To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Która droga jest drogą właściwą?

Anonymous - 2015-05-03, 19:44

A nawet jeśli póki co nie opcja 3, to opcja 2 jest lepsza od opcji 1 :-)
Bycie samemu też jest czymś wspaniałym. Ja tam uwielbiam swoje towarzystwo i wcale się nie nudzę. :mrgreen:

Anonymous - 2015-05-03, 20:47

Monika pisze:
Cytat:
Na terapię chodzę od prawie roku.I nie żałuję.


Moniczko, zastanawiam się jaki to rodzaj terapii, że po roku uczęszczania jesteś aż w takim regresie... :shock: .
Możesz napisać kto Cię terapeutyzuje i jaki rodzaj terapii stosuje?

Metanoja1 napisał/a:
Bycie samemu też jest czymś wspaniałym. Ja tam uwielbiam swoje towarzystwo i wcale się nie nudzę.


Gratulacje Metanojo :-)

Anonymous - 2015-05-03, 21:30

Jestem chora. I chore jest to co robię. Jest dokładnie jak pisze Grześ,albo mąz, albo samotnośc. Samotności się boje. A nade wszystko mam straszne poczucie winy. Gdybym mniej gadała, gdybym była mniej zazdrosna,gdybym i gdybym i gdybym...
Specjalnie dzis pojechałam na spotkanie z męzem pod pozorem wziecia leków. Zrobił hot dogi córce,mi nic nie zaproponował. Zaczęła się rozmowa. Ze wszystko niby moja wina. A ja jak ten pies mówiłam,że potrzebowałam czasu, że my,że ratowanie,że od nowa...
A on mówił,że nie ze mną, że bardzo go zraniłam, że lata bym musiała odrabiac, że wogóle jestem najgorsza...I ja w to uwierzyłam. Znowu.
Boże jak ja zawaliłam wszystko. I jeszcze odjeżdzając się bałamo niego czy czegoś głupiego nie zrobi, bo o nekrologu gadał...masakra.

Anonymous - 2015-05-03, 22:07

MonikaMaria3 napisał/a:
A on mówił,że nie ze mną, że bardzo go zraniłam, że lata bym musiała odrabiac, że wogóle jestem najgorsza...I ja w to uwierzyłam. Znowu.
Boże jak ja zawaliłam wszystko. I jeszcze odjeżdzając się bałamo niego czy czegoś głupiego nie zrobi, bo o nekrologu gadał...masakra.


Monika, jak długo jeszcze pozwolisz aby mąż Tobą manipulował?
Na pewno coś głupiego zrobi....spotka się z koleżanką i będzie się dobrze bawił,
a ty będziesz myśleć w tym czasie czy nie jest w depresji i nie chce się zabić...
sorry za dosadność, ale może takie pisanie wprost do Ciebie lepiej dotrze?

Anonymous - 2015-05-03, 22:59

...
Anonymous - 2015-05-04, 09:10

MonikaMaria3 napisał/a:
Jestem chora. I chore jest to co robię.


Musisz wiedzieć, że nie istnieje medykament, po który można sięgnąć i który uzdrowi Twoją "chorobę"....tu trzeba skupić się na samouzdrawianiu.

Moniko. nie oczekuj że ktokolwiek będzie Cię szanował, jeśli sama siebie nie szanujesz.
Brak szacunku dla samej siebie jest zaproszeniem dla patologii które noszą w sobie inni.

Tak więc, wszystko zaczyna się od Ciebie, od Twojego stosunku do samej siebie....a ten jest mocno zaburzony.


Wkrótce pojawią się symptomy braku szacunku od córki, wszak dziecko dorasta, widzi, słyszy i czuje jaki rodzaj realacji łączy rodziców. Jest świadkiem jak matka pozwala siebie nie szanować i niemal przeprasza za to, że mąż jej nie szanuje.

