To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Która droga jest drogą właściwą?

Anonymous - 2015-01-24, 12:16

Dziękuję kochane dziewczyny za odpowiedź.Mam jednak wrażenie,że ja tak nie potrafię. Wy chyba jesteście aniolami,skoro dajecie tyle szans,chodzicie na terapie,realizujecie 12 kroków,nie odpuszczacie.Wiem,że życie uczy pokory.Ale dlaczego ja mam byc zawsze tą dobrą,tą mądrzejszą,tą pokorną ?Uważam,że nie zasłużyłam na taki koszmar.Wiele razy już mu dawałam szanse,ale agresja wróciła. Rozchodzimy się i wracamy jak dwa dzieciaki. To nienormalne. Obserwuję innych mężczyzn,którzy są dobrymi mężami i zazdroszczę. Autentycznie zazdroszczę.I dzieci bardzo zazdroszczę.
Anonymous - 2015-01-24, 12:55

Haneczka napisał/a:
Wy chyba jesteście aniolami,skoro dajecie tyle szans,chodzicie na terapie,realizujecie 12 kroków,nie odpuszczacie.
Haneczka, do anioła mi daleko ;-) , to wiem, ale staram się bardzo bo też wiem ile ja włożyłam w kryzys ... oj, uświadamianie sobie tego bolało bardzo.

Haneczka napisał/a:
Wiem,że życie uczy pokory.Ale dlaczego ja mam byc zawsze tą dobrą,tą mądrzejszą,tą pokorną ?Uważam,że nie zasłużyłam na taki koszmar.
moim zdaniem nikt nie zasłużył, niemniej, ja wierzę, że Pan dopuszcza takie sytuacje by nam pomóc - tak, ja przeszłam ten kryzys, i choć wiedziałam wtedy, na początku, że nie zasłużyłam, a bolało tak, że myślałam, że umrę, to wiem, teraz, po czasie, że to było po coś. I wierzę, że wszystko, co jest naszym udziałem jest po coś.
Wierzę też, Haneczko, że Pan wybiera w małżeństwie sakramentalnym jedną osobę, z którą pracuje i która potem jest, niejako, liderem zmian (fajnie brzmi ;-) ).

Haneczka napisał/a:
Wiele razy już mu dawałam szanse,ale agresja wróciła. Rozchodzimy się i wracamy jak dwa dzieciaki. To nienormalne.
Haneczko, Ty znasz Waszą sytuację, Ty wiesz czy i ewentualnie co można jeszcze zrobić.

Haneczka napisał/a:
Obserwuję innych mężczyzn,którzy są dobrymi mężami i zazdroszczę. Autentycznie zazdroszczę.I dzieci bardzo zazdroszczę.
Haniu, jak to mówią, trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona ...
Anonymous - 2015-01-24, 13:05

i dodając jeszcze "nie wszystko złoto co się świeci"

a jeżeli chodzi o Twojego męża Haneczko
czy jest po jakiejś terapii?? (domyślam się, że była u Was przemoc w małżeństwie)
czy zrobił coś dla siebie od czasu Waszego rozejścia?? dla swojego rozwoju
czy jak ten rycerz z "zakutym łbem" utkwił w czasach "średniowiecza" Waszego małżeństwa??
jeżeli poszedł do przodu z rozwojem swojej osobowości i emocjonalności to byłabym na tak z powrotem
czy Ty jesteś po jakiejś głębokiej terapii??
jeżeli oboje tkwicie we wszystkim co BYŁO to faktycznie nie ma sensu, bo sytuacja się powtórzy, a zranienia pogłębią

