Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Empatia albo jak się widzimy nawzajem
Autor Wiadomość
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 11:44   

mare1966 napisał/a:
Żona chyba żyje własnym życiem , w którym nie ma miejsca dla DHL .

Ją być może nie interesuje co on zrobi lub nie zrobi

i dla kogo .



Chłop chce mieć normalną rodzinę i żonę .

Może nie stać go na rolę "Zbawiciela" .

No trafiasz Mare coraz lepiej ;-) ;-)
Ze Zbawiciela to znam tylko plac w Warszawie(to oczywiście żart)
Fakty sa proste i nie ma mowy o jakims zbawieniu ....
Kilka lat wstecz na tym forum moja zona pisała tak.....
musze na razie odpocząć od męża....

brzmiało to jak wakacje(patrz zmeczenie( materiału)
zatem podmiot w sensie Ja grzecznie się wyprowadził by materiał miał możliwość odpoczynku....
Podmiot tak przebywał poza domem 3 lata i gdy dostrzegł że tu nie idzie o chwilowe wakacje -jeno o dożywotnie wykupienie promesy wakacyjnej od małżeństwa.
Podmiot wrócił by zawalczyć o rodzinę.....
No cóz urlopowiczowi to się nie spodobało-ano ta niesubordynacja.
Bo niby czemu urlopowicz ma coś zmieniać -zamieniać na cos czego już nie chce.

Próby wszelkiego podgryzania spaliły na panewce
-zatem stała się forma inna OBOJETNOŚĆ
-działania rozległe na wszystkich możliwych frontach....
Coś z zasady niech dojrzy,niech pojmnie,niech odejdzie sam....

O jakim zbawieniu ma tu być mowa???
można zbawiać kogoś błądzącego,w chwilowej euforii,w uzależnieniu,w problemach natury osobistej...
Ale nie kogos kto w pełnej świadomości czyni to o czym dokładnie wie.
Zepchnieto mnie Żeniu na boczny tor

i żona i cała jej rodzina....

Jestem jeno zwykłym sublokatorem jaki żyje z ich córka i siostrą.

A jedynie synowie jacy są -przypominają mi przeszłość

oki tyle pozdrawiam i znikam do pracy na zmianę.....
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 11:44   

krasnobar napisał/a:

...........kiedy się kocha,to nie można naiwnie i po dziecinnemu myśleć,że druga osoba tak samo będzie odpowiadać,że nie zrani,że nie skrzywdzi,to straszna dziecinada......sztuką jest kochać,POMIMO,że istnieje ryzyko,że ktoś nas skrzywdzi.........

Pomiędzy "istnieje ryzyko, że ktoś nas skrzywdzi"
a uważaniem że miłość to otwarcie sie (gotowość) na krzywdzenie
jest pewna różnica, prawda?


Nie mam 20 lat, tylko 40+ i nie wierzę, że życie to nie bajka;)
ale też nie wierzę w głoszone na forum hasła, że "miłość nie potrzebuje wzajemności".
Kochając oczekujemy wzajemności, nie ma się co czarować i zaklinać rzeczywistość.

 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 12:51   

Cytat:
miłość nie potrzebuje wzajemności


Krasbobar , Grzegorz - myślę , że to z braku precyzji się nie rozumiecie .

Ja to widzę tak .
Bóg nas kocha .
Ciągle i ciągle wybacza nam nasze winy wobec Niego
( grzechy = brak miłości wobec Niego )
co jednak nie znaczy , ze Mu obojętne nasze postępowanie , nasz brak miłości wobec Niego .
Przeciwnie - cierpi z tego powodu .
Oczekuje od nas miłości .


Weźmy teoretycznie , że Bogu nie zależy na naszej miłości .
.......... jeden wielki bezsens
Po co nas stworzył ? ......... nie z miłości i dla miłości ?
Po co zbawiał ?


Tylko , Bóg daje CZAS , nie oczekuje od razu , na bierząco .

