Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kto ważniejszy małżonek czy dziecko?
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 11:44   

Płynąłem kajakiem po jeziorze
i tak sobie rozmyślałem .
A co by było gdyby kajak się wywrócił ? :roll:

Kogo ratować najpierw ?
1. żonę
2.dziecko
3.plecaki ( markowe ! )
4.kajak ( kajak wypożyczony )

a może w innej koleności ? :roll:

I patrzcie , wcale nie pomyślałem o sobie ! :->
....... nie jestem egoistą 8-)
 
     
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 11:48   

mare1966 napisał/a:
Kogo ratować najpierw ?
1. żonę
2.dziecko
3.plecaki ( markowe ! )
4.kajak ( kajak wypożyczony )


Oczywiście, że kajak - potrzebujesz go, żeby uratować resztę ;)
No chyba że czujesz się na siłach i brzeg jest wystarczająco blisko. Inaczej bez kajaka to może nawet i siebie nie uratujesz...
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 12:00   

Miodzio ,
Cytat:
Oczywiście, że kajak - potrzebujesz go, żeby uratować resztę ;)


genialna wymówka !!!!!!! :-P


I o to chodzi , nie tylko na łodzi .
 
     
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 12:23   

Orsz napisał/a:
A tam Grzegorzu, oddam i sprzedam wszystkie swoje dzieci za moją żonę. Kiedyś myślałem inaczej. Rzeczywistość zweryfikowała.

Orsz, przerażające jest dla mnie to, co napisałeś; licytowanie żony/męża i dzieci
W kontekście tego co napisałeś i jakiejś, jak dla mnie, dziwnej hierarchi ważności ludzi (jakkolwiek dużo wcześniej obiło mi się o uszy takie segregowanie ludzi przez niektórych) dlaczego Bóg wystawił Abrahama na próbę posługując się jego synem Izaakiem a nie żoną Sarą? Bo skoro twierdzisz, że małżonek ważniejszy niż dzieci, to na Sarze powinno Abrahamowi bardziej zależeć niż na Izaaku i de facto powinien być "wdzięczny" Bogu, że "tylko" syna chce mu zabrać a nie ukochaną żonę ...

Czy nie lepiej po prostu kochać? A nie ustawiać jakieś kolejności, kto ważniejszy a kto mniej?
W tej kwestii zgadzam się z tym, co napisał wcześniej grzegorz_


pozdrawiam
Lea
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 13:10   

Lea pyta ;
Cytat:
dlaczego Bóg wystawił Abrahama na próbę posługując się jego synem Izaakiem a nie żoną Sarą?


Po pierwsze , Bóg jest miłosierny , zna granice wytrzymałości Człowieka .
Nie chciał może też ryzykować buntu Abrahama ( znał przecież Adama i jego złabość do Ew ) .
Oczywiście , przyjąłem wariant , że Sara nie była zrzędliwa .
W przeciwnym wypadku Abraham mógłby ochoczo
spełnić wolę Boga , tylko gdzie tu "próba wierności"
Abrahama do Boga ?
( raczej próba miłości małżeńskiej )

Po drugie , Bóg jest wszechwiedzący .
Wiedział , że następczynie Ewy , są nieobliczalne
jak ona sama była .
Po co miał feministkom dodawać argumentu w stylu "
Oto Kain zabił swoją siostrę Ablę .


Dzieci i żona to jednak ZUPEŁNIE co innego .
Mężczyzna w zrozumienieniu tego ma łatwiej .
Kobieta tworzy jedno ciało z dzieckiem , NA PEWIEN CZAS
o czym wiele kobiet zapomina .
Mężczyzna może naturalnie utworzyć to jedno ciało tylko z kobietą .
( w sposób widzialny i NIEWIDZIALNY )

Rodzicielstwo nie jest sakramentem ,
choć zawiera się w sakramencie , małżeństwo zaś jest .

