Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
temat Nini, Gosi...
Autor Wiadomość
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-18, 05:56   

Balko, usunęłam kilka zdań z mojego poprzedniego postu i Ciebie proszę o to samo - żebyś usunęła imiona i wszystko, co pozwala identyfikować osoby np. przez wyszukanie informacji w Internecie. O takich rzeczach zdecydowanie lepiej byłoby, żebyśmy porozmawiały jakoś poza Forum (i jestem bardzo chętna do takiego kontaktu, miałyśmy wspólnego Przyjaciela!). Piszemy tu o bardzo intymnych sprawach, nie tylko własnych, ale i naszych mężów i innych osób, więc nie byłoby dobrze, żeby ktoś spoza Forum nas zidentyfikował. Prosiłam o to samo krawędź nadziei jako moderatora, ale może szybciej zadziałamy same?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-18, 09:07   

Szybciej zadziałałyście same :-) Nini, dziękuję Ci za mądrość i ostrożność.
Pięknej, Bożej niedzieli :-)
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-18, 16:13   

Cieszę się Nini, że wszystko jest teraz OK.
A moja wiadomość do Ciebie (z odpowiedzią nt edycji) wciąż wisi w mojej skrzynce i się nie wysłała :-| . Dopiero teraz sprawdziłam..
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-18, 16:25   

krawędź nadziei napisał/a:
A moja wiadomość do Ciebie (z odpowiedzią nt edycji) wciąż wisi w mojej skrzynce i się nie wysłała


To nie wiadomość się nie wysyła, tylko odbiorca jej nie odbiera.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-19, 10:31   

Już odebrał :-)

Kochani, RATUNKU!!! Znów jestem jak małe poranione zwierzątko. Pod wspólnym dachem widzę męża częściej niż przez ostatni miesiąc i działa na mnie jego urok, jego głos, spojrzenie, czuję silne przywiązanie. I jest niestety więcej okazji do rozmów, a mąż ma potrzebę zrzucania z siebie tego ciężaru, więc dowiedziałam się, że jego fascynująca znajomość się rozwija :-( Przy czym on cały czas twierdzi, że absolutnie nic nie robi, i że już ma pomysł, jak to zakończyć itd. Genialne: nawiązuje znajomość nic nie robiąc, i to po to, żeby ją zakończyć! No faktycznie, inaczej się nie da, prawda? Jakaś upiorna logika. Na szczęście ta ich znajomość chyba nie wyszła poza autobus :-? Jeszcze :-(

Jest w jego słowach i spojrzeniach jakaś prośba o pomoc, bo czuje, że się pogrąża. Pojawiły się u mnie nawet w pierwszej chwili takie niezdrowe odruchy, że ja powinnam coś zrobić, pomóc mu, że ode mnie zależy, jak on się teraz zachowa... Szybko się otrząsnęłam. Powiedziałam mu tylko, że modlę się za niego. Wykpił to, nic to dla niego nie znaczy.

Muszę ochronić siebie, nie chcę kolejny raz aż tak cierpieć, być w środku, uczestniczyć. Już dość. Tylko jak to zrobić?

Mam taki pomysł:
dziś powiem mu, że nawiązywanie znajomości z dziewczyną, która mu się podoba, rani mnie i jest zdradą. I że moim zdaniem ma jeden sposób na błyskawiczne zakończenie tej autobusowej znajomości: zmianę linii.
Za tydzień spytam, czy dalej jeździ z tą dziewczyną. Jeśli okaże się, że tak, przedstawię mu trzy możliwości do wyboru, od najlepszej do najgorszej:
1. natychmiast zmienia linię i zostajemy pod wspólnym dachem, choć nadal w separacji,
2. jeździ z nią dalej i natychmiast się wyprowadza,
3. jeździ z nią dalej i ja się wyprowadzam z dzieckiem, i składam w sądzie pozew o separację i podział majątku.

