Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie
Autor Wiadomość
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 10:04   

lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?

Może znowu dojrzysz ocean żółci w mojej wypowiedzi...

"to że Cie kocham, nie daje Ci prawa żeby mnie krzywdzić" - czyli konieczne jest określenie granic, swoich praw, swojej godności.
Poinformowanie, nawiązanie współpracy ze współmałżonką kochanka żony ( lub żoną kochanicy męża),
to nie jest cios wymierzony w drugą osobę.

Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.

Jeżeli wiadomość o niewiernym przynosi ten który jest tak samo pokrzywdzony przez zdradę żony i owego "męża", tym bardziej nie można mieć do niego o to pretensji.
Jego intencje są czyste - poszukiwanie wspólnego rozwiązanie problemu, nie dobijanie leżącego.
Skutek takiej interwencji może przynieśc efekt, kiedy zdradzającemu choćby trochę zależało na żonie, poczuł swoją winę, odpowiedzialność, odrobionę empatii do współmałzonka, nie mówiąc o miłości, , dzieciach, finansach, itd.

Niestety, w przypadku Jacka było ..."pozamiatane".
Te małżeństwo już wcześniej przestało istnieć z powodu poprzednich zdrad mężą, o których żona wiedziała i... nie zareagowała w odpowiedni sposób.
Choćby w taki sposób w jaki zrobił to Jacek.
Przypuszczalnie, gdyby żona kilka lat wcześniej, określiła swoje granice, zadbała o swoją godność, Jacek nie musiałby szukać w niej sprzymierzeńca w obronie swojego małżeństwa.

Szczególnie, że wtedy kilka lat temu miała więcej argumentów wobec męża niż teraz.
Małe dzieci, wciąż żywe wspomnienie "motylków", wspólne kwestie materialne, mąż na dorobku zawodowym ale również na etapie kształtowania swoich zasad, byłby bardziej skłonny do walki o swoje małżeństwo.


P.S.
grzegorz_ napisał/a:

Greg, Renta
odnośnie odpowiedzialności....

Nie rozumiem, dlaczego na tym forum słowo "miłość" tak źle się kojarzy.
Najczęściej jest kojarzone negatywnie z namiętnością, seksem.
Mówi się o odpowiedzialności, szacunku, empatii i jakichś tajemnych wyższych wartościach.Zapomina się, że to właśnie miłosci jest TĄ najwyższa wartością.
To z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność !

grzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 13:58   

Mówią, że żona/ mąż zdradzającego dowiadują się ostatni. I coś w tym jest - nie dlatego, że otoczenie nie informuje o zdradzie, ale dlatego że uczciwy małżonek do ostatniej chwili się okłamuje.... Nie chce słyszeć tej prawdy ze strachu przed samotnością. Znam osoby, które słyszały od różnych znajomych, sąsiadów o zdradzie małżonka - i nie wierzyły. Pukały się w głowę i nawet odsuwały od informatora żeby nie mącił w ich życiu.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 14:24   

GregAN napisał/a:
lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?


Chyba nie całkiem rozumiem, a moze Ty nie bardzo rozumiesz, co przez to rozumieć.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, uświęca środki...czyli co w tym przypadku?
Co jest tym niegodnym środkiem w tej walce o priorytetowy cel?


GregAN napisał/a:
lustrogrzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.

To takie pocieszanie się na tym forum. Kochac mozna tylko współmałzonka...piekna teoria.

i bardzo mi się podoba to pomieszanie wszystkiego z wszystkim :mrgreen:



GregAN
w tym poście co nie co za bardzo wymieszałeś pojęcia.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 22:02   

lustro napisał/a:
To takie pocieszanie się na tym forum. Kochac mozna tylko współmałzonka...piekna teoria.

i bardzo mi się podoba to pomieszanie wszystkiego z wszystkim :mrgreen:

Zauważ, że nie użyłem słowa "kochać" ale "miłość"
Dlaczego ?
Ponieważ "kochać" zostało zdewaluowane - "kochać się" używane już jest prawie tylko w odniesieniu do fizyczności.

A miłość, to postawa nie uczucie.
Niby potrafiłaś mieć wobec kochanka wieź emocjonalną, czuć się za niego odpowiedzialna, troszczyć się o niego, mieć empatię, szanować go, być wobec niego szczera, ufać mu itd. - czyli coś co "renta11" skrótowo określiła jako "przyzwoitość", jednocześnie czując odrazę, pogardę, lekceważenie do męża ?
Na pewno ?

Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.
Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo.
Jeżeli kogoś krzywdzisz, to tak naprawdę nie kochasz nikogo.
Jedynie siebie samego.

Nie zdziwię się, jeżeli znowu stwierdzisz że wylewam żółć, mieszam pojęcia.
Zdaje się, że podsuwam stwierdzenia niewygodne dla Twojego ego.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 22:17   

Greg
Nie wylewasz żółci ale powtarzasz forumowe slogany.
Miłość to postawa...co to oznacza?
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość? Pewnie tak, bo przecież miłość to postawa, a jego postawa jest w 100% odpowiedzialna i poprawna.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 22:44   

GregAN napisał/a:
Zauważ, że nie użyłem słowa "kochać" ale "miłość"
Dlaczego ?
Ponieważ "kochać" zostało zdewaluowane - "kochać się" używane już jest prawie tylko w odniesieniu do fizyczności.


Powiem moze malo elegancko - moze u Ciebie....ja tak nie mysle ani nie czuje.


GregAN napisał/a:
Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.


no prosze...jak Ty mnie dobrze znasz :mrgreen: chyba lepiej niz ja siebie

GregAN napisał/a:
Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo.
Jeżeli kogoś krzywdzisz, to tak naprawdę nie kochasz nikogo.
Jedynie siebie samego.


czyli takich tu wogole nie ma...i rzadko zdarzają sie w świecie...prawda?
tez chciala bym byc idealem, ale wiem, ze nim nie jestem...trudno :-)

ale w kontekscie tematu tego wątku zdanie "Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo." jest dosc wymowne i powinno dawac do myslenia wszystkim.

GregAN napisał/a:
Nie zdziwię się, jeżeli znowu stwierdzisz że wylewam żółć, mieszam pojęcia.
Zdaje się, że podsuwam stwierdzenia niewygodne dla Twojego ego.


No cóz...chyba nie mowilam nic o wylewaniu żółci? ;-) a jedynie o pomieszaniu pojęć.
Jakos nie ustosunkowales sie do tego w zaden sposob.
Tylko atakiem calkiem personalnym.

Nie zgadzam się, że nalezy koniecznie informowac wspolmalzonka.
Moze najpierw skorzystac z innych srodków?
Bo moze sie okazac, ze napedzimy coś, co zniszczy dokumentnie malżenstwo czyjeś w imie ratowania swojego. Jakiekolwiek by nie bylo to czyjes malżenstwo, nie nam je oceniać, ani nie nam kwestionowac jego wartość. Ono jest, trwa. A małżeństwo to wartosc ogromna - prawda?


PS
GregAN jeszcze jedno - skąd u Ciebie taka wiedza, ze czulam do męża odraze, pogarde, lekcewazenie...???? Chyba za daleko sie posuwasz...wystopuj proszę.

Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.


naprawde uważasz GregAN, że tak łatwo mozna sie wymiksowac od odpowiedzialnosci i powiedziec - to nie ja, to inni?
kazdy ponosi odpowiedialnosc za swoje czyny
zdradzający za zdrade
informator za byc moze bezduszne informowanie
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:10   

grzegorz_ napisał/a:

Miłość to postawa...co to oznacza?
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość? Pewnie tak, bo przecież miłość to postawa, a jego postawa jest w 100% odpowiedzialna i poprawna.


o matko
grzegorz, nigdy nie myślałam, że postawę można rozumieć jako zakłamanie, jako sprzeczność zewnętrznych oznak z wewnętrznym przekonaniem, jako zaprzeczanie samemu sobie i życie w kłamstwie wobec samego siebie

hm, może i tak
przyznam, że do tej pory pojęcie postawy oznaczało dla mnie świadome przyjęcie pewnego poglądu na coś, i zgodne z tym moim poglądem czyny wobec podmiotu mojej postawy
(oj jakoś to źle brzmi, chodzi mi o to, że mogę mieć postawę zarówno wobec osoby, np.małżonka jak również mogę mieć określoną postawę w stosunku do zjawisk społecznych np. feminizmu czy konkretnej afery gospodarczej)

w każdym razie do tej pory zakładałam zgodność wnętrza z zewnętrzem

sytuacja o której piszesz wg mnie zasługuje na miano postawy nieszczerej
więc mogę zgodzić się, że jest to szczególny przypadek postawy, ale niezbędny dla mnie jest tu przymiotnik "nieszczera"

(i m.in. dzięki takim niuansom zacznę rozważać podyplomówkę z filozofii... tyle moich rówieśników robi jakieś dodatkowe fakultety.. od dawna myślę co by tu dla siebie znaleźć 8-) )
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:22   

Filozofia - sliska sprawa...to ma byc filozofia katolicka czy taka ogólna...?

