To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Nie kocham mojego męza

Anonymous - 2015-03-29, 14:28
Temat postu: Nie kocham mojego męza
Od paru tygodni zastanawiam sie nad tym, czy aby na pewno ja kocham swojego męza. Im dłuzej sie nad tym zastanawiam,dochodze do wniosku ze chyba nie. Zle mi z tym!!!Co to jest wlasciwie milosc,jak ja rozpoznac?? Jestesmy malzenstwem prawie 6 lat. Od samego poczatku nie wszystko bylo tak jak nalezy tzn.seks przedmalzenski,wspolne mieszkanie u rodzicow meza,w koncu ciaza i dopiero slub. Meza poznalam niedlugo po tym jak rozstalam sie z chlopakiem,w ktorym bylam zakochana,ale byl to toksyczny zwiazek,poniewaz byl on alkoholikiem i bylo to raczej wspoluzaleznienie a nie milosc.Wiec gdy poznalam swojego meza to byla to swego rodzaju ucieczka przed tamtym uczuciem. Moje poprzednie zwiazki byly takze toksyczne,moze dlatego, ze nie zaznalam uczucia i ojcowskiej milosci od mojego taty,ktory byl, ale jakby go nie bylo. Nie pamietam,zeby tato kiedykolwiek powiedzial mi ze mnie kocha,ze jestem piekna,nie czulam sie bezpieczna nigdy,potem rodzice sie rozwiedli,nawzajem sie zdradzali.Sa to bolesne wspomnienia. Widzialam u mojego taty brak szacunku dla kobiet. w Mezczyznach szukalam spelnienia. Chcialam by mnie ktos pokochal,ale otrzymywalam ochlapy milosci i juz to mi sie wydawalo ze to milosc. Od jakiegos czasu prowadze glebsze zycie duchowe,tak mi sie wydawalo,ale chyba i to mi nie wychodzi. Probowalam oddac wszystko Jezusowi,modle sie,przyjmuje sakramenty,ale dopada mnie jakis kryzys. Zaczynam widziec jak zle pokierowalam swoim zyciem.Gdybym wtedy wiedziala to co wiem teraz...Gdybym cofnela czas,chcialabym zyc w czystosci przedmalzenskiej, chodzic z cala rodzina do kosciola,zyc inaczej. Tak tez probuje teraz ale w pojedynke sie nie da. Maz uwaza ze przesadzam np. robiac krzyzyk na czole mojemu 5 letniemu synkowi przed snem. seks jest dla mnie koszmarem fizycznym i psychicznym. Nie czuje sie kochana. Paradoksem jest to, ze bardzo chcialabym miec jeszcze wiecej dzieci,ale boje sie ciazy. wszystko jest dla mnie chaosem. Probowalam to wszystko zawierzyc Panu Jezusowi i nadal probuje, ale jakas tesknota i niespelnienie jest we mnie. Nie wiem jaka jest wola Boza dla mojego zycia,jaki to ma sens. Jak na sile pokochac meza. Nie mysle o rozwodzie, nie chce takiego rozwiazania,ale nie da sie tak zyc po chrzescijansku. Moze to problem jest we mnie,raczej na pewno we mnie,ale od czego zaczac,jak zaczac,zmuszac sie do wielu rzeczy. Prosze o wasze porady,czy takie zycie moze miec ukryty sens, czy moze byc w tym jakis zamysl Bozy?? Z gory dziekuje za odpowiedzi.
Anonymous - 2015-03-29, 15:25

Witaj saymyname :)

A czy Ty kochasz siebie?
Czy widzisz w sobie wartość?

Anonymous - 2015-03-29, 15:27

Na siłę nie da sie nikogo pokochac.
Podobnie sprawienie aby seks z koszmaru
stal sie czymś pieknym jes moim skromnym zdaniem
malo prawdopodobne.
Mozna jakos razem zyc zwazajac na sakrament
i to ze macie dzieci.
Współczuję i Tobie i Twojemu mężowi

Anonymous - 2015-03-29, 15:40

saymyname

A kochasz swojego synka? Kochasz bezwarunkowo, czy kochasz jeżeli...
Co będzie, jak Twój synek zacznie dorastać i zacznie rozrabiać? Przestaniesz go kochać?