Maż z zoną ma być "jednym ciałem" - jest nakaz nawet .
Rodzic z dzieckiem - wprost przeciwnie ( i to dotyczy też ducha ) .
Matki często "więzią" , ta słynna nieodcięta pępowina .
O ojcach się nie słyszy w tym kontekście .

Matka jest niezastąpiona gdy dziecko mniejsze , gdy większe - ojciec .
Wiedzą o tym wszystkie "prymitywne ludy" na całym świecie .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2014-01-13, 13:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 13:14   

Dla mnie to jest kolejne pytanie z cyklu "kogo bardziej kochasz mamę czy tatę" którymi ciotki katowały mnie w dzieciństwie :-) Przeciez to sie wszystko łączy, nie mozna tak na zimno odpowiedzieć. Ok, Bóg na pierwszym miejscu, zgadza się. Ale trzeba go mieć w sercu, a nie manifestować 24 godz. na dobę. Np. jak ktos lubi chodzić codziennie na kilkugodzinną adorację bo czuje, że wtedy rozmawia z Bogiem to super! Ale jesli jego żona nagle ulegnie wypadkowi, będzie leżała w łózku i wymagała ciągłej opieki, to powinien ograniczyć kościół do mszy św. w niedziele i opiekować się żona, zamiast na kilka godz. znikać w kościele. Takie wizyty chyba zreszta nie byłyby miłe Bogu... Cierpiący, chory człowiek leży samotnie w łóżku, a mąż znika w kościele czytać brewiarz... Nie tego nauczał Jezus.

Tak samo jest z małzonkiem i dzieckiem. Decydować kto ważniejszy? Dla mnie to dziwne! Moim zdaniem chodzi o to, żeby po urodzeniu dziecka nie spychac męża na dalszy plan. Która kobieta trzymając dzidziusia na rękach, całując jego maluteńkie paluszki powiedziałaby: i tak mąż jest wazniejszy. Ale tu chodzi bardziej o zachowanie a nie o taką zimną decyzję kto ważniejszy. Żona po urodzeniu dziecka nie może zaniedbywać męża, kazać mu się wyprowadzac z sypailni "bo ja teraz śpię z dzieckiem!" albo sprowadzać sobie mamusi do pomocy mówiąc do męża, że on przeciez i tak się nie nadaje do opieki nad dzieckiem, a tak w ogóle to dlaczego taka mała wypłata w tym miesiącu???? Masz dziecko, staraj się bardziej!!!!!! Do tego zero przytulenia, zero docenienia, oczywiście ZERO seksu ("Zwariowałeś???????? A jak się dziecko obudzi???? Ale z ciebie egoista!!!!) :-) Mogłoby sie wydawać, że przesadzam, ale nie! Znam takie małżeństwa. Jasna sprawa, że mąż ma pomagać przy dziecku, ale czasem naprawdę ma to zakazane przez żonę i teściową! Myslę, że chodzi o zachowanie równowagi: ok, urodziłam dziecko, kocham je nad życie, ale ty jesteś nadal miłością mojego życia, kocham cię, i jesli nie mam dla ciebie tyle czasu ile kiedyś, to dlatego ze przerastają mnie nowe obowiązki a nie dlatego, że cię odtrącam. Myslę, że taki komunikat każdy mężczyzna (nie facet, nie chłopiec, ale mężczyzna) zrozumiałby bez problemu. I chyba o to chodzi w tej całej hierarchii, a nie o to, żeby na zimno decydować, kto jest ważniejszy. Piszę o relacji matka - dziecko, bo jeszcze się nie spotkałam z sytuacją, żeby to ojciec całą miłość przerzucił na dziecko i zapomniał o żonie, więc nie będę podawać przykładów, których nie znam :)
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 15:00   

A moze to zona teraz matka nie radzi sobie w nowej roli? Moze na pewno nie radzi sobie tez maz ojciec w nowej roli?
Moze to spychanie problemu braku radzenia sobie z tym na druga strone przy jednoczesnym przekonaniu o braku zrozumienia mnie i w zwiazku z tym dorabianiu do tego wlasnych przekonan bo....bo mnie juz nie kocha, stalam, lem sie mniej atrakcyjna, wazna osoba i poprzez to dorobieniem calej tej ideologii...dziecko wazniejsze czy wygoda wlasna?

