Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wątpliwości Mallgos
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 15:47   

Mallgos, jeśli chodzi o karanie przez Boga grzeszników, zwróć uwagę jak ono wygląda (cytat z tego drugiego artykułu):
..."a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie, i daję im, czego pragną”"
Bóg nie karze ludzi w naszym ludzkim rozumieniu, jako Ojciec po prostu pozwala dzieciom na ponoszenie konsekwencji ich wyborów i chciejstw. Tylko tyle i aż tyle.
 
     
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 16:28   

Mallgos:
Oczywiście, można żyć jakby Bóg nie istniał - to taka jedna z konsekwencji wolnej woli człowieka. On jednak nie zniknie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tylko dlatego, że zanegujemy Jego egzystencję. Tzw. dowody na istnienie Boga opierają się nie tylko na wierze, ale również na nauce.
Skoro więc Bóg nie istnieje, to jak ma ukarać tych, którym wg Ciebie tak dobrze się powodzi...
Wybierzesz życie jakie chcesz i będziesz przeżywać jak chcesz. Może z 2,3 mężem... jak mówisz. Tylko kto Ci dał prawo do używania drugiego człowieka jak przedmiotu, do zaspokojenia swoich zranionych oczekiwań, jak plaster na rany przeszłości?
Z pozycji wierzących to niemoralne, z ateistycznej - to nieludzkie.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 16:41   

dorwdow napisał/a:
Tylko kto Ci dał prawo do używania drugiego człowieka jak przedmiotu, do zaspokojenia swoich zranionych oczekiwań, jak plaster na rany przeszłości?


Włożę troszkę kij w mrowisko.... a jesli Mallgoś spotka takiego samego zranionego, zawiedzionego, który nie będzie tego odbierał jako wykorzystanie lecz wzajemnie dadzą sobie siebie?

Tak, do przemyślenia...
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 16:49   

silverado napisał/a:
Włożę troszkę kij w mrowisko.... a jesli Mallgoś spotka takiego samego zranionego, zawiedzionego, który nie będzie tego odbierał jako wykorzystanie lecz wzajemnie dadzą sobie siebie?

Wiesz, że ja o tym też myslałam... Ale na zasadzie białego małżeństwa. Tylko, że przy moim temperamencie to raczej trudne będzie. ;-)
Ale nic to, jutro zaczynam Nowennę Pompejańską. Jutro mam urodziny, jest piekne maryjne święto, a co ma byc to będzie.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:05   

Mallgos wklejam ci tylko takie słowa:


To sformułowanie padające przy zawieraniu SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA. Piszę z dużych liter, bo to podstawa do zrozumienia sensu tych słów. Sakra/mentum to z łac . - tajemnica wierności religii. Sakra - Świętość Najwyższa. Ślubując przed Bogiem, wydziera On na sercach małżonków ślady niezdzieralne, nieodwracalne. I to właśnie o tym przypomina, do tego nawołuje Kościół mówiąc : "Co Bóg złączył, człowiek nie waży się rozdzielać". Tak jak dzieci łączą ludzi na zawsze, tak sakramentalne "tak" jeszcze bardziej ich łączy. I boli Boga jeśli dwoje tak bliskich sobie ludzi mówi sobie po latach "nie". Miłość to odpowiedzialność, dążenie do zgody, kompromisu...pojednania. To ostatnie to przecież też sakrament. Małżeństwo to również związek komunii. Z łac. communio - zjednoczenie w jedno. Dwoje ludzi przysięga sobie być z tym drugim na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie.. tzn. że nic nie będzie w stanie ich rozłączyć. Poza śmiercią. Wszystko inne ich miłość (która zobowiązują się pielęgnować) zwycięży. Bierzmowany otrzymuje Ducha Świętego, który teraz wydziera na sercach małżonków znak przynależności do Świętej Rodziny Boga gotowej wydać na świat potomstwo i wziąć odpowiedzialność za jego wychowanie. Małżeństwo jest też zatem kwintesencją, zbiorem wszystkich pozostałych sakramentów. Woda chrztu świętego uczyniła nas owieczkami Pana, węzeł małżeński łączy dwie krople by stały się jedno. I za sprawą Boga staje się to możliwe. Rozwodem człowiek niszczy wszystkie sakramenty dane nam od Boga, zrywa wszelkie więzi jakie go z Nim łączą. Pytanie - czy zamierza tak do końca życia mówić Bogu "NIE, nie chcę z nim być. Nie chcę go znać. Nie chcę.. Tak mnie zranił/a! Jak mogła!?" I pielęgnujemy w sobie negatywne emocje zamiast próbować coś zmienić. To właśnie znaczy "Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela" -podjąć wyzwanie, zamiast poddawać się przy najmniejszych nawet trudnościach.
Formuła ta towarzyszy sakramentowi małżeństwa. Kościół katolicki nie uznaje rozwodów. My jako chrześcijanie musimy wiedzieć, że do tego sakramentu możemy podejść tylko raz w całym naszym życiu. Oczywiście są pewne wyjątki, kiedy kościół unieważnia małżeństwo, ale są one bardzo rzadkie. Zdanie, o które się pytasz podkreśla boski charakter związku kobiety i mężczyzny. Biorąc ze sobą ślub kościelny, musimy zdawać sobie sprawę, że jest to przysięga dana nie tylko drugiej osobie, ale także Bogu, przed którym ślubujemy wieczne oddanie i miłość do wybranki/a. Bóg poprzez ten sakrament łączy dwójkę ludzi, aż do śmierci i żaden człowiek nie może tego odwołać. Nawet pomimo ewentualnego rozwodu, w świetle prawa katolickiego ludzie Ci pozostają małżeństwem.

Ks. M. Węcławski
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2014-02-01, 17:22, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:13   

Silverado:
Pożyją sobie, może nawet długo, w subiektywnym poczuciu szczęścia. Dla nich to wystarczy... jeśli staną się samotną wyspą w tym świecie. A jeśli są dzieci, czy rodzice, to te konsekwencje dotykają również ich i nie koniecznie muszą się z tym faktem zgodzić.
Karol Wojtyła w "Miłość i odpowiedzialność" nazywa taką postawę spotkaniem dwóch egoizmów. Polecam poczytanie całej pozycji!!!
Z mojej obserwacji świata wynika niestety, że najczęściej życie to nie bajka. Bardzo szybko zmienia się kolejnych partnerów, nie legalizuje się związków, ucieka się od odpowiedzialności, żągluje się dziećmi... I to ma być szczęślwe życie, za którym gonią "postępowi" ludzie? W myśl zasady: klina- klinem. Ktoś nie spełnia oczekiwań , to zmiana na "nowszy model". Ja za takie szczęście dziękuję. A że inni takiego chcą, nie mogę im zabronić. Wolność wyboru...
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:30   

miodzio63 napisał/a:
Miłość to odpowiedzialność, dążenie do zgody, kompromisu...pojednania. To ostatnie to przecież też sakrament. Małżeństwo to również związek komunii. Z łac. communio - zjednoczenie w jedno. Dwoje ludzi przysięga sobie być z tym drugim na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie.. tzn. że nic nie będzie w stanie ich rozłączyć.


Miodzio,

ja się z tym zgadzam.... ale dlaczego nasze żony/mężowie maja to (jw) w nosie?
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:34   