Anonymous - 2015-01-25, 18:49

Bardzo trafnie to określiłas,już bardziej trafnie nie można-jest jak ten rycerz ze sredniowiecza z zakutym łbem. Tylko powtarza,że mnie kocha,a za tym nie idą żadne czyny.Ja jestem wykształcona,mam pracę, swoje pasje,zainteresowania, a on ani nie chce podniesc wykształcenia,ani niczym się nie interesuje,nawet fizycznie nie dba o siebie,ani nie chce podjąc dodatkowej pracy,żebyśmy np mogli dom pobudowac,co zawsze było moim marzeniem. No i on nie może miec dzieci,a ja przez niego nigdy nie mogłam zostac matką. I jaką ja mam z nim miec przyszłosc? Nie widzę przyszłości.Ale jestem bardzo wierząca i źle mi z tym.
Anonymous - 2015-01-25, 19:07

Cytat:
No i on nie może miec dzieci,a ja przez niego nigdy nie mogłam zostac matką.Nie widzę przyszłości.Ale jestem bardzo wierząca i źle mi z tym.


Ja tak dla porządku źle Ci z tym , że nie możesz być matką czy że jesteś wierząca, bo tak napisałaś, że nie wiadomo? Skłaniam się do żalu za macierzyństwem,ale sprecyzuj proszę, bo to trochę zamieszało mi w głowie :-|
Wiesz ja tez nie jestem matką fizycznie i małe mam na to szanse, więc ten stan rozumiem niejako sercem, ale mozna mieć duchowe dzieci o które sie dba i to pomaga okiełznać jakoś głód macierzyństwa fizycznego. Może w tym poszukaj na początek wsparcia, a potem jak twoje serce sie opowie to będzie Ci łatwiej jakoś pokierować tymi nieutulonymi potrzebami. A może kłopoty damsko-meskie maja zupełnie inne podłoże, u was, niż wygląda, bo w tej chwili reagujesz tyllko na to co sie dzieje nie dotykając korzenia problemów, co jest zrozumiałe, gdyż jako element niewidoczny od razu potrzebuje, czasu do wykrycia go. np. myslałaś jak na psychike i postawe obecną męża wpływa brak mozności bycia ojcem i patrzenie na to, że Ty chcesz byc matka, a on nie może pomóc ci fizycznie w realizacji tegoz pragnienia?
Haneczka napisał/a:
a on ani nie chce podniesc wykształcenia,ani niczym się nie interesuje,nawet fizycznie nie dba o siebie,ani nie chce podjąc dodatkowej pracy,żebyśmy np mogli dom pobudowac,co zawsze było moim marzeniem.

Czy wiesz, ze to moga byc objawy depresji- niechęć do podejmowania nowych wyzwań i brak dbałości o siebie? Tu ciężko coś powiedzieć na odległość, pogadaj o tym z jakimś specjalistą od psychiki. Nie odbierz tego jako próby tłumaczenia twojego męża, ale może spójrz na jego zachowanie z innej perspektywy. :-) To często pomaga znaleźć i pomoc i skuteczną terapię dla potrzebujących.

Anonymous - 2015-01-25, 19:46

katalotka72 napisał/a:
czy jak ten rycerz z "zakutym łbem" utkwił w czasach "średniowiecza" Waszego małżeństwa??

Choby mój. Do tej pory podczas kłótni twierdzi, że jak starał się na początku małżeństwa, to wystarczy, bo wtedy tego nie doceniałam, a teraz to ja mam się starac. A ja jestem za staraniem obojga. Wiem, że czasami to utopia, ale dzięki terapii rozumiem, że tak jak do kryzysu przyczyniły się obie osoby, to nie można myslec kategoriami tylko ja, tylko ty. Zmieniac siebie, ale nie godzic się na poniżanie. Kochac, ale nie za wszelką cenę.
Czasami mam konflikt: miłosc po ludzku, czyli odejśc, bo już nic nie będzie lepiej, lub po "Bosku", czyli wierzyc w cud... Ale ile no ile, no ile :?:
Przesłuchałam Zeniu Szustaka, wiem, że owoce nie są od razu, że Boga nie można poganiac. Ale po ludzku czasami ciężko, a zatopic się w Bogu, choc nie raz próbowałam, nie potrafię.

