To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wątpliwości Mallgos

Anonymous - 2014-02-01, 23:36

Dabo napisał/a:

Kurcze ale mnie jatka opuściła. Kto późno przychodzi sam sobie szkodzi.


Sie właśnie zastanawiałem, gdzie Ty....

Anonymous - 2014-02-01, 23:45

silverado napisał/a:
czy to Ty cichaczem te maile do Malgoski wysyłasz i cicho na forum siedzisz?

To że głupio pisze i kiedyś głupio postąpiłem, nie obliguje do robienia ze mnie prokreatora na forum.
Dziecko w chacie mam, pozarabiać trzeba bo alimenty mus płacić, zielony o drzwi się obija, węgla mało, baby nie ma trzeba posprzątać i ugotować. Więc wybacz ale tu rozumiem Małgośki gadanie że cudów nie ma , trzeba samemu zasuwać . I o 23 mam względne podejscie do czułości i namiętności- pewnie dlatego jestem sam, bo moje kochanie też chciało żebym nagle rozkwitł i ją zdobywał- ja po prostu byłem zmęczony i mi się nie chciało.

[ Dodano: 2014-02-01, 23:49 ]
A jeszcze muszę dodać, że w łep każdemu co tak o mnie pomyślał.

Anonymous - 2014-02-01, 23:55

Panowie przystopujcie, bo wydzielę osobny wątek na paplactwo zawodowe
Anonymous - 2014-02-02, 00:19

ok.
Młody idziemy spać , bo krzyczą

Anonymous - 2014-02-02, 00:40

Dabo napisał/a:
ok.
Młody idziemy spać , bo krzyczą


OK, to ja sie tez z wątku wymykam....

Anonymous - 2014-02-02, 00:50

Mallgos, po Twojej szarpaninie widać, że jeszcze nie przerobiłaś tej straty.

Nie wiem, czy droga z tego forum jest jedynie słuszna. Protestanci tez chrześcijanie, a małżeństwo nie jest u nich sakramentem. Prawosławni dopuszczają rozwody. Rozumiem, że Catholicos - powszechny kościół, obejmujący też modlitwą braci w wierze, ale i tak ostatecznym sędzią jest Bóg.

Naukowych dowodów na istnienie Boga nie ma, w każdym razie nie w nurcie pozytywistycznym.

Wiara jest łaską. Chociaż ateiści się obrażą, że to ich poniża, bo łaski nie dostąpili zdaniem wierzących ;-)

To mogą być oczywiście majaki mózgu, procesy neurochemiczne - te wszystkie odczucia obecności Boga.

Pytanie tylko, czy np. ja - osoba na wskroś racjonalna, myśląca realistycznie mam uznać, że poddaję się majakom mózgu, czując obecność Boga Żywego i poddając się jego wskazówkom. Wskazówki są zawsze te same: zostaw to mnie, ja się tym zajmę, będziesz cierpiała tak długo, jak długo na to pozwolisz. Oczywiście neuropsycholog stwierdzi, że i osoby racjonalne podlegają majakom.

Tym niemniej, jakoś mi bliżej osobiście do wyciągnięcia wniosków z tej nauki, jaką jest moje małżeństwo sakramentalne, a już wkrótce ex małżeństwo cywilne.

A wnioski są takie, że na ten moment mogę sobie podać rękę z Olgą. Nie wiem, co miałoby się stać, żebym tego marnotrawnego przyjęła z powrotem. Nie mam też ochoty na żadne powtórki. Życie jest za krótkie, żeby śnić na jawie, a ja mam naprawdę wiele do zrobienia, nie tylko jako potencjalna czyjaś "ukochana". Ale to pewnie wszystko przez to, że dżender mi odbija ;-)

Mallgos, puść ty psychicznie tego drania, przyjmij, że naprawdę nie potrzeba na bieżąco mężczyzny do poczucia szczęścia i zauważ, że fakt, iż ktoś obok jest, lub nie jest szczęśliwy nie powinien wpływać na Twoje samopoczucie.

