To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Czy udało sie wam przebłagac zdradzonego męża

Anonymous - 2014-12-18, 12:06

Wiele sie tu mowi o miłości dojrzałej , bezwarunkowej... że można kogoś zagłaskac na smierć .Piotrze a ty jako zdradzony mąż powiedz mi proszę czy chciałbyś czułych gestow od swojej żony? ciepłych słów? ..czy raczej nie ..żeby tylko poprostu była obok bez rzadnych emocji po prostu trwala przy Tobie?
Anonymous - 2014-12-18, 12:55

Dziś już nie zdążę - do jutra.
Anonymous - 2014-12-19, 15:26

Nadziejo,
Chciałbym dodać Ci otuchy, ale to nie jest proste. Sama wiesz.
Nie ma co udawać, że jest różowo.
Czy kocham żonę? Tak. Ale jednocześnie nienawidzę. Nie wiem jak to możliwe, ale jest. A może któreś z tych określeń jest nieprawdziwe... Może nie kocham, tylko jestem do niej przywiązany? Może nie nienawidzę, ale mam ogromy żal. Trudno mówić o uczuciach, okazuje się, że nawet trudno je nazwać. Żona wprost mi powiedziała, że mnie nie kocha.
Daje niejednoznaczne sygnały. Potrafi np cały dzień się nie odzywać, traktować mnie jak powietrze, ale w nocy przytulić się.
Pytasz czy ból minął? Nie. Oczywiście nie jest tak obezwładniający jak na początku, ale jest.

Anonymous - 2015-03-20, 09:56
Temat postu: ...
Witam,przeczytałam wszystkie watki...tez należę do grupy zdradzających żon.
Każda zdrada jest inna ale schemat taki sam -mam na myśli schemat działania już"po".Oczy otwierają się późno ,za późno.Mówię tu o zdradzających o sobie,po fakcie nadchodzi refleksja i rozum.
U mnie od "wyjścia" zdrady w sierpniu br minie dwa lata...okres trudny dla mnie i dla męza.Jesteśmy razem tzn.mąz ma pracę ze w tygodniu go nie ma ,wraca na weekendy,więc nie wiem czy można to nazwać że jesteśmy razem.
Codziennie dzień w dzień kojarzy i mówi o tym fakcie do mnie-nawet przez telefon jak rozmawiamy,wiele usłyszałam przykrych słów od niego,ja też nie byłam miła.Ilez to razy mówiliśmy koniec i się rozchodzimy.
Ja byłam u psychologa na trzech wizytach,maz nie chciał i nie chce pójść-nie powinnam go zmuszać.Nie nalegam.Teraz nawet na Boga się "obraził",ale widze że chce chodzić na msze niedzielne jakby mu pomagają,dają jakąś siłe.Ja osobiście,był czas że odwróciłam się od kościoła i nie wierzyłam w nauki i to co jest przesłaniem od Boga.Teraz przez ten czas ja sama się zmieniłam,inaczej patrze na zycie i nie wstydze się wierzyć w Boga bo chyba taka nadzieja mi pozostała.
Jeśli możecie to prosze o wskazówkę,czy mam rozmawiać z mężem o zdradzie bo ciągle mi mówi "słucham" ...wcześniej wydawała mi się zeby nie mówić ,że jeżeli wie mniej to lepiej dla niego...teraz zresztą i tak wie już duzo,ale może chce wiedzieć co mnie skłoniło.
chyba bardzo chaotycznie napisałam ale to chyba moja domena.
Tak jak ktoś napisał,że czas po zdradzie nauczy mnie poznania kochać bez wzajemności tak w 100% się zgadzam.Myśle,że mąż nauczył mnie prawdziwie kochać i samo to że się zmieniłam przyniesie komuś innemu pożytek-wtedy mu mówię że nie mam zamiaru nikomu tego dawać tylko Jemu...

Anonymous - 2015-03-20, 10:13

annaprzegrana napisał/a:
Mówię tu o zdradzających o sobie,po fakcie nadchodzi refleksja i rozum.


Po fakcie wykrycia. Wtedy przychodzi refleksja, gdy trzeba ponieść konsekwencje.
Taka prawda, nie ma się co oszukiwać.
Oczywiście refleksje bywają różne, u jednych "mój Misiu jest jednak fajniejszy i go nie doceniałam"
a u innych "Misiu żegnaj".

Anonymous - 2015-03-20, 10:26

dokładnie tak...i nie ma co szukać usprawiedliwienia.
Anonymous - 2015-04-01, 11:53

Mój problem jest taki sam jak Twój tylko że w moim przypadku do zdrady cielesnej nie doszło i mój mąż o tym doskonale wie mimo tego nie chce wrócić do nas9 mamy 5 letnią córeczkę). Próbuje walczyć o te małżeństwo mimo iż, mąż nastawiany jest przez swoją rodzinę, mieszka z rodzicami, siostra obok. Jest bardzo niezdecydowany i sam nie wie czego chce. Rozmawiam z nim i raz e tęskni a raz że nie chce mnie znać. Nie rozumiem go.
Anonymous - 2015-04-01, 12:14

Witaj Agato na forum .
Proponuję abyś założyła swój własny temat, opisując trochę swoją sytuację. W tym Twoim osobistym wątku inni użytkownicy będą mieli możliwość pomóc Ci.

Anonymous - 2015-04-26, 14:38

piotrploc napisał/a:
Będę polemizował. Jestem po tej drugiej stronie - szoruję rogami po suficie :)
Zgodzę się, że zdradzony ma duża pracę do wykonania, ale postawa zdradzającego jest według mnie kluczowa. Zdradzony potrzebuje zadośćuczynienia, a nawet "zemsty". Może to być szczera rozmowa, wyznanie win, danie do zrozumienia, że to był błąd, cokolwiek.
Co, gdy nie ma tej skruchy, nie ma szczerości, nie ma prośby o wybaczenie?
Można czekać, starać się być fair, mimo, że z drugiej strony ta postawa jest nie fair.
I usychać. Widzieć jak miłość usycha ...

Piotrze też byłam po tej stronie co ty i zadawałam sobie podobne pytania. Uzyskałam odpowiedzi, zrozumiałam, że mam kochać jak Jezus, a on kocha za darmo, bezwarunkowo i nawet wtedy kiedy my go nie kochamy. Wymuszanie na drugiej stronie i oczekiwanie od niej zadośćuczynienia to nie jest droga Jezusa. Najbardziej przekonuje mnie scena z ewangelii kiedy Jezus przychodzi do uczniów nad jezioro po swoim Zmartwychwstaniu i nie oczekuje od Piotra przeprosin za to, że ten go zdradził, ale sam w wymowny sposób (złowienia przez uczniów 154 ryb) mówi Piotrowi: Przebaczyłem, przebaczyłem. Przebacza, bo tak chce i nie uzależnia swojego przebaczenia od zachowania Piotra. Według tej ewangelii to postawa zdradzonego jest kluczowa. To że zdradzony ma takie uczucia zemsty czy potrzebuje zadośćuczynienia to jego problem z którym musi iść do Boga i go przepracować. Jeżeli miłość usycha, to znaczy że to nie jest Miłość.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group