To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pomocy :-(

Anonymous - 2015-01-06, 12:59
Temat postu: Pomocy :-(
Witam,

jestem w związku małżeńskim zaledwie od 4,5 miesięcy. Znamy się od 12 lat a narzeczeństwem byliśmy ostatnie 2 lata.

Były chwile gorsze i lepsze. Czasem zawiniłem ja czasem Ona, ale zawsze dogadywaliśmy się (jak to ona twierdzi przez to, że była zawsze potulna i zgadzała się dla świętego spokoju).

Od 2 lat jako narzeczeni mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu w Krakowie. Ja jestem z miasta K. a ona z innego miasta K.. Znalazła tutaj pracę i było nam nienajgorzej.

Jestem dosyć nerwowym człowiekiem a Ona bardzo skryta w sobie i małomówna. Nigdy praktycznie nie mówiła co ją boli , co jej się nie podoba tylko tłumiła to w sobie. Ja jako facet nie jestem jasnowidzem i ciężko mi było spostrzec moje niestosowne zachowanie wobec niej. Nie było to jednak nic wielkiego. Normalne nieporozumienia w związku.

Problemy zaczęły się w moim mniemaniu tuż przed ślubem, coraz mniej byliśmy dla siebie życzliwi i mili a nasze drogi zaczynały się rozchodzić. Coraz mniej rozmów, coraz mniej czułości, chociaż zawsze się starałem, nawet jak jej sprawiłem przykrość to przepraszałem, kwiaty itp. Ona też czasem była nie fair i raniła mnie ale ja szybko zapominam i zawsze jej przebaczałem.

Zdecydowaliśmy się na ślub, były zaręczyny, przygotowania, kupno obrączek itp.

Wydawało mi się, że ślub nas scali a działo się coś zupełnie odwrotnego. Oddalaliśmy się od siebie.

Zaczęła spotykać się coraz częściej ze swoimi koleżankami z pracy. Nie miałem nic przeciwko dopóki normalnie wracała do domu i wiedziałem co się z nią dzieje. Potem spotkania te były coraz bardziej tajemnicze. Telefon zablokowała kodem.
Ma koleżankę, która co dopiero rozwiodła się lub jest w trakcie i poznała jakiegoś bogatego Włocha. Moja żona była zachwycona tym związkiem. Potem jeszcze kilka innych spotkań ... ale wracała później niż normalnie.

Przyszły Święta... Jej mama mieszka samotnie w mieście K. a przy okazji Ona ma urodziny w wigilię, to postanowiłem, że spędzę wigilię z jej rodziną. Chciała, żebym został u nich na całe Święta, ale jako, że mama Jej ma malutkie mieszkanko, nie chciałem, żeby spała w Święta gdzieś na podłodze. Przyjechałem, opłatek, kolacja, posiedzieliśmy, atmosfera była bardzo dobra i późno w nocy wróciłem do K. W pierwszy dzień Świąt nie byłem w mieście K.ale w drugi niemal z rana znowu do nich przyjechałem. Spędziliśmy razem sporo czasu z jej rodziną i na chwilę wróciliśmy do K.

Wydawało się, że wszystko w miarę w porządku. Na następny dzień pojechała do Kielc i wraz z koleżanką oglądała nasze wesele na DVD....

Sylwestra mieliśmy spędzić w K. Przyjechała 31 grudnia i potem ze znajomymi wybraliśmy się na imprezę. Nie było w nas czułości ale nie kłóciliśmy się i sylwester był OK.

Następnego dnia w Nowy Rok, 1 stycznia 2015 roku wydarzyło się coś strasznego.
Tuż przed godziną 19 powiedziała , że wychodzi na mszę do kościoła. Zaproponowałem, że pójdę z nią ale nalegała, że chce sama , że musi sobie coś przemyśleć....

