Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
czyją prawdę głosi Andrzej?? |
Autor |
Wiadomość |
wito [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 09:49 czyją prawdę głosi Andrzej??
|
|
|
No nie Andrzej po raz setny cytujesz jedną wypowiedź ksiedza Pawlukiewicza.
Czyja to jest prawda?
Twoja, ks Pawlukiewicza i bliżej nieokreślonych profesorów
Napewno nie jest to oficjalne stanowisko Kościoła. Dokumenty Soborowe sa ważniejsze jak czyjeś wypowiedzi i opracowania.
Andrzej z cierpieniem dzieci stykam sie na codzień. dzieci wyrwanych z rodziny. Widzę ich zagubienie. Ich strach, rany na duszy.
Uwierz mi wreszcie Andrzeju - ojcu, który całe zycie poświecił dla dzieci, dla nich stworzył warunki by mogły szczęśliwie żyć.
Wyrwanie dziecka biologicznemu rodzicowi, to trauma na całe życie. To grzech, który ciężko naprawić. Bo już nic nie bedzie dla takiego dziecka takie samo.
Desdemono - brawo za odwagę.
Gdzie inne matki, gdzie inni ojcowie???
Dajecie sobie wcisnąć "prawdę", że można manipulować dziećmi. Nie macie odwagi przyznać się do swoich uczuć??? Czy postępujecie tak tylko dlatego, że tą "prawdę" głosi Andrzej. |
|
|
|
|
Mąż Zosi [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 09:57
|
|
|
|
|
|
|
|
Ada [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 10:34
|
|
|
Mam niesamowite kłopoty aby sie zalogować i aby napisać co i ja o tym myślę.
Wito masz racje !!! DOBRO DZIECKA JEST PONAD WSZYSTKO |
|
|
|
|
Desdemona [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 11:35
|
|
|
ks. Pawluszkiewicz jest człowiek i jest omylmy, za to Jezus Bogiem i powiedział wyraxnie:
„Coście uczynili najmniejszemu z moich braci, mnieście uczynili!!
dzieci są najmniejsze, bezbronne i niszczenie im rodziny jest najciezszym grzechem!!odejscie od kochającego taty i pojscie do obcego faceta pozostawi rany psychiczne do końca życia. Dzieci nie odpowiadają za grzechy rodziców. Sa niczemu winne. Kobieta sama odpowie na Sądzie ostatecznym za swój czym i nie wam to oceniać :„Nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan” (1 List do Koryntian 4, 5)
A co tych co wyrzucili Zuzę zwracam te słowa tez z Ewangelii:" Czemu widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?"
[ Dodano: 2007-10-28, 11:37 ]
ks. Pawluszkiewicz jest człowiek i jest omylmy, za to Jezus Bogiem i powiedział wyraxnie:
„Coście uczynili najmniejszemu z moich braci, mnieście uczynili!!
dzieci są najmniejsze, bezbronne i niszczenie im rodziny jest najciezszym grzechem!!odejscie od kochającego taty i pojscie do obcego faceta pozostawi rany psychiczne do końca życia. Dzieci nie odpowiadają za grzechy rodziców. Sa niczemu winne. Kobieta sama odpowie na Sądzie ostatecznym za swój czym i nie wam to oceniać :„Nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan” (1 List do Koryntian 4, 5)
A co tych co wyrzucili Zuzę zwracam te słowa tez z Ewangelii:" Czemu widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?" |
|
|
|
|
_zosia_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 11:39
|
|
|
Wito to nie z braku odwagi. Nie mam ochoty brac udzialu w dyskusji, gdzie poglady jednej ze stron sa po prostu chore. Z choroba sie nie dyskutuje tylko leczy. To wszystko co zaczyna sie dziac na forum pachnie sekciarstwem. Poglady Andrzeja sa absurdalne.
_zosia_ |
|
|
|
|
Andrzej
Mąż jednej żony
Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 338 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2007-10-28, 12:02 Miłość jest trudna…
|
|
|
Jeszcze raz przytoczę fragment wypowiedź ks. Piotra Pawlukiewicza z audycji „Katechizm poręczny” (Radio Józef), który przedstawia sprawę powrotu żony do małżeństwa sakramentalnego z punktu widzenia nauki Kościoła – teologii moralnej:
Jest takie pytanie ogólne: „Czy dobro dziecka może wpłynąć na to, że prawowity i prawowierny mąż i żona ze ślubu katolickiego rozstają się, bo dobro dziecka. Nie proszę Państwa! Ślubowali sobie „Nie opuszczę cię do śmierci, będę z tobą i tylko z tobą. Ty jesteś moim mężem i żoną. Będę z tobą dzielił mieszkanie i łoże, dole i niedole. Oczywiście trzeba sprawę uregulować z jak najmniejszym bólem tego dziecka, z jak najmniejszym cierpieniem. Czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam, nie wiem, ale w imię Jezusa Chrystusa małżonkowie mają być ze sobą.
