To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Byłam zagubiona

Anonymous - 2014-01-31, 11:28

miodzio63 napisał/a:
julcia80 napisał/a:
Zwłaszcza, gdy widzę, że jeden z panów tu założył ... drugie konto, tylko po to, by potwierdzić swoje racje? Na litość boską, po co? By sztucznie się dowartościować?


Cześć WIKO..... :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:



Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?

Anonymous - 2014-01-31, 11:37

silverado napisał/a:
Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?

Spokojnie silverado .....to ani do ciebie..ani do innych ....
a zainteresowany skuma....po prostu ten sam sens myślenia..te same przemyślenia
i te same wnioski ...Julci -jak kogoś innego...

Ale odpowiadając Julci i zakładając że Julcia to faktycznie kobieta i Julcia

napisze tylko to :

pokora męz ato jedno...cierpliwośc to drugie....czekanie czyli danie czasu czasowi to trzecie...wyciąganie własnych wniosków z nawalenia(patrz własnego wkładu) to czwarte....

ale miła Pani każden przerabia swoja część i gromadkę nawałki................

a ty się wśliznełąś na cierpiętnictwie męża...tak to odczytuję i to jest moje bez względu jak to cie kole w oczy.
Tak odczytałem świadectwo...tak to zobaczyłem.....
Wniosek???

łacha że kogoś pokochałam na nowo -uważasz to za uczciwe???
Będziesz naturalna...będziesz sama miała w sobie pokore na jaką się powołujesz, będziesz brzmiała inaczej -to wszystko stanie się wiarygodne

Anonymous - 2014-01-31, 11:43

Julcia

czy Twój mąż obejrzał film "Ognioodporny" 50 razy?
A Twój kolega był żołnierzem?
:mrgreen:

Anonymous - 2014-01-31, 11:59

No piknie to teraz:
Julcia..czy .Julcio...czy jak tam prawdziwie ??
napisze
że ktoś ma juz roztrojenie jaźni-czyli

Grzegorz-miodzio63-silverado

:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

[ Dodano: 2014-01-31, 12:22 ]
grzegorz_ napisał/a:
"Ognioodporny"

A ja ostatnio oglądałem Ognioodpornego....
i najbardziej podobają mi się sceny z tego filmu jak główny aktor wychodzi i kopie pojemniki i rozwala przedmioty i widzi go sąsiad za każdym razem.....
bo przypominam sobie jak to ja wyłaziłem do parku i skopywałem Bogu winne drzewa...
co wówczas myśleli ludzie jacy to widzieli???

pewnie jak ten sąsiad.....choć ostatnie stwierdzenie żony tego sąsiada...mówi wszystko

przygarniał kocioł- garnkowi.
Czyli nie zrozumie syty głodnego-do momentu az sam kiedyś nie poczuje głodu

pozdrawiam

Anonymous - 2014-01-31, 12:48

Ja tam nie wiem, czy Julcia to Julcia, czy Julcio. Chciałabym tylko przypomnieć, że kiedy Lavieestbelle opisała podobną sytuację: rezygnacji z pozamałżeńskiej znajomości na rzecz męża, ponieważ odczuła siłę jego miłości poprzez jego modlitwę słowami Hymnu o Miłości, to

1. przesłanie świadectwa było inne - wiem, że nawaliłam, mąż był wierny, ja coś zrozumiałam, sama chciałam wrócić na dobrą drogę
2. rekacje były zróżnicowane: od radości, że Lavieestbelle wybrała wierność, po niesmak, że niewierna żona chwali się, iż po kilku latach w końcu zdecydowała się powrócić na łono rodziny

Jak ja widzę historię Julci:

Mąż nie zaspokaja potrzeb emocjonalnych Julci, Julcia potrzeby wyprowadza na zewnątrz, a żeby nie poczuć się źle, przerzuca większość, jeśli nie całość winy na męża. Mąż w sytuacji utraty osoby, którą jak mniemam kocha rozpoczyna walkę. Podejrzewam, jak się czuje w tej walce, bo sama taką toczyłam przez ponad 2 lata i się poddałam. Jednak mąż Julci jest bardziej wytrwały, a może nie jest wyleczony ;) Więc po przerwie wraca do Julci, która jak rozumiem dla utrwalenia w sobie dobrego wizerunku własnej osoby ostatecznie decyduje się dać szansę, żeby nie było, że taka zatwardziała i na dodatek zdrajczyni.

Przykro mi, ale wolałabym przeczytać świadectwo męża Julci, który wydaje mi się rzadkim przypadkiem. Pytanie jak wiele winy przyjął na siebie i jak wiele z tego wrzuconego poczucia winy nie przerobił, żeby spojrzeć na sytuację realistycznie.