Mirakulum

wyobraź sobie, że twoja córka ma pragnienia, marzenia, których nie potrafi zrealizować sama np. skończyć studia, ale jej środki finansowe nie pozwalają jej na to. Odmawiasz, bo np. chcesz nauczyć ją dyscypliny, ona próbuje i jednocześnie ciebie prosi 1, 2 .. lata. Efekt znienawidzi cię - bo co to za miłość skoro widzisz, że mam szczere intencje i w moim pragnieniu nie ma nic złego, próbuję jednak mi nie wychodzi, a ty mogłabyś ale nie chcesz, gdzie jest twoja miłość. Gdy kochasz drugiego człowieka to wręcz zgadujesz co mogłoby sprawić jemu przyjemność. Córka zbuntuje się przeciwko tobie, bo choć jako człowiek rozumny potrafi wytłumaczyć sobie, że chcesz ją wychować na człowieka zaradnego to jednak nie zmienia to faktu, że chce również czuć twoją miłość, twoją chęć niesienia jej pomocy i mieć poczucie, że ty dostrzegasz, że ona stara się na tyle na ile potrafi, a że nie potrafi już bardziej to i tak kochasz ją i ona może na tobie polegać.
"Proście a będzie wam dane". - padnij na kolana, łam się na milion sposobów, a ja będę po prostu na to patrzył. Czemu Bóg nie chce dotrzeć do człowieka ze swoją miłością, a jedynie z kijem to tego pojąć nie potrafię.

Nirwanna
Mnóstwo ludzi nie ponosi żadnych konsekwencji swoich poczynań. Żyję wśród ludzi i widzę jakie prowadzą życie. I są szczęśliwy, tego nie da się udawać.

dorwdow
"Ci dał prawo do używania drugiego człowieka jak przedmiotu, do zaspokojenia swoich zranionych oczekiwań, jak plaster na rany przeszłości?
Z pozycji wierzących to niemoralne, z ateistycznej - to nieludzkie."
Przeczytaj 3 razy swoją wypowiedź i zastanów się co złego jest w tym, że dwoje ludzi poznaje się i pragnie wspólnie zaspokajać swoje potrzeby: miłości, przyjaźni, bliskości, finansowe, relaksu itp. - w którym miejscu widzisz wyzysk. To jest ludzkie i normalne.

Poza tym skąd pomysł, że ja jestem jakims poranionym człowiekiem, jestem normalnym człowiekiem, który gdy słyszy w nieskończoność coś co ma się nijak do rzeczywistości postanawia wreszcie wyrazić swój pogląd na to.
Dla was człowiek, który ma pragnienia, marzenia to człowiek poraniony?????
Co z wami jest nie tak, a który człowiek nie ma potrzeb, pragnień, marzeń. Żyjemy właśnie po to, by je zaspokajać, gdyby nie były nam one potrzebne to byśmy ich nie mieli, tyle i aż tyle.

Silverado
"Włożę troszkę kij w mrowisko.... a jesli Mallgoś spotka takiego samego zranionego, zawiedzionego, który nie będzie tego odbierał jako wykorzystanie lecz wzajemnie dadzą sobie siebie?"
Nie wkładasz kija w mrowisko, tylko myślisz i tyle. Nie zranionego, tylko normalnego człowieka, który też jest wolny tak jak ja i tez chciałby mieć rodzinę, jak każdy normalny człowiek. Rozumiesz - wstajemy rano, jemy śniadanie itp. itd., dzielimy się obowiązkami, każde idzie do swojej pracy, potem wspólny obiad, jakieś plany relaksu, film, znajomi itp, itd. Życie, normalne życie, które jest udziałem miliona osób na tym świecie. Nie czytają żenujących książek o tym, że mają się naprawiać, bo to, że ktoś ich oszukał i sobie poszedł nie oznacza, ze są zepsuci i nie godni miłości i normalności.

Dlaczego sądzę, że Boga nie ma, bo przez te 3 lata nie próżnowałam i przeczytałam mnóstwo książek, artykułów na temat miłości Boga, spotykałam się z ludźmi wierzącymi i omawiałam tematy związane z nawróceniem, czytałam to forum. I już mnie nerwy ponoszą, bo zależnie od mojego nastroju co innego słyszę o Bogu, na wszystko jest jakaś wymówka, by tylko nie zboczyć z drogi - no właśnie jakiej?
Wszelkie dobre i złe emocje musze gasić sama - żadnej pomocnej dłoni od Boga, małżeństwo - cóż Bóg nie raczył przywołać małżonka do porządku, bo jego wolę szanuje - cudownie, rzeczywiście ogromne miłosierdzie z jego strony, dobrze by było gdyby jeszcze Bóg w tym zobaczył mnie, ale co jego ja obchodzę, przecież już ustaliliśmy, że ja mam radzić sobie sama.

