Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - nowy rok i nowe problemy
Anonymous - 2015-01-12, 14:12 Temat postu: nowy rok i nowe problemy moja historia znajduje się w archiwum...
z październikiem mąż zaczął podyplomówkę + praca męża, od rana do wieczora, po zwykłej pracy robi jeszcze zlecenia
mamy dzieci z ktorymi jestem non stop
niedawno mąż zaczął pracę w nowym miejscu
w sobote była uczelnia, mąż nie wrócił na czas do domu, po 1,5 godz zadzwoniłam czy ma zamiar wracać do domu, rozbawiony powiedział że jest na piwie
nie powiedział z kim
ja w zmęczeniu fizycznym i psychicznym powiedzialam no to masz przechlapane, nie wyczuł ironii, trudno sie dziwic
wczesniej umawialismy sie ze bedzie dawał znać jak będzie chciał gdzies iść...
ze wzgledu na wiele kryzysow i problemow w naszym malzenstwie postawilam taka granice
nie zadzwonił
okazało sie ze to ludzie z pracy zadzwonili i chcieli sie integrowac...towarzystwo było mieszane
maz po tym telefonie wrocil zly ze zepsulam mu wyjscie tym co powiedzialam
pozniej babka z jego pracy udostepnila na profilu spolecznosciowym zdjecia z tej imprezy...pod koniec wila sie na parkiecie z "kolegą" a do mojego meza wyslala swoje zdjecie w wiadomosci prywatnej, wydaje mi sie ze to samotna matka, bo nie ma zadnych zdjec z mezczyzna na profilu tylko z swoim dzieckiem
chcę wrócić do pracy ale nie mam oparcia w mężu choćby przy zajmowaniu się dziećmi, jego praca zawsze jest na pierwszym miejscu, z tego powodu ja mam ogromne trudności w znalezieniu czegoś dla siebie bo jest tak jakbym była samotną matką
nie potrafimy już ze sobą rozmawiać
ja już nie potrafię ukryć obrzydzenia do niego w moim głosie...
wczoraj dowiedziałam się że odszedł od Boga przeze mnie ( znajomi wierzacy powiedzieli zebym nie brala tego do siebie chce mnie tylko tym zranić ), w sensie przez nasze nieudane małżeństwo
jego rodzice tworzą toksyczne małżeństwo
on zachwuje sie identycznie jak jego ojciec
jest egocentrykiem, nie szanuje żony, mówi jej przykre rzeczy...
z pewnej siebie dziewczyny stałam się bojącą się wszystkiego zaszczutą kobietą
z dnia na dzień próbuje samodzielnie stawać na nogi...
wiekszość rzeczy robi mąż poza zajmowaniem się domem i w wiekszości czasu dziećmi
i czasami słysze ty tego i tego nie umiesz...
staram się nie dawać
widzę że błędnie teragowałam, teraz się ucze nie dawać tak traktować
ale sytuacja z integrowaniem mnie "przerosła" mimo tego że w głowie mam już brak nadziei na jakąkolwiek szanse i poprawę....
kiedy nad sobą pracuje tylko jedna ze stron
Anonymous - 2015-01-12, 20:09
Czasami przychodzi taki dzień, gdy bardzo zawiedziony człowiek po prostu ma dośc. Ale próbowac trzeba ciągle, nie warto się poddawac.
Czasami, gdy wybucha kłótnia o przysłowiową 'skarpetkę" też mam dośc. I jedna kłótnia przesłania mi np 3 tygodnie, kiedy jest ok. Czy warto? Znam to co piszesz, wiem jak boli, gdy błahostka urasta do rangi wielkiego problemu...A przecież to tylko błahostka.
Oczywiscie mąż powinien Cię uprzedzic. Zachował się jak gówniarz, nie ma co do tego 2 zdań. A czy Ty nie zachowałaś się jak typowa zrzęda, jak np ja? Niektórzy faceci nie lubią życ tak na meldunek... Mój też nieraz wraca później z pracy, ( teraz duzo rzadziej niż kiedyś) ale i mi zdarzyło się wrócic później i nie uprzedzic go, gdy np poszłam z dziewczynami na piwo. Nie zawsze się o tym pamieta i mysle, że choc boli nie warto robic z igły widły.
Na moje problem jest w Tobie. I proszę, nie zrozum tego jako krytykę. Jesteś przeciążona dziecmi, to wykańcza, choc ja miałam tylko jedno a i to pierwsze 3-5 lat to pamietam jak wycięte z życiorysu. Wbrew pozorom codzienna monotonia jest masakryczna. No i też, jeżeli małżeństwo było narażone na zdradę, czy ogólnie w kryzysie, to boli bardziej fakt, że on np wychodzi, ma młode towarzystwo, często bez zobowiązań, a ty na swoich barkach dźwigasz ciężar dorosłej odpowiedzialności i czujesz się z tym sama. Ale przecież to, jak funkcjonijesz zależy tylko od Ciebie. Nie masz opieki dla dzieci? A przecież do sali zabaw można je podrzucic, a Ty przez godzinę to i do fryzjera pójdziesz i sobie humor poprawisz. W końcu odrobina zdrowego egoizmu to nie grzech. Ja gdy mogę i babcie się zgodzą, to jedną lub drugą wykorzystuję i jadę np na szkolenie z avonu, lub inne szkolenie ot tak dla samej siebie. No i też praca, gdyby nie praca, zwariowałabym. Ileż można dom pucowac. Lepiej olac pucowanie i wypucowac siebie
Martwi mnie to, że piałaś o tym, że mąz Cię na swój sposób poniża i nie okazuje szacunku. No w sumie tak to bywa z chłopami, gdy trochę więcej władzy mają, bo np zarabia, a Ty w domu. Ale na to wplyw też masz tylko Ty. Polecam terapię psychologiczną. Mi pomaga z każdą, cotygodniową wizytą, bardziej. Jesteś tak samo wartościowa jak on, a kto wie, czy nie bardziej, bo dla dzieci jesteś całym światem... On tylko jego częścią.
