Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Celibat w małżeństwie...
Autor Wiadomość
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-28, 12:00   Celibat w małżeństwie...

Ponad 8 lat temu ożeniłem się ze wspaniałą dziewczyną, ale niestety pochodzącą z mocno patologicznego domu, gdzie był wieczny alkoholizm ojca, przemoc z jego strony względem żony, również związana ze sferą seksualną i brak wzorca odpowiedzialnego mężczyzny - głowy rodziny.

Wkrótce po ślubie żona zaszła w ciążę, z której w sumie oboje byliśmy bardzo zadowoleni, bo bardzo pragnęliśmy mieć dzieci. Dwa lata po pierwszym dziecku urodziło nam się drugie. Oboje kochamy nasze dzieci i jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, choć kosztuje nas to sporo wysiłku (jak wszystkich troskliwych rodziców).

Kontakty seksualne od początku naszego małżeństwa nie wyglądały najlepiej. Przed ślubem nie współżyliśmy ze sobą, choć dochodziło do pewnego rodzaju bliskości. Dla żony noc poślubna to było mocno stresujące przeżycie, późniejsze zbliżenia były lepsze, choć grało pewne niedopasowanie w sferze intymnej, a może nienauczenie się siebie nawzajem. Po ślubie mieszkaliśmy przez 3 lata z rodzicami, co też powodowało u żony skrępowanie i brak ochoty na seks. Starałem się być dobry, wyrozumiały, delikatny i na różne sposoby podejść do problemu, ale coraz bardziej traciłem nadzieję. Szczególnie że nasze własne mieszkanie nie rozwiązało problemu, a dodatkowo problem się pogłębił i jest nie do wytrzymania.

Obecnie sytuacja jest taka, że oboje z żoną boimy się zajścia w ciążę, nie ze względu na wygodę własną czy egoizm, ale obawę, czy dalibyśmy radę finansowo i psychicznie udźwignąć jeszcze więcej obowiązków życiowych. Ale znacznie poważniejszym jest problem awersji do seksu u żony, a być może awersji do kontaktów seksualnych ze mną - sam nie wiem. Mam pewność, że nawet wielokrotna antykoncepcja nie przekonałaby jej do zbliżenia, bo problem nie jest tylko w strachu przed ciążą.

Ja bardzo tęsknię za intymnością i różnymi sposobami próbuję namówić żonę na intymne zbliżenie, nawet takie nie kończące się współżyciem a samymi namiętnymi pocałunkami, czy czułym dotykiem. Napotykam jednak na taki mur obojętności czy wręcz wrogości, że czuję się czasem jak nachalna świnia, która egoistycznie i bezwzględnie dąży do jednego, a tak wcale nie jest. Żona nie chce się ze mną całować, drażni ją mój dotyk do tego stopnia, że gdybym zawsze czekał aż ona zainicjuje jakąś namiętność to by to miało miejsce raz na 7-8 miesięcy.

Coraz trudniej mi z tym wszystkim wytrzymać, bo widzę, że ma to niszczący wpływ na relacje między nami. Oddalamy się od siebie fizycznie, oddalamy się psychicznie, brak fascynacji czy ciekawości sobą nawzajem, pustka. A to daje szatanowi pole do popisu.

Żeby było "ciekawiej" żona zaangażowała się parę miesięcy temu w znajomość, która o mało co nie przerodziła się w poważniejszy romans, ale na szczęście ograniczyło się to do flirtowania. W porę Pan Bóg dał jej opamiętanie, była u spowiedzi, rozmawialiśmy ze sobą, przebaczyliśmy sobie nawzajem wszystko, co doprowadziło do tej sytuacji. Teraz wygląda na to, że jest wszystko w porządku i ta znajomość pozostaje tylko znajomością zawodową, ale ja cały czas żyję w strachu, czy nie jestem okłamywany i niepewności, co robić, żeby ratować ją przed ponownym zapędzeniem się, siebie przed szukaniem rekompensaty poza małżeństwem i nasze małżeństwo przed rozpadem.

Tracę nadzieję, że może być lepiej, choć kiedyś na modlitwie w tej intencji dostaliśmy proroctwo, że może być lepiej i żeby zaufać Panu Bogu. Tak trudno jednak zaufać Bogu, gdy wszystkie doświadczenia empiryczne życiowe wskazują, że jest coraz gorzej.

Wiele razy obiecywałem sobie, że już nigdy się do niej nie będę zbliżał, że zapomnę o seksie, ale nie umiem i wiem, że to nie jest zdrowe w małżeństwie i nie taki był plan Boży względem ludzi.