Mało tego, jest wysoce prawdopodobne że córka powieli wzorzec praktykowany w waszej rodzinie, tzn. wybierze męża podobnego do ojca a Twoje zachowania przeniesie na grunt własnych relacji z mężczyznami.

Tak więc, powinnaś przynajmniej starać się zobaczyć swoją "chorobę" w znacznie szerszym kontekście by dostrzec wymiar zniszczeń jaki może dosięgnąć lub już dosięga także Twoje dziecko.

Nie masz wpływu na zachowanie męże, ale wciąż możesz mieć wpływ na swoją postawę wobec okoliczności życiowych. Wystarczy chcieć.
Dlaczego nie chcesz? Na to pytanie należałoby sobie odpowiedzieć.

Anonymous - 2015-05-04, 12:20

Moniko napisałaś: wogóle jestem najgorsza...I ja w to uwierzyłam. Znowu.
Odbieram to tak:
1. nie masz poczucia własnej wartości
2. jesteś uzależniona od opinii męża
Skoro jest Ci źle, to dlaczego tego nie zmieniasz?! Jeśli chcesz pozostać uzależniona od opinii innych, to zmień przynajmniej osoby, które serwują "wyroki" na Twój temat. Dlaczego nie słuchasz takich co powiedzą Ci, że jesteś najlepsza, jedyna i niepowtarzalna? Dlaczego z takimi nie spędzasz czasu?
Nawet jeśli nie chcesz podjąć trudu pracy nad sobą dla samej siebie, to zrób to dla córki. Twoje dziecko teraz nie ma już normalnej rodziny. Jako osoba, która mieszka z dzieckiem, jesteś odpowiedzialna za stworzenie właściwych warunków do zdrowego, normalnego rozwoju Twojego dziecka. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Jeśli zawalisz, to na nikogo winy już nie zrzucisz. Jeśli kochasz córkę, to zmień coś w swoim życiu. Jest już późno, ale nie za późno.

Anonymous - 2015-05-04, 15:37

...
Anonymous - 2015-05-04, 17:02

Naprawdę chodzę do psychologa. Regularnie. Raz w tygodniu.
Pracuję w sklepie. Ludzie mnie uwielbiają. Codziennie słyszę mnóstwo komplementów,a jednak wierzę męzowi, dla którego jestem ta zła. Chcę isc w górę, nie w dół.

Anonymous - 2015-05-04, 17:59

Matteo - być najlepszym w czymś nie oznacza być najlepszym we wszystkim. Każdy w czymś jest najlepszy, tylko trzeba mieć tego świadomość. Praca nad sobą pozostaje w dziedzinach, gdzie jest jeszcze coś lub wiele do zrobienia.
Nie chodzi mi też o porównywanie się z innymi. Chodzi mi o ocenę siebie: swoich zdolności, możliwości, predyspozycji, zalet, wad... Stanąć w prawdzie jakim się jest i umacniać, to co dobre, a niwelować, co ciągnie w dół. Mieć świadomość w czym się jest najlepszym, a co jeszcze do korekty.
Wspieranie to nie mówienie drugiemu tego, co chce usłyszeć. To nie fałszywe i puste słowa. To konkretna pomoc w odkryciu tego, jakim się jest. To podpowiadanie a czasem uświadamianie mocnych stron jednostki oraz życzliwa korekta niewłaściwego postępowania. Moje prywatne zdanie - grupa wsparcia, bo każdy jej uczestnik może dostrzec coś innego i pomoc będzie bardziej kompleksowa.
Moniko - dla mnie coś z tą terapią jest nie tak. Albo terapeuta się nie przykłada, albo Ty. Spotkania raz w tygodniu przez rok, to mnóstwo "roboczogodzin", a efekt marny, albo żaden. Coś z tym trzeba zrobić, żeby ŻYĆ, a nie wegetować.

Anonymous - 2015-05-04, 18:33

Jacek-sychar napisał/a:
Grzegorzu

Nie takie rzeczy widziało nasze forum.
Może nie są one częste, ale się zdarzają.


