Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
moja żona i druga kobieta- pomóżcie
Autor Wiadomość
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 12:07   

grzegorz_ napisał/a:
"nawracanie" Tili chyba można sobie odpuścić, ponieważ ona naspiała autorowi wątku

jak sprawa wyglada z 2 strony. Nie pisze tutaj "ludzie ratujcie, co mam robic"

Grzechu ja bynajmniej nie mam zamiaru nawracać Tili.....
jeno stwierdziłem fakt...
tak samo jak się sama zablokowała......tak samo potrafi się sama odblokować

Bo problem zawsze i jedynie tkwi w nas samych-bez zwalania na czynniki zewnętrzne.....

i tyle w temacie Tili
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 14:19   

Miodzio i pozostali szanowni forumowicze,

Z kontrolą skończyłem choć pokutuje- jak czegoś nie dosłyszę jak żona mówi to wali do mnie "cofnij sobie nagranie". Z drugiej jednak strony trudno mi się żyje ze świadomością bycia okłamywanym.

To tak boli, że ona świata poza tą kobietą nie widzi.

Tilia,

A jak to się u Ciebie odwróciło? Czemu z tą kobietą przerwałaś kontakt (czy nadal jest)? Widzisz, moja żona ma tak samo jak Ty- nie chce nawet spróbować a ja jej mówię, że chcę, że jestem gotowy, zrobie wszystko i że żona niczym nie ryzykuje- zawsze przecież może to samo powiedzieć za pół roku (np) jeśli nam jednak nie wyjdzie.



@all

Nie mam klucza, bodźca by ją zmotywować do chęci, nawet na początku wbrew sobie. Wczoraj mi powiedziała, że jestem tylko ojcem jej dzieci i kropka, co ja poprawiłem NASZYCH. Zapytałem, czy nic już między nami nie będzie i odpowiedziała RACZEJ nie. Zapytałem- RACZEJ czy NA PEWNO. Nie było odpowiedzi.

Zamiast skupić się na odbudowaniu nas, rozmawiamy o rozstaniu, o tym kto jakich świadków przyprowadzi itd. Ja żonie mówię, że nie chcę rozstania, chcę by do mnie wróciła, że o wszystkim zapomnę, bo miłość wybacza a ona się ze mnie śmieje i szydzi kiedy mówię jej o przysiędze i że wyjeżdżam jej o Bogu kiedy do niedawna sam miałem na bakier z kosciołem. OK, ma rację, lecz dużo sie zmieniło. Spowiedź, modlitwa, o 15.00 prawie codziennie (ale nie na pokaz lecz w ciszy serca) modlę się do Jezusa w bolesnej męce o uzdrowienie nas, o Jego miłość dla nas, o szczęście dla żony, o jej powrót- no bo przeciez to musi być zgodne z Jego wolą, bo przez Jego sakrament nas połączył.

Ja nie chcę nic poza jej miłością, szczęśliwym domem, dla niej, dla dzieci i moze na końcu dla siebie.

Żona jednak nie wierzy w moje dobre intencje- i mam poniekąd powody bo to tym, jak obiecałem, że nie będę jej zaglądał do telefonu- pokusa po świetach była za silna i chciałem się wyłgać lecz mnie przycisnęła i się przyznałem. przeprosiłem lecz znowu usłyszałem jakim jestem sku....elem, ze moimi słowami mozna sobie d... podetrzeć itp.

Dlatego z tym skończyłem. Tak czy inaczej nie umiem do niej dotrzeć, wzbudzić pozytywnych emocji, by dobrze się ze mną czuła. Kiedys mówiła, byśmy pozwolili sobie odbudować dobre relacje lecz nie daje mi w ogóle żadnej mozliwości. chciałem ja zaprosic na zakupy by sobie humor poprawiła nowymi ciuszkami- NIE. Wspólna kawa gdzieś na mieście- NIE. Wyjazd- NIE. Wszystko jest na NIE. Zamiast wspólnego wieczoru- ucieka w ksiażkę.

Jestem juz załamany- tak ma wygladać nasze dalsze życie? Mam mętlik w głowie i nie wiem, czy nie lepiej być sam sam niż sam obok żony.

