Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 09:02   

twardy pisze:
Cytat:
Przecież to byłaby zwyczajna zemsta na kochanku żony. Zemsta, to jednak czyn nie wypływający z miłości do bliźniego.


Jeśli informowanie by wypływało TYLKO z chęci zemsty, owszem, taka motywacja nie może być zaczynem niczego dobrego.

Jeśli natomiast INTENCJA jest czysta a poinformowanie służy tylko i wyłącznie temu by osoba która jest oszukiwana była świadoma tego faktu, a mając taką świadomość by miała szansę zrobić/ przedsięwziąć jakieś kroki w celu ratowania małżeństwa, to w mojej opinii może to przynieść pozytywne skutki.

Wiele romansów trwa w cichej atmosferze zupełnej niewiedzy współmałżonków, z chwilą kiedy romanse są zdemaskowane, innymi słowy odarte z tej atmosfery tajemniczości i wyjątkowości, ich uczestnicy wracają na łono rodziny. Przecież to oczywiste, że nie wszyscy zdradzający chcą rozwalać swoje rodziny, "znakomita" większość zadowala się podwójnym, pełnym hipokryzji życiem. Czy to takie komfortowe dla tych oszukiwanych, nie sądzę.

Oczywiście, rozpatruję tą sytuację zupełnie teoretycznie, zatem jest możliwe, że gdybym stanęła przed takim dylematem , być może bym zrezygnowała - nie wiem.
Natomiast wiem ( a może tylko mi się wdaje ;-) ) , że ja wolałabym wiedzieć, gdyby to mnie dotyczyło. Wiedząc, można przynajmniej coś przedsięwziąć.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 09:27   

kenya napisał/a:
Jeśli informowanie by wypływało TYLKO z chęci zemsty, owszem, taka motywacja nie może być zaczynem niczego dobrego.

Jeśli natomiast INTENCJA jest czysta a poinformowanie służy tylko i wyłącznie temu by osoba która jest oszukiwana była świadoma tego faktu, a mając taką świadomość by miała szansę zrobić/ przedsięwziąć jakieś kroki w celu ratowania małżeństwa, to w mojej opinii może to przynieść pozytywne skutki.
..........

Oczywiście, rozpatruję tą sytuację zupełnie teoretycznie, zatem jest możliwe, że gdybym stanęła przed takim dylematem , być może bym zrezygnowała - nie wiem.
Natomiast wiem ( a może tylko mi się wdaje ;-) ) , że ja wolałabym wiedzieć, gdyby to mnie dotyczyło. Wiedząc, można przynajmniej coś przedsięwziąć.


Myślę podobnie, też wolałabym wiedzieć. Ja się dowiedziałam o zdradzie męża, kiedy ich romans trwał od dawna w najlepsze i oboje byli już "wtopieni po uszy". Partner kochanki mojego męża mówił mi, że ta ich relacja nie podobała mu się od 3-4 lat :shock: , ale nic nie mówił o tym nikomu... Gdyby się ze mną wtedy tymi wątpliwościami podzielił, ja miałabym jakąś tam szansę coś zmienić w sobie i w małżeństwie zawczasu. Jak już się sypnęło na całego, dostałam podsumowanie od męża: "no widzę, że się zmieniłaś, ale już za późno, chcę spróbować z tamtą".
Zatem - tak jak kenya pisze - kluczowa jest intencja. I rozeznanie, co będzie zgodne z wolą Bożą. Bo może właśnie ta oszukiwana osoba jest na tyle wrażliwa, że ta informacja ją zabije, zamiast do zmian zmotywować, a przecież tylko Bóg zna precyzyjnie serce i możliwości uniesienia krzyża.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 09:57   

Kenya, całkowicie się z Tobą zgadzam :-D
Ja również wolałbym wiedzieć wcześniej o zdradzie żony, niż dopiero wtedy gdy zdecydowała się wyprowadzić.
Ważne jednak kto o tym informuje.
Gdybym np. dowiedział się, że jakiś mąż zdradza swoją żonę, to bym jej o tym powiedział. Jeśli jednak to ja jestem jedną ze stron, to ja jestem zdradzany, to czy poinformowanie przeze mnie jego żony o tym fakcie, nie byłoby jednak pozbawione chęci odwetu?
Tak jak piszesz kenya, ważne są intencje. Trudno jednak osobie będącej osobiście zaangażowaną w całą sprawę mieć wyłącznie czyste intencje.

