Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Artykul na "onecie" - pochwala niesakramentalnych
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 23:10   

tiliana
Cytat:
Nie, nie mamy ŻADNYCH powinności. Nie mamy żadnych obowiązków względem Boga. Mamy pełną wolność. Na tym polega Jego miłość do nas. Jezus nie umarł na krzyżu za świętych, tylko za wszystkich. Amy sobie lekką ręką szafujemy wyroki, kto jest godny Jego łaski, a kto nie jest...


Zgadzam się .

Cytat:
Ciągle widzę tu za dużo "Powinno być tak i tak" a za mało "Jest tak, jak jest". Wychodzicie od celu, a powinno się wychodzić od problemu i drogi jego rozwiązania...


Ciekawa koncepcja .
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 23:31   

Sprowadzanie wierności w małżeństwie jedynie do kwestii seksualności to ewidentne spłycenie sensu małżeństwa.
Że niby "białe" małżeństwo niesakramentalne jest w Kościele do zaakceptowania, natomiast używające seksualności już nie...
A gdzie się zaczyna ta sfera seksualności ? :-/
Kiedy te małzeństwo już nie jest "białe" ?
Buzi na dobranoc ? ale tylko w czółko ?
Spacer pod rękę ? a trzymając się za rękę ? a objęci ? itd

Żyć jak mąż i żona - czyżby dotyczyło to tylko seksu ?
jakiego seksu ?
a seksualności też ?
Spać można razem przytuleni ?
tyłem ? przodem ?

Takimi szczegółami można zabrnąć aż za daleko jak na te forum.
Jedno jest pewne, każdy inaczej określi sobie granice "białego" małzeństwa.

No poza tym...wszyscy jesteśmy grzeszni :evil:
Więc po to mamy możliwość spowiedzi.
Przekroczenie granic "białego", przecież moze się zdarzyć, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi wodzonymi na pokuszenie.
Po ilu grzechach przeciwko "białemu" małżeństwo, nie będzie można już mówić o "białym" ? :roll:
a po jaki czasie abstynencji znowu uzyska się status "białego" ?

Małżeństwo to nie tylko seks.
To wzajemna pomoc, wspieranie, dawanie radości, dzielenie bólu i wiele innych spraw.

Małzeństwo "cywilne" jest ważne dopóki istnieje wspólnota uczuciowa, fizyczna i gospodarcza.
Dla sądu cywilnego, najważniejsza jest wspólnota emocjonalna.
Dlaczego dla Kościoła, najważniejsza jest więź fizyczna ??

Czyżby tak należało postrzegać przykazanie miłości, że więź uczuciową, emocjonalną można zawiązywać sobie do woli, nie zwracając uwagę na współmałżonka ?
Wychodzi na to, że hippisi mieli rację... :shock:
No oni co prawda nie przestrzegali "białości", ale któż nie jest ułomny....


Nie można porzucić współmałżonka.
Małzeństwo to dotrzymanie przysięgi " nie opuszczę Cię aż do śmierci"
Kościół dopuszcza separację, ale w sytuacji ratowania życia, zdrowia.
Nie dlatego, że mi się znudziło, albo ze znalazł się ktoś inny z którym będę teraz prowadził "białe" małżeństwo.
Porzucenie innej osoby - to przestępstwo wobec przykazania miłości.

Furtka "białego" małżeństwa, kojarzy mi się z "łódką Bols", duże mrugnięcie okiem i wszyscy wiedzą o co tak naprawdę chodzi.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 08:19   

Greg - znowu widzę odwrócenie sytuacji. Nie ty jeden, powszechna tendencja jest taka, żeby się skupiać na tym, co wolno, a czego nie wolno.

Tak jak mówiłam - prawo nie jest w stanie odgórnie wyznaczyć takiej granicy. Życie zawsze to wyprzedzi, a ludzie zawsze będą potrafili ominąć. A to, co w jednej sytuacji nie jest grzechem, w innej już nim będzie. Dlatego ja się w ogóle nie wdaję w dyskusje na temat tego, czy pocałunek z kimś poza małżeństwem już jest grzechem, czy jeszcze nie... Albo przed zawarciem małżeństwa... Tak samo jak seks małżeński może być grzechem jeżeli na przykład przyświecają mu złe intencje... To tylko dana osoba w porozumieniu ze spowiednikiem może rozstrzygnąć, czy dana sytuacja jest w porządku, czy nie, a i tak trzeba do tego ogromnej porcji szczerości ze sobą, znajomości siebie i pokory...