Proszę pamiętać, ktoś powie: „To jak to, to skandal, przecież dziecko, zabierać mu ojca i matkę, ciepło domowe”. Proszę Państwa, my chrześcijanie wiemy, że nie interes doczesny jest najważniejszy, tylko zbawienie wieczne! Maryja tez stała pod krzyżem i ktoś mógłby powiedzieć: „Co to za matka! Syna jej zabijają, a Ona nie krzyczy, nie rwie, nie próbuje Go ratować! Nie biegnie o ułaskawienie do jakiegoś tam Poncjusza Piłata, tylko stoi pod Krzyżem! No co to za matka! Otóż właśnie, na Golgocie widać było jak interes naturalny matka – syn usuwa się przed korzyść duchową nadprzyrodzoną! Dlatego nie ma argumentu, że ze względu na dobro dziecka mąż z żoną nie będą razem, tylko żona będzie z innym mężczyzną. Nie ma takiego argumentu.
Ta wypowiedź jest jednoznaczna, potwierdzona zresztą przez dwóch ks. profesorów. Wito, jeśli chcesz się przyjrzeć sprawie bliżej i przekonać o wiarygodności księży w tej sprawie, proponuję napisać do ks. Piotra, bo to on osobiście zwracał się do tych księży profesorów o opinie w mojej sprawie. O ile rzeczywiście zależy Ci na poznaniu prawdy. A prawdę najlepiej sprawdzić u źródła.
Zapis nagrania dźwiękowego wypowiedzi ks. Piotra do wysłuchania/skopiowania: Dobro dziecka >>>
Wito, nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim – takie czy inne uczucia. Gdyby tak wg Ciebie było, że każde dziecko w związku pozasakramentalnym usprawiedliwiałoby cudzołóstwo, to dla wszystkich zdradzających byłoby to doskonałe alibi, by zdradzać dalej, a nie dążyć do pojednania z czekającym wybaczającym współmałżonkiem sakramentalnym, który gotów jest przyjąć współmałżonka wraz z dzieckiem (jak zajdzie taka konieczność). A przysięga wtedy nic by nie znaczyła i nauka Jezusa o nierozerwalności małżeńskiej i obowiązku otwarcia na uzdrowienie małżeństwa również.
Wystarczyłoby tylko w takim niesakramentalnym związku spłodzić dziecko, albo adoptować, by uwolnić się od przymierza z Bogiem (przysięgi) i od zobowiązań z niego wynikających. Byłaby to rzeczywiście iście demoniczne rozwiązanie. Małżonkowie sakramentalni nie mieliby prawa do siebie wrócić, bo na przeszkodzie byłoby dziecko. A jedność i nierozerwalność sakramentalnie przysięgali przecież sobie, a nie dziecku. A Św. Jan Chrzciciel, który nakazywał Herodowi w imieniu Boga opuścić Herodiadę (mimo że mieli dziecko) pomylił się. Pomylił się też Twoim zdaniem Bóg nakazując Abrahamowi zabicie własnego dziecka na ofiarę Bogu? Co jest ważniejsze: posłuszeństwo Bogu czy własne uczucia, wyobrażenie o tym, gdzie dziecku będzie lepiej? Ludzki sąd czy Boży?
Wito, jeśli zależy Ci na poznaniu prawdy, napisz do ks. Piotra, skontaktuj się z nim, albo przegraj jego nagrania i przedstaw swojemu proboszczowi, albo biskupowi.
Miłość jest trudna. Proponuję Ado byś spokojnie wysłuchała nagrań ks. Piotra, które tu zamieszczam.
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok… >>>
Miłość jest trudna >>>
Desdemono, Zuza naruszała wielokrotnie regulamin (była ostrzegana nie raz, w kwietniu zablokowana na tydzień), dlatego została zablokowana na czas nieokreślony. Są zasady jak na każdym forum, które trzeba przestrzegać, by nie szkodzić innym, nie napadać i nie szydzić z innych.
