Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
temat Nini, Gosi...
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 22:39   

A ja rozumiem to co pisze Helenast
bo to rzeczywiste niebezpieczeństwo ,
a nie takie oczywiste na pierwszy rzut oka .


Cytat:
I jak długo wytrzymają taki szantaż emocjonalny ??? ... To chodzenie po bardzo kruchym lodzie, a poza tym wstrętna manipulacja , która może odwrócić się przeciwko żonom ....


O rozwodzie to nawet w żartach lepiej nie mówić .
To zasieje z pewnością ziarno braku zaufania .
Coś , co drugiej stronie wydawało się oczywiste , trwałe
juz takim przestaje być .
Tu już nie mam my .
Drugiej stronie pozostaje analiza układu : ja - ona ( on ) .
Gra interesów , zysków , strat , układ sił itd.
Utrata zaufania .

Facet powinien chcieć być w tym związku ,
i podejmować zmiany , dialog itd.
nie że się przestraszył
tylko że zauwazył i wie , że warto
to robić z tą i dla tej kobiety .
Nie siłą ( siłom si -łom ) a pięknem
tym zewnętrznym i wewnętrznym
dobrocią serca
zdobywa się mężczyzn .
Ta droga jest pewna i sprawdzona przez wieki .

Nawiasem , ciekawe co by powiedzieli ci żydzi
co z Jezusem dyskutowali o małżeństwie .
Teraz to kobiety dają "listy rozwodowe"
i wynocha . :mrgreen:
Jak tak dalej pójdzie , nikt się z Wami nie ożeni . :mrgreen:
Trzeba mieć jakieś minimalne szanse przecież . :roll:

Ale żeby nie było - są wyjątki !
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 22:50   

Bety napisał/a:

a co złego jest w tym stanie spokoju, wyciszenia i wyjścia z "chorej" sytuacji?
uważam, że Nini świetnie sobie poradziła
nie rozumiem, na czym tutaj polega zamiatanie kryzysu pod dywan, bo w moim odczuciu Nini tego nie robi
dopatrywanie się w tym działania szatana- dla mnie przesada...


Też tak uważam jak Bety.
Zamiatanie kryzysu pod dywan to tkwienie w patologicznym związku i udawanie, że jest ok.
I na dodatek dorabianie do tego ideologii że tak trzeba, gdy się jest katolikiem.
Św Rita żyła wieki temu. Świat się zmienił i nikt, nawet oficjalna nauka kościoła nie wymaga od kobiety takich poświęceń w imię sakramentu. Po to jest instytucja separacji, aby kobiety nie musiały się męczyć w związkach z alkoholikami, przemocowcami, czy innymi mnałogowcami.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 23:12   

Grzegorz ,
a kto tu doradza tkwienie w patologicznym związku ? :roll:


Ani świat , ani ludzie WCALE się nie zmienili .
Owszem otoczenie , realia społeczne , ekonomiczne , polityczne , prawne .
Żw. Rita była taka samą kobietą jak ta z XX czy XXII wieku czy II wieku .
Owszem , zapewne wyjątkową ,
ale takich i dziś nie brakuje .

Grzegorz , miłość , wiara
kieruje się trochę innymi kryteriami , jakby głębszymi .
Rozumem pewnych rzeczy NIGDY nie zrozumiesz . :mrgreen:
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 23:29   

helenast napisał/a:
Uważaj by to ,, DOBRZE,, nie przesłoniło Ci prawdy,że masz męża, który potrzebuje wsparcia Twojego, może pomocy... To wygodne ,, DOBRZE,, może spowodować,że przestaniesz uzdrawiać wasze małżeństwo, zaniechasz starania, odnowę , naprawę ...


