To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak go zrozumieć?

Anonymous - 2015-12-06, 21:38

arja76 napisał/a:
nie przyjechał.........
nie zadzwonił..........
zakpił ze mnie


Uważaj, bo znowu się nakręcasz. Znowu budzą się Twoje oczekiwania. A to może być tylko kłótnia między kochankami. A jutro pogodzą się w łóżku.
Arjo
Twój świat nie może się kręcić dookoła niego. To tak nie działa. Odrób pracę domową, na pierwszym miejscu ustaw Boga. A kiedy Bóg na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie swoje miejsce. :-D

Anonymous - 2015-12-06, 21:54

Witaj Arjo
Sporo się dzieje u Ciebie............. wierzę, że idzie to w dobrym kierunku...choć zbytni entuzjazm nie jest wskazany.....trzeba rozmawiać dużo, dużo jak najwięcej rozmawiać to na pewno pomaga...tak myślę
Mąż powinien określić się jednoznacznie co zamierza, jakie ma plany, co z uczuciami do Ciebie.....żadnych niedomówień być nie powinno........
Pomodlę się za Was
.....myślę że to dobrze że mąż ma myśli o odbudowie i ratowaniu małżeństwa............u mnie CISZA :(:( :cry: ...czekam sobie

Anonymous - 2015-12-06, 23:13

nadziejo on na razie nie wraca, ale coś drgnęło i to na lepsze....
myślę,że jeżeli nie będzie już pod wpływem kochanki to odnajdzie właściwą drogę.....
i to najbardziej mnie cieszy.....
po ludzku było to nie możliwe i dziś moje serce przepełnia radość,że moje modlitwy zostały wysłuchane....
może jeszcze nie nadszedł czas na mojego męża, ale zobaczymy co zdziała Jezus w jego sercu.....
o to się modliłam ,codziennie powtarzałam Panie Jezu zajmij się nami........
teraz ja odpuszczam , bo wiem że musi sam odnaleźć tą drogę,ale modlitwy nie zaprzestanę.......
bo cóż jak nie Bóg....

Anonymous - 2015-12-07, 08:29

arja76, mimo wszystko, mimo nadziei, która widzi więcej, patrz na siebie - na teraz, tak uważam, nadal bardzo, ale to bardzo potrzebujesz siły ty sama.
Co będzie jeśli twój mąż chcąc wrócić postawi warunek - albo ja albo twoje studia?
Pomyśl, bo mimo że się podnosisz, to sporo jeszcze masz do zrobienia, tak widzę to z boku, z twoich wpisów.
Dbaj o siebie

Anonymous - 2015-12-07, 19:17

GosiaH, wybiorę studia , nie dlatego ,że on ....tylko czuję że tak powinnam....
dziś cały dzień myślę o tym ,abym nie wróciła do schematu....
i nie biję się jego warunków.....boję się że ja sama zacznę nadskakiwać......
boję się ,że popadnę w stare schematy ,nawet nie zdając sobie sprawy kiedy....
boję się samej siebie i o siebie.....
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...
przystopowałam,choć czekałam na tą chwilę tyle miesięcy wystraszyłam się...
odpowiedziałam ,że wpierw musimy na nowo się zaprzyjaźnić..........
poczuł ,że go odrzucam...ale ja potrzebuję tego czasu i już nie chodzi o jakieś adorowanie czy randki , ale ja muszę być gotowa......
czy znów popełniam jakiś błąd?
z nią mówi ,że zerwał na dobre...że ciągle się kłócili.....że był z nią a myślał o nas....
a ja już w to nie potrafię uwierzyć......
i stoję przed wyborem czy przymknąć oko na siebie czy na niego?
chce jego powrotu,ale czy to ten sam człowiek który kiedyś mnie kochał?
ja jestem inna, więc może i on , a tego nowego człowieka wcale nie znam.....

