To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Bezradność i ślepa uliczka

Anonymous - 2015-01-21, 12:14

ku pokrzepieniu http://www.deon.pl/religi...uciszy-lek.html
Anonymous - 2015-01-21, 13:21

[quote="aksamitka"]ku pokrzepieniu http://www.deon.pl/religi...ek.html[/quote]

Pokrzepilo. Dziekuje :-)

Anonymous - 2015-01-21, 13:27

grzegorz_ napisał/a:
Maestro napisał/a:
Czuje się w potężnej depresji, nie mogę odpowiadać za swoje czyny, nie moge jeść, nie mogę spać, ani skupić się na mojej pracy...jest źle.


Jest źle ale będzie lepiej !
W końcu to co się stało nie było chyba dla Ciebie jakimś wielkim zaskoczeniem.
Napisałeś że przed Twoją zdradą się ciągle kłóciliście a potem to już żyłeś w innym związku (nawet jeśli mieszkałeś z żoną). Zatem decyzja żony nie wyrwała Cie z jakiegoś sielankowego małżeństwa tylko patrząc obiektywnie można się było jej spodziewać.


Grzegorz, zgadza się, na początku się z tym liczyłem, ba, nawet tego chciałem. Jednak myślę, że byłem zaślepiony na to co sie dzieje i jakie krzywdy jej wyrządzam. Poniekąd chyba też byłem zauroczony, zatem moje racjonalne myślenie poszło w odstawke. tutaj chyba dopiero zadziałała terapia szokowa. byłem małym próżnym człowieczkiem - poniekąd zachowanie mojej zony jest racjonalne i było do przewidzenia, nie jestes pierwszą osobą która mi to mówi. Sęk w tym, iż dostrzegłem to wszystko w bardzo krótkim czasie, przejrzałem na oczy i zdalem sobie sprawe ze szkód które jej wyrządziłem. Co wiecej zdałem sobie sprawe z tego, jak ważną i odpowiedzialną sprawą jest instytucja małżeństwa. Chęć naprawienia szkód jest tak wielka jak nigdy, tak samo jak zapas pozytywnych uczuć do mojej żony, a koszty przestały się liczyć...
Płacze jednak po niej codziennie i czuje się jakby mi umarła.

Anonymous - 2015-01-21, 22:21

kenya napisał/a:



- Bo chciała pomocy, bo WTEDY wierzyła że zmiany są możliwe, teraz być może tą wiarę straciła bezpowrotnie.

No szybko się zmęczyła



- A może to nie gierki, tylko obwieszczenie KOŃCA GRY w której żona Maestro JUŻ nie chce brać udziału?
Wszak rozgrywającym był Maestro, nie jego żona. Moze ona nie lubi tej gry? ;-)

To kolejny raz napiszę teraz drukowanymi

PO CO ZATEM TRAFIŁA NA FORUM BY RATOWĆ ZWIĄZEK???

Kenya nijak się nie zrozumiemy :-/

bo jak jestem w stanie zrozumieć postepowanie wskazujące na:
STOP kombinacji...STOP oszukiwaniu ..STOP ...takiemu traktowaniu mnie

To nie rozumiem zupełnie wcześniejszych działań jakie miały właśnie doprowadzić do tego co teraz zachodzi w Maestro

a potem przeciwstawny skręt na nodze i słowa "pa"

Jest w tym sens???


Sap-ciu, zbyt osobiście podchodzisz do tego tematu...zatem rozumiesz chyba, że nie wykrzesasz z siebie żadnego obiektywizmu.


Wręcz odwrotnie posiadam wiele obiektywizmu jak i pojmuje to empatią.
Rozumiem Maestro i rozumiem jakieś uczucia jego żony.

I dlatego wciąż nie jestem w stanie pojąć właśnie takich działań.

Przeprowadzam proces jako zona do naprawy związku ,do tego by mąż zrozumiał co czyni zle,jak mnie rani i jak winien wyglądać poprawny związek.
Podejmuje wstępne działania ,decyduje się na krok-i kiedy on załapie i jest na dobrej drodze-mnie przechodzi wsio i mam to gdzieś.

