To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - pożycie intymne- zbliża czy rozdziela małżonków?

Anonymous - 2014-04-26, 09:31

mare1966 napisał/a:
Trudno wciąż zdobywać tę samą górę .


Trudne to nie znaczy niemożliwe :mrgreen: , skoro przysiega mówi o tej jednej górze

Anonymous - 2014-04-26, 09:35

Słowa Krasnobara wg mnie to często powtarzane treści, cytowane jako lekarstwo na opisywane problemy. Pewnie książkowo i akademicko to prawda, ale jakże często teoria tak bardzo różni sięod praktycznego życia. Niestety, nie mogę się zgodzić, że to jest wyjście i jedyna słuszna droga.
Natomiast co do domyślania się - nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.
Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów? Czy nie prościej byłoby ich nie tworzyć na siłę? Mam tu akurat na myśli opisywane problemy z seksem w małżeństwie. Ile byłoby prościej, gdyby obie strony wolały miło spędzić czas, zamiast nawzajem szukać kto jest winny powstałym problemom, czy to wykorzystywanie czy nie i czy spełnione są moje potrzeby czy nie. To dla mnie dowody nie na szukanie poprawy i naprawy, ale laczej na szukanie siebie w związku i zamknięcie na drugą osobę. Wiadomo, że nie wolno udawać, że nic się nie dzieje. Ale tak na serio - przecież szczególnie na początku, to wiele "tych problemów" udałoby się pokonać przez zwykłe niewyolbrzymianie ich.

Anonymous - 2014-04-26, 09:50

joozef napisał/a:

Natomiast co do domyślania się - nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.


Nie wyobrażacie sobie, Panowie, jak świetnie was w tej kwestii rozumiem :mrgreen:

Ile razy słyszałam, sama mówiąc wprost, jak miałam jakiś problem, że się powinnam domyslić.... I że to powinno być oczywiste...

Anonymous - 2014-04-26, 10:21

mare1966 napisał/a:
Helenast - czasem i rozmowa niemożliwa , nie da się kogoś zmusić do rozmowy .


Oczywiście , zgadzam się z tym ... rozmowa byłaby najlepszym rozwiązaniem oraz opcją naprawy problemów, ale jeżeli się nie da to swoje stanowisko można i należy powiedzieć otwarcie i wprost w każdym czasie ...

[ Dodano: 2014-04-26, 10:27 ]
joozef napisał/a:
Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów?


brak otwartości, tolerancji, wstyd w powiedzeniu oczekiwań , nieumiejętność w słuchaniu .... można tak w nieskończoność ....

Anonymous - 2014-04-26, 11:35

joozef napisał/a:
nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.

Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów? Czy nie prościej byłoby ich nie tworzyć na siłę? Mam tu akurat na myśli opisywane problemy z seksem w małżeństwie. Ile byłoby prościej, gdyby obie strony wolały miło spędzić czas, zamiast nawzajem szukać kto jest winny powstałym problemom, czy to wykorzystywanie czy nie i czy spełnione są moje potrzeby czy nie


Joozef
co można w tym momencie powiedzieć?
To chyba będzie w jakiś sensie dla ciebie ważne.
Poległem na takim problemie-wiesz czemu?
Bo sądziłem że są to fanaberie i wyolbrzymianie problemu, nie rozumiałem nawet w największej skrytości że coś co przez lata nie było problemem dla mojej żony (nazwijmy to z młodzieńczego nazewnictwa-dobieraniem się)-nagle zacznie stanowić problem.
Baaa z czasem mega problem ,jaki przeistoczył się w coś tysiąc razy gorszego!
Teraz wiem z pespektywy czasu że bagatelizowałem na daną chwilę tą inność jaka czuła żona.
Choć nadal nie mam pojęcia dlaczego tak się w niej to zmieniło, pod wpływem czego to się zmieniło.
Był to dziwny zlepek różnych sytuacji i okoliczności-bardzo dziwny.
Ale najważniejsze w tym co wiem?
że to był pogrzeb mego małżeństwa.
Zatem nie odstawiaj problemu na bok -tylko staraj się zrozumieć żonę, bo gdzieś tkwi przyczyna,gdzies powstaje problem.
A jest to najczulszy punkt kobiecy -i gdy w nim polegniesz ,nie ma odwrotu i zmiłuj

pozdrawiam

Anonymous - 2014-04-26, 11:47

joozef napisał/a:
ale laczej na szukanie siebie w związku i zamknięcie na drugą osobę.