_Zosiu_ sekciarstwem nazywasz wierność nauce Jezusa i Kościoła. Czy wypowiedzi kapłanów takich jak ks. Piotra w tej konkretnie omawianej sprawie tez nazwiesz sekciarstwem? Posłuchaj jego wypowiedzi. Jeśli chcesz uczciwie stanąć w prawdzie, weź przegraj te nagrania i idź do swojego proboszcza i zapytaj, czy są one prawdziwe. Jako katoliczka tyle możesz przecież zrobić… |
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
|
Ostatnio zmieniony przez administrator 2011-01-02, 14:48, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 12:20
|
|
|
Zosiu....bycie na tym forum jest dobrowolne. To nie sekta i przykro , że tak uważasz !
Jeżeli ojciec pijak maltretuje rodzinę, to zona ratująs swoje zycie i życie dzieci powinna sie odseparować od oprawcy, co nie znaczy, że szukać pocieszyciela....który będzie dla niej dobry...a co z jej dziećmi ?? Ojczym...to brzmi pejoratywnie....macocha też ! ( oczywiście to nie reguła....ale dzici kochają swoich rodziców a nie tyh wybranych im przez rodzica)
Kobieta odchodząc od oprawcy, wiążąc się z innym mężczyzną, zaspokaja swoje potrzeby....nie ma tu nic z milości do dzieci....raczej do siebie . I zwyczajnie ona grzeszy - cudzołoży !! Co innego, gdy nie cudzołoży....ale powinna zyć w nadziei , że mąż sie przemieni, zmieni w porządnego czlowieka i pomagać mu w tym, wspierać....chociażby na odległość...to mu przyżękała....na dobre i na złe.
Dzieci...czy One na pewno są szczęśliwe, że nie są z ojcem ? dzieci zawsze mają nadzieję...widać to często w ich dorosłym zyciu, gdy szukaja z nadzieją swojego ojca po świecie...i wierzą, że jest juz innym czlowiekiem.
Co do dzieci ze związków niesakramentalnych....hm...proponuje przypomniec sobie slowo - bachor - tak je nazywano , do dzisiaj istnieje ta nomenklatura. Bachory z łoża królewskiego były pozbawione wszelkich praw....czy to radośc dla dziacka ?? Kiedys i tak sie dowie, usłyszy...kiedyś będzie bolało ? Czy to taka dobroć, milość rodziców ....czy własny egoizm ?
Ziemia jest namiastką naszego życia....na ziemi mamy sobie zasłużyc na niebo....Gratuluje odważnym , którzy uwazają inaczej.
Nasze zycie na ziemi ma być prawe a nie przekombinowane na naszą modłę i naszą wygodę.
I dobry jest cytat...wszystko coście uczynili tym najmniejszym ( nie koniecznie dzieciom...ale i słabym, biedym, opuszczonym chorym, zagugionym, bezbronnym), mnieście uczynili.....proponuję prawdziwie zastosować się do cytatu...a nie ustawiac go pod siebie ! Pozdro !! EL. |
|
|
|
|
Desdemona [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 14:37
|
|
|
EL. napisał/a: |
Dzieci...czy One na pewno są szczęśliwe, że nie są z ojcem ? dzieci zawsze mają nadzieję...widać to często w ich dorosłym zyciu, gdy szukaja z nadzieją swojego ojca po świecie...i wierzą, że jest juz innym czlowiekiem.
Co do dzieci ze związków niesakramentalnych....hm...proponuje przypomniec sobie slowo - bachor - tak je nazywano , do dzisiaj istnieje ta nomenklatura. Bachory z łoża królewskiego były pozbawione wszelkich praw....czy to radośc dla dziacka ?? Kiedys i tak sie dowie, usłyszy...kiedyś będzie bolało ? Czy to taka dobroć, milość rodziców ....czy własny egoizm ?
|
wyobraz sobie, że dzieci są najszczęsliwsze jak nie są z ojcem, które pije i bije. Co więcej one same matke namawiają do tego by odeszła. Dla Ciebie do sytuacja teoretyczna , więc nie gdybaj. U mnie w rodzina to była praktyka. I wiem jedno, wybaczenie to nie oznacza zapomnienie. I taki człowiek jest już ojcem tylko w sensie biologicznym. Ojcem jest osoba, która wychowuje , która się troszczy i kocha.
A co do bachorów to radzę Ci się zapoznać z oficjalnym stanowiskiem KK na ten temat. To tam samo jak w którymś watku pisało sie, że dzieci po unieważnieniu slubu są z nieprawego łoża. KK już od dawna nie dzieli dzieci na te z nieprawego i prawego łoża. A że ludzie mają zadzwardziałe serca pod tym względem to już inna sprawa.
Przypominam oficjalne stanowsko to takie, że dzieci nie są odpowiedzialne za grzechy rodziców i wszystkie są traktowane równo!!
