Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kilka słów
Autor Wiadomość
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 15:25   

annezcka napisał/a:
gdy najzwyczajniej wszystko przytłacza i nawet nie widać swiatełka w tunelu


a ja Ci pokaże to światełko, Bóg działa szybciej niż człowiek pomyśli jeśli w 100% zawierzy Mu. Właśnie wróciłam ze szpitala....zamiast pozostania na oddziale jestem w domu.....zamiast usuwania martwej tkanki, bo już nie było co się łudzić zdaniem lekarzy okazało się, że pod cienką warstwą martwej wszystko żyje.....Zdziwienie lekarzy oj bardzo duże.....

A tak z własnego doświadczenia powiem Ci jeszcze jedno....nie wchodź w ten tunel rozpaczy, rozgoryczenia, zgorzknienia, że już się nic nie da.......Bo wejść w niego łatwo.....wyjść z niego trudno.......a jak się ma zamknięte oczy.....to i światła się nie zauważy.....ani ludzi, którzy są dla nas tym światłem.....Użalanie nad sobą jest bardzo fajne.....bo ja taka biedna....wszyscy wokół mają lepiej.....taka tragedia mnie spotkała....nieźle się taplałam w tym błotku........i nawet powiem Ci, że się do niego przyzwyczaiłam z czasem, że nie wyobrażałam sobie, że może być lepiej.....

A teraz jestem szczęśliwą osobą.Ostatnio żartowałam, że tylko wyjazdu za granicę męża brakowało mi do pakietu przeżyć, których doświadczają osoby obecne to na forum, teraz wiem, ze przeszłam już wszystko......odejście męża.....chorobę córki......kochankę.....nieślubne dziecko (chociaż mąż się tego wypierał)......alkoholizm męża.....moje współuzależnienie...próbę układania sobie życia z kimś innym (choć nie udaną Bóg trochę mi tu namieszał).....powrót męża po 5 latach....rok odbudowy naszego małżeństwa......przemoc.......wyrzucenie męża z domu.......kolejną kochankę......nie płacenie alimentów...szantaże......aż do ucieczki za granicę.....niezły tor przeszkód co nie? A skoro to wszystko przeszłam i zwyciężyłam z Bogiem to dla każdego z nas jest to możliwe
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:26   

rozumiem wasze zdanie i opinie tylko ze ja juz nie mam ciepłych uczuć do meża.. zostały głownie te nieciekawe, ale mysle ze z czasem one tez odejda..
ja nie mysle o tym co dalej, ja nie nastawiam sie na zaden nowy związek..
ja po prostu sie poddałam w walce o mojego meza i moje małżeństwo.. nic co robiłam nie przynosiło efektów a to czekanie nie czekajac było i jest dla mnei za trudne nie umiem tak.. widać moja wiara jest zbyt mała, ale okres świat i nowego roku wszystko zweryfikował i wiem ze takiego meza ja juz nie chce, nie znam prawie tego człowieka którym stał sie moj maz... jego obcosc, egoistyczne spojrzenie na zycie, kompletne nieliczenie sie ze mna w niczym.. on swoich kolegów obecnie traktuje lepiej ode mnie..
straciłam do niego cały szacunek i zaufanie
i wiem ze on nigdy nie bedzie chciał tego odbudowac, on nie przyjdzie do mnie i nie powie przepraszam zacznijmy jeszcze raz.. to nie ten typ on juz w sobie zakończył ten zwiazek wiele miesiecy temu mozliwe ze jest ktos inny, nie wiem nie interesuje mnie to juz.
ja po prostu chce swobodnie oddychac i nei myslec o nim tak czesto.. nie chce wcale o nim myslec...
po prostu nie mam juz siły ani o nim myslec ani go kochac ani ratowac to małzeństwo.. cos sie we mnie wyczerpało, pękło...
wczoraj po rozmowie z mężem mocno płakałam, ale wieczorem przyszła ulga.. bo nawet najgorsza prawda jest lepsza od niepewnosci, a ja ostatni rok żyłam w takiej niepewnosci i złudnej nadziei ze cos sie w moim małżeństwie zmieni na lepsze.. z kazdym miesiacem było coraz gorzej, a święta i nowy rok... to taka chyba kropka nad i..
chciałabym miec wasza siłe, zeby trwac w tym tyle lat, ale ja jej nie mam..
chce sie teraz zajac tylko soba, zajmuje sie juz od kilku meisiecy ale teraz na spokojnie bez wiszącego nade mna widma neiszczęśliwego małżeństwa i złamanego serca..
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:32   

jasmina44 napisał/a:

po prostu nie mam juz siły ani o nim myslec ani go kochac ani ratowac to małzeństwo.. cos sie we mnie wyczerpało, pękło...
[..]
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem.