Życie nie jest sprawiedliwe, ale zawsze są konsekwencje danych czynów. One mogą być niedostrzegalne dla tego pozornie szczęśliwego drania. Co z tego, skoro obiektywnie właśnie zmarnował szansę na wartościowe życie.

Nie znam od podszewki Twojego przypadku, ale w moim tak się właśnie stało. Nie oświecę kogoś, kto uważa, że oświecenia nie potrzebuje. Niech więc idzie i buduje kolejną warstwę na kopcu wzorców swojej rodziny. I oby dziecko z następnego związku nie było mężczyzną, bo nauczy się, że kobiety nie mają potrzeb, a ojciec i tylko ojciec ma zawsze rację, ani dziewczynką, bo j.w.

A co do ziemskiej sprawiedliwości: błogosławcie nieprzyjaciołom, nie złorzeczcie, do mnie należy pomsta, nieprzyjaciela przyodziej i wesprzyj w potrzebie, w ten sposób węgle żarzące zgromadzisz nad jego głową.

Cuda się zdarzają, tylko inne, niż chcemy. I dobrze. Cudem jest, że mimo wielkiej miłości do męża zobaczyłam prawdę o sobie i o nim. Mam pewne nadzieje, że kiedyś Bóg wszystko wyprostuje, chociaż wcale nie wiem, czy wyprostuje ku pojednaniu, czy ku pięknemu życiu osobno. Jestem silniejsza, znam swoją wartość, wiem, że powinnam mówić wprost, ze coś mi się nie podoba, wiem, że nie muszę na swoją szkodę usprawiedliwiać innych. Nauczyłam się kochać bliźniego swego, jak siebie samego. To wielki cud.

Lub efekt terapii :mrgreen:

Inna rzecz, że istotną część terapii stanowiły rozważania natury duchowej i dopiero dojście do ładu w tych kwestiach pozwoliło mi pójść do przodu.

Anonymous - 2014-02-02, 08:51

Filomeno pod tym co napisałaś podpisuję się obiema rękami. :-> .
Anonymous - 2014-02-02, 09:49

Mam nadzieję, że kiedyś napiszę to samo.. Też chcę być silna, muszę zawalczyć o swoja "ja". Tylko która droga do tego prowadzi?? Czy walka o małżeństwo kosztem pewnych cierpień i upokorzeń? Czy to na pewno jest właściwa droga..?
Anonymous - 2014-02-02, 10:02

Uściślę myśl o dowodach naukowych. Folozofia jest nauką. Wzięła się właśnie z pytań człowieka o to, co nurtujące od zawsze: jaki jest sens życia człowieka, jego pochodzenie, celowość istnienia itp.(poszukiwanie tzw. arche) Oczywiście padło też pytanie o Absolut, czyli byt doskonały.
Wszystkie wnioski do których doszli starożytni filozofowie, potem rozważania min. św. Augustyna (o którego nawrócenie matka modliła się 30 lat), podsumował św. Tomasz , którego nauka w skrócie nazwana została: 5 dowodów na istnienie Boga.
I można się spierać czy Bóg to Bóg, czy Absolut, czy Istota Wyższa.
Jeden z tych 5 argumentów znamy przecież z Księgi Mądrości: "Głupi z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga; z dóbr widzialnych nie zdołali poznać,Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy" Mdr 13,1).
I wiadomo, że nie chodzi o dowody empiryczne, materialne. Ale trudno zaprzeczyć, że filozofia to nauka i ignorować jej "odkrycia".
Nie mogłam się wczoraj rozpisywać, bo życie w realu też ma swoje prawa.

Anonymous - 2014-02-02, 10:23

dorwdow pisze:
Cytat:
I można się spierać czy Bóg to Bóg, czy Absolut, czy Istota Wyższa.