Można co prawda zabronić odgórnie wszystkiego tak na wszelki wypadek... ale ludzie i tak będą wtedy żyć w grzechu.... albo co gorsza w poczuciu grzechu i chorym, patologicznym poczuciu winy,które naprawdę potrafi skrzywdzić człowieka.

A co do tego odwrócenia sytuacji...

Zauważcie, że nikt nie mówi o komunii dla osób, które chcą porzucić czy porzuciły małżonka i nie widzą w tym problemu. Mowa jest o komunii dla osób, które wychodząc z konkretnej sytuacji, w jakiej już są, chcą WRÓCIĆ do Jezusa. Które jakoś to, w czym siedzą, tkwią od lat, chcą poukładać i rozwiązać. To nie chodzi o przyzwolenie na opuszczanie współmałżonka, ale o umożliwienie nawrócenia się tym, którzy mają już za sobą naprawdę trudne przeżycia i teraz chcą to wszystko jakoś w zgodzie z Bogiem zacząć prostować.

Ale nie, najlepiej ich skreślić już na starcie, bo przecież oni tacy źli i grzeszni... A kto z nas ma prawo o tym decydować? I kto z nas jest od nich bardziej święty?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 08:28   

tiliana napisał/a:
Ciągle widzę tu za dużo "Powinno być tak i tak" a za mało "Jest tak, jak jest". Wychodzicie od celu, a powinno się wychodzić od problemu i drogi jego rozwiązania...


Na cóż zda się się silne skupianie na "jest tak a tak"? To bezperspektywiczne babranie się w błotku. Nad błotkiem można się pochylać, ale po to aby człowieka stamtąd wyciągnąć; dla podjęcia decyzji - lepsza lina czy żerdź - wyciagamy i koniec. Ew. jak człowiek wyleźć nie chce to niech sobie siedzi, wracamy nad błotko za rok.
Znając, diagnozując stan faktyczny zawsze trzeba mieć przed sobą cel, i środki, drogę do tego wiodącą. Dopiero taka postawa jest rozwijająca.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 08:35   

tiliana napisał/a:
Zauważcie, że nikt nie mówi o komunii dla osób, które chcą porzucić czy porzuciły małżonka i nie widzą w tym problemu. Mowa jest o komunii dla osób, które wychodząc z konkretnej sytuacji, w jakiej już są, chcą WRÓCIĆ do Jezusa. Które jakoś to, w czym siedzą, tkwią od lat, chcą poukładać i rozwiązać. To nie chodzi o przyzwolenie na opuszczanie współmałżonka, ale o umożliwienie nawrócenia się tym, którzy mają już za sobą naprawdę trudne przeżycia i teraz chcą to wszystko jakoś w zgodzie z Bogiem zacząć prostować.


Jaką sytuację masz na myśli?
Parę było świadectw na Sycharze, o powrotach z niesakramentalnych związków. Wspólne dla nich było to, że człowiek się nawracał, widział jakim złem był związek niesakramentalny, wychodził z tego związku (nie zawsze to się wiązało z pojednaniem z sakramentalnym małżonkiem), i dopiero wtedy szedł do spowiedzi i do Komunii. Jasne, proste, logiczne i bezdyskusyjne.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 09:56   

Taką, jak w artykule:
Cytat:
Zatem przychodzi do ojca osoba po rozwodzie - wcześniej porzucona przez swojego małżonka - która teraz jednak ułożyła sobie życie na nowo z - tym razem - "cywilnym" małżonkiem, bez ślubu kościelnego. I ojciec odpowiada: - Nie, nie ma możliwości, abyś przystąpił(a) do komunii?

Niekoniecznie.

Bo?

Istnieją warunki, w których ta osoba może przystąpić do komunii.

Jakie?

Przypuśćmy, że mamy taką oto sytuację: para jest w powtórnym związku niesakramentalnym, wychowują dzieci i porozumiawszy się ze sobą dochodzą do przekonania, że chcieliby przystępować do komunii. Decydują się więc na to, że od teraz będą żyć w tak zwanym białym małżeństwie. Nie rozbijają swojego związku i rodziny, tylko deklarują, że nie będą dzielili łoża małżeńskiego. Jeżeli takie zobowiązanie podejmą w sumieniu, wobec spowiednika i czasem proboszcza, to mogą przystępować do komunii.