tak sobie myślę, że to nie porażka jakaś - jak być może teraz to widzisz.
przeciwnie, to etap, który może doprowadzić Cię dalej niż teraz Ci się wydaje :)
niezbędny etap na drodze do nowego lepszego bycia tutaj...
uwolnienia się.
a gdy się już uwolnisz.. to może spojrzysz na to wszystko od nowa, zupełnie świeżym okiem.

tak czuję, mogę się oczywiście mylić, to tylko opis słowami na ekranie.

pomodlę się w Twej intencji dzisiaj.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:34   

Cytat:
chce sie teraz zajac tylko soba, zajmuje sie juz od kilku meisiecy ale teraz na spokojnie bez wiszącego nade mna widma neiszczęśliwego małżeństwa i złamanego serca..
chce wziaść udział w 12 krokach, rozwijac sie, swoje zainteresowania... po prostu cieszyc sie zyciem.


Jak miło to czytać!
Oto symptomy sugerujące chęć powrotu do zdrowego życia.
By wyzdrowieć najpierw trzeba po prostu tego zapragnąć...gratuluję Jasmino :-)
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:41   

dziekuje wam :)
chciałabym nie musiec podejmowac takiej decyzji ze zgadzam sie na rozwód - by poczuć sie lepiej.. ale tak właśnie jest.. bo teraz czuje ze moja energia wróciłą do mnie, jakby jakas jej czesc była przy mezu i byłam taka rozproszona...
jakos mi łatwiej jak wiem ze to zakończyłam, na poczatku było zle ale teraz czuje ulge, pewnie dlatego ze w końcu wiem na czym stoje... nawet jak to jest przykre i w moim odczuciu niesprawiedliwe... no ale cóż takie jest zycie. ja tez zapracowałam na to ze te zwiazek sie posypał... nie wzięłam jednak pod uwage nie sądziłam nigdy ze moj maz tak szybko sie podda i odetnie ode mnie całkowicie zaczynajac swoje zycie które ze mna nie bedzie miało nic wspólnego...
dlatego teraz nie chce sie z nim widywac, spotykac, to tylko rozdrapywanie ran, chce by sie zagoiły, dam sobie czas by to wsyztsko przetrawic i przepracowac, pewnie i tak minie troche czasu zanim ten rozwód bedzie..
a co do walki w sazie.. to ja nie jestem taka osoba, znaczy jak wiem ze ktos mnie nie chce, ze jestem dla neigo powietrzem to nie bede na siłe go zmuszałą by pozostawał ze mna w jakichś relacjach.. droga wolna.. zasługuje na coś wiecej, duzo wiecej...
a jak sie dalej potoczy moje zycie.. nie wiem, nei chce wiedzic nie mysle o tym postaram sie zyc kazdego dnia, tylko tym konkretnym dniem...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:44   

Cytat:
postaram sie zyc kazdego dnia, tylko tym konkretnym dniem...


warte zacytowania i jakże prawdziwie skuteczna postawa moim zdaniem. Zdrowiejesz kobieto!!!!
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 17:50   

Jasmina nie tobie jedynej ręce opadają. Ty myślisz że taki typ jak ja, to z gliny ulepiony???
A co ja bym się nie pomiział, za cycka nie potrzymał; nie wygadał komuś jednemu zaufanemu, fajnemu, pachnącemu??? Mnie co kilka dni rozrywa że 35 latek w sile wieku siedzi i wygaduje się do 17" monitora. Ludzie myślą że zdziczałem bo mnie nie widać, pewnie siedzi i do głowy bierze, może się powiesi? Tylko oni nie wiedzą że ja się uczę słuchać czytając forum. Będąc na tym forum , mam wrażenie bycia w całkiem fajnym towarzystwie na kawie , nawet kiedy nikogo nie ma, wiem że z za pleców patrzy Bóg i jest nas dwóch.
Wytrwałaś wiele, i nie będąc w połowie chcesz się poddać bo masz doła.
Zrobisz jak chcesz, twój wybór , ale patrząc na siebie, raczej Bozia cie nie wypuści ot tak. Nie na darmo Ty tu wdepłaś.
Kiedyś to bym ci nr telefonu podał na spotkanko, dziś Ci powiem :różaniec w łapy i becz." Becz bo i ja beczałem"
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:03   

