Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robic .....albo co robie zle
Autor Wiadomość
beniek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 10:39   Co robic .....albo co robie zle

Witam , jestesmy mlodym malzenstwem, 4 lata po slubie. W pazdzierniku wszystko sie posypalo.... ja stwierdzilem ze to chyba nie ma sensu ciagnac ze sie klocimy brak wspolnych tematow itd. I pierwszy raz zona przyznala racje... to byl jak kubel zimnej wody na glowe. Dopiero po 4 latach przejzalem ile zlego wyrzadzilem mojej rodzinie. Po mojej stronie glownie byly klotnie z blachych powodow w ktorych cisza trwala nawet miesiac .... bylem zadufany w sobie i liczylo sie tylko moje szczescie. Okazalo sie rowniez ze zona spotkala sie kilka razy z kims innym , calowali sie. W miedzyczasie probowalismy 2 razy ale dowiedzialem sie ze Ona nadal utrzymywala z nim kontakt .... stracilem zaufanie calkowicie .... bylismy u przyjaciol ktorzy mieli podobna sytuacje. Im sie udalo, sprobowali , kolezanka przyznala ze na poczatku sie przymuszala do wszystkiego a z czasem uczucie samo przyszlo. Od okolo 1 grudnia probujemy jeszcze raz .... ale mi coraz bardziej w glowe w chodzi ze zona ktoregos dnia powie mi znowu ze sie poddaje i nic do mnie nie czuje i nie ma to sensu. Przeprowadzilem z nia dzisiatki godzin rozmow, Boga wkoncu postawilem na 1 miejscu i czesto z nim rozmawialem. Czesto powtarzam zonie ze ja Kocham jak nigdy wczesniej bo naprawde sie zmienilem i sama mi to przyznala ale widze ze angazuje sie bardzo powoli albo wogole. Ogolnie widze jej smutek a tym samym i mi jest przykro ... Widze ze chcialaby chyb pokochac ale nie potrafi. 20 stycznia jestesmy umowieni na spotkanie malzenskie. Wiele razy jej okazuje milosc, dzien w dzien kilka razy jej powtarzam ze ja kocham ale slysze tylko -wiem. Tyle ile wyryczalem sie przez ostatni kwartal to nigdy nue wyryczalem. Ufam Bogu ze nas sie rozlaczy, wystawil nas na probe ale cholernie ciezka. Pomozcie chociaz dobrym slowem.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 11:13   

Witaj Beniek,
wygląda na to, że jest duża nadzieja na lepsze. Piszesz, że zwracasz się do Boga, że się starasz, chcecie razem odbudować, tylko jakby nie wychodzi.
Jeśli postawiłeś Boga na piewszym miejscu, to wiesz, że On działa, że ludzkimi siłami nie dajemy rady. Może zacznij się modlić o miłość- przecież nawet w modlitwie różańcowej jest intencja o wiarę nadzieję i miłość.
 
     
beniek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 11:31   

Ja staram sie codziennie rozmawiac z Bogiem, razem modlimy sie o odrodzenie malzenstwa modlitwa ktora jest na portalu. Ufam Mu jak nikomu innemu, kilka razy w zyciu udowodnil mi ze istnieje i czuwa nademna, nigdy mnie nie zawiodl. Jestem tym ktory chcialby widziec postepy i okazywanie uczuc z jej strony. Jak poprosze to przytuli sie do mnie, wieczorem kladziemy sie przytuleni, staram sie kazdego dnia pokazywac ze sie zmienilem i jestem mezem ktoremu moze ufac i byc szczesliwa przy mnie. Wczoraj mi powiedziala ze wiedziala ze bedzie ciezko ale nie sadzila ze az tak ciezko. Potwierdzila tez ze raczej przymusza sie do uczuc ze mna. Jest miedzy nami seks , ze tak powiem malo wymyslny ale jest, spytalem sie jej czy robi to bez uczucia a Ona powiedziala ze roznie, zalezy od dnia. Niechce aby traktowala seksu jak obowiazku malzenskiego tylko jak cos co nas scala. Spytalem sie jej wprost wczoraj czy cos do mnie czuje, odpowiedziala ze nie wie, daje mi to nadzieje ze powoli sie przekonuje ale nie wiem czy nie jest to moja nadinterpretacja ....
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 11:58   

tak, jak piszesz- trzeba zaufać Bogu, iść w kierunku miłości i wsparcia dla żony i przetrzymać ten czas kryzysu