Jak sie osoby kochaja to potrafi dziecko pomimo, ze zabiera malzonkom im czas tylko dla nich razem i z osobna powodowac dalsza umiejetnosc cieszenia sie soba, zorganizowania pomimo innych warunkow mozliwosc radzenia sobie wraz z pojawieniem sie dziecka w rodzinie.

Ale...gdy po jakiejs ze stron uruchomi sie myslenie jestem na tor boczny odstawiony to juz walka z takim przekonaniem drugiej stronie bedzie stwarzac problem...


Mare, miales kiedys wypadek? Bo udowodnione jest juz dawno, ze czlowiek bezwarunkowo najpierw odruchowo broni siebie.
W teorii, na zimno to oczywiscie kalkulacja jest taka, ze ja to bym najpierw tego, potem tego ale ma sie to nijak w momencie samego doswiadczenia.

No i dobrze bo... Bo ratowac powinien zawsze najsilniejszy, od jego kondycji nie tylko fizycznej ale tez psychicznej, samozaradczej zalezy czy z wyprawy powroca cali.
Ale rozumie tok pojmowania in plus to myslenie i przejaw w tym momencie dbania o innych, odpowiedzialnosc za nich i troska.

To cenne Mare miec takie nieegoistyczne podejscie na innych, na dbanie o ich dobro.
Wiedza innych, ze zalezy komus na mnie tak bardzo, sklonny jest do poswiecen nawet tych najwiekszych.

Niestety w godzinie piania koguta to nawet apostol mimo wszystko sie wyparl..czlowieki tak maja...tylko jedni w pore sie potrafia zreflektowac inni szukaja jeszcze winnych
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 15:55   

Pisałam o jednej tylko sytuacji: gdy żona ma dobrego męża, a mimo wszystko odrzuca go "BO TERAZ MAM DZIECKO". Jakby zacząć się rozpisywac na temat mężów, którzy nie stanowią żadnego oparcia dla zon, zdradzają bo żona w ciąży przytyła, sami wynoszą się z sypialni bo do żony już nic nie czują, nie chcę pomagac przy dziecku - to chyba dzisiaj nie skończyłabym pisać :) W takiej sytuacji chyba nikogo nie dziwi fakt, że żona bardziej skupia się na dziecku.
Mi chodziło o sytuacje, w których żony odtrącają meżów, którzy chcą być przy nich, ale spadli na 2 miejsce (albo na 10 miejsce, zaraz po Bogu, dziecku, koleżankach, mamie itd. a na końcu mąż). A takich sytuacji jest naprawdę dużo. A jeśli młoda mama nie radzi sobie z nową sytuacją? To oczywiście powinna porozmawiac o tym z mężem, wytłumaczyć o co chodzi, przede wszystkim podkreślić, że ten malutki człowieczek nieźle namieszał w ich życiu, ale ona męża nie przestała kochac i potrzebować, tylko po prostu sobie nie radzi. W poprzednim poście już napisałam, że MEŻCZYZNA (nie niedojrzały chłopiec tylko prawdziwy mężczyzna) powinien to zrozumieć i starać sie pomóc żonie.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 16:35   

Bywalec ,
wyjaśnie trochę .

O tym kajaku napisałem nie przypadkowo ,
ale chciałem tą opowieścią naprowadzić na pewien trop ,
a może i coś zdemaskować , naszą INTERESOWNOŚĆ .
( można to też nazwać egoizmem )

Cytat:
I patrzcie , wcale nie pomyślałem o sobie !
....... nie jestem egoistą


Tylko pozornie nie ma tu myślenia o sobie ,
jak w tym
DLACZEGO to jedni wybierają , że ważniejszy małżonek a drudzy że dziecko ?
i stąd to :
Cytat:
I o to chodzi , nie tylko na łodzi .
jako nawiązanie do wątku
Bo jedni bardziej wiażą swój interes z małżonkiem a inni z dzieckiem .
Preferencje przy podziale na płeć są też oczywiste ( zakładam , że żona nie zołza ) .
A siebie to w tym przykładzie z wodą uratujemy "przy okazji" .

