Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu
Autor Wiadomość
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 19:33   

tereska napisał/a:
A wiesz, że Jezus na krzyżu miał więcej grzechów od Ciebie, miał grzechy wszystkich nas, był samym grzechem, i oddał siebie w takim stanie Ojcu, powierzył mu siebie, nie usprawiedliwiał się tylko pełen ufności oddał się Ojcu.


Tereska, zatkało mnie. Jak to nasz Pan, Jezus Chrustus był grzechem? O czym Ty mówisz?
W jakim stanie siebie oddał? Oddał się Ojcu w stanie skrajnego umęczenia naszymi grzechami. Sam był absolutnie czysty, był Bogiem, naszym Zbawicielem.
Z czego miał się usprawiedliwiać... On równy co do istoty swojemu Ojcu. On jedynie nas nędznych grzeszników usprawiedliwiał przed Ojcem bo sam nam wybaczył. Czy jest coś wspanialszego. Nikt z ludzi bez Niego tak postępować nie potrafi. On na krzyżu był naszym najdoskonalszym i niedoścignionym wzorem miłosierdzia, miłości. Był też pełen chwały. Został wywyższony. Ostatni, zaliczony do złoczyńców był w istocie pierwszy, najwyższy. Człowiek nie jest w stanie zabrać Bogu jego chwały. Krew Jego najczystrza, najdrogocenniejsza ma moc obmycia nas z win. To jest Świętość nad Świętościami...
A NIE GRZECH!

Teresko...
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 20:19   

Czy nie wiesz o tym, że Jezus wziął na krzyżu na siebie wszystkie nasze winy?Jak to rozumiesz?

"dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5, 21).
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:08   

Mariaaaaa napisał/a:
Czemu wiec dzieją się złe rzeczy typu zdrady, wypadki samochodowe w których gina ludzie? Czy Szatan ma moc sprawcza tylko wtedy gdy Bóg mu na to pozwoli? Jeśli tak, to czemu na to pozwala? Nie rozumiem tego.

Odpowiedź masz w dzisiejszych czytaniach, Bóg pozwala na zło taka jak siewca na chwast. Bo jest Bogiem cierpliwym, miłość cierpliwa jest. Bo jest mocny, tylko ktoś pełen mocy jest w stanie być łagodnym.
Bo to my myślimy , że to jest zło ostateczne to co doświadczamy, ale Bóg patrzy cąłościowo, widzi i nasze ziemskie życie i nasza wieczność. Pamiętasz czytania z Apokalipsy, gdzie są wymienieni męczennicy co we krwi wybielili swoje szaty?
To cierpienie coś dobrego przyniosło tym ludziom.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:15   

Tereska, już właśnie rozmawiałem o tym z moją żoną. Ona miałą też wątpliwości.

"ON TO DLA NAS GRZECHEM UCZYNIŁ TEGO, KTÓRY NIE ZNAŁ GRZECHU, ABYŚMY SIĘ STALI W NIM SPRAWIEDLIWOŚCIĄ BOŻĄ" - 2 Kor 5, 21

To najbardziej może rodzić wątpliwości a i mnie trochę zbiło z tropu ale można wygooglać informacje na ten temat.
Otóż są dwa znaczenia grzechu.
a) zerwania więzi z Panem Bogiem
b) i grzech jako przenośnia która jest jakby naszą ludzką oceną drugiego człowieka i niczym więcej... określiłbhym to jako hańba - drzewo hańby, w poczet złoczyńców Go zaliczą, będzie zgorszeniam dla świata... Jednak jest to tylko nasze ludzki pojmowanie kogoś... w tym przypadku Pana Jezusa i nie majace nic wspólnego z rzeczywistością. Chyba że chcemy mówić o rzeczwistości medialnej ;-)

I tylko w tym znaczeniu Chrystus Pan był grzechem, hańbą zgorszeniem.
A czym naprawdę jest grzech? Grzech jest zerwniam więzi z Panem Bogiem. Grzechem nie jest żaden człowiek nawet najnędzniejszy. Grzech sam sobie ma wymiar duchowy i jego ocena jest w gestii Boga. To Chrystus nas ma sądzić. On będzie oceniał nasze grzechy. On był absolutnie bezgrzeszny i jest na to masa cytatów w Piśmie Św. Bawienie się w jakieś paradoksy jest bezsensem i może nas wyprowadzić na drogi herezji.
Kto może być utożsamiany z grzechem? Jedynie szatan.
Czy Chrystusa moża zrównywać z szatanem? Można... tak czynią przynajmniej niektórzy protestanci.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:18   