chyba dobrze by było, żeby ten kolega zony już nie mieszał między wami
 
     
beniek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 12:14   

Bety napisał/a:
tak, jak piszesz- trzeba zaufać Bogu, iść w kierunku miłości i wsparcia dla żony i przetrzymać ten czas kryzysu

chyba dobrze by było, żeby ten kolega zony już nie mieszał między wami


Kolega teoretycznie juz nie miesza. Kolo tego 1 Grudnia jak stwierdzila moja zona ze warto sprobowac poprosilem ja aby zadzwonila do niego i definitywnie zakonczyla znajomosc.
Niestety nie odebral ale nagrala mu sie na poczte glosowa. Z przykroscia stwierdzilem tez jej ze bede musial ja kontrolowac (dwa razy wczesniej obiecala mi ze zerwie z nim kontakt). I tak sie dzieje aczkolwiek coraz rzadziej bo chce wkoncu nabrac do niej zaufanie.
Ale tak naprawde jak bedzie chciala badz ma to moze miec z nim kontakt jak jest w pracy i nie widze co Ona robi. Wczesniej utworzyla sobie fikcyjne konto do rozmowy z nim. Blad ktory popelnilem jak mi sie wydaje to po odkryciu jej konwersacji z nim to wykrzyczenie ze jezeli jej nie zalezy na naszym zwiazku to zrobie wszystko aby corka byla tylko ze mna, porobilem zdjecia jej rozmow z nim, mam je schowane u rodzicow na komputerze. Jak sama przyznala to byl impuls dla niej aby znalezc sile w sobie i sprobowac naprawde.... Z jednej strony moze i dobrze zrobilem ale z drugiej okazalem swoja slabosc i to ze liczy sie tylko moje szczescie. Probowalem jej przemowic do rozsadku wczesniej ile jest do stracenia.... ale moje monologi do niej wogole nie trafialy. Zona boi sie teraz spowiedzi, chcialem zebysmy razem sie wybrali ale stwierdzila ze na placz w kosciele nie jest gotowa ani na to co ksiadz do niej powie.... (nie dziwie sie , niemalze dostala ekskomunike od ksiedza gdy ten dowiedzial sie ze zona bierze pigulki antykoncepcyjne). Zawsze ludziom doradzalem gdy o rade prosili gdy ja jej potrzebuje rowniez ja dostalem od przyjaciol ale ..... ale nie dostalem odpowiedzi czy nam sie uda ..... a tego sie boje .... Utracenia osoby ktorej zalety i piekno odkrylem dopiero teraz ..... zniszczenia zycia dziecku ktoremu niczemu nie jest winne a byc moze bedzie musialo odpokutowac za moje bledy ...... za nie wybaczenie sobie swoich bledow :/

Ps. Sciagam na wieczor film ognioodporni , mam nadzieje ze to bedzie strzal w dziesiatke :)
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 13:15   

Benek

Już nie raz tu była o tym mowa, że trzeba sobie samemu odpowiedzieć
na ile Twoja przemiana jest głęboka.
Pewnie nie jest , bo człowiek nie zmienia się z dnia na dzień.
Wcześniej mogłeś się nie odzywać miesiąc do żony (tak nawiasem w głowie mi się to nie mieści jak można mieszkać razem w jednym domu i się nie odzywać tygodniami) a teraz gdy pojawił się konkurent to od razu ...wielka miłość.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 20:51   

grzegorz_ napisał/a:
Wcześniej mogłeś się nie odzywać miesiąc do żony (tak nawiasem w głowie mi się to nie mieści jak można mieszkać razem w jednym domu i się nie odzywać tygodniami) a teraz gdy pojawił się konkurent to od razu ...wielka miłość.


Grzegorzu, tu na forum staramy się przede wszystkim pomagać, a pomaganie to nie postawa sędziego, który szufladkuje i dołuje.
Pomoc to miłość, która podnosi, pokazuje nowe perspektywy, daje nadzieję, wzmacnia. Tego człowiek potrzebuje, gdy che się zmienić, siebie i swoje życie.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 21:36   

Teresa
Nikogo nie osądzam i nie krytykuje.
Wskazuję tylko na mechanizm, który wybacz rozumiem lepiej niż Ty (bo jestem facetem).
Prawie w każdym facetem drzemie atawizm, który powoduje, że traktuje kobietę trochę jak własność. Może być byle jak w małżeństwie, facet może w ogóle nie dbać i wydaje się , że mu w ogóle nie zależy na kobiecie....do czasu aż pojawi się innym samiec na horyzoncie.
Jesteśmy ludzmi, ale gdzieś tam w głębi drzemie jakaś cząstka, która wiąze nas ze światem zwierząt. Żeby nie było....pewnie jestem taki sam.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 22:31   

Nie zawężałabym tego do jednej płci 8-)
Sama też widziałam w sobie ten mechanizm i jest to dość paskudne uczucie - zobaczyć to.