Na dodatek w moim przypadku dowiedziałem się, że kobieta, którą chciałem poinformować o zdradzie jej męża, mieszka w malutkiej miejscowości w domu, który jest wyłączną własnością jej męża i nie miałaby nawet gdzie się wyprowadzić, gdyby doszło do "piekła" w domu. Na co ja bym swoją informacją ją naraził! Nie miałem serca jej "zabijać" moją prawdą.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 11:55   

Nirwanno, twardy,

macie rację. To trudne i szalenie złożone.
Rozumiem, że w wyniku głębokiego współczucia (tak jak u Ciebie twardy), można w trosce o drugą osobę nie zechcieć dzielić się tą wiedzą, co by nie powiedzieć nadzwyczaj trudną do zakomunikowania. Jeśli tak czujemy, nie sposób zrobić czegoś wbrew sobie.

Jeśli jednak jest choć cień nadziei, że jest to do uniesienia, ta druga osoba może stać się sprzymierzeńcem w ratowaniu obu małżeństw. Bo przecież prędzej czy później będzie musiała zmierzyć się z prawdą o swoim małżonku/małżonce....chyba że zdradzający skutecznie się odmieni, tak sam od siebie, bez interwencji innych.
Właściwie, nigdy nie mamy absolutnej pewności co finalnie przyniosą nasze działania. Ich rezultat to składowa wielu czynników ( w tym emocje zaangażowanych), których tak naprawdę przewidzieć się nie da.
Zatem rozeznanie jest najistotniejsze i przekonanie że przyświecają nam absolutnie czyste intencje.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 13:10   

kenya napisał/a:
Bo przecież prędzej czy później będzie musiała zmierzyć się z prawdą o swoim małżonku/małżonce...


Niekoniecznie. Mąż zdradził tą panią 6-7 lat temu i raczej do dzisiaj ona o tym nie wie.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 13:20   

Twardy
to jest jeszcze bardziej skomplikowane .
Piszesz :
Cytat:
Gdybym np. dowiedział się, że jakiś mąż zdradza swoją żonę, to bym jej o tym powiedział.

ale zaraz dalej :
Cytat:
Na dodatek w moim przypadku dowiedziałem się, że kobieta, którą chciałem poinformować o zdradzie jej męża, mieszka w malutkiej miejscowości w domu, który jest wyłączną własnością jej męża i nie miałaby nawet gdzie się wyprowadzić, gdyby doszło do "piekła" w domu. Na co ja bym swoją informacją ją naraził! Nie miałem serca jej "zabijać" moją prawdą.


Jakby uzależniłeś decyzję od osoby informującej i jej samopoczucia , a przecież
tu chodzi o odbiorcę informacji i jego dobro .
A skoro tak , to i trzeba być gotowym zapłacić
i niesprawiedliwym posądzeniem o te nieczyste intencje , zemstę itd.
Tylko dobro tamtej osoby , a w zasadzie wielu osób ,
bo małżeństwa czy małżeństw ( skoro to osobiste )
ma priorytet , a nie własne samopoczucie i obawa przed niesprawiedliwym osądem .
Zatem - sprawa bardzo trudna a koszty powiedzenia lub nie
bardzo wielkie .

