Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
A jednak, potrzebuję Waszej pomocy, Waszago wsparcia
Autor Wiadomość
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 21:01   

Mamy siebie :-) tak sobie szukam rzeczy w głowie, która sprawiłaby mi ogromną przyjemność i wiecie co znalazłam? Kocham podróże i zamierzam coś w tym kierunku zrobić (uwzględniając oczywiście skromne finanse), pojadę w sierpniu w Tatry zdobyć Granaty, kilkanaście lat temu mnie pokonały teraz pojadę tam silniejsza :-) nie wiem czy to dobra terapia ale nie będziemy wracać do tej słabej uwieszonej u boku męża i wpatrzonej wNiego jak w obrazek, nie ma już tamtego R. jest inny, który będzie moim mężem do końca życia ale jak nie chce tu z nami być to jego wola i jego strata, trudno trzeba zacząć jakiś nowy początek. Cieszę się że mam tylu przyjaciół i wyjątkową rodzinę i dzieci, będzie niezwykle ciężko ale ciągle mi się mimo wszystko wydaje że to dobra droga i że w końcu wróci albo będzie po raz pierwszy spokój na sercu i poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości gdzieś kiedyś utracone.
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 21:07   

ezabel napisał/a:
pojadę w sierpniu w Tatry zdobyć Granaty, kilkanaście lat temu mnie pokonały teraz pojadę tam silniejsza :-) nie wiem czy to dobra terapia ale nie będziemy wracać do tej słabej uwieszonej u boku męża i wpatrzonej wNiego jak w obrazek, nie ma już tamtego R. jest inny, który będzie moim mężem do końca życia ale jak nie chce tu z nami być to jego wola i jego strata, trudno trzeba zacząć jakiś nowy początek. Cieszę się że mam tylu przyjaciół i wyjątkową rodzinę i dzieci, będzie niezwykle ciężko ale ciągle mi się mimo wszystko wydaje że to dobra droga i że w końcu wróci albo będzie po raz pierwszy spokój na sercu i poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości gdzieś kiedyś utracone.



idziemy w podobnym kierunku... ja postanowiłam, że jak sie zrobi cieplej i ładniej i wstanei taki piątek, ze będzie ciepło i obłednei słonecznie,t o wsiądę w cytrynę i ruszę znad morza w tatry. z trasy zadzwonie, że biorę dzien na żadanie. I już. I wjadę gdzieś a potem stamtąd zejdę, bo kondycji na wchodzenie jeszcze nei mam. Ale kiedyś będe miała i wejdę i zejdę :-> !

No. A że własnie zaczęlo mnei nosić, postanowiłam w neidziele skoczyć, jak to ja nazywam 'rozprostować koła' do stolycy. Już moi znajomi na mnei czekają i autentycznie się cieszą, ze przyjeżdżam. Super mięł uczucie ;-)

[ Dodano: 2014-03-03, 21:09 ]
ezabel.... miałam napisac ... no jakbym siebie czytała :oops: doskonale rozumiem, co piszesz... doskonale.... i nie mogę się sama sobie nadziwić, że będąc od zawsze uważana za przebojową, wygadaną, uśmiechnietą is zczęśliwą osobę, mogłam się dopuścić takiego zaniedbania wobec siebie! Straciłam przez siebie samą 100% cukru w cukrze! Aaaaaaaa! Jak to dobrze, że ktoś tak mądry jak Bóg chciał mi to pokazać i pilnował, żebym to wreszcie dostrzegła!
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 22:24   

ezabel napisał/a:
, targają mną skrajne uczucia, nie potrafię pracować, rozmawiać, jeść normalnie i robić zakupów, staram się ale czuję że jestem tak na samym dnie, na kolanach, tylko modlitwa i Eucharystia i uśmiech moich dzieci i słowa córki mamuś bądź dzielna pomagają na chwilę, kiedy będzie lepiej? Będzie? ps tylko Wy znacie prawdę, dziękuję za to forum z całego serca osobom odpowiedzialnym, Bóg zapłać


Ezabel,
stop. Zyjesz i pracujesz dla dzieci. Chora i znerwicowana im nie pomozesz. Zacznij dbac o siebie. Tez przezywalem strasznie powroty do domu po pracy. Zastanawialem sie czy warto wracac jak poza dziecmi chlod, mroz i nienawisc + tesciowa + zona szukajaca rozwodu.
Przez te lata Pan Bog przemawial i przemawia do mnie. Ale nie wtedy kiedy ja chcialem tylko wtedy i w sposob jaki On chcial.
stop. Dzieci ciebie potrzebuja dzis. w przyszlosci twoje wnuki. Zajmij sie soba i obok modlitwy (codzienna Msza Świeta - dobrze ze to masz). Fitness, bieganie, Aerobik, basen z dziecmi....
Wyjscia spacery, kino.
No i co z tego ze rozwod? nie musisz sie zgodzic. A nawet. To nikt nie zabrania Ci zyc normalnie. Poszukaj tez jakiegos ogniska Sychara.

