To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ratowanie małżeństwa, rozwód

Anonymous - 2014-10-11, 11:15
Temat postu: ratowanie małżeństwa, rozwód
witam, jestem początkującą na forum i proszę o zrozumienie i modlitwę za moje małżeństwo. sytuacja polega na tym, że w moim małżeństwie niegdy nie było idealnie, bo ja wychodzę z założenia, że nikt nie jest idealny. z mężem znaliśmy się 5 lat i w końcu był ten upragniony ślub. 9 dni po naszej 2 rocznicy ślubu, kiedy ja byłam w pracy, mąż oświadczył, że się wyprowadza. na początku nie podchodziłam do tego zbyt poważnie, bo wydawało mi się, że znam człowieka z którym byłam 7 lat. myślałam, że chce mnie postraszyć. przez pierwsze 3 tygodnie jeszcze spotykaliśmy się, nawet staraliśmy się o dziecko, bo chcieliśmy zostać rodzicami. z dnia na dzień zaczęły się wyrzuty jaka ja to zła jestem, że on nie jest najważniejszy w moim życiu. jest przekonany, że go zdradzałam, ale tak nie było. przyznaję się do tego, że miałam przyjaciela z którym się spotykałam jak miałam ciężkie dni, kiedyś nie potrafiliśmy być parą bo ta osoba była alkoholikiem, bił po twarzy i zdradzał, to było 8 lat temu. mąż wiedział o czym rozmawiam z kolegą, opowiadałam mu wszystko ze szczegółami, czasami chciałam też w mężu wzbudzić zazdrość o siebie, bo było tak, że gdyby nie spanie w jednym łóżku to małżeństwa nie było. do każdego zbliżenia dochodziło z mojej inicjatywy, a on mi teraz mówi, że był mi obojętny, ale to ja nie wstydziłam się go całować przy rodzinie, rysowałam mu serduszka na ramieniu i je całowałam a on teraz wszystko tak wykręca, że to ja jestem najgorsza. kolegom opowiada, nie chciałam dzieci, gdzie to ja jeszcze przed zajściem w ciażę wypisywałam imiona dla naszego dziecka. mąż jest osobą bardziej spokojną, ja energiczną i wybuchową, nie potrafiłam czasami okazywać uczuć, ale chyba nie byłam, aż tak zła, żeby mnie zostawił. zauważyłam, że dużo się zmieniło, kiedy mąz poszedł do nowej pracy. stał się agresywny, bardziej pewny siebie, na propozycje zbliżenia zawsze był zmeczony, gdzie jego praca to żaden wysiłek fizyczny, tylko stanie lub siedzenie w jednym miejscu godzinami. czułam, że coś jest nie tak jak trzeba, dlatego musiałam z kimś o tym rozmawiać, a teraz to wszystko zostało tak przekręcone, że ja miałam innego, bo tak mu koledzy z pracy powiedzieli, koledzy, którzy mnie nawet nie znają. mąż jest bardzo podatny na sugestie innych i wogole nie chce słuchać moich tłumaczeń. nasza koleżanka powiedziała mu, że całowałam się z innym, ale nie dodała tego, że jak ten ktoś mnie pocałował dostał za to w twarz. wiem, że to głupie co teraz piszę, ale ja sama sobie dziwię się swojej wytrwałośći w wierności, mąż nie interesował się mną tygodniami, najdłuższa przerwa trwała 4,5 miesiąca, a ja przez ten czas tylko kombinowałam jak nas do siebie zbliżyć, nowa bielizna, jakieś stroje, cieszył się jak mnie widział tak ubraną ale na tym się kończyło. ja zostałam wystawiona na pokuszenie, ale wydaje mi się, że ja tą próbę przeszłam ale jemu nikt nie mówi prawdy, albo pomija istotne fakty. i zamiast porozmawiać o tym to w ogóle się nie odzywa, razem z jego rodzina wyzwali mnie od .... (wiadomo), reakcja jego matki na to,że powiedziałam, żę mąż zyczy śmierci moim rodzicom powiedziała, że jestem załosna. ratowałam małżeństwo, prosiłam jego matkę o pomoc ale nie udzieliła mi jej. mąż kazła mi złozyc pozew o rozwód i zrobiłam to bo miałam nadzieję, że chociaż Sąd spróbuje nas pogodzić i dać szansę na rozmowę. złożyłam bez orzekania o winie, a mąż teraz mówi, żę zrobi tak,żeby to była moja wina i zniszczy moją rodzinę. kocham go i mu powiedziałam, że ze względu na te wszystkie lata ja nie będę się na nim mścić, ale on odebrał mi całą godność, własny mąż zmusił mnie do aktu seksualnego, którego nigdy bym nie zrobiła, ale z miłości i dla niego to zrobiłam a potem stał nade mna kiedy ja na kolanach wymiotowałam. odebrał mi wszystko, ja już nie wiem czy to jest warte moich uczuć. jego matka kazała mu dzwonić na policję jak pojechałam z nim rozmawiać, ale nie zadzwonił. modlę się o uzdrowienie małżeństwa ale nikt już nie widzi szansy na poprawe, ja staram się, zachodzą we mnie pewne zmiany ale wiem, że on już nie będzie osobą w której się zakochałam. powiedział mi ze mnie nienawidzi a obraczke wyrzucił do rzeki
Anonymous - 2014-10-11, 16:57