O tym chyba cały czas jest rozmowa. I o tym, że większość osób tutaj takie podejście uważa za zbyt liberalne... Bo osób w związkach niesakramentalnych niemożna w żadnych okolicznościach dopuścić do komunii. Bo tak. Bo wtedy ci, którzy zachowują celibat i nie wiążą się z nikim będą poszkodowani. Bo jak Kościół powie, że coś przestaje być grzechem, to przestanie nim być. Bo świat ma wyglądać tak, jak chcemy go widzieć niezależnie od tego, jak wygląda naprawdę.

Ja nie mówię o tym, żeby nie stawiać celu i babrać się w błotku...Tylko żeby nie zafiksowywać się na tym, jak być powinno w oderwaniu od tego, co jest.

Bo dojdziemy do sytuacji jak z jednego filmu o zakładzie poprawczym dla chłopców prowadzonym przez zakonników, gdzie chłopcy starsi i młodsi mieli zakaz jakichkolwiek kontaktów, żeby nie dopuścić do molestowania. Idea słuszna i godna pochwały. I takie były reguły, litera prawa. I w momencie jak starszy i młodszy brat przytulili się przez mur, bo składali sobie życzenia świąteczne, to to prawo złamali i zostali wychłostani... I o takim zafiksowaniu na tym, co wolno, a czego nie wolno mówię. O takim trzymaniu się litery prawa. Bo to zakrawa o bezduszność i nie ma w tym miłosierdzia i miłości. Bo ważniejsze staje się prawo, niż człowiek.

Przepisy wyznaczane przez kościół są inne w swoim charakterze niż prawo stanowione przez państwo,bo dotyczą spraw sumienia. Spraw, które nie są czarno-białe i nie są stałe. I tylko przed takim czarno-białym patrzeniem na sytuacje i odgórnym orzekaniem, co jest dobre, a co złe, przestrzegam.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 11:03   

[quote="DHL1"]Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość...

DHL1, to Twoje przemyślenia, czy czyjeś? Jeżeli czyjeś, to może warto by podać źródło?

DHL1 napisał:
JACKU zamiast skupiać się nad sensem tego czy twoja zona jest na TAK...czy NIE
w zakresie przysięgi małżeńskiej..
najpierw warto wiedzieć co poszczególne słowa znaczą....
potem odnieść się samemu do nich-znaczy odszukać własny udział w tym ..

DHL1 moje rozważania były hipotetyczne i nie odnosiły się konkretnie do mojej żony. Ale jeżeli masz wątpliwości, to muszę Ci wyjaśnić, że jestem już od kilku lat sam i dobrze odszukałem już własny udział w tym...

Jak kilka razy na tym forum było rozważane, my panowie mamy tendencję do nadmiernego uważania "schrzaniłem to", w przeciwieństwie do pań, które widzą więcej błędów w naszym postępowaniu.

Pozdrawiam
Jacek
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 13:10   

Wsadzę kij w mrowisko i spróbuję podejść do tematu od troszkę innej strony.

Odniosłam wrażenie, że z niektórych Waszych wpisów wynika, że zakaz przystępowania do sakramentów, a przede wszystkim do Komunii jest po prostu karą za odejście od sakramentalnego małżonka i związanie się z inną osobą. A to chyba nie jest takie proste. Wg mnie ten zakaz jest konsekwencją ich postępowania - życia w niesakramentalnym związku, czyli w grzechu, ale nie jako kara, tylko po prostu brak stanu łaski uświęcającej. Wy zaś uważacie, że tutaj ktoś uniewinnia tych, którzy odeszli i ułożyli sobie życie z kimś innym, bo jeśli "tylko" zrezygnują z seksu to już mogą sobie chodzić do Komunii.