jeszcze jesteś na etapie,kiedy to Ty widzisz zamknięcie żony na siebie,ale swojego zamknięcia się na nią-nie widzisz.............dla żony Twoja chęć do zbliżeń wcale nie oznacza wielkiego otwarcia,miłości,powtarzam-żony,kobiety są inaczej skonstruowane...........pomyśl-istnieją agencje towarzyskie.....odpowiedz sobie na pytanie:po co tam chodzą mężczyźni?po miłość?po otwarcie się?kobiety WIEDZĄ,że mężczyźnie do "tych spraw" miłość,rozmowa,uwaga,zainteresowanie drugą osobą,jej wnętrzem nie jest potrzebne,by być chętnym...........i stąd ich odbiór............ja Ciebie doskonale rozumiem,że dla Ciebie to jest wyrażenie miłości do żony,ale to Twoje na to spojrzenie i chcesz,by żona też tak odbierała...........a to niemożliwe,jesteśmy różnymi płciami,różnimy się i to jest piękne........................wiem i nie jesteś pierwszym facetem,który buntuje się,tak jak Mare:ile razy można tę samą górę...........no ale niestety,taka nasza rola.............prawda jest taka,że jeśli skumamy w czym problem,to te gesty,których pragnie żona nie będą dla nas żadnym wysiłkiem,a otrzymamy to,czego sami bardzo pragniemy,CHĘĆ żony do zbliżeń,bo przecież nie o same zbliżenia chodzi,a o to by jej się chciało................to do nas facetów należy,by jej się chciało,bo taka jest biologia,taka jest konstrukcja psychiki kobiety............są wyjątki,owszem.............i wiadomo,kiedy na początku chemia działa,kiedy jest faza zauroczenia,to wiele zabiegów może i nie trzeba było robić,ale każdy średnio inteligentny człowiek wie,że te fazy mijają i trzeba się dostosować do tych zmian,jeśli się przykłada dużą wagę do "tych spraw"..............................................
Joozef,na koniec tylko kilka słów,które może trafią do Ciebie bardziej,niż książki "akademickie",których czytać nie chcesz i myślę,że na razie nie masz zamiaru ich wziąć do ręki(a szkoda)..................................pamiętasz z Biblii,jak wysokie wymagania przedstawił Bóg mężczyźnie?porównał mężów do Chrystusa,a żony do Kościoła.............jak myślisz-kto kogo powinien prowadzić,chronić,pokazywać jak kochać-Kościół Chrystusa czy Chrystus-Kościół?
Joozef...................wiem,co teraz myślisz,że to trudne,bo proponuję Cię "zniżyć" się do adoracji żony,której może za jej ostatnie numery nie za bardzo lubisz,do której czujesz żal,rozczarowanie,rozgoryczenie..............masz trochę racji...............wiele kobiet,jak widzi problem w małżeństwie to szuka pomocy,tu na forum pełno jest takich przemądrych Pań.........szukają,pytają,dostają zwrotne informacje,książki,też się buntują...............ale Twoja żona taka nie jest i co zrobisz? .......i ja kiedyś bardzo chciałem i Ty zapewne chciałbyś,by i Twoja żona sama też coś od siebie zrobiła..............uznaj więc,że to Ty jesteś kapitanem Waszego statku zwanego rodziną i to Ty jesteś ten bardziej uświadomiony.............możesz odrzucać to,możesz gdybać na forum i snuć wizję,jak powinno być..........pewnie,któż zabroni.....................ale..............czy od tego zmieni się Twoja sytuacja?myślisz,że ktoś da Ci tu receptę,jak cudownym zaklęciem zmienić żonę w sytuacji,kiedy Ty nic w sobie zmieniał nie będziesz?ktoś tu na forum miał super podpis w profilu................że szaleństwem jest oczekiwać zmian,robiąc wciąż to samo..................powodzenia!.......z Bogiem,Szymon.

