Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
POwiedział: Religia jest dla mas, które nie używają rozumu&q
Autor Wiadomość
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 10:07   POwiedział: Religia jest dla mas, które nie używają rozumu&q

Witajcie,
Wczoraj po raz pierwszy uczestniczyłam w rozmowie o Bogu, religii, podejściu do pewnych życiowych decyzji w sytuacji problematycznej. Pewien Pan zdradził zonę (nie pierwszy raz), ona go w końcu zostawiła. Po jakimś czasie na jego prośbę przyjęła go z powrotem. Okazało się, że kochanka jego jest w ciąży. Zapytano mnie co myślę na ten temat, jak powinni sie wszyscy zachować. Powiedziałam, że powinien zostać z żoną, płacic alimenty i nie kontaktować się z matką dziecka, ani z dzieckiem, ze względu na zonę, którą bardzo zranił. Nie brac udziału w wychowaniu. Zarzucono mi, że to uciekanie od odpowiedzialności, że dziecko na tym ucierpi, nie mając ojca. Próbowałam tłumaczyć, że jest przysięga małżeńska, że to żonie jest winien dochować wierności, i że musi ponieść konsekwencję wyborów i życ w poczuciu winy do końca życia. Ewentualna zgoda na wychowanie mogłaby wyjść ze strony żony, która to znosząc ten ból zdecydowałaby się ponieść konsekwencję za męża. Zapytano mnie: gdzie w Biblii jest to napisane, że tak ma być...zrobiło mi się przykro, ale nie spodziewam się, że ktoś zrozumie. NIe wiem, gdzie to w Biblii jest napisane...określono moje poglądy jako fanatyczne, że religia jest dla mas, które nie używają rozumu, że Bóg dał ludziom serce i rozum, i że nimi mają się kierować, i jak serce i rozum mówi, że dziecko będzie cierpieć, to należy dziecko wychować, że ono jest niewinne. Odpuściłam. Jak można rozmawiać, czy warto rozmawiać? Po takich rozmowach człowiek nie wie co ma myśleć...
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 10:31   

Samboja napisał/a:
gdzie w Biblii jest to napisane, że tak ma być...zrobiło mi się przykro, ale nie spodziewam się, że ktoś zrozumie. NIe wiem, gdzie to w Biblii jest napisane..



3 Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" 4 On odpowiedział: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? 5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". 7 Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?" 8 Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. 9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo".
(Mt 19, 3-9)


Co Bóg złaczył niech człowiek nie rozdziela, żaden człowiek (nawet dziecko)
To tak gwoli wyjaśnienia, gdzie to w Biblii znaleźc mozna.
Wiesz jednak sama, że ten temat budzi wiele kontrowersji nawet tu na forum i jest niezmiernie trudny, a osoby myślace w taki sposób jak Ty uważane są za fanatyków religijnych.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 10:35   

Ale co ma do tego religia?

Mamy do czynienia z notorycznym wiarołomcą. Jego żona to akceptuje, przyjęła go z powrotem. Zapewne ów pan zdradzi ponownie.

Dziecku takiego ojca nie życzę, kochanka właśnie ponosi konsekwencje wejścia w cudze małżeństwo.

Dla dziecka będzie korzystniej, jak nieodpowiedzialny dawca nasienia poniesie koszty utrzymania dziecka, tak aby jego matka mogła je wychować. Jak rozumiem jest niezwiązana z innym, więc ma szansę na związek z kimś, kto zaakceptuje ją i jej nieślubne dziecko.

Z Twojego rozwiązania są same korzyści, o ile można o tym mówić w takiej sytuacji.

Jeżeli zaś ojciec pała uczuciami rodzicielskimi, to albo odchodzi od zony sakramentalnej, a Bóg go kiedyś rozliczy, albo niech z nią negocjuje, jak grać rolę rodzica, a żony nie wykończyć.

Ja bym powiedziała, że to nie religia jest dla mas, ale nowa "religia" pt. moje życie jest mojsze i ma być przyjemne. Dla mas natomiast nie jest poczucie odpowiedzialności, lojalność, wierność, uczciwość i miłość bliźniego.