Mam super kontakt z dziećmi- nie jestem typem ojca- piwko, TV i fotel. Pracuję w domu, ogarniam logistykę szkoła-dom bo jedno ma na rano, drugie na popołudnie i zawsze się nimi zajmuję. Gramy, czytamy- bardzo tego dużo i boję się, że jak tak zostanie między mna a żoną i jak dzieci dorosną to zostanie mi pustka, którą mogłaby wypełnić żona....

:(((((
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 14:49   

grzegorz_ napisał/a:

Ciekawe gdzie to wyczytałeś;)
Jest w tym 3 minutowy seks?
A spanie w osobnych pokojach?


a już nie pamiętam,gdzie to wyczytałem,dawno to było temu.............Grzegorz,napisałem: średnio,rozumiesz to pojęcie?średnio..............wspólne spanie to nie spędzanie ze sobą czasu, nie chodziło mi o zjadanie posiłków w milczeniu,spanie w jednym łóżku,czynności domowe,zakupy w sklepie czy nawet pójście do kina-do kina możesz iść sobie z kolegą,a na zakupy z bratem..........to nie jest bliskość duchowa........ itd...........chodzi o bycie razem duchowe,czyli rozmowa intymna,komplementy,wsparcie,czułość,bliskość,zarezerwowane tylko dla małżonka........................jak spojrzałem na swoje życie małżeńskie po tamtej informacji,to ja na przykład,choć uważałem,że całkiem zgodne z nas małżeństwo,absolutnie nie byłem ze swoją żoną w sensie duchowym 18 minut dziennie(średnio)...................jeśli Ty byłeś,to gratuluję............ale myślę,że nawet się nad tym nie zastanowiłeś,tylko od razu walisz kontrę,tak dla zasady. ;)

a kwestię dialogu w moim rozumieniu doskonale wytłumaczył Miodzio.............owszem,mężczyzna ma ogromną potrzebę dzielenia się swoimi problemami,ale przeważnie nie z żoną........ja tam lepszy jestem w pisaniu,zdecydowanie........w zetknięciu z żywa osobą,nawet spowiednikiem,nie jest już tak prosto werbalizować swoje uczucia czy emocje..................

silverado napisał/a:
Kiedys mówiła, byśmy pozwolili sobie odbudować dobre relacje lecz nie daje mi w ogóle żadnej mozliwości. chciałem ja zaprosic na zakupy by sobie humor poprawiła nowymi ciuszkami- NIE. Wspólna kawa gdzieś na mieście- NIE. Wyjazd- NIE. Wszystko jest na NIE. Zamiast wspólnego wieczoru- ucieka w ksiażkę.


może zapytaj ją,co miała na myśli,mówiąc o odbudowaniu dobrych relacji.......czy kobietę w głebokim kryzysie mogą ucieszyć ciuszki?no nie wiem............myślę,że tu całkiem nie o takie odbudowanie relacji chodzi.............ale najgorzej jest się domyślać.....................spróbuj porozmawiać z nią,jak ona to widzi........myślę też,że bardzo ważne jest postawienie granic.........budować dobre relacje można z małżonkiem,który tego chce,niestety i np. zrywa konfliktującą znajomość..............gdyby tą osobą drugą był facet,też byś tak nadskakiwał jej,a tu kino,a tu spacer?najpierw trzeba zakończyć relację i małżonka musi sama podjąć tę decyzję...............dla Ciebie oznacza to jedno,musisz tak budować swoje życie,by wizja np. samotnej starości Cię nie dołowała...................rozumiem Twoje rozterki i ten lęk,czarne scenariusze............ale jak się ubogaci swoje życie,to ta samotność już tak nie doskwiera.........super,że zajmujesz się dzieciakami,w przyszłości będziesz zbierał owoce..........natomiast moim zdaniem warto postawić granice.....i sobie (kontrola) i małżonce (kontakty z tą kobietą=konsekwencje jej decyzji życia w trójkącie),takie przysłowiowe walnięcie pięścią w stół...............................przy tym wszystkim jednak ciągle występować z pozycji miłości,czyli nie oceniać,doceniać,być bezinteresownym..............................trzymaj się,pozdrawiam,szymon
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 15:54   