Módlcie się za mnie, bo zgłupieję do reszty.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-28, 18:17   

Bombardierze celibat w związku małżeńskim jest naprawdę bardzo zły a wręcz jest to szatańskie zachowanie prowadzące prostą drogą do rozstanie i niejednokrotnie do zdrady. Powinieneś porozmawiać z żoną o terapii małżeńskiej mogą być inne przyczyny niechęci żony do współżycia tym bardziej, że wspominasz o flircie żony z kolegą z pracy. Przyczyny mogą być różne nie tylko strach przed zajściem w ciążę i niekoniecznie musisz wiedzieć jakie są tego przyczyny, ważne aby zaradzić tej sytuacji jaka jest. Pomóc może bardzo intensywna praca was oboje i osobno również, z psychologiem. Jeżeli oboje podejmiecie pracę nad sobą wszystko powinno wrócić do normy.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 07:33   

Wg mnie najważniejszą przyczyną jest negatywny wzorzec mężczyzny wyniesiony z domu i syndrom dziecka alkoholika. Żona jest wiecznie spięta odpowiedzialnością, problemami z pracą, pracami domowymi itd itp. Wiecznie nie ma nastroju, wiecznie jest przemęczona, stres odreagowuje zamykając się w sobie i stroniąc nawet od przytulania się. Dochodzą jeszcze negatywne skojarzenia związane ze sferą seksualną i mamy pozamiatane w temacie.

Ja już dawno straciłem nadzieję, że możemy sami wszystko poukładać i żyję ze świadomością, że tylko terapia małżeńska i modlitwa może coś tu zmienić. Natomiast żona nie uważa, by brak seksu w małżeństwie był zły, bo uważa to za coś jak najbardziej normalnego. Nie szuka rozwiązania problemu, nie zależy jej by znaleźć czas i miejsce na terapię, czy nawet chociażby rekolekcje małżeńskie. Dla mnie z kolei ciągłe naciskanie i namawianie w tym temacie staje się coraz bardziej uwłaczające, bo czuję się jak pies skamlący o żarcie. To bardzo brzydkie porównanie, ale bardzo dobrze oddaje to, co zazwyczaj czuję w takich chwilach.

Ostatnio dobitnie jej powiedziałem, że jak nie będziemy się modlić razem i będziemy się od siebie ciągle oddalać mentalnie i fizycznie, to tylko kwestią czasu kiedy zaczniemy spać w osobnych łóżkach i prowadzić całkowicie odrębne życie lub się rozejdziemy. Bardzo się boję i nie chcę uciekać z tonącego okrętu, ale mam świadomość swojej słabości jako człowieka i zastanawiam się, jak długo jeszcze dam radę tak żyć, nim mi odwali i zrobię coś głupiego.

Tolek52 napisał/a:
Powinieneś porozmawiać z żoną o terapii małżeńskiej mogą być inne przyczyny niechęci żony do współżycia[...] Przyczyny mogą być różne nie tylko strach przed zajściem w ciążę i niekoniecznie musisz wiedzieć jakie są tego przyczyny, ważne aby zaradzić tej sytuacji jaka jest. Pomóc może bardzo intensywna praca was oboje i osobno również, z psychologiem. Jeżeli oboje podejmiecie pracę nad sobą wszystko powinno wrócić do normy.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 09:35   

bombardier napisał/a:
Wg mnie najważniejszą przyczyną jest negatywny wzorzec mężczyzny wyniesiony z domu i syndrom dziecka alkoholika.
Masz bardzo dużo racji w tym co napisałeś ale nie możesz stawiać diagnozy sam, poproś o pomoc specjalistów.
bombardier napisał/a:
Ja już dawno straciłem nadzieję, że możemy sami wszystko poukładać i żyję ze świadomością, że tylko terapia małżeńska i modlitwa może coś tu zmienić.
No widzisz a nadzieja dla chrześcijanina powinna umierać ostatnia, proś Boga o wskrzeszenie jej. Bombardierze rozumiem Ciebie doskonale możesz zmienić cały świat zmieniając tak niewiele, zmieniając siebie. Na początek zgłoś się sam do poradni a z czasem dołaczy i żona. Na razie nie ma żadnej motywacji Twoja zona do zmian ale jak zobaczy jak stajesz się innym, cierpliwym człowiekiem z tak wielkim serduchem jak cały swiat zrozumie swoje błedy i zapragnie od nowa budować wasze szczęście.