Czy nie wiesz o tym, że Jezus wziął na krzyżu na siebie wszystkie nasze winy?Jak to rozumiesz?
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:21   

Jest biczowany naszymi grzechami, ale nikt kto jest biczowany nie jest sam w sobie biczem.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:45   

http://www.katolik.pl/naw...788,416,cz.html

Wyobraź sobie salę sądową, w której toczy się rozprawa przeciwko największym zbrodniarzom ludzkości: Neronowi, Hitlerowi, Pol Potowi, Stalinowi. Sędzia odczytuje wyrok, wymieniając okrucieństwa, jakich się dopuścili. Aż tu nagle pojawia się w drzwiach Jezus z Nazaretu i mówi: „Wysoki sądzie, oni są niewinni. Ja to uczyniłem”.

Czy ta scena pomogła ci zrozumieć, co oznacza, że Jezus wziął na siebie nasze grzechy? Co więcej – że Bóg Ojciec uczynił Go grzechem, przekleństwem, złem całego świata, abyśmy zostali ułaskawieni. Początkiem naszego nawrócenia jest uświadomienie sobie, że Jezus Chrystus przyznał się do grzechów, które myśmy popełnili. Wziął je na siebie. W Nim, rozdartym na krzyżu, zginęły na Golgocie wszystkie nasze winy.

Jedyny Sprawiedliwy

Jeśli chrześcijanin zrozumie słowa św. Pawła, w których apostoł narodów mówi: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5, 21), zamilknie wobec horroru tajemnicy zbawienia. Jedyny Sprawiedliwy, człowiek i Bóg w jednej osobie – obwinił się grzechami największych zbrodniarzy historii świata, a także moimi grzechami.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 23:07   

Teresko, NIEPRAWDA!
Chrystus niczego złego nie uczynił. Chrystus nie kłamie. Chrystus Pan nigdy czegoś takiego nie powie że jest winny zbrodni zbrodniarzy.
Jesteś w WIELKIM BŁĘDZIE.
Pan Bóg zawsze czyni tylko dobro. Ludzie w swojej wolnej woli czynią zło. To nie Chrystus Pan mnie zdradził. To moja żona. Gdyby było inaczej znienawidziłbym Pana Jezusa. Jemu bym nie darował bo jest wszechmocny i jest moim Ojcem. Ale Bóg nigdy człowieka nie zdradza. On bierze konsekwencje grzechów na siebie. On cierpi razem ze ną moje cierpienia.

'Coście jednemy z mych braci uczynili... mnie uczyniliscie'

Czy można wziąć na siebie czyjeś grzechy? Niby to zło zrobił ktoś, a jednak ja. Tego nikt nie może... tym bardziej Bóg który czyni samo dobro. Ze złem nie ma nic wspólnego.
Chrstus Pan nie jest też kłamcą. Nie może mówić że coś zrobił jak tego nie zrobił. To jest nielogiczne i sprzeczne same w sobie.
Widzę w tym koszmarne odwrócenie kota ogonem. Zamiast że Chrystus cierpi z pokrzywdzonymi... to Chrystus jest katem razem z katami i zapewnie jeszcze się syci zbrodniami. Gra z nimi w jedenej drużunie przeciw niewinnym. Chrystus w roli szatana.

Ja nie chcę by mój Bóg przyznawał się do moich grzechów czynionych z podszeptu szatana. Nigdy na to nie pozwolę, po moim trupie w imię mojego życia wiecznego. Moje grzechy Jego ranią, a nie Jego grzechy mnie. Nie widzisz Teresko tego absurdu... tej koszmarnej rzeczywistości świętokractwa mówienia o Chrystusie jako grzechu świata?

Chrystus bierze na siebie karę za moje grzechy, sam będą niewinnym. Tak to jest. Bierze na siebie karę Polpota, Hitlera, Stalina, czy kogo tam jeszcze. On pójdzie za nich umrzeć, będzie biczowany ale mówiąc 'Boże wybacz im bo nie wiedzą co czynią'

On stawia się w roli ofiar tych złoczyńców... jest takim jednym z milionó łągierników umierających z zimna i wyczerpania... jest dzieckiem w wagonie towarowym pociągu na Sybir które umiera w koszmarnych cierpieniach przy bezradności zrozpaczonej matki.