Jest w tym sens??
jak dla mnie niestety nie ,dodam więcej jest to typowe emocjonalne działanie.

Co do mnie??
Już dawno przestałem tego typu myślenie rozliczać u siebie-choć przyznam że wiele wyczekałem na to aż może łaskawie pewnego dnia moja ślubna spojrzy na to
1.sprawiedliwie
2,szerzej

ale niestety zjadłem się -aż w końcu uznałem TO BEZ SENSU.
I skoro zona zaczęła zamiatać nasz związek-uznałem właśnie obiektywnie że ja zamiotę go do końca
skoro tak chce-to tak ma być.

To u mnie ale ja wciąż patrzę szerzej i uważam że inni nie musza wdepnąć w taka głupotę jak ja i żona.
I w tym przypadku mam na myśli Maestro i jego związek.

Po co niszczyć coś co da się naprawić i uratować-w imię czego

KOBIECEJ DUMY???

Anonymous - 2015-01-21, 22:40

Ciezko okreslic czy to kobieca duma, czy po prostu ona juz miała dość i jej się ulało. Stwierdziła, że miarka się przebrała, a ona nie bedzie sie już dłużej poniżac. Choć te "poniżanie się" czyt. ratowanie małżeństwa przyniosło pożądany rezultat, gdyż odzyskałem wiare w związek, we wspólne życie i przejrzałem na oczy - choć to co zobaczyłem nie koniecznie mi się spodobało, bo było za późno. Ma podane na tacy, rezultat swojej walki i nawet wiecej, bo odbudowa wymaga bardzo dużo wysiłku, siły, woli, trudu...który jestem w stanie ponieść. Bo kocham, bo serce nie sługa...rozum mówi odpuść, a nadzieja i serce mówi - walcz! Moja wewnętrzna niespójność jest nie do zniesienia.
Z doświadczenia wiem, iż mnie też się jakiś czas temu "ulało" i miarka się przbrała - od tego wszystko właśnie się zaczeło, ale wiem też, że to przemija i można ponownie kochać swoją małżonkę jak dzień po ślubie. Sam tego doświadczam, myślę że to sprawa Boża, gdyż w niesakramentalnym związku, po prostu by to umarło. Może to naiwne, bo sprawy zaszły już bardzo daleko. Ona nie ma nadziei, nawet nie chce spróbowawć - to właśnie boli najbardziej. Choć deklarowała, że rodzina jest dla niej najważniejsza i bedzie walczyła o to jak lwica. a teraz? pustka, której nie da się zastąpić.

Anonymous - 2015-01-21, 22:40

grzegorz_ napisał/a:
Zatem decyzja żony nie wyrwała Cie z jakiegoś sielankowego małżeństwa tylko patrząc obiektywnie można się było jej spodziewać.

Grzesiek teoretycznie tak-praktycznie nie.
A teraz napisze dlaczego...
Gdyby zona Maestro od razu i pierwszy raz postawiła stanowcze -do zobaczenia ,koniec ,nic nie chce mieć dalej z tobą wspólnego .
Nie potrafię tego zrozumieć, przebaczyć, gryzie się to we mnie
jednym słowem KONIEC .

Dała jednak szansę -fakt!! Maestro poległ
bo znowu nawałka , i znów błędy.
Ale czasem trzeba zrozumieć że zaczęty cykl ma szanse wypalić z opóźnieniem, co zasiane może wykiełkować z czasem.
Zatem raz powiedzianemu "daję szanse" trzeba być konsekwentnym.
Dla mnie prywatnie wypaliła się zanim tak naprawdę zapaliła się

i tyle

Anonymous - 2015-01-22, 00:23

SAP

Nie wiem dlaczego Ci tak trudno zrozumieć kilka dość oczywistych prawd :
- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same
Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?
- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.
- do miłości nikogo nie można zmusić. Samemu też nie można się zmusić. Nawet powtarzanie sobie 100X dziennie "kocham go" nie sprawi, że pojawi się miłość.
Można się zmusić do "postawy miłości" czyli dbasz o kogoś, jesteś dla niego miły, porozmawiasz...i tyle, albo aż tyle.
Liczenie na to, że ktoś pójdzie do łóżka i bedzie czuły w rewanżu za "postawę miłości", albo ze względów religijnych....cóż życzę powodzenia.

