To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak go zrozumieć?

Anonymous - 2015-11-29, 07:12

pachura napisał/a:
Żadnych, gdy jest to tylko zabawa.

A wiesz że takie zwyczaje jak:
- śmigus-dyngus
- malowanie pisanek
- dzielenie się jajkiem
...są pogańskie? Przedchrześcijańskie? Może ich też zakażmy?

Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu...


To nie watek na to, wiec w skrocie, bo masz farta wstrzelenia sie w sam srodek poganstwa i magii :lol:

Zabobony nie sa zabawa tylko wiara w absurdy i "programowaniem" swojego myslenia na dzialania magiczne to w bardzo duzym uproszczeniu, wlazeniem na przedpole minowe bez mapy, gdzie sie samo pole zaczyna.

- śmigus-dyngus- pochodzi z obrzedow odradzania sie zycia, narodzin slonca itd. czyli wierzenia solarne
- malowanie pisanek i - dzielenie się jajkiem swoje korzenie maja w wierzeniach egipskich kulcie bogini Izydy , ktore nastepnie zostaly zaadaptowane do kultu Isztar, sa zwiazane z kultem plodnosci i czarami ( w Polsce do dzis jakas ich forma kultywowana jest przez Szeptuchy) Samo malowanie jajek pierwotnie mialo nadac im konkretne dzialanie magiczne przez kolor, wzory.

Czy dzis bedziesz w to wierzyl czy nie Twoj wybor.

Anonymous - 2015-11-29, 20:48

Arja, w sąsiednich wątkach są podobne sytuacje do Twojej.
Myślę, że czas postawić konkretne warunki jeśli chodzi o ewentualny powrót. Jeśli temat powróci, to najpierw musisz mieć pewność, że mąż nie utrzymuje żadnych kontaktów z kowalską, niech to jakoś udowadnia. Poza tym może terapia? A może niech zabiega o Ciebie i Cię przekona, że warto mu zaufać? Może niech trochę pomieszka w samotności i zastanowi się nad sobą ? Po prostu nie pozwól, żeby Was skrzywdził drugi raz.

Anonymous - 2015-11-30, 00:32

Kari napisał/a:
Jeśli temat powróci, to najpierw musisz mieć pewność, że mąż nie utrzymuje żadnych kontaktów z kowalską, niech to jakoś udowadnia

To jednak miłośc i w konsekwencji małżeństwo to "pewność" czy jednak "zaufanie".
Jedno z drugim choć zbierzne , to czasami dalekie od siebie.
I co wybrać?????????????????

Anonymous - 2015-11-30, 06:57

Dabo napisał/a:
Kari napisał/a:
Jeśli temat powróci, to najpierw musisz mieć pewność, że mąż nie utrzymuje żadnych kontaktów z kowalską, niech to jakoś udowadnia

To jednak miłośc i w konsekwencji małżeństwo to "pewność" czy jednak "zaufanie".
Jedno z drugim choć zbierzne , to czasami dalekie od siebie.
I co wybrać?????????????????


Jeśli pierwotne zaufanie zostało zniszczone, to w takim wypadku najpierw trzeba się upewnić, że można mieć zaufanie.

Anonymous - 2015-11-30, 08:01

JolantaElżbieta napisał/a:
Jeśli pierwotne zaufanie zostało zniszczone, to w takim wypadku najpierw trzeba się upewnić, że można mieć zaufanie.


Czy to będzie wtedy miłość?

Anonymous - 2015-11-30, 08:17

twardy napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Jeśli pierwotne zaufanie zostało zniszczone, to w takim wypadku najpierw trzeba się upewnić, że można mieć zaufanie.


Czy to będzie wtedy miłość?


Oczywiście, że tak. Poraniona i bolesna, ale miłość. A zresztą co to jest miłość? To nie jest emocja, to proces, całokształt życia razem, za którą odpowiedzialne są dwie strony.

Anonymous - 2015-11-30, 08:58

JolantaElżbieta napisał/a:
A zresztą co to jest miłość? To nie jest emocja, to proces, całokształt życia razem, za którą odpowiedzialne są dwie strony.


Mam inne zdanie.
Miłość to coś co dotyczy mojej postawy i nie jest uzależniona od postawy mojej żony.
To, że moja żona nie kocha mnie, utrudnia mi jej kochanie, ale to ode mnie zależy czy ją kocham czy nie.
Gdyby było tak jak piszesz, to w przypadku gdyby jeden ze współmałżonków powiedział, że nie kocha, to drugi nie mógłby, nie powinien go kochać?

