Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Rozmyte marzenia - odstawiony po klotni na bok |
Autor |
Wiadomość |
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 10:48
|
|
|
RS żona zostawiła pewnie w Polsce przyjaciół,rodzinę,znajome kochane miejsca. Cały dotąd oswojony świat. Nie poznała nowych bliskich osób,może nie wychodziła często z domu dlatego wasz dom mógł sie wydawac klatką,w której czuła się uwięziona. W konsekwencji Ty stałeś się całym swiatem. Może czekała na Ciebie jak na jedyną osobę,z którą mogła porozmawiać.Jak wiadomo nie zawsze tak bywało bo przecież miałeś prawo miec gorszy dzień. Jej samotność pogłębiała się. Czuła się sama.
Nie każdy jest obywatelem świata. Nie każdy przystosowuje się bez problemu do nowego miejsca.
Dodatkowo niektóre kobiety cenią sobie przy małym dziecku pomoc mamy czy siostry.
Ty na pewno po powrocie z pracy jej pomagałeś. Zresztą wypowiadasz się o córeczce z miłością.
Dużo nadziei widze w tym,że żona widuje się z Tobą w Polsce. Że otwiera CI drzwi i wpuszcza do domu nawet w środku nocy. Czyli też tęskni za Tobą i jeszcze Was nie skreśliła.
Może byc tez tak ,że czekała na Wasz ślub kościelny,a to jednak nie nastąpiło. Piszesz ,że zarabiasz pięciokrotnośc średniej krajowej ale na ślub nie było was stać.
Wiesz żeby wziąć ślub nie trzeba robic hucznego wesela.Wystarczy skromna ceremonia w kościele i uroczysty obiad dla rodziców i rodzenstwa. Nic więcej. Zamiast wydawać kokosy na jedna noc zabawy warto pojechac z żona na kilka dni w miejsce o którym marzyliście.
Nie twierdzę,że ponosisz wyłączną wine za to co się stało. próbuję tylko teoteryzowac co mogło być przyczyną takiej ucieczki podczas gdy nie zaistniał ciężki kaliber:przemoc,zdrada,nałogi.
Powiedz żonie ,że chcesz aby była szcześliwa i co wg niej jej to szczęście przyniesie?
Nie okazuj nerwów,okazuj czułość. Będzie dobrze. Udanego urlopu z rodzinką. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 12:26
|
|
|
Dzieki Anita. Wiem, ze zona mogla sie czuc osamotniona, dobrze o tym wiem, ale nigdy mi tego nie powiedziala w oczy, a z ruchow nie moglem tego odczytac.
Ze slubem koscielnym mial on byc kiedys, jak bedziemy mieli na wlasnie takie wesele, jak sobie zona tego zyczyla, bo to bylo dla mnie wazne.
Zobaczymy, co sie stanie, jak bede na miejscu... Nie bede sie narzucal, mam nadzieje, ze uda nam sie porozmawiac o wszystkim. |
|
|
|
|
Orsz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 17:06
|
|
|
Postawmy sprawy jasno Rozmyte Serce.
Wczuwam się w tym przypadku w rolę ojca Twojej Dziewczyny/Narzeczonej (wybacz że nie stosuję Twoje terminologi - żona, natomiast z szacunku do Twojej Dziewczyny piszę ją z dużej litery).
Otóż będąc owym ojcem bym się czuł upokorzony. Wziąłęś Dziewczynę ponieważ traktujesz ją ja żonę to ją zapewne zdeprawowałeś a teraz grozisz, że ja w taki stanie odstawisz do domu rodzinnego. No wybacz. Kiedyś takie postępowanie traktowało się bardzo poważnie i czy nie słusznie? Jesteś mężczyzną dojrzałym, odpowiadasz za swoje czyny, za to co dzieje się wokół Ciebie. Jesteś stworzony do wzięcia odpowiedzialności za rodzinę. Masz do tego potencjał, masz głowę na karku, masz charakter. A Ty co?
Piszesz argumenty...