Cytat:
Niestety w godzinie piania koguta to nawet apostol mimo wszystko sie wyparl..czlowieki tak maja...tylko jedni w pore sie potrafia zreflektowac inni szukaja jeszcze winnych

............ albo genielnej wymówki

________________________________________________________________

Marta 86
Cytat:
Piszę o relacji matka - dziecko, bo jeszcze się nie spotkałam z sytuacją, żeby to ojciec całą miłość przerzucił na dziecko i zapomniał o żonie, więc nie będę podawać przykładów, których nie znam :)


............. przykładów , których NIE MA :mrgreen:

Ojciec , nawet ten nienajlepszy WIE ,
że dziecka nie chowa dla siebie , a dla świata .
Miłość ojca jest INNA , mocno się różni .
Nie wszystkie matki potrafią to zrozumieć , śmiem twierdzić mniejszość .

Cytat:
Żona po urodzeniu dziecka nie może zaniedbywać męża, kazać mu się wyprowadzac z sypailni "bo ja teraz śpię z dzieckiem!" albo sprowadzać sobie mamusi do pomocy mówiąc do męża, że on przeciez i tak się nie nadaje do opieki nad dzieckiem, a tak w ogóle to dlaczego taka mała wypłata w tym miesiącu???? Masz dziecko, staraj się bardziej!!!!!! Do tego zero przytulenia, zero docenienia, oczywiście ZERO seksu ("Zwariowałeś???????? A jak się dziecko obudzi???? Ale z ciebie egoista!!!!)


:shock: :shock: :shock:
Marta , a Ty nie chciała byś na prezydenta , premiera iść ?
Z takimi hasłami karierę zrobisz ........... wśród męskich wyborców ,
ale feministki Cię rozszarpią .
Ale zdarzają się kobiety które myślą podobnie ..... mało niestety .
Nawiasem ,
tak z ciekawości . A skąd ci tak ?
Tato , mądra mama czy samouczka ?
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 16:54   

Zazwyczaj i jest to naturalne oboje pod wzgledem tematu rodzicielstwa sa niedojrzali bo brakuje im doswiadczenia.
Teoria sie nie sprawdza i malo kiedy mozna ja w praktyce zastosowac w doswiadczeniu jakim jest macierzynstwo czy ojcostwo.
Mezowie staraja sie tylko jak komunikacja kuleje w zwiazku to narodziny dziecka i zwiazane z tym problemy jak nic ukaza prawdziwy obraz zwiazku.
Dziecko nie jest przyczyna problemow bo problem maja rodzice ze soba.
Dziecko jest tylko wtedy przeniesieniem uczuc na nie i zaczyna sie nowy dodatkowy problem. Problem z nadopiekunczoscia, byciem partnerem.
A mezczyznom tez to sie zdarza tyle, ze mniej.
To kobieta po urodzeniu dziecka zatraca sie juz nie tylko w roli zony ale tez i matki.
Pamietac musi przede wszystkim jest kobieta .
Zona, matka to rola jaka pelni w relacji w zwiazku a gdy zapomina o sobie to juz jest poczatek kryzysu osobowego i przeklada sie na relacje.
Maz fajnie jak o tym wie, jak nie niestety nieswiadomie odbiera to jako odrzucenia i zmiane hierarchi waznosci.
A maja to ci mezowie, ktorzy maja tak samo jak zony problem z samym soba.
Dlatego maja mylne przekonania zamiany rol.
Nieliczni znajac ten schemat, nie majacy wiekszych problemow ze soba godza sie na chwilowa taka sytuacje w zwiazku.

