Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
nie rozumiem... |
Autor |
Wiadomość |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-10, 11:48
|
|
|
Witajcie, wracam do swojego wątku, bo trudno jest dalej tą sytuacje udźwignąć w samotności. Dokładnie miesiąc temu podjęłam walkę o siebie i swoje małżeństwo. Gdy wróci lam z rekolekcji Sycharu, czułam się czysta i spokojna. Mąż nawet popatrzył na mnie inaczej, wróciłam do naszej sypialni i, choć się nie kochamy, czułam jego bliskość. Pracowałam nas dobą codziennie, dbałam o dom i mojego męża, byłam uśmiechnięta. Zaczęliśmy rozmawiać, zdarzyło nam się przytulić. I tak powolutku, żyjąc w nadziei, układałam nasz świat. Nagle mąż oświadczył mi, że ma zaplanowane wakacje, bo musi odpocząć po tym wszystkim i właściwie to nie wie gdzie będzie, totalny freestyle. Zabolało mnie strasznie, bo w głębi duszy miałam nadzieję, że zabierze mnie ze sobą, że będziemy odbudowywać nasze relacje. Wyjeżdżał w pośpiechu, wydawało mi się to dziwne, ale tylko się przyglądałam. Pozostawił wiele niedokończonych spraw, ale musiał wyjechać. Na pożegnanie przytulił mnie i powiedział, żebym zadbała o siebie, zastanawiała się nad wszystkim, i zniknął, nie dawał znaku życia przez 5 dni. Po pięciu dniach odezwał się i powiedział, że sam podróżuje po Włoszech. Jakoś ufnie myślałam, że może to prawda, aż do pewnego momenty. Życzliwi ludzie donieśli mi, że wyjechał mnie porzucił i wyjechał ze swoją dawną miłością na wakacje. Sprawdziłam, ta kobieta rzeczywiście jest we Włoszech. Mąż twierdzi, ze jest sam, ale tego nie można sprawdzić. To nawet nie jest tak bolesne jak faky , że spotkał się z osobą, która zawsze maila na niego ochotę i gdzieś tam stała miedzy nami. O momentu wyjazdu zaczął się koszmar w moim życiu, czuję się jakby ktoś codziennie bił mnie łomem po plecach. Nie śpię, nie jem, już prawie nie oddycham. Wynajęłam mieszkanie, muszę uciec jak najdalej z domu. Nie mam dowodów, ale sam fakt pojawienia się tej pani mnie zabił. Dodam, że Ta kobieta jest katechetką, ma męża i trójkę dzieci. Może rzeczywiście się kochają, ale po co w takim razie robił mi nadzieję??? |
|
|
|
 |
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-10, 20:22
|
|
|
Maju,
W obecnej sytuacji nie pozostaje Ci chyba nic innego jak czekać na dalszy rozwój sytuacji, sama zobaczysz jak sie to potoczy, znasz męża, wiesz jakie zachowanie jest dla niego normalne, jakie dziwne...jeśli zależy mu naprawdę na naprawie sytuacji, ale tak szczerze, to Wasza rozmowa po jego powrocie powinna Ci dać to odczuć...jeśli tego nie odczujesz, a wspomnisz mu o obawach i spotkasz się z chłodem i dystansem, gniewem...nie chce mówić, ale byłam tam. Poczekaj, zobaczysz sama, i tak będziesz podejrzliwa, więc szybko sie zoorientujesz.....życze Ci jednak, aby przypadek okazał sie jednak niepowiązanym przypadkiem a mąż wróci poukładany i zaczniecie na nowo...cokolwiek się stanie zaufaj Bogu, a w chwili miażdzącego ciężaru poproś Jezusa, by zabrał od Ciebie choć jego fragment. Myślę, choć to straszne i niektórym sie nie spodoba, bądź gotowa na wszystko...wszystko bowiem jest możliwe. |
|
|
|
 |
lena [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-10, 23:40
|
|
|
Cytat: | W tamtym czasie byłam dość nerwowa, często zmęczona, ponadto żyłam w mocnym stresie. Po powrocie do domu marzyłam tylko o tym, żeby spać. |
Cytat: | Nawet ksiądz w mojej parafii zapytał, czy mąż aby nie ma kochanki, bo przecież ludzie nie zachowują się tak okrutne wobec innych z takich powodów jak ja przedstawiam? Nie wiem, czy przemawia przez tych ludzi troska i dobro, czy raczej coś odwrotnego? Jak to interpretować? |
Maju...ksiądz ma rację(moim zdaniem),bo ludzie nie zachowuja sie tak okrutnie wobec innych z takich powodów jak przedstawiasz.