Dabo ja juz beczeć nie chce
a różaniec odmawiam codziennie od wielu miesiecy obecnie odmawiam 2 nowenny pompejańskie w róznych intencjach... chodze na msze o uzdrowienie i uwolnienie.. piękne nabożeństwa
ja juz nei mam doła, nie chce go miec..
a co do ochoty na meskie towarzystwo to nie mam takowej... ze tak powiem "mężczyźni to samo zło" :) oczywiście tak pół żartem pół serio...
ja nei robie tego by sie z kims nowym związać... nie myśle o tym wcale, ja nei tęsknei za obecnoscia faceta czy za seksem... tęskniłam za obecnością meża i jego bliskością... a teraz.. po prostu mi przeszło.. chyba coś mi sie w środku zamroziło..

ja w domu az tak nei siedze, chodze do kina, wychodze ze znajomymi.. chyba nawet cześciej niz kiedys jak byłam etatową żoną...
wiesz chciałam poczuc to co teraz czuje bez decyzji o rozwodzie ale nie umiałam, a teraz jest ok...
a co bedzie dalej, kto to moze wiedziec..moze oboje musimy przejsc taka droge
jak rozmawiałam z męzem to mu powiedziałam, że ja nigdy pozwu nie złoże, bo mi powiedział przed świetami ze jak ja bede chciała to sie rozwiedziemy... wiec mu powiedziała, ze ja nie bede chciała i ja nigdy tego nei zrobie, powiedział ze wie...
moze musi poczuc ze naprawde mnie stracił, bo tak jest. stracił. ze nie wystarczy juz pstryknąc palcami ze nie on juz karty rozadje i ma włądze nad wsyztskim bo po tym jak sie zachowywał to właśnie mi dawał czasem do zrozumienia, ze on wie ze to wsyztsko od neigo zalezy bo ja czekam na niego.. ale jemu sie chyba to moje czekanie podobało..
zreszta nie wiem, nie chce juz o tym myslec
jest mi niedobrze na mysl o tym ile czasu zmarnowałam myslac i snujac rozne scenariusze wizje itd...
teraz to sie zmieni.. doprowadze do tego ze nei bedzie go wcale w moich myslach i mam nadzieje ze uda mi sie wsyztskie rany wyleczyc zagoic i patrzec na siebie i Boga a nie na niego..
a skoro Bóg jest miłosierny to mam nadzieje, ze mi wybaczy ten rozwód.. bo ja go nei chce, nigdy nei chciałam, jestem do neigo zmuszona i w neigo wmanewrowana przez kogos kto w nic nie wierzy kto nei ma żadnych zasad moralnych a jedyna wartością w jego życiu jest on sam...
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:16   

Dabo napisał/a:
Mnie co kilka dni rozrywa że 35 latek w sile wieku siedzi i wygaduje się do 17" monitora.

(...)

Kiedyś to bym ci nr telefonu podał na spotkanko, dziś Ci powiem :różaniec w łapy i becz." Becz bo i ja beczałem"


Święte słowa....

[ Dodano: 2014-01-11, 18:19 ]
jasmina44 napisał/a:
Dabo ja juz beczeć nie chce
a różaniec odmawiam codziennie od wielu miesiecy obecnie odmawiam 2 nowenny pompejańskie w róznych intencjach... chodze na msze o uzdrowienie i uwolnienie.. piękne nabożeństwa
ja juz nei mam doła, nie chce go miec..
a co do ochoty na meskie towarzystwo to nie mam takowej... ze tak powiem "mężczyźni to samo zło" :) oczywiście tak pół żartem pół serio...
ja nei robie tego by sie z kims nowym związać... nie myśle o tym wcale, ja nei tęsknei za obecnoscia faceta czy za seksem... tęskniłam za obecnością meża i jego bliskością... a teraz.. po prostu mi przeszło.. chyba coś mi sie w środku zamroziło..