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Chyba jednak nie takiej "miłosci" wszyscy oczekujemy?

Postawa wynikająca z miłosci, to jednak cos innego niz postawa jako postawa.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:31   

lustro napisał/a:
.to ma byc filozofia katolicka czy taka ogólna...?

haha ta ogólna to tylko w myśl zasady "poznaj wroga" :mrgreen: ;-)
ale to oftopic, jak się kiedyś zdecyduję, dostanę i ukończę, to nie omieszkam się pochwalić

lustro napisał/a:

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Hm.
Proponuję zapoznać się z materiałem dość na forum popularnym:
http://www.youtube.com/watch?v=ItGj1HZcqVM
ks. dr Marek Dziewiecki "Miłość: od uczucia do postawy" (1/7)
a dokładnie 7:09
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:35   

moc nadziei napisał/a:

lustro napisał/a:

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Hm.
Proponuję zapoznać się z materiałem dość na forum popularnym:
http://www.youtube.com/watch?v=ItGj1HZcqVM
ks. dr Marek Dziewiecki "Miłość: od uczucia do postawy" (1/7)
a dokładnie 7:09


Zapoznam się :-) napewno
ale zauważ...sam tytuł mowi -Miłość - od uczucia do postawy
nie - od kryzysu do postawy miłosci ;-)
jestes mądra kobieta...mysle, ze wiesz o czym mowie
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:41   

hehe mi tu proszę nie słodzić
ja nie tyle mądra, co obolała i już wiem troszkę dlaczego
właśnie dlatego, że zdarzyło mi się uczucie pomylić z miłością
i memu mężowi także
i dopiero straszliwy kryzys nam to uświadomił i pomógł co nieco zrozumieć
(no dobra, mogę mówić tylko za siebie 8-) - mnie pomógł co nieco zrozumieć)

jest taka książka "Pięć języków miłości"
można (a nawet warto) kupić
ale na szybko jest możliwość aby zapoznać się z czymś w rodzaju streszczenia na prezentacji takiej na slajdach
w tym streszczeniu jest obszerny wstęp
i ten wstęp jasno opisuje czym jest postawa dojrzałej miłości

(teraz cicho sza, wcale nie podaję tu nazwy portalu która pochodzi od gryzonia 8-) )
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-19, 23:42   

lustro napisał/a:
GregAN napisał/a:
Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.
no prosze...jak Ty mnie dobrze znasz :mrgreen: chyba lepiej niz ja siebie

Wiem o Tobie tylko to co napiszesz i do tego się odnoszę.

o wylewaniu żółci widać już zapomniałaś :)
Co do pomieszania pojęć - wyjaśniłem to co dotyczyło "Kocham - nie krzywdzę, krzywdzę - nie kocham"
Oczywiście, przejaskrawiłaś.
Pisałem o relacji " mąż/żona - kochanek/kochanka - zdradzacz/zdradzaczka"
Jak niby w tym trójkącie można obdarzać miłością kochanka i gardzić mężem ?
Albo kocham, mam zdolność empatii itd. do wszystkich albo nie mam jej w ogóle, jedynie wmawiam ją sobie, jak plombę na wyrzuty sumienia.

lustro napisał/a:
Nie zgadzam się, że nalezy koniecznie informowac wspolmalzonka.
Moze najpierw skorzystac z innych srodków?
Bo moze sie okazac, ze napedzimy coś, co zniszczy dokumentnie malżenstwo czyjeś w imie ratowania swojego. Jakiekolwiek by nie bylo to czyjes malżenstwo, nie nam je oceniać, ani nie nam kwestionowac jego wartość. Ono jest, trwa. A małżeństwo to wartosc ogromna - prawda



Też się zgadzam, że nie w każdym przypadku należy koniecznie informować wpółmałzonka.
Są, jak zawsze wyjątki.
W czasie ciąży, choroby bądź innych sytuacjach, w których taka informacja mogłaby spowodować tragedię.
Natomiast, w zdecydowanej przewadze - taka informacja, daje szansę na podjęcie działań, zanim będzie za późno na ratowanie małżeństwa, zanim ujawniony kiedyś po latach ogrom obłudy w małżeństwie nie spowoduje jeszcze większego spustoszenia, traumy współmałzonka.