Ludzie, którzy żyją w drugich związkach nie mają złudzenia szczęścia tylko naprawdę są szczęśliwi, co wy negujecie, bo tak trzeba, są takie nie inne wymogi tego forum.

A poza tym kochani ja już mam dość układania się i negowania swoich odczuć, jeśli dobrze pamiętam to jest to forum wsparcia. Czyli polega na udzielaniu pomocy w zbliżaniu się do Boga, a więc nie chodzi o to by pisać co wypada, ale to co naprawdę czujemy, a ci którzy się tej pomocy podjęli niech włożą w to serca i mierzą się z naszymi wątpliwościami i próbują znaleźć w tym rozeznanie. 50% tego forum (sam procent może być przekłamany, dokładnie nie liczyłam) czuje i myśli dość często to co ja, ale boją się o tym pisać, bo to może być źle odebrane i ktoś kogoś może usunąć. To w końcu tu potrzebujący są dla nawróconych czy odwrotnie.
Jeśli moja obecność tu ma polegać na ciągłym pisaniu - jaki wielki jest Bóg i nie pisaniu w chwili zwątpienia to dzięki za wsparcie, usuńcie moje konto.
Tu jest wielu wątpiących i potrzebujących i ich trzeba nakarmić konkretnym słowem, a nie rozliczać z tego co już sami uczynili. I trzeba dać im troszkę serca czasu, a nie suche linki, a to wymaga zaangażowania, wczucia się w sytuację, a obecnie to są tylko ciągle te same slogany.

Niech to forum zacznie wreszcie żyć normalnym, szczerym dialogiem. To jest potrzebne by uczyć się wypracowywać kompromis a nie dzielić na tych co grają naszą melodię i tych co są źli bo wierzgają, a jak wierzgają to są dla nas niewygodni.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:37   

dorwdow napisał/a:
Silverado:
Pożyją sobie, może nawet długo, w subiektywnym poczuciu szczęścia. Dla nich to wystarczy... jeśli staną się samotną wyspą w tym świecie. A jeśli są dzieci, czy rodzice, to te konsekwencje dotykają również ich i nie koniecznie muszą się z tym faktem zgodzić.
Karol Wojtyła w "Miłość i odpowiedzialność" nazywa taką postawę spotkaniem dwóch egoizmów. Polecam poczytanie całej pozycji!!!
Z mojej obserwacji świata wynika niestety, że najczęściej życie to nie bajka. Bardzo szybko zmienia się kolejnych partnerów, nie legalizuje się związków, ucieka się od odpowiedzialności, żągluje się dziećmi... I to ma być szczęślwe życie, za którym gonią "postępowi" ludzie? W myśl zasady: klina- klinem. Ktoś nie spełnia oczekiwań , to zmiana na "nowszy model". Ja za takie szczęście dziękuję. A że inni takiego chcą, nie mogę im zabronić. Wolność wyboru...


Dorwdow,

Zgoda.... ja mówiłem o czymś innym- popatrzyłem na opis Mallgos- po rozwodzie. Mąż odszedł, nie chciał walczyć. Mallgoś chciała. Mówię tylko o takiej sytuacji na zasadzie przemyslenia.....