Podobnie wśród ludzi , nie możemy oczekiwać od razu , daję i chcę dostać - dziś , jutro najdalej .

Pewnie , że nam ludziom to przychodzi trudniej niż Bogu .


Miłość może istnieć TYLKO W RELACJI , w relacji do siebie , do innych , do Boga .
Obojętność nie potrzebuje relacji .
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 15:38   

grzegorz_ napisał/a:
ale też nie wierzę w głoszone na forum hasła, że "miłość nie potrzebuje wzajemności".
Kochając oczekujemy wzajemności, nie ma się co czarować i zaklinać rzeczywistość.


to przykre,że nie wierzysz.......jeśli bierzemy pod uwagę związek na dobre i na złe,to wyobrażam sobie,jaki byś miał dylemat,kiedy Twoja małżonka(nie daj Panie Boże,to tylko przykład!)uległaby wypadkowi i zapadła w śpiączkę.....krótkie pytanie: co robisz?miłość ustaje ot tak?będzie wygasać,bo wzajemności już nie odzyskasz być może do śmierci.... i co? i mało tego,że nie będziesz miał ani seksu,ani rozmów,ani radości,wakacji,przyszłości radosnej i pełnej wydarzeń,to dochodzą jeszcze przykre obowiązki,opieka nad niesprawnym ciałek ukochanej,obserwowanie,jak się zmienia.....śpiączka to oczywiście skrajność,ale jest jeszcze rak,Alzheimer,choroby psychiczne,wreszcie-choroba duszy,ducha-czyli to, co toczy naszych małżonków....czym to się różni jedno od drugiego?ano tym,że akurat w przypadku chorób ducha jest największa nadzieja na ozdrowienie,bo w przeciwieństwie do chorego na raka czy na demencję starczą,wiele zalezy od jego własnej woli,decyzji,tego,jacy ludzie na niego wpłyną,pomogą coś zrozumieć?
lubisz konkrety,więc masz sytuacje z życia wzięte


grzegorz_ napisał/a:
Pomiędzy "istnieje ryzyko, że ktoś nas skrzywdzi"
a uważaniem że miłość to otwarcie sie (gotowość) na krzywdzenie
jest pewna różnica, prawda?


no właśnie nie ma,przeciez to to samo?kocham,więc otwieram się na krzywdzenie......nie można kochać i zamykać się w skorupie,na bodźce....to nie jest wybór,bo to otwarcie idzie w parze z miłością.........otwieramy się,bo stracilibyśmy szansę na te dobre bodźce....jeśli potrafisz wykształcić w sobie umiejętność takiej miłości,żeby otwierała się tylko na dobro,a na zło zamykała,to chyba jesteś robotem,nie wiem,kto tak potrafi,to jakieś nieludzkie


Grzesiek,ja rozumiem,że Ty nie wierzysz w szczere powroty,w radość z życia bez spódnicy małżonki,w radość z życia pomimo braku seksu i bliskości,spoko........ale wtedy pisz za siebie,o sobie....nie pisz "każdy" "zawsze",bo nie każdy i nie zawsze.....często wygłaszasz autorytarne teksty,jakbyś wypowiadał się za cała społeczność,a co jest nieprawdą,bo wielu z nas uważa inaczej niż Ty i zmuszasz do polemiki wtedy....pisz: ja uważam,ja czuję,ja myślę,u mnie było tak i tak,a jak u innych,to pewności nie mam..."

i jeszcze jedno,nikt nikomu nie zabrania mieć poglądów czy opinii na dany temat.....to oczywiste,że możesz skrytykować czyjąś postawę,obśmiać,zakwestionowac,wzbudzać wątpliwości....ale niech za tym idzie propozycja innej postawy,Twoim zdaniem skutecznej......jeśli jej nie znasz,to Twoje opiniowanie i krytykowanie jest niepoważne,jest czystym malkontenctwem...jak myślisz,czy na co dzień jesteś wobec ludzi z reala,wobec bliskich też taki,jak na forum?krytykujący,złośliwy,dołujący?jeśli tak to robisz coś z tym?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 16:01   

Kranobar

Jeśli realne spojrzenie na sytuacje jest dla Ciebie malkontenctwem, a jęczenie i wzdychanie latami do małżonki(a) który odszedł odpowiedzialną postawą, to nic na to nie poradzę.