No kim dla Ciebie jest żona tak z definicji? Czy to ktoś niczym pokojówka, popisujesz umowę z możliwością zerwania z 3 miesięcznym wyprzedzeniem? Nie, tu nie ma okresu wypowiedzenia, wystarczy jeden wieczór złego humoru. Coś takiego w żadnym kraju cywilizowanym w ramach prawa pracy nie przejdzie. Ale w kwestii tworzenia rodziny na prawie cywilnym jak najbardziej. Tak nasze pańśtwa szanują rodzinę. Tak taraktują związek kobiety i mężczyzny. Wybacz, jeśli Ty widzisz to podobnie to ja bym Ci swojej córki nie oddał. Nie byłbyś moim zięciem i bym Wam nie błogosławił. Bo Ty masz za tę kobietę oddać życie. Oooo, to by mi się podobało, byś był moim ukochanym synem. I to jest prawdziwe małżeńśtwo, to jest istota małżeństwa. Żywi z niego nie wychodzicie.
Czy coś nie jasne?
No owszem, są sprawy nie jasne, możeby być brak takiego zaangazowania.No bo ja nie jestem jej pierwszym, ona moją pierwszą. Tak to jest poważna przeszkoda, ot kolejne ciałko. Jest, minie, będzie następne. Może, chcąc nie chcąc rodzić się taka mentalność. Ale ma nadzieję, że w waszym przypadku tak nie jest, bo wówczas droga jest bardziej pod górkę. Jak jesteście dla siebie pierwszymi kochankami to mentalnie macie się bardzo ku sobie. Wydaje mi się łatwiej zbudować coś sensownego. Ale tylko z Bogiem. Ja jestem praktykiem budowania bez Boga... no i wszystko się zawaliło. Na prawdę nie polecam. Niby wszystko mam a nie niem nic... jedynie Bóg jakoś od czasu do czasu pociesza, ale jak widać i on ma ograniczone możliwości wobec moich o mojej żony wyborów. Szanuje nas i to co stworzyliśmy, wspiera dyskretnie. Daje wędki a nie ryby. Chwała za to Panu, bo to czyni nasze życie sensownym.
Pierwsza rzecz jaką trzeba odbudować to czystość przed małżeńska. Nie hańb więcej swojej Dziewczyny, jej ojca, nie hańb siebie. Te przyjemności które masz teraz dadzą Ci jeszcze w kość, wyjdą Ci bokiem. Mi wyszły. Czy tu masz jakieś watpliwości? Jak masz to napisz, może ja może ktoś inny rozwinie wątek.
Druga rzecz to naucz się czym ty się różnisz od kobiety. To da Ci ogromną porcję wiedzy do dobrego, szczęśliwego życia. Jeśli Tobie ma być dobrze to przede wszystki Twojej kobiecie musi być dobrze.
I trzecia rzecz. Nie jest bez znaczenia w jakim środowisku wzrastasz. Z kim przystajesz takim się stajesz. Wybacz, Niemcy to chyba najgorsze z możliwych rozwiązań. A jak chcesz być katolikiem i żyć po katolicku to pomimo wszystko, naszej grzeszności tu na miejscu, Polska wydej się najlepszym miejscem do zamieszkania. Czy masz jakieś watpliwości, czy rozwijać ten temat? Choć nie wykluczam, że w Niemczech są jakieś silne, zintegrowane ośrodki katolickie, z dobrymi duszpasterzami. Jak tak jest to mam prośbę... napisz o tym... to była by dla mnie cenna porcja wiedzy. Nie jest to żąden patriotyzm a raczej pragmatyzm. Kwestie majątkowe, egzystencjalne to rzecz wtórna. Co wcale nie oznacza, że troska o byt materialny nie jest ważna. Chodzi o priorytety.
Rozmyte Serce... Ta Dziewczyna to nie jest Twoja żona. W gruncie rzeczy nie mas wobec niej żadnych zobowiązań. Zastanów się nad jeszcze jednym. Jeśli to ona Cię naprowadza na złą drogę to zastanów się zanim będzie za późno. Jej ojciec też nie musi podzielać tych poglądów jakie tutaj sobie hipotetycznie zaprezentowałem. Jeszcze jesteś wolnym człwoiekiem. Ale to Ty jesteś w tym wszystkim mężczyzną, to Ty jesteś kreatorem rzeczywistości i Ty masz potencjał też wyciągnąć tę Dziewczyną na drogę do Waszego wspólnego szczęścia oby na ziemi, a na pewno w Niebie. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 17:55
|
|
|
Ja nie groze ze ja w takim stanie zostawie, bo nadal patrze na wspolna przyszlosc, w ktorej dojdziemy do wszystkiego razem. To, ze w klotni mowilem o rozwodzie i wyszedlem, nie oznacza, ze tak bym zrobil. Bylem slaby emocjonalnie.