Anonymous - 2015-11-30, 09:16

twardy napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
A zresztą co to jest miłość? To nie jest emocja, to proces, całokształt życia razem, za którą odpowiedzialne są dwie strony.


Mam inne zdanie.
Miłość to coś co dotyczy mojej postawy i nie jest uzależniona od postawy mojej żony.
To, że moja żona nie kocha mnie, utrudnia mi jej kochanie, ale to ode mnie zależy czy ją kocham czy nie.
Gdyby było tak jak piszesz, to w przypadku gdyby jeden ze współmałżonków powiedział, że nie kocha, to drugi nie mógłby, nie powinien go kochać?


Ja mam na myśli miłość małżeńską, a kochanie jest jednym z z jej składników, tak jak zaufanie. Czasami może jednego z tych składników zabraknąć i trzeba go dopiero odbudować. To jest moje pojmowanie miłości, nie twierdzę, że to jest u niwersalna definicja. Miłość małżeńska może być niepełna, jednostronna, gdy druga osoba z różnych powodów nie chce w niej uczestniczyć. Miłość małżeńska, tak jak kochanie kogoś w małżeństwie to kwestia woli, ale to od postawy obojga zależy czy chcemy w niej uczestniczyć, to oczywista oczywistość :-)
Miłość buduje się latami, w trudzie i znoju i to bardzo żmudna praca, dlatego nie każdy jest w stanie temu podołać, jak widac po naszych "odeszłych" od nas małżonków :-(

Anonymous - 2015-11-30, 09:29

JolantaElżbieta napisał/a:
Miłość małżeńska, tak jak kochanie kogoś w małżeństwie to kwestia woli, ale to od postawy obojga zależy czy chcemy w niej uczestniczyć, to oczywista oczywistość :-)


No nie takie to oczywiste.
To wyłącznie ode mnie zależy czy kocham. Postawa współmałżonka może nam to ułatwić lub utrudnić, ale to ode mnie zależy czy chcę kochać czy nie. :-)

Anonymous - 2015-11-30, 10:28

twardy napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Miłość małżeńska, tak jak kochanie kogoś w małżeństwie to kwestia woli, ale to od postawy obojga zależy czy chcemy w niej uczestniczyć, to oczywista oczywistość :-)


No nie takie to oczywiste.
To wyłącznie ode mnie zależy czy kocham. Postawa współmałżonka może nam to ułatwić lub utrudnić, ale to ode mnie zależy czy chcę kochać czy nie. :-)


Sama nie wiem czy mamy aż taki wpływ na to co czujemy, ale na pewno od nas zależy co z tym zrobimy, stłumimy czy rozwiniemy :-/