I tutaj trochę mnie ta Wasza postawa zaciekawia, oczywiście każdy przypadek jest inny, ale tak sobie pomyślałam, jeśli ci ludzie (ci którzy odeszli) są na tyle dojrzali, że podejmują decyzję - ok mam nową rodzinę, żonę/męża, konkubinę/konkubenta, ale sakrament pokuty i eucharystii jest dla mnie tak ważny, że zrezygnuję z tego seksu, żeby tylko móc do nich przystępować, to świadczy to o jakimś stopniu nawrócenia. Przecież oni muszą iść do tej spowiedzi i wyspowiadać się z życia w nowym związku jako grzechu, więc jakby nie było jeden z celów został osiągnięty- uświadomienie błędów i nawrócenie współmałżonka. Po drugie, taka osoba przystępując do spowiedzi i komunii jest w bardzo bliskiej relacji z Bogiem, a więc ma większe szanse na jeszcze większe "oświecenie" i dojrzałość do decyzji o powrocie do sakramentalnego małżonka. Oczywiście, może być tak, że w tym nowym związku są dzieci i odejście od nowej rodziny i powrót po iluś tam latach do "starej" rodziny wyrządziłoby kolejną krzywdę i rozbicie kolejnej rodziny, więc znowu nie ma dobrego wyjścia, a żądanie by taki małżonek tak zrobił jest trochę wg mnie egoistyczne i jakieś takie niechrześcijańskie (niezależnie od winy małżonka, który odszedł). Wiem, że brzmi to okrutnie, ale kiedy już chwast rośnie razem ze zbożem próby wyrwania go kończą się wyrwaniem też zboża, więc trzeba by się zastanowić co powoduje większe szkody - czy trwanie małżonka, który odszedł w niesakramentalnym białym małżeństwie i "samotność" sakramentalnego małżonka, czy opuszczenie nowej rodziny i próby sklejania tej starej. Każdy przypadek jest inny, nie ma co generalizować.

Oczywiście można przyczepić się tego seksu, że czemu wystarczy tylko z tego aspektu związku zrezygnować, żeby już być dopuszczonym do Komunii. Ale może jednak coś w tym jest, nawet w małżeństwie cywilnym to tak jakby 1/3 pożycia. A w sumie jeśli para z tego rezygnuje to żyje jak przyjaciele, trudno nazwać ich parą. Może sama nie do końca w to wierzę, ale kiedy próbuję sobie wyobrazić taką parę, która podejmuje taką właśnie decyzję, to myślę, że muszą to być ludzie o bardzo dużej wierze, którzy tak jak pisałam, prawdopodobnie bardzo dobrze uświadomili sobie niewłaściwość swojego postępowania, ale z jakichś powodów nie widzą możliwości naprawienia go poprzez zakończenie aktualnego związku i powrót do poprzedniego. W sumie jest to dość dramatyczna sytuacja. Ciekawa jestem ile takich białych małżeństw w praktyce funkcjonuje.

Zupełnie odrębną kwestią jest sprawa ważności sakramentu małżeństwa. Może właśnie od razu kiedy małżeństwo się rozpada należałoby to badać? Ludzie często nie mają świadomości, zwłaszcza ci ze starszego pokolenia, że nieważność może ich dotyczyć. A tak Kościół najpierw udziela ślubów na prawo i lewo komu popadnie bez przygotowania, a potem każe trwać w wierności sakramentalnemu małżonkowi, kiedy po 20 latach może się okazać, że to wcale nie było konieczne.. I oczywiście, kolejna kwestia, niezależnie od ważności sakramentu małżeństwa jest jeszcze miłość do tego małżonka, który odchodzi i jego odejście boli pewnie tak samo bardzo bez względu na to czy ślub kościelny był ważny czy nie.

Mam jednak wrażenie, że przez wypowiadające się na forum osoby przemawia właśnie ten ból i żal, ale taki na granicy żądzy zemsty, i niepogodzenie z losem. Nie ma tam niestety takiej chrześcijańskiej miłości bliźniego, przebaczenia przede wszystkim i zaufania Bogu. Wiem, że to jest cholernie trudne, ale kiedy jest się tak blisko Boga jak przynajmniej większość osób na forum twierdzi, to z czasem taka postawa powinna być chyba naturalna? Jeśli przecież to Wy decydowalibyście o tym, czy taki były małżonek może pod pewnymi warunkami przystępować do sakramentów czy nie, to Wasze obecne stanowisko skazywałoby Waszych byłych małżonków na ryzyko śmierci w grzechu ciężkim (bez spowiedzi i Komunii) i przez to potępienie, czy Wy naprawdę tego chcecie?
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 14:26   

Cytat:
Przepisy wyznaczane przez kościół są inne w swoim charakterze niż prawo stanowione przez państwo,bo dotyczą spraw sumienia. Spraw, które nie są czarno-białe i nie są stałe. I tylko przed takim czarno-białym patrzeniem na sytuacje i odgórnym orzekaniem, co jest dobre, a co złe, przestrzegam.
_________________