To ultimatum ma słabe punkty:
po pierwsze, jest czwarta możliwość, o której nie zamierzam mu mówić, ale zdaję sobie sprawę, że ona istnieje: jeździ z nią dalej i kłamie, że nie jeździ. Po drugie, nie mam się dokąd wyprowadzić z córką :-( Raz już dostałam wskazówkę, do kogo się zwrócić, jak czułam, że muszę się wyprowadzić sama, teraz może też dostanę... Ale na kłamstwa nie widzę sposobu, nie będę go przecież śledzić. Dawniej, kiedy zdradzał, kłamał, więc jest do tego zdolny, zresztą, chyba wszyscy jesteśmy zdolni do wszystkiego co dobre i co złe...

Co myślicie?!

[ Dodano: 2014-05-19, 18:27 ]
Po namyśle wprowadziłam w tych trzech punktach zmiany.
Zrezygnuję z pierwszego. Jakby mąż chciał przestać, to by przestał, bez ultimatum. Nie będę na nim wymuszać wierności - ani to się nie da zrobić, ani nie miałoby sensu.
Do trzeciego dodam: i mówię dzieciom, co się dzieje. Współpraca, a może nawet pomoc tych starszych będzie mi potrzebna, bo mąż najprawdopodobniej nie będzie chciał się wyprowadzić, za to będzie walczył o najmłodszą :-(

Odezwijcie się, proszę!!!

Czuję taki ból, że nie wiem, czy dobrze zamierzam postąpić...
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-19, 17:58   

Nini napisał/a:
I jest niestety więcej okazji do rozmów, a mąż ma potrzebę zrzucania z siebie tego ciężaru,
Nini, po co ten ból sobie serwujesz? Po co wysłuchujesz zwierzenia męża? Tobie to nie służy, jak mniemam. Może powiedz dość dla własnego dobra? Przemyśl, proszę.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-19, 18:16   

Staram się przecinać, urywać... A czasem sama zaczynam rozmowę. Wiem, że to bez sensu. Dlatego wolałabym nie mieć okazji, być naprawdę osobno.
Teraz, kiedy wiem, że sprawy nabrały tempa, kusi mnie też jego notes, jego laptop. Ciągle tam coś pisze - notuje swoje przeżycia? pisze do niej listy? wiersze? Nie zajrzałam ani razu, ale ciężko mi na to patrzeć :-(
Gdyby nie córeczka, już by mnie tu nie było i tak byłoby prościej.
Ból serwuje mi przebywanie z nim pod jednym dachem w czasie, kiedy mnie zdradza, cała reszta jest wtórna. Chcę prawdziwej, pełnej separacji, nie tylko osobnego łóżka!

[ Dodano: 2014-05-20, 11:10 ]
Już troszkę lepiej się mam, już czuję coraz mocniej, że mój plan jest dobry, bo bierze się z granic, których nie chcę przekraczać. Dałam mężowi sporo czasu na uporządkowanie jego spraw sercowych, a on nadal działa tak, jakby chciał ugasić ogień drewnem: dalej jeździ z tą dziewczyną, zamierza "jakoś tę sprawę załatwić", co oznacza, o ile dobrze zrozumiałam, że przygotowuje się do kolejnego robienia jej wyznań. Nie mam obowiązku mu w tym czasie asystować.

Modlę się jeszcze o pomoc w przeprowadzeniu tego planu w szczegółach. Nie wiem np., czy to dobry pomysł uprzedzać męża, że tym razem wyprowadzę się z córką. Nie wiem też jeszcze, dokąd miałybyśmy pójść :-? Obawiam się jakiejś szarpaniny z udziałem dziecka, choćby tylko psychicznej. Ale tak po prostu zabrać dziecko po kryjomu i zniknąć? Co na to prawo?

Wiem, że nikt mi nie powie, co mam robić, ale byłoby miło, jakbyście się odezwali, podzielili swoimi doświadczeniami w tej materii...

Sprawdziłam, że w najbliższy poniedziałek o 19 jest Wasze spotkanie w Warszawie na Skaryszewskiej. Czy każdy może na nie przyjść? I gdzie jest Msza św. o 18 - na dole?