[ Dodano: 2013-01-29, 09:39 ]
bombardier napisał/a:
Dla mnie z kolei ciągłe naciskanie i namawianie w tym temacie staje się coraz bardziej uwłaczające, bo czuję się jak pies skamlący o żarcie.
Pomyśl inaczej o tym problemie Ty skomlesz o to wszystko, a ona może się czuć tak jakby zgwałcona i coraz bardziej się oddalacie od siebie. Nie namawiaj ale spraw aby sama tego zapragnęła, masz tak wielkie możliwości nie używając słów.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 10:14   

Mogę się zgłosić do poradni sam i taki mam plan, ale nie sądzę, żeby to pomogło.

Żona widząc, że mnie nie ciągnie do seksu odbierze to jako stan jak najbardziej normalny i poczuje ulgę. Jej nie zależy na seksie i nie czerpie z niego satysfakcji i nie potrafi się rozluźnić i przestać myśleć o tysiącu różnych spraw, np. pracy, dzieciach itd.

Staram się od kilku lat raz lepiej, raz gorzej: delikatnie, rozmową, gestem, czułością i delikatnością. Były okresy, gdy byłem wyjątkowo dla niej dobry, w domu pracowity itd. niż zazwyczaj i wtedy też nie pragnęła zbliżeń. Czekam na to, aż zechce sama bliskości fizycznej i bez względu na to, czy jest zmęczona czy nie, czy są wakacje czy nie, takie momenty nie następują częściej niż co 6-7 miesięcy.

Coraz bardziej zamykam się w sobie z tym problemem i coraz bardziej mnie to przygniata.
Nie lubię chodzić do marketów, żeby nie patrzeć na ładne dziewczyny i nie czuć żalu, że mam ładną żonę, która mnie nie pragnie. Nie cierpię lata, bo wtedy widok pięknych kobiet tym większą wzbudza u mnie tęsknotę za seksem z żoną. Jeszcze trochę i nabiorę ogólnej niechęci do kobiet. ;-(

Jeśli Pan Bóg tego bałaganu nie posprząta to nie nastąpi żadna poprawa, ale ja mam mało siły, by samotnie o to walczyć, samotnie się o to modlić, samotnie szukać pomocy itd.

Staram się jej słuchać, pomagać w domu, piszę miłe sms, robię kanapki do pracy. Nie jestem bez grzechu, ale jestem bardzo dobrym mężem i ojcem jak na panujące standardy moralne.

Nie wiem kompletnie co mogę robić i jak, żeby moja własna żona mnie zapragnęła.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 10:30   

bombardier napisał/a:
Nie wiem kompletnie co mogę robić i jak, żeby moja własna żona mnie zapragnęła.
A słyszałeś o czymś takim jak randka z włąsną żoną. Może tego właśnie potrzeba zaproś żoną do restauracji, do kina, teatru. Zostaw problemy codzienności na później. Jesteś dobry ale czy potrafisz być romantyczny?

A twoja zmiana wiele potrafi zmienić i to nie są pozory to są fakty. Nawet jeżeli Twoja żona nie będzie się chciała zmienić to po pierwsze nic z tym nie dasz rady zrobić a po drugie twoja zmiana postawi Ciebie twardzo na nogach i da siły tak że warto.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 11:49   

bombardier napisał/a:
ale ja mam mało siły, by samotnie o to walczyć, samotnie się o to modlić, samotnie szukać pomocy

Nie sam, tylko z Bogiem - to raz. A dwa - najbliższe Ognisko Sycharowskie odwiedź i/lub zamelduj się na spotkaniach modlitewnych na Skypie :-)
Tolek52 napisał/a:
A twoja zmiana wiele potrafi zmienić i to nie są pozory to są fakty. ... twoja zmiana postawi Ciebie twardzo na nogach i da siły

Co najmniej tyle, a bywa że i więcej - więc zdecydowanie warto :-)
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 11:56   

Jestem z modlitwą, bardzo mi sie podoba Twoje podejscie pełne troski o zonę
wierzę ze znajdziesz drogę do Jej serca.
 