Co do zaś co mówi ks. Pawlukiewicz i to co napisał Andrzej JEST SPRZECZNE z tym co napisał papież w familiaris Consortio
Polecam Przegląd Powszechny 7-8/2002, gdzie pisał o tym ojciec Wpjciech Nowak SJ
Przed szablonowym traktowaniem sytuacji związku niesakramentalnego, a zwłaszcza wydawaniem pochopnych ocen przestrzega wyraźnie papież: Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanoniczne małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne (FC, nr 84).
Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju.
Radzę zarówno Andrzejowi jak i innym , aby nie byli w tej sprawie bardziej" papiescy od papieża"!!
A w życiu zamiast mówić o miłości do bliźniego i miłosierdziu Bożym, faktycznie się tym kierowali. |
|
|
|
|
basia_priv [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 14:45
|
|
|
Czyją prawdę głosi Andrzej?
Nie moją, nie swoją, ani też nie Twoją Wito - całe szczęście.
Jeśli małżonkowie sakramentalni będą żyć w harmonii z Bogiem i miłować się wzajemnie, to nie będzie ani biednych i nieszczęściwych dzieci ani tragedii zdrady czy rozstania.
Dzieci widząc kochających i szanujących się rodziców - mają najlepszy przykład i czerpiąc z niego wzrastają w miłości, są szczęsliwe, dobrze się rozwijają i wyrastają na ludzi o "zdrowym kręgosłupie" moralnym.
Ta witryna poświęcona jest własńie temu Wito, aby nie było nieszczęśliwych małżeństw sakramentalnych, ani też nieszczęśliwych dzieci. |
|
|
|
|
Desdemona [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 14:48
|
|
|
acha a co do naruszania zasad forum, to nierozumiem czemu Zuza tylko zostala ukarana ( pomiając to, że w ogóle nie zasługuje na ukaranie ). Skoro jak tutaj się pisze wina lezy po obu stronach, to proponuję zastosowanie się do tej zasady i ukarane również pozostałych osób. |
|
|
|
|
wito [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 14:54
|
|
|
Basiu jesteś znowu niegrzeczna - prosze Administratora o reakcję.
A do Andrzeja zwracam się z prośbą o wyjaśnienie czy według niego racji nie mają (dotyczy problemu dzieci):
ksiądz biskupa Miziołek
ksiądz profesor Jacek Salij
Katechizm Kościoła Katolickiego
dokumenty synodu diecezji łódzkiej
Jan Paweł II
linki podawałem w sporze toczonym w temacie "dla kogo nasze rekolekcje sa otwarte"
desdemono - dziękuję za wsparcie, za przytoczenie kolejnych argumentów świadczących o tym, że Andrzej nie ma racji.
A to że On i Basia nie chcą się zgodzić z nimi. Cóż każdy ma swoja prawdę. Tylko, że nie każdy pisze publicznie, że jest to oficjalne stanowisko Kościoła. |
|
|
|
|
EL. [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 15:21
|
|
|
Desdemona napisała do mnie - "Dla Ciebie do sytuacja teoretyczna , więc nie gdybaj."
Nie gdybam Desdemono.....kochałam mojego ojca nad zycie....bez względu co zrobił...a z wiekiem rozumiem Go coraz bardziej ! Nie zdążyłam Go jednak przeprosić za złe zdanie które kiedys o Nim miałam.....bardzo mi to ciąży teraz ! EL. |
|
|
|
|
Andrzej
Mąż jednej żony
Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 338 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2007-10-28, 15:44 Co Ty na to?
|
|
|
Wito, rozmowa z Tobą jest jak w kółko Macieju. Nieuczciwość z Twojej strony polega na tym, że powołujesz się na ogólne wypowiedzi, które nie rozeznawają konkretnej sytuacji i które wcale nie stoją w sprzeczności z opiniami księży, którzy zajmują się na co dzień teologią moralną. Kiedy ja odwołuję się do poważnych opinii konkretnych księży, którzy rozeznali pod względem moralnym sytuacje, Ty z uporem tkwisz na fałszywym nie mającym nic wspólnego z Ewangelią generalnym stanowisku, że dziecko w pozasakramentalnym związku jest przeszkodą do pojednania się małżonków sakramentalnych. Że w takiej sytuacji może być Bóg obrażany i wierny współmałżonek zdradzany, bo dziecko jest ważniejsze od sakramentalnego współmałżonka i od Boga.