Wróciła do domu dopiero o godzinie 4 nad ranem !!! Ja odchodziłem od zmysłów co jej się stało, tym bardziej , że nie odbierała telefonu ani nie odpisywała na SMS-y. Pierwszy SMS dostałem 0 21:30 "Za chwilę wracam" ... trwało to aż do 1:30 w nocy.... szukałem jej po całym mieście, parku i odchodziłem od zmysłów czy jej się nic nie stało. Po 1:30 drugi SMS "Jestem na mieście, śpij spokojnie" i kompletnie wyłączyła telefon. Niby uspokajający SMS ale nie do końca. Rozważna i odpowiedzialna dziewczyna nie napisałaby tylko tyle. Rodzice moi stwierdzili, że mogło jej się coś stać i że ktoś za nią mógł to napisać. tym bardziej, że jej mam dostała taką samą wiadomość. Zaczęliśmy poszukiwania, kluby, park a o 4 nad ranem miałem zgłaszać zaginięcie na policji. Wówczas odebrała ode mnie telefon, że za kilka minut będzie.

Wróciłem do domu , poprosiłem o wyjaśnienia ale bez skutku. Nic praktycznie mi nie powiedziała, tylko poszła spać. Zrobiłem oczywiście awanturę, która jej się należała. Nie przeprosiła mnie nawet za to, że żona spędziła całą noc nie wiadomo gdzie i z kim.

Rankiem w piątek wyjechała do K. Powiedziała, że musimy sobie od siebie odpocząć (po 4,5 mc od ślubu) i ona musi sobie wszystko przemyśleć. Odebrałem to jako dobry znak. Może rzeczywiście spokój może pomóc. W niedzielę wieczorem dostałem od niej SMS, z którego wynikało, że wraca w poniedziałek i że zobaczymy się wieczorem. Zaproponowałem, że odbiorę ją z pracy, na co się zgodziła. Uspokoiło mnie to bardzo. Myślałem, że wszystko wraca do normy, porozmawiamy, ja jej przebaczę tyn wyskok i będzie dobrze.

W poniedziałek o 16:00 SMS "Nie przyjeżdżaj po mnie, mam coś do załatwienia, lepiej jak wrócę sama" ... wiedziałem , ze to był bardzo zły znak ale nie traciłem nadziei. Wróciła o 19:00 , porozmawialiśmy (głównie ja głosiłem monolog) , powiedziałem, że mi zależy, że chcę ratować nasze małżeństwo, że mogę zmienić to co we mnie jej się nie podoba, ale każdy z nas musi chcieć. Ja chcę. Zapytałem czy jej jeszcze zależy? Czy te wszystkie lata mają dla niej jakieś znaczenie? Czy chce ratować nasze małżeństwo? Odpowiedz: NIE WIEM.

Następnie oznajmiła mi, że wynajęła mieszkanie i nie zostaje na noc.. wzięła kilka rzeczy i wyszła. Nie wiem dokąd.

Jestem kompletnie zdołowany bo kocham ją nade wszystko. Starałem się ją zatrzymać ale to na nic. Twierdzi, że nie ma nikogo. Że nikogo nie potrzebuje, że ona może być sama :-(

Nie wiem co ja mam robić? Proszę o rady bo jestem zdołowany i załamany.

Pozdrawiam

NMS

Anonymous - 2015-01-06, 13:20

NMS, witaj na forum :-)
Wsparcie na pewno za chwilę dostaniesz, oraz parę kubłów zimnej wody też.
Świadom jesteś tego, że Wasze małżeństwo zaczęło się od niefajnego bardzo bałaganu moralnego? Mam wrażenie, że potraktowaliście ślub jako coś magicznego, co ma automatycznie pouleczać i ponaprawiać ten bałagan... Jak tam Wasza relacja z Panem Bogiem?

Anonymous - 2015-01-06, 14:06

Nirwanna napisał/a:
NMS, witaj na forum :-)
Wsparcie na pewno za chwilę dostaniesz, oraz parę kubłów zimnej wody też.
Świadom jesteś tego, że Wasze małżeństwo zaczęło się od niefajnego bardzo bałaganu moralnego? Mam wrażenie, że potraktowaliście ślub jako coś magicznego, co ma automatycznie pouleczać i ponaprawiać ten bałagan... Jak tam Wasza relacja z Panem Bogiem?


