To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Co jeszcze można zrobić? Czego spróbować?

Anonymous - 2014-01-16, 16:52
Temat postu: Re: Co jeszcze można zrobić? Czego spróbować?
silverado napisał/a:
wiesz, MOIM (ale mnie nie słuchaj bo ja jestem psychopatą według mojej żony) zdaniem odpada, bo ja robiłem/próbowałem tych rzeczy i przyniosło skutek odwrotny.


Mi zarzucała, że byłem oschły i że nie poświęcałem jej wystarczająco dużo czasu (mniejsza o to, jak to wyglądało z mojego punktu widzenia). Więc sytuacja może być wręcz odwrotna. Też myślałeś, że dzięki temu zobaczy, że Ci zależy, czy raczej robiłeś to, bo nie panowałeś nad sobą? Ja nad sobą próbuję panować - złość wyładowuję głównie za pomocą wysiłku fizycznego.

Anonymous - 2014-01-16, 16:56

Widzisz misio, ja sobie takie samo pytanie jak w Twoim tytule moge zadac... Nie znam odpowiedzi. Nie robic nic?
Anonymous - 2014-01-16, 17:01

Każdy człowiek posiada wolną wolę. Naturalną konsekwencją tego powinien być fakt odpowiedzialności za dokonane wybory. Tak postępuje człowiek dojrzały! Niestety wiek metrykalny nie zawsze idzie w parze z dojrzałością.
Ona nie chce z Tobą kontaktu - na razie odpuść. Z jakiegoś powodu odizolowała się od Ciebie. To może być fascynacja kimś innym, zmęczenie Twoim natręctwem itp. Jeśli ona jest zakochana w innym, to nic do niej i tak nie dotrze. Przecież wiesz z doświadczenia jak wtedy działa ludzki mózg.
Ja wiem, że chciałbyś coś zrobić. Siłowe rozwiązanie pogorszy napewno sytuację. Nie czuj się bezradny. Jeśli faktycznie modlisz się, to robisz więcej niż myślisz. Wytaczasz najcięższe działa jakie można wytoczyć. I to nie są działa zniszczenia, ale działa obrony tego co najcenniejsze i bezwartościowe. Bóg jest Twoją armatą, tarczą i kulą, którą celujesz. Tak naprawdę, to od momentu od kiedy odasz mu szczerze Twoją sytuację, On będzie walczył za Ciebie. Jesteś na to gotowy?
I pamiętaj MIŁOŚĆ CIERPLIWA JEST...! To tylko nam się wciąż wydaje, że najodpowiedniejsza chwila jest już. Może to wyda się śmieszne, ale Bóg ma na to całą wieczność. I nas w tej wieczności chce mieć przy sobie. Małżonków razem, bo to Bóg ich złączył w sakramencie małżeństwa i odtąd stanowią jedno.
Po ludzku bądź bierny, a po Bożemu bądź aktywny! Inwestuj w siebie, abyś zachwycił ją pięknem, gdy będzie gotowa do Ciebie wrócić!
Nie bój się prosić innych o modlitwę. Wspólny szturm do nieba...

Anonymous - 2014-01-16, 20:05

Bóg przychodzi 15 min za późno i zawsze zdąży :mrgreen:

Tak było u mnie

Anonymous - 2014-01-17, 00:47

Bywa, że nic nie zadziała. Są też działania pogarszające sytuację wbrew intencjom działającego.
Z uwagi na to, że konsekwencji nie da się przewidzieć (no chyba, z wyjątkiem pobicia, bo to pod prawo karne podchodzi), a potrzeba własna działania jest to warto coś zrobić, właśnie dla siebie, bez zakładania, że to działanie coś zmieni. Rozmowa, na neutralnym gruncie, w cztery oczy. Dorośli ludzie nie rozstają się przez fb, smsa czy przez telefon. Na argument "to nie ma sensu, i tak nic z tego nie będzie", odpowiedź j.w. oraz to, że i tak do takiej rozmowy dojść musi, bo jest parę spraw do obgadania. Konkretne miejsce, dzień, godzina i argument, że w takim miejscu obawiać się nie musi, nie rzucisz się na nią, nie zajmiesz jej dużo czasu... Poza tym masz prawo i potrzebujesz usłyszeć od niej co ma Ci do powiedzenia prosto w oczy a nie przez tel. Zasugeruj, że jeżeli woli to odwiedzisz ją w pracy. jak nie odbiera tel, napisz list z prośbą o takie spotkanie, smsa, lub znajdź się w pobliżu miejsca, w którym jest. Rozmowa czy działania okołorozmowowe wydają się być najbardziej ok. Dadzą Ci poczucie, że zrobiłeś wszystko co mogłeś, pomogą postawić kropkę nad I.