Anonymous - 2014-04-26, 12:06

krasnobar - naprawdę myślisz, że wiesz wszystko na mój temat? Bardzo łatwo przyszlo Ci ocenienie mnie i wydanie opinii na mój temat. Ja jednak nie podzielam tego, co napisałeś. I wcale nie dlatego, że jeszcze nie dojrzałem do tego faktu, albo jestem zaślepiony. W Twojej opinii widzę bardzo wiele uogólnień i błednych analiz mojej osoby.
Zupełnie nie mam miejsca moje zamknięcie na żone, wręcz przeciwnie.
Bardzo dobrze wiem, żę kobiety inaczej podchodzą do życia, inne sfery są dla nich ważne.
Własnie te "gesty których pragnie żona" o których piszesz to nic innego jak wykonywanie czegoś żeby była zadowolona, trochę wbrew sobie ale przede wszystkim dla osiągnięcia celu - NA PEWNO NIE TĘDY DROGA! Takie postępowanie nie spowoduje że będzie się jej chciało!
Kolejne uogólnienie - "książek czytać nie chcesz" - oj nie masz pojęcia od ilu lat studiuję większość artykułów i wszelakiej literatury na temat małżeństwa i rodziny, więc nie trafiłeś.
A ten atakujący ton zupełnie nie ma sensu.
I na koniec najlepszy kwiatek: JAK MOŻESZ BYĆ PEWNY ŻE JA NIC NIE ZMIENIAM ???
Piszesz, że Tobie się nie udało, ale dlaczego mnie, który jeszcze walczy chcesz przez to poniżyć i oskarżać? Tak sobie nie pomożesz.
Jeżeli chcesz konkretnie pogadać - zapraszam na priv.

Anonymous - 2014-04-26, 12:26

Wybacz Joozef, nie odnoszę się do Twojej historii gdyż nie zapoznałam się z nią, zatem to co napiszę nie jest żadną radą dla Ciebie.

Moja uwaga dotyczyć będzie sugestii Krasnobara.

Kurczę, popłakałam się czytając to co napisałeś Szymonie, autentycznie, ze wzruszenia.

Tak jak wspomniano, jeśli porozumienie odbywa się na poziomie duchowym (nie mam na myśli wspólnie przeżywanej religijności) , sfera fizyczna w naturalny sposób odzwierciedla tą głęboką relację.
Nie da się niczego wartościowego wyrazić tylko ciałem, choć jego potrzeby są oczywiste ale jeśli nie idzie za tym w parze akceptacja w sferze mentalnej i duchowej to seks będzie tylko i wyłącznie rozładowniem napięcia. To tak jakbyśmy z tej ofiarowanej nam cudownej możliwości wzięli tylko maleńki fragment podczas gdy mieliśmy do wyboru cudowną całość.
Mogę powiedzieć tylko o sobie, nigdy nie chciałam by mąż zdobywał mnie w jakiś szczególny sposób, byłoby to w pewien sposób groteskowe, ale chciałam - pragnęłam wręcz by wzniósł się odrobinę ponad fizyczność. Czasem to może przybrać postać króciutkej uwagi, spojrzenia pełnego miłości, troski posyłanego w biegu podczas codziennej rutyny, takich wyrazów miłości jest mnóstwo, wymieniać by można wiele.
Kobiety mają swoje potrzeby seksualne, to nie ulega żadnej wątpliwości, nawet te które przez swoich mężów oskarżane są o oziębłość. Niechęć do seksu bierze się często z uprzedmiotowiania kobiety, oferowania jej tylko przyjemności na poziomie fizycznej, braku chęci by wejść z nią na wyższe rejestry. Jak wiemy kobieta to także psyche, trudniej jest jej dokonać podziału w obrębie swojej osobowości niż mężczyźnie, zresztą taki podział nikomu nie służy.
Stąd często niechęć do seksu, choć cała dusza się rwie, umysł chce być dopieszczony także....a tu "każą" człowiekowi duszę i psyche gdzieś zostawić a tylko ciało zabrać ze sobą do sypialni.
Mój mąż kiedy próbowałam rozmawiać o tym zdawał się w ogóle nie rozumieć o czym mówię, kwitował to " w głowie ci się poprzewracało", lub "znalazła się hrabina!" - no i cóż z tym robić?, eh!

Tak czy owak, Szymona posty napawają mnie optymizmem, że oto są mężczyźni którzy mogą wznieść się wyżej, ponad fizyczność.