Ja nie zrywam umowy, bo to teraz moja zona ja zrywac chce, takze przeczytaj caly watek, zanim sie wypowiesz. Ja juz dwa razy bylem u zony, tylko po to, zeby zostac odepchniety i odsuniety od niej, a nie zeby spedzila czas ze mna. Zona jest moja zona, moja miloscia, moim wszystkim.
Slub koscielny chcialem zrobic wtedy, kiedy moglbym mojej zonie spelnic jej marzenie, co do tego, czyli slub ze wszystkimi z jej rodziny. Jakby to zalezalo ode mnie, to dawno bysmy wzieli slub koscielny w gronie rodziny, ale zona tego nie chciala, z racji na reakcje jej rodzicow.
Po pierwsze, nigdy nie robilem niczego z zona, za co odpowiedzialnosci bym nie wzial. Dla mnie zawsze wszystko sie kierowalo w strone bycia razem, do konca naszych dni ziemskich. I moi tesciowie przyzwalali na wszystko, bo wiedzieli, ze jestem odpowiedzialny, a teraz moja zone ode mnie odseparowuja.
Roznie sie wszystkim od kobiety, i to juz sie dowiedzialem. Forma komunikowania, mysleniem, czuciem, odpowiedzialnoscia, budowa ciala, doslownie wszystkim.
Po trzecie, w Niemczech tez mozna zyc po Bozemu, i nie ma tylko bezboznikow. Znam chocby kosciol w ktorym tutaj mialem biezmowanie z rocznym przygotwaniem do tego w grupie 30 osob.
Ona jest MOJA ZONA! Jest moja miloscia, jest wszystkim, czego zawsze chcialem, i dazylem do tego, aby ja miec przy sobie. I nadal tego chce, mimo wszystkiego, co sie stalo. Kocham ja, mimo tego, iz juz zaczela mnie ciagac po sadach w sprawie corki. Kocham ja taka, jaka jest, z jej wadami, z jej slabosciami, ze wszystkim, co sie z tym wiaze.
Teraz spakuje resztki rzeczy do auta, a jutro w drogie do NICH, do ZONY i do coreczki. Kocham je obie. I nie wyobrazam sobie zycia bez nich, jezeli i moja zona bedzie gotowa na wszystki nadal, na slub koscielny, na powrot, na bycie ze mna na dobre i zle, w zdrowiu i chorobie, w szczesciu i nieszczesciu. Kocham ja! |
|
|
|
|
Orsz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 00:05
|
|
|
Przepraszam Cię Rozmyte Serce. Rzeczywiście mogłeś mieć słuszne wrażenie, że niezbyt dokładnie wszystko przeczytałem. Czasem coś umyka, a czasem też coś tak a nie inaczej niefortunnie ujmuje się słowami.
Ale do rzeczy.
RozmyteSerce napisał/a: | Jest moja miloscia, jest wszystkim, czego zawsze chcialem, i dazylem do tego, aby ja miec przy sobie. |
Powiedzmy że wierzę Ci na słowo. Samochód bym Ci porzyczył, ale córki na pewno bym Ci nie oddał. Niestety nie wierże w to co napisałeś na tyle. Nie uważam że masz złą wolę, ale serce zmienne jest, nawet serce najsilniejszego mężczyzny. Mam już swoje lata i znam realia życia Drogi Chłopcze. Może to brzmi pretensjonalnie, ale być może mógłbym być Twoim ojcem, więc wybacz. Uwierz mi przejdzie Ci. Nie tacy się zarzekali.
Bycie mężczyzną zobowiązuje do szacunku wobec określonego dobrego porządku, Bożego Pożądku. Takie bym przyjął załozenie. Czy zgodziłbyś się z tym? Czy mężczyzna może być głupcem? No chyba nie... a więc... potrzebuje mądrości ... a gdzie ją znajdzie? Sam wymyśli ledwie wyrosnąłwszy z matczynych pieleszy? Bez jaj. Może kultura masowa mu dostarczy tej mądrości? No! Mogą rodzice, ojciec, dziadkowie, ktoś z najbliższych z autorytetem. Jakie Ty Drogi Rozmyte Serce masz autorytety? Komu ufasz? Czy kościołowi ufasz? No... Nie bardzo... a Bogu?
