To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia jakich wiele...

Anonymous - 2015-03-01, 13:41
Temat postu: Historia jakich wiele...
Pokój i dobro,

chcę podzielić się z Państwem historią, moją historią, która merytorycznie nie odbiega od większości tutaj przedstawionych. Dlaczego?Jest kilka powodów, ale najważniejszy, to fakt iż będę mógł w ten sposób znaleźć się w gronie osób, które zrozumieją moją drogę którą obrałem, a przede wszystkim pomogą mi wytrwać w tej podróży.

Moje imię brzmi Jakub i stąpam po tym pięknym świecie już 29 lat. Jestem katolikiem, który naturalnie popełniał błędy wobec swojego stwórcy w przeszłości. W wieku 19 lat poznałem kobietę, którą Bóg wyznaczył mi za żonę. Po 8 latach, wspólnie, dobrowolnie postanowiliśmy zaprosić do naszego "związku" Pana Boga przyrzekając przed Nim: Wierność, uczciwość małżeńską i że pozostaniemy do końca życia razem na dobre i złe.

W drugim roku funkcjonowania naszego małżeństwa pojawiły się problemy z którymi walczyliśmy wspólnie poprzez wizyty u Pani psychoterapeuty. Terapie, wskazówki przynosiły efekty, lecz niestety złe momenty powracały. 140 dni temu wspólnie z małżonką stwierdziliśmy, że odpoczniemy od siebie, aby zrozumieć samego siebie i Nas. Separacja miała być chwilowa i miała nas uduchowić. Niestety z przypuszczalnych 2 tygodnie zrobiło się 140 dni...

W moim przypadku szukałem odpowiedzi na pytanie: czego brakowało w naszym związku, czym jest rozwód, sakrament małżeństwa, i jak Bóg na Nas spogląda. W poszukiwaniu odpowiedzi na ww. pytania natrafiłem m.in. na stronę syhar, wykłady ks.dr.M Dziewieckiego czy teologa Guzewicza. Doznałem niesamowitej metamorfozy.Odpowiedź na najważniejsze pytanie czego brakowało w naszym sakramencie przyszła nagle - Boga. Odsunęliśmy go na bok przez co nasz związek zaczął się chylić ku upadkowi.

Uduchowiony, pełen radości, miłości, szczęścia, chciałem przekazać te nowiny mojej ukochanej, niestety było już za późno. Moja małżonka obrała przeciwny kurs do mojego. Mianowicie, szukała odpowiedzi na pytanie Kim jest? Odnalazła ją w jaskini lwa Pani Psycholog, kobiety, która odeszła od swojego męża po 19 lata małżeństwa tylko dlatego, aby spełniać swoje marzenia. Jej motto życia to "moje szczęście - czysty EGOIZM"

Po kilku terapiach u ww.Pani Psycholog moja małżonka zmieniła się diametralnie. Oznajmiła mi rzeczy, o których nigdy nie śniłem: "nie kocham Cię, jesteś dewotom, chcę innego męża, chce dzieci, chce żyć, mój Bóg wie co robię, chce rozwodu itd." Niespełna 2tyg złożyła pozew rozwodowy w którym głównym powodem jest "różnica charakterów" Notabene dodam, że nie podpiszę go, ponieważ wciąż ją kocham, oraz chcę dotrzymać obietnicy danej Bogu.

W chwili obecnej nie jestem już nic w stanie zrobić. Moi znajomi spisali ją na straty. Moja rodzina uznała ją za persona non grata, a w jej domu rodzinnym nastała wisielcza atmosfera. Na naszym ostatnim spotkaniu oznajmiłem jej jaką drogę obrałem na przyszłość: wyjeżdżam do innego miasta (aby nie popaść w psychiczną agonię), moje życie pozbawione będzie kobiety, dzieci, oraz wnuków. Będę rozwijał się, pracował i żył dotrzymując przysięgi złożonej naszemu Panu Bogu. W sercu i w modlitwie będę modlił się o jej powrót. Słowa, jak można się domyślić, nie zrobiły na jej wrażenia.

Najdrożsi, obrałem niesamowicie trudną drogę w której nagrodą będzie życie wieczne moje i mojej małżonki. Mam dopiero 29 lat i na samą myśl iż nigdy w życiu nie zaznam ciepła kobiety, jej miłości, doznaję niesamowitego bólu, bólu którego nie jestem w stanie opisać. Wiem, że tak będzie przez 20,30 a może nawet 40 lat jednak kielich który został mi przydzielony musi zostać wypity.

Zwracam się do Was gorąco o radę, pomoc w tej trudnej drodze. Powiedźcie jak żyć z tym krzyżem? jak wytrzymać? Czy powinienem czasem do Niej napisać?interesować się Nią? Jak nie podać się w sądzie? Jak wygląda ta nierówna walka, a przede wszystkim jak się przygotować? Proszę o jakiekolwiek wskazówki.