krasnobar napisał/a:
może zapytaj ją,co miała na myśli,mówiąc o odbudowaniu dobrych relacji.......czy kobietę w głebokim kryzysie mogą ucieszyć ciuszki?no nie wiem............myślę,że tu całkiem nie o takie odbudowanie relacji chodzi.............ale najgorzej jest się domyślać.....................spróbuj porozmawiać z nią,jak ona to widzi........myślę też,że bardzo ważne jest postawienie granic.........budować dobre relacje można z małżonkiem,który tego chce,niestety i np. zrywa konfliktującą znajomość..............gdyby tą osobą drugą był facet,też byś tak nadskakiwał jej,a tu kino,a tu spacer?najpierw trzeba zakończyć relację i małżonka musi sama podjąć tę decyzję...............dla Ciebie oznacza to jedno,musisz tak budować swoje życie,by wizja np. samotnej starości Cię nie dołowała...................rozumiem Twoje rozterki i ten lęk,czarne scenariusze............ale jak się ubogaci swoje życie,to ta samotność już tak nie doskwiera.........super,że zajmujesz się dzieciakami,w przyszłości będziesz zbierał owoce..........natomiast moim zdaniem warto postawić granice.....i sobie (kontrola) i małżonce (kontakty z tą kobietą=konsekwencje jej decyzji życia w trójkącie),takie przysłowiowe walnięcie pięścią w stół...............................przy tym wszystkim jednak ciągle występować z pozycji miłości,czyli nie oceniać,doceniać,być bezinteresownym..............................trzymaj się,pozdrawiam,szymon



ale jak te granice postawić skoro żona powiedziała, że i tak będzie się z nią spotykać i to nadal jest baaardzo głęboka, ale tylko przyjaźń??? Co mam zrobić skoro ona nadal do niej jeździ i tłuką smsy jak najęte? Że ona jest jej baardzo bliska i jej obecność a sytuacja między nami to dwie odrębne sprawy i że nawet jeśli ona by zniknęła to żona i tak nie chce ze mną nic budować. Myślę, że jest tak jak Tilia opisała. Żona traktuje tę koleżankę jak dobro objawione i największy skarb jaki ją w życiu spotkał.


Jakie konsekwencje wyciągnąć by nie pogorszyć, ale jednocześnie zaznaczyć? Rozstania się nie boi- mówi, że może wtedy zazna spokoju....

a rozmawiać nie chce- pytam, czego jej brak, co da jej szczęście, czemu jest nieszczęśliwa to odmawia rozmowy i mówi, że ode mnie to chce tylko świętego spokoju i nic więcej. Niczego ode mnie nie oczekuje. Proszę by mi wyjasniła jej relację z koleżanką, te rozmowy, te smsy- mówi, że nic mi wyjasniac nie będzie i to nie moja sprawa- trzeba było nie podsłuchiwac.

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

A kiedy próbuję rozmawiać to żona dostaje piany i mówi- znowu się zaczyna, wylewaj swe żale gdzie indziej itp. Żona dostaje ALERGII na mój głos. Staram się milczeć, gestem pokazać bliskość- przytulić- odtrąca. Nawet fizycznie mi rękę odpycha. To pewnie moja wina bo niejednokrotnie wręcz "zmuszałem ją" do rozmów, kiedy chciała wyjść by nie słuchać to jej nie pozwalałem wyjść......

Także widzicie- jestem bez oręża i częściowo z własnej winy.... :-(
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 16:25   

silverado napisał/a:

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

Moim zdaniem to właśnie powinineś zrobić. Nie odzyskasz żony siłą. Zwolnij, przyhamuj, zajmij się dziećmi i sobą. Spróbuj ją kochać nie oczekując wzajemności.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 16:56   

marcin74 napisał/a:
silverado napisał/a:

Kiedy jestem smutny to mowi- przestań sie obnosić ze swoim nieszczęściem,żyj normalnie i zajmij sie czymś. Weź d...e w troki i do roboty.......

Moim zdaniem to właśnie powinineś zrobić. Nie odzyskasz żony siłą. Zwolnij, przyhamuj, zajmij się dziećmi i sobą. Spróbuj ją kochać nie oczekując wzajemności.