Anonymous - 2014-01-17, 14:19

złamana napisał/a:
warto coś zrobić, właśnie dla siebie, bez zakładania, że to działanie coś zmieni.


W szczegółach nie potrafię doradzić.
Ale ogólna zasada, jaką opisała złamana, na pewno jest słuszna. Warto.

Ja podjęłam takie działania. Były one dla mnie, mąż nawet o nich nie wiedział (wtedy wahał się czy ja czy ona, i akurat był to etap "raczej może ona").
W tamtym okresie raczej nie wierzyłam że mąż wróci do mnie, a na pewno nie chciałam by wracał w takim stanie moralnym w jakim go ujrzałam.

Otóż pojechałam porozmawiać z matką kochanki a potem z samą kochanką. Krótko, rzeczowo w 4 oczy, z każdą osobno, nikogo o tym nie informując.
Nie przekonywałam, nie histeryzowałam, nie namawiałam, nie oceniałam ani nic z tych rzeczy. itp.
Z pomocą Matki Boskiej udało mi się spokojnie przedstawić fakty i moje uczucia.

Te rozmowy były DLA MNIE. Ja potrzebowałam tego, aby obronić moją godność i prawdę. Potrzebowałam nazwać rzeczy po imieniu. "To się nazywa cudzołóstwo i porzucenie rodziny z małoletnimi dziećmi, a to jestem ja, sakramentalna porzucona żona i dwoje dzieci. Nie, to nie jest formalność, ani cudowny romans z happy endem,ani polubowne rozstanie, ani miłe życie bo nic się nie stało. Stało się bardzo dużo i już się nie odstanie. I nie, nikt z nas po tym nie ułoży sobie łatwo życia i każdy będzie ponosił olbrzymie koszty cudzołóstwa, które kosi wokół siebie całe szeregi ludzi. I jeśli to ma być budowanie szczęścia, to to szczęście będzie oparte na naszym nieszczęściu"
Coś w tym rodzaju, chociaż dokładnie nie ma sensu opisywać.

Czy te osoby wyciągnęły wnioski, czy te spotkania zasiały w nich ziarno wątpliwości, czy wniosków - to mnie nie obchodziło, na to nie miałam wpływu. Do dziś nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć.

O, takie dziwne rzeczy robiłam dla siebie. ;)
I dziś czuję, że dobrze postąpiłam słuchając siebie i wzmacniając siebie.

Anonymous - 2014-01-17, 15:04

krawędź nadziei napisał/a:
"To się nazywa cudzołóstwo i porzucenie rodziny z małoletnimi dziećmi, a to jestem ja, sakramentalna porzucona żona i dwoje dzieci. Nie, to nie jest formalność, ani cudowny romans z happy endem,ani polubowne rozstanie, ani miłe życie bo nic się nie stało. Stało się bardzo dużo i już się nie odstanie. I nie, nikt z nas po tym nie ułoży sobie łatwo życia i każdy będzie ponosił olbrzymie koszty cudzołóstwa, które kosi wokół siebie całe szeregi ludzi. I jeśli to ma być budowanie szczęścia, to to szczęście będzie oparte na naszym nieszczęściu"


mocne

Anonymous - 2014-01-17, 15:14

KN,
Twój maż się wahał, może żona, może kochanka (jak większosć facetów zresztą),
a żoną Misia wyjechała, urwała kontakt i nie mówi "może"...taka subtelna różnica

Anonymous - 2014-01-17, 15:20

grzegorz_ może niejasno napisałam: to oczywiście nie żadna rada co kto ma zrobić.
To tylko moja opowieść, że ja wtedy zrobiłam coś, co było mi potrzebne właśnie w tamtym momencie. Niezależnie czy to pomogło małżeństwu czy nie, ale ja to czułam że mam prawo i potrzebę - i uczyniłam to. I nie żałuję.

A wiadomo, że nasze historie są nieprzetłumaczalne na siebie.... :-|


Mirakulum, a to przecież tylko suche fakty. Pozbawione głębi emocji, bólu ran itp.