Jakie "wygodne"? Kompletne niezrozumienie. To było - i jest - okropnie niewygodne DOBRZE! Czy wyjście Izraelitów na pustynię było "wygodne"? Odejść od męża po 25 latach małżeństwa, z 4 dzieci, do wynajętego mieszkanka z karimatą i szczoteczką do zębów jest jak wyjście na pustynię i wcale nie jest wygodne. Jeśli chodzi o starania, to odejście było właśnie najlepszą rzeczą, jaką udało mi się dotąd zrobić dla ratowania naszego małżeństwa. Moje próby porozumienia się, zachęcanie do wspólnej terapii itd. to wszystko nie dało nic. Pozostało mi tylko odsunąć się z miłością i to właśnie zrobiłam. W pewnym sensie oznacza to, że owszem, zaniechałam starań, bo właśnie to zaniechanie było potrzebne. Jedyne, co mogę teraz jeszcze zrobić, to modlić się, pościć i ofiarowywać cierpienia w intencji męża i naszego małżeństwa. I to właśnie robię.

Nini napisał/a:

Zmarnowałam 30 lat życia.


helenast napisał/a:
To bardzo smutne co piszesz i może zastanów się nad tym zdaniem , czy aby naprawdę tak jest ? ...


Znowu czuję się kompletnie niezrozumiana. Skąd pomysł, że piszę coś bez zastanowienia? Zastanawiam się nad moimi zmarnowanymi latami po całych nocach :cry: To bolesne, ale nie zamierzam od tego uciekać. Tak, jak każdy nałogowiec, osoba współuzależniona - a za taką się uważam - traci... I to właśnie do mnie dociera, ile straciłam.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 23:35   

grzegorz_ napisał/a:
Zamiatanie kryzysu pod dywan to tkwienie w patologicznym związku i udawanie, że jest ok


Grzegorzu, wreszcie mogę się z Tobą w czymś zgodzić i robię to z przyjemnością :-) Poznałam ostatnio małżeństwo z dużym stażem, które przez kilkadziesiąt lat żyło w takim pozornym związku. Mąż miał różne panie na boku i żona wiedziała o tym, ale udawała, że nie wie, żeby niczego nie ruszać, nie zmieniać... Przerażają mnie takie chore układy.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 23:47   

moc nadziei napisał/a:
helena, nie wiemy tego
nie wiemy czy uczucie spokoju (o którym ktoś nam pisze na forum) pochodzi od Boga czy od złego
niektórym taka izolacja daje oddech, dystans i możliwośc spojrzenia z mniejszymi emocjami
innym daje drogę do ostatecznego wyzwolenia się z wszelkich zobowiązań


No właśnie. Gdybym poczuła się zwolniona z wszelkich zobowiązań, to pobiegłabym do sądu po rozwód (co zresztą sugerowała mi psycholog, mówiąc, że nie rozumie, czemu tego nie robię i dlaczego nadal czuję się związana z mężem). A ja czuję się tak, jakbym skoczyła w przepaść, trzymając Pana Boga za rękę... Mój spokój pochodzi od Niego. Tracę go, kiedy tylko próbuję coś kombinować po swojemu.

moc nadziei napisał/a:
na razie wygląda na to, że dzięki separacji Nini stawia granice, które w jej odczuciu wreszcie są zdrowe
i pisze o tym z radością

pozdrawiam Cię Nini


Też Cię pozdrawiam, moc nadziei :-D Tak, dobrze odczytałaś moją wiadomość - cieszę się z tego, czego z Bożą pomocą dokonałam.

moc nadziei napisał/a:
Ty go nie skreśliłaś i to też dobrze

"Nie zapominajmy kim jesteśmy"
Ty jesteś jego żoną i pamiętaj o tym.


Nie skreśliłam go, ale nie wiem, czy jestem jego żoną. Mam bardzo poważne wątpliwości, czy łączy nas sakrament, czy nasze małżeństwo jest ważne. Modlę się o właściwą decyzję - czy sprawdzać ważność sakramentu, czy nie. I póki co staram się żyć tak, jakby było ważne...
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 23:59   

Bety, piszesz, że Ty też osiągnęłaś taki stan - no właśnie, może trzeba przejść przez coś podobnego, żeby zrozumieć, tak jak Ty zrozumiałaś, o co chodzi? Może komuś, kto nigdy nie doszedł w związku do absolutnej ściany, trudno zrozumieć, że czasem separacja jest jedynym sensownym wyjściem, a nie pójściem na skróty?

mare, moje uczenie się samotności jest bardzo powolne i wątpię, żebym kiedykolwiek się przyzwyczaiła :-) Problem jest dokładnie odwrotny: jest mi straszliwie trudno być samej i czuję, że dopóki się tego nie nauczę, nie będę umiała wejść w związek w zdrowy sposób. Jeśli musisz z kimś być, to nie możesz go w wolny sposób wybrać, więc nie ma miejsca na miłość.