To nie jest tak jak piszesz, że Mallgosi nagle znudził się maż to dawaj nowego.... nie... to jest juz fakt, mąż sam odszedł i Mallgos teraz sama. Ja nie twierdzę, że należy szukac nowych partnerów i łamać 6 przykazanie....
Ostatnio zmieniony przez silverado 2014-02-01, 17:57, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 17:51   

dordow

współczuję, że nie widzisz szczęścia w drugich związkach, ja je widzę. Mają siebie, dzieci, plany, marzenia. Ja wybrałam Boga, jak myślisz kto jest bardziej szczęśliwy?
Nie ma czegoś takiego jak moc sakramentu małżeństwa, to nie istnieje, tak mówią ci, którym się po prostu udało do siebie wrócić i tylko. Ludzie wracają do siebie po rozwodzie, takie przypadku tez znam i nie było w tym udziału Boga, bo oni w niego nie wierzą, po prostu zatęsknili, coś zrozumieli i wrócili do siebie.
Wiadomo, ze na siłę nikogo szukała nie będę, bo i jak, ale jeśli spotkam na swojej drodze mężczyznę, który jest wolny np. po rozwodzie i też pragnie żyć jak człowiek, a nie jakiś potępieniec, który nie ma prawa do swoich pragnień to nie zawaham się nawet przez sekundę.
Nic się samo nie dzieje, nic z nieba nie spada i nikt nie będzie modlił się dla samego modlenia. Każdy zdrowy na umyśle człowiek powie- Boże jak mam czuć twoją miłość, sens wiary w ciebie i czemu nie rzucasz koła ratunkowego, gdy zaczynam wątpić, przecież gdy wątpię to czuję się przez ciebie opuszczona i ty co ... czekasz aż sobie coś sama wytłumaczę, zamiast obdarzyć mnie jakąś łaską, pokazać - patrz Gosiu jestem cały czas przy tobie, doceniam twój trud, zobacz jak wielka jest moja miłość.
Żenujące

[ Dodano: 2014-02-01, 18:09 ]
silverado

ja twoje przesłanie rozumiem, nie łamię żadnych przykazań.
Nie wiąże mnie żaden sakrament, mąż z niego świadomie zrezygnował i ja nie będę teraz do końca życia dźwigała odpowiedzialności za nas dwoje. Gdyby Bóg chciał to by pomógł, ponoć sprawcą cudów jest, o ile jest.
Wierzą ci co tych cudów doznali, taka prawda.
Nie da się uwierzyć w coś czego się nie doświadczyło.
A nawet gdyby mąż chciał wrócić to żyć w lęku do końca moich dni wiedząc do czego jest zdolny. Nie każdy facet to drań, a on mi taki obraz faceta w głowie namalował. Obraz Boga w mojej głowie też rodzi się przez pryzmat tego co otrzymałam. Ja wiem ile wysiłku włożyłam by być w tym punkcie, w którym jestem i co .... za mało, źle? W wieku 34 lat mam stać się świętą?
Człowiek to tylko człowiek i wszystkiego się po ludziach spodziewam, ale rozczarować się bogiem to dużo gorsze uczucie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 18:24   

mallgos napisał/a:
Mirakulum

wyobraź sobie, że twoja córka ma pragnienia, marzenia, których nie potrafi zrealizować sama np. skończyć studia, ale jej środki finansowe nie pozwalają jej na to. Odmawiasz, bo np. chcesz nauczyć ją dyscypliny, ona próbuje i jednocześnie ciebie prosi 1, 2 .. lata. Efekt znienawidzi cię - bo co to za miłość skoro widzisz, że mam szczere intencje i w moim pragnieniu nie ma nic złego, próbuję jednak mi nie wychodzi, a ty mogłabyś ale nie chcesz, gdzie jest twoja miłość. Gdy kochasz drugiego człowieka to wręcz zgadujesz co mogłoby sprawić jemu przyjemność. Córka zbuntuje się przeciwko tobie, bo choć jako człowiek rozumny potrafi wytłumaczyć sobie, że chcesz ją wychować na człowieka zaradnego to jednak nie zmienia to faktu, że chce również czuć twoją miłość, twoją chęć niesienia jej pomocy i mieć poczucie, że ty dostrzegasz, że ona stara się na tyle na ile potrafi, a że nie potrafi już bardziej to i tak kochasz ją i ona może na tobie polegać.
"Proście a będzie wam dane". - padnij na kolana, łam się na milion sposobów, a ja będę po prostu na to patrzył. Czemu Bóg nie chce dotrzeć do człowieka ze swoją miłością, a jedynie z kijem to tego pojąć nie potrafię.