Łatwo sie mówi, żyć obojętnie obok kobiety która kochasz. Kiedy łakniesz jej miłości, bliskości. Kiedy chcesz sie zbliżyć i jest zimno jak w chłodni. W łeb sobie tylko palnąć :(

Nie mnie jednak wiem, co masz na myśli....
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 17:10   

Tak! Jestem trzecim głosem przeciwnym kontroli - muszę dołączyć do panów powyżej - Krasnobara i chyba Miodzia - kontrola nie prowadzi do niczego. No cóż - wiem to :)

Całą noc myślałam, jak wyobrażam sobie ewentualną możliwość dla mojego małżeństwa. I tak, jak też któryś z panów powyżej napisał, ten, który mówił o 18 minutach dziennie - umiem sobie wyobrazić, że mogę znowu podziwiać coś w mężu, coś w nim kochać (może to, co odkryłam z oddalenia właśnie) jak będziemy starzy, ja dzieci dorosną i odejdą, nie wcześniej.
Bo to nie jest tak, jak kolega, któy chciał mnie "nawracać" ;-) pisze, że ja wszystko potrzebuję razem. Nie, ALE potrzebuję współdziałania przy dzieciach to jest dla mnie BARDZO ważne, najważniejsze. I po drugie, robienia razem rzeczy dla domu. Więc dopiero kiedy te potrzeby (których on nie zaspokajał i nie zaspokaja) w naturalny sposób odpadną, ja się mogę (chociaż wątpię, czy będę w stanie...) nim cieszyć znowu - teraz, jak wyżej powiedziałam "zasłania mi to codzienność".

Jeśli chodzi o Twoje słowa, Silverado, jak cytujesz żonę, że "masz się nie obnościć" - mówiłam dosłownie to samo, jakbym znowu mojego męża czytała. Ale to dlatego, że czułam się oskarżana, czułam, że "samą miną" robi mi wyrzuty.

Jeszcze jedna drobna rada, Silverado, przepraszam - nie przekupuj żony ciuszkami (ani w ogóle). Po pierwsze to nie działa (nie wykupsz uczucia do przyjaciółki rzeczami), a po drugie może stracić do Ciebie szacunek, albo gorzej - zacząć to wykorzystywać (szczególnie jeśli dojdzie do alimentów czy czegoś takiego)
Nie wiem, co ona lubi niematerialnego - mnie gdyby mąż zaproponował wspólne malowanie mieszkania, to bym była zachwycona. Albo wyjazd na jagody albo grzyby. Albo na ferie gdzieś gdzie są i góry i baseny termalne, najlepiej na otwartym powietrzu (pod pretekstem, że dzieci muszą :)) a wiesz, to zbliża :)

Co do kontroli jeszcze raz, bo myślę, że to kluczowe: jak tak myślałam dzisiaj w nocy, to przypomniałam sobie, że znam jeszcze jedną podobną historię (znam ich sporo, szczerze mówiąc): moja koleżanka (ale nie TA) miała wieloletni, bardzo intensywny romans z dziewczyną. Rozważała odejście od męża, ale tego nie zrobiła, za moją radą zresztą, opartą na argumencie, że jej kochanka nie opuściła swojej stałej partnerki. Mąż albo tego nie zauważał, albo NIE CHCIAŁ zauważyć (moim zdaniem to drugie, rzecz była aż nazbyt oczywista). Trwało parę lat, ale okazło się, że miałam rację. Mojej koleżance po prostu przeszło, chociaż tamta wtedy zaczęłą się strasznie starać, opuściła swoją partnerkę, ale już nic nie uzyskała. Moja koleżanka twierdzi, że jest wdzięczna mężowi, że niczego nie okazał, wtedy pewnie czułaby się "ograniczana, zniewolona" itp, a tak - to była jej własna decyzja (o powrocie) i nie ma czego zarzucac mężowi. Więc jak widzisz coś takiego może się dobrze skończyć.
Tym bardziej, że warto wiedzieć, że w środowisku kobiet homoseksualnych biseksualistka, a tym bardziej mężatka to zawsze będzie tzw "gorszy sort" - bo zawsze jest ryzyko, że wróci do męża albo znajdzie innego mężczyznę. Lesbijki nie są głupie i wiedzą, że w akceptowanym społecznie związku jest po prostu łatwiej zyć. Jeśli ktoś może, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że tak wybierze. Czyli Twoja żona niekoniecznie będzie tam robić kariere :) a i przyjaciółka coś się nie pali do skończenia związku, który ma z tamta partnerką.
Mam nadzieję, że nie powiedziałam niczego, co byłoby niestosowne tutaj.