Kołościołowi nie, Bogu tak... tak się domyślam. Jesteś człowiekiem wierzącym. Czy jesteś protestantem? Nie... miałeś bierzmowanie... specjalny dar od Ducha Świętego. I jak? Oświecił Cię?
Żeby oświecił potrzebny jest akt dobrej woli, na przykład pokory, dobrej pokory. Ukorzyć się przed czymś co jest święte. Ufasz Papieżowi? Franciszkowi, Benedyktowi, Jaowi Pawłowi II? Co o nich wiesz? A może nie chcesz się tak dać upokorzyć by komuś się podporządkowywać? Wobec kogo się buntujesz? Wobec kilku klechów? A może samemu Bogu mówisz nie? Przemyśl to. W jakich warunkach Bóg może Ci cokolwiek powiedzieć i w jakich okolicznościach? Podczas rozmyślań przy piwku, przy słuchaniu muzyki jadąc samochodem i ładująć sie jakimiś ziemskimi bodzcami? Może lepiej poklęczeć w absolutnej ciszy tak z 3 godziny, lepiej 5 w jakimś kościele przed najświętrzym sakramentem? I nawet nic nie mówić. Po prostu patrzeć się na Ukrzyżowanego. Być z nim razem. Próbowałeś kiedykolwiek? Ja tak.
Koścół w zakresie definiowania pojęcia żona jest jednoznaczy. Żona to taka kobieta, która w wyniku przysięgi małżęnskiej zawieranej w obliczu Boga oddaje się na całe życie swojemu mężowi. I od tego momentu stają się jednym ciałem. To jedno ciało wiąże się z porzuceniem rodzin z których się wyrosło. Natomias przed ślubem jest się odrębnymi jednostkami które powinny się szanować. Zasdady szacunku międzyludzkiego masz wyłozone w przykazaniach 4-10. Jest też to nieszczęsne przykazanie nr 6.
Ale to przecież wiesz. Za piękne oczy bierzmowania nie dają. Przygotowują lat kilka. Więc o co chodzi? Skąd ten protest?
Mówiłeś argumenty... Jakie masz Ty Drogi Rozmyte Serce w tej sprawie? Co jest nie tak? Wyjaśnij mi. Bo chyba nie masz pretensji, że traktuję Cię jak mężczyznę i wykładam kawę na ławę. Poproś innych by owineli to w bawełnę. Czy myślisz, że pod nią będzie się kryło cokolwiek innego? Jak dla mnie to strata czasu... zawijanie ... odwijanie.
Pochwalę się. Ja nigdy swojej żonie nie powiedziałem, że porzucam ją na zawsze. Szczerze... to przytrafiło mi się raz z dwa miesiące temu, że chyba musimy od siebie trochę odpocząć. To też były emocje. Jak kilka lat temu dowiedziałem sie o jej zdradzie to wiedziałem że jej nie opuszczę, choć wcześniej zarzekałem się nie raz zupełnie inaczej. Po prostu... obowiązek, sakrament, Bóg, może także dzieci. Ale naistotniejszy jest właśnie ten sakrament.
Są trzy w moim przekonaniu bardzo istotne znacznienia małzeństwa. Mówie to od siebie i po swojemu. Jak się mylę to proszę mądrzejszych o wytprostowanie mnie. Ale chcę Rozmyte Serce tak od siebie coś Ci powiedzieć a nie kopiować gotowe formółki do których możesz przecież sobie sięgnąć za pomocą googla.
a) Boże błogosławieństwo na życie. Bóg jest Panem naszego losu. Bóg chciał byśmy czynili sobie ziemię poddaną. No to w ważnych momentach naszego życia wchodzimy w relacje z Nim. Kłaniamy się nisko, dziękujemy za wszystko i prosimy o więcej.