Zgadzam się, że przepisy wyznaczane przez Kościół mają inny charakter. Ale nie wydaje mi się słuszne, że dla nas , wierzących sprawy sumienia nie są stałe.
Czy nie powinny takie być?
Czy tak nie ma znaczyć tak , a nie - nie?
Czy nie mamy obowiązku dobro nazywać dobrem a zło złem?
Jeśli nasze sumienia chrześciańskie przestaną odróżniać dobro od zła, to co dalej?
Czy żeby można było zastosować chrześciańskie MIŁOSIERDZIE , nie należy najpierw uznać ,że ktoś w danym przypadku zgrzeszył?
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 15:07   

Gianna napisał/a:
Jeśli nasze sumienia chrześciańskie przestaną odróżniać dobro od zła, to co dalej?

Czy żeby można było zastosować chrześciańskie MIŁOSIERDZIE , nie należy najpierw uznać ,że ktoś w danym przypadku zgrzeszył?

No i chyba w tych kilku słowach wyraża się całość i sedno sprawy.

NASZE CHRZEŚCIJAŃSKIE SUMIENIE...brzmi prawie jak nasza wiara.. nasza religia. .nasze przekonania.. nasza prawdziwa wiara
Nie ważne co mówi kościół. .nie ważne jak do tego pochodzą Sobory.. nie ważne ze o białych małżeństwa choćby mówił Jan Paweł II ,nie istotne że o tym temacie mówią jego następcy .
Nie ważne bo przecież my wiemy lepiej, czujemy lepiej, wierzymy lepiej.
Dla mnie jest to proste

Stowarzyszenie i formacja forum -powstała dla konkretnej grupy ludzi
Ludzi jacy zostali zdradzeni, porzuceni, oszukani- jakich poprostu ktoś już nie chce.
Ale oni wciąż chcą i mimo że gdzieś tam pada ciągle głos -że już jest to z nami w zgodzie co się stało.
To jednak wciąż odzywa się ten brak zgody
a kiedy??

choćby gdy pojawia się takowy temat....ze ktoś może mieć to samo co ja....
dostęp do szerszego spektrum wiary

a przecież uciekła z tego co kiedyś zwalismy MY.
Czy to sprawiedliwe ??
bo oszukała,bo złamała,bo porzuciła
I tu włącza się czynnik ludzki
i mówi TO JEST NIESPRAWIEDLIWE...
i dalej
ludzki czynnik podpowiada
odebrać...zakazać.. potępić.. .
Boga wszak nie obrazimy ,nie pogniewamy się -bo bez niegi zginiemy(i to wiemy)
Ale że są żli księża-to już nam można.
A przecież to nie sami niesakramentalni to wymyślili...to nie sami niesakramentalni...narzucili warunki do spełnienia....
by dostać to szersze spektrum jak i my

I skoro Nirwana wspomniała sytuację błotka...
to mi przychodzi do głowy tekst....

I niby jesteśmy blisko Boga.....lecz na ziemi w błocie tapla się noga

pozdrawiam

p.s

Mare to nie słowa mojej zony były -jeno mego przewodnika duchowego.
Jacku teksty0a w zasadzie rozważania - jest ze stron dostępnych Opus Dei.
Nie istotne co faceci..co kobiety.
Ważne że zanim rozliczysz innego- najpierw rozlicz siebie.
I tyczy się to wszystkiego
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 15:21   

moc nadziei napisał/a:
Ha, masz rację.
Mnie uderzyło bardzo w czułe miejsce któreś z kazań bodajże ks. Dziewieckiego.
Że łamanie przysięgi zaczyna się w momencie gdy przestajemy okazywać miłość drugiemu..


Witam!

tak to prawda! to ks. Marek Dziewiecki :-)
Zatem zachęcam Panów do przesłuchania tych kazań, zamiast wypisywania podstaw prawnych dlaczego jesteśmy usprawiedliwieni.
nikt nas nie zwolnił z przysięgi małżeńskiej i my mamy działać.
Nawet jak druga strona zachowuje sie niewłaściwie to i tak mamy ten obowiązek.
Udało mi się wsyłac ponownie kartkę pocztową z kilkoma miłymi zdaniami. Wysyłam drobny przelew jej na konto z linkiem do kazań ks. Marka.

Szukam i zastanawiam się w jaki sposób mogę dodatkowo okazać miłość bez bycia tym ktory do czegoś przymusza. Wysyłam znaki jako zaproszenie.