Uważam natomiast i tu może będzie zgoda ,
że należy się "wtrącać w nie swoje sprawy"
już na etapie zawiązywania się ewentualnych romansów ,
płacąc niestety czasem koszty .
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 14:47   

powiedziano mi ostatnio, że człowiek jest w stanie przyjąć tyle cierpienia, ile jest gotowy znieść w danym momencie
jeśli nie jest, to włącza mechanizm "wyparcia"
"- to się nie dzieje -"

kto wie, ilu zdradzanych małżonków nie zdaje sobie sprawy z faktów, bo nie ma do nich dostępu, a ilu z nich nie chce sobie zdać z nich sprawy..

ja byłam w tej drugiej grupie przez pół roku - i wiele mi zajęło czasu by przebaczyć samej sobie to że tam byłam

nie wiem co by było gdyby ktoś przyszedł i wręczył mi dowody wcześniej...
długo miałam je omalże przed nosem a nie chciałam ich uznać, łudziłam się.

czy to łudzenie sie to oznaka słabości? tak..
ale taka chyba wtedy byłam.


to są bardzo delikatne mechanizmy poruszające najpotężniejsze struny cierpienia w naszym wnętrzu
dlatego informowanie trzeba bardzo ostrożnie rozeznać
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 15:32   

MN pisze:
Cytat:
powiedziano mi ostatnio, że człowiek jest w stanie przyjąć tyle cierpienia, ile jest gotowy znieść w danym momencie, jeśli nie jest, to włącza mechanizm "wyparcia" "- to się nie dzieje -"


w istocie tak jest.

Może warto założyć nowy wątek,

pt . Jeśli można by cofnąć czas KTO chciałby być wcześniej poinformowany o zdradzie partnera i z jakich powodów ,
jeśli natomiast kategorycznie nie chciałby- to dlaczego.

to dobry sposób by rozpoznać swoje własne/osobiste "traumy". Może komuś się to przyda.
Ostatnio zmieniony przez 2014-11-15, 15:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 15:32   

mare1966 napisał/a:
Twardy
to jest jeszcze bardziej skomplikowane .
Piszesz :
Cytat:
Gdybym np. dowiedział się, że jakiś mąż zdradza swoją żonę, to bym jej o tym powiedział.

ale zaraz dalej :
Cytat:
Na dodatek w moim przypadku dowiedziałem się, że kobieta, którą chciałem poinformować o zdradzie jej męża, mieszka w malutkiej miejscowości w domu, który jest wyłączną własnością jej męża i nie miałaby nawet gdzie się wyprowadzić, gdyby doszło do "piekła" w domu. Na co ja bym swoją informacją ją naraził! Nie miałem serca jej "zabijać" moją prawdą.


Jakby uzależniłeś decyzję od osoby informującej i jej samopoczucia , a przecież
tu chodzi o odbiorcę informacji i jego dobro .


Nie widzę tu uzależnienia mojej decyzji od mojego samopoczucia.
Mare, w pierwszym cytacie piszę o osobie obcej, a w drugim jestem osobiście zaangażowany w całą sprawę. To całkiem inne sytuacje.

Oczywiście, że chodzi tu o dobro osoby informowanej, dlatego użyłem słowa które wytłuściłem.
A tak w ogóle to pisałem o intencjach i ich znaczeniu w całej sytuacji.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 18:27   

I tak oto, działając w dobrej intencji, mozna zabic kogoś ... jego strata. Czy aby napewno?

A jak chcecie rozeznać czy wspołmałzonek zdradzającego jest w stanie uniesc tą informacje?
Czy wiecie jak wy sami zareagowali byscie na bardzo złe wieści dzis?
Co jestescie na dzis w stanie udzwignąć?
A skąd taka pewnosć, wiedza, dotycząca zupełnie obcych przeciez osób?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 19:50   

Jak już wcześniej pisałem, ja wybrałem się do żony kochanka mojej żony.
Nie miałem żadnych rozterek moralnych. Moja sytuacja była bardzo klarowna. Mi kazał to zrobić mój spowiednik. Walczyłem o małżeństwo już od kilku miesięcy i on dokładnie to wszystko widział. Miał nawet do mnie pretensje, że tak późno to zrobiłem. Na szczęście nie "zabiłem" jej informacją, bo ona się tego domyślała.
Myślę, że gdybym dowiedział się o sprawie wcześniej i ona również, to były szanse na uratowanie obu małżeństw. Niestety, kula śniegowa zrobiła się za duża i potoczyła się dalej.