I wybacza oprawcom. On czuje te cierpienia wszystkie.
A Ty Teresko oskarżasz Go, że to ON. To Jego sprawka.
Chrystus nie jest kłamcą... nigdy tak nie powiedział.

To szatan tak nas kusi byśmy znienawidzili naszego Zbawiciela.

Teresko... polecam Ci litanie do Imienia Jezusa.
Tam jest prawda o naszym Zbawicielu.
Przecież On jest tak święty... tak czysty, że nawet jego Matka musiała być niepokalanie poczęta.

Ksiądz napisał taki artykuł...
Czy ja jestem mądrzejszy? Nie. Radzę się spytać o opinie w tej kwestii innego księdza. Najlepiej kilku. Jeśli jest tak jak Ty mówisz to ja przestaję być katolikiem.
Jest jednak we mnie przekonanie że ja bronię mojej wiary... nie jakiejś tam, ale Świętej Wiary Katolickiej.

P.S.

cytuje: 'horroru tajemnicy zbawienia'
czy to tylko taka forma retoryczna...
dość niezręczna...
czy coś za nią się nie kryje?
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 00:28   

Teresko ja dokładnie tak samo rozumiem sens Odkupienia przez Jezusa. To nie żadna symbolika Orsz,ale cały brud,brzydotę i zło grzechu Jezus wziął na Siebie. tego się nie da polukrować i nie ma co sie oburzać na prawdę.
I to jak się taki oddał z ufnościa Ojcu niesamowicie mnie porusza.

Miłosierdzie Ojca i Jezusa pokazało się wtedy w całej pełni.

Mario pytałas dlaczego są rozwody,tyle zła i dlaczego tak się dzieje.
Nie jestesmy bezwolnymi istotami. Szatan nas okłamuje,podsuwa zło uderzając u każdego w jego słaby punkt ale KAŻDY MA WOLNOŚĆ I OSTATECZNIE CZŁOWEIK DOKONUJE WYBORU.
Zatem zdrada Twojego męża jest jego wyborem,wolnym,nieprzymuszonym.
Czy Bóg kazał męzowi zdradzić? Przeciwnie,związał Was Przymierzem nierozerwalnym i dał wszelkie środki i pomoc aby budować małżenstwo. Wymaga to jednak wpółpracy ze strony Was obojga.

I tajemnica wolności. to coś czego nawet Bóg nie podważa,nawet jeśli ktos wybiera źle.

Pisałaś Mario,że nie chcesz życia bez mężczyzny. A przeciez czy będziesz z kimś czy tez będziesz sama jesteś tak samo wartościową osobą i poprzez uczucie tego przyjaciela twoja wartość nie idzie ani o oczko w górę ani w dół. Jest niezmienna ponieważ jej źródło tkwi w Miłości Boga.
A to czy będzies stawała się z dnia na dzień lepszym człowiekiem zależy od Ciebie.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 07:33   

Szukajcie a znajdziecie...
Nie zadowalajcie się jedynym czy drugim jakimś księdzem...
Kościół jest w kryzysie

Oto co znalazłem.
prorok Izajasz i tak je wyraził w Pieśni o Słudze Jahwe: „On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,4-5).
W świetle tych słów Izajasza pełniej rozumiemy, co znaczy, że „Syn Człowieczy przyszedł, aby dać swoje życie na okup za wielu”. Znaczy to mianowicie, że Chrystus oddał swe życie „w imieniu” — oraz w zastępstwie, in substitutione, całej ludzkości — aby wszystkich wyzwolić od grzechu. Owo „zastępstwo” wyklucza jakikolwiek udział w grzechu ze strony Odkupiciela

To słowa Jana Pawła II. Warto przeczytać całość na stronie
http://www.apostol.pl/jan...ego-%C5%9Bwiata

Nie chodzi o to co się komu z nas wydaje tylko jak jest w istocie.
Kto dla Was Moi Drodzy jest większym autorytetem... Jan Paweł II, czy ks Wojciech Żmudziński SJ?