joannazal, witaj na forum
To dobrze, że tutaj trafiłaś. To forum pomocy wzajemnej, czerp garściami z tego, co tu wyczytasz, jakie dostaniesz rady.

Czy próbowałaś korzystać już z tego, co sobie tu wzajemnie polecamy?
Rekolekcje (http://www.youtube.com/user/sycharpl)
Czy słuchałaś konferencji (na początek może http://188.165.20.162/lan...i.krokodyl.mp3)
Książki, które sobie wzajemnie polecamy?
może spróbowałabyś się z nami wspólnie pomodlić (http://sychar.org/skype/)

Tak mnie zastanawia to, co napisałaś
Cytat:
mąż kazła mi złozyc pozew o rozwód i zrobiłam to

Ale w innym wątku napisałaś
Cytat:
kocham męża i zawsze kochałam,

oraz
Cytat:
chcę ratować małżeństwo

to po co ten wniosek? Co Tobie to da? Czy myślałaś o jego wycofaniu

Anonymous - 2014-10-11, 17:59

tak, myślałam o tym, ale boję się jego reakcji. moja psycholog powiedziała mi, że on mną manipulował, bo prawdopodobnie chciał sprawdzić czy go kocham. jak kochasz to nie złożysz pozwu, a jak już złożyłam to -zniszczę Cię. nie poznaję go. jak ostatnio mnie widział unikał mojego wzroku a jak już na mnie spojrzał to widziałam ogromną nienawiść, aż mu policzki drgały. jeszcze jak się odzywaliśmy to pisał mi niezrozumiałe dla mnie rzeczy np. wiem, że mi tego nigdy nie wybaczysz, kocham Cię ale tak będzie lepiej, wiem, żę ty matka zostaniesz, ja ojcem nie będę, tak postanowiłem. Boję się, że to on coś narozrabiał i ma takie poczucie winy, że oskarżaniem mnie o zdradę próbuje się wybielić. słysałam od znajomej, że kolegom w pracy powiedział, że w pewnym momencie praca była dla niego ważniejsza ode mnie. dodam jeszcze, że mąż bardzo rzadko kiedy pił alkohol, teraz podobno pije w każdy wolny dzień od pracy.
Anonymous - 2014-10-11, 18:05
Temat postu: Re: ratowanie małżeństwa, rozwód
joannazal napisał/a:

sytuacja polega na tym, że w moim małżeństwie niegdy nie było idealnie, b


Wszyscy na forum piszą "w moim małżeństwie nie było idealnie",
dlaczego nie napisać wprost, że "było źle" ?
Jeśli w rok po ślubie facet kombinuje jak koń pod górkę, aby nie spać z żoną
to mówienie "nie było idealnie" .... to eufemizm.
Ktoś powie, że seks nie jest najważniejszy, tak, to prawda, ale ludzie zaraz po ślubie ze sobą sypiają (o ile facet nie jest gejem albo impotentem), po 10-20 latach małżeństwa to juz inna bajka...