Anonymous - 2015-12-03, 22:29

tydzień pełen wrażeń......choć jeszcze to nie koniec..........
muszę napisać wam co się wydarzyło,a wydarzyło się całkiem sporo......
jak ostatnio pisałam mąż miał zadzwonić w sob. lub niedzielę,ale nie zrobił tego....
rozżalona....och sami wiecie....pełna załamka.......do poniedziałku....
z samego rana o 6 dzwoni.....my wstajemy teraz o 5 rano więc niech nikomu to się dziwne nie wydaje.....
myślę ,że weekend był pełen Kowalskiej,a dopiero zadzwonił jak nie był kontrolowany -wszak Kowalska zaczyna pracę właśnie o 6........
z dziećmi pogadał, ze mną trochę też,ale nic znaczącego takie tam ,że mikołaj i chce przyjechać, trochę kłamstw ,że nie mógł zadzwonić bo w polu był zajęty itp......
ponownie zadzwonił we wtorek ,ale nie mogłam odebrać, bo byłam na wykładach, napisałam mu wiadomość ,że zadzwonię później.....
ale tak jakoś mi się nie chciało tego robić i odwlekałam z godziny na godzinę....
u mnie teraz na uczelni gorący czas, egzamin za egzaminem,więc nie chciałam brać sobie na głowę każdego jego słowa i zająć się powtórkami a nie analizą co myśli co mówi co kowalska itp.......
nie odzwoniłam ani we wtorek ,ani w środę....
a biedactwo tam pewnie czekało......
zadzwonił dziś o 6, z dziećmi gada,a że wesoło było bo najmłodsza w przedszkolu się pobiła, średnia ma problemów z koleżankami bez liku, najstarsza pomyliła czwartek z sobotą no i jeszcze pies (jego ukochany) gdy usłyszał jego głos w telefonie pełen szał.....
on na początku wesoły....a potem jakby para z niego uszła....
pytam się co u niego mówi że bardzo zmęczony jest bo w nocy z warzywami był, całą noc nie spał a teraz pracę zaczyna...
ja w duchu zadowolona ,bo kowalska tej nocy samotna, bez konika w łóżku...taka głupia babska logika(a raczej jej brak)
jednak nic nie mówię o niej , nie pytam (jeszcze)......
myślę przekonamy się z czasem jak tam jest.....(między nimi)
mówię,ze się śpieszę bo dziś mam ciężki egzamin.....
nie żebram o miłe słowo, bo i po co.....powie następne kłamstwo ,które chce usłyszeć.....
wszystko w pośpiechu.....
na drodze jakiś chyba nie dospany kierowca stuknął mnie w bok ja odbiłam i zahaczyłam o betonowy słupek, oberwałam prawie cały próg.....
kierowca uciekł a ja zdębiałam co mam robić..... tu egzamin , nie wiem czy powinnam dzwonić po policję, czy jechać z takim progiem oberwanym......
niech się dzieje wola nieba...dzwonię do niego....
on mówi jedź na egzamin ja jak skończę pracę przyjadę do ciebie to coś ci z tym zrobię...
nawet mi tego samochodu i wydatku nie było żal.....
egzamin napisany....czekam już powinien być jego nie ma.....
myślę sobie powtórka z rozrywki....
dzwonię do niego - poczta głosowa....już wiedziałam nie przyjedzie....
poprosiłam o papierosa i poszłam na taras na który nikt nie chodzi....
bardzo drażnił mnie hałas na holu i ci wszyscy ludzie....
potrzebowałam chwili w samotności, palę sobie tego papierosa , który wcale mi nie smakował i myślę.....
piękną huśtawkę sobie zafundowałam....po co? z miłości.....dlaczego? komu to potrzebne, chyba tylko moje cierpienie....
i nagle wchodzi tam on.....pierwsze pytanie egzamin ci nie poszedł?
w pierwszej chwili nawet go nie poznałam , jakby z innego świata, nie mogłam zrozumieć co on tam robi ....
przywitał się ze mną po dawnemu ,w policzek ,ale czułam ile go to kosztowało...w sumie to ja na nim to wymusiłam pytaniem nie przywitasz się ze mną?albo ośmieliłam...sama nie wiem...szczerze to nie spodziewałam się,że to zrobi....
rozmawialiśmy nawet chyba szczerze....
spytałam się go w czym jest ona lepsza, odp. kto powiedział,że lepsza...
kochasz ją powiedz ,zrozumiem, nie będę czekała....odp.co tu kochać nie rozumiesz tego to starsza pani...(a tak to mówił wcześniej nie jest taka stara)
więc dlaczego? lepsza w łóżku ,lepsze obiady gotuje , w polu ci pomaga....
w polu mogę sobie robić sam(wnioskuję ,że ona nie robi), obiady mama gotuje nie ona, na łóżko nic nie powiedział....ciągle się dopytywał,czy dzieci nam mogą zabrać...
tak jakby szukał pretekstu,aby wrócić z ich powodu....na co ja nie pozwolę.....albo zrozumie czym jest związek, albo całe życie będę słyszała że on dla dzieci wrócił.....
była jedna chwila gdy mówiłam mu jak one to odczuwają....jak przeżywają ,jak czekają.....
tylko wtedy odwrócił twarz a gdy spojrzałam to widziałam łzy.....
on dopiero teraz płacze, teraz do niego dociera co zrobił......
na mnie cały czas patrzył tak.....jak zakochany nastolatek, jakby oczu nie umiał oderwać....iskry w oczach...
na koniec pożegnał się przytulając do policzka i całując i czułam w tym ogromne napięcie i ulgę jaką poczuł.....bał się?czy może tego pragnął?
a teraz ja się zastanawiam czy on zdradza mnie z kowalską ,czy kowalską ze mną???????????
cz on powoli wraca czy może gra przede mną?
ma przyjechać do dzieci z prezentami na mikołaja w niedzielę, zobaczymy.................