Eva nie poddawaj się i olej tą jego integrację. Oczywiście monitoruj sprawę, w sensie, byś miała baczenie na jego kontakty z tamtą kobietą, ale nie przesadzaj. Trochę to mi manią zazdrości i kontrolowania pachnie, wiem co piszę, byłam taka sama... A może i dużo gorsza.
Posłuchaj, każdy z nas ma swoje wady i zalety. Nikt nie spełni Twoich oczekiwań i nie stanie się dokładnie taki jak Ty chcesz. Masz 2 wyjścia, albo lekko przymknąc oczy na wady męża i zając się sobą ( oczywiście jeśli te wady nie są naprawdę poważne), lub ciągle się z nim kłocic i walczyc... A to do niczego nie zaprowadzi, bo jesli ma trochę z mojego męża, to będzie Ci robił na złośc, jak nastolatek. A generalnie sporo facetów tak ma. Im bardziej naciskamy, tym oni uciekają. Czy Tobie ktoś broni na piwo pójsc, a dzieci komuś podrzucic? Świat się nie zawali, a Tobie na pewno to pomoże.
Anonymous - 2015-01-12, 20:49
oki, rozumiem, rozmawiałam z rodzona siostra i ona tez powiedziala wez na luz, ale miej reke na pulsie,
rodziny w miescie w ktorym zyje nie mam, wiec ciezko , bo maż zapracowany, ja muszę znosic nieprzyjemne rozmowy o kazde moje wyjcie, no bo jak ja stworzona do tego pucowania tylko i do dzieci po co mi wychodzenie??...
walczę o siebie, czytam koniec współuzależnienia...
przez całe nasze wspólne życie mąż nie dopuszcza do poważnych rozmów o naszych problemach...
w zasadzie żyjemy w emocjonalnej separacji każdy osobno
żyje robieniem mi na złość :P
nie mam już sił na kłótnie
i m.in w tej książce jest o tym że nie muszę odpowiadać na jego złe zachowania, złe słowa, reagować od razu...to mnie uwolniło
Anonymous - 2015-01-12, 22:18
Ewo
wysłuchaj rekolekcji z Rychwałdu z 2009 r
http://sychar-rekolekcje....d-03102009.html
a szczególnie konferencji
"Jak zatrzymać zło na sobie "
Anonymous - 2015-01-13, 06:48
Mira...przesłuchałam, chyba rozumiem..;)
Anonymous - 2015-01-13, 08:34
Eva napisał/a: | i m.in w tej książce jest o tym że nie muszę odpowiadać na jego złe zachowania, złe słowa, reagować od razu...to mnie uwolniło |
Te słowa też mi pomogły. Czasami gdy mąż szukał zaczepki, a ja nie reagowałam, lub wychodziłam, lub reagowałam humorem, lub po dłuższej chwili, nie od razu, zawsze jakoś tak czułam się "mądrzejsza". Kiedy opanuje się emocje, to zawsze troszkę lepiej, bardziej poukładane to wszystko. i unika się kłótni.
Anonymous - 2015-01-13, 14:46
Kiedy mówisz prawdę bez miłości, w całej swojej szczerości, zgodnie z tym, jak wierzysz, wytykając cudze błędy na wierzch, bez miłosierdzia, to jesteś jak diabeł oszczerca, mistrz w mówieniu prawdy bez miłości. To jest właśnie jego język, w którym szkoli swoich uczniów, chytrze rozbudzając nowej krucjaty.
wpis znajomego na tablicy
hhmm, coraz bardziej rozumiem swoj błąd...
i nie mam zupełnie pojęcia jak zawalczyc ze swoją niechęcia do wlasnego meza....
modle sie/ale mysli pozostaja niezmienione
i to pewnie jest belka w moim oku
Anonymous - 2015-01-13, 15:07
Eva napisał/a: | nie mam zupełnie pojęcia jak zawalczyc ze swoją niechęcia do wlasnego meza.... |
Spowiedź, Eucharystia ,modlitwa...
A poza tym staraj się odnaleźć Boże spojrzenie na Cibie, Jego do Ciebie Miłość. Bo tylko będąc w Jego spojrzeniu i znając Jego Miłość do nas samych doznajemy spełnienia i odpoczynku i zaczynamy widzieć szerzej i dalej i potrafimy przebaczać i kochać.
Od tego się zaczyna.
|
|
|