Anonymous - 2015-12-07, 22:24

Pomimo tego że się boisz mam wrażenie że wiesz czego chcesz i mocno stoisz na ziemi, najważniejsze ze zdajesz sobie sprawę że nie od razu, że nie na chop-siup, że wszystko trzeba przemodlić i przepracować, a to juz jakaś część sukcesu. Pozdrawiam Cię serdecznie i myslami jestem przy Tobie. Pisz dużo co się u Was dzieje, takie historie są ku pokrzepieniu serc :-)
Anonymous - 2015-12-07, 22:48

właśnie dlatego to piszę ,ja zanim napisałam swój pierwszy post też trafiłam na historię podobną do mojej gdzie wątek urywał się gdy mąż zadeklarował chęć powrotu....
nie wyobrażałam sobie jak to może być , więc piszę ....
jakie zmiany zaszły we mnie to widać od początku....tyle ,że komu się chce czytać 45 stron wątku...jednak nie chcę go jeszcze zakończyć....ludzie z tego forum "zmuszali" mnie do działania i myślenia ,analizowania - dziś staram się z tego korzystać....ale ci co mnie czytają od dłuższego czasu wiedzą ,że jestem słaba i ja muszę z tą prawdą się zmierzyć....

Anonymous - 2015-12-08, 10:34

Czyli: najpierw Twój mąż

arja76 napisał/a:
wyprowadził się bez słowa

zostawiając Ciebie i dzieci, wyzywał

arja76 napisał/a:
NIGDY NIE BĘDZIEMY RAZEM,JEŚLI NIE BĘDĘ Z TĄ TO ZNAJDĘ INNĄ A DO CIEBIE NIE WRÓCĘ.


arja76 napisał/a:
Powiedział że jestem idiotką i dlatego. Wyzywał mnie i poniżał. Dobrze, ze nie mamy własnych dzieci, bo taka idiotka jak ja..... nie zasługuje na to. Jestem wariatką a on tylko dlatego był ze mną bo było mu wygodnie.


kłamał

arja76 napisał/a:
Powiedział rodzicom, że rozstaliśmy się bo ja ułożyłam sobie życie z jakimś starym facetem


kompletnie odlatywał

arja76 napisał/a:
moje kochanie stwierdziło, że trzeba było być z nim a nie teraz się martwić o pieniądze i rachunki. Rozumiecie to - to tak jak ja bym od niego odeszła i on mi teraz udowadnia jak duży błąd popełniłam.


potem narobił Tobie nadziei i

arja76 napisał/a:
nie przyjechał.........
nie zadzwonił..........
zakpił ze mnie


żeby beztrosko

arja76 napisał/a:
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...


I wtedy Biedny Misio

arja76 napisał/a:
poczuł że go odrzucam...


A przeprosił Cię choć raz za swoje zachowanie?

Nie, nie popełniłaś żadnego błędu. Dopóki nie przerobicie Waszego kryzysu, dopóki on nie zrozumie jakie zło wyrządził, jego powrót do domu nic nie da.

Anonymous - 2015-12-08, 13:21

arja76 napisał/a:
właśnie dlatego to piszę ,ja zanim napisałam swój pierwszy post też trafiłam na historię podobną do mojej gdzie wątek urywał się gdy mąż zadeklarował chęć powrotu....
nie wyobrażałam sobie jak to może być , więc piszę ....
jakie zmiany zaszły we mnie to widać od początku....tyle ,że komu się chce czytać 45 stron wątku...jednak nie chcę go jeszcze zakończyć....ludzie z tego forum "zmuszali" mnie do działania i myślenia ,analizowania - dziś staram się z tego korzystać....ale ci co mnie czytają od dłuższego czasu wiedzą ,że jestem słaba i ja muszę z tą prawdą się zmierzyć....