Mam trójkę dorosłych dzieci i wiem, jaki ból może sprawiać dziecko, które zaczyna po swojemu urządzać życie. Cała trójka sprawia mi ból, jako ojcu, ale to nie znaczy, że ich przestałem kochać.

Podobnie jest z małżonkiem. Jeżeli zaczynasz kombinować, doszukiwać się jego wad, to zawsze w pobliżu znajdzie się ktoś milszy, ładniejszy, zdolniejszy, bogatszy, ...
A stąd już jeden krok do zdrady, rozstania, czy myślenia typy "Czy ja go kocham".

Ja na początku mojego małżeństwa założyłem, że moja żona jest tą jedyną i nie miałem nigdy problemu z innymi kobietami, z głupimi myślami. Ważne jest właściwe nastawienie.

Jak praca przestanie Ci się podobać, to też przestaniesz do niej chodzić? Możesz znaleźć inną i przejść do niej, ale od razu porzucać, to nikt rozsądny tego nie robi. Pracę możesz zmienić, ale męża nie powinnaś.

Anonymous - 2015-03-29, 15:41

duzapanna napisał/a:
Witaj saymyname :)

A czy Ty kochasz siebie?
Czy widzisz w sobie wartość?
Wlasnie teraz juz i tego nie wiem. Zawsze mialam problem z poczuciem wlasnej wartosci. A jak pokochac siebie? Wiem na pewno, ze dla niektorych osob ciagle robie cos zle. Czesto slysze krytyke ze strony meza i mojego taty, przyjmuje ja,ale ona mnie nie motywuje tylko zniecheca, bo jak probuje sie dla nich zmienic to i tak jest zawsze cos nie tak. Wiec jesli caly czas slysze krytyke pomimo tego ze sie staram, to znaczy ze cos ze mna nie tak. Maz ostatnio mi powiedzial, ze to ze jestem jego zona uratowalo mi zycie. Przepraszam za moje chaotyczne mysli, ale juz sama nie wiem. Tak-Ja nie kocham siebie. I tu jest problem.
Anonymous - 2015-03-29, 15:46

Jacek-sychar napisał/a:
saymyname

A kochasz swojego synka? Kochasz bezwarunkowo, czy kochasz jeżeli...
Co będzie, jak Twój synek zacznie dorastać i zacznie rozrabiać? Przestaniesz go kochać?

Mam trójkę dorosłych dzieci i wiem, jaki ból może sprawiać dziecko, które zaczyna po swojemu urządzać życie. Cała trójka sprawia mi ból, jako ojcu, ale to nie znaczy, że ich przestałem kochać.

Podobnie jest z małżonkiem. Jeżeli zaczynasz kombinować, doszukiwać się jego wad, to zawsze w pobliżu znajdzie się ktoś milszy, ładniejszy, zdolniejszy, bogatszy, ...
A stąd już jeden krok do zdrady, rozstania, czy myślenia typy "Czy ja go kocham".

Ja na początku mojego małżeństwa założyłem, że moja żona jest tą jedyną i nie miałem nigdy problemu z innymi kobietami, z głupimi myślami. Ważne jest właściwe nastawienie.

Jak praca przestanie Ci się podobać, to też przestaniesz do niej chodzić? Możesz znaleźć inną i przejść do niej, ale od razu porzucać, to nikt rozsądny tego nie robi. Pracę możesz zmienić, ale męża nie powinnaś.
Ja nie chce zmieniac meza, rozwod nie wchodzi w gre, ja mam problem jak z tym zyc, jak to zmienic, tylko o to mi chodzi. Kocham mojego synka,codziennie sie za niego modle, bo wiem, ze modlitwa matki ma szczegolna moc,pragne go wychowac po chrzescijansku, dac mu Boga, tylko ze jestem w tym osamotniona. Nie chce rozwodu!!!
Anonymous - 2015-03-29, 15:51

Jacek

z malzonkiem i dziećmi nie jest tak samo.
Podobnie jak z miłością do matki i do zony

Anonymous - 2015-03-29, 15:53

Teraz widze naprawde wyraznie, ze wszystko nalezy budowac na Bogu. Kiedy Bog na pierwszym miejscu to i wszystko bedzie na swoim miejscu i o swoim czasie. Takie chaotyczne zycie jest wtedy jak postepuje sie przed slubem jak ja postepowalam czyli wspolne mieszkanie, seks przedmalzenski...gdybym to ja wtedy wiedziala. Chcialabym tylko wiedziec, czy to moj krzyz i mam go niesc czy cos zmienic. Bede sie modlic By Pan Bog obdarzyl mnie miloscia do mojego meza,to chyba bedzie teraz najmadrzejsze posuniencie. Tak wybralam, mam cudownego synka.
Anonymous - 2015-03-29, 16:11

saymyname napisał/a:
Nie chce rozwodu!!!