Oczywiście to są spekulacje wynikające z tego, w jaki sposób Julcia prowadzi narrację w tym wątku.

Jeżeli Julcia i jej mąż, a może przede wszystkim jej mąż są w tym odrodzonym związku spełnieni, to pozostaje się cieszyć razem z nimi. Jednak mnie się postawa Julci nie podoba, bo odbieram ją tak: byłam pokrzywdzona, więc mogłam zrobić coś złego, mogłam zrzucić winę na męża, mogłam patrzeć długie lata, jak się starał, a w końcu uznałam, że co mi szkodzi - nie był aż taki fatalny.

To się nazywa niedojrzałość i egocentryzm.

Pierwszy raz piszę taki post wprost oceniający konkretny przypadek, ale powiem szczerze, że ukazane absolutne nieprzerobienie lekcji z kryzysu po stronie, która chciała rozpadu mnie ubodło.

Jeżeli jest inaczej, to przepraszam.

A do Miodzia jedno sprostowanie: syndrom Piotrusia Pana dotyczy i kobiet i mężczyzn. Syndrom Wendy, to postawa partnera, który akceptuje, chroni i wybawia z opresji rzeczonego Piotrusia Pana. Jeżeli Wendy się nie otrząśnie, to mamusiuje, albo tatusiuje Piotrusiowi Panowi, aż on/ona się Wendy nie znudzi.

Anonymous - 2014-01-31, 13:24

Filomena napisał/a:
A do Miodzia jedno sprostowanie: syndrom Piotrusia Pana dotyczy i kobiet i mężczyzn. Syndrom Wendy, to postawa partnera, który akceptuje, chroni i wybawia z opresji rzeczonego Piotrusia Pana. Jeżeli Wendy się nie otrząśnie, to mamusiuje, albo tatusiuje Piotrusiowi Panowi, aż on/ona się Wendy nie znudzi.

A wiesz Filemona tego tak nie znałem-ciekawe.
Pisąłem o Wendy i Piotrusiu bo tak choćby to opisują na różnych stronach bardziej lub mniej poważnych w necie.

Anonymous - 2014-01-31, 14:10

julcia80 napisał/a:
Po ostatnich wpisach i popisach panów, mam ochotę odejść z tego forum.

Twoje świadectwo, droga którą przebyłaś, droga którą przebył Twoj mąż jest bardzo cenna.
Wasze wzajemne postrzeganie w czasie kryzysu rownież.

Nasza zgryźliwość moze stopniej pod Twoim wpływem :)

Gdzie w Waszej drodze pojawił się Bóg ?
Pisałaś, że mąż byl na "generalnej" spowiedzi po której się zmienił.
Jedank Ciebie, jego wizerunek "odmienionego" na początku denerwował. Co było takim momentem, może było ich kilka który zmieniło Twoje postrzeganie męża ?

Anonymous - 2014-01-31, 14:36

GregAN napisał/a:
Co było takim momentem, może było ich kilka który zmieniło Twoje postrzeganie męża ?


Nie sądzę, by Julcia nam jeszcze odpowiedziała..... :-|

poza tym, dajcie im spokój. Jesli oboje są szczęsliwi to Chwała Panu. Oby nie wróciło rykoszetem. I o to sie pomódlmy. Nawiasem, jeśli tak było jak mówi Julcia, to mimo kłamstw żony (mojej), chcialbym miec jego wytrwałość.

Anonymous - 2014-01-31, 14:42

silverado napisał/a:
chcialbym miec jego wytrwałość.


Dasz radę silverado..... :-D :-D
silverado napisał/a:
poza tym, dajcie im spokój. Jesli oboje są szczęsliwi to Chwała Panu

A ja napisze inaczej:
Pan i tak wszystko widzi i rozlicza po swojemu.

Anonymous - 2014-01-31, 16:35

miodzio63 napisał/a:
silverado napisał/a:
Nie qumam..... Wiko to inaczej kto?

Spokojnie silverado .....to ani do ciebie..ani do innych ....
a zainteresowany skuma....po prostu ten sam sens myślenia..te same przemyślenia
i te same wnioski ...Julci -jak kogoś innego...



czyli Julcia to Wilkoo? JEŚLI tak, to trzeba się wybać do lekarza na P.....

Anonymous - 2014-02-01, 01:29

A taki ciekawy wątek. Julcia odpowiedz coś na te zarzuty.
W każdym razie świadectwo Julci mi się podoba. Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę. Tak sobie właśnie wyobrażam kryzysy z których można wynieść coś pozytywnego i być szczęśliwym małżeństwem.

Anonymous - 2014-02-01, 01:56

Orsz napisał/a:
Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę.


Strzał w kolano.