     
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 15:39   

W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks. Jest jeszcze inna kwestia, ważna społecznie- sprawa przemocy seksualnej w małżeństwie czyli wymuszania nieakceptowanych zachowań seksualnych. Niedawno czytałam na portalu informacyjnym ze ktoś w sądzie w innym kraju nie wiedział, nie że to jest niedopuszczalne bo w Polsce to jest normą czyli nie wiedzial ze przestępstwem jest zmuszanie kobiety (swojej żony) do seksu, bicie i stosowania wobec nich óżnorodnej przemocy i poniżanie.
Tak należy uznać pewną prawdą istnieje coś takiego jak przemoc seksualna w małżeństwie.
http://www.mamasama.most....2thLUxvcmFuYw..
Wspołżycie w małżeństwie ma być dobrowolne ze strony obu osób, w temacie poruszona jest obawa kobiety przed współżyciem gdy jest dwójka dzieci a nie chce trzeciego. Czy ma ona do tego prawo jesli bedzie musiala dźwigać konsekwencje przyjęcia trzeciego dziecka? Ja uważam że ma do tego prawo.Może zacząć uzdrowienie od uznania że kobieta ma swoją godność, współżycie ma być dokonane na ludzki sposób bez urągania tej godności, w tej kwestii być może rozwiązaniem było by wspolna decyzja o ograniczeniu współżycia do dni nieplodnych, czyli stosowaniu metod naturalnych? By kobieta czula sie spokojnie i bezpiecznie ze do poczecia nie dojdzie.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 15:55   

co to ma wspólnego z autorem wątku i z jego problemem? on pisze o małżeństwie, a nie o życiu singla.

Poza tym strona, którą tu proponujesz, jest niezgodna z duchem tego forum, mam nadzieję, że jakiś moderator wyedytuje posta. Oto jeden z artykułów polecanych na tej stronie, podlinkowany, polecany do czytania....nawet nie musiałem długo szukać.

http://www.mydwoje.pl/Kiedy-mama-szuka-partnera
fragmencik.

Droga Mamo, masz już dość samotności? Jeśli znaprawdę znudziły Ci się kolory samotności zrób sobie prezent dla Singla! W Serwisie MyDwoje.pl jest dużo osób samotnie wychowujących dzieci i pragnących trwałego związku. Ważne jest podejście na serio. Czas na zakochanie - różowy początek we dwoje! Zrób to dla siebie. Posiadanie dzieci niewątpliwie utrudnia swobodne poszukiwania partnera. Głównie ze względu na brak czasu masz mniej możliwości poznania ewentualnych kandydatów. Dziecko nie czyni Cię jednak wcale mniej atrakcyjną! Wręcz przeciwnie.


Posiadanie dzieci niewątpliwie utrudnia swobodne poszukiwania partnera. tja.....dzieci jako przeszkoda, nic dziwnego, że jak naczytasz się takich głupot, to potem piszesz to, co piszesz......i masz poglądy na małżeństwo i macierzyństwo takie, jakie masz.
 
     
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:06   

Co ma wspólnego z autorem wątku i jego problemem? Podałam w drugiej części swojej poprzedniej wypowiedzi jak widzę rozwiązanie i uzdrowienie. Oprócz prawa mężczyzny do seksu jest również prawo kobiety do godnego traktowania. Więc rozwiązanie problemu widzę w uznaniu tego prawa kobiety a nie tylko roszczenie wlasnego, i takiego ksztaltowania wspolzycia by bylo ludzkie i godne, by kobieta czula sie bezpiecznie, spokojnie przez ograniczenie wspolzycia do dni nieplodnych.
Aha powiem jeszcze jedno pani w ośrodku interwencji kryzysowej gdy powiedzialam o swoim problemie w małżeństwie powiedziala ze to przemoc seksualna uwazam to podejście za zdrowe a nie stwierdzenie ze to obowiazek kobiety ze ma byc traktowana w sposob ponizający.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 16:11   

bombardier,

dla Ciebie artykuł z adonai.pl

http://adonai.pl/malzenstwo/?id=95

fragmencik:

W miłości na pierwszym planie jest dobro kochanego człowieka. Miłość "nie szuka swego" (1 Kor 13,5), zarówno na płaszczyźnie duchowej jak i cielesnej. Zawsze szuka dobra kochanej osoby.


i to dotyczy obu stron......Bombardier, życzę dużo wytrwałości i powodzenia!