Trzymaj sie i glowa do gory!!! zycie jest dlugie (pomysl o wnukach:-) )
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-04, 08:50   

Wybieram się w weekend do brata do Krakowa i do Łagiewnik, może uda się też Wadowice zwiedzić i Częstochowę chociaż na kilka godzin, już nie mogę się doczekać, dzieci też bardzo :)
Miłego dnia :)
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-04, 08:53   

A w maju pakujcie dzieci i na rekolekcje do Konstancina - poznacie wiele takich wspaniałych osób jak wy dziewczyny :-D
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-04, 09:01   

Jedziemy, już się nie mogę doczekać :-)
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-04, 16:40   

Tak sobie myślę i się zastanawiam i nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, może ktoś wie? Tak, pewnie tylko Pan Bóg, ale zastanawiam się co tak naprawdę czuje teraz Mój Mąż, co przeżywa, co On tak naprawdę myśli, które słowa jego są prawdziwe, które wypływają z serca, które są przejawem strachu i bólu? Zastanawiam się też jak rozgraniczyć dwie postawy. Z jednej strony postawa miłości względem Męża i nieprzyjaciół (mam kogoś konkretnego nawet na myśli, nie czuję nienawiści, nie potrafię nienawidzić drugiego człowieka na szczęście), przecież miłość jest cierpliwa, nie zazdrości, jest przebaczeniem i zrozumieniem, jest...no właśnie najważniejsza w życiu, przecież Pan Bóg pobłogosławił nasz związek, przez wiele lat byliśmy naprawdę bardzo szczęśliwi a owocem naszej miłości są kochane dzieci, mam o tym wszystkim tak zapomnieć? Mam wyrzucić z pamięci tego czułego i opiekuńczego Męża, pracowitego i szlachetnego człowieka, który był podziwiany przez wiele osób z naszej rodziny i stawiany za wzór? I teraz co, mam skupić się tylko na sobie? Nie rozmawiać z Nim i czekać, nie robić nic? Pozwolić na wszystko i z pokorą przyjąć jego zachowanie i postawę odrzucenia mnie i tego małżeństwa? Odwrócić się od Niego? Mogę, jak to jakoś tak wypośrodkować? Wiem że każdą absolutnie każdą decyzję podejmuję powoli i wcześniej się modlę, staram się mimo wszystka nie działać emocjami, priorytetem są dla mnie dzieci, a Mąż? Teraz widzi we mnie matkę swoich dzieci, to wiem, miłość nie ustaje, będę czekać. Dziś miałam miły naprawdę miły dzień, wszyscy pytali co ja takiego zrobiłam że tak schudłam i że fajnie widzieć mnie taką uśmiechniętą, mi naprawdę bardzo się chciało uśmiechać do ludzi, mam to szczęście po raz kolejny to mówię że mam takich cudownych ludzi obok siebie.
Już przynudzam, dziękuję za cierpliwość ;)
do spotkania kochani ok 22
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-04, 21:33   

ezabel, stawiałam, a w zasadzie stawiam sobie te same pytania.. na wiele z nich wciąż nie znam odpowiedzi. Pierwszych kilka tygodni kryzysu też nie potrafiłam jeść, spać, pracować. Tylko dla małych dzieci wstawałam rano z łóżka.. Bliscy znajomi mówili mi,że wyglądam źle. Że widać na mojej twarzy ból. Dla mnie momentem przełomowym było obejrzenie filmu "Plac Zbawiciela". Popłakałam się na nim okrutnie, bardzo mną wstrząsnął - bo w tej kobiecie zobaczyłam siebie. I stwierdziłam, że nie chcę, nie mogę tak żyć. Że poniżam samą siebie, że taką postawą jeszcze bardziej od siebie męża odrzucę. Powiedziałam sobie "STOP", pomyślałam, że muszę coś zrobić, bo skończę, jak ona, jak bohaterka tego filmu. Zaczęłam od spotkania z przyjaciółkami, na którym nie żaliłam się, nie skarżyłam, na którym w ogóle nie poruszałam tematu małżeństwa, potem zakupy, fryzjer i w końcu pierwsze spotkanie z ogniskiem Sychar w moim mieście. Pomogło.. Nie na tyle, by znać odpowiedzi na targające mną pytania.. Ale pomogło w tym, że zrozumiałam, iż muszę zacząć od siebie, że męża nie zmienię.. Wciąż boli mnie jego zachowanie, wciąż upadam.. Ale znajduję w sobie siłę, by powstać. I chwała za to Panu :-)
 
     
ezabel
[Usunięty]