Jacek
Monika od lat właśnie wierzy w "nie takie rzeczy" i widać jak tak wiara pomogła jej
ruszyć do przodu....
Pewnie na sychar też trafiła po to, aby mocniej uwierzyć, że mąż juz lada chwila się zmieni i bedzie super.

Anonymous - 2015-05-04, 19:43

MonikaMaria3 napisał/a:
a jednak wierzę mężowi, dla którego jestem ta zła. Chcę isc w górę, nie w dół.


Chcesz iść w górę? To nie odkładaj tego do jutra i bądź w tym konsekwentna.
Korki w uszy i pora radykalne kroki, po prostu rzuć się na głęboką wodę. Zaryzykuj, a nabierzesz pewności. Moim zdaniem nie masz innego wyjścia za bardzo.
Należy opracować plan działania, wytyczyć cele i być konsekwentna wobec siebie.
Proponuję wprowadzić zachowania zupełnie inne niż dotychczas względem męża. Możesz to nawet potraktować początkowo jako zabawę, grę, aby nabrać siły. Poznasz jego kolejne reakcje, te typowe już znasz. Zaskocz siebie i jego. Nie kontempluj poskładanych kredek, nie kontempluj jego słów. Tylko opracuj plan na siebie.

Anonymous - 2015-05-04, 20:37

grzegorz_ napisał/a:
Monika od lat właśnie wierzy w "nie takie rzeczy" i widać jak tak wiara pomogła jej
ruszyć do przodu....

Grzegorz ja bym się tu doszukiwał odpowiedzi na ile jest w nas wiara w "nie takie rzeczy" a na ile zwykłe oczekiwanie spełnienia własnych próżnych oczekiwań czy roszczeń.
Potwierdzę że wiara bez oczekiwań jest bardziej przystępna i realna i REALIZUJE SIE wbrew oczekiwaniom.
Wiara potrzebuje jednak czynu z własnej strony, dla tejże wiary w to ,w co wierzymy.

Anonymous - 2015-05-05, 10:41

Moniczko! Być może znasz moje zmagania z mojego wątku. Ostatnią rozmowę z mężem opisałam-od tamtej pory mąż mi pomaga sprzątać kuchnię, gotować i nie zażywa narkotyków póki co.... nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca ale chcę Ci powiedzieć na czym ja się opieram. Na rekolekcjach Ks. Dzieweckiego:przysięga małżeńska i jej konsewkwencje. Bardzo dokładnie tego słucham co to znaczy miłość, uczciwość małżeńska. Oraz sama sobie wyznaczyłam cel: być dobrą matką i żoną, nieważne co mówi lub robi mój mąż. Ja sama się osądzam.
I tak codziennie gdy ugotuję obiad dziecku, pozmywam, posprzątam, spędzę z dzieckiem dużo czasu mówię sobie jak wspaniałą matką jestem ( i żoną). Nic więcejnie potrzebuję, mąż się może nie zgadzać z moim punktem widzenia, ja wiem że zrobiłam wszystko jak należy i nie mam sobie nic do zarzucenia (odnośnie stanu dzisiejszego).
Podobnie Ty postąpiłaś- wyprowadziłaś się, postąpiłaś jak należy i nie ważna tu jest opinia męża. Ty jesteś dobrą matką i żoną bo nie dopuszczasz do patologii i nie wrócisz jeżeli nie ma nadziei na poprawę.
Dodatkowo ktoś mi powiedział że mój mąż stosuje szantaż: ja ćpam bo ty mnie zdradziłaś, i ja w to wierzę- to znaczy że ze mną jest coś nie tak. Zastanów się czy Twój mąż nie stosuje szantażu i czy skoro w niego wierzysz to z Tobą jest coś nie tak. Alkoholk mówi ja piję bo ty jesteś zła. Bo zupa była za słona.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group