Aha, a co do mnie: mam kontakt z tamta dziewczyna, ale jest to powiedzmy niezbyt bliskie koleżeństwo. widujemy się raz na kilka dni zawodowo, czasami wymienimy maila albo gadamy przez telefon. I możesz mi wierzyć, że NAPRAWDĘ tylko tyle - nie jesteś przecież moim mężem :)
Ostatnio zmieniony przez Tilia 2014-01-03, 17:32, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 17:15   

Nie, nie mówi się łatwo. Jestem tutaj nieprzypadkowo, swoje również przeżyłem i wciąż przeżywam. Ludzie stronią od osób smutnych, nieszczęśliwych. Na pewno jest czas, kiedy jednak taki właśnie będziesz, na to po prostu nie ma siły. Rok temu nie wyobrażałem sobie życia bez małżonki, a teraz żyję bez niej. Nie łudzę się (no dobra, wciąż trochę się łudzę ;-) ), że kiedyś znowu będziemy razem, ale staram się, by mieć wciąż nadzieję.
Żona Ci odleciała emocjonalnie. Pozbądź się dumy, ale uważaj, by nie stracić również godności. Emocje z czasem opadną, no chyba że przemienisz je w nienawiść...
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 17:29   

bardzo się z Tobą zgadzam Marcin! Wiem, że moja sytuacja jest troszkę inna, bo to ja jestem winna (no przynajmniej zdradzie), ale było mi ciężko, możecie mi wierzyć. Praca pomaga, dokładnie - i Silverado, to jest luksus, że pracujesz w domu i możesz dużo czasu poświęcać dzieciom (mam taki sam zresztą i to jest błogosławieństwo uważam) - obowiązków Ci nie zabraknie i dobrze :) rób, rób, ciesz sie tym, co możesz, a dziećmi możesz i tym, że nie dojeżdżasz do fabryki 150 km dziennie :) szkoda zatruwać dzieci smutkiem. Jak przy żonie nie możesz, to zabierz dzieci na rower/wycieczkę/sanki. Powietrze leczy smutek.
A jak nie wystarczy, to mówię ze swojego doświadczenia - psychiatrzy sa dla ludzi i nie ma czego się bać leków psychiatrycznych. One są na jakiś czas, nie na całe życie, a POMAGAJĄ. I łatwiej walczyć dalej. Depresja to CHOROBA. I się ją normalnie leczy. O ile masz, bo rozpacz jest w sumie dość natrualna w Twojej sytuacji. Ale mówię na wszelki wypadek, bo takie doświadczenie też mam.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 17:42   

Tilia,

Zakupy miały być forma wspólnego spędzenia czasu na czymś przyjemnym dla niej. Nie jako forma przekupstwa.

No bo jak sie buduje pozytywne emocje? Robiąc coś co sprawia przyjemność z inna osoba. Problem, ze zona nie chce nic ze mna zrobic.

Już za późno- wszystko czego robić nie powinienem- zrobiłem. I pewnie dlatego dziś jest jak jest.

Przed sekunda zona mi powiedziała, ze żadnych relacji ze mna nie chce odbudowywać. Jedyne co moze, to żyć obok mnie dla dzieci.

Jestem zdrugotany. Powiedziałem jej, ze nic z tego by nie miało miejsca gdyby nie jej kłamstwa.

Powiedziałem tez, ze nie będę jej ułatwiać kontaktów z tą koleżanką a wręcz odwrotnie. Nie moge tego tolerować.