Anonymous - 2014-10-11, 18:10

raz nawet zadzwonił do mnie i płakał, że mnie kocha ,że to tak nie może się kończyć. pisał, że taka miłość jaką mnie darzy zdarza się jedna na milion, że nie wyobraża sobie lepszej kandydatki na matkę jego dzieci a kiedy ja raz do niego napisałam ze szkoda ,żę nam nie wyszło to napisał ogromna szkoda. to było 2 miesiące temu, a nie mieszka ze mna od prawie 3. nie wiem co się zmieniło, każdego dnia mówił coś innego, raz kocha, raz nie kocha, mówił ze nienawidzi, a potem dzwonił i mówił ze to nie jest tak że mnie nienawidzi, tylko już nigdy mi nie zaufa i że ja się nigdy nie zmienie. a najgorsze dla mnie jest to, że oskarżył mnie ze to moja wina ze w ciąże nie zaszłam, a kilka dni potem mówił, żę dobrze, że jednak nie zaszłam. jedno jest pewne, strasznie mu w głowie mieszają w pracy i podejrzewam, żę babka w domu, bo jego rodzina nie przepadała za mną od początku. raz wyjechałam do brata do wawy, postraszyłam męża ze tam będę mieszkać, pisał żebym wracała, a jak wróciłam to kazał mi znów wyjechać bo gdzie się bawic jak nie w stolicy. raz zawiozłam koleżankę na dyskotekę, ja siedziałam całą noc w samochodzie, a jak on się dowiedział to się napił i chciał sobie zyły podciąć. w ogóle mnie nie słuchał, pod uwagę bierze tylko to co mu koledzy powiedzą i ta nasza pseudokoleżanka
Anonymous - 2014-10-12, 10:25

joannazal napisał/a:
am nie wyszło to napisał ogromna szkoda. to było 2 miesiące temu, a nie mieszka ze mna od prawie 3. nie wiem co się zmieniło, każdego dnia mówił coś innego, raz kocha, raz nie kocha, mówił ze nienawidzi, a potem dzwonił


Witaj!

Polecam przesłuchaj sobie kazań ks. Marka Dziewieckiego.

http://www.youtube.com/wa...t17QSzl8bGpxm3X

Musisz odpowiedzieć sobie na to co robisz, aby ratować małżeństwo. Jak komunikujesz swoją miłość do męża? Czy w ogóle to robisz? Czy idać na Mszę Świetą wysyłasz mu informacje, że tam się wybierasz i że dobrze aby z toba poszedł? Jak jedziesz na zakupy wieksze czy prosisz go aby z tobą pojechal i ci pomogl?

Bardziej koncentruj sie na tym co robic i jak uzdrowic malzenstwo, jak wyszukiwać okazję aby normalnie byc (zaproszenie do zoo, zakupy, Msza, jakis fitness). Wspolnie raczej w tej fazie bardziej zwraajcie sie wspolnie na zewnatrz i powoli pozniej zacznijcie rozmawiac ale to przyjdzie spontanicznie...
Planuj swoje dzialania pojednawcze ale i przewiduj skutki. Nie probuj uzdrawiac ale wspolnie dzialaj celowo. Mezczyzni sa bardziej Mysliwymi. Poczytaj sobie tez o tej relatywnei prostej psychice :-)

Anonymous - 2014-10-12, 11:57

Slawomir napisał/a:

Czy idać na Mszę Świetą wysyłasz mu informacje, że tam się wybierasz i że dobrze aby z toba poszedł? Jak jedziesz na zakupy wieksze czy prosisz go aby z tobą pojechal i ci pomogl?


Sławek,
Piszesz to na podstawie swojego doświadczenia?
Działa?