  Wysłany: 2014-03-04, 22:53   

Nie wiem jak to się dzieje ale od kilku dni bardzo dobrze śpię w nocy :-) fizycznie też ładniej wyglądam ale w środku jest jeszcze źle, boli z przerwami :-) teraz Mąż randkuje a my próbujemy normalnie funkcjonować Dziś to syn powiedział że poczeka na tatusia, oj jakie to smutne dziewczynki, najgorsze to jeszcze nie jest to moje cierpienie tylko ogromna niewyobrażalna udręka dzieci, próbuję im dać trochę szczęścia i czasu więcej ale dzieci są takie zdezorientowane, nie oceniają ojca ale też widzą doskonale ten jego upadek, dziś nie poszły do Taty na trening, syn nie chciał a córce nie pozwoliłam trenować razem z jego kochanką, myślę że tomiałoby fatalne konsekwencje dla jej zdrowia, córka czuje się coraz gorzej, ma problemy ze skupieniem się jest bardzo rozdrażniona. No dobrze idę spać, jak to dobrze że jest ze mną Maryja :-)

[ Dodano: 2014-03-05, 10:31 ]
Jeszcze kilka tygodni a materiału będzie na książkę. Wczoraj Mój Mąż był na randce, raczył poinformować o tym fakcie moją córeczkę, syniu postanowił czekać ale zasnął na szczęście. O godz 23.30 zamknęłam drzwi, jeśli wiedział że wróci później mógł wziąć klucze, przyszedł pod dom i spał w samochodzie. Ok 4 wyszłam do niego, dramatyczny widok, upokarzający dla człowieka, przykryty bluzą, zmarznięty i śpiący w aucie, przywitał mnie miłym słowem że jestem łosiem i nasz syn też takim jak ja i poszedł spać. Rano coś mnie tknęło, zerknęłam do torby i co widzę? Ano pozew napisany przez jego kochankę o rozwiązanie naszego małżeństwa, xero wszystkich dokumentów, które one zrobiła i do koperty firmowej ze swojej pracy włożyła. No nie mogłam uwierzyć, kochanka Mojego Męża przygotowała mu pozew i dokumenty rozwodowe, jaki silny wpływ ma na Mojego silnego Męża. Zabrałam kopertę, niech teraz napisze sam, nie chciałam zabierać tych dokumentów, w pierwszej chwili nie chciałam ich niszczyć, ale pomyślałam sobie tak ( nie w złości, szybciutko do Ducha Świętego się pomodliłam), jeżeli tak bardzo zależy Mojemu Mężowi na rozwodzie niech działa, niech pisze pozew, bierze odpisy aktów, trochę to potrwa, jeśli jest zdesperowany i tak to zrobi i dobrze, do rozprawy będę dobrze przygotowana, to już teraz wiem, ale jako żona nie mogę pozwolić aby osoba trzecia aż tak manipulowała, knuła, wręcz opętała Mojego Męża. Zaczyna mi być Go żal, jak nisko można upaść, jak bardzo można być ślepym na jej zło, naprawdę to już nie jest ten silny facet którego znałam. Pozwolę mu upaść jeszcze niżej, nie mam wyjścia, trwam w modlitwie ale nic nie mogę więcej zrobić. Bardzo mi żal będzie patrzeć jak jego rodzina, przyjaciele, uczniowie i ich rodzice stracą o nim dobre zdanie, bo pewnie tek będzie, ludzie się odwrócą, jejku jakie to smutne, tak się upokorzyć, być takim bezsilnym i słabym jakim jest teraz Mój ukochany Mąż. Dziś początek postu i mojej gorącej modlitwy i siłę dla mnie i dla Mojego Męża.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-05, 11:22   

Ezabel
Nie za bardzo męża wybielasz i usprawiedliwiasz?
Czy on ma naście lat?
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-05, 12:31   