b) Wymiar indywidualny w relacji między małżonkami. Od tej pory wchodzimy w więź intymną, która nie oznacza tylko przyjemności cielesnych. Przyjemność cielesna sama w sobie robi z nas egocentryków, którym ciągle mało. To prowadzi różnych uzależnień, złą, czasem w najostrzejszych postaciach. Seks potrafi człowieka pogrążyć całkowicie. Unikamy tego jeśli ofiarnie oddajemy się drugiej osobie i tylko tej jednej osobie... wedle Bożego załozenia iż będą jednym ciałem. Jest to pewien fenomen zatracany w dzisiejszych czasach poprzez rozwiązłość. Kto nie czuje bo za dużo nagrzeszył musi wierzyć tym którzy jednak to czują. Nie ma rady.
c) Wymiar społeczny ogólny i wewnątrzrodzinny. To jest kwestia stabilności materialnej i psychicznej tej komórki jaką jest rodzina. Wychowanie dzieci, przekazanie im miłości, dawanie świadectwa o Bogu. Małżęństwo bierze w karby ten wielki dar jakim jest popęd seksualny, który równie dobrze może niszczyć jak i dodawać maksimum energi do budowania świata. I nie chodzi tylko o zaludnienie. Ta ekstaza ubogaca ludzkie życie... związeku między kobietą a mężczyzną, dodaje przeogromnego romatyzmu. Wymaga jednak regół bo jest niczym reaktor atomowy. W reżimie technologicznym zasila pół kraju, w bałaganie dewastuje i tworzy radioaktywną pustynię w której żyją jedynie organizmy typu zombi.
Tak więc nawzajem musimy sobie dawać piękne świadectwo w tej dziedzinie. Stąd te piękne ceremonie, biała suknia panny młodej symbolizująca czystość i niewinność.
No i jaki jest Twój Rozmyte Serce do tego stosunek? Widzisz swoje błędy? Powiem Ci też szczerze bez owijania w bawełne. Myślę że przy obecnym Twoim nastawieniu nie masz szans na zawarcie ślubu kościelnego bez oszukania osoby kwalifikującej Cię do tego sakramentu. A wiesz co to oznacza? Nieważność ślubu.
Jesteś mężczyzną, masz głowe na karku, chcesz być odpowiedzialny. Bądź odpowiedzialny! Napisz mi że ja po prostu nie mam racji. To wszystko są brednie nawiedzonego fundamentalisty z zacofanej Polszy. Tylko liczę na argumenty, na jasne błyski Twojej intelicencji. Przekonsultuj to jeszcze z kimś i myśl. Ignorancja nie przystoi mężczyźnie.
Czy chcę przewrócić Twoj świat Rozmyte Serce? Tak chcę. Życzę Ci szczęścia z Twoją przyszłą żoną i dziećmi. Na razie masz jedno wiem, wiem. I zyczę Ci odwagi. Ale odwaga to też nieodłączny atrybut mężczyzny. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 05:37
|
|
|
Oh, Orzs, psujesz wszystko, albo i nie.
Ja jestem przekonany do tego, ze musze o moja zone walczyc. I bede ja okreslal zona, bo dla mnie jest zona. Wiem, ze brakuje Nam sakramentu malzenstwa, i wiem, ze jest Nam potrzebny, aby sobie pokazac, ze jestesmy na zawsze.
Nie jestem przykladnym katolikiem, bo bym zgrzeszyl, gdybym mowil, ze jestem. Wierze Bogu, ale nie wierze kosciolowi. Pan Bog dal mi szanse poznac moja zona, laczyl Nas mimo kilometrow, ktore Nas dzielily, zawsze laczyl Nas mimo klotni.
I wierze, ze Pan Bog ma teraz takze plan na to. Ja juz wiem, ze sam chce bardzo slubu koscielnego z moja zona. Sam wiem, ze chce sie poprawic i naprawic. Chce kochac, nie patrzac na to, czy moja zona mnie kocha, bo wlasnie kocham szczerze. Kocham ja, i chce dla niej jak najkepiej i bede do tego dazyl z sila i energia Boza.
Wiem, ze sie zgubilem w ostatnich latach w kwestii Kosciola, ale nie do konca w kwestii Boga. Ufam Bogu, ze wszystko, co sie dzieje, to ma swoj cel w zyciu.
