opiera się na Bogu. Powinnaś to przemyśleć w ten sposób.
Może jesteście oboje seksoholikami, albo jedno z Was. To zaburzenie, coś co jest podejściem niezdrowym, jest podejściem chorym.
Kiwi chcę Ci przy tym powiedzieć, że wg Bożego zamysłu KAŻDY grzech ma dalszy ciąg... konsekwencje...

Cytat:
Pociesza mnie fakt,że piekło zostanie zniszczone pewnego dnia i nie bede wiecznie sie tam piekła.


A skąd te informacje??? Piekło to brak Boga, stan wieczny. Tak naprawdę, to Bóg nie dał Ci jeszcze doświadczyć tego, czym może być piekło, byłabyś przerażona. Piszesz o tym tak lekko, jakbyś nie zdawała sobie sprawy z tego co piszesz. Nie życzę Ci oczywiście takiej łaski. Doświadczenie tego, że grozi Ci piekło (a właściwie już tu na ziemi się w nim znajdujesz) jest na pewno przerażającym doświadczeniem.

Anonymous - 2015-06-13, 20:59

Mnie dziwi, że uważasz stosunek przerywany za tak świetną metodę antykoncepcji. Tak naprawdę ma bardzo niską skuteczność . Skoro do tej pory nie zaszłaś w ciążę to być może są klopoty z płodnością. Dziwi mnie też, że tak bardzo cieszy Cię namiastka seksu z mężem, nie jest to pełne oddanie się sobie wzajemne, nie ma mowy o zjednoczeniu, o uczcie duchowej . I w dodatku nie czujesz, że jesteś używana i nie czujesz, że Ty używasz seksu do tego, by mąż Cię przypadkiem nie zostawił. Piszesz, że gdybyś postawiła mężowi wymagania, odmówiła seksu to byłby rozwód. To mąż jest z Tobą tylko dla seksu ? Sądzę, że jeden z Twoich problemów to brak akceptacji samej siebie ,brak poczucia własnej wartości. Taki seks z antykoncepcją (również stosunek przerywany jest grzechem), Twój wybór czy chcesz grzeszyć czy nie. Jeśli nie chcesz, to rzeczywiście odwiedź katolicką poradnię rodzinną i naucz się NPR, nieregularne cykle nie są problemem. Może źle oceniasz męża i kilka dni w cyklu bez seksu nie bedzie dla niego trudne?
Niestety wykluczanie dziecka w małżeństwie przed ślubem powoduje nieważność sakramentu, wasz syn począł się przed ślubem, wiec nie o niego chodzi. Jeśli tak bardzo nie chcesz dziecka, to może to świadczyć o braku zaufania do męża, co nie dziwi po tym co napisałaś.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group