Wito, masz możliwość zweryfikowania „swojej prawdy” z nauką Kościoła, zasięgając opinii np. swojego proboszcza. I jak mam tego nie odbierać jako złośliwości, albo złej woli? Oskarżasz księdza, który bardzo dokładnie rozeznał sytuację. Umówmy się, że dopóki nie skontaktujesz się z ks. Piotrem lub z biskupem i nie będziesz miał od nich opinii, każdy ponowny post atakujący w tej sprawie będę traktował jako atak na to forum – jako złośliwość wymierzoną we wszystkich wiernych i oczekujących powrotu swoich marnotrawnych współmałżonków i w naukę Kościoła katolickiego.
Korona z głowy mi nie spadła, gdy 5 lat temu pisałem do ks. Piotra maile do audycji w „Radiu Józef” o zajęcie stanowiska. Tobie tez nie powinna raczej spaść, a wykażesz tym samym dobrą wolę odkrycia prawdy, a nie jej fałszowania.
Mam propozycję, byśmy poszli do ks. Piotra albo do biskupa w tej sprawie. Co Ty na to? |
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
|
|
|
|
|
Desdemona [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-10-28, 15:45
|
|
|
EL. napisał/a: | Desdemona napisała do mnie - "Dla Ciebie do sytuacja teoretyczna , więc nie gdybaj."
Nie gdybam Desdemono.....kochałam mojego ojca nad zycie....bez względu co zrobił...a z wiekiem rozumiem Go coraz bardziej ! Nie zdążyłam Go jednak przeprosić za złe zdanie które kiedys o Nim miałam.....bardzo mi to ciąży teraz ! EL. |
To, że Ty go rozumiałaś i kochałaś nad życie to nie oznacza, że inni kochają, mężczyznę który pił i robił z ich życia piekło. To, że Ty nie zdążyłas do przeprosic, nie oznacza, że inni mają za coś przepraszać. Powiem wiecej w mojej rodzinie to dzieci namówiły matkę na ostateczne odejście od ojca, bo chciały normalnego życia, a nie wiecznej szarpaniny i ucieczek przed pijakiem, który groził im śmiercią. Pijaka, który w jeden dzień przepijał wypłatę, a potem żądał od niepracującej zadowowo żony pieniędzy. Na nieszczęscie ojciec zdąrzył jeszcze wciągnąc w swój nałóg najstarsze dziecko. Pozostałe dzieci potem dorosły, wybaczyły ojcu i opiekują sie nim, ale to nie znaczy, że mają jeszcze go przepraszać za to, iż okaleczył je psychicznie i zniszczył dom. Wybacenie nie oznacza, że się nie pamięta.
Cytat: | Proszę pamiętać, ktoś powie: „To jak to, to skandal, przecież dziecko, zabierać mu ojca i matkę, ciepło domowe”. Proszę Państwa, my chrześcijanie wiemy, że nie interes doczesny jest najważniejszy, tylko zbawienie wieczne! Maryja tez stała pod krzyżem i ktoś mógłby powiedzieć: „Co to za matka! Syna jej zabijają, a Ona nie krzyczy, nie rwie, nie próbuje Go ratować! Nie biegnie o ułaskawienie do jakiegoś tam Poncjusza Piłata, tylko stoi pod Krzyżem! No co to za matka! |
Porówananie 33letniego mężczyzny do dziecka kilkuletniego czy nastoletniego jest conajmniej niepoważne i nienajlepiej świadczy o sobie która to napisała. 33 letni mężczyzna nie żyje z matką, prowadzi samodzielne życie i podejmuje autonomiczne decyzje. Rodzicom pozostaje tylko uszanować te decyzje. I najważniejsze jest w pewłni ukształtowanym psychicznie człowiekiem, on jest dzieckiem już tylko w sensie biologicznym!! tego zaś nie mozna powiedzieć o kilkuletnich czy nastoletnich dzieciach, kiedy decyzje rodziców wpływają na teraźniejszość i przyszłość tych dzieci i na to czy będą okaleczeni psychicznie czy nie.
Cytat: | Korona z głowy mi nie spadła, gdy 5 lat temu pisałem do ks. Piotra maile do audycji w „Radiu Józef” o zajęcie stanowiska. Tobie tez nie powinna raczej spaść, a wykażesz tym samym dobrą wolę odkrycia prawdy, a nie jej fałszowania.
Mam propozycję, byśmy poszli do ks. Piotra albo do biskupa w tej sprawie. Co Ty na to? |
przypominam, że dla KATOLIKA NAJWIĘKSZYM AUTORYTETEM MORALNYM I KWESTIACH WIARY JEST PAPIEŻ, A NIE POSZCZEGÓLNY KSIĄDZ CZY BISKUP. PAPIEŻ NATOMIAST W familiaris Consortio, POWIEDZIAŁ, ŻE Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|