Jak najbardziej kochana
Ty musisz siebie odnależć w tym wszytskim, w tym co sie stało i dzieje
okrzepnąć, stanąc mocno na nogi i poczuć pewnie samą siebie

bez tego wróci szybko to, co było

masz pełne prawo nie czuc sie gotowa na powrót męża do domu
póki nie poczujesz się wystarczająco silna i wartościowa masz prawo siebie chronić

Anonymous - 2015-12-09, 11:30

arjo,

cieszę się, bo widać "światełko w tunelu".
Myślę, ze słusznie postąpiłaś odsuwając powrót męża. Jeżeli on jest zdecydowany, to niewiele to zmieni. Przed powrotem powinniście sobie jednak wiele wyjaśnić. Inna jednak będzie to rozmowa, gdy już się zadomowi na nowo w domu, a inna gdy jest jeszcze poza domem.
Przemyśl co chcesz, aby wyjaśnił, co wytłumaczył, czego oczekujesz na przyszłość. Co zrobicie, aby się odnaleźć na nowo.

Powiem Ci, ze nie będzie łatwo. Nawet jak się przygotujesz i tak nie znasz swojej reakcji na wiele okoliczności później. Bo niby po tym bólu, po tych dramatycznych przeżyciach może być tylko lepiej i jest - ale ta euforia trwa chwilę. Potem przychodzi życie i trzeba się zmierzyć ze wspomnieniami, brakiem zaufania, dotykiem męża i głupią wyobraźnią co robił z kimś innym...Łzy same mi kapały na poduszkę.
Może to brutalne co piszę, ale wiedz ze moze nie być łatwo. I jak na początku nie powiecie sobie wszystkiego, nie wybaczycie to trudny będzie powrót.

Mój mąż przeprosił, wyjaśnił wiele, ale nie tyle ile bym chciała (wtedy). Pierwsze miesiące były burzliwe, kilka razy się sam pakował, kilka razy sama mu powiedziałam, że jak nie wyjaśnimy wszystkiego teraz to wolę zostać sama z dzieckiem, bo już wiem ze dam radę...Każdy telefon do niego powodował kłucie w sercu.
Nie wiem co czuje strona, która odeszła i wraca. Być może też jest jej ciężko, ale mam wrażenie, że chce żeby jak najszybciej było dobrze. Ze chce zapomnieć ( tak przynajmniej mówi mój mąż). A my (porzucone) musimy się zmierzyć z odzyskaniem zaufania, wybaczeniem zdrad. Z jednej strony patrzy się na szczęście dzieci, bo rodzina w komplecie, a z drugiej zostaje zranione serce.

Życzę Ci arjo wiele siły, wiesz że Twoja postawa była właściwa i do takiej żony się wraca.
Mam nadzieję, że usłyszysz "dziękuję" od męża za ratowanie małżeństwa.