Tu nie ma nic do rozumienia - facet postąpił źle, chce sobie "zrobić dobrze" jako fatalny mąż, ale dobry tatuś in spe. A z żoną sakramentalną ma dzieci?
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 10:57   

Dzieci ma juz dorosłe...a kochanke zostawił mąż sakramentalny po tym co zrobiła...historia zapewnie sie skonczy kolejna zdradą...facet nie ma żadnych potrzeb rodzicielskich, będzie szczęśliwy w tym związku z żoną, która mu setny raz wybacza...najlepiej dla niego byłoby gdyby go żona zostawiła, dzieci sie od niego odwróciły, został by sam...ale nawet wtedy kto wie, czy coś do niego dotrze...
Nazywanie kogoś fanatykiem dla mnie jest oceną wyrażona w braku szacunku. Nieważne kto jak myśli, należy sie szacunek. Z jakis powodów myśli co myśli, i skąd pewnośc, że to co my myślmy jest lepsze? Jedyny więc sposób, to nie brac takich słów do siebie i nie ranić się nimi...nie mój problem, że ktoś myśli, że wie lepiej...a kto to wie...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 12:12   Re: POwiedział: Religia jest dla mas, które nie używają rozu

Samboja napisał/a:

Powiedziałam, że powinien zostać z żoną, płacic alimenty i nie kontaktować się z matką dziecka, ani z dzieckiem, ze względu na zonę, którą bardzo zranił.


Może żona po tym n-tym wyskoku pana powinna się jednak zdobyć na refleksję i stwierdzić, że
tworzą z mężem teatrzyk. Dla kogo? dla ludzi? otoczenia? bo dla dzieci już chyba nie (jeśli są dorosłe).
Facet pewnie wróci do domu, gdzie ma obiadki i opierunek a może i łóżkowe usługi,
a za kilka mies, czy rok historia się powtórzy id nowa...
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 12:52   

Grzogorzu,
Zgadzam się z Tobą...w tym przypadku lepiej dla niego, gdyby go zostawiła...
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 21:35   

Nie ma sensu z kimś kto nie wierzy w dyskusji przytaczać argumenty wynikające z wiary ;/ Po co tamci ludzie Cię o to pytali - niby chcąc znac stanowisko Kościoła - skoro nie potrafią tego przyjąć (niekoneicznie zgodzić się z tym). Gdyby powrócił temat to możesz dodać argumentację 'ludzką' jaką przytacza np. Dziewiecki: takie 'podwójne' życie czyli powrót do żony przy jednoczesnym uczestniczeniu w życiu kochanki i dziecka kończy się tym często, że kochanka 'kusi' dalej - czyli znowu może się rozpaść sakramentalne małżeństwo, a 'weekendowe' wychowywanie dziecka to rozpeiszanie a nie żadne wychowanie. Łożyć kase i służyć pomocą w razie sytuacji wyjątkowych czyli nie wymiana żarówki ale np. pobyt dziecka w szpitalu. Akurat w tej histori zastanawia to, że ten pan chyba 'zwiał' od kochanki przed odpowiedzialnością i ciężarem wychowania w tym wieku małego dziecka. Ale to Pan Bóg nasze serca bada i on nas będzie rozliczał nawet jeśłi wg prawa jest ok (tak jak u faryzeuszów).
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 23:25   

Ciężko jest wytłumaczyć ból cierpienia po zdradzie komuś kto miał ileś tam partnerów seksualnych w życiu. Podejrzewam że w tym towarzystwie byli właśnie tacy. Dla nich wierność znaczy tyle co kry lodowe spływające wiosną do Bałtyku. Za rok będą nowe.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 11:04   

Cytat:
Zarzucono mi, że to uciekanie od odpowiedzialności, że dziecko na tym ucierpi, nie mając ojca.


:mrgreen:
A skąd niby "ci myślący" twoi rozmówcy
spodziewają się nagle odpowiedzialności za to dziecko
od tego akurat faceta ,
skoro wykazał , że jest nieodpowiedzialny
( wobec żony i własnych dzieci ) ?
Gdzie tu logika ?
........ no chyba , że tak wierzą w człowieka , jego przemianę :mrgreen:

Cytat:
Zapytano mnie: gdzie w Biblii jest to napisane, że tak ma być

A gdzie jest napisane , że tak nie ma być ,
albo że ma być tak jak oni twierdzą .
Czy w Biblii ma być opisany szczegółowo każdy możliwy przypadek ?
Skad ta ich niewiara w możliwości rozumu ludzkiego ?
Coż z nich za wyznawcy wielkości człowieka ?