Anonymous - 2015-01-22, 06:41

SAP, a tę modlitwę znasz:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić.... :-> ?

Grzegorz, tak po ludzku masz rację. Ale dowcip cały polega na tym, że jest jeszcze Bóg który uzupełnia nasze braki. I to co po ludzku nierealne - staje się raptem możliwe. Doświadczam tego.

Anonymous - 2015-01-22, 08:49

Nirwanna napisał/a:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić

Nirwano niestety nie jestem już na etapie modlitw,,,

Ale po ludzku już dawno wiem że pewnej sprawy nie da się zmienić -ale inną można .
Zatem po ludzku zmieniam ta sprawę - mimo że totalna rewolucja i gryzie się z modlitwami.
Ale to ja !!! i dla mnie wciąż szkoda by inni doszli tylko do takiej drogi jak ja.
grzegorz_ napisał/a:
Nie wiem dlaczego Ci tak trudno zrozumieć kilka dość oczywistych prawd :

- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same

Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?

- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.

Grzegorz sorry wydaje mi się że jednak ty błądzisz, wciąż zamknięty w jakimś kręgu, i wciąż nie kapuje czemu tam się zamykasz??

Piszesz o miarach cierpliwości tak??
Na cierpliwośc mamy sami wpływ zatem nie ma tu wirusa ,ani infekcji jaka nas atakuje nasz organizm i zaczyna się potworna choroba.

Przecież sam powyżej napisałem-rozumiem że dla kobiety zdrada jest ciężkim doświadczeniem.
Sam tez napisałem że jest grupa kobiet jaka od razu mówi STOP i jest to uczciwe podejście bo od razu deklarują swą postawę.
Ale Grzechu :
skoro podejmuje się wyzwanie,skoro szuka się rozwiązania,skoro idzie się w strone naprawy-to trzeba być konsekwentnym w swoich postanowieniach-bo życie to nie łaką na wiosne i zapach kwiatków-tylko czasem daje i krowimi plackami.

Czy nie rozumiesz tego??

podejmuje wyzwanie i trafiam na problem przy pierwszej próbie, i co odeszły mi już chęci i siły??
Brak spójności decyzji i działania w takiej postawie.

I chyba miedzy wierszami Maestro wciąż pisze -
włączyło się typowe kobiece urażenie-na tym urażeniu rozwija się reszta przyszłości.

Dużo na ten temat mogę pisać-czemu???
Bo takie urażenie kobiece całymi latami chciałem odblokować.
A kiedy wkładałem starania w odblokowania-to blokowało się coraz bardziej.
Taki wzór kobiety słyszałem od lat, widziałem od lat-i zawsze było możliwe do usłyszenia TYLKO URAŻENIE.

zatem wobec mojej prywaty:
decyzja we mnie stanęła murem-a niech sobie już na zawsze pozostanie to
urażenie.

Co do separacji???

Wiesz że dzwoni tylko nie wiesz w jakim kościele. :lol:

Kościół dopuszcza separacje i owszem -ale w trakcie separacji małżonkowie maja iść do celu:

naprawy związku, naprawy relacji,przebaczenia i miłości-warunkiem jest tu że dwoje wyciągnie z tego co było wnioski i dokona początku zmian w sobie.
Zatem pisząc o separacji myślisz chyba o tej świeckiej (poprzez sąd).
Bo ta daje prawie to samo co rozwód-prawie bo bez możliwości zawarcia ponownego związku.
I dla kogoś kto nie chce zawierać nowego związku-a chce życ i czuc się jak rozwodnik-wystarczy

grzegorz_ napisał/a:
Liczenie na to, że ktoś pójdzie do łóżka i bedzie czuły w rewanżu za "postawę miłości", albo ze względów religijnych....cóż życzę powodzenia.


Gdybym myślał tak prymitywnym systemem miary-to był by ze mnie nędzny człowiek.

Czy łóżko i zaciąganie do niego to najważniejsza sprawa w relacjach???