Anonymous - 2015-12-06, 20:14

nie wiem czy powinnam o tym pisać , czy kogokolwiek to interesuje....
ale muszę to wyrzucić z siebie.........
mój mąż był u dzieci podkreślam był u dzieci nie u mnie...
diametralna zmiana niby mnie przytulił ,przywitał się ze mną, niby okazał trochę czułości, ale wyczuwałam że ona jest dla niego ważniejsza.....
z dziećmi fajnie się bawił, one przeszczęśliwe, co mnie zdziwiło to obiecał średniej że przyjedzie do niej na przedstawienie w przedszkolu....
nie za bardzo chce mi się w to wierzyć, bo musiałby brać sobie dzień wolny....
ale pożyjemy zobaczymy....
ja odpuszczam.....to nie jest człowiek z którym byłam 15 lat.....
wspomniałam już ,że ma syna z pierwszego cywilnego związku,zawsze było tak ,że pamiętaliśmy o nim mimo tego ,że jego matka nie była z tego zadowolona i to zawsze utrudniała......
alimenty płacił dodatkowo były prezenty, oczywiście mikołaj obowiązkowo.....
dziś wspomniałam czy był u syna....
usłyszałam straszną rzecz- a po co?
ma zamiar zrobić testy DNA na ojcostwo ,bo jego matka zwróciła się z prośbą o kasę gdyż syn jest teraz w szkole średniej o profilu wymagającym nakładu pieniężnego....
odmówił
ja jestem tym przerażona, czy to możliwe ,że ma taką sieczkę w głowie pod wpływem tej kobiety?
przez 15 lat nie było takiego czegoś w nim , choć podejrzewał ,ze syn mógłby nie być jego, ale kochał go tak jakby był....
nagle ta miłość wyparowała ta jego stanowczość, gniew gdy wspomniałam ,że to przecież bez sensu....bo syn juz prawie dorosły.....nie macie pojęcia.....
podejrzewam ,że ja akceptowałam to i wszystko było ok, ona zabrania mu kontaktu z naszymi dziećmi, więc może i z synem....
a ten idiota chce mieć czystą kartę.....
nie wyobrażam sobie gdy ten chłopak dowie się ,ze ojciec chce zaprzeczyć ojcostwo....przecież świat mu się zawali....a mąż nawet o tym nie pomyśli....

Anonymous - 2015-12-06, 21:07

Arja

Domyślałam się, że tak będzie. Ja także analizowałam zachowanie męża i wyciągałam wnioski. Niestety, często mylne. Takie analizowanie i wyciąganie wniosków do niczego nie prowadzi A raczej prowadzi do ... zawodu. Tylko.
Jak ktoś chce prawdziwie wrócić, to stanie na głowie, abyś Ty to zrozumiała. Zobacz, jaki on jest samolubny i konsekwentny w realizowaniu swoich potrzeb. Za każdą cenę. Skrzywdził Ciebie, dzieci, teraz chce skrzywdzić syna. Chyba z każdym skrzywdzeniem kolejnego człowieka jest coraz łatwiej. Świat się nie wali, Bóg nie gromi, czyli mogę dalej krzywdzić. :-(

Smutne to bardzo.

Zajmij się sobą proszę. Sobą i dziećmi. Buduj swoją przyszłość z dziećmi. A jego zostaw Bogu.

W sumie to mi żal zdradzaczy. Bo zdrada pociąga za sobą kłamstwa, manipulowanie, obwinianie, krzywdzenie ludzi, często wcześniej bardzo kochanych, najbliższych. Jak sobie to wybaczyć? A kiedy nie ma kary, to idą dalej i dalej. Aż do momentu, kiedy sumienie nie da im żyć, czy kiedy osiągną swoje dno. A po drodze uciekają od swojego osądu np. pijąc, czy uzależniając się od kochanki. W sumie to uciekają stale od siebie. Niektórzy do końca życia. Smutne, przegrane życie.

Człowiek postępujący zgodnie z dekalogiem, nawet za cenę swoich przyjemności, a nawet miłości (jakkolwiek to nazwać) buduje szacunek do siebie. Ma świadomość wybierania właściwej drogi. I w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, dobrze się czuje sam ze sobą.
I takiego dobrego samopoczucia Tobie życzę.

Anonymous - 2015-12-06, 21:27

właśnie mąż dzwonił , po wizycie u mnie wyrzucił kochankę z domu.....
dałam mu do zrozumienia ,ze źle postępuje z synem , a on na mnie naskoczył......
jednak wracając do domu przemyślał sprawę i chciał do niego jechać.....
kochanka nie pozwoliła.......
on wyrzucił ją..........
jeden tylko wniosek dobro zawsze do nas wróci ,a egoizm i zło obróci się przeciwko nam.....
nie mogę powiedziec ,że jego syna kochałam jak swoje dziecko ,ale zawsze miałam pozytywny stosunek do tego i choć ciężko było nam na synu nigdy nie oszczędzałam.....
ona myślała tylko o sobie, więc poniosła konsekwencje tego....



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group