Anonymous - 2014-04-26, 12:45

kenya napisał/a:
Kobiety mają swoje potrzeby seksualne, to nie ulega żadnej wątpliwości, nawet te które przez swoich mężów oskarżane są o oziębłość. Niechęć do seksu bierze się często z uprzedmiotowiania kobiety, oferowania jej tylko przyjemności na poziomie fizycznej, braku chęci by wejść z nią na wyższe rejestry. Jak wiemy kobieta to także psyche, trudniej jest jej dokonać podziału w obrębie swojej osobowości niż mężczyźnie, zresztą taki podział nikomu nie służy.

Stąd często niechęć do seksu, choć cała dusza się rwie, umysł chce być dopieszczony także....a tu "każą" człowiekowi duszę i psyche gdzieś zostawić a tylko ciało zabrać ze sobą do sypialni.

Mój mąż kiedy próbowałam rozmawiać o tym zdawał się w ogóle nie rozumieć o czym mówię, kwitował to " w głowie ci się poprzewracało", lub "znalazła się hrabina!" - no i cóż z tym robić?, eh!

Joozef weź to do serca co napisała Kenya i nie buntuj się na post Krasnobara
bo to idealny punkt widzenia i dokładny przez facetów jacy odrobili LEKCJE...

Może prościej:
dokładnie jak ty stałem na ścieżce zwanej ten problem,dokłądnie jak ty szukałem przyczyn zgodnie z naturą faceta rozwiązać problem techniczny.
My tak mamy dlatego łatwiej nam zbudować prom kosmiczny ze schematów niż zrozumieć dusze kobiety.
Ja też czytałem ,szukałem w necie,chodziłem do seksuologów,poszukiwałem problemów oziębłości seksualnej.
Wykonywałem wszystko by tylko zrozumieć przyczyne-a w moim mniemaniu przyczyna leżała w żonie.

A co trzeba było zrobić??
zejść z poziomu filozofii -a wejść w poziom duchowy.
I zrozumieć skoro jest tak,skornie nie chce,skoro powstał jakiś problem -to trzeba go zrozumieć i dostosować się

i przede wszystkim słuchać..słuchać i jeszcze raz słuchać.
Jak to mawiał pewien gośc na tym forum....

wyciągnij watę z uszu i włóz ja do buzi.
Kiedy to słyszałem to zawsze mnie denerwowało(bo nie cierpimy krytyki)
-a nawet nie masz pojęcia ile w tym racji

pozdrawiam

Anonymous - 2014-04-26, 14:00

joozef napisał/a:
Niestety w mojej sytacji równa się to brakowi jakichkolwiek bliskości, nie tylko seksu. Myślę o dotyku, przytulaniu, pocałunkach. Ale może tak być musi. Zobaczymy ile wytrzymam.


joozef, wczoraj chyba już śpiąca byłam, ze nie zwróciłam uwagi na ten post.

Współczuję ci całym sercem. Mnie mąż sześć lat tresował, że mam się nie zbliżać, nie dotykać go, nie przytulać się, nie całować... Nawet za patrzenie na niego czasami mi się obrywało...

Jak sobie teraz o tym pomyślę... to aż mnie skręca.

NIGDY WIĘCEJ.

Anonymous - 2014-04-26, 14:05

joozef napisał/a:
Własnie te "gesty których pragnie żona" o których piszesz to nic innego jak wykonywanie czegoś żeby była zadowolona, trochę wbrew sobie ale przede wszystkim dla osiągnięcia celu - NA PEWNO NIE TĘDY DROGA!


to wróć do moich postów i doczytaj to,czego Twoja agresja i gniew nie pozwalają Ci widzieć-pisałem o przemeblowaniu w głowie,W TWOJEJ głowie,by i dla Ciebie te gesty sprawiały przyjemność,a Ty wciąz o jednym,nastawiony jesteś na cel i tylko to widzisz,nawet tam,gdzie tego nie ma............nie rozumiem Twojej agresji skierowanej w moją stronę i nie chcę Cię do niczego przekonywać,gdzie tu widzisz oceny czy analizy........oceniam jedynie Twoje słowa i podejście Twoje,które ze słów wynika,to że się oburzasz może jedynie dać niejaką pewność,że trafiłem w punkt,inaczej byś się tak nie zacietrzewiał.........................podkreślę: wcale nie uważam,by Twoja żona była wspaniałą,wyrozumiałą, mądrą i kochającą kobietą,której świat powinieneś zanieść do stóp!wierzę,bardzo wierzę,że ma swoje za uszami,że być może jest leniwa,by zrozumieć także Twój punkt widzenia,że nie chce jej się,że może ma kogoś,więc choćbyś tańczył na linie,nic nie wskórasz wtej chwili,że jest oziębła...................w to wszystko wierzę,ale co z tego wynika?Twojej żony tu nie ma,więc słowa swoje kieruję do CIEBIE,który możesz zmienić choćby swoje poletko,zawsze to coś,a Twoje słowa i to,jak piszesz i co piszesz,sugeruje,że też masz wiele do zrobienia,zrozumienia,przerobienia....................powtórzę-nie uważam Twojej żony za ideał,a Ciebie za kiepskiego męża,NIC Z TYCH RZECZY!