Zazdroszczę mężowi Twojej koleżanki. Za późno tu trafiłem. Rozważam separację- nawet to jej nie wzruszylo. Wręcz odwrotnie- powiedziała, ze moze wszystkim na dobre to wyjdzie.
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 17:58   

czytam. No nie wiem, co Ci powiedzieć wspierającego. To, że ktoś coś zrobił/nie zrobił to nie znaczy, że już tak zostanie. Wiele się zmienia. Mnie się "podejrzane" wydaje, że ona uważa, że obojętne (czy nawet z kłótniami) życie obok siebie i serwowanie takiego wzorca małżeństwa dzieciom jest dla nich korzystne. No ale może są ludzie, którzy w to rzeczywiście wierzą.
Nie jestem w tym zbyt mocna, ale za Ciebie się pomodlę. Na pewno inni, którzy tu są, lepsi w temacie modlitwy, też się zgłoszą.
Mimo wszytsko wierzę, że dopóki żyjemy, nie jest za późno na cokolwiek.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 18:02   

marcin74 napisał/a:
Pozbądź się dumy, ale uważaj, by nie stracić również godności. Emocje z czasem opadną, no chyba że przemienisz je w nienawiść...


Co, Twoim zdaniem, byłoby obroną godności w tej sytuacji?

[ Dodano: 2014-01-03, 18:09 ]
Tilia napisał/a:
Mnie się "podejrzane" wydaje, że ona uważa, że obojętne (czy nawet z kłótniami) życie obok siebie i serwowanie takiego wzorca małżeństwa dzieciom jest dla nich korzystne. No ale może są ludzie, którzy w to rzeczywiście wierzą.
Nie jestem w tym zbyt mocna, ale za Ciebie się pomodlę. Na pewno inni, którzy tu są, lepsi w temacie modlitwy, też się zgłoszą.
Mimo wszytsko wierzę, że dopóki żyjemy, nie jest za późno na cokolwiek.


Mnie sie tez taki wzorzec nie podoba. Córka, 5 lat, już przejęła zachowania mamy. Nauczyła sie ignorować moje pytania i słowa które do niej kieruje, jak one jej nie pasują.

Poza tym, ja uważam, że same zostaną skrzywdzone tym, ze pokażemy im upośledzony model współistnienia małżonków. Córka nauczy sie jak traktować męża-oschle itp a syn- nie będzie ufał kobietom bo widział jak matka ojca traktuje. On musi widzieć ojca silnego, dbającego o rodzine, będącego jej "ochroniarzem" i widzieć miłość żony.

Taki wyjałowiony z uczuć obraz i wzór jest zły!

Dziękuje za modlitwę. Tez wspomnę.
 
     
Tilia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 18:25   

no tak, właśnie dlatego nie jestem za tym. Ale "podejrzane" wydaje mi się dlatego, że jeśli widzi, że jest źle, to trudno jednocześnie wmawiać dzieciom, że "jest dobrze jak jest źle"... ergo: może ona chce sobie "zabezpieczyć tyły" tak jak moja koleżanka (ta, co nie powiedziała mężowi i się z nim nie rozstała). No ale może faktycznie Twoja żona tak wierzy. Albo jest nie dla dzieci, tylko nie ma dokąd iść? Nie utrzyma się sama? Boi się być sama? Bo wydaje się, że jednak na codzienne wsparcie przyjaciółki jakoś nie liczy.
 
     
marcin74
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-03, 18:46   

silverado napisał/a:

Co, Twoim zdaniem, byłoby obroną godności w tej sytuacji?

Trudne pytanie. W moim przypadku utratą godności było to błaganie o to, by została ze mną. Błaganie. Jest taki utwór wykonywany przez Michała Bajora, Nie opuszczaj mnie. I tego próbowałem. Nie da się żyć na kolanach. A świadomość, że ktoś będzie z Tobą z litości...
Nie zauważyłem jednej rzeczy - jesteś zarejestrowany na forum od sierpnia - więc trochę czasu już minęło. Myślę, że warto się zapytać, tak - zapytać raz jeszcze - czy jest zdecydowana pogrzebać to małżeństwo. Powiedzieć, jak cierpisz i otworzyć klatkę - jeżeli taki będzie Jej wybór. Starać się nie myśleć, gdzie jest, z kim, co robi. O konsekwencjach takiego a nie innego wyboru powiedzieć, możliwie spokojnie, raz. Separacja (nie wiem, jak skomplikowana jest wasza sytuacja materialna) może być sensownym rozwiązaniem, trudno jest żyć obok bryły lodu, pracować nad sobą.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8