Tak. Wspólne mieszkanie przed ślubem... Ona tego chciała żeby bardziej sie poznać bo jako ze mieszkała w Kielach widywaliśmy sie głownie w weekendy. Miało to nas scalić , dotrzeć sie żeby nie było niespodzianek po ślubie. Co do kontaktów z Bogiem, to w ostatnich latach czuje , ze oddaliłem sie od niego i jest mi z tym źle.

Anonymous - 2015-01-06, 16:20

NMS

Wybacz, ale wygląda mi to na typowe zauroczenie. Tajemnice, zablokowany telefon, znikanie, NIE WIEM, ...
Wszystko to objawy zagubienia Twojej żony.
Cóż, musisz mieć w sobie dużo siły, bo wydaje mi się, że czeka Cię ciężki czas. Na pewno potrzebny Ci jest spokój. W takim stanie jak jesteś, każda Twoja rozmowa skończy się awanturą. A tego najmniej potrzebujesz.
Nirwanna już Ci zasugerowała, żebyś ostro skręcił w stronę Boga. On Ci da siłę.
Wybacz, że nie napisałem nic weselszego, ale nie widzę w tej sytuacji nic takiego.

Poczytaj inne wątki na tym forum. Z ostatnich może ASa. One Ci pokażą, jak postępować w takich sytuacjach. Zwracaj również uwagę na zachowanie "odchodzących". Boję się, że niedługo usłyszysz, jaki to byłeś zły, niedobry, niedomyślny, ile krzywd wyrządziłeś żonie swoim postępowaniem. Nie przejmuj się tym. Spokój, spokój i jeszcze raz spokój.
A gdybyś się dowiedział, co robi żona, gdy nie jest z Tobą lub w pracy, to łatwiej będzie można ustalić strategię postępowania. Chociaż ta wiedza może być dla Ciebie bolesna.

Trzymaj się

Anonymous - 2015-01-06, 18:36

Dodam jeszcze ze nie jesteśmy już tacy młodzi Ona ma 31 lat a ja kończę w styczniu 37, co dodatkowe komplikuje nasze położenie .... :-(
Anonymous - 2015-01-06, 18:45

NMS napisał/a:
nie jesteśmy już tacy młodzi


A w związku z czym to piszesz?

Anonymous - 2015-01-06, 23:22

twardy napisał/a:
NMS napisał/a:
nie jesteśmy już tacy młodzi


A w związku z czym to piszesz?



W związku z tym, że powinniśmy zachowywać się jak osoby dorosłe a nie gówniarze. Chodzi mi również o to , że jeśli myśli o rozwodzie to zaczynanie na nowo wszystkiego w wieku 31 lat wydaje mi się bardzo dziwne.... nie mówiąc już o moim wieku :-(

Anonymous - 2015-01-07, 09:19

Mam pytanie.... wczoraj żona oznajmiła mi SMS-em, że przyjedzie dziś "po pracy na mieszkanie" [niestety nie do mnie] , pewnie zabrać jakieś swoje rzeczy bo praktycznie wszystko jest w wynajmowanym przez nas mieszkaniu.


Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować, żeby nie popsuć bardziej sytuacji ?
Czy sprawiać wrażenie spokojnego i pogodzonego z sytuacją, chociaż tak nie jest
bo mam bardzo niespokojne serce, po za tym bardzo nakręcam się sam i jestem w takich sytuacjach raczej panikarzem i uprawiam czarnowidztwo.

Na wyjaśnienia z jej strony raczej nie liczę...

Pomyślałem, że własnoręcznie wypiszę w punktach na kartce swoje przemyślenia na temat przyczyny naszego kryzysu i wręczę jej to mówiąc, że zrozumiałem pewne sprawy i jestem gotów na zmiany...

Anonymous - 2015-01-07, 09:46

Żona jest "na fali".
Jeśli teraz będziesz jej wypisywał listy że bardzo ją kochasz, że zawsze będziesz na nią czekał itp to tylko jej ułatwisz odejście.
Będzie miała bezpieczną pewność, że jak coś nie wyjdzie to zawsze może wrócić.
Sam piszesz że jakieś błagania, listy nic w tej chwili nie zmienią, zatem po co pisać i się poniżać?