joozef napisał/a:
Zupełnie nie mam miejsca moje zamknięcie na żone, wręcz przeciwnie.


pisząc to,co i jak piszesz o "tych sprawach" to jesteś zamknięty na 100 kłódek..........

joozef napisał/a:
Kolejne uogólnienie - "książek czytać nie chcesz" - oj nie masz pojęcia od ilu lat studiuję większość artykułów i wszelakiej literatury na temat małżeństwa i rodziny, więc nie trafiłeś.


to jakim cudem nie trafiłeś jeszcze na podobne prawdy o kobietach,związkach?możesz podać kilka tytułów,z jakimi się zapoznałeś?w każdej niemal książce,artykule,audycji,rekolekcjach jest jedno i to samo,to co piszę Ci ja,co piszą Ci kobiety,co piszą inni mężczyźni............Ty czytałeś inne pozycje-serdecznie Cię proszę,chętnie poznam autora,który twierdzi odwrotnie.........może mu podziękuj,bo widać rady z tych książek wcielane przez Ciebie doprowadziły Cię tutaj,a czemu skoro są lepsze od naszych propozycji?brak tu logiki.........rzucasz argumentami na oślep,a przeciez tu o Twoje życie chodzi,a nie o to,by przekonać mnie czy innych,bez sensu............

i nie unoś się tak..............jeśli sobie nie życzysz,nie będe pisać w Twoim wątku,ale zapewniam,że nie marnuję soboty na dowalanie innym,chciałem pomóc,przedstawić swój punkt widzenia,zastrzegając,że decyzja należy do Ciebie,podałem swój przykład,nie teoeretyzuję..............bez sensu ten atak i jakieś personalne wycieczki...........powstaje pytanie,czy z żoną też tak rozmaiwasz?przez atak?

kenya, :) jak widzisz w tym watku,jest wielu takich,którzy zaczynają rozumieć,nie masz pojęcia,jak trudno było mi wybaczyć sobie,że zaprzepaścilem wiele szans,pozdrawiam serdecznie......

DHL napisał/a:
A co trzeba było zrobić??
zejść z poziomu filozofii -a wejść w poziom duchowy.
I zrozumieć skoro jest tak,skornie nie chce,skoro powstał jakiś problem -to trzeba go zrozumieć i dostosować się

i przede wszystkim słuchać..słuchać i jeszcze raz słuchać.


:)

Anonymous - 2014-04-26, 15:07

Czy przypadkiem Twojej pewnosci w tym ze masz racje nie mozna traktowac jako ataku? Bo nestety tak to wyglada. Pszesz i rzeczach oczywistych, kobiety uwielbiaja jak facet zdaje sobie z tego sprawe. I kiedy nie podzielam Twoje opinii w moim przypadku probujesz udowodnic ze jestem w bledzie. Natomiast w moim małżeństwa nstwie skupienie sie na duchowej formie wspolzycia konczy sie wykorzystywaniem przez zone. Wlasnie za taka postawe spotyka mnie seria atakow. Wiec mimo tego ze wszelkie madre ksiazki pisza ze to jedyna droga czasem tak nie jest. Zalozyles ze Twoje rozwiazanie zawsze bedzie dawalo efekt. A ja powiem Ci ze nie zawsze. Nie badz tak pewny ze jeszcze tego nie rozumiem, bo jest zupelnie inaczej
Anonymous - 2014-04-28, 13:55