-------------------------------------------------

Kwestia kluczowa .
Ktoś uznajacy się za niewierzącego żyje i myśli
w perspektywie tego zycia , do śmierci .
Wierzący zasadniczo myśli o tym drugim etapie .
Zatem całkowite rozminięcie się , inne światy .
Inna logika i argumenty .


Wg. mnie dla niewierzącego
najbardziej naturalną , logiczną formą zycia
powinien być jakiś skrajny hodonizm .
Uznanie , że nie ma czegoś takiego jak jakiekolwiek normy moralne .
Odrzucenie wszystkiego co nas ogranicza .
Skoro ktoś uważa , ze ma jedno skończone życie ,
to powinien brać ile zdoła , na co się ogląda ?
Praca jest głupotą i stratą czasu .
Uczciwość :mrgreen:
frajerstwem lub nieudacznictwem
Po co pozawierali związki małżeńskie ? :shock:
Nie lepiej się "bzykać" z kim się spodoba i bez zobowiazań ?
itd , itd.
Dlaczego oni nie uzywają rozumu ?
Dlaczego tak się ograniczają , są ograniczeni czy co ?
Dlaczego nie są konsekwentni w rozumowaniu ?
Czymże jest jakaś tam "odpowiedzialność" ?
A niby przed kim to oni chcą ODPOWIADAĆ ??????????? :shock: :shock: :shock:

Boga nie ma , sumienie to wymysł kościoła ( rodzaj straszaka , czegoś w rodzaju wbijania w poczucie winy ) .
Przed innymi ?
A gdzież ich "wolność" ? :mrgreen:

A przede wszystkim , gdzie ich rozum ? :mrgreen:


Żyją w kulturze , które jest przesycone wartościami wyższymi ,
które nie przynoszą bezpośredniego "zysku" .
Gdzie tu logika , żyć według ducha w materialistycznym świecie ? :mrgreen:
Bezsens jakiś .
Żyć według ducha , jednocześnie zaprzeczając istnieniu świata duchowego ?
Żyć prawie "po bożemu" negując jednocześnie Boga ?
( bo zasadniczo kierują się zachodnią mentalnością , wyrosłą przecież na gruncie chrześcijaństwa )
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 12:14   

Samboja, fanatyczką nie jesteś, uważasz przecież, że żona powinna zamknąć drzwi przed wiarołomnym, tak jak mąż kochanki.
Sytuacje, które opisałaś są megatrudne. Przyznam, że początkowo jak spotkałam się właśnie tutaj z rozwiązaniem wskazanym przez Ciebie, to nie budziło to mojej aprobaty. Taki odruch: bo niewinne niczemu dziecko. I pewnie dlatego spotkałaś się z taką reakcją. Dzisiaj podejście do dzieci, ich sytuacji, wychowania dość istotnie się zmieniło na rzecz koncentracji na tzw. dobru dziecka. Stąd pewnie reakcja Twoich znajomych. Dorośli bez znaczenia, tylko dziecko. I argument sakramentalne małżeństwo kontra dziecko może budzić sprzeciw. A w tej całej sytuacji jest jednak ogrom argumentów wskazujących na to, że podane przez Ciebie rozwiązanie uwzględnia również właśnie dobro tego nieślubnego dziecka, którego sytuacji z chwili poczęcia zmienić i tak się nie da. Rozmawiać zawsze warto, tylko argumenty dobierać odpowiednio do interlokutorów. Dość zadziwiające jednak bywa, że osoby, które tak domagają się udziału takiego ojca w życiu dziecka z kochanką same dokładają swoje do utrudnienia życia tego dziecka przez jego piętnowanie, czy też jego matki.
Mare, kiedyś, kiedyś odczułam większe uprawnienie do świętowania Bożego Narodzenia niż zagorzali antyklerykałowie, z którymi rozmawiałam. Dziś mi to minęło, zbyt wielu znam wspaniałych ludzi, ateistów, którzy mają niebo błękitne nad sobą a prawo moralne w sobie.
Orsz, ból cierpienia po jakiejkolwiek stracie ma uwarunkowania charakterologiczne, a nie tylko związane z przeżytą historią. Posiadanie jednego partnera seksualnego wynikać może z przekonań, podejścia do seksu i wierności a może być tak jak w tym wierszyku: brak okazji, odwagi i ochoty przyczyną niejednej cnoty. Cierpienie ma wymiar indywidualny i nie zgadzam się z twierdzeniem, że ból nie do opisania po zdradzie towarzyszy w większym stopniu tym, którzy mieli tylko jednego partnera. To może być jedynie formą szukania uzasadnienia dla cierpienia, z którym sobie poradzić nie można. Zresztą nie istotne jak mocno się cierpi ale co się z tym cierpieniem zrobi. Można nie mieć siły do tego stopnia, że człowiek sobie życie odbiera. Można chcieć je zniszczyć razem z sobą, innymi osobami, relacjami. Można podświadomie czerpać z takiego stanu korzyści. Można też zaakceptować życiowe straty jako element życia, dokonać wyboru.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 12:40   