Anonymous - 2015-01-07, 10:29

NMS napisał/a:
Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować


po pierwsze porządnie się wyspowiadaj
po drugie idż na Msze św i przystąp do Komuni św
po trzecie sprawdż gdzie jest stała Adoracja Najświętszego Sakramentu .pojedż tam i spędż z Jezusem trochę czasu,powiedz Mu o tym co cię boli i o twoich problemach.
oddaj Mu je

dopiero tak przygotowany możesz myśleć o jakiejkolwiek rozmowie z żoną
jeżeli do niej dojdzie proś Ducha św o pomoc

Anonymous - 2015-01-07, 11:00

ponury napisał/a:
NMS napisał/a:
Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować


po pierwsze porządnie się wyspowiadaj
po drugie idż na Msze św i przystąp do Komuni św
po trzecie sprawdż gdzie jest stała Adoracja Najświętszego Sakramentu .pojedż tam i spędż z Jezusem trochę czasu,powiedz Mu o tym co cię boli i o twoich problemach.
oddaj Mu je

dopiero tak przygotowany możesz myśleć o jakiejkolwiek rozmowie z żoną
jeżeli do niej dojdzie proś Ducha św o pomoc


U spowiedzi byłem wczoraj. Pierwszy chyba raz w życiu wyspowiadałem się tak bardzo szczerze, wręcz do bólu, spowiedź trwała około 25 minut, dostałem rozgrzeszenie i kilka rad od księdza. Nie zaznałem jednak spokoju wewnętrznego. Przystąpiłem do komunii. Poszedłem również do kościoła p.w. imienniczki mojej żony i modliłem się o rozwiązanie tego arcytrudnego dla mnie problemu, z którym sobie zupełnie nie radzę. Może jestem zbyt niecierpliwy i wszystko chciałbym rozwiązać już dziś...

Anonymous - 2015-01-07, 11:51

NMS napisał/a:
U spowiedzi byłem wczoraj. Pierwszy chyba raz w życiu wyspowiadałem się tak bardzo szczerze


brawo.
od Pana Naszego dzieli Cię tylko 10 kroków.zrobiłeś pierwszy teraz On zrobi dziewięć do ciebie

a kiedy??? tylko On wie!

zazwyczaj przychodzi 15 minut za póżno i zawsze zdąży

módl się szczerze i powierzaj Panu swoje problemy

Anonymous - 2015-01-07, 12:20

NMS, witaj w klubie niedojrzałych w związku małżeńskim. Samo życie, bracie. Trzymaj się, głowa wysoko, módl się zamiast myśleć o głupstwach i pogódź się z pewnymi rzeczami .Nie jesteś sam.
Anonymous - 2015-01-07, 13:03

Maciek1978 napisał/a:
NMS, witaj w klubie niedojrzałych w związku małżeńskim. Samo życie, bracie. Trzymaj się, głowa wysoko, módl się zamiast myśleć o głupstwach i pogódź się z pewnymi rzeczami .Nie jesteś sam.


Kompletnie nie rozumiem mojej żony. Zna mnie od 12, lat, mieszkaliśmy 2 lata przed ślubem razem, po ślubie jesteśmy dopiero 4,5 miesiąca I nie wierzę, że ja aż tak diametralnie się zmieniłem, że nagle przestała mnie kochać. Zastanawiam się i innym przed ślubem nie byłem. Jak to możliwe, że przed ślubem nie zerwała zaręczyn skoro nie była pewna, po co ten ślub, obrączki przygotowania. Jeszcze oficjalnie nie rozstaliśmy się ale ona nie nosi już obrączki :(... To dla mnie bardzo złe znaki ... Boję się trochę dzisiejszego spotkanie jak przyjedzie po jakieś swoje rzeczy.... mam zamiar być zupełnie spokojny i normalnie z nią rozmawiać.

Zastanawiam się czy to wszystko dla niej co przeżyliśmy razem (podróże, wyjazdy, znajomi, randki) już zupełnie nic nie znaczy.... ? Czy ona nie ma w sobie nawet odrobiny woli, żeby spróbować uratować małżeństwo, które tak naprawdę dopiero się zaczęło?

Martwię się również o nią, żeby jej ktoś nie skrzywdził.


Jedyną nadzieję mam w Bogu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group