Anonymous - 2015-01-25, 19:54

a może Haneczka zanim do siebie wrócicie czy nawet podejmiecie decyzję na tak czy na nie pójdźcie wspólnie na terapię żeby ułożyć relacje między sobą, wypowiedzieć wszystkie zaległe żale i zranienia, potem będziesz wiedziała co robić, a swoją wiedzę oprzesz na tym czego się dowiesz i co usłyszysz, może warto to zrobić żeby mieć jasność sytuacji i potem podjętej decyzji
Anonymous - 2015-01-26, 13:36

MonikaMaria3 napisał/a:
Zmieniac siebie, ale nie godzic się na poniżanie. Kochac, ale nie za wszelką cenę.

bardzo prawdziwe słowa, będę musiała przypiąć je sobie w widocznym miejscu , albo wyryć w głowie żeby w końcu zrozumieć, i co najważniejsze żeby tak postępowac

Anonymous - 2015-02-14, 17:52

Tak wracam do swojego tematu, bo po raz kolejny mam wielki dylemat. Czasami nie cierpię siebie za tą nieumiejętnośc podejmowania decyzji i za chwiejnośc.
Chodzę na terapię w dalszym ciągu. Ale moje życie religijne kuleje. Chodzę do Kościoła, przeglądam forum i jakoś tak obojętna jestem. Może dlatego, że kryzys jednak trwa tak długo, a ja w swoim miotaniu sie jednk niewiele się poprawiłam. W końcu tyle lat jestem na forum, tyle prób podjęłam, tyle prób podjął mój mąz... A tu zaś się dowiaduję od obcych osób, że nowa praca mojego męża będzie jednak z koleżanką, sprzed 2 lat, pracował a nią w pizzerii i o mało co nie rozwalił jej małżeństwa, a ona naszego. I mimo tego, że dalej ona jest ze swoim mężem, ja czuję lęk.
A to znajduję serduszko walentynkowe w jego aucie, szukałam chusteczek, żeby nie było ;-) i gdy się o to pytam, to jest wściekłosc, że mu po aucie szperam, a przecież to było przy nim, bo jechaliśmy na pocztę.... I raczej nie było ono dla mnie. Ale byłam wredna i dałam je córeczce ;-)
tata robiąc nam piec jest świadkiem naszej kolejnej kłótni, i stwierdza, że z tego już nic nie będzie, bo się nie trawimy.,...
Takie to wszystko pokopane... Tak jakby był uzależniony od kłamstw, a ja od niego....

Anonymous - 2015-02-14, 18:14

MonikaMaria3 napisał/a:
tata robiąc nam piec jest świadkiem naszej kolejnej kłótni, i stwierdza, że z tego już nic nie będzie, bo się nie trawimy.,...
hmmm. Czyli to znaczy, że tata "wie", że ani ty, ani mąż się nie zmienicie. A za tym idzie kolejne pytanie - tata "wie", że ani ty, ani mąż się nie nawroci?
Tak?
A Ty?

MonikaMaria3 napisał/a:

Takie to wszystko pokopane... Tak jakby był uzależniony od kłamstw, a ja od niego....

Monia, czytam Ciebie i myślę, czy to nie ty aby, jakiś czas temu, sama się tu, na forum, "zdiagnozowalas" od uzależnienia od męża ? Chyba tak było, co?
Ja pamietam jak podjęłaś prace nad sobą, nad stawianiem granic, jak zmieniały się twoje wpisy.
Sporo zrobiłaś. Musisz byc z siebie dumna.
Żałujesz ?
Może teraz masz gorsza chwilę?
Może warto oddać ja Bogu i prosić o wsparcie ?
Może warto rozważnych warsztat 12 krokow?
Pomyśl.