Myślę, że w zasadzie nie ma co zawężać tego do relacji międzyludzkich. Niedocenianie tego co się osiągnęło, co się otrzymało, jest chyba obecne w naszym życiu bardzo często.
Czyż nie o tym mechanizmie pisał wieszcz: "Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz".

Za późno. Za późno robimy różne rzeczy w życiu, za późno dostrzegamy wartość tego czy tamtego.
Mieliśmy, to nie cieszyliśmy się. Tracimy, to zaczynamy doceniać.

Tak już jest. To ludzkie. "Nic co ludzkie .." itd.
Ale Bóg może ze wszystkiego wyprowadzić dobro. On i tylko On. Nawet gdy my po ludzku wszystko już spapraliśmy. Jest powiedzenie, że Bóg może pisać prosto po krzywych liniach.
I tak jest.

Bez zawierzenia Bogu jako Stwórcy i Odkupicielowi, bez zmiany życia na nowe, zgodne z Bożymi wytycznymi, nie poradziłabym sobie z poczuciem winy, żalu i krzywdy.

No właśnie, a Bóg..? Ile razy ja Go odrzucałam, zamiast budować z Nim relację? Nieskończoną ilość razy. A On zawsze jest gotowy by mi przebaczyć i zawsze na mnie czeka.
To jest sens tego wszystkiego.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 23:47   

Nie odnosząc się teraz do konkretnej sytuacji Benka
zastanowiłbym się czy rzeczywiście zawsze sychar powinien głaskać po głowie
nawróconych grzeszników. Czy czasem nie warto pomyśleć o drugiej stronie?
Zalóżmy sytuację:
Mąż bije , pije i zdradza.
Zona po latach w końcu zdobywa się na odwagę aby od takiego skarba odejść, ratując siebie i dzieci. Mąż.... w szloch i na kolana litanie klepać. Nawrócił się w ciagu kilku dni.
Trafia na Sychar i co mu tu radzimy?
Walcz, masz prawo bo sakrament. Kup kwiaty, przetestuj te 42 tricki aby zdobyć serce żony.
A co z żoną?
Może lepiej powiedzieć..."chłopie nabroiłeś wiec daj żonie spokój"
na kilka miesiecy, może na rok. W tym czasie rzeczywiście ochłoń i zmień się tak naprawde a nie cudowna tygodniowa przemiana.
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-30, 00:45   

Cytat:
Mąż.... w szloch i na kolana litanie klepać. Nawrócił się w ciagu kilku dni.
Trafia na Sychar i co mu tu radzimy?
Walcz, masz prawo bo sakrament. Kup kwiaty, przetestuj te 42 tricki aby zdobyć serce żony.


Niech walczy. Niech się stara. Niech staje na głowie, próbuje, działa. Choćby i gorącą modlitwą. I będziemy mu niestrudzenie pisali - "Nie martw się, że nie wita Cię z szerokim uśmiechem. Uleczenie potrzebuje czasu, a ty trwaj." I będziemy takiego podtrzymywali na duchu i odwodzili od pomysłów by sobie poszukać łatwiejszego celu. I krzepili. I czasem klepali po główce (potrzebne - rola jednych), a czasem kopali w [....Edit: wulgaryzmom mówimy nie] i walili z plaskacza w gębę dla opamiętania (też potrzebne i też są tu takie osoby).
Bo co to znaczy "zmienić się tak naprawdę". Kto to zmierzy, policzy, zważy i stwierdzi, że już?
Myślę, że jest dobrze. Każdy ma swoją rolę i po coś się tutaj znalazł.

grzegorz_ może ten post wyglądać jak pisany przeciw Tobie, ale tak nie jest. Jesteś tutaj bardzo potrzebny.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-12-30, 06:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
beniek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-30, 10:50   