Może warto wydzielić ten wątek by nie przeszkadzał on w rozważaniach nad sytuacją Szanowej Autorki wątku. No chyba że Autorka nie ma nic przeciwko. Marioooo... ja chciałem coś do Ciebie napisać ale wybacz... ta sprawa wydała mi się tak istotna jak żadna inna. Nie ma nic ważniejszego niż prawda o Chrystusie. To przecież w Jego imieniu chcemy sobie nawzajem pomagać.
 
     
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 09:40   

teresko,

zacytowany przez Ciebie artykuł, kończy się zdaniem:
"Choć wciąż niewielu spogląda z ufnością na pusty po Tobie krzyż i niewielu wciąż wierzy, że żyjesz – ja spotykam Ciebie każdego dnia, jak potykasz się za mnie i za mnie sięgasz po kolejnego papierosa…"
Więc to nie o. Żmudziński sięga po papierosa i pali tylko Jezus.

idąc tokiem rozumowania o. Żmudzińskiego można powiedzieć:
Jezus idzie zamiast męża/żony z kochankiem/kochanką do łóżka
Jezus dokonał ostatnio przerażającego mordu na dzieciach w strefie Gazy
To nie człowiek (w tym nie ja) kłamie, oszukuje, nie kocha, zdradza ....
To nie człowiek grzeszy a Jezus - Bóg.

Wybacz, ale nie zgadzam się z tą wypowiedzią ww. księdza, a czytałam już nie jedną jego wypowiedź i z większością, niestety, się nie zgadzam.

Fakt, że Jezus wziął na siebie grzech świata, nie oznacza, że On te grzechy popełnił. Wziął grzech świata i umarł za grzech każdego człowieka, odkupił jego grzechy swoją śmiercią, aby ten miał zbawienie - gdyż żaden człowiek nie jest w stanie sam się zbawić, odkupić swoich grzechów.
Jak mówi Pismo: "Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6,23)
i aby człowiek nie umarł na wieki tj. nie został potępiony, Jezus (Ten, który jest bez grzechu) poniósł karę za nas wszystkich, zgodził się umrzeć za każdego człowieka.

pozdrawiam
Lea
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 10:54   

Myślę, że mamy tu dwie sprawy, które trudno pogodzić, a może zrozumieć , że występują razem, pewnie to tajemnica jak to jest.

1. - Jezus wziął na siebie nasze nieprawości i grzechy

Jezus stał się cierpiącym Sługą, który w sposób zastępczy "siebie na śmierć ofiarował", "poniósł grzechy wielu", aby "usprawiedliwić wielu i dźwigać ich nieprawości" (Iz 53, 10-12). Wynagrodził On za nasze winy i zadośćuczynił Ojcu za nasze grzechy 444 /.KKK 615/

- Doznał śmierci jako kary za grzech
"Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć" (Rz 6,23)
i odrzucenia przez Boga jako konsekwencji grzechu "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15, 34; Ps 22, 1).


Ale jednocześnie:

2. Nie doznał odrzucenia tak, jakby on zgrzeszył.
Jezus nie doznał takiego odrzucenia, jak gdyby On sam zgrzeszył 410 . W miłości odkupieńczej, która zawsze łączyła Go z Ojcem 411 , przyjął nas w naszym oddzieleniu od Boga, tak że mógł w naszym imieniu powiedzieć na krzyżu: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15, 34; Ps 22, 1). /KKK603/

Był bez grzechu.

Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie [jak my] – z wyjątkiem grzechu. /Hebr. 4.15/

A na koniec mamy stwierdzenie św. Pawła, który pisze w liście do Koryntian, że Bóg uczynił Go grzechem
"dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5, 21).
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 11:24   

Teresko no i co?\

Sprawa idzie o owe uczynienie Go grzechem.

Był grzechem w
a) sensie dosłownym
czy
b) w przenośni... w oczach ludzi którzy go odrzucili i którzy szansę na swoje zbawienie zaprzepaszczają.

Ks. Wojciech Żmudziński napisał rzecz straszną. Włożył w usta Chrystusa kłamstwo.