Pytasz....troska,czy coś odwrotnego?
Maju...ludzie...no cóż róznie bywa,choć nie sądzę ,aby chodziło o coś innego niż troska.
Ksiądz?......no sama pomysl.....
Więc....albo naiwna niesamowicie jestes,albo nie mówisz wszystkiego.
Ponadto....nie rozumie jednego,nie wyobrażam sobie takiej sytuacji,że......mąż,tata wyjeżdża sobie sam na wakacje....bez żony,bez dzieci..
Ok...z żoną w separacji,a co z dziećmi?.....tez w separacji? |
|
|
|
 |
poczta.onet.pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-13, 08:48
|
|
|
Maju, czytam Twoje i innych kobiet posty i płaczę bo cierpienia jakie doświadczamy jest tak wielkie iż nie potrafię innaczej reagować tylko płaczem. Myślałam ze już koniec, że już ten czas smutku, żalu i zranienia minął...Niestety nie. Ile złego kobieta kobiecie może zgotować to niepojęte. Tak jak wcześniej pisałam nasi mężowie wypowiadają te same słowa, zachowują się podobnie (mój podobnie jak Twój Mąż wyjechał z kochanką), traktują dzieci identycznie tak jakby ten sam szatan ich opętał. Walka z takim szatanem jest ciężka przypłacona bólem czasami nie do zniesienia ale wygramy! Ja zawsze powtarzam Panu Bogu jessi nie da się uratować mojego małżeństwa to Boże uratuj małżeństwa Sycharowskie. |
|
|
|
 |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 16:29
|
|
|
No cóż, doświadczam działania złego na własnej skórze w sposób namacalny. Podczas rekolekcji oczyściłam serce z nienawiści i urazy dla męża, między innymi za jego romans z przed 10 lat. Gdy z otwartym sercem wróciłam do domu, co zostało zauważone, ta kobieta pojawiła się ponownie w naszym życiu. Powiedziałam mężowi, że to nie przypadek ,że ona znów jest między nami, ale ja mam wybór. Mogę ich znienawidzić, zabrudzić swoje serce ponowne i dalej być brzydka, lub puścić ich wolno w tej ich 10-letniej już walce o miłość. Ja chcę mieć czyste i otwarte serce, będę go nadal kochała, ale z dala .... To strasznie boli, ale nie oddam serca. |
|
|
|
 |
MonikaMaria3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-17, 17:33
|
|
|
Maja1033 napisał/a: | lub puścić ich wolno w tej ich 10-letniej już walce o miłość. |
Ech teoretycznie, wg Dobsona, takie podejście jest najlepsze. Ale w praktyce dużo gorzej. Za bardzo boli... |
|
|
|
 |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 09:24
|
|
|
Traktuję teraz swoje życie jak wyzwanie, codzienne zmaganie się z bólem jest dla mnie próbą siły. Tak, czuję ból, niewątpliwie, ale tez znam jego źródło, wiec modlę się o łaskę przebaczenia. Wszystko w rękach Boga. |
|
|
|
 |
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-18, 13:58
|
|
|
Maju,tak, trudne doświadczenia mogą nas złamać albo być dla nas wyzwaniem.