Znów zatyka w piersi z bólu, tak że nie mogę wytrzymać, że nie chce się żyć. Grzegorzu, masz pewnie rację, staram się nie wybielać go ale trochę to robię, mi to się wydaje że on ma trzy lata nie czterdzieści, chyba wybiorę się na terapię jakąś przed i porozwodową, bo już sobie nie daję rady jednak...myślałam że wstanę a ciągle jeszcze jest tak strasznie strasznie ciężko i smutno. Zaczynam się martwić o finanse, o zdrowie córki, jak to przeżyć...już tak bardzo bym chciała spotkać się z moim Ojcem i babcią, ale tak byłoby najłatwiej, poddać się i to przez kogo, przez co? Przez zdradę i grzech? Trzeba mi popatrzeć w górę, dochodzą mnie też takie myśli i wstydzę się ich, czuję takie obrzydzenie do ich grzechu, takie straszne że aż mi się chce ..., i taką złość jak widzę jak Mój Mąż jest tak strasznie ślepy na krzywdę innych, tyle osób ranią, tyle zła wyrządzają rodzinom, i ta bezczynność moja, a może to nie bezczynność tylko miłość cierpliwa i modlitwa i Pan Jezus, który takie straszne męki cierpiał za nas?
Strasznie boli teraz,
do współmodlenia się o 22
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-05, 13:09   

ezabel napisał/a:
i ta bezczynność moja

Nie tyle bezczynność co bezsilność. Jesteś bezsilna jak każda/każdy z nas. Możemy tylko siebie zmienić, na siebie mamy wpływ, a naszych małżonków musimy zostawić Bogu. To jest czas dla NAS. Też tego uczę się każdego dnia, upadam i wstaje, ale przecież wierzymy, że nasz dobry Ojciec nas nie zostawi i z każdego zła wyciągnie jakieś dobro.


http://www.kryzys.org/vie...p=335049#335049
warto przesłuchać, daje dużo siły i pozwala inaczej spojrzeć na te nasze sytuacje, przynajmniej mnie bardzo pomogło

Pogody ducha
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-06, 13:46   

Tylko my... my sami, dla nas i dla dzieci. Reszta... w rękach Boga. U mnie - Matki Boskiej, która mnie prowadzi... daje mi znaki i odpowiedzi na moje rozterki, daje mi ludzi, którzy wyjasniają mi rzeczy, każe mi czytać i rozumieć...

Ona wie wszystko i rozumie wszystko. Jestem pod Jej opieką. Niezależnie od tego, co się stanie, będzie dobre. POwtarzam to sobie każdego dnia.
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-07, 14:17   

Wczoraj spóźniłam się na Nowennę, byłam kilka minut po 22, musiałam zjeść pysznego omleta zrobionego przez Mojego Męża ukochanego, to był najlepszy omlet jaki jadłam w życiu, ale zmian nie ma, czar prysł po kolacji. Czekam na pozew rozwodowy, nie kocha i nie chce być ze mną, ma bardzo dużo żalu o to że go całe życie odtrącałam, że zabrakło czułości z mojej strony, nie chce mi tego przebaczyć. Zrobiliśmy razem wiele w naszym małżeństwie, tyle rzeczy, tyle spotkań, przez wiele lat wspólnie mieliśmy wiele zainteresowań i planów i nic. Chce być z inną kobietą i nie chce być ze mną. Powiedziałam mu, że tylko jeśli tego będzie bardzo chciał będziemy mogli spróbować wspólnie żyć, że jeśli się nawróci i wybaczy sobie i mi to będziemy razem. Ja będę czekać i kocham i będę wierna, ale on ma wolną wolę i robi co chce. Ja wiem że jestem współwinna tego co się dzieję, nie obarczam tylko Mojego Męża winą, ale to On zdradził, połamał naszą przysięgę, dlaczego wcześniej mi o tym nie mówił, dlaczego ja wcześniej nie słuchałam. Będę się obwiniać, mogłoby być tak dobrze, gdybym umiała odkryć jego potrzeby. Wydawało mi się że jest tak super i że Radek jest szczęśliwy i spełniony jako mąż i ojciec,a tu potrzeba wolności i uwolnienia się od tego wszystkiego okazała się silniejsza. On zawsze czuł się taki uwiązany rodziną, nigdy nie był sam nigdzie z naszymi dziećmi, zawsze to ja inicjowałam i ogarniałam wszystkie wyprawy, później stwierdził że nie lubi z nami nigdzie chodzić, wstydził się mnie? Drażniło go wszystko co robię a nie mówił mi dlaczego, czego mam nie robić, aby czuł się lepiej. Myślę że siedzi to gdzieś głębiej na poziomie odkrywania i mówienia o swoich potrzebach, on nie mówił a ja im dłużej byliśmy małżeństwem mniej potrafiłam jego potrzeb odkrywać i pomóc je realizować. Dziś w nocy jedziemy z dziećmi do Częstochowy-Wadowic_Krakowa-Łagiewnik, uskrzydli troszkę ten wyjazd...Jak przygotować się do sprawy rozwodowej duchowo, przecież ja umrę z żalu, to będzie straszne...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9