Grzegorz ma podobne myslenie jak ja dawniej .... Ze wolalem odejsc niz sie zmienic, nic nie robic niz probowac zmieniac na lepsze.... Bo sadzilem ze jezeli powiedzielismy sobie tak w kosciele to jestesmy nierozerwalni juz nigdy .... Dopiero gdy pojawilo sie magiczne slowo rozwod i dostrzezenie powagi sytuacji, wtedy wystarczylo 48 godzin aby zrobic rachunek sumienia przypomniec sobie 4 lata spieprzone zonie (klotnie najbardziej) i zeby docenic co mam. I w jednej chwili uswiadomilem sobie ze ucieczka w w wir pracy i pieniadza nie sluzy malzenstwu, ze nie odzywanie sie to dobra metoda (wyciagnieta z domu rodzinnego).
Zmienilem sie i sam to po sobie widze i mozna powiedziec ze momentami sam siebie zaskakuje. Co jakis czas staram sie zone zaskakiwac jak nigdy wczesniej ale gdy odbiera to chlodno to mi poprostu przykro. Film ktory polecacie ognioodporni dal mi naprawde bardzo wiele do myslenia, wiele dni o ktorych czytal autor jak nie wszystkie wprowadzilem juz w zycie i pozostaje mi tylko oczekiwac na cud przebaczenia i odzyskania wiary zony. Cierpie codziennie ale skoro jest to potrzebne aby nasze malzenstwo bylo lepsze niz wczesniej to zrobie co trzeba :)
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-30, 11:16   

Beniek,
Dlaczego uważasz,że Bóg który jest miłościa chciałby Was rozłączyć?
Bóg chce Waszej jedności o wiele bardziej niż Ty. Nikt tu nie pociąga za sznurki w teatrze kukiełkowym.
Ani też nie kierują Wami jakieś kosmiczne siły. Od Was i tylko od Was zalezy czy będziecie razem czy nie. I Ty i żona musicie pracować nad Waszym wspólnym"MY". Tak aby to bycie razem zastąpiło dotychczasowe życie "obok siebie".

Jeszcze nie przegrałeś więc walcz. I zapamiętaj ,że każda kłotnia w granicach szacunku jest lepsza niz wrogie milczenie.
Masz moją modlitwę.
 
     
beniek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-30, 14:37   

Anita11 napisał/a:
Beniek,
Dlaczego uważasz,że Bóg który jest miłościa chciałby Was rozłączyć?
Bóg chce Waszej jedności o wiele bardziej niż Ty. Nikt tu nie pociąga za sznurki w teatrze kukiełkowym.
Ani też nie kierują Wami jakieś kosmiczne siły. Od Was i tylko od Was zalezy czy będziecie razem czy nie. I Ty i żona musicie pracować nad Waszym wspólnym"MY". Tak aby to bycie razem zastąpiło dotychczasowe życie "obok siebie".

Jeszcze nie przegrałeś więc walcz. I zapamiętaj ,że każda kłotnia w granicach szacunku jest lepsza niz wrogie milczenie.
Masz moją modlitwę.

@Anita11

Nie uwazam ze to Bóg chcialby nas rozlaczyc ale zona ktora jest teraz zagubiona, byc moze ingerencja (podpowiedzi) osob 3 ktore niekoniecznie wiedza co dla nas dobre moze spowodowac ze ktoregos dnia zona powie mi ..... dosc , nie wytrzymam dluzej.
Mimo ze nie klocilismy sie ani razu, zawsze mowie zeby zona uspokoila podniesiony glos itd. Gdzie o milczacych dniach nie wspomne to zona i tak uwaza ze zbyt wiele sie nie zmienilo :O I ze klotnie jak byly tak sa dalej. A ja jestem PEWNY ze zmienilo sie o 180 % i gdy mamy odmienne zdania powtarzam 100x znajdzmy kompromis. Nie wiem dlaczego jest nastawiona negatywnie az tak. Jestem z natury niecierpliwy i moze dlatego chcialbym wszystko widziec na JUZ. Ale jezeli kazdego dnia bede widzial chociaz maly kroczek bede przeszczesliwy. Najbardziej brakuje mi jej usmiechu ktory byl dla mnie zawsze baaardzo wazny. Dodawal mi sily w wielu sytuacjach zyciowych. Czy codzienne rozmowy o tym co mnie boli , nurtuje jest dobre? Staram sie ja wypytywac czy nadal sie kontaktuje z nim, czy chodzi jej cos po glowie z czym nie jest pewna. Za mocno nie naciskac? Dac czasowi leczyc rany i byc bardziej pasywnym ?

Dziekuje wszystkim za modlitwe, jest to bardzo pokrzepiajace gdy osoby "trzecie" wierza w szczescie innych bezinteresownie. Dziekuje raz jeszcze.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10