No, to już mamy punkt wyjścia.
Gdy wychodziłaś za męża, co widziałaś w nim takiego wyjątkowego, że się zdecydowałaś?

A może dałoby się teraz odszukać w nim coś takiego, co Cię fascynuje, zadziwia, porywa?

saymyname napisał/a:
Tak-Ja nie kocham siebie.

Ale chyba zacząć od tego. Jak nie kochasz siebie, to jak możesz kochać "bliźniego swego jak siebie samego". Pokochaj siebie. A potem tą miłość przelej też na męża. On Ciebie wybrał, więc chyba Ciebie kochał. Musicie tylko wrócić do tej pierwszej miłości. Oczywiście teraz to powinna być miłość pełniejsza, dojrzalsza.

Kiedy byłaś ostatnio z mężem na randce małżeńskiej?
Spróbuj załatwić opiekę dla syna i wyrwijcie się z mężem na weekend lub choćby na parę godzin. Co mąż lubi najbardziej? Kino, mecz, ryby, wędrówki? Załatw to i wybierz się z nim. Powiedz mu kilka ciepłych słów. Pochwal go jaki jest wspaniały, dojrzały, mądry. Jak to dobrze, że dba o Ciebie i Waszego synka. Gdybyś mi tak zrobiła, zaraz byłabyś dla mnie jak cukierek. W przenośni oczywiście. I żeby nie było wątpliwości, miałem na myśli, że gdyby mi tak żona zrobiła... Cóż można pomarzyć.

Saymyname
Jeszcze tu jesteś? Uciekaj i załatwiaj. Powodzenia

Anonymous - 2015-03-29, 16:22

saymyname, tak sobie myślę że jesteś na bardzo dobrej drodze :)
Napisałaś tak:

Cytat:
Od jakiegos czasu prowadze glebsze zycie duchowe,tak mi sie wydawalo,ale chyba i to mi nie wychodzi. Probowalam oddac wszystko Jezusowi,modle sie,przyjmuje sakramenty,ale dopada mnie jakis kryzys. Zaczynam widziec jak zle pokierowalam swoim zyciem.


Mam takie wrażenie że nieraz tak bywa, że jak człowiek nawraca się do Pana Boga to nagle piętrzą się trudności. Zaczynasz się zastanawiać nad sobą, widzisz swoje błędy i być może to że w różnych sferach Twojego życia jest bałagan.
Nie martw się, to znak że Pan Bóg chce Ci ten bałagan powoli poukładać.

Pan Jezus powiedział że mamy miłować swego bliźniego jak siebie samego.
(Mk 12, 31) Proś Go żeby Ci pokazywał jak cenna jesteś w Jego oczach i żeby uczył Cię kochać siebie samą. Wtedy będziesz umiała też kochać męża, wcale nie robiąc nic na siłę i wbrew sobie.

Oddawaj nadal wszystko Jezusowi i ufaj, bo jesteś w dobrych rękach :)

Anonymous - 2015-03-29, 16:39

Drogie Sycharki, czy naprawdę wierzycie w to, że seks przed ślubem
generuje kryzysy małżeńskie ileś tam lat później?
Badał to ktoś? są jakieś statystyki?
Zresztą jak to niby badać jeśli teraz prawie wszyscy przed ślubem współżyją.

Zgodzę się natomiast z jednym. Seks przed ślubem, ciąża i małżeństwo głównie dlatego że "dziecko musi mieć ojca" to rzeczywiście prosta droga do kryzysu.