Żyję swoim życiem. Nie uciekam ale podejmuje wyzwanie, ktore Bog zadal mi na to zycie. Widze tez zmiany w sobie. otwieram sie na innych. Nigdy przedtem nie zatrzymalbym sie aby dac cos do zjedzenai bezdomnemu i z nim porozmawiac na lawce.
Otrzymuje tez wiele innych rzeczy, w tym materialnych. Nachodza i mnie pokusy i chwile zwatpienia. Brak w mieszkaniu tej drugiej osoby i dzieci. Tesknie za nimi. Ostatnio obudzilem sie w nocy bo snilo mi sie ze wola mnie moj synek.
Boli serce ale tez i jestem w pelni sil. Moglbym zalozyc rodzine druga. Ale cos takiego mam w sobie ze chce trwac w tym co otrzymalem. Moze bedzie jeszcze czas ze bede mogl normalnie byc z dziecmi.
A nawet jezeli nie to moze bede mogl im pomagac w przyszlosci? Kto wie? Ale tez wiem ze wiernosc Bogu jeszcze nikomu nie zaszkodzila.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 15:32   

Jacek-sychar napisał/a:
k kilka razy na tym forum było rozważane, my panowie mamy tendencję do nadmiernego uważania "schrzaniłem to", w przeciwieństwie do pań, które widzą więcej błędów w naszym postępowaniu.


Witaj,

Fajnie piszesz. Jacku co powinniśmy robić, aby okazywać naszym paniom miłość nawet kiedy jesteśmy daleko?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 16:19   

DHL1 napisał/a:
I skoro Nirwana wspomniała sytuację błotka...
to mi przychodzi do głowy tekst....

I niby jesteśmy blisko Boga.....lecz na ziemi w błocie tapla się noga


Toż ludźmi jesteśmy, słabi i grzeszni, święty Jan Paweł II spowiadał się co 2 tygodnie. Pro forma to robił? Będą takie sytuacje, kiedy i jesteśmy blisko Boga, i zahaczać o błoto będziemy. Na każdej Mszy spowiedź powszechna gładzi grzechy lekkie - nie dla ludzi to, grzeszników? Nawet jak codziennie jest się na Mszy?

Jest jednak różnica - być świadomym swojej grzeszności i tego, że się błędy popełnia, ale jednak próbować być blisko Boga i zmywać błoto z kaloszy, a radosnym taplaniem się w błotku, twierdząc że to nie grzech, tylko borowina :shock:
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-18, 16:19   

Gianna napisał/a:
Cytat:
Przepisy wyznaczane przez kościół są inne w swoim charakterze niż prawo stanowione przez państwo,bo dotyczą spraw sumienia. Spraw, które nie są czarno-białe i nie są stałe. I tylko przed takim czarno-białym patrzeniem na sytuacje i odgórnym orzekaniem, co jest dobre, a co złe, przestrzegam.
_________________

Zgadzam się, że przepisy wyznaczane przez Kościół mają inny charakter. Ale nie wydaje mi się słuszne, że dla nas , wierzących sprawy sumienia nie są stałe.
Czy nie powinny takie być?
Czy tak nie ma znaczyć tak , a nie - nie?
Czy nie mamy obowiązku dobro nazywać dobrem a zło złem?
Jeśli nasze sumienia chrześciańskie przestaną odróżniać dobro od zła, to co dalej?
Czy żeby można było zastosować chrześciańskie MIŁOSIERDZIE , nie należy najpierw uznać ,że ktoś w danym przypadku zgrzeszył?


Nie są stałe w kontekście tego, co jest dobre dla danej osoby na danym etapie rozwoju, w danym stopniu dojrzałości w danej sytuacji. Coś, co jest właściwe dla samotnej osoby dwudziestoletniej nie koniecznie jest dobre dla sześćdziesięcioletniej babci wnukom... Tylko o takim kontekście myślałam.

A mnie zastanawia jeszcze jedno - to, jak bardzo się sporo osób tutaj skupia na możliwych nadużyciach w momencie kiedy uznamy, że komunia dla małżonków niesakramentalnych jest możliwa. Po co w ogóle rozpatrywać takie przypadki, takie ewentualności, kiedy ktoś sobie zaczyna to naciągać i dopasowywać pod siebie? To sprawa między nim i Bogiem, sprawa sumienia tej osoby, tego też nie jesteśmy w stanie sami ocenić... Po co przypisywać ludziom od razu takie złe intencje?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9