Bo to że Bóg Ojciec opóscił swojego Syna nie oznacza że go faktycznie opuścił. Po prostu... Chrystus doznawał cierpienia w typowo ludzki sposób. Tak... uczynił Go podobnym do nas we wszystkim poza grzechem. Więc punkt b jest prawdziwy. Więc Chrystu nie był w najmniejszym stopniu grzechem w wymiarze faktycznym.
Chrystus na tej rozprawie mógł powiedzieć coś takiego.
-Wysoki sądzie. Ci zbrodniarze to wszystko mnie uczynili. To o czym wiecie a nawet więcej... o czym nie wiecie. Ja im wszystko wybaczam. Dobrowolnie wziałem na siebie ich złe uczynki. Jeśli tylko to wybaczenie przyjmują są zbawieni.

Zgadzasz się Teresko czy nie?
Nie wiedzisz sprzecznosci w tym co głosi ks. Żmudziński a św. Jan Paweł II?
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 10:31   

Orsz napisał/a:
Teresko no i co?\

Sprawa idzie o owe uczynienie Go grzechem.

Był grzechem w
a) sensie dosłownym
czy
b) w przenośni... w oczach ludzi którzy go odrzucili i którzy szansę na swoje zbawienie zaprzepaszczają.

Ks. Wojciech Żmudziński napisał rzecz straszną. Włożył w usta Chrystusa kłamstwo.

Bo to że Bóg Ojciec opóscił swojego Syna nie oznacza że go faktycznie opuścił. Po prostu... Chrystus doznawał cierpienia w typowo ludzki sposób. Tak... uczynił Go podobnym do nas we wszystkim poza grzechem. Więc punkt b jest prawdziwy. Więc Chrystu nie był w najmniejszym stopniu grzechem w wymiarze faktycznym.
Chrystus na tej rozprawie mógł powiedzieć coś takiego.
-Wysoki sądzie. Ci zbrodniarze to wszystko mnie uczynili. To o czym wiecie a nawet więcej... o czym nie wiecie. Ja im wszystko wybaczam. Dobrowolnie wziałem na siebie ich złe uczynki. Jeśli tylko to wybaczenie przyjmują są zbawieni.

Zgadzasz się Teresko czy nie?
Nie wiedzisz sprzecznosci w tym co głosi ks. Żmudziński a św. Jan Paweł II?


Orsz

Nie ma przenośni...w faktach związanych ze Zbawieniem i Odkupieniem, które jest nierozłączne.
Są dwa światy , widzialny i niewidzialny i każdy z nich jest rzeczywisty...
Problem ze zrozumieniem tej prawdy o Bogu jest o tyle trudny , bo wymaga wiary w Jego Miłość , której szczytem jest Miłosierdzie. Bez spojrzenia na Zmartwychwstanie i Jego Miłosierdzie w miejscu o którym dyskusja , czyli ,że Bóg Ojciec uczynił swego Syna dla nas grzechem nie będzie zrozumiana. Będzie też nie zrozumiana jeśli nie spojrzy się na wymiar odkupienia. Czasem jednak jest tak ,że rozum już nie dosięga i potrzeba wiary.

W Encyklice Jana Pawła II "REDEMTOR HOMINIS" jest:

Redemptor mundi! W Nim objawiła się niejako na nowo ta podstawowa prawda o stworzeniu, którą Księga Rodzaju wyznaje, powtarzając po tylekroć: "widział Bóg, że było dobre ... że było bardzo dobre"38 . Dobro ma swoje źródło w Mądrości i Miłości. W Jezusie Chrystusie świat widzialny, stworzony przez Boga dla człowieka39 - świat, który wraz z grzechem został poddany marności 40 - odzyskuje na nowo swą pierwotną więŤ z samym Boskim Ťródłem Mądrości i Miłości. Tak bowiem "Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał"41 . I tak jak w człowieku-Adamie ta więź została zerwana, tak w Człowieku-Chrystusie zostaje ona nawiązana na nowo42 . Czyż do nas, ludzi XX-wieku, nie przemawiają swą wstrząsającą wymową słowa Apostoła Narodów o stworzeniu, które "aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia"43 i "oczekuje objawienia się synów Bożych"44 , o stworzeniu, które "poddane jest marności"? Czyż olbrzymi, nie znany przedtem postęp, jaki dokonał się w ciągu tego zwłaszcza stulecia w dziedzinie opanowania świata przez człowieka, nie ujawnia zarazem w stopniu przedtem nie znanym owego wielokrotnego "poddania marności"? Wystarczy wspomnieć choćby o takich zjawiskach jak zagrożenie ludzkiego środowiska w miejscach gwałtownej industrializacji, jak wciąż wybuchające i odnawiające się konflikty zbrojne, jak perspektywa samozniszczenia za pomocą broni atomowej, wodorowej, neutronowej i innych, jak brak poszanowania dla życia nie narodzonych. Czyż świat nowej epoki, świat lotów kosmicznych, nieosiągalnych przedtem zdobyczy nauki i techniki, nie jest równocześnie tym światem, który "jęczy i wzdycha"45 , gdyż wciąż "z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych46 ? Sobór Watykański II w swej wnikliwej analizie "świata współczesnego" stale docierał do tego najważniejszego w widzialnym stworzeniu punktu, którym jest człowiek, zstępując - tak jak Chrystus - w głąb ludzkich sumień; dotykając wewnętrznej tajemnicy człowieka, tej którą w języku biblijnym i pozabiblijnym również wyraża "serce". Chrystus - Odkupiciel świata jest Tym, który dotknął w sposób jedyny i niepowtarzalny tajemnicy człowieka, który wszedł w jego "serce". Słusznie przeto Sobór Watykański II uczy: "Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego. Albowiem Adam, pierwszy człowiek, był figurą przyszłego, mianowicie Chrystusa Pana. Chrystus, nowy Adam, już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i jego Miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie". I dalej: "Ten, który jest «obrazem Boga niewidzialnego» (Kol 1,15), jest człowiekiem doskonałym, który przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu. Skoro w nim przybrana natura nie uległa zniszczeniu, tym samym została ona wyniesiona również w nas do wysokiej godności. Albowiem On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu"47 . Redemptor hominis!
http://www.nonpossumus.pl..._hominis/II.php


W Encyklice Jana Pawła II "DIVES IN MISERICORDIA" pisze tak:
"Jak człowiek, który prawdziwie i straszliwie cierpi, Chrystus zwraca się w Ogrójcu i na Kalwarii do Ojca — do tego Ojca, którego miłość głosił ludziom, o którego miłosierdziu świadczył całym swoim postępowaniem. Ale nie zostaje Mu oszczędzone — właśnie Jemu — to straszne cierpienie: „własnego swego Syna Bóg nie oszczędził”, ale „dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu” (2 Kor 5, 21), napisze św. Paweł, ujmując w tych kilku słowach całą głębię tajemnicy krzyża, a zarazem Boski wymiar rzeczywistości odkupienia. Odkupienie w tym wymiarze jest ostatecznym i definitywnym objawieniem się świętości Boga, który jest bezwzględną pełnią doskonałości, pełnią sprawiedliwości i miłości przez to, że sprawiedliwość ugruntowana jest w miłości, wyrasta z niej niejako i ku niej zmierza. W męce i śmierci Chrystusa, w tym, że Ojciec własnego Syna nie oszczędził, ale uczynił Go grzechem za nas (por. tamże), znajduje swój wyraz absolutna sprawiedliwość, gdyż męki i krzyża doznaje Chrystus ze względu na grzechy ludzkości. Jest to wręcz jakiś „nadmiar” sprawiedliwości, gdyż grzechy człowieka zostają „wyrównane” ofiarą Boga-Człowieka. Jednakże ta sprawiedliwość, która prawdziwie jest sprawiedliwością „na miarę” Boga, całkowicie rodzi się z miłości: z miłości Ojca i Syna, i całkowicie owocuje w miłości. Właśnie dlatego owa sprawiedliwość Boża objawiona w krzyżu Chrystusa jest „na miarę Boga”, że rodzi się z miłości i w miłości dopełnia się, rodząc owoce zbawienia. Boski wymiar Odkupienia nie urzeczywistnia się w samym wymierzeniu sprawiedliwości grzechowi, ale w przywróceniu miłości, tej twórczej mocy w człowieku, dzięki której ma on znów przystęp od owej pełni życia i świętości, jaka jest z Boga. W ten sposób Odkupienie niesie w sobie całą pełnię objawienia miłosierdzia."

http://www.opoka.org.pl/b...iki/dives.html#

TO PRAWDA , tak mocno kocha Bóg , człowiekowi trudno uwierzyć w taka miłość Boga do człowieka.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9