Anonymous - 2015-12-11, 15:41

dużo rozmawiamy......
spodziewałam się,że będą opory z jego strony przed takimi rozmowami...
myślałam,że będzie się wybielał....kręcił, kłamał, starałam się przygotować jak i jakie pytania zadawać, co samej powiedzieć i .....sami rozumiecie...
teraz wiem ,że do tego przygotować się nie da , bo jego prawda jest troszkę inna od tej mojej , a najdziwniejsze jest to ,ze oboje mamy rację.....fajnie co?
mówi o tym bez oporów , raczej szczerze , nie zwala winy tylko na mnie, tym bardziej na kochankę.....on pragnie zrozumienia...
usłyszałam....że był nieszczęśliwy ze mną, że nie miał z kim pogadać, nikt go nie rozumiał.....
klasyk...
a ja widziałam to inaczej , myślałam ,że on rozumie że dzieci , dom , wszystko na mojej głowie....
jednak muszę mu przyznać rację, tak było....nigdy go nie słuchałam zawsze robiłam tak jak ja uważałam,czy miał z kim porozmawiać? myślałam ,ze tak a tak naprawdę to on jakieś banialuki mówił, głupoty miał w głowie....
smutna prawda, boli strasznie ,ale ten kryzys na moje życzenie....
jeszcze nie umiem go za to przeprosić, ale już nie oczekuje przeprosin od niego....(przy najmiej na razie)
dałam sobie czas .....aż hip hurrra minie i będę stabilniejsza emocjonalnie.....
nie chcę tego już nigdy żałować....nawet tego że wrócił....
on mieszka u rodziców, często dzwoni , przyjeżdża ......
nie ukrywa nic o kochance, zadzwoniła kiedyś wieczorem, powiedział ,że to ona....
jak się okazało często dzwoniła do mnie, ale ja prawie zawsze na uczelni więc nie odbierałam , nie wiedziałam że to ona....
dał mi numer telefonu od niej , zablokowałam połączenia.....
nie chcę z nią rozmawiać ,bo niby o czym.....o mężu?...o tym co ona mi zrobiła? a może o tym co ja jej?
nie boję się , po prostu nie chcę, chciałabym ,żeby już wszystko było dobrze....
i tu się zaczyna.....co zmienić? czego oczekujemy od życia, od siebie?
stoję jakby u progu nowego życia.....drugiej szansy.....
jak z tego skorzystać skoro sama nie wiem czego chcę, nie tego co było, innego, ale jakiego?
on też jakby nie mój....mówi ,że głowa mu nie daje ,że jeszcze nie wrócił całkiem do mnie......
chce ,ale jeszcze nie czuje.....
a ja głupia myślałam ,że on w euforiii, ze szczytem marzeń jest dla niego to że kiwnę palcem....
sporo jeszcze muszę zrozumieć.....
jestem życczliwa taka jak kiedyś ......
jak zadzwoni rano ,życzę mu miłego dnia, dziś zadzwoniłam czy ma ochotę na łazanki (jego ulubione danie) itp.
nie narzucam się , ale życzliwie okazuję zainteresowanie....
po tygodniu wałkowania o kochance już nie chce mi się o nie gadać , wolę zająć się nami.....
możecie w to wierzyć ,albo nie ,ale tak jest naprawdę.....
gorzej sprawa sie ma z jego rodziną, są przeciwni jego powrotowi do nas.....
nie naciskam ....wszak jak mężczyzna chce to na księżyc poleci....

Anonymous - 2015-12-11, 22:20

arja76, a nie mogłabyś tak, ciuteczkę, pobyć egoistką dla siebie - to, co ty widzisz jakos swoją potrzebę na początek, co ? Rozważ
Anonymous - 2015-12-11, 23:10

Arjo

Wchodzisz w stare koleiny. Już nie ważne co Ty, ale tylko on, on, on.
Jak tak dalej pójdzie to za chwilę będziesz zabiegać o niego, udowadniać mu całą sobą , że on może Ciebie jeszcze pokochać, działać tak, aby coś w nim obudzić.
A on łaskawie będzie mówił, że .... "no nie wiem, nic nie czuję, może coś, ale co... itd itd itd."
Wchodzisz w samobiczowanie, że to na Twoje życzenie on ... musiał, no musiał Cię zdradzić.
A on nie musiał, ale chciał i zrobił to.

Stop.

Wycofaj się emocjonalnie. On dopiero rozczarował się kochanką, no nie wyszło mu, to jeszcze jest świeże. Na razie to ewentualnie tam pustka jest, choć pewnie i kochanka nadal w nim tkwi. Ale od tego do skierowania się do Ciebie daleka droga.
Niech on sobie sam to układa, a jeśli zdecyduje się zwrócić ku Tobie, dopiero wtedy możesz ... rozważyć, czy i kiedy możecie się do siebie zbliżać.
Szanuj siebie, a wtedy i on może nauczy się Ciebie szanować.

Z perspektywy moich doświadczeń wiem, że u mnie zabrakło głównie szacunku. Ja siebie nie szanowałam. Nikomu innemu nie pozwoliłabym się tak traktować. Latami.
Efektem było to, że mógł mi zrobić wiele, obrzucać obelgami, błotem i winą. Dobrze, że przez te 2,5 roku przed wyprowadzką nie wiedziałam o kochance. Bo może i to bym znosiła. Zgodnie z zasadą, że żaba gotowana latami, nie czuje, że umiera.
Dopiero długo po wyjęciu z wody :-D dochodziłam do odzyskania szacunku do siebie.
Mojego szacunku do mnie. Teraz umiem wyznaczać granice, same mi się bronią, i to pokojowo. :-D
Arjo
Najpierw Bóg, potem Ty, a potem dłuuuugo nic.
Czego Ty chcesz dla siebie?
Jak ma wyglądać Twoje życie?
Jak żyć, pracować, wychowywać dzieci?
A dopiero potem zastanawianie się, jak on -taki już inny- może się wkomponować w Wasze życie?
Ty już to czujesz, radzisz sobie dobrze, rozwijasz się zawodowo, rozwijasz duchowo. Tego się trzymaj.
I poczekaj, aż on dojrzeje.