Joosef, ataku nie ma. Tylko inna perspektywa. Z boku i dystansu widać inaczej. Szkoda, że mądrzy uczymy się być na błędach.
jak nie wychodzi, nie skupiaj się na duchowej sferze tylko na zadaniach. Pisałeś, że żona utraciła poczucie bezpieczeństwa finansowego. Jeżeli umówiliście się, że Ty zadbasz o finanse a ona o całą resztę i Twoja sfera padła, to to bierz na klatę. Żona w takiej sytuacji nie powinna słuchać, że korzystała z kasy jak było dobrze, nie martwiła się etc. Nie powinieneś jej niczego wypominać. Korzystała, bo taki był układ w waszym związku. Pewnie nie miała podstawy uznać, że coś idzie nie tak. Jakiekolwiek wypominanie to tak jakby żona "poszła w tango" i potem mówiła, zaakceptuj to, no jak długo będziesz chował urazę, wykaż inicjatywę odbudowy, miałeś kiedyś mnie na wyłączność i nie dbałeś właściwie...
Zaakceptuj, że żona ma prawo bez limitu się po tym co się stało zbierać. Nie ma żadnego terminu, jak długo to może trwać. Może już zawsze. I co zrobisz?
Żona ma prawo nie mieć ochoty na współżycie, ma prawo nie rozumieć Twoich potrzeb. Tak jak Ty możesz nie rozumieć jej. To wszystko jednak z konsekwencjami.
Trudno wymagać od osoby, w której wszystko krzyczy, by radośnie do łóżka wieczorem. Tylko przy drobnych sprzeczkach wieczór romantyczny działa jak lekarstwo na wszystko zło. Przy poważnych kryzysach wyrażanie potrzeb choćby dotyku lub przytulenia działać może jak płachta na byka. Rozmowy są też dobre do czasu. Potem wałkowanie tego samego tematu działa jak płachta na byka, takie rozdrapywanie ran.
Z zaufaniem to jest tak: mamy świadomość, że ktoś nas może ot tak zranić bardzo, ale mamy też pewność, że tego nie zrobi.
Znam jednego mężczyznę, który z zoną podzielił się rolami. Ona- dom, on - finanse. I dostał wylewu. Ona się wkurzyła, co teraz będzie, z czego będą żyć. Myślę, że na jej miejscu sama zaczęłabym szukać pracy. Ona nie. Nie pracowała, była zdrowa. Mąż cudem ozdrowiał i choć z ograniczonymi możliwościami szukał źródła dochodu. Ludzi psy wieszali na tej kobiecie, jak może w takie sytuacji... Jej mąż nigdy złego słowa nie powiedział, wręcz ją bronił i martwił się jak ona sobie poradzi. Bo to była jego i tylko jego działka w tym małżeństwie. Nie miał nigdy pretensji, że choroba nie wybiera, że tyle lat ją utrzymywał. Są ze sobą 50 lat. Teraz on znowu zachorował i bardzo się martwi o nią. Ona mówi, że jej go brak. Codziennie do siebie dzwonią i ona rzuca wszystko, bo umówili się na telefon. Nigdy nie słyszałam, by on rozpaczał czy ubolewał jaką ma żonę. Mówił jaką sobie kobietę wybrałeś taką masz. Ślub kościelny wzięli 15 lat temu. Był tylko ksiądz i ich syn.

Anonymous - 2014-04-28, 19:51

Czyli nie ma innej drogi jak moj uleglosc i podporzadkowanie. Dziwne, bo jeszxze kilka postow temu pisaliscie zupelnie co innego. Ale nic. Coraz czesciej akceptuje stan, ze nie ma wyjscia z mojej chorej sytuacji. W każdym m razie bez jakchkolwiek zmian to dlugo w takim stanie nie wytrzymam. Nie potrafie. Jestem od niej zalezny, a ona to wykorzystuje. Lekarstwem na jej ciagle ataki i walke przy pomocy braku wspolzycia mam rozwiazac ulegloscia. Dziwne, kilka dni temu bylo to opisywane jako zle dzialanie i porownywane do prostytucji w stylu zrobie dla ciebie to i to to wtedy spotka mnie nagroda.
Bo tak naprawde tak to wyglada. Nie ma wersji posrodku. Albo gruba kreska i budijemy zycie od nowa, albo uleglosc i stranie prowadzaca do zebrania o jakikolwiek przejaw erotyki.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group