Dzisiaj ruszam w droge do ZONY! I do CORKI! I bede z nimi, i bede przy nich, a to sie dla mnie najbardziej liczy. Powiem zonie, ze jezeli bedzie gotowa ze mna na wszystko, to bez slubu koscielnego ani rusz dzisiaj. Bedziemy musieli ustalic termin, kiedy zawrzemy slub koscielny. Bez tego juz bym nie chcial, zeby do mnie wyjechala.
Kocham CIEBIE A. |
|
|
|
|
macko [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 12:18
|
|
|
RozmyteSerce napisał/a: |
Slub koscielny chcialem zrobic wtedy, kiedy moglbym mojej zonie spelnic jej marzenie, co do tego, czyli slub ze wszystkimi z jej rodziny. Jakby to zalezalo ode mnie, to dawno bysmy wzieli slub koscielny w gronie rodziny, ale zona tego nie chciala, z racji na reakcje jej rodzicow. |
Proszę Cie, zastanów się na sensem tego co napisałeś. Piszesz to nie po raz pierwszy, pisałeś też o tym, że sam wolałeś mieszkanie bez kartonów zamiast ślubu.
To pozwala wnioskować, że nie rozumiecie
Argumenty, które oboje podajecie, to jak wyjaśniacie brak ślubu, nie mają żadnego sensu.
Albo Bóg jest dla Was bardzo daleko, albo któreś z Was nie jest pewne swoich uczuć.
Ja bym zaczął od zastanowienia się nad tym, to jest poważna sprawa. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 12:34
|
|
|
Dopisze do tego to:
Bog w ostatnim czasie nie byl dla mnie taki bliski, jakim powinien byc. Zonie zalezalo na slubie z weselem, mi zalezalo na tym, zebysmy mieli na czym jesc i byc, i nic nam nie zabraklo.
Chcialem zrobic male wesele, na ktorym bysmy byli tylko My i rodzina najblizsza, bo na to bylo mnie zawsze stac, ale nie na impreze na 140 osob. Moja zona chciala duzego wesela, wiec oboje respektujac zdanie drugiego, zdecydowalismy sie najpierw na slub cywilny, ona z tego powodu, ze chciala wielkiego wesela, ja z tego powodu, bo chcialem zebysmy mieli mieszkanie i nic mojej zonie i corce nie zabraklo.
Teraz wiem, ze bylo to tez bledem, i trzeba bylo najpierw myslec o slubie koscielnym, a pozniej o reszcie. Tylko co mi teraz po tej lekcji zycia?
Kocham ja, tak jak zawsze ja kochalem i nawet jak jest zle to kocham ja jeszcze mocniej, ale nie uciekam od niej. |
|
|
|
|
macko [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 13:02
|
|
|
RozmyteSerce napisał/a: | Dopisze do tego to:
Bog w ostatnim czasie nie byl dla mnie taki bliski, jakim powinien byc. |
Masz zamiar z tym coś zrobić? Uważasz, że to ważne?
A dla Twojej urzędowej żony? Był bliski? Chyba też nie.
Do rozważenia jest czy ona chce i potrafi sprawić żeby On był jej bliski.
To są fundamentalne pytania. Dla mnie odpowiedź NIE na to ostatnie oznaczałaby,
że mogę być z taką kobietą.
No chyba, że oboje odpowiadacie NIE te pytania. Tylko co w takim razie robisz na katolickim forum?
Cytat: | Teraz wiem, ze bylo to tez bledem, i trzeba bylo najpierw myslec o slubie koscielnym, a pozniej o reszcie. Tylko co mi teraz po tej lekcji zycia?
|
Jeśli się czegoś nauczyłeś i chcesz coś zmienić to może się okazać, że bardzo wiele po tej lekcji.
Cytat: | Kocham ja, tak jak zawsze ja kochalem i nawet jak jest zle to kocham ja jeszcze mocniej, ale nie uciekam od niej. |
Jeśli kochasz, to przede wszystkim nie chcesz źle dla tej osoby. To oznacza między innymi to, że nie godzisz się na życie w grzechu tej osoby, nie przyczyniasz się do tego grzechu. |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 13:14
|
|
|
Cytat: | Tylko co w takim razie robisz na katolickim forum? |
Katolicki znaczy zdaje się po-wszechny .