Nie piszę "każdy", "zawsze". Nie pisze także przed każdym sądem "moim zdaniem", ponieważ uważam to za zbędne. Jeśli się wypowiadam to oczywistym jest że jest to moje zdanie.

Stwierdzenia, "a co by było, gdyby żona była sparaliżowana", albo "co by było gdybym miał raka" to takie gdybanie. Równie dobrze możesz sobie gdybać "co by było gdybym się ożenił z inna osobą", albo "co by było gdybym miał szczęśliwą rodzinę, 5kę dzieci i 10kę wnuków".
Jesteśmy tu i teraz w obecnej sytuacji !

Ps. Wirtualny świat i rzeczywisty świat to Krasnobar nie to samo.
Niejeden w twoim rozumieniu malkontent jest w realu uśmiechniętym, otwartym na
ludzi człowiekiem i niejeden bohater internetu (ideał męża czy żony) jest
w rzeczywistości .... (nie powiem dosadnie).
Utożsamianie wirtualnego świata z realnym jest dziecinne (lubisz to słowo) :mrgreen: ;)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 18:33   

Sorry Krasnobar ,
ale jesteś w zupełnie innej sytuacji .
Stawiasz wysokie wymagania innym ,
ale Ciebie samego one nie dotyczą .
Nie dajesz prawa do wątpliwości czy słabości .
Trochę to nie fair .

Krasnobar
Cytat:
Grzesiek,ja rozumiem,że Ty nie wierzysz w szczere powroty,w radość z życia bez spódnicy małżonki,w radość z życia pomimo braku seksu i bliskości,spoko........ale wtedy pisz za siebie,o sobie....nie pisz "każdy" "zawsze",bo nie każdy i nie zawsze


Zasadniczo prawie każdy potrzebuje i tej bliskości pozacielesnej i tej cielesnej także .
Tak zostaliśmy stworzeni , taki jest zamysł Boga .
Po to jest małżeństwo , jako najbardziej naturalna droga do zbawienia ,
całkiem miły dar od Boga .
Owszem radość życia , pochodzi z wnętrza , ale
"Radość dzielona z drugą osobą jest podwójną radością, natomiast smutek dzielony z drugą osobą jest połową smutku."
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 19:01   

grzegorz_ napisał/a:
Ps. Wirtualny świat i rzeczywisty świat to Krasnobar nie to samo.
Niejeden w twoim rozumieniu malkontent jest w realu uśmiechniętym, otwartym na
ludzi człowiekiem i niejeden bohater internetu (ideał męża czy żony) jest
w rzeczywistości .... (nie powiem dosadnie).
Utożsamianie wirtualnego świata z realnym jest dziecinne (lubisz to słowo) ;)


no,udawanie w necie zatem kogoś,kim się nie jest,jest za to taaaakie dojrzałe...