Jak ktoś wpada w kryzys to zaczyna szukać....ojciec mnie za mało kochał, współżyłam przed ślubem, za mało się modliłam itp....
Zastanawiam się co ja mam wymyślić. Nie współżyłem przed ślubem, rodzinę miałem normalną, co tydzień chodziłem do kościoła, a kryzys i tak mnie nie ominął.
Może te pocałunki przed ślubem były za bardzi namiętne? sam juz nie wiem.

I na koniec poważnie.
Autorko wątku, poszukaj dobrego terapeuty.
Nie kieruj swoim życiem na podstawie rad z internetu !!!
Stracisz tylko czas i wpędzisz się w jeszcze większe poczucie winy.

Anonymous - 2015-03-29, 16:45

Jacek-sychar napisał/a:
saymyname napisał/a:
Nie chce rozwodu!!!


No, to już mamy punkt wyjścia.
Gdy wychodziłaś za męża, co widziałaś w nim takiego wyjątkowego, że się zdecydowałaś?

A może dałoby się teraz odszukać w nim coś takiego, co Cię fascynuje, zadziwia, porywa?

saymyname napisał/a:
Tak-Ja nie kocham siebie.

Ale chyba zacząć od tego. Jak nie kochasz siebie, to jak możesz kochać "bliźniego swego jak siebie samego". Pokochaj siebie. A potem tą miłość przelej też na męża. On Ciebie wybrał, więc chyba Ciebie kochał. Musicie tylko wrócić do tej pierwszej miłości. Oczywiście teraz to powinna być miłość pełniejsza, dojrzalsza.

Kiedy byłaś ostatnio z mężem na randce małżeńskiej?
Spróbuj załatwić opiekę dla syna i wyrwijcie się z mężem na weekend lub choćby na parę godzin. Co mąż lubi najbardziej? Kino, mecz, ryby, wędrówki? Załatw to i wybierz się z nim. Powiedz mu kilka ciepłych słów. Pochwal go jaki jest wspaniały, dojrzały, mądry. Jak to dobrze, że dba o Ciebie i Waszego synka. Gdybyś mi tak zrobiła, zaraz byłabyś dla mnie jak cukierek. W przenośni oczywiście. I żeby nie było wątpliwości, miałem na myśli, że gdyby mi tak żona zrobiła... Cóż można pomarzyć.

Saymyname
Jeszcze tu jesteś? Uciekaj i załatwiaj. Powodzenia
proponowalam mezowi wiele razy wspolne wyjscie, wyjazd,ale on nie chce. Moj maz nawet nie chcial poznac moich znajomych. Pasja mojego meza sa samochody, ktore ciagle zmienia. Teraz namawia mnie bym zalatwila mu pieniadze na zalozenie gazu w samochodzie,poniewaz moj maz ma przedslubne dlugi mamy komornika. Kiedy mowie mu cos milego on odpowiada a co z tym gazem. ja nie pracuje, choc jestem gotowa w kazdej chwili podjac prace. Poza tym w wolnych chwilach spi. Czesto namawiam go bysmy razem poszli w niedziele do kosciola, potem na rodzinny spacer. Probowalam nie raz. Kiedy chcialam by pojechal ze mna do warszawy na grob Ks. Popieluszki, stwierdzil ze to mu nie potrzebne i ja tez zmarnuje pieniadze. Tak to wyglada. Nie chce tu pisac zle o moim mezy, byc moze inna kobieta by go uszczesliwila i umiala zachecic ja nie potrafie. Boze spraw bym pokochala siebie, zaakceptowala. Bym uwierzyla ze Ty mnie kochasz,byc moze jako jedyny mezczyzna, ojciec.Boze pomoz mi bo sie pogubilam.
Anonymous - 2015-03-29, 16:49

Dziekuje wszystkim za odpowiedzi. Niech wam Bog blogoslawi.
Anonymous - 2015-03-29, 18:22

saymyname napisał/a:
Chcialam by mnie ktos pokochal,ale otrzymywalam ochlapy milosci i juz to mi sie wydawalo ze to milosc.


saymyname napisał/a:
Boze spraw bym pokochala siebie, zaakceptowala. Bym uwierzyla ze Ty mnie kochasz,byc moze jako jedyny mezczyzna, ojciec.Boze pomoz mi bo sie pogubilam.


http://www.tolle.pl/pozycja/urzekajaca



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group