To kwestia tylko nazewnictwa, koncepcji zrodzonej z ułomnego umysłu ludzkiego...nie o nazwę tu chodzi, tak ja to czuję.
Każdy z rozważających istnienie Boga, czy to św. Tomasz czy św. Augustyn i wielu innych byli tylko ludźmi a ich "wiedza" o Źródle Wszechrzeczy jest tylko ich osobistym doświadczeniem.
Nasza "wiedza" o Bogu a co za tym idzie wiara w jego istnienie, jeśli nie jest IMMANENTNA a oparta tylko na czyichś doświadczeniach jest WIEDZĄ Z DRUGIEJ RĘKI, stąd potrzebuje wciąż dowodów, uzasadnień, cudów - na dowód. Ta immanentna takowych nie potrzebuje gdyż po prostu JEST.

Filomena pisze:
Cytat:
Nauczyłam się kochać bliźniego swego, jak siebie samego. To wielki cud.


Zaiste wielki.
Dlaczego wielu ludzi nie potrafi kochać siebie? Dlaczego kochają innych bardziej niż siebie lub co gorsza ZAMIAST SIEBIE?

Anonymous - 2014-02-02, 12:23

- Kochaj bliźniego jak SIEBIE SAMEGO- Całe życie powtarzam to przykazanie, a tak naprawdę jego sens dotarl do mnie niedawno... I dalej nie wiem ,czy kocham siebie ?..Jak to sprawdzić?
Anonymous - 2014-02-02, 15:16

To przykazanie było przed Jezusem. On nam powiedział, żebyśmy się kochali tak jak On nas umiłował (czasem ktoś nie kocha siebie...).


Czy Bóg, czy Absolut...? to nie tylko nazewnictwo. Jezus to objawione przedwieczne Słowo, Bóg-Człowiek, który nas odkupił, dał życie wieczne.
Tego nie ma w żadnej innej religii...

Anonymous - 2014-02-02, 17:01

Witaj Małgorzato!
Prosiłaś wcześniej, aby usunąć Twój wątek,ale może jeszcze tu jesteś.
Mam taką propozycję (nie, nie matrymonialną, mam Żonę, jedną na całe życie:), napisz proszę o tym,co naprawdę dałoby Ci poczucie szczęścia, bezpieczeństwa, radości z życia, poczucia sprawiedliwości.
Kiedy chciałabyś to osiągnąć i z kim (nie wykluczając Ciebie samej).
Pomyśl o Mężu, który Cię zostawił, czy wszystko co wyżej napisałaś nie jest być może poza oczywistym poczuciem krzywdy i cierpieniem także i ciągłym poczuciem współuzależnienia? Jeżeli tak to pomyśl nad tym, jak się z niego wyzwolić (by ciągle nie formułować zarzutów i osądów względem małżonka).
Nie musisz pisać tutaj dla wszystkich, wystarczy, że zrobisz to dla siebie.
Jeżeli chodzi o Pana Boga, to czytając Ciebie myślałem o słowach Pana Jezusa: "Błogosławieni, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli". I jeszcze o słowach papieża Franciszka, że nasze wątpliwości dotyczące wiary, są naturalne, bo jesteśmy ludźmi, niemniej winniśmy się wspierać wzajemnie w drodze do nieustannego nawracania się (cytuję z pamięci:)
Polecam także Twojej uwadze film IDA Pawła Pawlikowskiego i życzę Tobie odnalezienie radości z codzienności:)
Pozdrawiam serdecznie!
Światła Ducha Świętego!

Anonymous - 2014-02-02, 19:31

Blada pisze:
Cytat:
Czy Bóg, czy Absolut...? to nie tylko nazewnictwo. Jezus to objawione przedwieczne Słowo, Bóg-Człowiek, który nas odkupił, dał życie wieczne.


Blada, mam na myśli TEGO do KTÓREGO zwracał się Jezus będąc na krzyżu w słowy:

- Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił (MK 15,34)
- Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34 )
- Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mojego (Łk 23,46)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group