I na Boga. Tylko garstka kobiet pragnie miec dziecko bez ojca.
Pozostala chce partnera obok siebie problem tylko w tym, ze ta komunikacja wyrazania swoich potrzeb powoduje brak zrozumienia sie na wzajem co jest odczytywane przez kazda ze zainteresowanych stron jako: odrzucenia, brak dobrej woli, jbrak troski ....oh mozna wymieniac do woli...kazda, kazda osoba odczuwa wedlug wlasnych brakow jakie druga osoba jej nie daje...oczywiscie w rozumieniu tej osoby

Bo druga strona oczywiscie uwaza daje, robie i staram sie jak moge
Nie umie tylko i nie wiem jak by bylo dobrze
A tu brak komunikacji i cos w stylu nie wiesz, to sie domysl

[ Dodano: 2014-01-13, 17:23 ]
Mare piszesz nie wszystkie matki chca zrozumiec, ja zas uwazam, iz to nie zla wola matek tylko brak swiadomosci plus najwazniejsze:
- nieumiejetnosc prowadzenia dialogu
Ogolnie rzecz biorac komunikowania sie na wzajem ze zrozumieniem.
Jest tylko odczucie braku zaspakajania moich potrzeb tak jak ja tego potrzebuje.
Tylko, ze druga osoba bez wiedzy w tym, bez powiedzenia jej tego niestety nie zaspokoi tych potrzeb.
A juz gwozdziem do trumny jest jak sama osoba nie wie co skrywa sie pod jej problemami. Jakie sa te jej potrzeby...to i nie dziwo, ze chce poczucia bezpieczenstwa ale topiac sie nie wola o kolo ratunkowe...chce tylko sie nie utopic ale jak ma do tego nie dojsc to juz nie wie...
 
     
Marta86
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 17:59   

[quote="mare1966"]

Marta 86
Cytat:


:shock: :shock: :shock:
Marta , a Ty nie chciała byś na prezydenta , premiera iść ?
Z takimi hasłami karierę zrobisz ........... wśród męskich wyborców ,
ale feministki Cię rozszarpią .
Ale zdarzają się kobiety które myślą podobnie ..... mało niestety .
Nawiasem ,
tak z ciekawości . A skąd ci tak ?
Tato , mądra mama czy samouczka ?


hahaha :mrgreen: Nie, polityka mnie denerwuje :) Ten wątek nie jest zbyt popularny, gdyby był bardziej oblegany to pewnie oberwałoby mi się od niejednej kobiety, ale w życiu codziennym znam wiele kobiet, które myślą tak jak ja: dziecko jest super ważne, ale to nie znaczy, że można męża spychać na dalsze tory. Tylko tyle. Nie żeby robić z męża bożka, ale żeby go doceniać i kochać.