Dziękuję Wam bardzo, iż mogłem się tym podzielić z Wami. Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie tego wątku.

pozdrawiam serdecznie,
Jakub
-

Anonymous - 2015-03-01, 14:01

Witaj Jakubie na naszym forum

Cóż Ci napisać? Że historia się powtarza? Wkraczasz na drogę, którą wielu z nas już idzie od jakiegoś czasu. Trudną drogę. Szczególnie na początku, w chwili burzy i naporu myśli i emocji.
Poczytaj historie innych, które tutaj są na naszym forum. W wielu znajdziesz powtórkę swoich przejść.
Przeczytaj również regulamin naszego forum, który znajduje się tutaj:
Strona Główna » Różne » Dział techniczny » Regulamin » Regulamin
czyli tutaj:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=26

Mam nadzieję, że obecność razem z nami przyniesie Ci coś dobrego. Na pewno znajdziesz tutaj zrozumienie.
Nie zrażaj się ostrzejszymi wpisami, które czasami tutaj się zdarzają, ale one są tylko po to, żeby obudzić niektórych popełniających błędy i udręczonych bólem rozstania. Są one czasami konieczną terapią szokową. Ty jesteś facet, więc nie powinieneś się przejmować formą wpisów, tylko ich treścią.

Pozdrawiam
Jacek

Anonymous - 2015-03-01, 15:42

Kuba

czy w kntaktach z zona tez jestes taki " grzeczny" i oficjalny?
masz 29 lat !!!!

Anonymous - 2015-03-01, 19:19

jakob85 napisał/a:
Będę rozwijał się, pracował i żył dotrzymując przysięgi złożonej naszemu Panu Bogu. W sercu i w modlitwie będę modlił się o jej powrót. Słowa, jak można się domyślić, nie zrobiły na jej wrażenia.

Ja sam nie wiem, czy mam się modlić o powrót mojej żony.... modlę się o jej szczęście. A Bóg najlepiej wie co z nami zrobić...
Ale ja już widzę, że to ciężkie zadanie, bo sam postanowiłem nie komplikować sobie życia inną kobietą... często sam ze sobą sobie nie radzę, bo moje wady i wieloletnie przyzwyczajenia wyłażą przy każdej sposobności... i nie sądzę, żeby jakiś drugi związek mnie zmienił ;)... A wręcz myślę, że szybko by się posypał....
Zmieniam się z pomocą bożą i zmagam sam ze sobą... bo "wszędzie dookoła czyha pokusa goła"
Nie wolno mi pozostać w bezczynności, bo mój umysł jest moim największym wrogiem....

Anonymous - 2015-03-02, 01:46

Jacek-sychar --> bardzo dziękuję za ciepłe powitanie.

grzegorz_ -->nie do końca rozumiem twoje słowa? Zwłaszcza "masz 29lat"
W związku zawsze starałem się szanować żonę i być wobec niej kulturalny. Oczywiście czasem emocję brały górę, jak w każdej kłótni.


pozdrawiam,

Anonymous - 2015-03-02, 08:03

Kuba

ludzie maja oczekiwania od partnera
jedni chca aby był taki ułożony, grzeczny, wszystko zawsze zaplanowane,
a inni wrecz przeciwnie, chca spontanicznosci
odrobiny "szalenstwa".
Gdy spotkaja sie takie dwa przeciwstawne typy ludzkie
to wcześniej czy później kryzys murowany.

Anonymous - 2015-03-02, 08:42

Jakub witaj, Sąd tak od razu rozwodu nie orzeknie :-) bo przecież się nie zgodzisz i chcesz ratować małźeństwo.
Można wnosić o zawieszenie postępowania, iść w tym czasie na terapię.
Na pewno to co będzie najskuteczniejsze z Twojej strony to modlitwa i oddanie sprawy Bogu z całego serca bez zastrzeżeń, by się Jego Wola zrealizowała, a On już poprowadzi.
Ja szczególnie polecam Nowennę Pompejańską w tej intencji. Ja się modliłam w intencji nawrócenia rodziny i Pan Bóg zaczął nawrócenie przeprowadzać ode mnie. Trochę inaczej to widziałam, ale co tam. ;-) Po 3,5 roku zmieniłam wniosek dążenia do rozwodu na separację.
Chcę Ci napisać, ze Nowenna Pompejańska jest bardzo skuteczna.
Drugą sprawą którą chcę Ci polecić jest zamówienie Mszy świętych w intencji wypełnienia Woli Bożej w Waszym małżeństwie. Działa cuda.
Poleciłam Ci trzy rzeczy: zawierzenie bezwarunkowe Panu Jezusowi, Nowenna Pompejańska i Msze św.

