To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Mentalność antyrozwodowa - Nigdy nie doradziłam rozwodu

Anonymous - 2013-09-26, 13:13
Temat postu: Nigdy nie doradziłam rozwodu
Od pięciu lat pracuję w pomocy społecznej i spotykam się z najcięższymi sytuacjami, ponieważ zajmuję się rodzinami, gdzie występuje przemoc domowa. Moim obowiązkiem jest przekazać rzetelną informację o tym jakie strona ma możliwości, aby zabezpieczyć swoje dobro i dzieci, czym różni się rozwód od separacji, jeśli istnieje konieczność uregulowania sytuacji prawnej małżeństwa. Z tych dotychczasowych sytuacji nie mogę wymienić ani jednej, w której rozwód byłby lepszym rozwiązaniem czy dawałby stronie lepsze zabezpieczenie przed małżonkiem stosującym przemoc.

W tym miejscu chciałabym podzielić się ciekawym doświadczeniem; otóż w roku 2012 we wszystkich 17 sytuacjach tego rodzaju, w których była przemoc (niebieska karta) w 100 % małżonkowie po uzyskaniu pełnej informacji zdecydowali się na separację, chociaż na początku w większości przypadków zamierzali wziąć rozwód. W jednej sytuacji kobieta doznająca przemocy po rozmowie ze mną zdecydowała się na separację, a krótko przed sprawą w sądzie zmieniła wniosek na rozwód, gdyż tak podpowiedział jej kurator (Po co pani separacja? Nie lepiej od razu rozwód?), to w tym przypadku doszło do tragedii. Jej mąż, nie widząc żadnej nadziei, targnął się na życie, skutecznie.

Zauważyłam również, że taka moja postawa w pracy ma duży wpływ na innych współpracowników, którzy także w trudnych sytuacjach pokazują potrzebującym pomocy małżonkom, że separacja daje nie gorsze zabezpieczenie. Jak zaczynałam 5 lat temu pracę w Ośrodku Pomocy Społecznej w zasadzie nie mówiło się o separacji, a najczęściej brany pod uwagę był jedynie rozwód.

Anonymous - 2013-09-26, 13:45
Temat postu: Re: Nigdy nie doradziłam rozwodu
Marzena N napisał/a:

W tym miejscu chciałabym podzielić się ciekawym doświadczeniem; otóż w roku 2012 we wszystkich 17 sytuacjach tego rodzaju, w których była przemoc (niebieska karta) w 100 % małżonkowie po uzyskaniu pełnej informacji zdecydowali się na separację,


Czy z tych 17 przypadków był jakiś happy end?

Anonymous - 2013-09-26, 13:53

I to jest piękne Marzeno.
Nie dlatego, że nie doradzasz rozwodu, ale dlatego, że zauważasz, że doradzenie rozwodu może mieć złe konsekwencje.

Ojciec syna marnotrawnego nie doradzał mu wyprowadzki do obcego kraju...

Wszystko się zgadza :-)

Anonymous - 2013-09-26, 17:01

Marzena N napisał/a:
Nigdy nie doradziłam rozwodu


A jak to było w Twoim przypadku, że jesteś po rozwodzie?

Anonymous - 2013-09-27, 00:38
Temat postu: Re: Nigdy nie doradziłam rozwodu
grzegorz_ napisał/a:
Marzena N napisał/a:

W tym miejscu chciałabym podzielić się ciekawym doświadczeniem; otóż w roku 2012 we wszystkich 17 sytuacjach tego rodzaju, w których była przemoc (niebieska karta) w 100 % małżonkowie po uzyskaniu pełnej informacji zdecydowali się na separację,


Czy z tych 17 przypadków był jakiś happy end?


Grzegorz większość małżonków zdecydowała się na terapię więc szczęśliwe zakończenie jest przed nimi... (jeśli nie zrezygnują z pracy nad sobą...)

[ Dodano: 2013-09-27, 00:58 ]
Tolek52 napisał/a:
Marzena N napisał/a:
Nigdy nie doradziłam rozwodu


A jak to było w Twoim przypadku, że jesteś po rozwodzie?