A wyobraź sobie Mare, że kiedyś myślałam odwrotnie. Byłam taką księżniczką, która chciała być noszona na rękach, a za urodzenie dziecka to już ho ho... mąż musiałby przede mną rozwijąć czerwony dywan :-) Na pewno nie zwracałabym na niego uwagi takiej jak na dziecko, a z łózka też mógłby przypadkiem być wykopany gdyby za dużo sobie wyobrażał. ;-) Co zmieniło moje myślenie? Życie :) Od 18 roku życia sama się utrzymuję. Gdyby mój mąż zarabiał na siebie, na mnie i na dziecko (oczywiście tylko do momentu, kiedy wróciłabym do pracy) to naprawdę bardzo bym to doceniała i nie wymagała Bóg wie czego po powrocie z pracy, bo wiem jaka to odpowiedzialność utrzymać samą siebie, a co dopiero całą rodzinę. To raz, a dwa: podczas studiów zawsze mieszkałam z chłopakami (tzn. nie moimi) i miałam okazję poznac męski punkt widzenia, że też mają uczucia, że też mają kompleksy, że też potrzebują przytulenia (ale zonie się nie przyznają), że kiedy dziecko zajmuje ich miejsce to czują się jak wykastrowani - totalnie niepotrzebni, jak stary mebel, tylko, że jeszcze ten mebel ma zarabiać kasę. Też im jest przykro, kiedy czują się niedoceniani.
Za duzo w dzisiejszym świecie jest myślenia o sobie: JA urodziłam dziecko to mi się wszystko należy, JA do dziecka wstaję w nocy więc niech on zapomni o wspólnym łóżku, JA, JA, JA. A jakby tak spojrzeć inaczej: może on nie wstaje do dziecka, bo wstaje o 6 rano do pracy, żeby na nas wszystkich zarobić? Najlepiej na żonę brac sobie biedną studentkę, która musiała się sama utrzymywać - zrozumie wszystko :-D Czy świat nie byłby piękniejszy, gdybyśmy z takim samym natężeniem myśleli o innych jak o sobie? Nie tylko JA MAM PRAWO. Tworzymy małżeństwo, więc ON TEŻ MA SWOJE PRAWA. Oczywiście to musi działać też w drugą stronę, MĄŻ MA MYŚLEĆ O TYM, CZEGO POTRZEBUJE ŻONA.
Często jest tak, że mąż wraca z pracy zmęczony, zona w domu też zmęczona po opiece nad dzieckiem...on siada na kanapie z piwem, ona zagryza usta i powstrzymuje łzy bo po całym dniu chciałaby żeby chociaz podszedł i powiedział, że ładnie wygląda... odsuwa się od niego, on po jakimś czasie myśli: no tak, dziecko zajęło moje miejsce, aona płacze, bo myśli, że mąż już jej nie chce bo np. przytyła. Słaba komunikacja i to jest ten problem. I tu zgadzam się z tym co napisała Bywalec w tym dopisku na końcu. Słaba komunikacja.
Znam wiele kobiet, które rozwiązuja ten problem krzykiem. "nawet śmieci nie wyniesiesz itd." A to jest błąd. Bardzo też pomogło mi czytanie tego forum i innych wartościowych pozycji na temat małżeństwa. Pobraliście się z miłości, to skąd te awntury o głupie śmieci????? Z tym, że ja do takiego myślenia musiałam dorosnąć. A moja mama jest najmądrzejsza na świecie :) Robiła co mogła, żeby zmienić moje myslenie i wlać trochę oleju mądrości do mojego pustego łepka, cięzko jej to szło, ale na szczęście się nie poddawała :) Jakbym wyszła za mąż kilka lat temu to mój maż miałby przechlapane :-)

Podkreślam, że mąż ma być dla żony jak największym wsparciem i najlepszym przyjacielem, to nie może być relacja oparta tylko na wysiłkach z jednej strony.
Ostatnio zmieniony przez Marta86 2014-01-13, 18:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:10   

Filomena pisze:

Cytat:
A po co w ogóle ta gradacja. Miłość do małżonka jest inna, do dziecka inna.


Otóż to!
To zdanie Filomeny a także dalsza treść jej postu oddaje mój punkt widzenia.

Zastanawia mnie w ogóle celowość takich rozważań i także a może głównie ich przyczyna.
Panowie wydają się być (dobrze, że niektórzy tylko) zagrożeni przez swoje własne dzieci.
Skąd takie obawy? Czy obawy są podstawne, czy raczej są wytworem wyobraźni napędzanej potrzebą bycia NA PIERWSZYM MIEJSCU zawsze i wszędzie, pewnymi niedomogami wynikajacymi z braku pewności siebie a może są po prostu wynikiem czystej zazdrości o budowanie unikalnej, jedynej w swoim rodzaju więzi?

I nie wydaje mi się a właściwie jestem tego pewna, że tylko małe dziecko potrzebuje matki.
Często dorosłe dzieci porzucone wcześniej przez matkę , mimo wielu sukcesów w ich dorosłym życiu nie mogą zaakceptować tego odrzucenia, nie mogą się podnieść, podczas gdy analogicznie z porzuceniem przez ojca ,choć nie łatwo ale znacznie łatwiej jest się uporać.