mare1966 napisał/a:

Wg. mnie dla niewierzącego
najbardziej naturalną , logiczną formą zycia
powinien być jakiś skrajny hodonizm .
Uznanie , że nie ma czegoś takiego jak jakiekolwiek normy moralne .
Odrzucenie wszystkiego co nas ogranicza .
Skoro ktoś uważa , ze ma jedno skończone życie ,
to powinien brać ile zdoła , na co się ogląda ?
Praca jest głupotą i stratą czasu .
Uczciwość :mrgreen:
frajerstwem lub nieudacznictwem


Mare, a masz znajomych niewierzących?
Ja mam i wcale nie są gorszymi ludźmi od tych wierzących.
Czy jak się do kogoś uśmiechniesz, pomożesz komuś, powiesz coś miłego,
wesprzesz rodziców, nie kradniesz, nie zabijasz....to robisz tak ponieważ takie są nakazy kościoła i ponieważ boisz się piekła?
Czy raczej z ludzkiej humanistycznej dobroci.
Albo mówiąc kolokwialnie, z dobrego serca.
Można być dobrym człowiekiem nie będąc katolikiem, z kolei wśród katolików też jest
sporo złych ludzi.

Niewierzący odrzuca nakazy związane z Bogiem (chodzenie do koscioła itp), ale nie odrzuca
wartości zwiazanych z relacjami z innymi ludźmi, bo zyje wsród ludzi.
Tak samo pragnie miłości, przyjaźni , sympatii....
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 12:44   

złamana napisał/a:
Samboja, fanatyczką nie jesteś, uważasz przecież, że żona powinna zamknąć drzwi przed wiarołomnym, tak jak mąż kochanki.
Sytuacje, które opisałaś są megatrudne. Przyznam, że początkowo jak spotkałam się właśnie tutaj z rozwiązaniem wskazanym przez Ciebie, to nie budziło to mojej aprobaty. Taki odruch: bo niewinne niczemu dziecko. I pewnie dlatego spotkałaś się z taką reakcją. Dzisiaj podejście do dzieci, ich sytuacji, wychowania dość istotnie się zmieniło na rzecz koncentracji na tzw. dobru dziecka.


W takich sytuacjach często górę bierze biologia (nie ja to wymysliłem, tylko wyczytałem).
Jeśli facet kocha matkę nowonarodzonego dziecka, a jego "poprzednie" dzieci są juz duże i nie wymagają opieki to wybierze kochankę.
W tym konkretnym przypadku ten pan to pewnie nie kocha ani matki tego dziecka ani nie kocha sakramentalnej żony. Pewnie głównie kocha siebie i może najlepiej byłoby aby był sam ze soba i nie zatruwał innym zycia.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 15:16   

grzegorz_ napisał/a:
Mare, a masz znajomych niewierzących?

Ja mam i wcale nie są gorszymi ludźmi od tych wierzących.

Czy jak się do kogoś uśmiechniesz, pomożesz komuś, powiesz coś miłego,

wesprzesz rodziców, nie kradniesz, nie zabijasz....to robisz tak ponieważ takie są nakazy kościoła i ponieważ boisz się piekła?

Czy raczej z ludzkiej humanistycznej dobroci.