Tolek w moim przypadku to było tak... wniosek do sądu o rozwód wniosłam w 2002r. po rozmowie z księdzem, który powiedział: Pani Marzeno najpierw sprawa karna, a potem sprawa o rozwód... i tak zrobiłam... nie miałam wtedy innego wsparcia... nie było wtedy jeszcze Wspólnoty Sychar... Jednak wewnętrznie coś mnie uwierało... czułam, że nie o to mi chodziło... to trwało rok czasu...po rozmowie z kolejnym kapłanem (terapeutą) uzyskałam informację: Pani Marzeno na rozwód ma Pani zawsze czas jest jeszcze coś takiego jak separacja... Jeszcze w tym samym dniu po rozmowie z księdzem pobiegłam do sądu zmienić wniosek z rozwodu na separację... Pamiętam, że zmianę wniosku z rozwodu na separację złożyłam w pośpiechu na małej kartce (bo nie miałam przy sobie innej)... pamiętam też jak dobrze poczułam się wychodząc z sekretariatu sądu... poczułam jakbym unosiła się nad ziemią... to co mnie uwierało natychmiast odeszło... Nasza sprawa trwała 3 lata w sądzie dlatego sąd postanowił o rozwodzie bo o to mąż też zabiegał ze swoim adwokatem...
Dzisiaj Tolku wiem, że ten kapłan, który powiedział mi o rozwodzie podpisuje się pod Sycharem i kieruje małżonków w kryzysie do nas na spotkania...

Bardzo cieszę się, że w 2006r. Pan Bóg postawił mi na drodze Wspólnotę Sychar :-) ... mogę teraz dzielić się swoim doświadczeniem i pomagać innym...

Anonymous - 2013-09-27, 09:56

Marzena N napisał/a:
Pani Marzeno najpierw sprawa karna, a potem sprawa o rozwód... i tak zrobiłam..
Czyli to kapłan zdecydował na podstawie tylko Twojej relacji o sprawie karnej i rozwodowej? Troszeczkę dla mnie to dziwne. Nie rozumiem tak pochopnej decyzji ze strony kapłana. W tym okresie pracowałem na rzecz swojej parafi i wiem, że były poradnie małżeńskie gdzie byli odsyłani ludzie w podobnych sytacjach. Wiem również, że w tym samym okresie były organizaowane tzw. spotkania małżeńskie gdzie były rozwiązywane problemy pod kierunkiem kapłanów i sióstr zakonnych jak również ludzi świeckich. Innych możliwości było naprawdę bardzo dużo.
Marzena N napisał/a:
po rozmowie z kolejnym kapłanem (terapeutą) uzyskałam informację: Pani Marzeno na rozwód ma Pani zawsze czas jest jeszcze coś takiego jak separacja
No tego to już całkiem nie pojmuję. Czyżby Twoim życiem rządzili tylko kapłani bez zapoznania się z racjami drógiej strony? Gdzie była wówczas Twoja decyzja o tak poważnej sprawie jak rowód nic na ten temat nie piszesz.
Marzena N napisał/a:
Nasza sprawa trwała 3 lata w sądzie dlatego sąd postanowił o rozwodzie bo o to mąż też zabiegał ze swoim adwokatem..
No jak raz nie dziwię się postawie Twojego męża najpierw jak sama piszesz sprawa karna, która nie wiem jak się zakończyła czy została orzeczona wina Twojego męża czy został oczyszczony z zarzutów nic na ten temat nie piszesz. Następnie sprawa rozwodowa z przekształceniem o separację. Widzę tutaj wielkie manipulowanie uczuciami Twojego męża. przyjęłaś dziwną postawę typu "ja niewinna, ja z orkiestry". mojemu rozwodowi winni kapłan, mąż adwokat męża. Naprawdę nie rozumiem takiej postawy.
Marzena N napisał/a:
Dzisiaj Tolku wiem, że ten kapłan, który powiedział mi o rozwodzie podpisuje się pod Sycharem i kieruje małżonków w kryzysie do nas na spotkania...
To dobrze, że zmądrzał ten kapłan póżno niż wcale. Tylko pytanie ile małżeństw robił swoimi pochopnymi decyzjami nie rozmawiając z drógą stroną o problemie. Pytanie gdzie była wówczas świadomość tego kapłana o nierozerwaności sakramentu?
Marzena N napisał/a:
mogę teraz dzielić się swoim doświadczeniem i pomagać innym...
Jak możesz dobrze doradzać nie umiejąc podejmować decyzji samodzielnie tylko za namową innych? Nie bardzo rozumiem.
Anonymous - 2013-09-27, 10:14