Odezwijcie się Sycharki, bardzo Was proszę, potrzebuję Waszego wsparcia, bo dochodzę do ostatecznego rozstrzygnięcia (albo tak mi się tylko wydaje).
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 11:12   

Nini,
Ciężko ustalić, co jest najlepsze, masz kilka opcji, sama wiesz jakie. Wsłuchaj się w siebie, zobacz gdzie jesteś, a gdzie chcesz być. Najalepsze dla nas decyzje są to te, które podejmujemy w zgodzie ze sobą. Tak naprawdę nie mamy wpływu na naszych mężów, jeśli zechcą i tak zrobią, co chcą, jeśli zechcą przestać, to przestaną, jeśli nie to nie. Ultimatum, stawianie granic jest rozsądne, bo gdzieś w każdym z nas leży ten punkt, za którym mówi: DOŚĆ. Czy będąc żoną zasługujesz na to, aby Twój mąż jawnie opowiadał Ci, jak to fascynuje się inną?
Dla mnie w ciężkim okresie pomocne były i nadal są zdania, które prostują trochę głowę:
Nie mamy wpływu na to co czujemy, ale mamy wpływ na to, co z tym zrobimy.
Gdy chcesz coś od kogoś poproś, gdy chcesz żeby przestał, żądaj.
Nie pozwalam bezcześcić mojej świątyni, podobnie jaj Jezus nie pozwolił Ojca swego.

A na koniec moja ulubiona metafora o białej i czarnej kuli. Czarna nigdy nie wpadnie do dziury, tylko dlatego, że tego bardzo chcemy, nie poruszy się. Biała musi sama najpierw wprawić sie w ruch i uderzyć w czarną.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 11:30   

Ja też uważam że to jest dobry plan. Prawnie chyba lepiej jakby on się wyprowadził, w przypadku wnioskowania o winie, ale to są tylko potyczki prawne. Najważniejszy jest spokój, bezpieczeństwo twoje i córki i godność. To jest bardzo ciężka decyzja, rozumiem cię, trudno podjąć taki krok, módl się o siłę i odseparuj się od człowieka, który cię nie szanuje. Pomyśl może o wynajęciu czegoś na chwilę żebyś mogła pozbierać myśli i zastanowić się co dalej. Ja też miałam takie myśli, chciałam odejść od męża gdy źle mnie traktował, wyprowadziłam się na chwilę... i wróciłam. Przestraszyłam się. Po paru latach to on odszedł, zdradził mnie, oszukał finansowo i bardzo poniżył. Więc może lepiej czasami zebrać w sobie siły i iść samemu do przodu, samemu zadbać o siebie a nie czekać, aż los cię popchnie w jakąś stronę.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 11:53   

Masz rację Samboja, słuchanie tego jest poniżające. Dzięki. Niby już go w tym stopuję, ale oboje mamy silne nawyki sado-masochistyczne :-(

Jeśli chodzi o te kule i wpływanie na męża... Jeśli coś mu mówię, to dla spokoju wewnętrznego, że zrobiłam, co mogłam. Powiedziałam mu np. wczoraj, że oczekuję, że po prostu zmieni linię, bo to jest jedyne "załatwienie sprawy", które mnie nie zrani. Powiedziałam, ale nie liczę na to, że on tak zrobi, bo jest w amoku jak narkoman. A jeśli coś robię, np. wyprowadzam się, to tylko po to, żeby nie cierpieć, a nie żeby na niego wpływać. Zdaję sobie sprawę, że moje działania (w przeciwieństwie do słów) mogą wpłynąć na to, co on zrobi (bo np. przestraszy się sądu), ale to jest efekt uboczny, a nie mój motyw.

To nowe dla mnie i trochę smutne, ale jeśli chodzi o mojego męża, to zrobiło mi się już trochę wszystko jedno. Przede wszystkim chciałabym, żeby zniknął z mojego życia :-( Wiem, że jeśli połączył nas ważny sakrament (w co bardzo wątpię), to mąż nigdy nie przestanie być mężem, ale tak czuję i nie chcę się oszukiwać. Modlę się za niego trochę na siłę. Chcę dla niego, żeby wylazł z tego grzęzawiska i żył godnie, ale wiem już, że ja go nie wyciągnę. A nawet jak wylezie, to i tak mam go dosyć. Moooże kiedyś... Na razie czuję, że nie ma dla mnie miejsca w tej bajce, chyba że Pan Bóg dopisze jakieś takie zakończenie, o jakim mi się nawet nie śni...