Gdybym widział tylko łózko Grzechu-to wybranek do tego łóżka znalazło by się na trasie kilka.

Ale ja relacje widziałem głębiej i szerzej...

Piszesz Grzechu do miłości nie da się zmusić...i owszem masz rację
Bo świadomość co to miłość i powaga tego winna być w każdym z nas.

no ale...

Odpowiem ci tak jak odpowiedziałem teściowej:

Mamo ja twojej córki nie zmuszałem do miłości, zdeklarowała mi ja sama z własnego wyboru
a teraz chyba zwyczajnie zapomniała
co to miłość.
Szkoda tylko że na trasie w imię własnego zdeptało się małżeństwo, zdeptało rozdinę i zdeptało wiarę.
No ale nie mogło przeca być inaczej-bo jak tu spojrzeć w kościele na krzyż i mówić -no nie potrafię .

a zresztą..

na koniec :jest takie stare powiedzenie

kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera...
i myślę wiele w tym prawdy.

I aby zakończyć dysputę w temacie Maestro bo mało czasu do 26.01 zostało :lol:

napisze tak:

Nikt tu nie usprawiedliwia postawy Maestro co zrobił, czym doprowadził do-ma tego sam świadomość.
Ale nie usprawiedliwiajmy tez postawy żony-bo nie jest wszak chwalebna

Anonymous - 2015-01-22, 10:01

grzegorz_ napisał/a:
- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę


tylko za jedną ?!- skandal ! … wybacz mój sarkazm , ale rozwaliłeś mnie na kawałki tym zdaniem …

grzegorz_ napisał/a:
Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?


Nie jest , ale świadomość zdradzającego,że dobry katolik ( czyli żona/mąż) wybacza 99 razy otwiera mu bramy do dalszego grzechu … wydaje mi się ,że pomieszałeś wybaczenie ze zgodą , przyzwoleniem na takie działanie …


grzegorz_ napisał/a:
- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.


a zastanawiałeś się z czego to wynika, jaki jest początek takich postaw ? … nie ujmujemy tu skrajnych przypadków choroby psychicznej oraz innych nałogów… Wydaje mi się ,że sami odpowiadamy za to, że dokładamy cegiełki stawiając mur między żoną/mężem … Małżeństwo to nie tylko ceremonia w kościele i wesele … to od pierwszego dnia ciężka praca nad utrzymaniem dobrego związku, nad uznaniem potrzeb współmałżonka, pomoc mu, wsparcie , ale i dbanie o siebie … to pielęgnowanie zasad, dobrych relacji, tradycji obu rodzin.. itd…itd… gdy każdy popatrzy na swoje życie małżeńskie czy naprawdę odnajdzie w swoim postępowaniu takie pozytywne działania? … działania , które powinny być na 1 miejscu, a nie za pracą, dorabianiem się, naszymi chciejstwami, wygórowanymi oczekiwaniami itd…
I my się później dziwimy ,że dopadł nas kryzys …

grzegorz_ napisał/a:
- do miłości nikogo nie można zmusić. Samemu też nie można się zmusić. Nawet powtarzanie sobie 100X dziennie "kocham go" nie sprawi, że pojawi się miłość.
Można się zmusić do "postawy miłości" czyli dbasz o kogoś, jesteś dla niego miły, porozmawiasz...i tyle, albo aż tyle.


oczywiście,że nie … ale podpierając się powyższym moim wpisem zapytam - dlaczego miłość się skończyła ? … dlaczego czujemy nienawiść? … dlaczego zobojętnienie, niechęć, odrazę, oziębłość ???

Anonymous - 2015-01-22, 18:12

Maestro napisał/a:

Z doświadczenia wiem, iż mnie też się jakiś czas temu "ulało" i miarka się przbrała - od tego wszystko właśnie się zaczeło, ale wiem też, że to przemija i można ponownie kochać swoją małżonkę jak dzień po ślubie. Sam tego doświadczam, myślę że to sprawa Boża, gdyż w niesakramentalnym związku, po prostu by to umarło.


Dobrze to napisaleś i to są bardzo ważne słowa.