Anonymous - 2015-12-12, 09:24

Trudno się nie zgodzić z Rentą.

Twój mąż właśnie zerwał z kochanką, zasugerował możliwość powrotu do Ciebie - przechodzisz teraz emocjonalną karuzelę. A w takim stanie łatwo Cię zmanipulować. I to właśnie wykorzystuje Twój mąż: już teraz obwiniasz siebie, piszesz "ten kryzys to na moje życzenie" i zastanawiasz się jak go przeprosić, jak mu dogodzić... STOP.

Teksty o tym że "żona mnie nie rozumiała", "czułem się nieszczęśliwy w życiu", "nie miałem z kim porozmawiać" to klasyczne wymówki panów próbujących racjonalizować kryzys wieku średniego, swój egoizm. Równie wyświechtane jak "między nami się wypaliło" albo "zakochałem się a na miłość nie ma rady". Nie bywałaś w domu że nie mógł z Tobą porozmawiać? Ucinałaś próby podejmowania dialogu? Czy tylko jemu się tak wydaje?

Nie mówię że w tym kryzysie nie było trochę Twojej winy. Może było. Jakieś jeden-dwa procent. Kto miał większe powody żeby "pęknąć", bo miał cały dom i córki na głowie, a męża musiał zwalniać z obowiązków?

Piszesz że zawsze robiliście to co Ty chciałaś. Ale czy on kiedykolwiek coś proponował a Ty to odrzuciłaś? Wiesz, facetom jest po prostu wygodnie kiedy żona bierze na siebie planowanie tygodnia i zarządzanie domem, wakacjami, zakupami, wyjściami na miasto. Nie muszą sobie tym głowy zaprzątać.

Porównaj swój ostatni post z tymi pisanymi wcześniej, "na zimno". Twój mąż jawił się w nich jako raczej prosty człowiek przechodzący klasyczny kryzys wieku średniego:
arja76 napisał/a:
Naszej przyjaciółce opisał jak oni się kochają w lesie całkiem na golasa,wyzwoleni.


...natomiast w ostatnim poście przedstawiasz go jako zranioną, wrażliwą osobę. "on pragnie zrozumienia...", napisałaś. Na pewno, czy tylko tak mówi bo nie wyszło mu z kochanką? Myślę że jest prosty test: zaproponuj wspólną terapię małżeńską. Jeśli się na to zgodzi i będzie sumiennie uczęszczać na terapię a nie rzuci jej po pierwszej sesji, znaczy że faktycznie przejrzał na oczy i ma uczciwe zamiary. Czego Wam z całego serca życzę!

...

arja76 napisał/a:
mówi ,że głowa mu nie daje ,że jeszcze nie wrócił całkiem do mnie...... chce, ale jeszcze nie czuje.....

A to ciekawe, bo jeszcze niedawno:
arja76 napisał/a:
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...


...

arja76 napisał/a:
nie chcę z nią rozmawiać ,bo niby o czym.....o mężu?...o tym co ona mi zrobiła?

Co ONA Tobie zrobiła? To kochanka składała Tobie przysięgę wierności? To kochanka porzuciła Cię samą z dziećmi i rachunkami do opłacenia?

...

arja76 napisał/a:
gorzej sprawa sie ma z jego rodziną, są przeciwni jego powrotowi do nas.....

Dziwisz się? Twój mąż zafundował traumę swojej żonie i trójce dziewczynek z patologicznej rodziny w której było pijaństwo i gwałty na nieletnich, a dookoła rozpowiadał że to Twoja wina.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group