Anonymous - 2014-10-12, 12:19

przeczytałam wiele wątków na forum. kocham męża i zaczęłam pracować nad sobą. wyciszyłam się i mam całkiem inne podejście do małżeństwa i do samych obowiązków domowych. czuję się zrelaksowana, stateczna. jutro na pewno wycofam pozew o rozwód, mam tylko nadzieje, że mąż odbierze to jako chęć odbudowy związku. odkąd zarejestrowałam się na forum i czytam te wszystkie porady jest mi dużo lżej, mam wrażenie, że mam swojego Anioła, który nie pozwala mi upaść. modlę się o uzdrowienie małżeństwa i przemycie oczu, ale nie dla męża tylko dla siebie. zaczynam postrzegać świat i ludzi w całkiem innym znaczeniu. moja psycholog też to zauważyła,że nie patrzę w przeszłość tylko w przyszłość i jestem otwarta na zmiany. nie wiem co się ze mną dzieje. myślę o mężu ale nie w sposób negatywny, nie wspominam tego, że przez jego przykre słowa przez 75 dni tylko płakałam. myślę o nim jako o osobie, która w tej chwili nie ma nikogo, że jego życie się sypie, że tymi wszystkimi wielkimi planami jakie ma próbuje tylko zagłuszyć swój ból i żal wobec mnie. myślę o nim jak o zagubionej osobie, która, nie wie co w tej chwili ze sobą zrobić. to,że teraz tak zaczął pić jest jego sposobem na radzenie sobie na sytuację, do której oboje dopuściliśmy. wiem, że ma koleżankę, która moim zdaniem przygotowuje go do życia w samotności tak jak ona, co mnie bardzo denerwuje, ale staram się też dostrzec to jako chęć pomocy dla mojego męża. nie opuszcza mnie nadzieja, że nie wrócimy do siebie. emocje całkowicie opadły i teraz wiem, że dużo rzeczy zrobiłabym zupełnie inaczej. mam teraz w głowie jedno zdanie, które powiedział mi mąż " Asia, my się za bardzo kochamy, żeby tak łatwo odpuścić "
Anonymous - 2014-10-12, 20:23

grzegorz_ napisał/a:
lawomir napisał/a:

Czy idać na Mszę Świetą wysyłasz mu informacje, że tam się wybierasz i że dobrze aby z toba poszedł? Jak jedziesz na zakupy wieksze czy prosisz go aby z tobą pojechal i ci pomogl?


Sławek,
Piszesz to na podstawie swojego doświadczenia?
Działa?


Grzegorz,

W chwilach kiedy mam spotkania z dziećmi i zona przyjeżdżam do Gdańska spotkania zaczynamy od Mszy Świętej.
Często też później jeździmy do Centrów handlowych gdzie coś kupuję dla dzieci. Podpytuje się jej co tam najlepiej by pasowało dla dzieci lub co lubią.

Po tym jednak jak moja połówka mnie wyzwała zacząłem się zastanawiać co lepsze jest dla dzieci i dla mnie i zawiesiłem spotkania. uczę sie stawiać granice ale też nie przestaje wysyłać jej drobnych gestów i sygnałów o mojej miłości, ustawiłem staly przelew dodatkowy z linkiem do kazan ks Marka Dziewieckiego na drobna kwotę "obiadowa" ale jest znak. Wysyłam raz na dwa tygodnie kartkę pocztową z jakims milym zapisem. Wsylalem jej ksiazki religijne.
Nie rozumiem Twojego pytania "Działa?" Z pewnością można nic nie robić i czekać tylko dokąd to prowadzi?
W jaki sposób ty komunikujesz swojej żonie miłość?

Anonymous - 2014-10-12, 20:28

joannazal napisał/a:
jutro na pewno wycofam pozew o rozwód, mam tylko nadzieje, że mąż odbierze to jako chęć odbudowy związku. o


Witaj!