Małżeństwo to wartość ogromna, fakt.
Ale...dlaczego to taka wartość ? ;-)

Dla niej lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości, zakłamaniu, obłudzie ?
Nie ma tu: "cel uświęca środki" ?

Jaka to wartość skoro, "przyzwoitość" jednego ze współmałżonków przypomina tą z przykładu Grzegorza, zewnętrzną.:

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość?

Hm, taki jest przyzwoity powiadasz ?
Raczej zakłamany.
Długo tak nie pociągnie...
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-20, 00:00   

GregAN
cos Ci opwiem...

żona dowiaduje sie, ze jej mąż znalazł sobie...o zgrozo...smarkule
taką, co to ma w nosie wszystkie wartosci i konwenanse...
super - mąż ma kochankę...co teraz?
sok szokiem...ale trzeba cos zrobic
zauważ - nie ma sie do kogo odwolac, bo ona jest wolna
ale...w dzisiejszych czasach nie ma to jak internet, fb...
zona znajduje kontakt do dziewczyny, ale i do jej rodziny
pisze do dziewczyny - to moj mąż, zabieraj sie od niego...ładnie sie pozbierasz i znikasz...a jak tego nie zrobisz i trafie na jakikolwiek twoj slad w okolicy, to pozałujesz...
dziwczyna ma to z lekka w nosie
zona najpierw ma ochote zadzwonic do rodziców dziewczyny i zaserwowac im prawde o coreczce, ale moze szkoda starszych juz ludzi? moze lepiej jakos inaczej...?
dzwoni do siostry dziewczyny - przedstawia sie z imienia i nazwska, mowi, ze jest kolezanka dziewczyny i nie moze zlapac kontaktu do dziewczyny i bardzo prosi, żeby przekazac jej mamie, zeby dziewczyna zadzwonila do "kolezanki", bo to pilne....zostawia numer tel siostrze do przekazania
efekt - dzwoni dziewczyna, cos tam niby podskakuje, a wtedy zona mowi - ostrzegam ostatni raz, sama widzisz, ze wiem o tobie sporo i powiem co wiem Twojej mamie i tacie i siostrze...chcesz tego? zastanow sie czy warto?

efekt? - dziewczyna znikla z zycia meza szybko i bez sladu

fakt - to nie byla zona, ani mąż...moze nawet trudniej, bo do kogo sie odwolac?
a jednak sie udalo...
kazdy ceni sobie swoj spokoj, pozory, stabilnosc sytuacji...

wiec moze najpierw zaszachowac kochaka/kochankę...?

ja wiem, ze szukanie poparcia w żonie kochanka nie buduje szacunku do męża...a raczej go mocno osłabia
jak ma wrocic zona do męża, do ktorego traci szacunek?


A poza tym - przyjmij do wiadomosci GregAN, ze nie czulam do męża odrazy itp... nic z Twojej listy. Czasem życie jest mniej jednoznaczne.

Małżeństwo to wartość ogromna, fakt.
Ale...dlaczego to taka wartość ? ;-)

Dla niej lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości, zakłamaniu, obłudzie ?
Nie ma tu: "cel uświęca środki" ?


Mysle, ze nie Tobie/mnie osądzac w jakim malżeństwie maja lub nie zyc inni.
I moim zdaniem nie ma tu - cel uswieca srodki....nic Tobie /mnie do tych akurat srodków.

Zas wylewania zółci ... naprawde nie pamietam. Ja tak napisalam ???
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-20, 00:23   

moc nadziei napisał/a:
sytuacja o której piszesz wg mnie zasługuje na miano postawy nieszczerej
więc mogę zgodzić się, że jest to szczególny przypadek postawy, ale niezbędny dla mnie jest tu przymiotnik "nieszczera"


Zatem co ma zrobić mąż katolik z niejednego wątku opisywanego na forum.
Być szczerym i mówić "irytujesz mnie, nie kocham cię" i sobie pójść, czy też
z uwagi na sakrament starać się przyjąć pozytywną, odpowiedzialną postawę wobec żony, nawet jeśli to się kłóci z jego wewnętrznym odczuciem ?
Przyznasz przecież, że tak w 100% nie panujemy nad tym co czujemy?
Możemy w 100% panować nad tym jak się zachowujemy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9