Historyjkę o straszeniu mną mężów moich koleżanek traktuję z przymrużeniem oka. I w ogóle nie ma póki co mowy o rozwodzie, ani u mnie, ani u nich, skąd taki pomysł?
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 00:40   

Nini napisał/a:
Jeśli musisz z kimś być, to nie możesz go w wolny sposób wybrać, więc nie ma miejsca na miłość.


Mądre słowa.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 06:55   

Po pierwsze ja nie napisałam, że wyprowadzka od agresywnego współmałżonka jest zła.... ja nie napisałam ,że separacja i stawianie granic jest złe.... odniosłam się tylko do Twoich słów Nini , które Ty sama napisałaś :

,, ... Jest mi dziwnie, samotnie i często smutno, ale jednocześnie jest DOBRZE...,,

Uwzględniłam słowo,,Dobrze,, zaznaczając w mojej wypowiedzi przypuszczenia, które mogą z takiego stanu wyniknąć i użyłam słowa ,, może,, ... jednak widzę,że do DOBRZE już ma dalszy ciąg w myśleniu :

Cytat:
Nie skreśliłam go, ale nie wiem, czy jestem jego żoną. Mam bardzo poważne wątpliwości, czy łączy nas sakrament, czy nasze małżeństwo jest ważne. Modlę się o właściwą decyzję - czy sprawdzać ważność sakramentu, czy nie. I póki co staram się żyć tak, jakby było ważne...
_________________





Nini napisał/a:

helenast napisał/a:
To bardzo smutne co piszesz i może zastanów się nad tym zdaniem , czy aby naprawdę tak jest ? ...


Znowu czuję się kompletnie niezrozumiana. Skąd pomysł, że piszę coś bez zastanowienia? Zastanawiam się nad moimi zmarnowanymi latami po całych nocach To bolesne, ale nie zamierzam od tego uciekać. Tak, jak każdy nałogowiec, osoba współuzależniona - a za taką się uważam - traci... I to właśnie do mnie dociera, ile straciłam.


Macie dzieci prawda ... czy te momenty ich narodzin, lata wychowania ich też uważasz za zmarnowane? ...
Mogę więc zapytać jak to jest ... obudziłaś się pewnego dnia i stwierdziłaś , mam 30 lat zmarnowanego życia przez małżeństwo ? .... a jeżeli wcześniej o tym myślałaś to zapytam jakie kroki wcześniej podjęłaś by to zmienić, naprawić, uzdrowić ...
Wybacz, ale takie stwierdzenia są dla mnie niezrozumiałe bo nikt siłą Cię do ołtarza nie zaciągał, nikt nie zmuszał do urodzenia dzieci itd..itd...

Cytat:
Historyjkę o straszeniu mną mężów moich koleżanek traktuję z przymrużeniem oka. I w ogóle nie ma póki co mowy o rozwodzie, ani u mnie, ani u nich, skąd taki pomysł?
_________________



Hm... bardzo czarny humor - nie popieram takich żartów z sakramentu małżeństwa , ale to moje zdanie ...


Związek małżeński to słowo MY- w potrzebach, w postępowaniu, w działaniach ... w Twoich wypowiedziach przejawia się tylko JA ...
  
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 08:29   

Nini, dla Ciebie ode mnie,

SZACUN wielki i czapka z głowy za całokształt.
  
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 08:39   

helenast napisał/a:
Mogę więc zapytać jak to jest ... obudziłaś się pewnego dnia i stwierdziłaś , mam 30 lat zmarnowanego życia przez małżeństwo ? .... a jeżeli wcześniej o tym myślałaś to zapytam jakie kroki wcześniej podjęłaś by to zmienić, naprawić, uzdrowić ...