Albo mówiąc kolokwialnie, z dobrego serca.

Można być dobrym człowiekiem nie będąc katolikiem, z kolei wśród katolików też jest

sporo złych ludzi.

No właśnie a gdzie zostało powiedziane że niewierzący jest gorszy od wierzącego.
Skoro Bóg kocha wszystkich równo i każdy ma szansę.
Mare skrajne poglądy katolickie są niebezpieczne- powstają najczęściej w skutek
inwazyjnego nawrócenia pod wpływem własnych ciężkich (osobistych) doznań.
W skutek czego powstaje efekt że skoro jestem katolik -to jestem lepszy.
Napisze tylko tak :
ludzie jacy wierzą od bardzo dawna- w zasadzie od lat gdy maja już pełną świadomość,gruntują styl,sposób życia od lat.
A wiara eksternistyczna i szybka ...no cóz łatwo odgadnąć jaka to wiara.
Czasami bardziej to zaślepienie i dolepianie sobie znaczka jestem wierzący....jakby to było co najmniej zdobyciem Mont Everest.
A to Mare jest zwyczajność życia-
i dlatego że jesteśmy czasem niedouczeni....to wydaje nam się co wydaje , łakniemy tematy ,słowa ,zdania -jakie nam pasują adekwatnie do chwili i sytuacji-lub by wytłumaczyć stan w jakim się znajdujemy.
Ja prywatnie nigdy bym sobie nie pozwolił na wypowiedzi o niewierzących -bo identycznie znam ludzi całkowicie nie wierzących w Boga a o bogatych wartościach wewnętrznych.
Takich jakich czasem nawet brak niektórym katolikom.
I jak nic odnajduje się tu dokładnie to:

nie wydawaj fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu......
a skoro się o tym zapomina ...
no cóż może czas na
KOREPETYCJE
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-05, 15:58   

mare pisze:
Cytat:
Wg. mnie dla niewierzącego
najbardziej naturalną , logiczną formą zycia
powinien być jakiś skrajny hodonizm .


Skąd takie przekonanie? Na dodatek skrajny...

Cytat:
Uznanie , że nie ma czegoś takiego jak jakiekolwiek normy moralne .
Odrzucenie wszystkiego co nas ogranicza .


Nie rozumiem, dlaczego zakładasz że człowiek niewierzący w Boga nie żyje wg norm moralnych i że są one przypisane tylko wierzącym a szczególnie katolikom?


Cytat:
Skoro ktoś uważa , ze ma jedno skończone życie ,
to powinien brać ile zdoła , na co się ogląda ?
Praca jest głupotą i stratą czasu .
Uczciwość :mrgreen: frajerstwem lub nieudacznictwem


mare to są TYLKO Twoje założenia, na dodatek błędne.
Wyrażają tylko Twój pogląd.
Na podstawie tego krótkiego fragmentu powyżej cytowanego można by było domniemywać, że Ty byś uznawał za logiczne by tak postępować, gdybyś był niewierzący. Szczęśliwie jesteś katolikiem i hedonizm na dodatek skrajny jest Ci obcy. W zamian pewnie oczekujesz możliwości hedonistycznego życia lecz po śmierci, w nagrodę za umartwianie się tutaj, na ziemi.
Już widzę jak duma Cię rozpiera, że nie jesteś taki jak Ci.....nie daj Boże ateiści. Czyżbyś czuł się kimś lepszego gatunku? ;-)


grzegorz pisze:

Cytat:
Niewierzący odrzuca nakazy związane z Bogiem (chodzenie do koscioła itp), ale nie odrzuca wartości zwiazanych z relacjami z innymi ludźmi, bo zyje wsród ludzi.
Tak samo pragnie miłości, przyjaźni , sympatii....


Owszem, to prawda.
Choć potrafię sobie wyobrazić, że ktoś wierzy w Boga, nie będąc częścią żadnej religijnej społeczności, nie chadzając do żadnego kościoła, synagogi ani meczetu, tudzież innych przybytków kultu.

Złamana wspomniała, ja autora dopisuję. Bardzo wymowne. Prawo moralne jest w nas, znikąd do nas nie przybywa - zgadzam się z autorem.

Cytat:
"Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie"
-Immanuel Kant-
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10