Super! To dobry początek drogi :-) . Planuj następne akcje tylko tym razem za podszeptem Aniola. Zastanów się jak mu komunikować swoją Miłość.
Samo nic się nie zrobi ;-)

Anonymous - 2014-10-12, 20:55

mąż mówił mi, że nie dojrzałam do małżeństwa i cokolwiek bym wtedy próbował on uznawał za złe. było tak, gdy pojechałam z nim porozmawiać to całą rodzinę zwołał i wszyscy mówili mi co ja przez te dwa lata z nim robiłam, jak go sponiewierałam. ja siedziałam, wysłuchałam wszystkiego co mają do powiedzenia, a jak zwróciłam się do męża to absolutnie nie chciał ze mną rozmawiać. kolejnym razem jak pojechałam porozmawiać to zadzwonił po matkę, ona przyjechała specjalnie z pracy a jemu kazała dzwonić po policję. później się okazało ze mąż nie zadzwonił, nie wiem tylko dlaczego, przecież mu mamusia kazała! a do tej pory jej się słuchał. była też taka sytuacja ze jego wypłata wpłynęła na moje konto bankowe, ale mi nie zależy na pieniądzach więc odesłałam je mężowi. nie wie m jaka był jego reakcja, mam nadzieję, że odebrał to pozytywnie. było by lepiej gdybym miała okazję z nim porozmawiać w 4 oczy a on chowa się za rodziną
Anonymous - 2014-10-12, 21:00

Joanna

Fajnie, że wycofujesz pozew. To przecież ostateczność. Bardzo poważna i niosąca za sobą wiele bólu i konsekwencji decyzja. Więc próbuj dalej walczyć o małżeństwo.
Każde uratowane małżeństwo, to każda uratowana rodzina.
A każda uratowana rodzina to uratowane dzieci, ich lepsza przyszłość, przekazanie właściwych postaw, i kolejne pokolenia lepiej poukładanych ludzi.
Rodzina to podstawowa komórka społeczna. Od niej się wszystko zaczyna i na niej się wszystko kończy. Odrzucenie oczywiście bardzo boli. Ale masz 50/50 szanse na wygraną. :-D

Sławomirze

Bardzo imponuje mi Twoja postawa.
I Twoja niezłomność.
I czarno-białe widzenie spraw. Przypominasz mi w tym mojego tatę.
Dobrze jednak, że zaczynasz wyznaczać granice.
Im bardziej je bowiem przesuwamy, tym drugiej stronie się wydaj, że może je jeszcze bardziej naciągać. Trzeba trzymać pion także w taki sposób. Ja zamierzam się tego nauczyć.
Im bardziej życie daje nam w kość, tym lepiej prosto trzymać się siebie i Boga.

Anonymous - 2014-10-12, 21:22

nie wiem jaki więcej sygnał mogę mu dać. nie mam z nim żadnego kontaktu, nie mam numeru telefonu. bardzo bym chciała, żeby wiedział jak bardzo go kocham i chcę to naprawić. ostatnio jak go widziałam to przytulił psa i powiedział, że tylko on go kocha. szczerze współczuję mężowi. wychowywał się bez ojca, kilka lat wychowywała go babcia, później pojawiła się matka już z nowym facetem i dzieckiem. a on miał tylko kilka latek. myślałam że on czuje moją miłość a okazało się, że jednak za mało mu to okazywałam, skoro jedyne uczucie widzi w psie. boli mnie też to, że jego matka nie traktowała go jak syna tylko bardziej jak kolegę. już nie mam pomysłu na okazanie mu uczucia. boję się do niego odezwać. jeszcze jakieś dwa tygodnie sam do mnie zadzwonił a mnie poniosło i powiedziałam mu coś przykrego i wulgarnego, teraz żałuje
Anonymous - 2014-10-12, 21:58

joannazal napisał/a:
ie wiem jaki więcej sygnał mogę mu dać. nie mam z nim żadnego kontaktu, nie mam numeru telefonu. bardzo bym chciała, żeby wiedział jak bardzo go kocham i chcę


Witaj,

Tu już ci nie doradzę ;-) Szukaj tej drogi.
Moze tez cos Ci trafi w czasie sluchania kazań ks. Marka Dziewieckiego.
my mamy obowiązek szukanai drogi pojednania i okazywania milosci



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group