[ Dodano: 2014-01-13, 18:21 ]
I tak samo jak napisała Lea, jestem równie przerażona deklaracją Orsza. Dla mnie szok!
Gdyby mój mąż powiedział mi, że oddałby, sprzedałby nasze dzieci za mnie, uznałabym go za szalonego a jego miłość za żadną, gdyż dzieci są częścią mnie i jego.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:27   

Marto, to raczej przewaznie nie jest spychanie na boczny tor malzonka bo mam dziecko a ciebie nie potrzebuje.
To zazwyczaj okopanie sie na swoich pozycjach bo ludzie az tacy glupi nie sa. Tylko jak ciagle porozumiewaja sie swoim jezykiem i odbieraja swoim zaszyfrowanym kodem znanym tylko im to za nic sie nie rozumieja.
Owszem cos ciagle sobie komunikuja ale nie kodem, ktory wypracowali.
Na migi tylko na migi to kazdy moze co innego zrozumiec i zgodnie z tym albo sie obrazic i siedziec dalej w okopach albo wychylic na chwile bo poczul nic porozumienia.

W temacie kto wazniejszy on czy dziecko, czy praca, pieniadze, znajomi, rodzina jest tylko odczucie odrzucenia i braku zainteresowania druga strona.
Pytanie:
- to odczucie to rzeczywiscie patologiczna osobowosc malzonka
- czy moj problem, to ja mam problem sama ze soba i kazda relacja odmienna od moich oczekiwan jest spychaniem mnie po nizszej pozycji w zwiazku.

Odpowiedz prawidlowa na to pytanie daje wlasciwe mozliwosci pracy nad problemem nie zas teoryzowanie.
Kazdy ma swoj przyklad, ktory moze byc jakos podobny i tozsamy ale przyczyna moze mimo podobienstw byc zupelnie inna.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-13, 18:32   

kenya napisał/a:
Często dorosłe dzieci porzucone wcześniej przez matkę , mimo wielu sukcesów w ich dorosłym życiu nie mogą zaakceptować tego odrzucenia, nie mogą się podnieść, podczas gdy analogicznie z porzuceniem przez ojca ,choć nie łatwo ale znacznie łatwiej jest się uporać.

Sorry Kenya ale to jest generalizowanie......
faktem może być tylko to: że dziecko w równym stopniu poradzi sobie z jednym i z drugim.
A jedynie ma sznsę być to zależne od tego jak mocno i z jakim rodzicem dziecko było bardziej zżyte....

Co do roli współudziału o jakiej pisze Marta....czyli roli dwojga rodziców w wychowaniu ,to bardzo fajna i istotna sprawa......
Ale z perspektywy czasu ...wygląda to tak jak napisała Marta(o tej księżniczce)....

wychowania z dziada....pradziada...a także ....baby.....
jest inne .....
pojawia się żona-mama....dziecko...i zazwyczaj mama-żony..........
i za tym mocne hasła .....JA POMOGĘ......
facet jest wypychany w kąt.....czy chce...czy nie...........
i dokładnie jak pisze bywalec....jak jest mocno w sobie zbudowany....odnajdzie się w tym...nie da się odstawić na półkę ..jak miś jaki przestał bawić.....jest kiepsko w sobie rozbudowany....to będzie to w sobie kisił....czasem latami...
aż przyjdzie dzień gdy w nim to wybucha....i odpłaca pięknym za nadobne....

I jak zwał tak zwał....ROLE SIE ODWRACAJĄ.....teraz on nie patrzy...nie widzi ..nie podziwia....

i zdziwienie???
raczej nie winno być...bo porostu nauczył się życ sam na tej półce :mrgreen: :mrgreen:

Ja miałem fart ....bo znalazłem się w rzeczywistości jaką jest ojciec...rola- a..nowy członek w rodzinie.....
choć tez robiłem błędy...tez wkurzałem żonę -apatią, czasem brakiem w zorganizowaniu się, czasem w obowiązkach -ale synowie nigdy nie byli moim obiektem zazdrości i jakiegoś odczucia że wypadłem z gry......

i chyba normalnym jest że ojciec kąpie....karmi butlą...przewija.....prasuje.. pierze.. chodzi na spacery.....usypia.....i bawi się
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8