Orsz napisał/a:
Zupełnie inaczej bym się czuł mając taką kobietę.


Orsz, with all due respect....a Ty nadal wybrzydzasz. Obyć kiedyś nie powiedział.... A juz byłem w ogródku, juz witalem sie z gąską..... Pamiętaj, doceniaj to co masz, bo nie jeden z nas chciałby miec namiastkę, tego co masz Ty. Pielęgnuj. A Ty cały czas przeszłośc i przeszłość.

Powiedz te słowa, cytowane powyżej żonie...... I co ona na to?

I nie zapominaj, ze podobnie jak u mnie, Twoja żona z jakichś przyczyn wyniosła potrzeby emocjonalno-fizyczne poza Wasz ogródek.... Chcesz recydywy? Wybacz, ze to powiem, dobrze Ci życzę, ale z takim podejściem jak powyżej, tam właśnie zamierzasz.

Anonymous - 2014-02-01, 08:07

Orsz napisał/a:
Tak sobie właśnie wyobrażam kryzysy z których można wynieść coś pozytywnego i być szczęśliwym małżeństwem.

Dla ciebie Orsz jest szczęściem akt spóbuję z łaski tak???
dla ciebie Orsz jest lepsze ...
.i zasada trudno.niech będzie wróbel w garści niż orzeł na dachu???
I dlaczego tylko tak myślisz??.....że autorka(???) tego postu napisła że nie przekroczyła pewnej granicy (wiesz o czym piszę)
nie zapominaj...

To twój Orsz problem ...tylko twój że nijak nie umiesz sobie z tym poradzić..
I uwierz mi że żona twoja nie jest w stanie nic wykonać ponad to co wykonała.
Dalej to twoja robota....
i kolejny raz napiszę:
Nie szanujesz Orsz co masz ....
i w myśl tego co napisał silverado...
pamiętaj Bóg daje...ale tez i odbiera
a szczególnie to co nie szanujemy dane przez Niego.....

Nie wystawiaj siebie na Boże próby-sorry ale nie jesteś na tyle mocny....

Anonymous - 2014-02-01, 13:54

Dziwne jest tu towarzystwo, naprawdę. Tylko tyle powiem. Pożegnam się tu więc. Jak ktoś będzie chciał, napisze prywatnie. Nie mam w zwyczaju kopać się z innymi w sieci. Na koniec zostawię tylko swoje małe przemyślenie z ostatnich dni.

Mężczyźni boją się zmian. Boją się, gdy z grzecznej i uległej kobiety rośnie silna, prawdziwa i dojrzała dama. Dama, która nie boi się powiedzieć nie, która nie boi się nie rezygnować ze swoich planów i marzeń, która nie będzie za wszelką cenę rezygnować z siebie dla świętego spokoju. Mężczyźni nie rozumieją tego, że kobieta nigdy nie będzie szczęśliwa, jeśli wszystko będzie po myśli męża. To dlatego tak bardzo panikują mężczyźni, gdy tracą kobiety. Bo nie jest ona już na pstryknięcie palca. Ma świadomość swoich praw i swoich potrzeb. Uczy się asertywności i szacunku do samej siebie. Wie już, czym jest jej godność. I nie pozwoli egoistycznym męskim pobudkom jej poniżyć.

Chcecie odzyskać żony? Poczujcie się, jak one czuły się przez wszystkie lata, gdy były z wami. Może wtedy zrozumiecie, że sam fakt tego, że kobieta z wami jeszcze rozmawia, jest dla was ogromnym wyróżnieniem. Gorzej by było, gdyby ignorowałaby was do końca i traktowała, jak powietrze i nie ruszyłoby kompletnie nic.

Warto być asertywną. Mąż często atakował moje wizyty u psychologa. Według niego psycholog wyprał mi mózg. Ale tak było tylko na początku. Po czasie zrozumiał, jak bardzo mnie skrzywdził brakiem współodczuwania, szczególnie w chwilach, gdy pozostawiał mnie samą z wszystkim. Gdy poczuł się, jak kobieta, wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Poczuł, co to znaczy być poniżoną i zmuszoną do choćby kontaktów internetowych. Odpowiadając na pewne tu zarzuty - nie szukałam w internecie romansu. Szukałam rozwiązania problemu. Czemu nie z mężem? Bo nie lubiłam z nim rozmawiać. Uważałam, że mnie nie rozumiał. I za często wszystko wykorzystywał przeciw mnie, gdy mu coś powiedziałam. Dziś słucha mnie już uważnie i gdy usłyszy z moich ust krytykę, nie bierze jej do siebie, ale traktuje, jako wyzwanie do zmian na lepsze.

Żegnam was, pozdrowienia dla milutkich trolli. Znajdzie sobie inną ofiarę...... ;-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group