Jednak Twoja żona mogła w to zwątpić. Mogła w to nigdy nie wierzyć, a może straciła tę wiarę. A może boryka się z wątpliwościami czy można ponownie w te słowa uwierzyć.
To, że tego doświadczasz może być dla niej świadectwem.
Nie wiem czy tak będzie, nikt tego nie wie. Ale takiej możliwości nie można wykluczyć.

Cytat:
Sam tego doświadczam
- a ona być może nie. Jeszcze nie?

Przypomnij sobie jak sam działałeś i myślałeś, zanim zacząłeś tego doświadczać.

Anonymous - 2015-01-27, 17:25

Drodzy,

Postanowilem na chwile sie odciac i wyjechac na kilka dni, gdzies gdzie jest slonce i jest nieco cieplej. Myslalem, ze to pozwoli mi na chwile zapomniec o dreczacych mnie sprawach i podładować nieco baterię. Niestety - fiasko. Caly czas w mojej glowie przychodza mysli o mojej żonie. Przypominają mi się różne sytuacje o tym, jak ona by sie zachowala, co by zrobila, jak bardzo cieszylaby sie z tego, ze gdzies jestesmy razem. Nie umiem przestac o niej myslec. Probowalem otumanić sie alkoholem, ale to tez juz przestalo przynosic rezultaty...wrecz bym powiedzial ze jest jeszcze gorzej. Nie mogę już spać, nie mogę myśleć, jak juz przyjdzie sen, to sni mi się moja żona u boku innego mężczyzny, a ja budze się zlany potem. Modle sie i tesknie za nią...byłbym gotow oddać wszystko aby spedzic z nią wieczór w naszym dawnym stylu. Trudno mi zostac z tym problemem samemu, łzy same cisną się na oczy. Nie umiem funkcjonowac i mam wrazenie ze trace kontakt z rzeczywistoscia. Nie wiem, jak mam o nią walczyć. Nie wiem co mogę zrobić? Gdzie szukać pomocy?

Anonymous - 2015-01-27, 19:40

Maestro napisał/a:
Nie wiem, jak mam o nią walczyć. Nie wiem co mogę zrobić? Gdzie szukać pomocy?


Maestro, nie wiem jak do Ciebie przemówić, ale widzę że jedziesz już na rezerwie.

Moim zdaniem potrzebujesz grupy, jej energii, jej wsparcia, dobrego słowa przekładającego się na konkretne rady.
Weź swoje ciało i przyprowadź je na jedno z Sycharowskich spotkań- to moja rada.

Napisz skąd jesteś i zapytaj kogo trzeba kiedy możesz przyjść...poczujesz się lepiej - tak myślę.

To na początek ale od czegoś trzeba zacząć.

Anonymous - 2015-01-27, 21:06

grzegorz_ napisał/a:
Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same

Ja mam taką koleżankę, bardzo fajną babkę, która za to, że RAZ mąz po piwku z kolegami, co wypił nazwał ją szmatą(fakt nie pochwalam tego i nie zrozumcie, że akceptuję wyzwiska), to od razu wylądował z ciuchami w garażu i codziennie z bukietem kwiatów stał jak pies pod drzwiami, a ona długo go nie wpuszczała. Paradoks, on górnik 2 metry, ona drobniutka 1,5 w kapeluszu ;-) A byli małżeństwem bardzo zgodnym przez 30 lat i dalej są bardzo szczęśliwi. I na dłuzszą metę podziwiam jej postawę. Bo jeżeli ktoś zrobił coś złego, to jeśli mu się nie postawi ostrych granic, powtórzy to znowu. Dlatego maestro wyjazd jak najbardziej, ale też i poczekaj cierpliwie. Tak długo krzywdziłeś swoją kobietę, czas ponieśc konsekwencje. Mysle, że jej było dużo ciężej, gdy ją zdradzałeś, bo my kobiety przeżywamy wiele rzeczy mocniej. Nic na siłę. Uspokój się, nie pij bo to głupie i powoli, małymi krokami odzyskasz żonę. Ale takie kroki pchełkowe, pamietaj bo jak walniesz słoniowy, to po ptokach ;-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group