Anonymous - 2015-02-14, 18:42

GosiaH napisał/a:
hmmm. Czyli to znaczy, że tata "wie", że ani ty, ani mąż się nie zmienicie. A za tym idzie kolejne pytanie - tata "wie", że ani ty, ani mąż się nie nawroci?
Tak?
A Ty?

Mi wciąż każe coś trwac, bo wiem, że wszystko będzie dobrze... Ale nie dziś, nie teraz, nie w tej chwili. Nawrócenie męża to temat rzeka. Póki co nie wierzy. Ja go nie będę zmuszała do wiary. Gorzej, że z moją wiarą coraz gorzej i często ogarniają mnie wątpliwości.
GosiaH napisał/a:
Monia, czytam Ciebie i myślę, czy to nie ty aby, jakiś czas temu, sama się tu, na forum, "zdiagnozowalas" od uzależnienia od męża ? Chyba tak było, co?

Zgadzam się. jestem uzależniona od męża. I tak dzisiaj mam wrażenie, że znowu stoję na początku drogi, dośc kiepskiej i zdecydowanie bardziej zarośniętej niż 3 lata temu, gdy mąż jeszcze wykazywał skruchę, chciał naprawiac i robił to... A teraz są dni, gdy z byle głupoty rodzi się wielka kłótnia i jego zacięcie jest przerażające... A poza tym wrócił do milczenia i kłamstw, niestety.... :cry: bo wypiera się prawdy, którą w pełni znam i sprawdziłam, a mianowicie, że będzie pracował z tamtą kobietą i odnowili kontakt... A raczej mieli go cały czas, tylko rzadki, a ostatnio znowu stał się częstszy...
Dlatego jestem zmęczona. Nie rozumiem go. Nie chcę zrozumiec, bo nie rozumiem, dlaczego boi się mówienia prawdy?
Chłopy to się mają lepiej. Mąż tamtej kobiety dalej jest kolegą mojego męża, uwierzył mojemu mężowi, że nic do niej nie ma, a tamta kobieta odrzuciła zaloty mojego męża... A jednak znowu próbuje go do siebie jakoś zwabic pod pozorem pracy. Ciężko mi wierzyc, że ona i on to tylko przyjaciele. Gdyby mój mąz miał honor, podjąłby pracę z dala od niej, bo wie, że boli mnie ta znajomośc.
Odbieram wrażenie, że to kolejne zauroczenie mojego męża. Stoi obok niej i czeka, aż będzie w jej związku gorzej, by znowu wkroczyc jako rycerz i pomagac "przyjaciółce", olewając dom i rodzinę. To ten schemat. Wiosna idzie. Mężowi zawsze w taką porę odbija. A ja coraz mniej go kocham, a bardziej nienawidzę... I myslę poażnie o rozwodzie lub separacji, a przecież nie tak miało byc. I nie cierpię siebie za te emocje, które pojawiły się w ostatnim tygodniu, bo i szefowa mojego męża zaskoczyła mnie wiadomością na fejsie o tamtej kobiecie i moim mężu...

Anonymous - 2015-02-14, 22:27

Monika trochę robicie teatr
Maz udaje niewiniatko
a ty za wszelka cene cgcesz zostac swieta
jsk inne niewiasty z forum

Anonymous - 2015-02-14, 22:37

grzegorz_ napisał/a:
a ty za wszelka cene cgcesz zostac swieta
jsk inne niewiasty z forum

Alez takie jest powołanie człowieka-powołano nas do świętości, wszystkich.grzegorz_, ciebie też :-D

Anonymous - 2015-02-14, 22:58

grzegorz_ napisał/a:
a ty za wszelka cene cgcesz zostac swieta

Kto jak kto, ale ze mnie kiepska świeta by była :-P
Nie chcę byc świetą, chcę życ w zgodzie ze swoim sumieniem, a moje sumienie jest skołowaciałe... Raz mówi kochaj pomimo, a raz mówi uciekaj, bo może byc tylko gorzej.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group