Tak jak i kościoły są otwarte dla każdego , tym bardziej forum . |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 13:18
|
|
|
Wlasnie juz caly czas cos z TYM robie. Dzialam i krocze w kierunku lepszego ja, aby bylo lepiej. Krocze do tego, aby byc z Bogiem i byc z Moja zona.
Nie wciagam mojej zony w zaden grzech, bo chce z nia slubu koscielnego, jak bedzie mnie chciala i bedzie gotowa ze mna na wszystko. |
|
|
|
|
Orsz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-20, 16:15
|
|
|
Zadam Ci takie pytanie Drogi Rozmyte Serce.
Czy byłbyś gotów pójść w imię miłości która jest w Tobie... nie tej miłości do narzeczonej (wybacz... będę sie trzymał tej terminologii... później jeszcze słowko na ten temat) ale miłości do Boga, bez której każda nasza ziemska miłość jest tylko iluzją. ... pójść radykalne rowiązanie. Sam co prawda tego nie ogarniam. Macie dziecko... to już poważna sprawa... dodatkowe zobowiązania. Trudno więc doradzać by nie mieszkać razem. Ale np spanie w jednym łożu... Czy czujesz się uprawniony? Czy Pan Bóg Ci na to pozwala? Pamiętasz słowa Papieża? Wymagajcie od siebie nawet gdy inni od was nie wymagają.
Wiem... dzisiejszy świat na wszystko się godzi. Wobec świata macie w pełni formalny związek. Idiotyzmem może się wydawać jakiekolwiek czepialstwo. Ilu ludzi w takich związkach żyje? Ilu żyje i bez tych formalnych procedur w USC. Nikt się ich nie czepia. W końcu się 'kochają' są sobie wierni, mają prawo bo są dorosłymi ludzmi.
Wiem że żyłeś w takim świecie w takim przeświadczeniu, ja także. Jeszcze kilka lat temu nie padły by te moje słowa w stosunku do Ciebie. Traktowałbym Twój związek jako małżeństwo choć może z pewnym brakiem. A to nie jest 'pewien brak'. Teraz wiem że to brak zasadniczy. I powtarzam, ja tego nie wiedziałem. Dramat zdrady otworzył mi oczy. Byłem głupcem, nie myslącym, zdemoralizowanym, zarozumiałym. To też był być może czynnik sprzyjający złu które rozwinęło się u mojej żony do tak ekstremalnej postaci jak zdrada. Zło jest zaraźliwe i ma tendencję do spontanicznego rozwoju.
Zastanów się czy chcez to w swoim życiu uciąć?
Tak więc rozumiem Twój opór. Ja Ci tylko radzę. Przedstawiam swoją opinię. Sam poszukaj prawdy w tej sprawie. Tylko nie gódź się na ignorancję. Nie lekceważ problemu.
Nic nie osiągniesz bez poszukiewania tego o czym piszesz, czyli Boga. Oby to nie pozostało w sferze słów. Pisałem Ci o wielogodzinnej adoracji Najświętrzego Sakramentu. Spróbuj. Boga samymi słowami się nie znajduje, w hałasie i zgielku dnia codziennego Go nie znajdziesz. To mogą być iluzje i przez iluzjami boga Cię przestrzegam.
I jeszcze raz na kociec terminologia.. żona, nie żona. To nie jest sprawa błąha. Ona ma znaczenie i dla Ciebie bezpośrednio i dla narzeczonej i dla wszystkich wokół. Czasami taka decyzja jak coś określić oznacza czy jestem gotów stanąć w prawdzie... czy też wolę oszukiwać samego siebie, czyli ulegać księciu tego świata... diabłu.
Z Bogiem Rozmyte Serce. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-24, 12:03
|
|
|
Wiec i ode mnie cos nowego. Jestem znowu w Niemczech, gdyz zona mnie swoim zachowaniem poraz kolejny zlamala. Jak to mowicie zawsze, trzeba tez czasami o sobie pomyslec.
W sobote i niedziele spedzilismy bardzo mile dni. Rozmawialismy, szukalismy bliskosci(przytulanie). Moja zguba nawet wielokrotnie mi przyznala, ze mnie kocha, ale nie wroci do Niemiec. Na pytanie, jezeli ja bede gotowy,i wroce do Polski, nie pozwolila mi wracac, bo wie, ze moja praca w Niemczech jest dobra. Powiedzialem jej z pelna powaga, ze wrocilbym do Polski, jezeli mialoby to Nas uratowac, ale jakby tego nie slyszala, albo jednak to nie opcja...