Wydaje mi się, że osoby, które nie chcą się wtrącać do "cudzych spraw", jak i ci, co nie chcą oceniać złego postępowania innych zapominają, że istnieje coś takiego jak grzech cudzy. Jeżeli im "nie przeciwdziałamy, nie buntujemy się przeciwko nim aktywnie".
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 19:59   

Przy rozważaniu tematu "czy chcę wiedzieć" lub tym bardziej "czy komuś powiedzieć" warto byłoby mieć świadomość jaką moc może mieć taka informacja. Powiedzenie, że to "boli" bywa grubym niedopowiedzeniem. Bywa tak (proszę sobie pogooglować), że skutki są podobne jak po przeżyciach wojenny, wypadku czy gwałcie (PTSD, depresje, nerwice itp). .
To nie są żarty, to są poważne sprawy, z takich rzeczy wychodzi się w najlepszym razie miesiącami, w gorszym latami albo w ogóle.

Czasem trzeba taką wiedzę posiąść, bo po prostu nie ma wyjścia, trzeba ryzykować
Nie wyobrażam sobie, że mąż, który ma powody podejrzewać, że żona ma romans zostawia sprawy samym sobie. Jeśli ta wiedza miałaby służyć przepędzeniu kochanka i początkowi uzdrowienia małżeństwa to ja bym się nie wahał.
Ale jeśli to ma być np. grzebanie w czymś co było dawno tylko po to, żeby nie być frajerem, żeby wiedzieć bo tak lepiej, to można sobie nieźle strzelić w stopę.
Moim zdaniem zdecydowanie lepiej być frajerem i żyć normalnie zamiast biegać po psychiatrach.
No ale każdy może o sobie decydować. Po niektórych zapewne to spłynie.

Natomiast decydowanie o tym czy ktoś inny ma wiedzieć, to ryzykowanie czyimś zdrowiem. Jak dla mnie nikt do tego nie ma prawa.


PROSZĘ O NIE MODYFIKOWANIE MOICH POSTÓW. JEŚLI POST SIĘ NIE NADAJE, PROSZĘ ODRZUCAĆ.
Ostatnio zmieniony przez 2014-11-15, 22:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 20:42   

Chłopie będę się modlił za |Ciebie
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-15, 21:47   

Jacek-sychar napisał/a:
Jak już wcześniej pisałem, ja wybrałem się do żony kochanka mojej żony.
Nie miałem żadnych rozterek moralnych. Moja sytuacja była bardzo klarowna. Mi kazał to zrobić mój spowiednik. Walczyłem o małżeństwo już od kilku miesięcy i on dokładnie to wszystko widział. Miał nawet do mnie pretensje, że tak późno to zrobiłem. Na szczęście nie "zabiłem" jej informacją, bo ona się tego domyślała.


ja, ja, ja, ja...mozna i tak
ja wybrałem sie do zony kochanka
ja nie mialem rozterek
moja sytuacja była klarowna
ja walczylem o moje małżenstwo
mi kazał moj spowiednik

tym razem sie udalo...kobiety to nie zbiło ...z reszta to na ogół nie zabije czlowieka, czesciej zabija małżenstwo, to drugie

ja bym sie nie rzucała tak na grzechy cudze...
bo czasem sami wystawiamy innych na pokuszenie swoją postawą i jakos tego nie widzimy

co innego napomniec kochanka
co innego "naskarżyć" jego zonie

jak wiemy juz z opowiesci, nic to tak naprawde nie dalo...oprócz korzystniejszych warunków rozwodu dla w/w zony
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 12