[ Dodano: 2013-01-29, 16:14 ]
milunia napisał/a:
Aha powiem jeszcze jedno pani w ośrodku interwencji kryzysowej gdy powiedzialam o swoim problemie w małżeństwie powiedziala ze to przemoc seksualna uwazam to podejście za zdrowe a nie stwierdzenie ze to obowiazek kobiety ze ma byc traktowana w sposob ponizający.


jeśli nie wiemy, co dokładnie powiedziałaś pani z ośrodka interwencji kryzysowej, to jakie ma znaczenie i jaki ma sens zacytowanie jej odpowiedzi? milunia, masz swoje wątki, w których rpzedstawiłaś nam wyraźnie swoje poglądy na macierzyństwo (dzieci to strata czasu) i małżeństwo (to niewola i cierpienie). błagam, wylecz najpierw siebie i swoje myślenie, a dopiero potem obwiniaj wszystkich naokoło za swoje problemy....już nawet z tego, że mąż chce mieć dzieci robisz przemoc seksualną, to jest chore.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-29, 17:09   

milunia napisał/a:
W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks. Jest jeszcze inna kwestia, ważna społecznie- sprawa przemocy seksualnej w małżeństwie czyli wymuszania nieakceptowanych zachowań seksualnych. Niedawno czytałam na portalu informacyjnym ze ktoś w sądzie w innym kraju nie wiedział, nie że to jest niedopuszczalne bo w Polsce to jest normą czyli nie wiedzial ze przestępstwem jest zmuszanie kobiety (swojej żony) do seksu, bicie i stosowania wobec nich óżnorodnej przemocy i poniżanie.
Tak należy uznać pewną prawdą istnieje coś takiego jak przemoc seksualna w małżeństwie.
Miluniu czy czytałaś uważnie wpisy Bombardiera? Gdzie dopatrzyłaś się w jego wpisach o przemocy i brania na siłę żony? Jakie przepisy w Polsce zezwalają na przemoc względem żony? W którym miejscu kościół katolicki zezwala na poniżające traktowanie żony?

Widocznie czerpiemy z innych źródeł kościół katolicki namawia do wzajemnego szacunku czy Ty szanujesz swojego męża? Czy jesteś względem niego uczciwa? bo z wcześniejszych Twoich wpisów wiem, że tak nie jest i nie było. Nie zaśmiecaj wątku Bombardiera niestworzonymi rzeczami.
milunia napisał/a:
Oprócz prawa mężczyzny do seksu jest również prawo kobiety do godnego traktowania. Więc rozwiązanie problemu widzę w uznaniu tego prawa kobiety a nie tylko roszczenie wlasnego, i takiego ksztaltowania wspolzycia by bylo ludzkie i godne, by kobieta czula sie bezpiecznie, spokojnie przez ograniczenie wspolzycia do dni nieplodnych.
Tak kobieta według ciebie ma prawa a mężczyzna same obowiązki a gdzie tutaj jest równouprawnienie?
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 07:37   

milunia napisał/a:
W kościele katolickim wmawia się ze obowiazkiem kobiety w małżeństwie jest seks.


Seks wg KK jest bardzo ważnym (nie jedynym) językiem wyrażania miłości, bez którego małżeństwo jest wystawione na ogromną próbę i ryzyko rozpadu.

Zauważa to nie tylko KK, bo zwróć uwagę, że w większości krajów na świecie zanik pożycia może być podany jako kluczowa przyczyna w trakcie cywilnej sprawy rozwodowej. Nawet w krajach skrajnie laickich i tzw. nowoczesnych. Jak myślisz, dlaczego? Gdyby w małżeństwie facet podjął decyzję, że od dziś po prostu nie będzie przytulał i całował żony, małżeństwo byłoby tak samo narażone na rozpad jak bez seksu, bo to jest zerwanie z komunikowaniem miłości, a brak komunikacji miłości wywołuje opłakane skutki.

milunia napisał/a:

Wspołżycie w małżeństwie ma być dobrowolne ze strony obu osób, w temacie poruszona jest obawa kobiety przed współżyciem gdy jest dwójka dzieci a nie chce trzeciego. Czy ma ona do tego prawo jesli bedzie musiala dźwigać konsekwencje przyjęcia trzeciego dziecka? Ja uważam że ma do tego prawo.


Oczywiście, że współżycie w małżeństwie ma być dobrowolne z obu stron. Dlatego też decyzja o całkowitej rezygnacji z seksu też musi być dobrowolna z obu stron, bo inaczej jest nieuczciwością względem drugiej połowy, której przy ślubie obiecywaliśmy komunikować miłość, również w sferze fizycznej. Nie może być tak, że żona mówi "od dziś zero seksu" albo mąż mówi "od dziś żadnego przytulania się czy chodzenia za ręce", bo to jest po prostu nieuczciwe i szkodliwe.

[ Dodano: 2013-01-30, 11:33 ]
Danka 9 napisał/a:
Jestem z modlitwą, bardzo mi sie podoba Twoje podejscie pełne troski o zonę wierzę ze znajdziesz drogę do Jej serca.


Dziękuję za modlitwę i słowa wsparcia.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8