sorry,chłopaki,nie zrozumiemy się,a ja na siłę nie chcę nikogo przekonywać....można polecieć truizmami jak Mare,który lubi teoretyzować,jakie małzeństwo powinno być,jakie kobiety powinny być......można napisać stos książek na ten temat,dyskutować godzinami,tylko po co? CO Z TEGO WYNIKA dla Ciebie Mare,dla Ciebie Grzegorz?coś Wam to pomaga,jeśli LATAMI,bo już to w latach można liczyć,fantazjujecie o czymś,co w rzeczywistości jest rzadkie do osiągnięcia i rzadko spotykane..........nawet najszczęśliwsze z boku małżeństwo może mieć takie mroczne tajemnice,októrych nikomu się nie sniło............Mare,masz dzieci,jesteś ojcem,nie masz z kim dzielić radości?poza małżeństwem już wszystkie inne dziedziny życia masz obcykane na 100%......cały czas rozpatrujecie małżeństwo i związek pod kątem WASZYCH potrzeb,może to i naturalne i normalne,ale czy powstała refleksja na temat,co ta druga osoba będzie ze mnie miała?czy jest jej dobrze ze mną?czy jest ze mną szczęśliwa?czy dostatecznie o nią dbam?najlepiej siedzieć na forum i dołowac innych swoim "realnym" gadaniem,że i tak nic się nie uda,nic nie wyjdzie,a jak mąż wraca to do starych kapci,albo że mu w nowym niewygodnie....to już przestaje być słabością,bo każdy ten etap przechodzi,ja też.....ale tkwić w takim marazmie ileś lat?a zresztą tkwijcie sobie,jeśli tak Wam dobrze :mrgreen: ,ale po co dołować innych,odbierac im nadzieję,znawcy życia chyba tylko z forum.......Mare,piszesz o mojej sytuacji już któryś raz,jako o czymś super fajnym i że z wysokości mogę sobie pisać.............albo masz sklerozę,albo złośliwie pomijasz fakty...........nie wyskoczyłem sroce spod ogona z takim myśleniem..............może dla Ciebie ten czas mija powoli,ale chyba za dużo go tracisz,spójrz,kiedy pojawiłeś się na forum,ile lat?co przez ten czas się zdarzyło,co realnie zrobiłeś,do jakich wniosków doszedłeś?myślisz,że w piatek miałem słabości i wątpliwości, a w sobotę już byłem uduchowiony i heja zycie z Jezusem?

najłatwiej jest ustawić się w pozycji ofiary i narzekać,dziamgolić,LATAMI,panowie,latami.........czym moja sytuacja się różni od Waszej?mam żonę przy boku? NIE,jestem w związku? NIE,czy jestem nieszczęśliwy i zgryźliwie się starzeję narzekając na podłe baby? po strokroć NIE.............jakbym skupiał się na tym,czego mi brak,w życiu nie zrobiłbym żadnego kroku naprzód i pewnie dzisiaj siedział i dołował innych,,,,to się nie uda....patrzmy realnie (a to realnie to chyba z seriali,bo jakoś tutaj realne osoby, które przychodzą na spotkania Sycharowskie i cieszą się nierealnym szczęściem,powrotami małżonków do rodziny,scaleniem rodzin,szczęściem dzieci-nie przekonują...............ile razy byliście na jakimkolwiek spotkaniu Sycharowskim?a na jakichś rekolekacjach? Mare?Grzesiek?więc do czego sprowadza się Wasz realizm?dajcie spokój,za ładna pogoda jest,żeby pisać dyrdymały,róbcie co chcecie,myślcie co chcecie,żyjcie jak chcecie,toż nikt za to Was nie kamienuje.......ale jednego nie wolno Wam robić,to niegodne faceta,mężczyzny-zabijać nadziei u innych,tym bardziej,że żadne z Was autorytety,jeno lenie przebrzydłe i malkontenty z głowami w chmurach.............i tak Was lubię :mrgreen: miłego dnia,idźcie na dwór po witaminę D,poprawia humor :mrgreen:
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 19:26   

Krasnobar,

Jak już tak lecisz w osobiste wątki, to co Ci dała Twoja nadzieja?
Pociąg dawno odjechał a Ty stoisz na peronie i myślisz....może zmeni kierunek i bedzie jechał do tyłu. Problem w tym, że pociągi pędzą do przodu, czasami jak Pendolino.

ps. NIe przypominam sobie abym użalał się nad sobą, swoim małżenstwem, czy też narzekał na kobiety.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 19:32   

Panowie, normalnie to bym nie wchodziła w dyskusję mężczyzn, ale jako moderator czuję się powołana do zwrócenia Wam uwagi, że jednak, jak to sformułował grzegorz_ "lecenie w osobiste wątki" nie przystoi. A zwłaszcza na tym forum. Zwróćcie na to uwagę, proszę
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 19:36   