Anonymous - 2015-03-02, 13:27

Metanoja

Żona Kuby (nie wiemy oczywiście na ile słusznie czy nie) zarzuca mu , że jest dewotem
a Ty radzisz mu aby sie jeszcze więcej modlił.
Oczywiście ktoś powie,.....modlitwy nigdy za dużo.
Trzeba jednak sobie zdawać sprawę, że jeśli ktoś preferuje życie pogrążone w modlitwie nad
normalnymi codziennymi sprawami to powinien wybrać zakon, a nie małżeństwo.

Anonymous - 2015-03-02, 13:45

grzegorz_ napisał/a:
Metanoja

Żona Kuby (nie wiemy oczywiście na ile słusznie czy nie) zarzuca mu , że jest dewotem
a Ty radzisz mu aby sie jeszcze więcej modlił.
Oczywiście ktoś powie,.....modlitwy nigdy za dużo.
Trzeba jednak sobie zdawać sprawę, że jeśli ktoś preferuje życie pogrążone w modlitwie nad
normalnymi codziennymi sprawami to powinien wybrać zakon, a nie małżeństwo.


Grzegorzu,

owszem tak radzę. Przeszkadza Ci to?
Kolega może radę uwzględnić, nie musi.
To, co sobie myśli żona, jest nieistotne.
Uważam, że modlitwa, która jest zawierzeniem Bogu to podstawa i styl życia, a nie dewotyzm. Zresztą niech sobie gadają.

Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno się trudzą Ci, którzy Go wznoszą. Ps127,1
Autor wątku do tego wniosku doszedł.

Anonymous - 2015-03-02, 13:49

Metanoja1 napisał/a:
To, co sobie myśli żona, jest nieistotne.


Dla Ciebie nieistotne, ale dla Kuby bardzo istotne

Anonymous - 2015-03-02, 13:58

grzegorz_ --> bardzo dziękuję Ci za słowa, lecz kompletnie nic z tego nie rozumiem. Sugerujesz iż: 1-moja żona będzie szukać odmiennego człowieka ode mnie - bardziej spontanicznego/?
2-w obecnej sytuacji mam być spontaniczny np. jadąc do niej pod dom i ... ?
Dziękuję Ci bardzo za "wsparcie" lecz chyba nie jestem na etapie zrozumieć o co Ci chodzi.


Metanoja1 -- bardzo dziękuję Ci za rady, na pewno z nich skorzystam. Dziękuję!

Anonymous - 2015-03-02, 14:32

Kuba

Napisałeś
"Doznałem niesamowitej metamorfozy.Odpowiedź na najważniejsze pytanie czego brakowało w naszym sakramencie przyszła nagle - Boga. Odsunęliśmy go na bok przez co nasz związek zaczął się chylić ku upadkowi.
Uduchowiony, pełen radości, miłości, szczęścia, chciałem przekazać te nowiny mojej ukochanej, niestety było już za późno. Moja małżonka obrała przeciwny kurs do mojego"

Twoja żona widocznie patrzy na Wasz związek inaczej i jej wnioski są inne.
Albo się "zniżysz" do jej ziemskich oczekiwań (o ile nie jest za późno)
albo pozostaje Ci rzeczywiście to co piszesz "żyć z tym krzyżem".

Anonymous - 2015-03-02, 14:53

grzegorz_ napisał/a:
Kuba

Napisałeś
"Doznałem niesamowitej metamorfozy.Odpowiedź na najważniejsze pytanie czego brakowało w naszym sakramencie przyszła nagle - Boga. Odsunęliśmy go na bok przez co nasz związek zaczął się chylić ku upadkowi.
Uduchowiony, pełen radości, miłości, szczęścia, chciałem przekazać te nowiny mojej ukochanej, niestety było już za późno. Moja małżonka obrała przeciwny kurs do mojego"

Twoja żona widocznie patrzy na Wasz związek inaczej i jej wnioski są inne.
Albo się "zniżysz" do jej ziemskich oczekiwań (o ile nie jest za późno)
albo pozostaje Ci rzeczywiście to co piszesz "żyć z tym krzyżem".


Grzegorzu,

dlaczego Jakub ma się "zniżać" do ziemskich oczekiwań żony dotyczących rozwodu?
Możesz podać choć jeden sensowny powód?

Anonymous - 2015-03-02, 15:06

Inaczej zrozumiałam post grzegorza (nota bene dość niejasny):
że Jakub może powinien sobie uświadomić, że jego żona jest na innym niż on etapie zaangażowania w małżeństwo i że ten etap z czegoś wynika.

Grzegorz, o ile dobrze rozumiem: chodzi Ci nie o to by Jakub wspierał małżonkę w decyzjach rozwodowych (to wszak byłoby raczej absurdem) tylko by przestał tak niecierpliwie oczekiwać, że żona przejdzie TAKĄ SAMĄ metamorfozę jaka została dana jemu (Jakubowi), i że przejdzie ją właśnie TERAZ, bo teraz jej mąż już wie i ona automatycznie też ma teraz być gotowa.
W zasadzie zgadzam się z tym..
Nic na siłę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group