Pojechalem do Polski, bo uslyszalem slowa "Tesknie". W sobote czulem to, w niedziele tez, ale w poniedzialek jakby moja zona byla mna juz znowu nasycona. Wiec zapytalem sie, czy tesknila za mna, czy za Nami, czy za czym. Nie potrafila mi na to odpowiedziec. Ja tez spogladajac na niedziele i poniedzialek, tez nie potrafilem sobie na to pytanie odpowiedziec.
Zlamalo mnie to w srodku, gdy dowiadujac sie, ze mnie kocha, nie chce szukac rozwiazania dla tego, jak ja. Juz nawet o powrocie do Polski powaznie myslalem. Wytlumaczylem poraz kolejny wszystko, co wiem, ze stalo miedzy Nami. Powiedzialem, ze jezeli cos jeszcze chce wiedziec, to moze sie zapytac, i to tez uczynila, ale w zadna szczera odpowiedz nie wierzyla, bo czuje sie przez moje zachowanie oszukana.
Mowilem jej caly czas, ze ja kocham, i ja chce mimo tego, jak mnie traktuje teraz swoja obojetnoscia, dystansem, mimo tego, ze nie potrafi tego sama wytlumaczyc. Wszystko co od niej uslyszalem to slowa: "Wiem!".
W poniedzialek wieczorem bylem tym dystansem i ta niechecia do mnie, do bliskosci, do rozmow, tak zlamany w sercu, ze wsiadlem w auto i wrocilem do Niemiec. W drodze do Niemiec zadzwonila do mnie, ze mnie szuka i chce ze mna porozmawiac. Rozmawialismy ponad godzine, i powiedzialem, ze zawroce, jezeli zauwaze, ze brakuje jej, ale nie tylko cielesnie, ale tez uczuciowo, jezeli jest gotowa zaczac ze mna cos nowego, albo pomoze mi przejsc przez ten caly proces. Uslyszalem ale znowu stanowcze "Nie", ktore slysze od samego poczatku. Caly czas slyszalem to inne powody do braku powrotu. Jeden utkwil we mnie najbardziej. Ona nie chce wrocic, nie dlatego, ze bym sie nie zmienil, ale dlatego, ze ona by sie nie zmienila, i boi sie, ze by sie znow wszystko posypalo przez to, ze wypomina, przez to ze trakuje mnie zab za zab oko za oko, przez to ze wszyscy teraz o tym wiedza, a co sobie by pomysleli.
Nie wiem, jak dotrzec do serca mojej zony, aby chciala zyc uczuciem, a nie rozumem, ktore teraz aktualnie nie ida w parze. Wiem, ze mnie kocha, bo wiem, jak reaguje na mnie, bo mi to powiedziala szczerze. Powiedzialem jej, ze moze na mnie zawsze liczyc, i bede czekal, ze swiadomoscia ta, ze moze to jeszcze dlugo potrwac, bo ja wierze w milosc, w zwiazek, w przeznaczenie, ktore nas polaczylo.
Teraz probuje sie skoncentrowac nad soba, modle sie, chodze do kosciola. Staram sie doznac bliskosci Boga, aby moc to zrozumiec, lub chociaz moc to przetrwac, i prosze Boga o szczescie dla zony, cokolwiek to oznacza. Na razie widze, ze jest zagubiona, i nie wie dokad ma pojsc. Ja staram sie znalezc w modlitwie pomoc, bo wiem, ze moja ziemska sila nie uzykam nic, wiec uciekam sie w prosby do Boga i modlitwe, w ktorej dziekuje za zona, za coreczke, i prosze o lepsze zycie dla Nich. |
|
|
|
|
tereska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-24, 12:10
|
|
|
RS szkoda, że nie skontaktowałeś się z ogniskiem sycharowskim w Gdańsku. Ratowanie relacji zaczyna się od przemiany siebie, inwestuj w siebie.Korzystaj z tego co możesz znaleźć w Sycharze, a jest tego sporo. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|