Tolek52 napisał/a:
Jak możesz dobrze doradzać nie umiejąc podejmować decyzji samodzielnie tylko za namową innych? Nie bardzo rozumiem.

Tolku, to było 11 lat temu! Czy Ty nie zmieniłeś swojego myślenia przez ostatnie 11 lat ani trochę? Nie czujesz się mocniejszy niż dawniej? Czy nie jesteś teraz bardziej świadomy?

Anonymous - 2013-09-27, 10:32
Temat postu: Re: Nigdy nie doradziłam rozwodu
Marzena N napisał/a:

Nasza sprawa trwała 3 lata w sądzie dlatego sąd postanowił o rozwodzie bo o to mąż też zabiegał ze swoim adwokatem...


Marzena, obiektywnie, po ludzku patrząc
3 lata "szarpałaś się po sądach"
a koncowy efekt zerowy

Anonymous - 2013-09-27, 10:47

grzegorz_ napisał/a:
3 lata "szarpałaś się po sądach"
a koncowy efekt zerowy


ja to widzę zupełnie inaczej bo sama autorka napisała że :

Marzena N napisał/a:
mogę teraz dzielić się swoim doświadczeniem i pomagać innym...


więc dla mnie osobiście postawa Marzeny przyniosła owoce a nie traumę z powodu długiego rozwodu

Anonymous - 2013-09-27, 11:15

Lil napisał/a:
Czy Ty nie zmieniłeś swojego myślenia przez ostatnie 11 lat ani trochę?
Pod względem nierozerwalności sakramentu trwam od ponad 30 w tym samym punkcie jest on dla mnie świętoscią nienaruszlną. Cnociaż separacja nieformalna od ponad 3 lat przysparza mi wiele problemów w pracy ale jednak trwam na swoim stanowisku. Chociaż wachałem się czy nie złożyć pozwu o separację i rozwiązać problemy w pracy, zdecydowałem jednak pozostać w tym punkcie w jakim się znajduję.
Anonymous - 2013-09-27, 17:08

Tolku od męża wiem, że masz z nim bliski kontakt... więc zapewne sporo wiedzy masz na temat mojego małżeństwa...

Pozdrawiam :-) ...
Marzena

Anonymous - 2013-09-27, 17:15

Marzena N napisał/a:
Tolku od męża wiem, że masz z nim bliski kontakt... więc zapewne sporo wiedzy masz na temat mojego małżeństwa...
Zgadza się ale chciałem poznać również Twoje zdanie na ten temat. Znam tylko zdanie jednej strony. A prawda zawsze leży po środku. Dlatego ważne są dla mnie odpowiedzi na zadane pytania. Proszę zwróć uwagę że nie czerpałem ze swojej wiedzy ale odniosłem się tylko i wyłącznie do Twojego wpisu.
Anonymous - 2013-09-27, 21:45

Może przyjadę na najbliższe spotkanie do Wrocławia... to chętnie porozmawiam...
Anonymous - 2013-09-27, 21:50

Marzena N napisał/a:
Może przyjadę na najbliższe spotkanie do Wrocławia... to chętnie porozmawiam...
Przykro mi ale nie uczestniczę w spotkaniach grupy wrocławskiej mam za daleko. I w związku z tym pozostaje mi tylko kontakt internetowy. Chyba że zadane pytania są tajemnicą to nie odpowiadaj na nie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group