Ten przykładu, mówi mi,
(Moja córka, Ty) wiem lepiej od Boga co i jak i kiedy i w jakiej kolejności ma mi dać bo ja chcę i tupie nogami.
Jeśli to były by studia np "Gender" to choć bym miała to bym nie dała.

Gdyby twoje dziecko było narkomanką to by prosiła, błagała o działkę , to co, dałabyś ????

Tez pytałam Boga - miałam wątpliwości, ale wiedziałam jedno, chcę żyć naprawdę, nie omijając Boże prawa.
Musiałam w swoich kalkulacjach wziąć pod uwagę ewentualność , że mąż nigdy do mojej śmierci nie wróci , zmierzyć się z tym.
Czy mąż , czy jego powrót , czy nawet sakrament nie jest jakimś moim bożkiem ????

Wybrać Boga tylko ze względu na NIEGO.

Na krokach nauczyłam się czekać najbliższe 24 godz, być tu i teraz . Bóg uczy mnie prawdziwej miłości.



Linki które daje nie są suche - przesłuchałaś ,że wiesz ???
Dzielę się swoim doświadczeniem , drogą, światem , przemyśleniami, tym co mnie porusza, co mi dało do myślenia.



To forum to pierwszy kontakt ,
pod nim są fora zamknięte do pracy w warsztacie 12- kroków
potem masz do wyboru Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej :Sychar" , masz rekolekcje , wakacje , skyp (mój nick na skypie Mirakulum)
zapraszam do przyjazdu rozmowy twarzą w twarz, pogadania o wątpliwościach , bólu i nierozumienia Boga , jego planu.
Szczery dialog do bólu obiecuje - ci co byli wiedzą, że nie owijamy w bawełnę :mrgreen:


mallgos napisał/a:
Nie ma czegoś takiego jak moc sakramentu małżeństwa, to nie istnieje, tak mówią ci, którym się po prostu udało do siebie wrócić i tylko. Ludzie wracają do siebie po rozwodzie, takie przypadku tez znam i nie było w tym udziału Boga, bo oni w niego nie wierzą, po prostu zatęsknili, coś zrozumieli i wrócili do siebie.


I tu się mylisz

Jest Łaska Sakramentu Małżeństwa

Teraz nic cię nie przekona, jeśli wiesz lepiej dlaczego ktoś inny wrócił , nawrócił się itp....
Cokolwiek tu napisze, ty powiesz że to mi się wydawało , uroiło, itp...

To czego doświadczyłam w małżeństwie może i ciebie by przeraziło , dal mnie i męża, dla naszych dzieci które znają to od środka po ludzku było to niemożliwe.


Małgoś wiarzyć w coś co już się stało to nie wiara, to stwierdzenie faktów.
wiara zakłada uwierzyć nim się doświadczyło.

Jezus wielokrotnie mówił " Twoja wiara cię uzdrowiła"


Pogody Ducha
wspomnę w modlitwie
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 18:54   

Mallgoś ,kochana, to czego Ty w końcu chcesz? żeby mąż się nawrócił i wrócił, czy żeby już cwreszcie spotkać kogoś innego?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 19:22   

mallgos pisze:

Cytat:
A ten drań (nazywajmy rzeczy po imieniu) powinien właśnie jakąś karę od Boga dostać, a wiedzie się jemu coraz lepiej.


myślę, że gdyby mąż mallgos został dotkliwie ukarany, gdyby spotkało go nieszczęście - mallogs odczułaby w końcu satysfakcję.
To byłby może pierwszy krok, żeby dać wiarę w rozumianą przez mallgos Boską sprawiedliwość.

Niektórym się wydaje, że zemsta jest słodka, lecz nie biorą pod uwagę, że pozostawia posmak goryczy, którego nie da się niczym zagryźć.