Helenko, czy czytałaś wątek Nini od początku?

helenast napisał/a:
Wybacz, ale takie stwierdzenia są dla mnie niezrozumiałe bo nikt siłą Cię do ołtarza nie zaciągał, nikt nie zmuszał do urodzenia dzieci itd..itd...


Helenko, żadnej ani też żadnego z nas NIKT do ołtarza nie zaciągał siłą, co nie znaczy, że jako ludzie nie mamy w związku z tym prawa do przeżywania czasem rozczarowania. Jest oczywiste, że w chwilach zwątpienia możemy dojść do takich wniosków- jest to jak najbardziej ludzkie i naturalne w moim odczuciu.
Nie ma też sensu wbijać autorce wątku poczucia winy, że miewa takie stany przemiennie z takimi w których czuje się dobrze, to też jest jak najbardziej naturalne. Zresztą, czy można czuć się za dobrze lub zbyt dobrze, by padło podejrzenie że spokój i dobro płynące z tego STANU od Boga nie pochodzi?
Nini jest w drodze i na tej drodze odkrywa siebie - jak każdy z nas tutaj. Niech czuje się tak DOBRZE jak to tylko możliwe, bo tylko w takim samopoczuciu rodzą się najwłaściwsze decyzje. :-)
  
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 09:28   

kenya napisał/a:
Zresztą, czy można czuć się za dobrze lub zbyt dobrze, by padło podejrzenie że spokój i dobro płynące z tego STANU od Boga nie pochodzi?
Nini jest w drodze i na tej drodze odkrywa siebie - jak każdy z nas tutaj. Niech czuje się tak DOBRZE jak to tylko możliwe, bo tylko w takim samopoczuciu rodzą się najwłaściwsze decyzje.


Ja nie twierdzę ,że tak nie jest ... pewnie masz rację, tylko dałam sygnał by Nini uważała, była czujna bo takie stany euforii, wyzwolenia się, uwolnienia, wolności przyjmują niekiedy złą drogę
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 09:42   

Nini rozumiem co piszesz, bo ja osiągnęłam spokój i dystans dopiero, gdy mąż się wyprowadził. W zamęcie naszego związku nie umiałam podjąć żadnych korzystnych działań- jedynie czułam złośc, bezsilność i obwiniałam za wszytsko męża.
Wiem, że mąż też nie chciał tak żyć- chciał zmiany, ale my po prostu nie umieliśmy.

Gdy zostałam sama trafiłam na to forum i zaczęłam rozumieć, o co chodzi... Zaczęłam porządkować swoje emocje, zyskałam spokój, wyciszenie, zobaczyłam, co ja robię źle... Zyskałam siły, aby zacząć prace nad sobą.

Podziwiam Cie, że miałaś tyle siły, aby wyjść z utartego toru.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 11:09   

Nini

Podjęłaś trudną decyzję, ale możliwe, że musiałaś. Tylko Ty to możesz ocenić.

Rozumiem również Twój spokój. Jest to coś wspaniałego. Co prawda ja odczułem go dopiero, gdy zostałem porzucony. Też zastanawiałem się nad zmarnowanymi latami. Walka o mieszkanie, wychowywanie dzieci, praca, ... Gdzie ja w tym byłem? Nie byłem. Byliśmy MY. Nasza rodzina. Dla niej to robiłem. I dalej robię. Na tyle, na ile moje dorosłe dzieci mnie potrzebują.
Nie czuję się całkiem wolny i to mnie zatrzymuje od głupich posunięć.

Helenast pisze, żebyś uważała i nie zapominała kim jesteś. Znaczy żoną swojego męża. Wiesz jak ja mówię o sobie? Jestem żonaty, choć nie mam żony. Przez to otoczenie widzi, że nie jestem wolny (widzą obrączkę) a ja sam siebie stawiam do pionu. Gdy mam wątpliwości, czy dobrze postępuję, zawsze pytam siebie, czy tak powinien postąpić żonaty mężczyzna.

Ale ze spokoju nie rezygnuj. Musisz odzyskać siebie, żeby w sposób wolny podjąć właściwą decyzję. Gdy nie będzie spokoju, będą emocje. A w emocjach nic mądrego zwykle się nie robi.

Pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9