Ja też się tego uczę. |
|
|
|
 |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-22, 15:59
|
|
|
Witajcie ponownie, moje kolejne tygodnie i wszystko komplikuje się coraz bardziej. Mam wrażenie, że jest to naprawdę bardzo kiepski harlekin. Mąż powrócił z wakacji, jak gdyby nigdy nic. Gotował obiad, kolację, rozmawiał, pocałował na przywitanie i.... Nie wytrzymałam tej farsy i zapytałam o kochankę. Dowiedziałam się, że jednak się z nią spotyka, bo przecież my jesteśmy w separacji, a ja "nie nadaję się do kochania". Te słowa wzbudziły we mnie niesamowity gniew i ból. Tak silny, że wyrzuciłam obrączkę przez okno. Po 15 latach małżeństwa dowiedziałam się, że "nie jestem do kochania"!!!! i On nie może ze mną żyć, za to Ona jest do kochania, bo ma bardzo duże problemy, i on musi jej pomagać. Być może jak wszystko rozwiążą, zbudują swoje szczęście. Dodam, że mąż nie chce się wyprowadzić z domu, bo to jego dom rodzinny. Mogę to zrobić sama, ale bez dzieci. Totalny absurd. |
|
|
|
 |
szarotka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-22, 19:22
|
|
|
Jakie to wszystko jest takie same....
U mnie to samo:
kochanka
ja winna 100% zła
i jak tu coś ratować jak się nie da ratować ???? |
|
|
|
 |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-22, 20:37
|
|
|
Dlatego ja odpuszczam. Nie mam najmniejszego zamiaru się poniżać i ośmieszać. Zostawiam swoje "kochanie męża" w skrytości mojego ducha... i zaczynam żyć własnym życiem. Wszystko w rękach Boga, już dość łez i rozpaczy. Myślę, że jeśli tak mocno cierpiałam i tak bardzo, bardzo bolało i boli , nie ukrywam, to musi to mieć jakiś sens, musi... |
|
|
|
 |
Dabo [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-22, 21:50
|
|
|
Maja1033 napisał/a: | Nie mam najmniejszego zamiaru się poniżać i ośmieszać. |
Też mam ten problem i to od ponad roku. Na początku było w miarę bo się sklepowe szturchały ze "to ten do wyrwania bo już wolny" a teraz kładą te fajki z litością w oczach i to wkurza przeokropnie. Nie potrzebuje litości, bo nie czekam dla tego że sobie nie radzę , tylko dla tego że tak wybrałem .
Ale i w całym tym poniżaniu i ośmieszaniu stety ale czuć potworny szacunek i takiego szacunku mało gdzie odczuć, bo i mało kto jest w stanie przyjąc z powagą taki stan rzeczy. A puki co uwazam że warto dla samego siebie, choć by efektu nie było, bo może i lepiej że go nie będzie, takim jakim my chcemy |
|
|
|
 |
aatka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-23, 17:29
|
|
|
Maju, przytulam Cię serdecznie, bo wiem jak takie słowa ranią. Ale wiem też jak silnym się człowiek staje kiedy wie, że jest w porządku, że zrobił wszystko co w jego mocy żeby ratować małżeństwo. Dlatego bardzo mi się podoba Twoja wypowiedź: [b][quote]Zostawiam swoje "kochanie męża" w skrytości mojego ducha... i zaczynam żyć własnym życiem. Wszystko w rękach Boga, już dość łez i rozpaczy. Myślę, że jeśli tak mocno cierpiałam i tak bardzo, bardzo bolało i boli , nie ukrywam, to musi to mieć jakiś sens, musi...[/quote][/b]
Nie wiem w jakim wieku jest Twój mąż ale jakoś mi to wszystko pachnie kryzysem wieku średniego..... Łącznie z odgrzebywaniem starych sympatii i tym wyjazdem. A co na to mąż tej dziwnej osoby?
Pozdrawiam Cię i wspomnę w modlitwie. |
|
|
|
 |
Maja1033 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-23, 21:53
|
|
|
Dziękuję za słowa wsparcia. To bardzo cenne. Pytaniem co na to mąż tej kobiety... No cóż, skontaktował się ze mną, chciał się spotkać, ale mój maż dowiedział się o tym i mnie zatrzymał. Ze stoickim spokojem opowiedział mi o wielkich kłopotach swojej kochanki z mężem, o tym jaki on jest dla niej zły i że musi jej pomagać, chronić jej rodzin. o tym, że mnie już nie kocha i może dobrze że jestesmy rozdzieleni, bo teraz mogą budować w końcu swoje szczęście. Myślałam, że umrę z bólu, a on nawet tego nie zauważył. |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"

"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
     
   
   W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>


| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|