ja w domu az tak nei siedze, chodze do kina, wychodze ze znajomymi.. chyba nawet cześciej niz kiedys jak byłam etatową żoną...
wiesz chciałam poczuc to co teraz czuje bez decyzji o rozwodzie ale nie umiałam, a teraz jest ok...
a co bedzie dalej, kto to moze wiedziec..moze oboje musimy przejsc taka droge
jak rozmawiałam z męzem to mu powiedziałam, że ja nigdy pozwu nie złoże, bo mi powiedział przed świetami ze jak ja bede chciała to sie rozwiedziemy... wiec mu powiedziała, ze ja nie bede chciała i ja nigdy tego nei zrobie, powiedział ze wie...
moze musi poczuc ze naprawde mnie stracił, bo tak jest. stracił. ze nie wystarczy juz pstryknąc palcami ze nie on juz karty rozadje i ma włądze nad wsyztskim bo po tym jak sie zachowywał to właśnie mi dawał czasem do zrozumienia, ze on wie ze to wsyztsko od neigo zalezy bo ja czekam na niego.. ale jemu sie chyba to moje czekanie podobało..
zreszta nie wiem, nie chce juz o tym myslec
jest mi niedobrze na mysl o tym ile czasu zmarnowałam myslac i snujac rozne scenariusze wizje itd...
teraz to sie zmieni.. doprowadze do tego ze nei bedzie go wcale w moich myslach i mam nadzieje ze uda mi sie wsyztskie rany wyleczyc zagoic i patrzec na siebie i Boga a nie na niego..
a skoro Bóg jest miłosierny to mam nadzieje, ze mi wybaczy ten rozwód.. bo ja go nei chce, nigdy nei chciałam, jestem do neigo zmuszona i w neigo wmanewrowana przez kogos kto w nic nie wierzy kto nei ma żadnych zasad moralnych a jedyna wartością w jego życiu jest on sam...


Ale możesz w odpowiedzi chcieć separacji....
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:28   

w separacji jestesmy juz od roku i tylko z kazdym dniem sie bardziej od siebie oddalamy...
ja wiem ze przed Bogiem zawsze bedziemy małżeństwem... ale dla mojego meza nie ma Boga nei ma koscioła nic nei ma jest materia i on sam...
separacja sprawiałaby ze miałabym wciąż nadzieje i nią zyła, a to strasznie mnie wyniszczało, nie chce juz nadziei
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:37   

jasmina44 napisał/a:
w separacji jestesmy juz od roku i tylko z kazdym dniem sie bardziej od siebie oddalamy...
ja wiem ze przed Bogiem zawsze bedziemy małżeństwem... ale dla mojego meza nie ma Boga nei ma koscioła nic nei ma jest materia i on sam...
separacja sprawiałaby ze miałabym wciąż nadzieje i nią zyła, a to strasznie mnie wyniszczało, nie chce juz nadziei


Nie czytałem wczesniej Twojego postu.... Macie dzieci? Jesli tak, to co z nimi?
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:38   

nie, nie mamy dzieci
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:44   

Czytając forumowiczkowe wpisy , kobitki podchodzą delikatnie do sprawy.
Ja jestem tylko nieszczęsnym facetem, zanim pomyślałem - zrobiłem. Tak zdradziłem, i tak samo wywaliłem zone z domu. żona twierdzi że to chora miłość. Dziś wiem że miała rację. Za łepka to było fajne palić bić i zabijać w imię zakochania. Teraz mama perę lat i wiem dzięki sugestiom z forum ile zła zaoszczędziłem sobie , żonie, dziecku, rodzinie.
Widocznie jestem upośledzony zachowawczo- pewnie w jakimś stopniu i Ty. Daj sobie pomuc a potem podejmuj takie decyzje.
Dziś chcesz oficjalnie i z przytupem pozegnać swoje jestestwo ostatnich lat. Myślisz że ktoś będzie tęsknił?? Tak samo jak za mną.
Tak jak w małżeństwie, czy macierzyństwie nie jesteś tylko dla siebie, tak i tu na forum jesteś dla nas a my dla Ciebie.
Kawe stawiam że nie uciekniesz, pijemy na następnych rekolekcjach sycharowych i każdy płaci za siebie :-P
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-11, 18:50   

u mnie to maz poprosił o separacje ja sie wyprowadziłam, nie musiał mnie wywalac:)
korciło mnie przez ten rok raz tylko by sie odegrac i sie nawet z kimsspotkałam ale powstrzymałam sie w odpowiednimmomencie ze tak powiem...
moj maz miał rózne kobiety z pewnością, napewno z jedna spotykał sie chyba w miesiac po tym jak sie wyprowadziłam, ale znał ja juz wczesniej przez internet i jestem pewna ze juz wczesniej sie jakas fascynacja zaczeła wiec tak on mnie zdradził... ale to umiem wybaczyc.. nie wiem jak by było z zaufaniem ale z czasem patrzac na to juz na spokojnie to wybaczyłam..
mysle ze bede zaglądać :) to forum uzależnia, choc czasem ciezko sie czyta.. wciąz te same historie wciąż zdrady kłąmstwa cierpienia... tyle zła... to straszne jest i czasem nie zagladam tu by sie nie dołować za bardzo... bo ogrom cierpienia jaki jest tutaj opisany potrafi przytłoczyć czasem...
chyba trzeba bedzie odmówić jakas pompejańska w intencji większej ilosci dobrych świadectw, bo tych zawsze za mało, a bardzo pomagaja gdy człowiek cierpi...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8