Miłość nie ma swojego negatywnego odpowiednika. Nie można kogoś kochać i jednocześnie źle mu życzyć - NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI.
 
     
mallgos
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 19:58   

Bosa

teraz to już tylko chcę mieć wreszcie rodzinę i tyle. Nie ja złamałam przysięgę i skoro Bóg mnie z tym wszystkim zostawił to znaczy, że ceni sobie zło, bo mężowi wiedzie się coraz lepiej, no i w tym przypadku rozumiem czemu nie chce wracać do czegoś co nie wyszło, skoro to nowe daje jemu szczęście i satysfakcje. To tyle o rzekomej mocy sakramentu.

Kenya

Nie chodzi o zemstę, ale pokazanie, że złe postępowanie ma swoje granice. Widać ja nie potrafię odróżnić dobra od zła. Obserwuję świat i ludzi wokół mnie i ci, którzy potrafią sobie coś wywalczyć, kłamać, kombinować osiągają swoje cele i spełniają marzenia.
Mi wydawało się, że cokolwiek robię należy zwrócić uwagę na innych by swoim działaniem nie szkodzić, nie zabierać innym czegoś co jest dla nich, żyć uczciwie itp.
Ja mam jakiś defekt sumienia, gdybym kierowała się rozumem i swoim dobrem wyszłabym na tym zdecydowanie lepiej, emocje by opadły i zachowałabym to co miałam.
Z jednej strony słyszę, że Bóg mnie ukarze za moje odczucia, żal do Niego, a z drugiej, że nie wymierzy On sprawiedliwości mojemu mężowi, zatem w Jego oczach mój mąż jest bez skazy.
Mnie to się wydaje, że wszelkie występki przeciwko drugiemu człowiekowi są dozwolone i należy zawsze i wszędzie kierować się jedynie własnym dobrem, byle tylko nie wchodzić w drogę Bogu, nie robić Jemu wyrzutów, a na wszystko inne On oczy zamyka.
Dochodzę do wniosku, że ja mam jakieś infantylne spojrzenie na świat. Nie ma dobre, niedobre, lubię, nie lubię, jest tylko - albo jesteś silny, albo słaby, jak jesteś słaby to cię zdepczą i tyle.
Prosić Boga nie ma sensu, on i tak nie słucha.
Jaki jest sens starania się dla kogoś kto cię ignoruje.
Jednym słowem mąż zrobił co zrobił skrzywdził, wykorzystał, okradł, poszedł do kochanki i jest ok, bo jak ktoś jest frajerem i nie potrafi o siebie walczyć to tak właśnie ma. I to jeszcze ja mam na niego czekać, wybaczać, a on sobie hula i śmieje się ze mnie, że taka naiwna jestem. W sumie to on ma 100% racji, frajerka ze mnie. jego nigdy żadna kara nie spotka, tak można postępować, jest na to przyzwolenie.
Po takim upadku jaki ja zaliczyłam, trzeba sobie światopogląd zbudować na nowo i to naturalne, że jestem czujna, bo nie chcę już więcej po latach stracić wszystkiego na co ciężko pracowałam. Więc obserwuję i wiem co widzę. Trzeba umieć o siebie walczyć i kombinować, kogo obchodzi prawda i szczerość, czystość - paranoja. Życie polega na zaspokajaniu swoich potrzeb, a nie odmawianiu różańca.
Gdyby Bóg w czymś pomagał to chyba więcej osób by się nawracało, a niby do czego mają się nawracać. Człowiek szczęśliwy to taki, który spełnia swoje marzenia, w tym nie ma nic złego, nie ma żadnej ideologii.
A jeśli Bóg oczekuje ode mnie, ze stanę się świętą za życia to sobie ze mnie kpi, nie ma takiej możliwości, by mąż się nawrócił, a ja nie mam zamiaru żyć jak jakiś dziwoląg i odmawiać sobie normalności - to jest chore.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9