porzucona, żeby coś wynająć, trzeba mieć pieniądze, u nas z tym w ogóle cienko, do tego mamy wspólny budżet. Może to nadmiar lojalności, ale nie wyobrażam sobie, że nagle wyczyszczę konta... Za to odwagi mi chyba nie zabraknie. Popytam na razie znajomych o jakiś kąt, do wakacji nie zostało dużo czasu.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 12:44   

Piszesz:
A jeśli coś robię, np. wyprowadzam się, to tylko po to, żeby nie cierpieć, a nie żeby na niego wpływać.

Dokładnie :) Z tym tylko, że dajesz też jemu szansę na obudzenie się, bo nagle zmienia się świat wokół, znika przychylne środowisko, pojawia się dylemat, zaczyna się MYŚLENIE, a nie tylko poddanie się uczuciom. Co być może nastąpi lub nie, tego nie wiemy.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 23:07   

Jeszcze jedna korekta do planu. Przepiszę na czysto:
1. mąż się wyprowadza albo
2. składam pozew o separację i podział majątku.
No.
Nie będę się tułała z dzieckiem. Jak już ruszy sprawa w sądzie, będę spokojniej czekała na oddzielne zamieszkanie, bo to nie będzie czekanie w nieskończoność.

Zamierzam mu to powiedzieć w sobotę. A on chyba zamierza dalej się widywać ze swoją nową fascynacją i przypuszczam, że chce jej dać list, bo pisze coś i szybko to zamyka, jak podchodzę :-(

Z każdym dniem staje się dla mnie jeszcze bardziej obcy. Skorupka na wierzchu wygląda znajomo, pod spodem - nie wiem, kto... Pamiętam, że jak dowiedziałam się o pierwszej zdradzie, byłam w takim szoku, że patrzyłam z zachwytem na przedmioty - bo one są, czym są. Mogą się popsuć, ale ontologicznie nie zawiodą: widelec, nawet jak się złamie, nie przestaje być widelcem. To jest szurnięte, ale kontemplowałam wtedy widelce...

Teraz wolę inny rodzaj kontemplacji. Zaczęła się przygoda z Bogiem. Czuję, że wypływam na głębię. Tylko czy to nie jest jakaś ucieczka od cierpienia? Dlaczego zdradzani małżonkowie nagle odkrywają, jeden po drugim, takie pragnienie życia duchowego?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-21, 08:45   

Nini napisał/a:
Dlaczego zdradzani małżonkowie nagle odkrywają, jeden po drugim, takie pragnienie życia duchowego?

Bo Pan Bóg w sytuacji zła przez człeka czynionego kombinuje na maksa jakby tu dobro z tego wyciągnąć i zaczyna od przygody z Nim. :mrgreen: A człowiek zdradzony to człowiek jakby obdarty ze skóry, z jednej strony boli jak...., ale z drugiej - sporo skorupek, masek i mechanizmów obronnych opada sama, więc Panu Bogu dużo łatwiej jest do człowieka dotrzeć, niż wcześniej przez skorupiaste wartswy.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-21, 19:39   

Nini pisze:
Cytat:
Teraz wolę inny rodzaj kontemplacji. Zaczęła się przygoda z Bogiem. Czuję, że wypływam na głębię. Tylko czy to nie jest jakaś ucieczka od cierpienia? Dlaczego zdradzani małżonkowie nagle odkrywają, jeden po drugim, takie pragnienie życia duchowego?


To nie ucieczka, lecz naturalna próba przekroczenia granic. Cierpienie tylko wyzwala palącą potrzebę by owe granice przekroczyć.
Dochodzi do człowieka, że problemy żadną miarą nie mogą być rozwiązane na poziomie na którym powstały, zatem człowiek instynktownie szuka duchowości. Bywa, że czasem zupełnie zaskoczony odkrywa, że nie jest już tą ciągle wylęknioną na wskutek straty bezradną istotą ale że jest kimś znacznie większym.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 8