Anonymous - 2014-01-17, 19:08

Prawda bez emocji
Anonymous - 2014-01-17, 20:55

grzegorz_ napisał/a:
KN,
Twój maż się wahał, może żona, może kochanka (jak większosć facetów zresztą),
a żoną Misia wyjechała, urwała kontakt i nie mówi "może"...taka subtelna różnica


To prawda, wyprowadziła się i zerwała potem kontakt. Wciąż mam wrażenie, że nie mówi "może" ze względu na to, że wie, jak się odnosiłem do zdrady. Teraz najpewniej boi się, co jej powiem (jak się będę do niej odnosił). Odkłada spotkanie jak może, czyli raczej nie jest dla niej obojętne.

Zewsząd jednak płyną sygnały, że jest cała w skowronkach, że traktuje to jak wielkie szczęście, a ten człowiek ma wyrzuty, że zostawił swoją dziewczynę. Może widzi, w co się pakuje, i że jego kiedyś pewnie czeka taki los jak mój. Ona nie widzi w tym nic złego, nawet się nie kryją z tym, co robią. Zastanawia mnie, gdzie się nauczyła takiego braku wstydu i wyrzutów sumienia.

I tak, chciałbym to zrobić pewnie przede wszystkim dla siebie - żeby mieć pewność, że zrobiłem wszystko. Ale chcę, żeby to miało realne szanse powodzenia. Dlatego też napisałem, że nawet mógłbym oberwać, ale dzięki temu wiedziałbym, że nie zostawiłem tej sytuacji samej sobie. A boję się tylko tego, że mogę gdzieś tutaj popełnić błąd, którego będę żałował.

"Cudowny romans z happy endem" - jeśli chodzi o romans "pozamałżeński", to taki oksymoron chyba... KN, pięknie to ujęłaś i faktycznie, mocne to było.

Anonymous - 2014-01-19, 00:49

Misio, żeby Ci pomóc muszę się w Ciebie wczuć, a więc muszę przyjąć, że Twoja żona jest Twoją jedyną kobietą w życiu. Mam na myśli współżycie płciowe.
A jak się tak wczuję to nie chcę Ci proponować nic konkretnie, ani tym bardziej tak prymitywnych powierzchownie metod jak rękoczyn. Musisz się wczuć w swoją meską osobowość. Czym ona jest, co reprezentuje? Zrób rachunek sumienia z całego życia pod kątem Twojego ideału męskości. Prześledź swoje pragnienia i ideały. Odseparuj to od sieczki współczesnej dekonstruktywnej kultury. Stań w prawdzie i postaraj się być sobą wbrew wszystkiemu. Wbrew temu czym i kim jesteś, swoim słabościom, ograniczeniom, wadom, wyobrażeniom.
I jak stwierdzisz, że coś jest nie tak pomyśl jak to zmienić. Możesz zmienić wszystko w duchu prawdy. Jeśli znajdziesz coś co jest złe w Twoim życiu, być może własnie to jest przyczyną Twojego nieszczęscia. Nie myśl o konkretnych niedomaganiach relacji z żoną. To nie istotne. Skoncentruj się na sobie i na tym czego Bóg może chcieć od Ciebie.
Może Ci jakiś lektur brakuje, jakiegoś odniesienia?
Może to trzeba nadrobić?
Popracuj sam nad sobą. Reszta przyjdzie sama. Nawet tego nie zauważysz.

Anonymous - 2014-01-19, 10:57

Orsz napisał/a:
Może Ci jakiś lektur brakuje, jakiegoś odniesienia?
Może to trzeba nadrobić?
Popracuj sam nad sobą. Reszta przyjdzie sama. Nawet tego nie zauważysz.


Tak, masz przynajmniej częściowo rację. Są miejsca, w których postępowałem inaczej niż wygląda moje wyobrażenie tego, jak powinienem był postąpić. Przyznaję, że to była moja słabość.

Jeśli jesteś w stanie podać jakieś lektury, byłbym wdzięczny. Zawsze to inny punkt widzenia, który poszerzy horyzonty (nawet jeśli nie będę się zgadzał z tym, co jest w tych książkach napisane).

Anonymous - 2014-01-19, 11:09

Misio

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/89036/o-kobiecie
Można się nie zgadzać z niektórymi pogladami Lwa Starowicza na seks, na antykoncepcję,
na onanizm itp
ale nie można zaprzeczyć, że jest to facet, który "zęby zjadł" na doradzaniu
i jego wiedza to nie teoretyzowanie tylko wiedza wynikająca z tysięcy przypadków z życia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group