Tak jest proszę Pani :mrgreen:
Obiecuje być grzeczny i nie wchodzić z Krasborem w dyskusje,
..... o ile mnie nie zaczepi pierwszy :-P
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 20:40   

Zastosuję się do prośby Pani moderatorki i pozbawię sie możliwości odpowiedzi .
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 07:07   

Panowie, aż mnie zadziwia co napisaliście. To znaczy, że bez "osobistych wycieczek" nie dacie rady pisać ? Hmmm
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 08:18   

Post Krasnobara
z 19.01
to w całości "osobista wycieczka" .

Jak niby można by się do tego odnieść bez osobistych wątków ?
A tych wcale nie zamierzam poruszać . :mrgreen:

Gosia , ja nie mam pretensji .
Nawet lepiej . Jeden spór mniej . :mrgreen:
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 08:40   

GosiaH napisał/a:
Panowie, aż mnie zadziwia co napisaliście. To znaczy, że bez "osobistych wycieczek" nie dacie rady pisać ? Hmmm

Gosiu przecież było już poruszane tu na forum.
Kobiety wobec sytuacji własnych i mężczyzni wobec sytuacji własnych.
Faceci nie łączą się w stada wspierania-jak zresztą fajnie zauważył Mare. :-D
Natura wojownika jest taka:samemu dojść do sedna,samemu rozwiążac problem,samemu pokonać trudności,samemu poszukać rozwiązania.
Dzieje się to zazwyczaj pewien czas na bazie własnych doświadczen.
A własne doświadczenia sa istotne-bo sa moje i własne.

Zreszta jeszcze do niedawna dokładnie tu-na tym forum-byłem banowany,wkoncu w zgodnym postępowaniu wyrzucony.
Za co??
właśnie za wrzawy i personalne wycieczki.
I teraz z perspektywy czasu uważam że człowiek musi dojrzeć jedną zależność

Że te moje mimo -że moje nie jest najważniejsze i najbardziej istotne.
To duża zmiana -polegająca na tym że zgadzam się z kimś i szanuję myśl kogos drugiego.
Dla mnie prywatnie każdy z chłopaków -jest super i liczę się z tym co piszą , a na pewno postrzegam ich własne myśli jako coś ważnego.
Szanuje Krasnobara za to że w obliczu włąsnej trudnej sytuacji nie stracił tego ducha powiewu,ducha nadziei i szukania optymizmu.
Nie siedzi nad rozlanym mlekiem i myśli po co chciałem pic mleko :mrgreen:
Szanuje Mare za jego dociekania,rozdzielania włosa na czworo,za jego poszukiwanie prawdy.
Bo analityczna natura Mare daje szeroką game porównań
I szanuje Grzecha za to że ma czasami to zdrowe spojrzenie ,a przez to powoduje w człowieku takie prrr nie ulegaj zbytniej euforii.
Bo pozwala czasem dostrzec to co w rozbrykanej naturze można nie dojrzeć.
Poniewaz czasem bywa tak że człek płynie z ludzkim nurtem-nie do końca przekonany czy chce płynąc w tą stronę,ale płynie bo inni to robią.

Każdy z nich to inny styl pisania i myśli-ale każdy z nich to rodzaj pomocy ,włąsnie tej pomocy dla faceta jaki poszukuje rozwiązan.
Dla faceta jakiemu nie wystarcza hasła(czasem bez pokrycia)-a potrzebuje tego czynnika ludzkiego....
dotknąc -poczuc-przekonać się....

I smutnym jest to gdy sobie Panowie tak dowalają.
Bo dla mnie wasze posty uzupełniają się -tworza jedną całośc.
Dają możliwości ocen na wszystkich płaszczyznach.
Nie obierać jednej drogi jaka może była błędem-a próbować wszystkiego

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8